- Opowiadanie: targowiskoslow - Marzenia

Marzenia

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Marzenia

– Wchodzimy teraz do Palazzo Nuovo, gdzie znajduje się zachwycający zbiór rzeźby rzymskiej. – Przewodnik kroczył dumnie przez korytarze Muzeów Kapitolińskich na czele grupy turystów. Trzepotał przy tym nad głową czerwoną wstążeczką, zawiązaną na metalowym wskaźniku. Nie musiał specjalnie wysilać głosu, ani odwracać się w stronę słuchaczy, gdyż wszyscy byli połączeni bezprzewodowo z mikrofonem przy jego ustach. Taka forma komunikacji zdecydowanie mu odpowiadała. Nie musiał się denerwować ich brakiem uwagi, ani oglądać znudzonych twarzy. Mógł po prostu skupić się na swojej pracy. Bez zbędnych nerwów i niepotrzebnych emocji.

– Zaczniemy od jednej z najpiękniejszych rzeźb w tej części muzeum. – Przewodnik zatrzymał się, odwrócony plecami do głębokiej niszy w ścianie a przodem do zwiedzających. Nie oznaczało to bynajmniej, że zaszczycił ich jakimkolwiek spojrzeniem; jego oczy były utkwione wysoko nad ich głowami. – Za mną możecie zobaczyć państwo wspaniałą rzymską kopię greckiego arcydzieła dłuta Praksytelesa z IV wieku przed Chrystusem, Wenus Kapitolińską. – Machnął niedbale za siebie metalowym wskaźnikiem i już chciał kontynuować opis, gdy przerwał mu jakiś nieśmiały głos z tłumu:

– Przepraszam, ale ja nic nie widzę.

– To proszę się przesunąć do przodu – odburknął przewodnik rozdrażniony taką impertynencją.

– Ale ja stoję tuż przed panem i cały czas nie widzę żadnej Wenus!

Oprowadzający niechętnie opuścił wzrok na niewysoką staruszkę, która uparcie wpatrywała się w przestrzeń za jego plecami. Powędrował spojrzeniem w tamtą stronę i na chwilę zamarł z przerażenia; cokół wewnątrz wnęki był pusty!

– Skandal! – krzyknął na całe gardło, gdy tylko odzyskał głos – Skandal! Skradziono Wenus Kapitolińską! – I puścił się pędem korytarzem w stronę najbliższego strażnika. – Co tak stoisz tumanie! Dzwoń na policję!

Wieść o zniknięciu cennej rzeźby przetoczyła się przez muzea niczym grom. W przeciągu zaledwie kilku minut cały teren zaroił się od policji i karabinierów. Przesłuchiwano pracowników i zwiedzających, przeglądano nagrania z monitoringu, a patrole przeczesywały okoliczny teren w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów.

Nasz znajomy przewodnik przechadzał się nerwowo po placu Campidoglio przed muzeami, powtarzając co chwilę pytanie „jak mogło do tego dojść?” i zerkając z wyrzutem na górujący nad nim pomnik Marka Aureliusza, jakby od niego spodziewał się jakiejś odpowiedzi.

Paraliżująca niepewność trwała około godziny.

– Jest! Znaleźli ją! – zawołał ktoś z pierwszego piętra Pałacu Konserwatorów w prawym skrzydle muzeów, a serce przewodnika omal nie wyskoczyło z piersi z nadmiaru emocji. Teraz i on mógł dojrzeć ze szczytu zaprojektowanej przez Michała Anioła Cordonaty spory tłum funkcjonariuszy, zmierzający w stronę wzgórza Kapitolińskiego. Nijak jednak nie mógł zobaczyć, co dzieje się wewnątrz kłębiącego się zbiorowiska różnokolorowych mundurów. Przez chwilę nawet, dla lepszego widoku, chciał się wdrapać na jednego z Dioskurów, ale jego instynkt przewodnika szybko powstrzymał go od tego barbarzyńskiego zamiaru. Nie poskutkowały także próby przebicia się przez gęsty kordon, chociaż nie rezygnował z nich przez całą drogę z Campidoglio aż na pierwsze piętro Palazzo Nuovo, gdzie wreszcie rzeźba mogła wrócić na swoje miejsce.

– Kto to zrobił? – dopytywał się rozpaczliwie przewodnik przechodzących obok funkcjonariuszy, aż w końcu ulitował się nad nim jeden z karabinierów i postanowił poświęcić mu odrobinę uwagi:

– Nikt tego nie zrobił.

– Jak to? – Przewodnik wpatrywał się w mundurowego osłupiały.

– Tak to! Nikt jej nie ukradł.

– To jak zniknęła z muzeum? – Przewodnik nie dawał za wygraną. Po tak dramatycznych przeżyciach był zdeterminowany do poznania prawdy. I nikt, nawet jakiś upośledzony żołdak, nie mógł mu w tym przeszkodzić. – Jak w takim razie opuściła to miejsce?

– Sama wyszła. – Spokojny głos funkcjonariusza był absolutnym przeciwieństwem tego, co działo się wewnątrz jego rozmówcy.

– Jak to SAMA?! Przecież to posąg!!!

– No… Sama. Powiedziała, że od dawna marzyła o spacerze ulicami Rzymu. A dziś dzień był taki piękny, że po prostu nie mogła się powstrzymać. Znaleźliśmy ją nad Tybrem, jak moczyła nogi w rzece. – Mężczyzna zamyślił się na chwilę. Dało się zauważyć, że umysłem przebywa gdzieś daleko, w zupełnie innym miejscu. – Każdy w końcu ma jakieś marzenia. I dobrze jest, kiedy za nimi podąża.

– Co takiego?! – Oburzył się przewodnik. – Chyba pan żartuje! Wie pan, co by się stało, gdyby nagle wszyscy przestali robić, co się im każe i zaczęli realizować swoje marzenia?!

Funkcjonariusz mruknął tylko coś nie wyraźnie, a jego myśli powędrowały do pewnych wspomnień, głęboko pogrzebanych na dnie umysłu; do pewnych dawno zapomnianych marzeń…

Koniec

Komentarze

Nie musiał specjalnie wysilać głosu, ani odwracać się w stronę słuchaczy, gdyż wszyscy byli połączeni bezprzewodowo z mikrofonem przy jego ustach.

To słuchacze byli połączeni, cyborgi jakieś?

 

Nie musiał się denerwować ich brakiem uwagi, ani oglądać znudzonych twarzy.

Dziwni słuchacze. Kupują bilety do muzeum i są znudzeni. Inaczej gdyby to była wycieczka szkolna.

 

Wie pan, co by się stało, gdyby nagle wszyscy przestali robić, co się im każe i zaczęli realizować swoje marzenia?!

Łopatą mi to zalatuje. Chyba byłoby lepiej bez tego zdania, aby czytelnik mógł sam wyciągnąć wnioski.

 

Przewidywalne trochę to opowiadanie, ale ogólnie dobrze się czytało. Pozdrawiam.

– Wchodzimy teraz do Palazzo Nuovo, gdzie znajduje się zachwycający zbiór rzeźby rzymskiej kropka  – pPrzewodnik kroczył dumnie przez korytarze Muzeów Kapitolińskich na czele grupy turystów. 

– Zaczniemy od jednej z najpiękniejszych rzeźb w tej części muzeum kropka  – pPrzewodnik zatrzymał się, odwrócony plecami do głębokiej niszy w ścianie a przodem do zwiedzających.

o nad ich głowami  kropka – Za mną możecie zobaczyć państwo wspaniałą

Dioskórów – a nie Dioskurów???

Zły zapis dialogów.

Sympatyczny szorciak.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zgadzam się z Blackburnem, że tekst dosyć przewidywalny. Od początku wiadomo było co się wydarzy. Ogólnie sympatycznie się czytało, ale jakoś bardzo nie porwało i na długo nie zostanie zapamiętany, a puenta w stylu:

“Wie pan, co by się stało, gdyby nagle wszyscy przestali robić, co się im każe i zaczęli realizować swoje marzenia”?

Nie przemawia do mnie.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Humoru nie zauważyłam. Absurd w dość niewyszukanym gatunku. Wykonanie pozostawia nieco do życzenia. :-(

 

gdzie znaj­du­je się za­chwy­ca­ją­cy zbiór rzeź­by rzym­skiej. – Zbiór jednej rzeźby?

 

Po tak dra­ma­tycz­nych prze­ży­ciach był zde­ter­mi­no­wa­ny do po­zna­nia praw­dy. – Raczej: Po tak dra­ma­tycz­nych prze­ży­ciach, z determinacją dociekał prawdy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozczarowałam się. Spodziewałam się jakiegoś przewrotnego wyjaśnienia zaginięcia rzeźby a tu taka łopatologia. Trochę kicha, bo napisane nie najgorzej.

Hmm... Dlaczego?

Hej 

Trochę mnie razi ‘zbiór rzeźby’. Nie lepiej rzeźb? Coś z rzeźbiarstwem można by też pokombinować w analogii do kolekcji malarstwa.

Jako osobnik robiący we wzmiankowanym fachu fachu, powiem tyle, że nieuprzejmy przewodnik nie dostaje napiwku. A poza tym jego znudzenie dziwnie kontrastuje z późniejszym zaaferowaniem.

Niewyraźnie – razem!

Pzdr

Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować

Sympatyczny szorcik, ale nic nadzwyczajnego. Faktycznie, takie wyjaśnienie zniknięcia szału nie robi.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka