- Opowiadanie: zewsnu - Domowiki (cz. 2)

Domowiki (cz. 2)

Proponuję zacząć od pierwszej części.

Oceny

Domowiki (cz. 2)

GremLink

 

– Hej ho! I butelka rumu!

– Plątacz! Ucisz się wreszcie!

– To nie ja! To Stukacz!

– Akurat. Przecież słyszę.

Zguba rzuciła drobną monetą jak dyskiem w stronę Plątacza. Pocisk przeleciał nad jego marynarską czapką i z cichym brzękiem odbił się od biurka. Z szafki z książkami dało się słyszeć stłumiony śmiech Stukacza. W ich stronę odwróciła się siedząca dotąd na parapecie i czesząca perukę Kołysanka.

– On wraca. Próbujemy?

– Wiesz, że kiedy wraca jest ogarnięty banalnością i właściwie nie ma do niego dostępu.

Koszatniczka wzruszyła łapkami. Podała zrobiony z folii aluminiowej kubek Skarpetkovowi, który wysunął się po niego z szuflady.

– W takim razie pozostańmy w ukryciu. Zapraszam do mnie.

Zanim gospodarz otworzył drzwi, do szuflady schowali się Plątacz, Zguba, Koszatniczka i Kołysanka. Stukacz pewny, że i tak nie zostanie zauważony, dalej siedział na swojej półce.

Człowiek po wejściu zdjął buty i skorzystał z toalety. Podłączył wodę w czajniku. Nie czekając aż będzie gotowa, wyciągnął z torby małe pudełko.

– Hej, słyszycie to?

Stukacz krzyknął, a towarzystwo herbaciane z szuflady odemknęło ją ostrożnie. Obok siebie pojawiły się śliczna buzia Kołysanki, czapka Plątacza, długi nochal Skarpetkova i mysi pyszczek Koszatniczki.

Teraz słyszeli już wszyscy. W pudełku coś było uwięzione i rzucało się straszliwie, ale człowiek nie zauważał tego podobnie jak ich.

– Ki diabeł?

– Może trzeba mu pomóc!

– Tylko komu, Koszatniczko?

Nie wiedzieli, więc czekali. Zwłaszcza, że Gospodarz odpakowywał zakup. Z pudełka wyjął, plastikowe ustrojstwo i jakieś kable. Plątacz, który tymczasem zdołał się podciągnąć na brzeg szuflady, zatarł z radości wszystkie cztery ręce i wpadł z powrotem do środka. Mieli wrażenie, że w tym ustrojstwie jest coś żywego. Bardzo żywego.

Człowiek podpiął router i uruchomił laptopa by go skonfigurować. Wraz z pierwszą lampką, która się zaświeciła z urządzenia wyskoczył potwór.

– Diabeł!

– Jaki straszny!

– Ratuj się kto może!

Czarna kudłata kula z dwoma długimi łapkami, ogromnymi zębami w szerokiej paszczy i małymi oczkami wturlała się pod biurko i schowała przed człowiekiem. Tak jakby w ogóle mógł on ją zauważyć. Czekali aż gospodarz poustawia sobie wszystko i pójdzie do kuchni pić herbatę i przygotowywać sobie późny obiad.

– Co to w ogóle jest?

– Kluczowe będzie znalezienie odpowiedzi na to pytanie. Obudźcie Ciapę i Szafarza. Mogę potrzebować wsparcia.

– Możesz, to znaczy, że…

Koszatniczka złożyła łapki w niemym podziwie dla bohaterstwa Skarpetkova, który na ochotnika zgłosił się na misją szpiegowską. Kołysanka bezszelestnie poleciała po Szafarza. Skarpetkov podniósł kołnierz płaszcza, odwrócił się do pozostałych z bardzo donośnym:

– Ciiiii!

Potem zaczął się skradać w stronę diabła, który najwidoczniej zaczynał rozglądać się po okolicy. Oczywiście zauważył długi nos wysuwający się zza ścianki biurka i złapał za niego łapką.

– Auaa! Zostaw mój nos!

Kudłaty stwór puścił i zaczął się rechotać.

– Wsparcie, wzywam wsparcie.

– Jazda!

Diabeł umiał mówić! To ich zaskoczyło. Nie aż tak jednak jak to, że naciągnął Skarpetkovowi kapelusz na oczy i poturlał się w stronę otaczających go Domowików. Szafarz już miał go chwycić silnymi rękoma, gdy włochata kula odbiła się od podłogi, przeskoczyła nad nim i szczerząc zęby wpadła na Plątacza, który z wrażenia zaplątał się we własne ręce. Kołysanka spadła na niego z góry i złapała za włosy. On sięgnął długą łapą i zerwał jej perukę.

– Oddawaj! To moje!

Odskoczył, zwinnym ruchem założył sztuczne włosy Ciapie, nastraszył Koszatniczkę, złapał Zgubę i zasłonił się nią przed Stukaczem, który niemal przyłożył jej młotkiem. Skarpetkov i Szafarz rzucili się na niego z grubą wełnianą skarpetą. Zakotłowało się. Szafarz ściskał skarpetę, ale wystający z niej nos Skarpetkova upewnił go, ze złapał nie tego kogo trzeba. Diabeł podskoczył radośnie, a potem zapiszczał.

– Ratunku!

Domowiki złapały go wspólnymi siłami, nie pozwalając mu wejść do routera, z którego wcześniej wyszedł.

– On mnie zobaczy!

– Zobaczy?

– Dajcie się schować!

Gospodarz faktycznie był z powrotem w pokoju, bardziej jednak zajęty był laptopem niż nimi. Jak zwykle zresztą. Szafarz chrząknął i zabrzmiało to jakoś nie ładnie. Skarpetkov wyciągnął małą latarkę i poświecił diabłu w małe oczka. Ten mrugnął i żaróweczka się spaliła.

– Gadaj, coś ty za jeden?

– GremLink, wale.

– GremLink?

– No gremlin, tylko PC-towy. Puszczajcie! Zobaczy nas!

– Przecież nie może nas zobaczyć!

– Eee?

– Bleee! Ciapa, przez Ciebie moje włosy są tłuste!

Koniec

Komentarze

Jakkolwiek wiem o Domowikach nieco więcej i domyślam się, że właśnie zjawił kolejny, to o tekście nie mogę jeszcze nic powiedzieć, bo zamieszczasz zbyt krótkie fragmenty, w dodatku bez początku i końca.

 

Pod­łą­czył wodę w czaj­ni­ku. – Do czego podłączył wodę w czajniku?

Wydaje mi się, że Gospodarz podłączył czajnik, nie wodę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka