- Opowiadanie: Przetłuszczona Broda Dana Harmona - Szał ciemności

Szał ciemności

Je­stem wiel­kim fanem hor­ro­rów, jeśli nawet nie od dnia uro­dzin, to za­pew­ne pra­wie tyle. Po­niż­sze opo­wia­da­nie jest bar­dzo strasz­ne, na pod­sta­wie kosz­ma­rów które mi się śniły trzy noce zrzę­du po gra­niu w gry z ga­tun­ku Sur­wi­wal Hor­ror.

 

PS. Pozdrawiam wszystkich, kturzy jak i ja umoczyli pióra na fanfikach z gier! PC MASTERRACE!!!!!!!!!1

 

Aha , jeszcze mnie ktoś pytał czy będzie ciąg dalszy otóż dalszego ciągu nie będzie! to się tak urywa, zakończenie jest otwarte, jak kto się nie zna to niech poczyta co to znaczy!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Szał ciemności

 

Jon Jonh­son przy­je­chał do mia­stecz­ka Salem Hill sa­mo­cho­dem marki Sedan, rocz­nik 1990, sto ty­się­cy i jeden mil na licz­ni­ku. Sa­mo­chód ten za­ku­pił z żoną trzy lata wcze­śniej. Trzy lata, sie­dem ty­go­dni i je­de­na­ście dni. Jon Jonh­son pa­mię­tał do­sko­na­le, kie­dyż to się stało, wła­śnie dla­te­go, iż zro­bił to razem z żoną. Tę­sk­nił za żoną i dużo o niej my­ślał, nawet kiedy sta­rał się nie. Po­zna­li się wła­śnie w Salem Hill, skąd jego żona An­to­ni­na, po­cho­dzi­ła. On przy­je­chał do Salem Hill na­pi­sać książ­kę, dużo spa­ce­ro­wał, ona także. Wpa­dła mu w oko – jej nie­win­ny uśmiech, su­kien­ka w kwia­ty, let­nia, z wy­cię­ciem wy­so­ko aż po bio­dro, co optycz­nie wy­dłu­ża nogi. Po­czuł wtedy, że ma erek­cję. W pew­nym sen­sie, ta erek­cja nie opusz­cza­ła go do dnia ślubu i ze­lża­ła do­pie­ro w noc po­ślub­ną, kiedy po­spiesz­nie wszedł w jej ró­żo­wą na­gość i ko­cha­li się aż do rana. Od tego czasu czę­sto upra­wia­li mi­łość.

Jon Jonh­son przy­je­chał do Salem Hill, bo od bar­dzo dawna nie wi­dział żony. Ślub wzię­li już ponad pięć lat temu, a nie wi­dział An­to­ni­ny od roku. Pew­ne­go dnia po pro­stu obu­dził się i jej nie było. Szu­kał jej wszę­dzie. Szu­kał i szu­kał, po całej oko­li­cy. Od­wie­dził jej ro­dzi­ców, Carla i Mary Sue. Carl i Mary Sue wy­cho­wa­li An­to­ni­nę poza Salem Hill, bo wy­pro­wa­dzi­li się z tam stąd całą ro­dzi­ną kiedy An­to­ni­na była jesz­cze bar­dzo małym dziec­kiem. Stąd An­to­ni­na nie pa­mię­ta­ła zbyt do­brze Salem Hill, aż nie przy­je­cha­ła tam na wa­ka­cje, by po­cho­dzić na spa­ce­ry. Tego sa­me­go roku Jon przy­je­chał do Salem Hill na­pi­sać książ­kę. Z książ­ki nic nie wy­szło, wy­daw­ca, pan Thomp­son o minie sta­re­go pi­jac­kie­go skor­ni­szo­na, o twa­rzy na­la­nej i prze­pi­tej, a do tego nie­for­tun­nie czarownej po­wie­dział wtedy Jo­no­wi, że może iść do dia­błów. A do­kład­nie, po­wie­dział:

-Jon, możesz iść do wszyst­kich dia­błów! A jak bę­dziesz już tam szedł, Jon, to za­bierz ze sobą An­to­ni­nę, bo to przez nią ty, a nie ja nie za­ro­bi­my już tych du­żych pie­nię­dzy z two­jej książ­ki. Nie na­pi­sa­łeś książ­ki, bo się za­ko­cha­łeś, Jon. Pi­sarz nie może być szczę­śli­wy, ani nawet upra­wiać sex, Jon. Pi­sarz musi całą ener­gię wkła­dać w pi­sa­nie!!!1

 Jon pa­mię­tał to bar­dzo do­brze, co po­wie­dział mu Tom­ph­son. Bo Jon nie za­po­mi­nał ni­cze­go, co jest bar­dzo przy­dat­nym fak­tem kiedy się jest pi­sa­rzem be­st­se­le­rów na li­ście New Jork Times trzy lata pod rząd i nie spo­sób zli­czyć zer na kon­cie z ad­ap­ta­cji fil­mo­wych. 

 Teraz Jon był nie­szczę­śli­wy, tak jak Tom­ph­son chciał, bo nie wi­dział An­to­ni­ny od trzy­na­stu mie­się­cy. Tę­sk­nił za An­to­ni­ną, ich wspól­ny­mi spa­ce­ra­mi po Salem Hill, i póź­niej, gdy wró­ci­li już do mia­stecz­ka, gdzie miesz­ka­li. Było to małe mia­stecz­ko w sta­nia Lu­izja­na, gdzie więk­szość miesz­kań­ców miała czar­ną skórę i czci­ła Sza­ta­na i inne bó­stwa Voo-Doo. Jon Jonh­son nie przej­mo­wał się tymi wie­rze­nia­mi i raz po raz i to nie jeden uspo­ka­jał An­to­ni­nę, nie bój się An­to­ni­na, to są tylko stare za­bo­bo­ny ludzi co żyją na tych terenach zanim biały czło­wiek przy­wiózł ich tu z Afry­ki, w swo­ich nie­wol­ni­czych ga­le­riach.

Trze­ba wy­ja­śnić, co Jon robił wła­ści­wie teraz w Salem Hill. Otóż Jon szu­kał An­to­ni­ny. Było to je­dy­ne miej­sce, gdzie jej jesz­cze nie szu­kał. Nie po­my­ślał o tym wcze­śniej, bo nie wie­dział czemu miał­by jej tam szu­kać, ale potem zna­lazł w szu­fla­dzie jej biurka jej akt uro­dze­nia, z któ­re­go wy­ni­ka­ło, że przy­je­cha­ła z Salem Hill razem z ro­dzi­ca­mi. Było to w jej dzie­ciń­stwie.

Jon nie był głupi i nie przy­je­chał do Salem Hill bez­bron­ny. Mia­no­wi­cie Jon miał przy sobie re­wol­wer marki Colt typu Ma­gnum, dwa pi­sto­le­ty typu Pu­styn­ny Orzeł, ja­kich uży­wa­ją służ­by spe­cjal­ne, jedną strzel­bę marki Shot­gun, ze spi­ło­wa­ną lufą, a także nóż ku­chen­ny, kilof oraz sie­kie­rę. Jon nie mu­siał mar­twić się o amu­ni­cję, w Salem Hill lu­dzie byli bar­dzo przy­chyl­ni prawu do no­sze­nia broni, wie­dział że znaj­dzie amu­ni­cję wszę­dzie gdzie nie pójdzie. Jon spoj­rzał na mapę i za­zna­czył sobie na niej dom, gdzie uro­dzi­ła się jego żona An­to­ni­na. Jego żona An­to­ni­na miesz­ka­ła przy ulicy Maine, to jest głów­nej ulicy mia­stecz­ka, przy któ­rej znaj­do­wa­ły się: sklep, ka­wiar­nia Cof­fee, oraz drugi sklep ale z bro­nią. Jon po­szedł ulicą Osiem­na­stą na skrzy­żo­wa­nie z Maine, ale nie było przej­ścia. Potem po­szedł ulicą dzie­więt­na­stą i tam przej­ście już było. To wtedy Jon za­uwa­żył, że ze stu­dzie­nek w Salem Hill wy­cho­dzą dia­bły.

– Ra­tun­ku, co to za dia­bły? Czy ja osza­la­łem, ku*wa?!

 Jon oddał do dia­bła dużo strza­łów z ma­ga­zyn­ku z rewolweru, po tym prze­ła­do­wał. Był tro­chę ranny, ależ całe szczę­ście dia­beł zo­sta­wił po sobie ap­tecz­kę.

 Potem Jon szedł długo, zbie­ra­jąc ap­tecz­ki i roz­wią­zu­jąc trud­ne za­gad­ki non stop my­śląc o An­to­ni­nie i ich mi­ło­ści. Jon się za­wsty­dził, bo po­czuł pod­nie­ce­nie, zu­peł­nie jakby nie był w mia­stecz­ku, gdzie ze stu­dzie­nek i szaf wy­cho­dzą czar­ne dia­bły! Jon nie bał się, że ktoś go zo­ba­czy, bo w mia­stecz­ku Salem Hill z ja­kie­goś po­wo­du, nie było ni­ko­go poza nim oraz dia­bła­mi. W końcu do­tarł do miej­sca, gdzie za­zna­czył wcze­śniej na mapie, że tam miesz­ka­ła An­to­ni­na zanim ona i jej ro­dzi­ce wy­pro­wa­dzi­li się z Salem Hill. Był to stary dom, ty­po­wy dla tych stron, cegła po cegle przy­wie­zio­ny z Eu­ro­py przed dwu­stu laty. Przy­wieź­li go emi­gran­to­wie. Jon wszedł do domu, gdzie daw­niej miesz­ka­ła An­to­ni­na i usły­szał, że za­my­ka­ją się za nim drzwi. Po­szu­kał klu­cza, ale nie zna­lazł. Nie mógł wyjść przez okno, bo szyby były nie­tłu­ką­ce. Mógł iść tylko dalej wgłąb domu. Tam wy­sko­czył na niego ko­lej­ny dia­beł, wy­jąt­ko­wo duży.

– Giń, dia­ble! Za­bi­ję cię w imie­niu całej mojej miłości do An­to­ni­ny!

Dia­beł nic nie od­po­wie­dział, tylko sko­nał, za­mor­do­wa­ny. Zbro­czył deski pod­ło­gi ciem­ną jak smoła, pach­ną­cą siar­ki cie­czą, która pły­nę­ła w jego ży­łach za­miast krwi. Była to zła krew i pach­nia­ła śmier­cią i łzami nie­mow­ląt.

 W końcu Jon do­szedł na strych i tam za­stał An­to­ni­nę!!

– Wie­dzia­łeś, że mnie tu znaj­dziesz, uko­cha­ny? – za­py­ta­ła An­to­ni­na, miała na sobie szarą su­kien­kę ob­ci­śle przy­le­ga­ją­cą do jej na­gie­go ciała, prze­dzi­wacz­nie sza­re­go jak pa­pier.

– Nie – od­po­wie­dział prze­czą­co, krę­cąc prze­czą­co głową, na znak, że nie.

– To czemu mnie tu szu­ka­łeś?

– Mia­łem tylko prze­czu­cie. A co ty tu ro­bisz.?

– To klą­twa sta­re­go To­phm­so­na! On to zro­bił razem z po­tom­ka­mi nie­wol­ni­ków z na­sze­go mia­stecz­ka. Mu­sisz wie­dzieć, że mia­stecz­ko gdzie miesz­ka­my to była daw­niej nie­wol­ni­cza plan­tan­cja mo­je­go pra-pra-dziad­ka, a moja krew zo­sta­ła ska­żo­na klą­twą nie­wol­ni­ków któ­rych zabił batem na­dzie­wa­nym ostry­mi kol­ca­mi cier­ni. Tomp­son chciał żebyś pisał, a miesz­kań­cy mia­sta za­war­li z nim pakt oraz z dia­błem i zo­sta­łam ska­za­na na wy­gna­nie, wła­śnie do dia­bła, czyli do Salem Hill.

– Co ma dia­beł wspól­ne­go z Salem Hill?

 – Salem Hill to przed­wiecz­ne miej­sce dia­bła.

 – Mu­si­my stąd ucie­kać! – Krzyk­nął do­nio­śle pod­no­sząc głos.

 –Nie tak pręd­ko–po­wie­dział szef dia­błów, wy­nu­rza­jąc się z szafy. Wy­glą­dał jak wiel­ki wąż ze skrzy­dła­mi nie­to­pe­rza, pa­zu­ra­mi jasz­czur­ki i ja­do­wi­ty­mi zę­ba­mi lwa. Tur­lał się po pod­ło­dze grze­cho­cząc o deski jakby były ko­ścia­mi po­tę­pio­nych dusz. Jon podał An­to­ni­nie Shot­gun, a sam wy­rzu­cił wszyst­kie bro­nie, bo zna­lazł w szu­fla­dzie piórka strzel­bę snaj­per­ską ze związ­ku Ra­dziec­kie­go, do­kład­nie ta­kiej uży­wa­li Ro­syj­scy snaj­pe­rzy w bi­twie o sta­li­nin­grad pod­czas ostatnich dni wschod­niej kam­pa­nii pod­czas 2. Wojny świa­to­wej.

– An­to­ni­na, strze­laj z lewej, pod­cho­dząc bli­sko, gdyż broń, którą ci dałem jest bro­nią krót­kie­go ra­że­nia. Ja zaś wy­co­fam się dalej, przez wi­zjer wy­mie­rzę w szefa dia­błów, prze­klę­te­go Baala i ode­ślę go do tego pie­kła z któ­re­go wy­pełzł.

Zro­bi­li do­kład­nie tak. Mózg Baala roz­prysł się na ścia­nie, wy­glą­dał jak brud­ny ka­la­fior, gdyby strze­lić do niego ze strzel­by.

– My­śla­łam, że jak za­bi­je­my dia­bła, to bę­dzie­my bez­piecz­ni, ale mia­sto wciąż jest puste, pełno tu mgły! – Po­wie­dział An­to­ni­na przy­tu­la­jąc się do Jona. Jon Objął An­to­ni­nę, serce mu za­bi­ło, bo bar­dzo ją ko­chał. Za­czął ją ca­ło­wać, wsu­nął język mię­dzy jej wargi, dło­nią za­ci­snął po­śla­dek i przy­bli­żył ją do sie­bie.

– Naj­wy­raź­niej to jesz­cze nie ko­niec na­sze­go kosz­ma­ru. Szał ciem­no­ści nie wy­pu­ści nas z taką ła­two­ścią, ze swo­ich zim­nych jak gru­dnio­wa noc szpo­nów!

Koniec

Komentarze

nawet, nawet – ci czarni to wyznawcy demonów, zawsze to wiedziałem

Ignorancja to cnota.

Dobre, śmiałem się od początku do samego końca. Czekam na kontynuację!

 

W pewnym sensie, ta erekcja nie opuszczała go do dnia ślubu

Zastanawia mnie zarówno erekcja trwająca aż do ślubu, jak i kwestia tego, co oznacza tutaj "w pewnym sensie" ;).

 

Pisarz musi całą energię wkładać w pisanie!!!1

Niedociśnięty Shift na końcu – dbałość o szczegóły grafomanii godna podziwu!!1

 

To wtedy Jon zauważył, że ze studzienek w Salem Hill wychodzą diabły.

Jest i nagły zwrot akcji. Diabły, bo dlaczego nie xD.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

 

Była to zła krew i pachniała śmiercią i łzami niemowląt. 

Total fucking darkness! 

Rzeczywiście, całkiem całkiem, fajna grafomańska parodia growych fanfików. Podobało się.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

@Ka­ta­strof VII

Należy wystrzeagać się Voo-Doo i innych sekt.

 

@El Lobo Muy­ma­lo

Ta erekcja była jednocześnie metaforyczna i rzeczywista, objawiona na kilku warstwach ;)

 

@thar­go­ne

Jak już pisałem gdzie indziej, taka fuzja błędów młodości i tego co pamiętam z growych for :)

 

Dziękuję wszystkim za słowa uznania to wiele dla mnei znaczą !!!1

No, Brodo, czytam, że się postarałeś i to bardzo, bo bardzo powiało grozą, a to się przecież jak najbardziej ceni w opowiadaniach które horror wypełnia. I tu jest go dostatecznie dużo, wręcz po brzegi, aż się dosłownie wylewa ze studzienek w postaciach horrorowych rekwizytów, tu akurat czarnych diabłów.

Niezwykle umiejętnie wplotłeś w zagmatwaną fabułę utalentowanego pisarza i jego miłość do Antoniny, nie zapominając jednocześnie wspomnieć, a nawet podkreślić, że Antonina kochała też Jona od pierwszego spaceru kiedy mu się stała erekcja.

Pisząc o miasteczku Salem Hill domyślam się, że korzystałeś z dobrych i sprawdzonych wzorów, bo nic nie ściągnąłeś i napisałeś wszystko po swojemu jakbyś nigdy o miasteczku Salem nie słyszał.

Podejrzewam u siebie wrażenie, że Twój talent pisarski zaprowadzi Cię daleko albo wysoko – to już jak będziesz wolał, tak pokierujesz prowadzącym talentem – i tak prowadzony tam zajdziesz. Czyli będziesz miał zrobioną karierę.

Chyba nie byłabym sobą, jakbym Ciebie nie wytknęła, że w działku Twoim chwalebnym znalazły się słowa i wyrazy podwężykowane od dołu, to podpowiadam: lepiej żeby te wężyki popełzły sobie a choćby i nazad do tych studzienek i nie zachwaszczały Ci opowiadania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Nigdy nie słyszałem ani o Miasteczku Salem, filmie czy książce, ani o Silent Hill, filmach czy grach, czy komiksach itd. Nie mam pojęcia czym są i tylko tak z wyobraźni rzucam nazwami :) Cieszę się, że doceniasz oryginalność mego dzieła.

W owym dziale do którego pisane, to ja uważam ilość czerwonych i niebieskich wężyków za wyznacznik jakości. Im bardziej kolorowo, tym weselej :)

No to w istocie samej rzeczywistości masz bardzo wybujaną wyobraźnię, skoro tak sam, i tylko z jej imaginacją wytworzyłeś sobie obrazy w myśli, które tak dobrze zasiedliły Twoje opowiadanie.

Z Twoją tezą że im więcej kolorów to większa wesołość bynajmniej się zgadzam, ale zastrzegam po swojemu, że to dobrze raczej jak motyle barwnością rażące sobie fruwają, albo Pani Łowiczanka przywdzieje swoją ludową zapaskę okolicznościową na jakieś święto, tak kolorową, że jak na niej posadzić kameleona, to on się do niej jako do podłoża organizmem i własną powierzchnią zewnętrzną nie przystosuje, bo taka wyszukana. Ale jak kto umie pisać i wie jak to robić to raczej chyba nie chciałby żeby Mu Pan Edytor pokazywał paluchem – O! A tu to Artysto Pisarzu to chyba pomyłeczka się przedostała i chyba raczej niechcący, no nie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pienknie opisałeś gorące uczucia między Jonem do Antoniny. I to tak, żaby nik nie miał wątpi w ości.

Wprawdzie mam podobne zaostrzę żenią do Regulatorów, ale Twoja wola, Aktorze.

Babska logika rządzi!

regulatorzy, Finkla

Macie rację to był mój błąd. Poprawiłem, tylko trochę, bo Word się oczywiście nie zna. Dziękuję za uwagi i pozdrawiam!!!!!

Nowa Fantastyka