- Opowiadanie: Fosken - Po drugiej stronie nie ma nikogo

Po drugiej stronie nie ma nikogo

Nie wiem do końca, co myśleć o tym opowiadaniu :). Po prostu powstało, specjalnie na konkurs! :D  Wszelkie sugestie mile widziane, a za jakieś babole, z góry przepraszam : )

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Po drugiej stronie nie ma nikogo

1.

 

Późny wieczór. Światła latarni, dźwięk klaksonów, gwiazdy nad głową.

Daniel idzie przez miasto, kierując się w stronę długiego mostu. W jednej ręce trzyma aktówkę z dokumentami, do których podpisania w końcu udało mu się nakłonić klienta. W drugiej natomiast ma kwiaty. Bukiet róż dla żony, która właśnie przygotowuje wspólną kolację.

Odniósł dziś sukces i jest z siebie dumny.

Po ciężkiej pracy, w końcu wraca do domu.

Przechodzi na drugą stronę ulicy – dyskretnie omijając całującą się parę – i, z uśmiechem na twarzy, wskakuje na górę po schodach. Zrywa się wiatr, który niespodziewanie porywa mu czapkę.  

Z grymasem na twarzy, próbuje ją złapać. Czapka jednak wciąż mu ucieka, tańcząc na wietrze. Ta krótka chwila, przypomina Danielowi o tym, że nie można niczego przewidzieć. Ciągle pamięta słowa swojego ojca, który często powtarzał: Pomyśl nad tym, w która stronę wiatr porwie dziś liście, a zrozumiesz, że w życiu nie można niczego być pewnym.

Przystaje i nabiera głęboko powietrza. Przymyka oczy i zaczyna wspominać kolorowe latawce, sklejane przez swojego ojca. Pamięta, że wspólnie biegali po łące, i tarzali się w trawie, wypuszczając latawce, które bez ich pomocy, wznosiły się coraz wyżej, pod niebo.

 Próbowali wtedy odgadnąć, w którą stronę porwie je wiatr.

Wędruje za czapką, aż do samego parku. Tam też udaje mu się ją złapać, i założyć na głowę.

Przez chwilę przygląda się różom. Kilka płatków zdążyło już odpaść. Ale bukiet wciąż wygląda przepięknie.

Zaskoczę Alicję, przechodzi mu przez myśl. Tak, to będzie wspaniały wieczór. Musimy uczcić mój mały sukces. A za ten bukiet czerwonych róż, na pewno rzuci się w moje ramiona i namiętnie pocałuje w usta. A po kolacji pójdziemy do sypialni; zapalimy świeczki, zgasimy światło, włączymy muzykę, i napijemy się wina. I w takim klimacie, będziemy się kochać przez całą noc.

Drzewa szumią, dębowe liście opadają na ziemię. W oddali słychać śpiew kilku jaskółek.

Wiosna zagościła na dobre. Tak samo jak wtedy, kiedy miał dwadzieścia pięć lat. Od tamtego czasu, co roku, powracają do niego niechciane wspomnienia. Widzi w nich swoją matkę, która umiera, na łóżku, w szpitalu. I wciąż nie potrafi sobie wybaczyć, że nie zdążył zarobić tyle pieniędzy, aby wraz z ojcem, wykupić ten wszczep, który podobno by ją ocalił.

Zwykła płytka, podpięta do mózgu, systematycznie pobudzająca układ odpornościowy do walki. Po kilku dniach wstałaby z łóżka o własnych siłach, i wróciła do domu. Większość chorób, można wyleczyć właśnie w ten sposób. Ale takie wszczepy, niestety, słono kosztują.

Nie myśli o tym, co było. Nie zwraca uwagi na gwiazdy rozsypane po czarnym niebie. Nie zauważa nawet kobiety, która samotnie siedzi na ławce, wkomponowanej między drzewami. Biała sukienka, poplamiona krwią, trzęsące się dłonie, i tłumiony szloch. Twarz okaleczona ostrym narzędziem, a zamiast rany, mieniący się metal.

Idzie prosto przed siebie, pochłonięty przez swoje fantazje. W wyobraźni buduje scenkę, w której Alicja powoli zdejmuję nocną koszulę. Zaczyna się zastanawiać, czy przymierzyła już czerwoną bieliznę, którą ostatnio jej kupił.

Chce, aby zrobiła to dzisiaj. Specjalnie dla niego.

Wychodzi z parku, w dalszym ciągu pochłonięty myślami. Jedna goni drugą, w dzikim szale pragnienia. Źrenice ma trochę większe niż przedtem, i wciąż się nakręca. Chcę w końcu mocno w nią wejść.

Huk. Strzał i krzyki, błyskawicznie przerywają jego erotyczne zachcianki. Obraca się i nerwowo patrzy za siebie. Nic. Nikogo tam nie ma. Nasłuchuje przez chwilę, próbując odgadnąć, co właśnie się stało.

Pośpiesznie patrzy w lewo i w prawo, i szuka. Trwa tak przez chwilę, aż w końcu dostrzega grupkę dzieciaków, którzy ponownie strzelają do androida. Ten jednak chyba wie, że kule nic mu nie zrobią – odrobinę zniszczą jedynie skórę, którą sam później z łatwością zregeneruje – bo nie wygląda na zmartwionego.

 Natomiast z pewnością chce, aby dali mu spokój. Krzyczy na nich niemiłosiernie, i grozi im palcem. Daniel przygląda się temu z ukrycia, nie reagując. Uśmiech na jego twarzy, zastępuje smutek, chęć niesienia pomocy. Ale ostatecznie nie rusza się z miejsca, bo nie chce jeszcze umierać, ma przecież całe życie przed sobą.

Mocno wierzy w to, że android nie zaatakuje, że nie da się sprowokować.

Roboty takie jak ten, nie są wcale silniejsze, ani bystrzejsze od ludzi. Nie mają też wyostrzonych zmysłów.

To wszystko, to bzdury.

 Prawdą jest jednak, że potrafią czytać, pisać, grać w karty, i dobrze gotować. Są tacy jak ludzie. Tyle że po prostu kule się ich nie imają. A jeżeli chodzi o najłatwiejszy sposób, aby pozbyć się Androida, to jest nim właśnie nagranie wideo, w którym używa on przemocy wobec człowieka.

Bo w sądach zasiadają wciąż ludzie, i to oni podejmują decyzję: wyłączyć, albo zostawić, zablokować, lub oddać do modyfikacji, przeprogramować. W policji również nie używa się jeszcze robotów. Jak długo, nikt nie wie. Ale póki co, ewidentnie panuje nierówność społeczna, o której nie mówi się głośno.

 Roboty podobno są złe. Tylko że, ich produkcja wciąż rośnie…

Wzdycha z ulgą, kiedy widzi jak w końcu od niego odchodzą. Nie wraca myślami do swojej żony. Tym razem idzie w pełnym skupieniu, obserwując to, co jest dookoła. Mija wieżowce, na których wyświetlane są krótkie reklamy. Większość z nich, przedstawia ludzi, korzystających z przeróżnych wszczepów; takich, które mutują zmysły, lub zwiększają siłę fizyczną, bądź tych, które umożliwiają życie w cyfrowym świecie.

Wchodzi na most, z którego ma już blisko do domu. Początkowo nie widzi młodego mężczyzny, który stoi tuż za barierką, i ledwo ją trzyma. Po chwili jednak już biegnie do niego, nie wiedząc czy zdąży.

– Hej! – woła z daleka. – Co jest? Chyba nie chcesz się zabić?

Mężczyzna nie odpowiada. Wyciąga spod kurtki alkohol i bierze łyk, po którym jakimś cudem, wciąż stoi o własnych siłach. Spogląda daleko przed siebie, przypominając kogoś, kto właśnie podejmuje decyzję.

Daniel podchodzi bliżej, chcąc w razie czego go złapać.

Nagle mężczyzna zwalnia swój uchwyt. Na szczęście Daniel w ostatniej chwili doskakuję do niego, i pośpiesznie go chwyta, za brudną kurtkę.

O mały włos, rzuca z przekąsem.

– Przejryj na oczy. Rroboty zabierają nam wssystko…– odpowiada mu kompletnie pijany mężczyzna, po czym zamyka oczy. Mocno przytula się do Daniela, i skacze.

Droga na dół trwa mniej więcej pięć sekund.

Daniel słyszy wybełkotane słowo przepraszam. Ale w ogóle nie zwraca na nie uwagi. Zaciska pięści na bukiecie róż, który wciąż trzyma, i poświęca ostatnie chwile życia na krótką refleksją. Zastanawia się nad tym, czy los potoczyłby się inaczej, gdyby wiatr nie porwał mu czapki. Czy wtedy na moście jeszcze byłoby pusto, i czy przypadkiem nie kończyłby właśnie kolacji ze swoją żoną.

Z aktówki wysypują się dokumenty, i lecą, każdy gdzie indziej. Butelka alkoholu uderza w samochód, rozbijając w nim szybę. Pijany mężczyzna, zaczyna płakać, patrząc prosto w oczy Daniela.

Ciała uderzają o beton. Płatki róż wirują w powietrzu. Deszcz leje się z nieba. A błyskawice biją tuż obok.

Dwie kałuże krwi, stapiają się w jedną.

Ktoś umarł, ale… ktoś też oddycha.  

 

2.

 

Wszelkie lekarstwa i witaminy, niezbędne do tego, aby wciąż żył – są wtłaczane do niego, za pośrednictwem przeźroczystych kabli, których ma już serdecznie dość.

Ten, który przeżył upadek, teraz ma nadgarstki mocno ściśnięte stalowymi prętami, a na klatce piersiowej przypięte urządzenie, przypominające niewielką mechaniczną pijawkę, która służy do pobierania jego emocji, i przesyłania ich do świadomości robota.

 Śruby wkręcone do barków, sprawiają, że nie może się ruszyć, a elektroniczne owady, przyssane do tętnic, wysysają z nich krew – nie za dużo, nie za mało, na tyle, by przeżył, i wiecznie je karmił.

 Krew jest paliwem, dla robota, w którym został zamknięty.

Zaraz po wypadku, zgodził się na wzięcie udziału w nowym projekcie, dzięki któremu, podobno miał przeżyć. To był jedyny argument, który usłyszał. Resztę szczegółów, lekarze postanowili przemilczeć.

Skorzystał z tej możliwości, i wrócił do żywych.

I żyje. Może trochę nie tak jakby chciał, ale jednak wciąż żyje.

Tyle że zaczyna mieć wątpliwości, czy aby na pewno podjął słuszną decyzję.

 

*

 

Nocą przychodzą koszmary. Zawsze to samo.

Stoi nad wielką przepaścią, i patrzy w dół. Towarzyszą mu jedynie gwiazdy na czarnym niebie, i pełnia księżyca. Nagle czuje, że ktoś go dotyka. Przeszywa go dreszcz, sprawiając, że się potyka, i spada w ramiona ciemności. A z jego ust wyrastają metalowe kończyny.

Krzyczy, i krzyczy. Ale cisza, jest ciszą. Nie odpowiada.

 

*

 

Początkowo pragnie nawiązać  kontakt. Zależy mu na tym, aby obaj się zrozumieli. Chce przecież żyć, w jakimś sensie tak samo jak kiedyś. Wie, że inaczej się nie da, że w przeciwnym razie zwariuje.

Musi to zrobić. Pogadać z tym, w którym utkwił na zawsze.

T310 jednak wciąż milczy.

Nie poddaje się. Próbuję do niego zagadnąć, wezwać swoimi myślami, przemówić w kilku językach, ale to również niewiele mu daje. W końcu zaczyna wyobrażać sobie, że bije pięściami w blaszane ściany, które po chwili się kruszą.

Ten obraz, staje się jego mantrą, powtarzaną codziennie, przed snem.

 

*

 

Z czasem próbuje się uczyć, jak pozostać człowiekiem, pomimo zamknięcia w maszynie. Obserwuje otoczenie, patrząc oczami robota. Widzi więcej niż kiedykolwiek było mu dane. Kolory są wszędzie. Ludzie mówią barwami. Poruszają się wydając dźwięki, które słyszy aż nadto wyraźnie.

Poznaje siebie na nowo. Tworzy prozę, inspirowaną zaawansowaną matematyką, taką, której zwykły umysł nigdy nie pojmie. Dostrzega w niej długie równania, mówiące o tym, że wszechświat jest jednym.

Jest podekscytowany tym wszystkim. Płacze z radości, i smutku, z zachwytu i bezradności. A jego łzy, spływają po owiniętych metalem kończynach, znikając bezwiednie.

 Pragnie powiedzieć komuś, komukolwiek, o tym, co widzi, czuje, słyszy, i myśli. Ale oczywiście nie może. Nie ma z nikim kontaktu.

 Odkrywa kolejne funkcje, które posiadają roboty tej generacji. Okazuje się, że ma dostęp do nieograniczonej pamięci, i jedną ręką potrafi podnieść samochód.

Czasami nawet rysuje.

Tyle że, to wciąż nie jest on. Jego w tym nie ma.

 

*

 

Siedzi na ławce, czytając książkę. Patrzy oczami robota, jak przerzuca strona za stroną. Przeczytał pięćdziesiąt dwie książki, w zaledwie godzinę.

Niewiele z tego pamięta, ale powoli zaczyna nadążać. Jego ciało coraz wyraźniej synchronizuje się z ciałem robota.

Już niedługo będą jednością.

 

*

 

Robot kładzie dłoń na delikatnej twarzy, patrząc prosto w oczy swej ulubienicy. Jest podekscytowany, i wciąż flirtuje z nieco nowszym modelem kobiety, który stoi tuż przed nim.

Mężczyzna, zamknięty w środku, widzi rude włosy latające na wietrze. Niebieskie oczy, przypominające bezchmurne niebo. Zatapia się w tym hipnotyzującym spojrzeniu przez chwilę, i wpada w panikę.

Ponownie próbuje wyrwać się z metalowych uprzęży, i stłuc robota na kwaśne jabłko. Drze się na niego, aby w końcu dał mu przemówić, bądź wypuścił go z tego blaszanego pudełka.  Gardło ma już mocno zdarte. Od dawna nie powinien mówić. Ale… jego krzyk, tylko przybiera na sile.

 Nawet nie czuje bólu, kiedy jego kończyny, z całych sił napierają na metal, przecinając mu skórę. Czuje po prostu frustrację. Niezwykle potężną frustrację i gniew.

Nie może się ruszyć. Nie może nic zrobić.

Patrzy w oczy kobiety, która podobnie jak on, została zamknięta w blaszanej puszce, i chce mu się płakać.

Coraz częściej zaczyna myśleć o śmierci.

 

*

 

Słońce mocno wzmaga temperaturę, tak, że aż poci się z nerwów. Nie może dłużej już tego wytrzymać. Myśli o tym, że w końcu nie przetrwa, ulegnie, i zapomni o sobie. Stara się na tyle, na ile potrafi. Chce przetrwać za wszelką cenę, nie pozwolić na wygraną tej cholernej maszynie. Bo kiedy zapomni o sobie… – nie umrze, nawet jeśliby by chciał. Robot po prostu przejmie nad nim pełną kontrolę, i wyprze z siebie jego świadomość.

Pozostanie tylko ciało, niczym warzywo, odżywiające metalowe kości i ścięgna.

Ciało, uwięzione w ciele robota.

 

*

 

W końcu pojawiła się szansa, na to, aby z kimś porozmawiał.

Podekscytowany czeka, w białym pokoju, w którym już wkrótce ktoś mu odpowie. Dookoła wiszą obrazy, na których widać metalowe kwiaty, i pająki plujące laserem. Prototypy urządzeń sterujących myślami.

Zniecierpliwiony obserwuje i czeka, aż czerwona dioda zapali się w oczach jego niedoszłego rozmówcy.

Interfejs umożliwiający kontakt między dwoma odrębnymi świadomościami, zostaje włączony.

Roboty od razu tracą przytomność. A ludzie pośpiesznie zaczynają się zwierzać.

 

*

 

Pierwsza rozmowa jest delikatna.  Przypomina trochę dziecinne podchody. Ale kiedy już przekraczają pewien próg niepewność, i pozwalają sobie na luźniejszą rozmowę… Wtedy robi się całkiem ciekawie.

Angela opowiada mu o swoim wypadku. Ale on milczy, kiedy pada pytanie, co jemu się stało. Zamierza zachować to tylko dla siebie. Postanawia, że nigdy nikomu o tym nie powie.

To przecież był żałosny przypadek. Umarł, spadając z mostu.

Rozmawiają o świecie percepcji, który w ich wypadku, znacznie się zmienił. Wymieniają uwagi na temat tego, co jeszcze można ‘wyłapać’, żyjąc w środku robota.

I spotykają się częściej. Być może narodzi się między nimi jakieś uczucie.

 

*

 

T310 spaceruje wśród innych robotów. W jego ciele dusi się pewien mężczyzna, który nie potrafi już dłużej biernie patrzyć na świat.

To koniec. Człowiek został zamknięty w klatce postępu, przechodzi mu przez myśl, i w końcu to robi. Przestaje oddychać. Postanawia się zabić.

 Może tym razem to mu się uda. Raz już przecież próbował…

Koniec

Komentarze

yes

Przeczytane z zainteresowaniem! Bogatszy komentarz pojawi się niebawem po zakończeniu konkursu!

na emeryturze

Ciekawy tekst. Interesujące spojrzenie na problem cyborgów.

Osobiście wyznaję nieco inne podejście – intergacja z maszyną to coś dobrego, krok ku doskonałości.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie bardzo mogę sobie wyobrazić aż takie „zrobocenie” człowieka, ale doceniam pomysł i ogromnie boleję, że wykonanie pozostawia tak wiele do życzenia.

 

W jed­nej ręce trzy­ma ak­tów­kę z do­ku­men­ta­mi, do któ­rych pod­pi­sa­nia w końcu udało mu się na­kło­nić swo­je­go klien­ta. W dru­giej na­to­miast ma kwia­ty. Bu­kiet róż dla swo­jej żony… – Zbędne zaimki.

 

Od­niósł dziś suk­ces, i jest z sie­bie dumny.Od­niósł dziś suk­ces i jest z sie­bie dumny.

http://sjp.pwn.pl/zasady/;629793

 

Cią­gle pa­mię­ta słowa swo­je­go Ojca… – Dlaczego ojciec jest wielka literą?

Zwroty grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Przy­my­ka oczy, i za­czy­na wspo­mi­nać ko­lo­ro­we la­taw­ce, skle­ja­ne przez jego Ojca.Przy­my­ka oczy i za­czy­na wspo­mi­nać ko­lo­ro­we la­taw­ce, skle­ja­ne przez swojego ojca.

 

wy­pusz­cza­jąc la­taw­ce, które bez ich po­mo­cy, wciąż la­ta­ły wy­so­ko na nie­bie. – Powtórzenie.

Może: …wy­pusz­cza­jąc la­taw­ce, które bez ich po­mo­cy, wznosiły się coraz wyżej, pod niebo.

 

Tam tez udaje mu się ją zła­pać… – Literówka.

 

A za ten bu­kiet czer­wo­nych róż, na pewno rzuci się w moje ra­mio­na, i na­mięt­nie mnie po­ca­łu­je. A po ko­la­cji pój­dzie­my do na­szej sy­pial­ni… – Nadmiar zaimków.

 

kiedy miał pięt­na­ście lat. Od tam­te­go czasu, co roku, po­wra­ca­ją do niego nie­chcia­ne wspo­mnie­nia. Widzi w nich swoją matkę, która umie­ra, na łóżku, w szpi­ta­lu. I wciąż nie po­tra­fi sobie wy­ba­czyć, że nie zdą­żył uzbie­rać na tyle pie­nię­dzy, aby wraz z ojcem, wy­ku­pić ten wsz­czep, który po­dob­no by ją oca­lił. – …że nie zdą­żył uzbie­rać tyle pie­nię­dzy

W jaki sposób piętnastolatek mógł być odpowiedzialny za zbieranie pieniędzy?

 

ten wsz­czep, który po­dob­no by ją oca­lił. Zwy­kła płyt­ka, wsz­cze­pio­na do mózgu… – Powtórzenie.

 

Biała su­kien­ka, po­pla­mio­na od krwi, trzę­są­ce się dło­nie, i tłu­mio­ny szloch.Biała su­kien­ka, po­pla­mio­na krwią, trzę­są­ce się dło­nie i tłu­mio­ny szloch.

 

Jedna goni za drugą, w dzi­kim szale pra­gnie­nia.Jedna goni drugą, w dzi­kim szale pra­gnie­nia.

 

Trwa tak przez chwi­lę, aż w końcu do­strze­ga grup­kę mło­dych chło­pa­ków… – Masło maślane; chłopaki są młodzi z definicji.

 

Mocno wie­rzy w to, że An­dro­id nie za­ata­ku­je… – Dlaczego android jest wielką literą?

 

Są tacy jak lu­dzie. Tyle że po pro­stu nie imają się kul.Tyle że po pro­stu kule się ich nie imają.

 

– Hej! – Woła z da­le­ka.– Hej! – woła z da­le­ka.

 

Wy­cią­ga spod kurt­ki al­ko­hol i bie­rze na­chal­ny łyk… – Co to znaczy nachalny łyk?

 

i po­świę­ca ostat­nie chwi­le swo­je­go życia, nad krót­ką re­flek­sją. – …i po­świę­ca ostat­nie chwi­le życia na krót­ką re­flek­sję.

 

Stoi nad wiel­ką prze­pa­ścią, i pa­trzy z niej w dół. – Skoro stoi nad przepaścią, to nie może patrzeć z niej.

 

Po­cząt­ko­wo pra­gnie na­wią­zać z nim kon­takt. Za­le­ży mu na tym, aby oboje się zro­zu­mie­li.Za­le­ży mu na tym, aby obaj się zro­zu­mie­li.

 

Pró­bu­ję do niego za­gad­nąć, we­zwać go swo­imi my­śla­mi, prze­mó­wić do niego w kilku ję­zy­kach… – Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

W końcu za­czy­na wy­obra­żać sobie, że bije pię­ścia­mi w bla­sze ścia­ny, które po chwi­li się kru­szą. – Pewnie miało być: …że bije pię­ścia­mi w bla­szane ścia­ny

 

A jego łzy, spły­wa­ją po me­ta­lo­wych koń­czy­nach, zni­ka­jąc bez­wied­nie. – Czy łzy spływały po rękach i nogach?

Łzy pewnie miały znikać bezpowrotnie.

 

Oka­zu­je się, że ma do­stęp do nie­ogra­ni­czo­nej pa­mię­ci, i po­tra­fi pod­nieść jedną ręką sa­mo­chód. – Raczej: …jedną ręka po­tra­fi pod­nieść sa­mo­chód.

 

Prze­czy­tał 52 książ­ki, w za­le­d­wie go­dzi­nę.Prze­czy­tał pięćdziesiąt dwie książ­ki, w za­le­d­wie go­dzi­nę.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Nie wiele z tego pa­mię­ta, ale po­wo­li za­czy­na na­dą­żać.Niewiele z tego pa­mię­ta, ale po­wo­li za­czy­na na­dą­żać.

 

Już nie długo będą jed­no­ścią.Już niedługo będą jed­no­ścią.

 

Gar­dło ma już zdar­te na tyle, że od dawna nie po­wi­nien już mówić. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Słoń­ce mocno pod­krę­ca tem­pe­ra­tu­rę… – Co to znaczy, że słońce podkręca temperaturę?

Może: Słoń­ce wzmaga tem­pe­ra­tu­rę

 

że aż poci się z ner­wów i de­ner­wu­je. – Masło maślane.

 

Znie­cier­pli­wio­ny ob­ser­wu­je, i czeka, aż czer­wo­na dioda za­pa­li się w oczach swo­je­go nie­do­szłe­go roz­mów­cy.Znie­cier­pli­wio­ny ob­ser­wu­je i czeka, aż czer­wo­na dioda za­pa­li się w oczach jego nie­do­szłe­go roz­mów­cy.

 

To prze­cież był ża­ło­sny przy­pa­dek. Śmierć, spa­da­jąc z mostu. – Raczej: Umarł, spa­da­jąc z mostu. Lub: Śmierć spowodowana upadkiem z mostu.

 

Wy­mie­nia­ją się uwa­ga­mi, na temat tego, co jesz­cze można ‘wy­ła­pać’, żyjąc w środ­ku ro­bo­ta. – Raczej: Wy­mie­nia­ją uwa­gi na temat tego, co jesz­cze można „wy­ła­pać”, żyjąc w środ­ku ro­bo­ta.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wicked G:

Ciesze się ze tekst jest dla Ciebie ciekawy :) A co do integracji z maszyną, no to cóż… każdy ma swoje zdanie :) Pozdrawiam!

 

regulatorzy:

Przede wszystkim dziękuje za wyszczególnienie tak ogromnej ilości błędów… Przeraża mnie to, że aż tyle ich popełniłem.  Wyciągam wnioski i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się opublikować tekst bez żadnego babola! :):)

 (…)i ogromnie boleję, że wykonanie pozostawia tak wiele do życzenia.

Co dokładnie masz na myśli? Poza błędami językowymi, czego brakuje temu opowiadaniu? Chętnie wysłucham gdyż.. to pomocne przy tworzeniu kolejnych tekstów : )

Pewnie rozwiniętych nie których wątków.. i .. no nie będę zgadywał :)) A błędy częściowo poprawiam teraz, a resztę niestety zostawiam na później :) 

 

 

Dokładnie, Foskenie, miałam na myśli to, że niezbyt długie opowiadanie zawiera sporo błędów i usterek, a wolałabym móc czytać teksty napisane poprawnie, no, może z niewielkimi potknięciami.

Ponieważ raczej nie znam się na robotach i androidach, nie śmiałabym sugerować Ci czegokolwiek w tej materii. Jestem przekonana, że w tej dziedzinie poradzisz sobie znakomicie, także bez moich wskazówek, tym bardziej, że chyba nic by nie wniosły. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyjmuję do wiadomości ! I obieram za cel napisanie bezbłędnego opowiadania ; ))

Pozdrawiam ;– )

Jestem zbudowana Twoim postanowieniem, Foskenie! Trzymam za słowo. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawy pomysł na przedstawienie problemu zachowania tożsamości po pomieszaniu mięsa za stalą. Odebranie kontroli nad ciałem, uwięzienie to faktycznie budząca niepokój, choć nie niemożliwa ścieżka cyborgizacji.

 

Gdzieś jeszcze brakuje przecinka po 'niestety' i zaplątał się błąd 'nie wiele' zamiast poprawnego w tamtym kontekście 'niewiele'.

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

PsychoFish:

Ciesze się, że i Tobie pomysł wydał się ciekawy :) Błędy, poprawione : )

I oto powracam z większym zasobem słownictwa i wyższym limitem znaków.

To, co mnie najbardziej zaciekawiło w opowiadaniu, to dosłowność: fizyczne zamknięcie człowieka w metalowej kratce robi spore wrażenie i kojarzy się z ciężkim, ponurym klimatem “Człowieka Plus” ( kto nie czytał, ten trąba). Niestety, dosłowności w temacie skutków uzależnienia człowieka od technologii towarzyszyły brak subtelności i teatralny wręcz dramatyzm przedstawionych w tekście wydarzeń. Podczas lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia, że poznaję nieprawdziwą historię stworzoną z myślą o wywołaniu w odbiorcy określonych reakcji. Samo w sobie byłoby to przełknięcia, zwłaszcza że stosunek narratorów do “robotów” jest dość ambiwalentny, gdyby nie finał historii. Zakończenie niestety trąci z lekka tanim morałem i wydaje mi się zbyt jednostronne i nieuzasadnione ( w tym sensie, że zdaje się ignorować poprzedzające je fragmenty opisujące próby adaptacji bohatera do jego nowego stanu).

Podobał mi się motyw z nieokreślonością bohatera – bardzo interesujący i zacny zabieg narracyjny.

Podsumowując: “Po drugiej stronie nie ma nikogo“ to ciekawe, choć niezbyt subtelne, a czasami może nawet lekko toporne, spojrzenie na dość mocno wyeksploatowany, ale wciąż nośny i wiecznie aktualny temat interakcji człowieka i technologii.

Przepraszam za chaotyczność (a może i bezsens) myśli. Dopadło mnie jakieś choróbsko i myślenie mnie boli.

na emeryturze

gary_joiner:

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Masz rację co do zakończenia. Faktycznie brakuje w tekście spójności pomiędzy adaptacją bohatera, a niechęcią do maszyny. Gdyby było kilka zdań więcej na ten temat, to pewnie zakończenie nabrałoby większego sensu. No ale…

Co do ‘nieprawdziwej historii stworzonej z myślą o wywołaniu w odbiorcy określonych reakcji’… cóż.. nie wiele mogę powiedzieć. Nie taki był zamiar. Ale notuje w głowie uwagę, i może następnym razem historia ‘porwie cię’ trochę bardziej : )

Chaotycznych myśli nie było. Z większością uwag do tekstu się zgadzam. Pozdrawiam i czekam na kolejny CyberPunkowy konkurs  :)

Nie byłam w stanie “uwierzyć” w tekst, zanurzyć się w Twój świat – ciągle się o coś potykałam, ciągle coś we mnie marudziło, że to niemożliwe.

Jaskółki śpiewają? W ogóle żyją w miastach?

Scena na moście. Tam musiała być barierka. Dwóch facetów po dwóch stronach. Żaden nie przeciągnie drugiego tak błyskawicznie, bez walki.

Ocalenie życia przez cyborgizację, ale kosztem totalnego ubezwłasnowolnienia. Przecież to bez sensu. Na pewno nie uszczęśliwi się w ten sposób człowieka. Na pewno nie jest to tanie (jeszcze niedawno rodziny nie było stać na zwykłą płytkę). Więc po co? No, pomijając granie na emocjach czytelnika?

Końcówka mnie nie zaskoczyła. Od razu pomyślało mi się o “Fiasku” Lema – nie wiadomo, kto został uratowany i do samego finału nie zakładałam, że wiem, o kim mowa.

– Przejryj na oczy.

Literówka.

Babska logika rządzi!

Finkla:

 

Jaskółki śpiewają? W ogóle żyją w miastach?

Faktycznie w miastach podobno można spotkać jedynie jerzyki, które jaskółkami nie są, a tylko je przypominają. Ale co do śpiewu… to jak dla mnie tak, jaskółki śpiewają.  

Scena na moście. Tam musiała być barierka. Dwóch facetów po dwóch stronach. Żaden nie przeciągnie drugiego tak błyskawicznie, bez walki.

Przyznaje rację. Zabrakło tych dwóch zdań, opisujących zmagania podczas ratunku drugiego człowieka.

 

Ocalenie życia przez cyborgizację, ale kosztem totalnego ubezwłasnowolnienia. Przecież to bez sensu. Na pewno nie uszczęśliwi się w ten sposób człowieka. Na pewno nie jest to tanie (jeszcze niedawno rodziny nie było stać na zwykłą płytkę). Więc po co? No, pomijając granie na emocjach czytelnika?

W tekście jest zaznaczone, że bohater brał udział w nowym projekcie, o którym wiedział tylko tyle, że dzięki niemu przeżyje. Resztę informacji zatajono przed nim.

Kwestie uszczęśliwienia człowieka, zależy od perspektywy. Na pewno należy taką sytuację rozpatrywać w każdym przypadku inaczej. Osobiście nie wierzę, że jeżeli człowiek miałby do wyboru umrzeć, albo zostać ocalonym tylko i wyłącznie poprzez zamknięcie w maszynie, i z niej odbieranie świata zewnętrznego, to … nie skorzystałby z takiej możliwości. Oczywiście można sobie nie do końca zdawać sprawy, jak takie życie by wyglądało, albo… można całkiem wyraźnie ‘widzieć’ problemy takiego życia, i wciąż zdecydować się na nie.

Myślę, że człowiek, który w jakiś sposób chce uciec od śmierci, jest skłonny zrobić naprawdę dużo. W tym przypadku, dać się zamknąć w maszynie.

Jeżeli chodzi o koszta, to wiadomo, na pewno nie byłoby to tanie… Ale tak jak wspomniałem wyżej, bohater brał udział w projekcie. Nie zaznaczyłem tego, że testowano na nim nowy sposób leczenia.. (za darmo), więc pozostaje mi jedynie sprostować to tutaj.

Kwestie drogiego sprzętu, ratującego życie, na który nie stać przeciętne obywatela, pominę, bo to jest odwieczny problem. A co do grania na emocjach czytelnika – … Wyobraziłem sobie jakby to mogło być naprawdę. Człowiek zamknięty w maszynie; czym się cieszy, a co go trapi. Dla mnie to jest realnie możliwy problem. Odległy, ale możliwy –  … I opisałem to jak umiałem :)

Końcówka mnie nie zaskoczyła

Przyjmuje do wiadomości. Postaram się nad tym popracować. Następnym razem może się uda :)

– Przejryj na oczy.

Celowa literówka. Bełkot pijanego mężczyzny.

 

Dziękuje za komentarz. Pozdrawiam :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka