- Opowiadanie: Yuuko - List w butelce

List w butelce

Cześć! To moja pierwsza praca umieszczona na tej stronie. W zasadzie nie jestem pewna czy wbija się w klimaty fantastyki, ale myślę, że jest warta uwagi. Proponuję czytać uważnie, od początku do końca, niczego nie pomijając. Tytuł jest dość oklepany, ale tytuły to moja najsłabsza strona. Życzę przyjemnego czytania!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

List w butelce

Miejsce nieznane, czas bliżej nieokreślony

 

Wszechmogący Boże,

Od lat pracuję w swoim fachu, wykonując obowiązki beż żadnego słowa sprzeciwu, lecz ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad kwestią, która nie daje mi spokoju. Zanim wyjaśnię, o co dokładnie mi chodzi, chciałabym, abyś poznał pewną historię.

W niewielkim nadmorskim miasteczku odbywała się kolonia dla dzieci w wieku szkolnym. Jeden z dwunastu dni poświęcony był na ognisko na plaży, przy którym dzieci miały bawić się, śpiewać i puszczać w niebo lampiony.

Kiedy uczestnicy dotarli na plażę, jeden z nich odłączył się od grupy, ponieważ w piasku ujrzał zakopaną do połowy butelkę. Tata wiele razy czytał mu opowieści o tym, jak rozbitkowie właśnie w takich butelkach wysyłali wiadomości z prośbą o pomoc. Chłopiec zawsze marzył o tym, żeby znaleźć podobną butelkę. Brakowało mu jeszcze tylko kilku kroków, by jego marzenie wreszcie się spełniło, lecz niestety nim dotarł do znaleziska, jakiś nieznajomy mężczyzna, którego wcześniej nie zauważył, wziął butelkę i odszedł w drugą stronę. Chłopiec był zawiedziony. Przyszło mu nawet do głowy, aby iść za mężczyzną, jednak zawołała go opiekunka, więc z braku innego wyjścia wrócił do grupy.

W tym samym czasie:

Szedłem brzegiem niespokojnego morza, zastanawiając się, co czynić ze swoim życiem. W kieszeni ściskałem pudełko z pierścionkiem zaręczynowym, które stało się głównym powodem moich rozmyślań. Nie miałem pewności, czy wybranka mego serca, była tą, z którą chcę spędzić resztę dni. "Najpierw zaręczyny, potem ślub i człowiek kończy z pieluchą w ręce, bez przyjaciół, wolności i z kredytem na głowie", pomyślałem, widząc gromadkę dzieci, ganiających się po plaży. Należałem do ludzi zbyt tchórzliwych, by podjąć jakąś konkretną decyzję, która miałaby wpływ na moją przyszłość.

Zatrzymałem się, ponieważ w piasku dostrzegłem coś, co wcale go nie przypominało. Schyliłem się. Nieznany obiekt okazał się być, zakopaną do połowy, szklaną butelką. Wygrzebałem ją i skierowałem się w stronę najbliższego śmietnika z myślą, że turyści powinni po sobie sprzątać, bo przecież jakieś dziecko mogłoby się skaleczyć. Już wyciągnąłem rękę, żeby wyrzucić butelkę w otchłań kubła, jednak dostrzegłem w niej pożółkłą kartkę papieru. Potem zdziwiło mnie jeszcze, że butelka jest zakorkowana. Z ciekawością małego dziecka otworzyłem znalezisko i wyjąłem z jego wnętrza list.

 

"Mój najdroższy synu,

Epidemia na statku się rozprzestrzenia. Coraz więcej ludzi choruje. Coraz więcej ludzi umiera. Zaraza dostała w swoje ręce również mnie, dlatego do Ciebie piszę.

Chcę, abyś wiedział, że żałuję naszych wspólnych chwil, które straciłem, decydując się na ten rejs. Powinienem odmówić. Przecież niczego nam nie brakowało. Gdybym mógł cofnąć czas, powiedziałbym kapitanowi, żeby szedł do diabła razem z tymi swoimi odkrywczymi wyprawami. Ale teraz i tak już jest za późno. Czuję, że śmierć nadchodzi.

Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. Bądź dzielny i opiekuj się mamą.

Twój ojciec"

 

Po przeczytaniu treści, zapisanej niewyraźnym i koślawym pismem, targały mną różne emocje. Ogarnął mnie smutek, spowodowany tym, że list nigdy nie dotarł do adresata. W głowie wciąż krążyły mi słowa: "Gdybym mógł cofnąć czas…".

I nagle stało się dla mnie oczywistym, jak powinienem postępować. Żyć tak, abym nigdy nie chciał cofać czasu. Złożyłem list. Kartka rozcięła palec, jakby na uwiecznienie mojego postanowienia. Włożyłem ją z powrotem do butelki i puściłem się biegiem do przystani mego serca, ściskając w ręce małe pudełko.

Kilka dni po zaręczynach, wylądowałem w szpitalu z wysoką gorączką i niewysłowionym bólem. Opowiedziałem lekarzom o butelce i liście w niej zawartym. Okazało się, że wraz ze skaleczeniem zaraziłem się czarną ospą, która prawdopodobnie stanowiła powód epidemii na statku.

Czułem zbliżającą się śmierć, jednak w środku wciąż byłem rozbawiony, że list pomógł mi podjąć decyzję na resztę życia, a jednocześnie tak drastycznie je skrócił. Do pokoju weszła moja miłość w kombinezonie ochronnym. Ujęła moją słabą dłoń. Ostatkiem sił otworzyłem usta.

– Nie chcę cofać czasu.

 

Wszechmogący Boże, przecież wymyśliłam tak misterny plan. Butelka miała trafić do chłopca. Chłopiec miał zachorować, a potem zarazić inne dzieci, opiekunów oraz rodziców. Ich bliscy czuliby gniew. Zaczęliby obwiniać Ciebie za tę tragedię. Odwróciliby się od wiary. Nie jedliby, nie spaliby. Mogłabym zebrać kolejne żniwo. Tymczasem zjawił się młody mężczyzna, który nawet nie żałuje swojej śmierci! Dobrze wiem, że maczałeś w tym swoje Boskie palce. Dlaczego zawsze niweczysz moje plany? Gdybym mogła cofnąć czas, może choć raz byłabym o krok przed Tobą.

 

 

Podpisano,

Śmierć

Koniec

Komentarze

Polikwiduj zbędne interlinie między niektórymi akapitami. Kto nagłówek listu oddziela od treści przerwą na pół kartki?

Obie części tekstu opowiedziane są w pierwszej osobie. Trochę to zgrzyta, bo fragment o mężczyźnie nie jest wyodrębniony z listu Śmierci do Boga, więc powinien być trzecioosobowy.

Koncepcja niezła i, pomijając powyższe, nieźle zrealizowana.

Właśnie to mają na celu interlinie – oddzielenie fragmentów tak, aby czytelnik się nie pogubił.

Yuuko

“Miejsce nieznane, czas bliżej nieokreślony“ – czy brak kropki na końcu jest zamierzony?

 

“ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad pewną kwestią, która od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju“ – to zdanie jest deczko bezsensowne. Długość odcinka czasu kiedy “coś nie daje spokoju” wydaje się być dokładnie taka sama jak czas, od jakiego trwa “zastanawianie się”. Generalnie powtarzasz w jednym zdaniu tę samą informację. Nie wystarczy napisać “Pewna kwestia nie daje mi spokoju od dłuższego czasu”, na przykład?

 

pewną kwestią, pewną historię → powtórzenie

 

“odbywała się kolonia“ – odbywająca się kolonia brzmi nienaturalnie

 

“puszczać do nieba lampiony“ → w niebo

 

“Kiedy dotarli na plażę“ – Kto dotarli? Ostatnim podmiotem były “dzieci”.

 

“Szedłem brzegiem niespokojnego morza“ – Szedłem i dalsze czasowniki w formie męskiej, podczas gdy na początku opowieści mamy “zaczęłam zastanawiać się“. W którym momencie narrator żeński zrobił się męski i dlaczego?

{EDIT: Na końcu tekstu już wiem dlaczego, ale zwróciłam na to uwagę czytając, zgrzytnęło mi i skonsternowało]

 

“Zatrzymałem się, ponieważ wśród piasku dostrzegłem coś, co wcale go nie przypominało.“ – Po pierwsze nie wśród piasku, tylko na piasku, może w piasku. Po drugie, stwierdzenie, że szklana butelka nie przypomina piasku, jest bez sensu. To oczywiste, że nie przypomina.

 

“-[spacja]Nie chcę cofać czasu.“

 

Podoba mi się koncepcja, ale przy tym zgadzam się z Adamem – warto popracować nad takim przedłożeniem jej czytelnikowi, by ten nie miał wątpliwości.

 

Tak czy owak, Yuuko, zważywszy, że to Twój pierwszy tekst na NF, zachęcam do publikowania kolejnych opowiadań :)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję za rady. Sama bym tego nie zauważyła szczerze mówiąc :D

Brak kropki rzeczywiście jest zamierzony.

Yuuko

Bardzo ładna praca :)

Niezły pomysł. Przeczytałam z przyjemnością, ale lektura sprawiłaby mi większą satysfakcję, gdyby nie przeszkadzały usterki.

Mam nadzieję, że Twoje kolejne opowiadania będą napisane coraz lepiej. ;-)

 

Kiedy do­tar­li na plażę, jeden z uczest­ni­ków odłą­czył się od grupy… – Piszesz o dzieciach, więc: Kiedy do­tar­ły na plażę, jeden z uczest­ni­ków odłą­czył się od grupy

 

Tata wiele razy czy­tał mu opo­wie­ści o tym, jak roz­bit­ko­wie wła­śnie w ta­kich bu­tel­kach wy­sy­ła­li wia­do­mo­ści z proś­bą o pomoc. Chło­piec za­wsze ma­rzył o tym, żeby zna­leźć taką bu­tel­kę. – Powtórzenie.

 

Nie mia­łem pew­no­ści, czy wy­bran­ka mego serca, była tą, z którą chcę spę­dzić resz­tę swo­ich dni. – Czy mógł spędzić z wybranką cudze dni?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaiste, niezły pomysł i niezgorsze wykonanie. Jednakże, tak jak wspomniano wcześniej, należałoby popracować nad konstrukcją, bo obecnie jest cokolwiek mętnie.

Wiem, nic odkrywczego nie powiedziałem. :)

Witamy na portalu!

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Autorko, pomieszałaś byty. Śmierć (spersonifikowana) – jej celem nie jest walka z Bogiem o dusze czy wiarę. To sumienny byt dbający o podstawowe prawo: co żyje ma umrzeć. Śmierć nie knuje w celu odebrania wyznawców Bogu. Tak czyni ZŁO (szatan, diabły, etc). Dla mnie to kanon, święty.

Zdaję sobie sprawę, iż gdyby podpisany pod listem był Lucyfer (lub inny antagonista z piekła rodem), to zdania musiałyby być inne i (może) przesłanie też.

Stąd cały pomysł uważam za chybiony (na razie), co nie znaczy, iż pomysłowości Ci brak.

jednak w środku wciąż byłem rozbawiony, że list pomógł mi podjąć decyzję na resztę życia, a jednocześnie tak drastycznie je skrócił.

ww. zdanie (dość istotne) – zawiera niepotrzebne “w środku” i nie pasujące “rozbawiony”

Ignorancja to cnota.

Zgodnie z zaleceniami przeczytałam tekst uważnie, niczego nie pomijając. Stwierdzam, że tekst nie trzyma się kupy za względu na mocno naciąganą intrygę.

Choć nie precyzujesz daty i miejsca wydarzeń, nie ulega dla mnie wątpliwości, że akcja opowiadanie dzieje się w XX-XXI wieku. Masz przecież dzieci na koloniach (organizowane od lat 20tych XX wieku) a Twój bohater martwi się o kredyt. Biorąc pod uwagę, że radio jest wynalazkiem XIX wieku, dochodzę do wniosku, że nie jest możliwe, aby opisywana przez Ciebie sytuacja mogła się wydarzyć. Dziesiątkowana ospą załoga statku wysłałaby wiadomość radiową a nie jakiś tam list w butelce.

Oczywiście nie jest wykluczone pochodzenie wspomnianej butelki z okresu przed wynalezieniem radia. Tyle że, ze względu na ograniczoną żywotność wirusa ospy poza organizmem człowieka, nikt by się niczym od tego listu nie zaraził.

Ale napisane przyzwoicie.

Witaj na portalu, Yuuko!

Hmm... Dlaczego?

Zgodzę się z Adamem. Ciekawy koncept i niezłe wykonanie. Czekam na kolejne teksty Twojego autorstwa.

Dziękuję za ciepłe słowa jak i krytykę, mam nadzieję, że następnym razem uda uniknąć mi się błędów :D

Yuuko

Mi się nie podobało. Strasznie naiwna ta historia, bardzo niespójna i nielogiczna. Muszę się tutaj zgodzić z zarzutami Drewian, że współwystępowanie tych wszystkich elementów jest zbyt nieprawdopodobne. Zresztą najbardziej niewiarygodnym elementem tekstu jest autor, który twierdzi, że nie panuje nad tym, co dzieje się w jego tekście. 

 

Ale nie poddawaj się, autorko, jesteś młoda i dużo jeszcze nauki przed Tobą. Choć niektóre konstrukcje w tym tekście brzmiały dziwnie, językiem polskim operujesz dość sprawnie. Chętnie przeczytam kolejny Twój tekst.

A czy historie wymyślone muszą być realistyczne? To jest po prostu moja wizja. Mój punkt postrzegania. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że zarażenie się w ten sposób jest mało prawdopodobne, ale nikt nie powiedział, że takie musi być. W dodatku różni ludzie postrzegają różne byty na swój własny sposób. A to jest mój.

Yuuko

Słyszałaś kiedyś o tzw. zawieszeniu niewiary (ang. suspension of disbelief)? Chodzi o to, że autor (zwłaszcza autor fantastyki) musi stworzyć świat (czy też opowieść), która będzie na tyle wiarygodna (przynajmniej w ramach pewnej wewnętrznej logiki), żeby czytelnik chciał zawiesić swoją niewiarę w ten świat, żeby chciał w niego uwierzyć, mimo elementów z założenia nierealistycznych.

Więc nie chodzi o to, że historia musi być realistyczna. Musi dać się w nią uwierzyć.

 

“To po prostu moja wizja”, “Ja tak to czuję”, i tym podobne to częste słowa w ustach początkujących twórców. “Mojowizjość” nie usprawiedliwia wszystkiego. Jeśli masz w nosie, czy Twoja wizja jest wiarygodna, proponuję pisać pamiętnik lub księgi religijne – tam nie trzeba się martwić o wiarygodność. Jeśli chcesz pisać dla ludzi – proponuję się zastanowić, czy ludzie w to uwierzą.

Pomijając kwestie wyłożone przez Drewian i tojestniewazne, czytało mi się całkiem nieźle. Pomysł ciekawy, ale ja zamiast Śmierci dałabym szatana. Wydaje mi się to trochę logiczniejsze.

Witamy na portalu! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Chętnie przeczytam coś następnego. Aczkolwiek ja akurat uważam, że to jest brzydko napisane, zwłaszcza ostatni akapit. No i doprawdy myślę, że zbyt często na tym portalu zarzuca się niewystępowanie lub niedostateczne występowanie elementów fantastycznych, czyli przeczytam również, jeśli to nie będzie fantastyka.

Nioc, a cóż według Ciebie jest dziwnego w tym, że na portalu poświęconym szeroko pojętej fantastyce, w tym literaturze fantastycznej, oczekuje się tekstów pełnych fantastyki?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, to zależy od tego, jak ten portal postrzegać. Ja co prawda nigdy specjalnie nie interesowałem się portalami związany z prozą i właściwie znam tylko ten. Być może to sprawia, że postrzegam go jako bardzo wartościowy, tj. uważam, że można się tu bardzo wiele nauczyć (że tylko tu). No i ponieważ tak go cenię i ponieważ (ale to właśnie może wynika z tego, że nie szukałem nigdy) nie znam innego równie dobrego, nie chciałbym, żeby ktoś, kto nie pisze  fantastyki, a próbuje swoich sił w pisaniu, został stąd odesłany, bo dużo by stracił.

To w sumie najważniejsza sprawa, o której myślałem, gdy pisałem poprzedni post.  Inna, że nie widzę sensu traktować fantastyki jako coś ponad zbiór rekwizytów, których konieczności nie da się wykazać. Choć ja też nigdy nie rozumiałem brzytwy Lema z drugiej strony.

Właśnie dlatego, że to jest porządny portal, z reguły przymykamy oko na brak fantastyki w niektórych tekstach i nikogo za jej brak donikąd nie odsyłamy. Niestety, twórcy dzieł pozbawionych fantastyki, nawet tych bardzo dobrych, mają zdecydowanie mniejsze szanse, by dostać się do biblioteki i raczej zerowe na zdobycie piórka.

Dlatego wolimy by publikowane tu opowiadania zawierały fantastykę i właśnie takie preferujemy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Elementy wskazane przez Drewian i tojestniewazne zauważyłam, ale przymknęłam na nie oko, bo aż tak bardzo mi nie przeszkadzały. Gorzej z narracją i początkowym pomieszaniem opowiadających postaci. Część opowiadana przez mężczyznę zlewa się z resztą i powoduje lekkie zawieszenie z pytaniem “o co chodzi?”. 

Także w roli autora listu widziałabym raczej szatana niż śmierć.

Poza tym jednak czytało mi się w miarę lekko i dobrze. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

W koncepcji judaistycznej Śmierć jest upadłym aniołem – Samaelem, zatem jest złem. I patrząc przez ten pryzmat rozumiem dlaczego Śmierć jest autorem. Ale nie wiem czy akurat te koncepcję miałaś na myśli.

Ogólnie zlewa się trochę wszystko.

F.S

Napisałam komentarz i mi go zjadło :(

Więc w skrócie – zgadzam się z większością zarzutów. Jednak sam pomysł podoba mi się, a podobał by się bardziej, gdybyś zadbała o większą spójność.

Tekst wywołał emocje, skrajne stanowiska, został poddany próbie jakości, nie uniknął krytyki, wytknięć i nielogiczności… Krótko mówiąc, zostałaś ciepło powitana przez forumowiczów ;)

Interesująca koncepcja. Ale warto by dopracować szczegóły. Też się zastanawiałam, jak długo przetrwałaby zaraza bez pożywki, a jeszcze naświetlana UV… Zdziwiło mnie jeszcze, że autor listu nie napisał żadnego adresu.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka