- Opowiadanie: bemik - Zostaniesz ze mną?

Zostaniesz ze mną?

Informuję wszystkich tych, którzy już przeczytali oraz tych, którzy dopiero będą czytać, iż jest to druga wersja opowiadania. Po słusznych uwagach na temat policjanta, zmieniłam go w detektywa. To, mam nadzieję, sprawi, iż opowiadanie będzie bardziej wiarygodne, jeśli można o takim czymś mówić w przypadku fantastyki. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Zostaniesz ze mną?

 – Zlobię dla ciebie wszystko, bo cię kocham. I ozenię się z tobą! – W głosie Bartosza dźwięczała niezachwiana pewność.

– Jak mnie kochasz – odpowiedziała Alina, przechylając na bok głowę – to daj mi Pacanka.

– Pacanka? – Żal prawie wycisnął chłopcu łzy. – Dostałem go od wujka…

– Powiedziałeś, że zrobisz dla mnie wszystko! – Oczy Ali świdrowały chłopaka.

– No tak. – Bartek zaczerpnął powietrza, lecz nadal stał niezdecydowany.

– Pocałuję cię, jeśli mi go dasz. – Uśmiech na twarzy dziewczynki był bardzo kuszący.

– Naplawdę? – Bartek jeszcze nie dowierzał swojemu szczęściu, ale już grzebał w kieszeni, żeby wyciągnąć breloczek.

Alicja nie czekała, aż się rozmyśli. Niemal wyszarpnęła z zaciśniętej dłoni chłopca Pacanka. A potem złożyła soczysty pocałunek na zaczerwienionym z emocji policzku kolegi.

***

Jak to jest, że zawsze można je rozpoznać?

Jasir Obru zastanawiał się, patrząc na siedzącą po drugiej stronie biurka kobietę. Założyła nogę na nogę, demonstrując opalone łydki, szczupłe i zgrabne kostki oraz bardzo kosztowne buty na wysokim obcasie. Letnia sukienka ukazywała apetyczne ramiona, długą szyję i piękną twarz okoloną rudymi włosami. Miał ochotę zapytać, czy to naturalny kolor, ale oczywiście nie zrobił tego. Kiedy dotarł z oględzinami do oczu, speszył się jej przenikliwym spojrzeniem i uśmiechem. Ten uśmiech mówił wszystko. Jakieś charakterystyczne skrzywienie warg, doświadczenie połączone z goryczą, wiedza o brudzie tego świata – to wyzierało spod czerwonej szminki. Kurwa.

– Proszę opowiedzieć mi całą historię – poprosił cicho. Wiedział, że nie musiała tu być ani nic mówić.

– Po co? – Wzruszyła ramionami. – Przecież pan wszystko wie. Zdaje się, że prowadził pan własne śledztwo.

– Mimo wszystko proszę mi opowiedzieć. Bezpośrednia relacja świadka jest na wagę złota.

Zacisnęła leciutko wargi. Widać było, że się waha. W dłoniach obracała jakąś włochatą figurkę, chyba breloczek, przy którym wisiał tylko jeden srebrny klucz.

***

Pacanek był pierwszą rzeczą, którą wysępiła od mężczyzny. Spojrzała na szafkę nocną i niewielką czarną torebkę. Z jej wnętrza wyglądał owłosiony stworek tak przemyślnie doczepiony do kółka od paska, że zawsze pozostawał we wnętrzu. Na szczęście.

Leżała w łóżku przykryta cienką kołdrą. Przed chwilą pożegnała ze sztuczną czułością jednego ze swoich stałych klientów. Nie miała ich dużo. Każdy oferował jej coś nieco innego, ona wszystkim to samo. Ale była dobra, a poza tym lubiła swoje zajęcie. I zdaje się, że to im najbardziej imponowało. Nie kryła, że lubi się pieprzyć. I robiła to z fantazją.

Wybierała mężczyzn dobrze po czterdziestce. Nie pierwszej młodości, ale nie starzy i oczywiście doskonale sytuowani. I z rodzinami, najlepiej z dziećmi, wtedy nie istniało niebezpieczeństwo, że któryś zapragnie zagnieździć w jej życiu na stałe. Nie chciała rutyny, choć właściwie żyła według schematu.

Alina uśmiechnęła się: jakby miała pięciu mężów. Sztampa powielona razy pięć. Dlatego od czasu do czasu eksperymentowała. Dlatego spotkała Szihaba. Jego imię oznaczało ogień. I taki właśnie był.

***

Spostrzegła go w barze hotelu „Interior”. Sączył jakiegoś białego drinka. Kostki lodu podzwaniały w oszronionej szklance, kiedy spojrzeniem ciemnych oczu śledził przechodzące kobiety. Kiedy zerknął na nią, uśmiechnęła się i leciutko skinęła głową. Nie narzucała się. Dała sygnał. Reszta leżała po jego stronie.

Gdy podszedł do niej, miała jeszcze szansę wycofać się. Nie zrobiła tego, choć niepokoiło ją w nim wszystko. Od śniadej cery, czarnych włosów i tęczówek niemal tak samo ciemnych jak źrenice, po ekscytujący zapach.

Kiedy musnął dłonią jej ramię, zadrżała. Dotyk stanowił niewypowiedzianą obietnicę doznań.

Szihab mówił płynnie po polsku. Nie pytała, skąd zna język. Nie pytała o nic. Tajemnica była częścią gry, była wpisana w niespodziankę. A on całym sobą obiecywał, że czeka ją coś absolutnie niezwykłego.

***

– Mogę zapalić?

Nie czekając na pozwolenie, sięgnęła do torebki i wyjęła paczkę marlboro. Wsadziła papierosa do ust i czekała, żeby Jasir jej przypalił. Arab podsunął kobiecie popielniczkę, ale nie pofatygował się z ogniem. Nie przejęła się tym, pogrzebała jeszcze chwilę we wnętrzu kopertówki i wyciągnęła niewielką, złotą zapalniczkę. Mężczyzna patrzył, jak zaciąga się dymem, głęboko, intensywnie.

– No dobrze – przerwał milczenie i kontemplację dymu – co było dalej? Spotkała pani Szihaba, poszliście do niego do domu.

– Chce pan szczegółów, czy lepiej pominąć niektóre… fakty? – spytała, patrząc mu wyzywająco w oczy.

– Niech się pani skupi właśnie na faktach – podkreślił ostro. Za ostro i za szybko. Wyczuła go, w jej zawodzie to konieczne. Nauczyła się tego bardzo wcześnie. Już w przedszkolu posiadła część tych umiejętności. I potrafiła je wykorzystać. Zerknęła na Pacanka.

– Fakty są takie: dotarliśmy do mieszkania Szihaba o godzinie dwudziestej trzeciej piętnaście. Do godziny trzeciej uprawialiśmy seks.

Uniesione lekko brwi.

– Z drobnymi przerwami, na przykład na szampana i kawior – dodała z irytującym uśmiechem.

Nie przerywał jej. Wiele by dał, żeby chociaż jako obserwator znaleźć się tamtej nocy w mieszkaniu Szihaba.

***

Ledwie zamknął drzwi, gdy poczuła jego oddech na karku. Zdmuchnął jakiś niesforny kosmyk, który wysunął się z koka, a potem poczuła ciepły, wilgotny język kreślący na szyi tajemnicze symbole. Mężczyzna zanurzył palce w jej włosach i wyjął kilka szpilek podtrzymujących fryzurę. Odłożył je na szafkę i pozwolił, żeby loki spłynęły kaskadą na plecy. A potem oplótł nimi dłoń i szarpnął głową, aż odchyliła ją mocno. Szyja Aliny wygięła się niebezpiecznie, dziewczyna nie mogła nawet przełknąć śliny, gdy poczuła na skórze pazury. Tak właśnie, nie paznokcie a pazury. Szpony. Drażnił się z nią. Upajał się jej strachem i ekscytacją. Kiedy lekko ugryzł, zadrżała. Sama nie wiedziała, czy to panika, czy podniecenie.

Zaprowadził ją do pokoju i wprawnymi ruchami pozbawił oboje ubrań. Oceniała go fachowym okiem, dopóki nie zgasił światła. W całkowitych ciemnościach poddała się jego dominacji. Zapach, dotyk, smak zdumiewały ją. Nie smakował jak mężczyzna. I smakował. Nie pachniał jak mężczyzna. Ale przecież pachniał. Nie dotykał jej tak, jak ktokolwiek dotychczas. A jednocześnie było w nim coś znajomego, coś za czym tęskniła.

Jednocześnie pieścił i ranił, całował i szarpał. Opuszki zmieniały się w pazury, delikatny dotyk sprawiał nieziemski ból. Cierpienie sprowadzało na skraj rozkoszy.

– O Boże – jęknęła bliska spełnienia.

– Bóg nie ma tu nic do rzeczy – wysyczał jej wprost do ucha, a rozdwojony język przeniknął do wnętrza małżowiny. Docierał do mózgu, penetrował zakamarki pamięci, przypominał wszystkie przeżyte dotychczas akty spełnienia, łącząc je w jeden.

– Chcesz zostać ze mną na zawsze? – pytał, jednocześnie pozbawiając ją oddechu.

Chciała, ale bała się mu o tym powiedzieć. Bo czuła pod palcami szorstką sierść, bo zaczepiała dłońmi o wystające kości. Bo przestawała myśleć.

Cisza.

Zacisnęła dłoń na jego włosach. To przypomniało jej o Pacanku i o pierwszym mężczyźnie, który oddał jej najcenniejszą rzecz.

– Nie. Ale jeśli chcesz, ty możesz ze mną zostać – wyszeptała w ciemność.

Jego śmiech ją przeraził. Bardziej niż pazury na gardle, niż zęby na krtani.

– Zapal światło – poprosiła drżącym głosem.

W blasku nocnej lampki wyglądał zwyczajnie. Przystojny, ekscytujący, ale zwyczajny. Niemal zwyczajny. Odetchnęła głęboko. Dotknęła palcem medalionu na jego piersi; dziwny wzorek sprawił, że ponownie zadrżała. Jednym ruchem zerwała łańcuszek.

– To w ramach zapłaty. – Uniosła do góry ozdobę i poczekała, aż Szihab kiwnie głową. – Pójdę już. Nie musisz mnie odprowadzać.

Wstała i ubrała się w pośpiechu. Stojąc w przedpokoju, oparła się o hebanową komodę. Szukając spinek pod dłonią poczuła mały, płaski przedmiot. Machinalnie zgarnęła go. Zerknęła do pokoju. Gra świateł zafałszowała rzeczywistość, nie zobaczyła mężczyzny w jedwabnej pościeli. Ciemny kształt sprawił, że wzdrygnęła się.

***

– I co było potem? – Jasir zadał pytanie, bo nie mógł znieść widoku zadowolenia na twarzy kobiety.

– To, co zwykle. Otrzymałam zapłatę. Wyszłam – odpowiedziała z nonszalancją.

– Ile?

– Co ile? – Alina nie zrozumiała pytania.

– Ile pani zainkasowała? – wyjaśnił Obru.

– Czy to istotne? – W jej głosie pojawiła się nutka zniecierpliwienia i złośliwości.

– Jeszcze nie wiem, czy istotne – odparł detektyw. – Nigdy nie wiadomo, co się okaże ważne, a co nie.

– Myślę, że znacznie więcej niż przeciętne pobory w tym kraju.

– Dlaczego nie może pani odpowiedzieć wprost? – zdenerwował się mężczyzna.

– Bo nie dostałam pieniędzy, a wisiorek. Nie mam pojęcia, jaką ma wartość.

– Wzięła pani coś, co mogło być kompletnie bezwartościowe?

Skrzywiła minimalnie usta. Nauczyła się panować nad uczuciami, ale tu pozwoliła sobie na wyjątek. To była pogarda.

– Myśli pan, że taki facet nosi łańcuszek z tombaku?

– Nie sprawdziła pani wartości?

– Nie, nie było takiej potrzeby.

– Dobrze, proszę mówić dalej.

– Spotkałam Szihada jeszcze parokrotnie. Za każdym razem przekonywał mnie, żebym z nim wyjechała.

– Zgodziła się pani?

Znowu leciutki uśmiech. I leciutka pogarda.

***

Tamto niesamowite spotkanie zapadło Alinie głęboko w pamięć. Nieraz budziła się w nocy, nie mogąc złapać oddechu. Jakby jej się to wszystko śniło, a jednocześnie jakby Szihad przed chwilą wyszedł. Czasem miała wrażenie, że w pokoju unosi się jego zapach. Że jej skóra pachnie seksem i spełnieniem – nim.

Żyła jak dotychczas, ale łapała się na tym, że wciąż myśli o Szihadzie. O jego palcach, szponach. Bała się go i jednocześnie pożądała.

Dlatego taki ból sprawił jego widok w towarzystwie blond siksy. Nie była od nich, a jeśli nawet, to dopiero zaczynała. Pretensjonalnie ubrana. Jedyna ładna rzecz, która rzuciła się Alinie w oczy, to malutkie kolczyki w kształcie czterolistnej koniczynki.

Poczuła zazdrość, a zaraz potem współczucie. Sama nie wiedziała dlaczego, ale było jej żal młódki.

Dziewczyna wisiała u ramienia Szihada wpatrzona w niego, uważna, gotowa na każde skinienie. Alina z daleka uśmiechnęła się na powitanie. Młoda powiedziała coś nadąsana. Mężczyzna pogłaskał ją po głowie. Jak małego, niesfornego kotka. Klepnął w pupę i odesłał do baru. Dopiero wtedy zbliżył się do Aliny. Uniósł jej dłoń i ucałował.

– Widzę, że masz bardzo interesującą bransoletkę.

Zauważył, że jego wisiorek zmienił zastosowanie.

– Przynosi mi szczęście! – Uśmiechnęła się prawie szczerze. – Kto to? – spytała, wskazując brodą oddalającą się dziewczynę.

– Nikt – odpowiedział i wiedziała, że mówił prawdę. – Przyjdziesz do mnie dzisiaj? Pokręciła głową. Zanurzyć się w nim ponownie było rzeczą najbardziej pożądaną na tym świecie. Jednocześnie wiedziała, że nie może tego zrobić. Coś ją ostrzegało.

– Wybacz. – Leciutko ukłonił się. – Moja pani czeka.

Patrzyła za nim z tęsknotą. Potem sięgnęła do torebki po papierosa. Mimowolnie zahaczyła dłonią o Pacanka. Stworek szczerzył do niej w uśmiechu zęby. Czarna sierść zasłaniała niemal całą mordkę. Srebrny klucz połyskiwał leciutko. Alina zacisnęła dłoń na talizmanie.

Kiedy podniosła spojrzenie, nie zobaczyła już Szihada.

***

– Widziała pani tę osobę? – Arab podsunął Alinie dwa zdjęcia. Na obu widać było blondynkę o ładnej, ale lalkowatej twarzy.

– Tak. Spotkałam ją na przyjęciu w domu pana Jędrzejewskiego – odpowiedziała bez wahania. Wiedziała przecież, dlaczego Obru zaprosił ją do swojego gabinetu.

– A potem?

– Nie, nigdy więcej jej nie spotkałam.

– Z kim przyszła?

– Nie mam pojęcia. Nie jestem niańką, a tam było ze sto osób.

– Świadkowie zeznają, że widziano ją w towarzystwie Szihada.

– Skoro tak twierdzą…

– A pani?

– Co ja? – odpowiadała pytaniem na pytanie, żeby go zezłościć, wybić z rutyny.

– Czy pani też ją widziała w towarzystwie Szihada? Rozmawiała pani z nią?

– Pierwsza odpowiedź tak, druga – nie.

– Ale z Szihadem pani rozmawiała? – W jego głosie dało się wyczuć zniecierpliwienie.

– Z nim tak – potwierdziła z uśmiechem.

Westchnął ciężko, teatralnie. Widziała, że swoją powściągliwością wyprowadziła go z równowagi.

– O czym?

– Nie pamiętam. Zapewne wymieniliśmy grzecznościowe uwagi na temat przyjęcia.

– Wie pani, że Ewelina Misztal zaginęła – zapytał jeszcze pro forma.

– To ta kobieta ze zdjęcia? – Upewniła się, choć doskonale zdawała sobie sprawę, o kogo pyta detektyw.

Jasir skinął lekko.

***

Za każdym razem, gdy przyjmowała zaproszenie na jakieś przyjęcie, raut czy event, miała nadzieję, że go spotka. Często rzeczywiście tak się działo. Szihad nigdy nie był sam, ale zawsze potwierdzał pełną gotowość do odprawienia aktualnej towarzyszki.

Ten światek jest mały. Bardzo mały i rozplotkowany. Wkrótce rozniosła się wieść, że giną dziewczyny. Alina nie przejmowała się tym, dopóki ktoś nie wspomniał o laleczce z kolczykami w kształcie koniczynek. Wtedy przypomniała sobie, gdzie widziała takie ozdoby. I to wspomnienie zaczęło ją uwierać.

Kiedy następnym razem spotkała Szihada, uważnie przyjrzała się jego towarzyszce. Nawet zapamiętała jej imię i nazwisko. Dlatego, gdy po dwóch tygodniach pojawił się policjant ze zdjęciem, rozpytując o kolejną zaginioną, nie miała wątpliwości, kogo powinna wskazać.

Nie wiedziała, co zrobić ze swoją wiedzą. W końcu to za mało, żeby oskarżać kogoś o Bóg wie jakie zbrodnie. Ale dręczyło ją podejrzenie.

Pacanek z przypiętym kluczem parzył palce. Starannie zaplanowała wizytę. Na imprezie u znanego aktora wypatrzyła Szihada z kolejną panienką. Udało jej się uniknąć spotkania z nim. Pożegnała swojego towarzysza, tłumacząc się jakimiś kobiecymi dolegliwościami. Złapała przejeżdżającą taksówkę.

Mieszkanie było dokładnie takie, jak je zapamiętała. Ciężki, korzenny zapach, ogromne łoże z baldachimem, jedwabna pościel. Zdziwiła się, że kojarzy tak wiele.

Rozglądała się teraz, choć nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. Szkieletów pod łóżkiem, zakonserwowanych w formalinie części ciał? Przeglądała zawartość szuflad, przeszklonej witrynki, barku, szafek. Dopiero w kuchni trafiła na coś interesującego.

Jej wzrok przyciągnął ozdobny metalowy pojemnik. Wyciągnęła po niego rękę.

– To cista. – Usłyszała za sobą.

Przerażona Alina zamarła w pół gestu. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że głos należy do kobiety. Odwróciła się powoli.

– Kim pani jest? – spytała, opanowując strach.

– To chyba ja powinnam zadawać pytania. – Nieznajoma uśmiechnęła się. W jej oczach i ustach było coś znajomego. – Mam na imię Raida i sądzę, że musimy porozmawiać o pewnym mężczyźnie.

***

– Kiedy powiązała pani zniknięcia z Szihadem? – Obru przekładał bezmyślnie zdjęcia, jakby tasował karty.

– A powiązałam? – zdziwiła się Alina. – Chyba nigdy czegoś podobnego nie twierdziłam, prawda?

– Ma pani rację – przyznał Jasir, rzucając fotografie na biurko. Miał nadzieję, że kobieta da się zaskoczyć i mimowolnie coś zdradzi. – Ale w jakiś sposób znalazła się pani w mieszkaniu Szihada. Po co?

– Przez sentyment dla wspólnie spędzonych chwil? – zastanawiała się głośno. – Dla seksu? Dla pieniędzy? Bo miałam taką fanaberię?

Arab przygryzł wnętrze policzka. Miał ochotę strzelić ją w twarz. A potem pewnie chwyciłby ją w ramiona i… Odepchnął tłoczące się myśli.

– Dobrze, zostawmy to. Jak pani dostała się do mieszkania?

– Normalnie, przez drzwi.

– Nie wiem, czy zdaje sobie pani sprawę, że sprawa być może dotyczy morderstw sześciu kobiet. Zechce więc pani wykazać więcej powagi.

– Morderstwa? – spytała, udając zaskoczenie. – Nie słyszałam, aby policja odnalazła jakiekolwiek ciało.

– Nie musiała pani o niczym słyszeć – uciął krótko. – Policja nie ogłasza wszem i wobec swoich osiągnięć.

– Rozumiem, że pana powiadamiają specjalnym biuletynem – ironizowała.

Zapadła krępująca cisza. Kobieta nie spuszczała oczu z detektywa. W końcu mężczyzna odchrząknął i zadał kolejne pytanie.

– No więc, jak pani weszła do mieszkania?

– Zaprosiła mnie Raida, właścicielka – wyjaśniła Alina po chwili wahania.

***

– Usiądźmy – poprosiła Raida, wskazując krzesła przy niewielkim kuchennym stole. – Zaparzę nam herbaty. A może kawy?

Alinie było wszystko jedno. Musiała pozbyć się oszołomienia po fakcie, gdy uświadomiła sobie, kogo przypomina jej dziewczyna.

Filiżanki zostały ustawione na stole i gospodyni napełniła je aromatycznym napojem.

– Widzę, że nie muszę mówić, kim jestem? – Delikatny uśmiech nie schodził jej z twarzy. – Jesteśmy podobni, prawda?

Alina potwierdziła, a potem, parząc sobie wargi, wypiła dwa łyki herbaty. Musiała, zaschło jej w ustach tak bardzo, że nie mogła wydobyć słowa. Właściwie nie powinna się denerwować, ale w obecności tej dziewczyny wszystko nabierało innego znaczenia.

– Tak – powiedział Raida – jestem jego siostrą, znacznie starszą siostrą, a jednocześnie kimś więcej. Wiesz, co oznacza moje imię? Prowadząca. Byłam prowadzącą dla Szihada, ale…

Zamilkła. Widać było, że pewne słowa nie chcą jej przejść przez gardło. Opuściła głowę i wbiła wzrok w zaciśnięte dłonie. Chciała uzyskać pomoc, ale wiedziała, że nie będzie to łatwe. Bo Alina żyła w innym świecie, w innej tradycji i wierze. Arabskiej kobiecie wystarczyłoby kilka słów, tu będą potrzebne tysiące. I Raida musiała użyć tych właściwych, żeby nie zmarnować szansy.

Podniosła się od stołu i sięgnęła po metalową puszkę, która wcześniej przyciągnęła uwagę Aliny. Pojemnik był pięknie zdobiony figurami ludzi i zwierząt, w niektórych miejscach dekoracje odpadły, zostawiając po sobie ślady, jakby z ciała przedwcześnie oderwano strupy.

– To cista – wyjaśniła ponownie Raida, zdejmując pokrywkę. – Takie naczynie z brązu służyło starożytnym Etruskom do przechowywania pachnideł, kosztowności albo zwojów papirusu. Kupiłam ją Szihadowi na urodziny.

Kobieta przechyliła walec i na stół wysypały się drobiazgi. Rozgarnęła je dłonią, żeby każdy zyskał przestrzeń tylko dla siebie.

Alina ze świstem wciągnęła powietrze. Wśród kosztowności dostrzegła kolczyki w kształcie czterolistnych koniczynek.

***

Jasir zdawał sobie sprawę, że Alina nie mówi prawdy, a przynajmniej nie całą. Umiejętnie wybierała z historii fragmenty, które bez obaw mogła oficjalnie opowiedzieć. To była bezpieczna droga.

– Co panią łączy z Raidą? – zapytał, podnosząc się od biurka, żeby otworzyć okno. Alina zdecydowanie za dużo paliła. Teraz znowu sięgnęła po kolejnego papierosa. Nie chciał jej tego zabraniać. I tak mówiła niewiele, wolał nie sprowokować całkowitego milczenia.

– Z Raidą właściwie nic. Jest siostrą Szihada – powiedziała i znowu mocno zaciągnęła się dymem. – Spotkałyśmy się na jakimś przyjęciu – uprzedziła kolejne pytanie detektywa. – Zachwyciła mnie jej biżuteria. Chciałam coś od niej odkupić.

– Zgodziła się?

– Tak. Ze względu na Szihada.

– I spotkałyście się panie… – zawiesił głos.

– W mieszkaniu jej brata.

– A Szihad? Był obecny przy spotkaniu?

– Nie, wtedy wyjechał w interesach.

– Dokąd?

– Nie mam pojęcia. Chyba do Niemiec. Nie pytałam, nie chciałam się zachowywać jak… – miała zamiar powiedzieć „jak policja”, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie – … – jak Urząd Imigracyjny.

– I co dalej? – indagował Jasir, starając się ukryć rozczarowanie.

– Wybrałam parę drobiazgów, zapłaciłam dość umowną cenę, wypiłyśmy herbatę i wyszłam – zakończyła temat.

– Ma pani gdzieś tę biżuterię?

– Nie sądzi pan chyba, że wszystkie kosztowności noszę przy sobie, w tej kopertówce! – Wskazała brodą niewielką torebeczkę. – Nie zmieściłyby się.

Nie wątpił w jej słowa. Zapewne miała ozdoby na każdą okazję i do każdej kreacji, choć jak spostrzegł – nie obwieszała się nimi przesadnie. Cieniutki łańcuszek z białego złota, podobny z wisiorkiem na nadgarstku – to wszystko na dziś.

– Czy któraś z tych rzeczy pochodzi od Raidy? – spytał, wskazując jej ozdoby.

Zastanowiła się przez moment.

– Nie, żadna.

***

Alina patrzyła na biżuterię. Znowu zaschło jej w ustach. Sięgnęła po filiżankę i wysączyła resztkę napoju.

– Zdaje się, że wie pani, co oznaczają te ozdoby zgromadzone tutaj?

Alina pokiwała głowa.

– Dlaczego… – zaczęła schrypniętym głosem, odchrząknęła i zaczęła jeszcze raz: – Dlaczego mi to pani pokazuje?

– Żeby uchronić następne – odpowiedziała cicho Raida, a Alina nie widziała powodu, żeby wątpić w jej słowa. Wiedziała też, że jeśli zada następne pytanie, odwrotu już nie będzie. Mimo to, patrząc w czarne oczy siedzącej naprzeciwko kobiety, wypowiedziała je.

– Co trzeba zrobić?

Siedziały przez cały wieczór i pół nocy omawiając plan działania. Alina co chwila przecierała oczy, jakby chciała się obudzić z koszmarnego snu.

– On nigdy tu nie przyjdzie, jeśli będzie wiedział, że jestem w mieszkaniu – wyjaśniała Raida. – Musisz go ściągnąć tu i… zająć tak, żeby mnie nie zauważył.

Alina uśmiechnęła się filuternie.

– To nie będzie takie trudne.

Raida potrząsnęła głową. Tak jak przypuszczała, z Europejką mogą być kłopoty. Każda Arabka od pierwszego słowa wiedziałaby, na co się naraża.

– Nie rozumiesz. On jest… – zamilkła na chwilę, szukając właściwego słowa – krnąbrny. Pamiętasz słowa, które wypowiedział tamtej nocy?

– Które? Masz na myśli to pytanie, czy chcę zostać z nim na zawsze?

– Tak, dokładnie to – przytaknęła ponuro Raida.

– Przecież powiedziałam ci, że się nie zgodziłam!

– I to uratowało twoją duszę i ciało.

Alina śmiała się teraz w głos.

– Ciało – rozumiem, ale duszę? Nie przesadzasz?

– Przestań – poprosiła Raida cicho. – Nie rozumiesz.

– Więc wyjaśnij mi wreszcie – krzyknęła Alina. – Krążysz jak sęp, gadasz jakieś głodne kawałki o duszach i chcesz, żebym ci uwierzyła? Kobieto, jest dwudziesty pierwszy wiek, jesteśmy w Europie. Jeśli twój brat morduje, to trzeba zawiadomić policję, a nie bawić się w gusła! I dlaczego zaparł się tak na mnie?

– Policja nic tu nie pomoże. A dlaczego ty? Bez specjalnej przyczyny – po prostu nie znosi, jak ktoś mu się opiera. – Raida zakryła twarz dłońmi i siedziała przez dłuższą chwilę w milczeniu. Wreszcie uniosła głowę, jakby podjęła jakąś ważną decyzję. – Dobrze, udowodnię ci. Szkoda.

***

– Zaprzyjaźniła się pani z Raidą?

– Nie.

– Świadkowie twierdzą, że odwiedzała ją pani parokrotnie w mieszkaniu – powiedział, nie podnosząc wzroku.

– W pana gabinecie też byłam już parokrotnie. Czy to można nazwać przyjaźnią?

Jasir zagryzł zęby, aż zadrgały mu mięśnie twarzy.

– Po co więc spotykała się z nią pani?

– Dotrzymywałam jej towarzystwa pod nieobecność brata. Czuła się tu obca. Wie pan, nasza kultura jest diametralnie odmienna od tego, co zna Raida. Właśnie te różnice były najczęściej tematem naszych rozmów – wyjaśniła. – Ona i tak ma szczęście, że jej rodzina należy do tych bardziej postępowych.

– Powiedziała pani „najczęściej”. A mniej często?

– Wiadomo – mężczyźni.

– Coś konkretnego? – spytał zniecierpliwiony.

– Nie chciałby pan wiedzieć – zaśmiała się cicho i zmysłowo.

***

Zainstalowanie kamery zwykłej i na podczerwień trwało dosłownie chwilę. Usiadły potem obydwie na strychu kamienicy. Tego pomieszczenia mieszkańcy używali jako suszarni. Raida trzymała na kolanach laptopa.

Alina zapaliła papierosa. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy to ona odwiedziła Szihada. Zgasło światło i chwilę potrwało, zanim przestawiła się na inny obraz. Kiedy dotarło do niej, co widzi, zamarła w bezruchu. Czerwono-żółte postacie i czarne tło sprawiały, że obraz wyglądał nierzeczywiście. Drobna kobieta, a nad nią…

– To on? – spytała niemal bezgłośnie.

Raida potwierdziła.

– Czym się staje?

– On jest ifrytem – Raida podkreśliła słowo „jest”. – Tłumaczyłam ci, jego dusza nie zdążyła przejść na drugą stronę. Został zasztyletowany i…

– Nie został pochowany – dopowiedziała zszokowana Alina, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu.

Ognisty język omiatał oszołomioną doznaniami dziewczynę, palce zakończone szponami szarpały ciało, ale ona nie czuła bólu, wyciągała ręce do kochanka, gdy tylko ustawał z pieszczotą. Tam, gdzie pazury rozorały delikatną skórę, barwa gwałtownie się zmieniała na czerwoną, jakby z ran wypływała prawdziwa krew. A przecież tak się nie działo.

– Teraz – powiedziała Raida i odwróciła wzrok.

Alina miała wrażenie, że ktoś wcisnął stop-klatkę. Pamiętała ten moment. To zawieszenie między rozkoszą, którą nie mogła się nasycić, a pustynią, która zabijała jałowością i chłodem. Szihad zadał pytanie. Kobiece ramiona oplatały szyję ifryta, usta szukały jego ust, biodra unosiły się w górę, by doznać spełnienia. Tego, które obiecywał.

Musiała powiedzieć „tak”, bo nagle wszystkie kontury stały się bardzo jasne, jakby na ekranie rozbłysła supernowa. Alina zmrużyła oczy, ale nie oderwała ich od niesamowitego widoku. Ifryt potężniał, wielokrotnie powiększył się, a potem wchłonął drobne ciało kobiety. Po kilkunastu sekundach nie został żaden ślad jej istnienia.

– W łóżku znajdziemy albo kolczyki, albo łańcuszek czy bransoletkę. Tylko to po niej zostało. A Szihad jest znowu potężniejszy.

Alina nie mogła wydusić z siebie słowa.

– O Boże – wykrztusiła wreszcie. – To nie może być prawda.

***

– A gdzie teraz jest Raida? – spytał Obru.

– Nie mam zielonego pojęcia. Pewnie wróciła o ojczyzny. – Alina wzruszyła ramionami.

– Jest pani pewna?

– Zdaje się, że Szihad został nagle wezwany do powrotu. Interesy. Raida nie mogła zostać tu sama. Jej rodzina jest postępowa, ale bez przesady. Zresztą sam pan wie, jak to wygląda u was.

– Rozumiem. Ale pani nadal bywa w tamtym mieszkaniu.

– Tak, Raida prosiła, żebym zaopiekowała się nim.

– Podlewa pani kwiatki? – Jasir nawet nie usiłował ukryć ironii.

– To też. – Alina założyła nogę na nogę. – Mam notarialne upoważnienie do mieszkania. A z tego, co w nim robię, nie muszę się chyba tłumaczyć?

– Ma pani z nimi jakiś kontakt? – Arab zmienił temat.

– Nie. Żadnego.

– Powiadomi mnie pani, gdyby któreś z nich się odezwało? – spytał, choć właściwie wiedział, co może usłyszeć.

– Nie sądzę, by moje prywatne kontakty mogły być interesujące dla pana.

***

Długo omawiały plan, tym bardziej że Alina ciągle o coś pytała. Arabka tłumaczyła cierpliwie. Nazywała się starszą siostrą Szihada, Prowadzącą, ale właściwie była silą, czyli wiedźmą, a zdaje się, że jej starszeństwo mierzyło się w wiekach, a nie latach. Raida wypatrzyła Szihada na pustyni, gdy uczestniczył w polowaniu na lwy. Wdziała jego płomienną aurę i postanowiła połączyć z nim siły. Oboje mieliby moc, której niewielu mogłoby stawić czoła. Poszła za nim. Ale komuś się to nie spodobało. Raida usiłowała objaśnić Alinie skomplikowany układ sił, ale dla niewtajemniczonej Słowianki równie dobrze mogła mówić w swoim ojczystym języku. Ten ktoś postanowił zmniejszyć szanse Raidy – zasztyletował Szihada, a jego ciało ukrył. Od tamtej pory Szihad stał się ifrytem – zabijał, by utrzymać się przy życiu i by zwiększać swoją siłę.

– Dobrze – Alina uniosła dłoń, powstrzymując towarzyszkę przed kolejnymi wyjaśnieniami – przestań już. Im więcej tłumaczysz, tym mniej rozumiem i tym mniejszą mam ochotę na udział w tym przedsięwzięciu. Lepiej przejdź do konkretów.

***

Wypatrzyła go na przyjęciu w Grand Hotelu, u jego boku wisiała kolejna młódka. Od przechodzącego kelnera wzięła kieliszek z winem i zgrabnie wymijając rozmawiające grupki i pary, wykonała kilka kroków w stronę Szihada. Jej uśmiech obiecywał tak wiele, że mężczyzna nie musiał o nic pytać. Sięgnął do portfela, wcisnął swojej towarzyszce kilka banknotów, ucałował ją w czoło i odesłał.

Alina tylko raz obejrzała się, czy podąża za nią. Dopadł ją w windzie. Nie wiedziała, jak dotarli do jego domu. Tu oprzytomniała na chwilę.

Tym razem nie mogła w pełni smakować doznań. Bała się, bo wiedziała, czym grozi całkowite oddanie. Nie potrafiła też zaufać Raidzie.

Miała nadzieję, że Szihad nie wyczuje nienaturalności w jej zachowaniu. Postarała się, żeby kolejny jęk zabrzmiał bardziej przekonująco. Wiedziała, że zbliża się decydująca chwila.

– Chcesz ze mną zostać na zawsze? – spytał i zastygł w oczekiwaniu.

– Chcę, ale ona pragnie tego bardziej – wyszeptała tak, jak nakazała jej sila.

Ifryt zamarł, lecz formuła została powiedziana. Nie mógł opanować przemiany. Teraz miało się wszystko rozstrzygnąć. Dżinn potężniał i jaśniał, a przed Aliną rozpościerała się błękitna głębia. Miała ochotę zanurzyć się w niej jak w ciepłym morzu. Wyciągnęła ręce…

Sila spadła na Szihada jak burza piaskowa. Pokryła go całego, a Alinę z impetem zrzuciła na podłogę. Kobieta odczołgała się pod ścianę i oparła o nią plecami. Nie mogła oderwać oczu od toczącej się walki. Zniknął lazur, który tak ją pociągał. Ifryt najpierw wściekle czerwony, potem stał się żółty niczym dojrzała cytryna, aż w końcu zbladł. Białe światło ugięło się przed fioletem i purpurą sili, która pochłaniała spazmatycznie drgające płomienie.

– Udało się. Pokonałam go – oznajmiła z uśmiechem i sięgnęła po jakieś okrycie.

– Jesteś teraz silniejsza? – spytała Alina, siadając obok niej na łóżku. – Nie do pokonania przez żadnego demona?

– Tak. Żaden ghul, żaden dżinn nie może się ze mną równać – wyznała z tryumfem.

– Allah Akbar, silo Raido – Alina wypowiedziała cicho formułkę.

– Skąd wiedziałaś? – wyszeptała, blednąc Arabka.

– Mówiłam ci, to dwudziesty pierwszy wiek, Internet – wyjaśniała jej spokojnie. – Skoro spotkałam demony, musiałam dowiedzieć się, jak należy z nimi walczyć.

Alina patrzyła w matowiejące czarne oczy, na twarz, którą pokryła siateczka zmarszczek, na bielejące włosy. Postać sili stawała się coraz bardziej przejrzysta, mglista, aż w końcu rozpłynęła się w powietrzu. Kobieta sięgnęła na poduszkę i podniosła piękny pierścień – tyle zostało z jej towarzyszki.

***

Jasir Obru westchnął ciężko. To pierwsza sprawa, z którą sobie nie poradził. Z pewnością jego mocodawca nie będzie zadowolony. Najbardziej dręczyło go jednak nie to, iż nie odnaleziono ciała żadnej zaginionej kobiety, nawet nie to, że Szihad i Raida jakby rozpłynęli się w powietrzu. Najbardziej dręczyło go, że nie miał tu nic więcej do roboty, a to oznaczało, że już nigdy przy jego biurku nie usiądzie Alina, nie zapali papierosa i z nieco kpiącym uśmieszkiem nie spojrzy mu prosto w oczy.

Detektyw jeszcze raz zerknął na trzymane w dłoni zdjęcie, a potem wsunął je do teczki.

 

 

Koniec

Komentarze

To jest świetne! Bardzo umiliłaś mi wieczór nad potworną pracą naukową. Wplecenie egzotycznych smaczków wyszło na wielki plus. Świetny warsztat. Sama przyjemność :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dzięki, enazet. Cieszę się, że Ci się spodobało i że stanowiło odskocznię od pracy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo się cieszę, że wrzuciłaś tekst, który betowałam, w poniedziałek.

Ogólnie bałdzo, bałdzo polecam ^^

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Rozdwojony język podpowiedział mi aż za wiele, lecz to nie zredukowało zainteresowania oraz przyjemności z dalszej lektury. Brawo bis, ukłony!

Melduję, że przeczytałam :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, dzięki. 

Tenszo – mniej roboty, prawda?

Adamie – myślę, że w sumie każdy szybko rozgryzł Szihada.

Śniąca – smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo fajny tekst, nie ma się do czego przyczepić i czyta się z przyjemnością :) Podoba mi się konstrukcja postaci, rzadko udaje się przeczytać pociągających bohaterów, którzy nie wpadają w sztampę albo śmieszność – tu się udało. Relacje też są fajne, niejednoznaczne i, nie wiem jak to określić, mięsiste, a klimat gęsty. Super sprawa :)

June – lejesz miód na moje serce, dzięki!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tekst sam się czyta. Bardzo dobry! Aż nie mogłam się oderwać! :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

I po co robić plany na wieczór, jakieś tam czytania zaległe, pisanie, etc, skoro po sieci krąży ta podstępna gadzina, Be.Mi.K. i rozwala system po całości?

Bo to, widzicie, jest tak: człowiek spojrzy raz, choćby przelotnie, na takie bemikowe bemikowanie, a potem, zanim się obejrzy, już – niemal bezwiednie – odpowiada: “TAK” na pytanie, które rezonuje w każdym zapisanym przez nią słowie.

Na pytanie, które brzmi: “Chcesz ze mną zostać na zawsze?“.

 

Żeby nie było, że dałem się zupełnie ogłupić: scena finałowa, widać wyraźnie, ucierpiała na limitach. Powiem więcej: limit ją zwyczajnie okaleczył. Pewnie dałoby się to jakoś naprawić kosztem innych partii tekstu, ale finalnie chyba cieszę się, że do tego nie doszło.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nie popieram wcześniejszych wypowiedzi.

Opowiadanie warsztatowo poprawne, aczkolwiek niektóre zdania słabe.

 

Na plus: sceny doznań Aliny i pierwsza scena (choć przerysowana).  

 

Garść zarzutów policyjnych:

– to nie polskie realia przesłuchań (imo autorka nie miała okazji uczestniczyć),

– zdjęcia świadka w aktach – litości,

– relacja policjant-kurwa wydumana (a zasadzie filmowa kalka) przy czym reakcje kurwy ok, a policjanta nie przekonują mnie zupełnie (pewnie gdzieś tam tacy polscy policjanci są, aczkolwiek opisywałaś przynajmniej średniej wielkości miasto, a twój policjant to wioskowy ciołek pierwszy raz przesłuchujący).

 

Zarzuty fabularne:

– policjant nijaki,

– narracyjne – on wiedział, ona wiedziała (narrator wie co czuje bohater, nie cierpię siedzących we wnętrzu bohaterów narratorów – jako osobnej tożsamości)

– zakończenie przycięte,

– przez kamerkę zabiłaś akcję i zakończenie – a poinformowanie czytelnika mogło nastąpić w końcowej scenie,

– prowadzenie akcji równoległej (przesłuchanie + akcja z Szihadem) prowadzi czytelnika jak na sznurku, brak tu elementów zaskakujących, zwrotu akcji, jednostajnie przewidywalnie,

– a gdzie ten policjant konkursowy w roli głównej? –  tu jest tłem.

 

A grono obrońców zaraz mnie przekona, że się mylę.

 

Ignorancja to cnota.

Zgadzam się z zarzutami Katastrofa co do pracy policji (jedne z moich studiów opierały się na przygotowaniu do pracy w policji). Ale nie przeszkadzała mi pewna naiwność, bo patrząc na poziom fabularno-warsztatowy większości tekstów na portalu, bemik jest niedościgłym wzorem. Jednak bardzo dobrze, że to wszystko wyliczyłeś, uwagi nigdy nie szkodzą. Za to mogą szkodzić same zachwyty.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Faktycznie policjant trochę nijaki i wypada blado na tle Aliny. Zgodzę się również za zakończenie mogłoby być mocniejsze, niekoniecznie z twistem, ale mniej happyendowe.

Co do dwutorowej narracji to akurat mi przypadła do gustu, lubię kiedy fabuła się przeplata, upłynnia mi to czytanie.

Co do stylu to klasa sama w sobie. Od pierwszych zdań siedziałem przykuty do ekranu i nie mogłem się oderwać. Zgrabnie wpleciona erotyka, opisy doznań pierwsza klasa :)

Pierwszy konkursowy tekst i od razu faworyt.

Podsumowując kolejny dobry tekst Twojego autorstwa :)

Edit: No i kolejne w tym miesiącu opowiadanie które nominuję do piórka :)

A i najważniejsze:  toczy się dochodzenie w sprawie zaginięcia, a nawet morderstwa 6 kobiet!

A w rzeczywistości:

– zaginięcie = brak nawet dochodzenia, czynności adm. – ​poszukiwawcze,

– morderstwo (podejrzenie) powiązanych (już dokonano powiązania) 6 kobiet = śledztwo, a wtedy nie prowadzi aspirant (i to taki nieporadny), a zniknięcie głównego podejrzanego (osoby podejrzanej) nie powoduje odłożenie, od tak, akt na półkę.

Ignorancja to cnota.

Belhaju, to drugi konkursowy tekst ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To pierwszy musiałem przeoczyć :)

Ostatnio sporo się ukazało na portalu więc mogłem nie ogarnąć.

Ja się tam nie zgadzam, że policjant jest “nijaki”. Jest dokładnie taki, jaki być powinien, aby wytworzyć specyficzny klimat opowiadania i swoistą więź między nim a przesłuchiwaną. Stworzyli z Alinką bardzo mocny i wyrazisty, może właśnie dlatego, że kontrastowy, duet, który mnie osobiście zachwycił.

Nieścisłości techniczne, jakkolwiek niepodważalne, zupełnie w niczym nie przeszkadzają. Po pierwsze dlatego, że tekst nie śledztwem stoi – nota bene, choć właśnie sceny na posterunku są zdecydowanie najmocniejszą i najciekawszą stroną opowiadania, tak naprawdę nie mają żadnego znaczenia dla właściwej opowieści; owszem, są świetnym polem kreacji dla fenomenalnej Aliny, ale nie wnoszą do treści nic, bo wszystko dzieje się już post factum – ponadto opowiadanie nie jest rasowym kryminałem czy innym mózgorobem, gdzie wszystko musi być perfekcyjne i realistyczne, by prowadzić czytelnika między drobnymi poszlakami do zaskakującego finału, którego poznanie sprawi, że wszystko wskakuje na swoje miejsce. Albo inaczej, jeszcze upraszczając: czepianie się tego typu pierdół jest jak wypominanie wszystkich niedorzeczności każdemu z filmów akcji klasy B i wielu tym bardziej ambitnym, czy choćby – trzymając się bliżej sedna sprawy – negowanie realiów pracy w policji przedstawionych w “Trzynastym Posterunku”. Bardzo nie o to chodzi.

Co nie zmienia oczywiście faktu, że poprawienie nieścisłości, które poprawić można bez konieczności przerabiania całego opowiadania na coś, czym obecnie ono nie jest, jak najbardziej byłoby wskazane.

 

Swoją drogą, Katastrofie, nie myślałeś, żeby zgłosić się do jury? Może nie jest na to jeszcze za późno, a przy Twojej wiedzy tematycznej pewnie wniósłbyś sporo do samego konkursu.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Spojrzenie Katastrofa mogłoby być ciekawe :) Jeśli masz ochotę, to pisz do Syfa. Ja od razu mówię, że nie mam nic przeciwko Twojej obecności w jury. Chyba że sam chcesz startować w konkursie… 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Moje pierwsze pytanie: czy Wy w ogóle nie chodzicie spać?

Morigano – dziękuję za przeczytanie i za nominację.

Cieniu – Ty to wiesz, jak przykadzić autorowi/autorce

Katastrofie – dzięki za wnikliwą analizę. masz rację, nie uczestniczyłam w przesłuchaniu, a moje wzorce pochodzą zapewne sprzed pół wieku. Ale nie chciałam iść w kierunku Patryka Vegi i jego “Złych psów”, bo to nie ten typ literatury. Gdybym zamierzała napisać coś bardziej prawdopodobnego, musiałabym całkiem zmienić konwencję: komisarz rzucałby kurwami na każdym kroku, Alinę skatowaliby do nieprzytomności używając plastikowej butelki do połowy napełnionej wodą, żeby nie zostały ślady, a na ifryta i silę całkiem nie byłoby miejsca.  

Tak się składa, że właśnie kończę tę lekturę i z rozmysłem odeszłam od współczesnych realiów. Może powinnam była dać informację, że to Lublin czy Radom lata trzydzieste, jak w powieści Marcina Wrońskiego “Morderstwo pod cenzurą”? (To też niedawno skończyłam).

Czyli podsumowując – wiem, jak to wygląda współcześnie. Wiem, ale nie skorzystałam z tej wiedzy z rozmysłem.

I popieram Śniącą – zgłoś swój udział do jury.

Belhaju – dzięki za przeczytanie i uwagi. I za nominację.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Droga Bemik, to wszystko TWOJA wina. Gdybyś nie wstawiła wieczorem TAKIEGO tekstu, wszyscy poszliby grzecznie spać. ;P

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Wiesz, Morigano, jakoś tak nie czuję skruchy.  winkI wcale nie było tak późno!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Fajowe opowiadanie. Połączyłaś wschodnie klimaty z szarą polską rzeczywistością.

No i tak Alina…. palce lizać :D

Dziękuję, Sicario. Właśnie to połączenie było dla mnie najważniejsze. Cieszę się, że zwróciłeś na to uwagę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, to raczej Ty wiesz jak zarobić na kadzenie.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Racja, to ja późno zabrałam się za czytanie, a inni chyba jeszcze później. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dołączam do grupy czytelników entuzjastycznie nastawionych do opowiadania! ;-)

Bardzo dobra współczesna baśń kryminalna. Zupełnie nie przeszkadza mi, że bohaterowie zachowują się w opisany sposób, bo gdybym uznała, że ich postępowanie/ zachowanie odstaje od realiów, musiałabym też zapytać, co we współczesnej rzeczywistości robią demony?  

 

Nie cze­ka­jąc na po­zwo­le­nie, się­gnę­ła do to­reb­ki i wy­ję­ła pacz­kę Marl­bo­ro.Nie cze­ka­jąc na po­zwo­le­nie, się­gnę­ła do to­reb­ki i wy­ję­ła pacz­kę marl­bo­ro.

 

Alina za­mar­ła prze­ra­żo­na w pół gestu. – Zamarła w pół gestu, czy przeraziła się w pół gestu?

Może: Alina, prze­ra­żo­na, zamarła w pół gestu.

 

Ogni­sty język omia­tał ciało oszo­ło­mio­nej do­zna­nia­mi dziew­czy­ny, dło­nie za­opa­trzo­ne w szpo­ny szar­pa­ły jej ciało, ale ona nie czuła bólu, wy­cią­ga­ła do niego ręce, gdy tylko usta­wał z piesz­czo­tą. Tam, gdzie pa­zu­ry roz­ora­ły de­li­kat­ne ciało… – Powtórzenia. Czy oba zaimki są niezbędne?

Pewnie przesadzam, ale wyobraziłam sobie, że szpony zostały pobrane z magazynu i dlatego dłonie są w nie zaopatrzone.

I jeszcze mam wrażenie, że zniknął podmiot i dziewczyna wyciąga ręce do bólu, którego nie czuje.

Może: Ogni­sty język omia­tał piersi/ brzuch oszo­ło­mio­nej do­zna­nia­mi dziew­czy­ny, dło­nie uzbrojone w szpo­ny/ palce zakończone szponami szar­pa­ły ciało, ale ona nie czuła bólu, wy­cią­ga­ła do kochanka ręce, gdy tylko usta­wał z piesz­czo­tą. Tam, gdzie pa­zu­ry roz­ora­ły de­li­kat­ną skórę

 

Mó­wi­łam ci, to dwu­dzie­sty pierw­szy wiek, in­ter­net… – Mó­wi­łam ci, to dwu­dzie­sty pierw­szy wiek, In­ter­net

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Autorze, śniąca

 

W jury nie zasiądę, bo:

– oceniać mogę i bez jury,

– apanaży nie otrzymam,

– mam pomysł na swój utwór konkursowy (ale czy powstanie? ech).

 

Jeżeli próbujecie mnie ugłaskać – to nic z tego – będę niezłomnie głosił prawdę i tylko prawdę, jak dotychczas.

 

Cieniu

takiej odpowiedzi się po Tobie spodziewałem, dokładnie takiej.

 

Ignorancja to cnota.

apanaży nie otrzymam,

Materialista ;) 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Reg, zaraz wszystko poprawiam. Jak zwykle masz rację i bardzo się cieszę, że Ci się podobało.

Katastrofie, pisz, pisz, nie omieszkam zajrzeć cheeky

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiku, ciekawy tekst. Przeczytałam go jakiś czas temu jednym tchem, spodobała mi się Alina, tylko że po paru dniach w pamięci została mi głównie burza jej rudych loków ;-)

Dlatego mam mieszane uczucia – czyta się świetnie, opisy bardzo na plus, forma narracji też pasuje, ale wszystko rozwiało mi się jak… jak pokonany ifryt. No, i policjant faktycznie nie wygląda mi na pełnokrwistego bohatera tej historii (co jest w sumie minusem tylko w świetle założeń konkursu).

 

Jeszcze wpadło mi w oczy takie zdanie, któremu chyba zgubił się myślnik :-)

Cieniutki łańcuszek z białego złota, podobny z wisiorkiem na nadgarstku to wszystko na dziś.

Katastrofie, dobrze wiedzieć, że nie tylko ja uważam, iż w swoich poglądach – jak głupie by nie były – jestem jednak konsekwentny. Bo wiesz, cholernie mi się te poglądy podobają.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieniu

To dobrze, że się podobają, i że jesteś konsekwentny.

 

Ignorancja to cnota.

Bemik

Nie pisałem, iż policjant ma być jak w jakimś tam filmie (którego zresztą nie widziałem), przeklinać i bić świadków.

Nie o tym.

Policjanci i dziś (a w latach 30-ych bardziej) nie traktują ladacznic jak atrakcyjnych panienek do schrupania. Ich profesja jest policjantom dobrze znana i odpycha, a nie nęci, tak jak to opisujesz. Ich profesja nie pozwala zapomnieć; przedmiot to przedmiot (porównanie: jakbyś pracował(a) w fabryce cukierków/kiełbas itp.  i widział z czego się je robi (feee), to potem najzajefajniejsze opakowanie cię nie przekona do ich schrupania).

Policjanci nie pozwalają na takie przejęcie inicjatywy w przesłuchaniu. Mają doświadczenie wynikłe z dziesiątek (setek) rozmów z nieprzychylnymi osobnikami, zarówno chamskimi jak i sprytnymi. Mogą być chamscy, brutalni, potulni itp., ale tak bezradni jak twój?

Twój policjant jest zauroczony ladacznicą i wyraźnie niedoświadczony w przesłuchiwaniu. To jeszcze ujdzie, gdyby sprawa dotyczyła byle czego, ale dać taką sprawę dla takiego młodzika –nie przekonuje.

 

 

 

Ignorancja to cnota.

Lolu, trochę się minęłam z założeniami konkursu, masz rację. Ale taka postać policjanta pasowała do moich założeń. 

Katastrofie, ja filmu też nie widziałam, mówiłam o książce.

Zapewne masz rację, natomiast ja uważam, że nawet doświadczony policjant może czasem trafić na taką ku… prostytutkę, która go w jakiś sposób zafascynuje. Ani wiek, ani doświadczenie nie mają tu nic do rzeczy. Nie znasz takich przypadków? Ty wszystko uogólniasz, przykładasz szablon. Policjant – twardziel, nie tknie dziwki, bo wie, czym ona się trudni. Ja kładę nacisk na indywidualność. Kiedyś , jeszcze byłam na studiach, więc to zamierzchła przeszłość, zdarzyło mi się poznać jedną taką panienkę. Nie uwierzyłbyś, gdybyś ją zobaczył. Piękna, zadbana i elegancka, wykształcona, znała co najmniej trzy języki obce, erudytka. A robiła to, co robiła, bo miała z tego kasę. W kilka godzin zarabiała tyle, co tłumacz przysięgły przez miesiąc (wtedy, bo teraz nie wiem). A na dodatek sprawiało jej to przyjemność. Rozmawiałam z nią godzinę, gdy cała reszta towarzystwa leżała schlana albo zjarana. 

 

A czy policjant był młodzikiem? – Niekoniecznie. A samo śledztwo? To nie były córy dygnitarzy, a córy Koryntu. Myślę, że nimi specjalnie się nie przejmowano. Policjant nie był nieudolny, tylko zauroczony i dlatego pozwalał Alinie na więcej niż jakiejkolwiek kobiecie w swoim życiu. A ponieważ Alina była niegłupia (co mam nadzieję widać było w tekście) więc wykorzystywała to.

 

Niestety, widać, że nie do końca wyszło tak, jak zamierzałam, skoro tyle rzeczy muszę tłumaczyć w komentarzach.sad

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mnie tam Alina się z miejsca nie spodobała, żal mi było dzieciaka z pierwszego akapitu, od którego wysępiła breloczek. Raziło też wysoce nieprofesjonalne podejście policjanta (dopiero po komentarzach zorientowałam się, że to na konkurs ‘policjant’). Nieźle napisane, ale mnie nie ruszyło.

Dziękuję, Bellatrix, za wizytę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik

 

 

 

Nie przekonam Cię.

Pozostanę przy swoim “szablonie”, a Ty, zapewne,  przy swojej “indywidualności”. 

 

Co do definicji szablonu i indywidualności –  także się nie dojedziemy do porozumienia, to widzę.

 

Jako, że całość dyskusji przypomina polowanie na komentarze, kończę w tym temacie.

 

 

 

Ignorancja to cnota.

Hm, ja niestety dołączam się do głosów mniej zachwyconych. Dobrze mi się czytało, wciągnęło, warsztat – wiadomo – klasa. To, co wyszło najlepiej, to moim zdaniem dialogi Aliny z policjantem, bo w nich najlepiej widać charakterek Aliny (swoją drogą, podobnie jak Bellatrix, też za bardzo jej nie polubiłam). Postać fajnie zbudowana, ale bardzo przyćmiewająca policjanta – to też zarzut jedynie konkursowy, bo gdyby nie założenia konkursu, to rzeczywiście niczego mu nie brakuje dla roli, jaką odgrywa.

To, czego według mnie zabrakło u Aliny i w ogólności, to jakieś pogłębienie. W zasadzie nie bardzo kumam jej motywy – ani tego, co ją tak przyciąga do profesji (od dziecka), ani dlaczego na własna rękę angażuje się w śledztwo (wizyta w domu pod nieobecność gospodarza) ani dlaczego tak łatwo przechodzi do porządku dziennego nad spotkaniem z demonami, ani dlaczego jest wredna dla policjanta ;P

Czekałam też na jakąś niesamowitą rolę, jaką odegra Pacanek ;)

Ale generalnie doceniam całokształt: pomysł, egzotykę no i sposób, w jaki całość jest napisana. Czyli klik. :)

smiley Dzięki za klik.

Masz rację z zarzutami – trochę mnie zaklinował limit. I tak skróciłam o parę tysięcy znaków.

Wcale nie miałaś polubić Aliny.

Przyćmiewa policjanta – widzisz, to kolejny konkurs, który daje mi impuls do napisania czegoś, niekoniecznie zgodnego z założeniami. 

Jeśli chodzi o Pacanka – rolę, jaką dla niego wymyśliłam, odegrał. To pierwszy fant zdobyty na mężczyźnie, potem miał przypominać Alinie, jaką rolę w jej życiu odgrywają (a właściwie powinni odgrywać) mężczyźni.

Co ją pociągało w tej profesji? Gdzieś w tekście to napisałam: lubiła się bzykać. 

A dlaczego angażuje się w śledztwo? Bo wbrew temu, co chce uważać, Szihad jest mężczyzną, który ją zauroczył i którego przestaje traktować instrumentalnie. I nie chce jej się wierzyć, że on może robić coś złego albo że może być demonem.

Ech, zła Baśka, głupia Baśka, pisać nie umie – znowu musi tłumaczyć to, co powinno wynikać z tekstu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Umie, umie pisać!

Może z tekstu nie wyniknęło, a może ja nie potrafiłam odczytać – kto wie? ;)

Odczucia czytelników są tylko odczuciami i należy się nimi przejąć, dopiero wtedy, kiedy wiele z nich brzmi podobnie – tak myślę :)

 

A akurat rolę Pacanka odczytałam dokładnie tak, jak to objaśniłaś, z tym, że miałam nadzieję, że jednak ta rola skrywa coś jeszcze i że będzie to coś spektakularnego. Bo jakoś tak nie uwierzyłam, że ona serio potrzebuje takiego przypominacza ;)

Oj tam, oj tam, Baśka pisać potrafi, niech się nie kryguje. ;)

 

Opowiadanie przeczytałam za jednym zamachem, co jednak nie znaczy, że jestem zachwycona. ;P Bohaterowie mnie irytowali, praktycznie wszyscy. Alina zdominowała policjanta całkowicie. Zresztą, jego reakcje na jej małe prowokacje sprawiły, że odczytywałam go jako takiego niezbyt lotnego formalistę, bez iskry, poczucia humoru, dystansu czy nawet doświadczenia. Ale może taki miał być. Na początku odczuwałam jeszcze taki fajny klimat jak z łagodniejszych filmów kina noir (coś na kształt “Czarnej Dalii”), ale wraz z pojawieniem się postaci Szihada ten klimat gdzieś uleciał. Jestem jednak niemal pewna, że gdyby nie limit, to i bohaterowie staliby się ciekawsi, i klimat bardziej sugestywny.

Co dla mnie zdecydowanie na plus – warsztat. Dzięki niemu czyta się dobrze nawet te Twoje teksty, które fabularnie czy ze względu na bohaterów nie do końca przemawiają. No i finałowa zagrywka Aliny – ten kontrast pomiędzy starym, magicznym hokus-pokus a współczesnym “wyguglałam se, he he”. To było fajne. :)

 

Pozdrawiam i się nie łamać. ;)

Wyczytałem że kilka osób czepia się do realistyczności policjanta, ale ludzie to jest fantasy. To tak jakby od kurwy oczekiwać szczerych komplementów. Opowiadanie jest napisane dobrze, a zakończenie jest niezbyt rozwinięte. Ważne, że czyta się lekko. Przydałoby się coś więcej o Raidzie. Gdy przeczytałem o tej puszce i kolczykach oczekiwałem że na końcu zabierze je do swojej kolekcji. Ogólnie to bardzo mi się podobało chociaż nie moje klimaty. Sukcesów życzę i czekam na kolejnà pozycję powstałą dzięki twojemu geniuszowi.

Barba non facit philosophum

Dzięki Ocho (za klika także). 

Najgorsze w tym wszystkim jest, że mój “wspaniały” warsztat mimo wszystko nie sprawia, że opowiadania są lepsze. Wiem, że są “czytalne”, bo staram się bardzo nad nimi pracować, natomiast zawsze czegoś zabraknie albo czegoś jest w nadmiarze. 

Jakbym zebrała te wszystkie komentarze, to wyszłoby jednak, że pojedyncze osoby odczytywały tekst zgodnie z moimi intencjami. Ale niestety pojedyncze. Ktoś tam poczuł kontrast między klimatem arabskim, a słowiańszczyzną, ktoś docenił błyskotliwość ALiny, komuś podobało się zauroczenie policjanta dziewczyną i wynikające z tego implikacje, Ty, Ocho, zauważyłaś ten myk z Internetem … Ech, a chciałoby się, żeby KAŻDY zobaczył te wszystkie aspekty naraz.

Ale musiałabym być chyba… sama nie wiem kim wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Słowotwórco blush dziękuję. Także za obronę tekstu!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jakbym zebrała te wszystkie komentarze, to wyszłoby jednak, że pojedyncze osoby odczytywały tekst zgodnie z moimi intencjami. Ale niestety pojedyncze.

A przypomnij mi, kiedy to się komukolwiek udało uczynić, by wszyscy odczytali wszystko? ;) Bo jakoś nic mi do głowy nie przychodzi.

 

Najgorsze w tym wszystkim jest, że mój “wspaniały” warsztat mimo wszystko nie sprawia, że opowiadania są lepsze. Wiem, że są “czytalne”, bo staram się bardzo nad nimi pracować, natomiast zawsze czegoś zabraknie albo czegoś jest w nadmiarze. 

Z tego by wynikało, że masz nadzieję, że uda Ci się napisać coś dla wszystkich. Po pierwsze – to niemożliwe (i doskonale o tym wiesz, tylko nachodzą Cię jakieś wątpliwości). Po drugie – starą prawdą jest, że jeśli dla wszystkich, to naprawdę dla nikogo. Ja też już dawno przestałam się przejmować, że moje teksty nie spodobają się wszystkim. Tak już jest. Trudno. Zresztą, przejrzałam komentarze i znalazłam wśród nich takie, które przyjmują Twój tekst bez uwag lub niemal bez uwag.

 

A wracając do relacji policjant – Alina. Tutaj jednak broniłabym Twojego stanowiska. Nie zgadzam się z argumentem Słowotwórcy, że to fantasy, więc mamy dowolność w kształtowaniu rzeczywistości. Jeśli fantastykę umieszczamy w istniejących realiach, to dobrze te realia odwzorować poprawnie. Ale uważam, że nie można też ludzkich zachowań i emocji oceniać za pomocą reguł i bezwarunkowej logiki. Co z tego, że większość policjantów zachowałoby się inaczej niż Twój? Twój zachował się wbrew szablonowi, ale nie można stwierdzić, że jego zachowanie jest niemożliwe, zwłaszcza, jeśli Alina była kimś w rodzaju luksusowej, inteligentnej call-girl. W życiu zdarzają się sytuacje, na które w romansach przewracalibyśmy oczami ze zniecierpliwieniem. Pamiętam, jak pod jednym z moich tekstów znalazły się zarzuty, że bohaterka powinna się po nieudanym związku otrząsnąć, znaleźć innego chłopa i żyć długo i szczęśliwie, a nie desperować i zabijać się. Jasne, powinna,byłoby super. Ale czy w życiu nie zdarzają się podobne, łzawe przypadki? Nawet jeśli wbrew rozsądkowi i statystycznej, przygniatającej większości.

 

EDIT: Siedziałam w wannie i zastanawiałam się, dlaczego – mimo podziwu dla Twojego warsztatu – zazwyczaj (bo nie zawsze) jestem w grupie, która ma jakieś mniejsze czy większe “ale”. I doszłam do wniosku, że może dlatego, że odbieram Twoich bohaterów i ich relacje (co rzutuje też na fabułę) jako albo zbyt ułagodzone, zmiękczone, albo – z drugiej strony – wręcz wymiotnie patologiczne, i to w taki nagi, brudny sposób (”Układ” i o ile dobrze pamiętam – cykl fantasy “Daikkaa”?). Pierwszy styl mi po prostu nie do końca odpowiada, drugi – owszem, czasem może być – ale musi mu towarzyszyć naprawdę porządna psychologiczna rozkmina.

Twój policjant to przykład tej pierwszej opcji. Gdybyś dodała mu trochę pazura, trochę inteligencji i dystansu – i on byłby ciekawszą postacią, i jego relacje z Aliną byłyby bardziej krwiste.

Ale pamiętaj też, że to przemyślenia pojedynczej czytelniczki, niekoniecznie słuszne. Ty swoich wiernych fanów masz  na pęczki. :)

Dzięki Ocho serdecznie za Twoj komentarz. Ze wszystkim się zgadzam. A na pewno masz rację, jeśli chodzi o wypośrodkowanie między łagodnością, a wymiotnością. Zdaję sobie sprawę, że popadam czasem w przesadę. Nie jestem jednak w stanie tego zwalczyć.

I ogromnie mnie cieszy, że pamiętasz Daikaa. Od dłuższego czasu pracuję nad tym jako powieścią. Mam już 250 tys znaków. Ale pracuję rzutami. Niestety, do tej książki muszę mieć odpowiedni nastrój. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją skończyć. Chciałam ją wysłać na 4stronę, ale okazało się, że nie dałam rady w terminie. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

BOSKIE!!! To jest naprawdę BOSKIE. Wrzucenie do tekstu, egzotycznego smaczku to strzał w dziesiątkę! :) 

blush

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Lektura sprawiła mi przyjemność, jednak przychylę się do głosów zawodu, że policjant trochę nijaki,  a cała opowieść bajkowa, choć w sumie to nie jest wada. Trochę zdziwiło mnie, że Raida nie miała problemu z kamerkami i latopem, ale już wykorzystanie internetu było dla niej zaskoczeniem.:) Ale to drobiazg. Żal Pacanka, dokładnie jak Werwenie.

I ogromnie mnie cieszy, że pamiętasz Daikaa. Od dłuższego czasu pracuję nad tym jako powieścią. Mam już 250 tys znaków.

Ja też pamiętam! To było chyba pierwsze opowiadanie, jakie przeczytałam na portalu, i czekam na więcej.:)

 

Ocha napisała:

Pamiętam, jak pod jednym z moich tekstów znalazły się zarzuty, że bohaterka powinna się po nieudanym związku otrząsnąć, znaleźć innego chłopa i żyć długo i szczęśliwie, a nie desperować i zabijać się.

Jam ci to uczyniła.:) I do tej pory żal mi silnej kobiety, którą pokonała słabość do faceta…

:)

Rooms, nie byłaś jedyna. Zapamiętałam to, bo o ile mogę zrozumieć, że komuś żal bohaterki, to nie pojmowałam, dlaczego parę osób uczyniło z jej zachowania zarzut co do wiarygodności historii.

 

Bemik, przepraszam za śmiecenie.

Ależ śmiećcie sobie dziewczyny. To bardzo pouczające śmiecenie.

Rooms, dzięki. Raidę nie zaskoczyło samo wykorzystanie Internetu, ją zaskoczyło to, że zrobiła to Alina, która zatwardziale twierdziła, że nic nie rozumie z tych arabskich opowieści :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ech… Jak Ty to robisz, Bemik? No weź zdradź tajemnicę, jak tworzyć taki klimat. Ale oczywiście to pytanie retoryczne… choć może nie do końca, bo odpowiedź nie jest ogólnie znana. ;)

Policjantowi brakuje, w moim odczuciu, charakteru. Ale za to prześwietny klimat! Gratuluję! B.

Blackburn, dziękuję. 

Jak robię? Wczuwam się w to, co chcę napisać, zamykam oczy i wyświetlam film. Tak to mniej więcej wygląda. :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No właśnie. Trzeba wejść głębiej w świat wyobraźni. Ale żeby aż tak wyobrazić sobie sceny erotyczne z tym stworem? No no, gratuluję. ;-P

Jak będziesz w moim wieku, to zobaczysz jaką rolę odgrywa wyobraźnia wink

Żartuję oczywiście, ale jak dla mnie nie to akurat stanowi problem. Problemem jest raczej wymyślanie samej akcji.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No domyślam się, że żartujesz. ;D

No to czekam na Twój tekst z akcją. Bo bez treningu nie ma efektów. Trzymam kciuki i na pewno przeczytam.

 

Och, Bemiczku. Nie czytałam niczego nie szkolnego od pół roku. Jak dobrze, że zaczęłam od tego.

Piękny tekst. I taki Twój.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Och, cieszę się bardzo. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Droga Bemik, nie sądziłem, że kiedyś napisze to pod Twoim opowiadaniem, ale nie podobało mi się.

Nie to, żeby było złe, ale Twoją twórczość traktuję na poziomie publicystycznym i trochę wymagam (tak, rozpieściłaś mnie). O warsztacie nie mam co mówić, jest doskonały i tyle. Natomiast samą historię potraktowałem tak, jakbym przeczytał ją drukiem, bo taki masz poziom.

No i nie podobało się. Przykro mi.

Dlaczego? Bo podzielam zdanie Katastrofa, policyjne realia przesłuchań nie wyszły kompletnie, tak samo jak postać policjanta. Sprowadziłaś go do roli biernego obserwatora, kolesia który pisze raport. Co do samej historii, też padł zarzut. Tu zachowam neutralność.

Także tak. Reszta już została napisana, więc nie truję więcej.

Pozdrawiam!

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Zalth, mimo wszystko cieszę się, że przeczytałeś. 

Masz rację, policjant jest biernym obserwatorem, kolesiem, który pisze raport. MOże niepotrzebnie przydzieliłam mu funkcję prowadzącego śledztwo. On miał być taką przeciwwagą do nierealnych wydarzeń, miał dostawać suchą wersję tego, co tak właściwie było absolutnie fantastyczne. Niestety, nie wiem, kim mógłby być w śledztwie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Znowu to robisz! Prosta opowieść, ale świetnie napisana. Tym razem powiew egzotyki dodaje uroku. Alina bardzo wyrazista. Zakończenie też wnosi coś ciekawego.

Jasir Obru zastanawiał się, patrząc na siedzącą po drugiej stronie biurka kobietę. Założyła nogę na nogę, demonstrując opalone łydki,

Hmmm. Dwie osoby po dwóch stronach biurka. Szklane jest, że tak świetnie widać nogi rozmówczyni?

Babska logika rządzi!

Siedziała nieco bokiem wink

DZięki Finklo, cieszę się, że Ci się podobało, tym bardziej że zdarza się to rzadko.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Napisane jak zwykle świetnie, klimat z nutką egzotyki na plus, czytało się oczywiście przyjemnie, ale…

Postać Jasira robi właściwie za tło, swoisty “popychacz” wynurzeń i wspomnień Aliny. Czytałam we wcześniejszej wersji z policjantem, teraz przejrzałam poprawione fragmenty i – jak dla mnie – zmiana raczej na niekorzyść. Przy wszystkich brakach w wiarygodności zachowań i działania policjanta (które dla kogoś zupełnie nie znającego realiów pracy naszej Policji – patrz ja;) – strasznie rażące nie były), wtedy sytuacja była w miarę jasna – sam fakt, że Alina jest przesłuchiwana nie budził specjalnych pytań i wątpliwości. Tu mamy prywatnego detektywa, który wziął się nie wiadomo skąd, pracuje dla tajemniczego mocodawcy, a zamieszana w morderstwo (jakby nie było) prostytutka ochoczo się przed nim uzewnętrznia – dlaczego? (chyba że mi coś umknęło)

Poza tym w dialogach zostało kilka kwiatków, które póki bohater był policjantem miały logiczne uzasadnienie, a teraz dziwią:

– Morderstwa? – spytała, udając zaskoczenie. – Nie słyszałam, aby policja odnalazła jakiekolwiek ciało.

– Nie musiała pani o niczym słyszeć – uciął krótko. – Policja nie ogłasza wszem i wobec swoich osiągnięć.

miała zamiar powiedzieć „jak policja”, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie – …

Postać Aliny ciekawa, ale mi osobiście zgrzytały jej motywacje. Miałam okazję kiedyś rozmawiać z dziewczyną, która bodajże w wieku lat dziesięciu stwierdziła, że to będzie jej ścieżka kariery. Plan zaczęła realizować mając coś koło 13, ja gadałam z nią, gdy miała 16 i prezentowała zupełny rozpad osobowości. Coś przerażającego. Więc podjęcie takiej decyzji “bo ktoś lubi się bzykać” przypomina chęć zostania szambonurkiem przez osobę, która lubi czasem porządnie posprzątać łazienkę.

Bibliotekę kliknęłabym bez wahania, ale przy piórkach będę na nie:(

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki, Alex. Te zacytowane przez Ciebie fragmenty zostały z rozmysłem. Według mnie nie kłócą się ze zmianą koncepcji – Alina po prostu oznajmia, że czegoś  tam  policja nie zrobiła itd.

Ostatnia kwestia – motywacja. 

To, co napisałaś, rzeczywiście jest bardziej prawdopodobne. Ja natomiast miałam do czynienia z dziewczyną, która taką decyzję podjęła znacznie później: albo na studiach, albo po nich. Była seksowną wykształconą kobietą, która – jak sama mówiła – połączyła przyjemne z pożytecznym. Konsekwentnie dążyła do jakiegoś swojego celu – nie wiem, czy miało to być mieszkanie, willa czy wyjazd do Australii. Ale ona studiowała (była jedną z lepszych studentek na roku), znała języki obce. Teraz powiedziałabym, że była taką gejszą. Nie wiem, czy coś takiego w obecnych czasach też ma miejsce – ja z nią rozmawiałam, gdy sama byłam na studiach, więc kawałek czasu temu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobry tekst, choć nie oczarował mnie tak jak “Wampmiś”. Orientalne klimaty ładnie wplecione, niezła fabuła. Trójka bohaterów barwna, choć w każdym było dla mnie coś trochę odpychającego. A policjant, jak to policjant, był i przesłuchiwał :)

Oj, Zyfrydzie, Wampmiś to wampmiś, nie ma porównania do ifryta wink

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytałam jeszcze raz. Nic nie zmieniam. Nominacja zostaje. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki, Morigano.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cóż mogę napisać – pochłonęłam tekst tak, jak chyba wszystkie, które wyszły spod Twojej ręki.

Natomiast policjant wydał mi się jedynie bladym tłem w całej historii i normalnie pewnie bym nie miała nic przeciwko, gdyby nie to, że opowiadanie zostało napisane na konkurs “Policjant” :)

No i jednak najbardziej podobała mi się pierwsza scenka – Pacanek rządzi :)

Na koniec mała literóweczka:

 

– No tak. – Bartek zaczerpnął powietrza, lecz nadal stał nie(z)decydowany.

Przeczytałem wersję z detektywem jako pierwsze czytanie. I tak:

 

Alina – postać, która przyćmiewa wszystko.

Detektyw – rozumiem, że miał być protagonista czytelnika, międzymordziem stylizowanym na takiego narratora z kryminału noir… Blado i słabo. Co w ogóle Arab tu robi, w charakterze detektywa, kim są jego mocodawcy, dlaczego wreszcie – i to jest dopiero dziura – biała, ekskluzywna panna do towarzystwa chadza do niego na przesłuchania? Wnosząc po charakterku bohaterki, powinna spuścić go na drzewo po pierwszych dwóch zdaniach. Czym ją zachęcił do zwierzeń?

Brak wiarygodnej motywacji Aliny, a przynajmniej ja się nie doszukałem (bo ratowanie innych dziewczyn jakoś mi nie pasuje do profilu Aliny…), do współpracy z Raidą. Jest opanowana obsesją na punkcie mężczyzny, a zgadza się pomóc ‘siostrze’ go posiąść. Ale o so choci? A może od początku chodziło tylko i wyłącznie o mieszkanie? No – ale jakim cudem ma to całe notarialne poświadczenie, przeż chyba ‘siostra’ nie była włascicielką mieszkanka, w którym urzędował ‘brat’…? Alina twierdzi, że Raida była właścicielką, ale czyżby Szihad nie był świadomy tego, co go czeka? Mieszkał w mieszkaniu, którego właścicielką był ktoś, kto na niego czycha? Coś tu mi ostro nie gra.

Wątek puchatego breloczka wydał mi się nie zamknięty. Nawet podsumowaniem, że szczęście jednak przyniósł… Wyciągasz go i wyciągasz i… Nic interesującego z nim się nie dzieje.

 

Na plus zaliczam bardzo orzeźwiający pomysł wstrzelenia baśni tysiąca i jednej nocy do kryminału, płynność lektury, ciekawie zbudowaną postać materialistki Aliny. No i przewrotna riposta o wyguglaniu… :-)

 

W ogólnym rozrachunku jestem na NIE – od kryminału, ba, nawet od baśni kryminalnej oczekuję mimo wszystko istnienia logicznych związków przyczynowo-skutkowych. Tutaj albo nie wszystko dostrzegłem, albo ich zwyczajnie w tekście brak.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Iluzjo – nawet nie wiesz, jak cieszy mnie Twoje “pochłonięcie” tekstu. Widać, że opłaca się dopieszczać swoje wypociny. Literówka poprawiona :-)

Dzięki, Rybciu, pewnie jednak brak tych związków. Jak widać  w Twoim przypadku, zmiana policjanta na detektywa nie wyszła opowiadaniu na dobre. Miałam ochotę bardziej to wytłumaczyć (Arab-detektyw miał pochodzić od tego, kto zaszlachtował Szihada), ale trochę znaków mi zabrakło. Tak po prawdzie to trochę dużo tych znaków mi zabrakło. Już w pierwszej wersji, tej z policjantem, obcięłam parę tysięcy – może dlatego nie wyszło zbyt wiarygodnie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Limit konkursowy? No, to zostaje tylko cięcie opisów i dorzucanie informacji w to miejsce. Ale tekst straci chyba wtedy część czaru :-(

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałam ponownie i okazało się, że potwierdziła się stara prawda, że zamiana dobrego na lepsze nie zawsze daje oczekiwany efekt.

Jak napisałam w pierwszym komentarzu, mogłam przymknąć oko na niedoskonałości policjanta, ale kiedy zobaczyłam tekst po poprawkach, ze zdumienia niemal dostałam wytrzeszczu – arabski detektyw w polskich realiach jest dla mnie nie do przyjęcia. :-(

 

Na szczęście mam dobrą pamięć i, całkiem na własny użytek, tam właśnie przechowam pierwszą wersję opowiadania. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Reg, cieszę się, że w pamięci została Ci pierwsza wersja.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Droga Bemik, nie mam siły przebijać się przez tę tonę komentarzy, więc wybacz jeśli powtórzę jakąś zamieszczoną już wyżej opinię ;)

Warsztatowo super, tu nie ma dwóch zdań. Zazgrzytał mi tylko jeden fragment:

– Nie – Ile?

– Co ile? – Alina nie zrozumiała pytania.

To wyjaśnienie, że nie zrozumiała pytania zdaje mi się zbędne, bo wynika z samej natury wypowiedzi.

Co do wątku głównego nasuwają mi się z kolei dwa problemy: wykorzystanie Arabów w dość przewidywalny sposób. Po pierwsze, niebezpieczny uwodziciel z bliskiego wschodu to wątek dość oklepany, tak mi się przynajmniej zdaje. I jest podszyty jakąś tam ksenofobią pewnie też. Do tego, że jest dżinem skojarzyłem dość szybko (skojarzyło mi się z “Amerykańskimi Bogami”). Drugi problem fabularny to kwestia samego detektywa, którego rola w całym tekście jest doczepiona jakby na siłę. Podoba mi się ogólny pomysł, że wywiad detektywa z Aliną pełni funkcję pełnej klamry – ale sama obecność jego postaci w tekście nie jest uzasadniona. Gdyby na przykład ostatnia scena z detektywem ukazywała wcześniejsze wydarzenia w nowym świetle (jakim?) łatwiej byłoby mi się z nimi pogodzić. Coś chociażby, jak w “Wywiadzie z wampirem” (tam chyba było podobnie, prawda? Książki nie czytałem, a film widziałem lata temu).

Dużo tych zarzutów wypadło, ale problemy nie przeszkodziły mi odbiorze tekstu. A czytałem opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. I to nawet nie w ramach “forumowych” standardów (gdzie gotów jestem wybaczyć więcej). Opowiadanie spokojnie mogłoby znaleźć się w tematycznej antologii :)

Dzięki, Brodo. W pierwszej wersji był policjant zamiast detektywa, ale wytknięto mi, że aż taki jełopa być nie może. Zmieniłam więc na detektywa, ale niestety nie mogłam bardziej rozwinąć (to właśnie, o czym mówiłeś, że detektyw powinien byc jakoś związany z początkiem opowiadania). Miałam tylko nadzieję, że czytelnik “dośpiewa sobie”, że na przykład został nasłany przez kogoś, kto chciał ograniczyć wpływy Raidy i ifryta. I tak skracałam opowiadanie, bardziej się nie dało, więc coś musiało ucierpieć.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Czytałam obie wersje i na szczęście pamiętam pierwszą, bo zmiana policjanta na arabskiego detektywa moim zdaniem tylko pogorszyła sprawę. Całość stała się mniej wiarygodna – skąd się wziął Arab? Kto go zatrudnił? Dlaczego Alina w ogóle z nim rozmawia? A i jego zachowanie raczej nie przystaje mi do Araba.

Pomijając już wspomnianą kwestię, to zadaję sobie pytanie – kto tu tak naprawdę jest detektywem? Oficjalnie Obru, ale pewnym sensie chyba bardziej Alina, która jednocześnie też gra rolę komandosa walczącego z demonem.

Tekst napisany po bemikowemu, czyli samo czytający się, dający wiele przyjemności. Powiew egzotyki mocno ubarwia opowieść i nadaje jej smaczku.

Jednak wymienione na początku wady sprawiają, że jednak tym razem tekst oceniam poniżej Twoich standardowych możliwości kreowania naprawdę fantastycznej historii. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję, Śniąca. Prawdę prawisz i zgadzam się z Tobą całkowicie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nasuwa się pierwsze pytanie – w jaki sposób bohaterka weszła do mieszkania tego gościa; bo przecież Raidę spotkała już wewnątrz ; )

 

Tekst ładnie określiła regulatorzy "baśń kryminalna" ; )

Powiedziałbym, że ostrze fabuły rozminęło się z detektywem na tyle, że tego faceta w ogóle mogłoby nie być w tej historii – która wcale by z tego powodu nie straciła. Poza tym brakuje głównego aktora – Policjanta! Panu Policjantowi jest zatem przykro ; (

Generalnie rzecz biorąc, z uwagi na sprawność warsztatową tekst fajnie się czyta. Wydaje mi się jednak, że z uwagi na zupełnie umowne potraktowanie realiów świata, tekstowi lepiej by wyszło, gdyby został osadzony w jakimś fantastycznym oriental-neverlandzie, bo jakby nie patrzeć detektyw baśniowy, intryga baśniowa, nawet arabowie baśniowi – realizm w takiej konfiguracji psu na budę. A w neverlandzie można dać fajniejsze dekoracje.  

I po co to było?

Syfie, dziękuję za komentarz. Masz rację.

Jak weszła do mieszkania – czytałeś nieuważnie: wychodząc po pierwszym spotkaniu zabrała kluczyk :-)

Szukając spinek pod dłonią poczuła mały, płaski przedmiot. Machinalnie zgarnęła go.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobrze się czytało. Egzotyczna nowoczesna baśń autorstwa Polki. To się nie wyklucza , jak widać. :)

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka