- Opowiadanie: Riboq - W ciemno piwnic

W ciemno piwnic

Był konkurs na parodię i prócz tego co zamieściłam w jego ramach, powstał ten szorcik. I pomyślałam, a wrzucę, a co mi tam :).

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

W ciemno piwnic

Siedzieli w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu. Ustawiczne bujanie połączone z pluskiem, wprawiało ich żołądki w powolny, agonalny taniec. Jakby byli w ciąży bliźniaczej, która nie wie gdzie jej wygodniej, w płucach, czy przełyku. Od kilku godzin nie odzywali się do siebie. Po tym, jak podwładni Imperatora zeszli tutaj ostatnim razem i spuścili im łomot za darcie pysków, nie odważyli się odezwać. Nie zmieniało to faktu, że gotowało się im pod skórą aż miło.

Sam, oparty o beczkę patrzył przed siebie pustym wzrokiem, księżniczka ukryta w mroku pociągała nosem, bo, mimo że nie dostała porządnych wcirów, to poczuła się urażona nazywaniem jej „głupią zdzirą, z wiecznie pękniętą jamą gębową”. Przynajmniej tak podejrzewał Sam.

Roześmiał się cicho pod nosem, na samo wspomnienie jej miny.

Ten dźwięk ściągnął na niego uwagę niziołka. Artu rzucił mu zaciekawione spojrzenie i zagwizdał pytająco.

– Lepiej, żebym nie mówił… – wymamrotał, nadal uśmiechnięty, najemnik.

Księżniczka spojrzała na niego spode łba.

– No mów, mów. Pośmiejemy się wszyscy.

Holoł wzruszył ramionami.

– Wątpię, żeby wszystkich tak samo to bawiło…

Ciche skrzypienie w rogu ładowni przeszło w baryton.

– Citri nie umie się śmiać.

Zarówno Artu, kobieta, jak i Sam machnęli tylko związanymi rękoma.

– No? – Po chwili ciszy towarzyszka Sama nie wytrzymała.

Westchnął znużony.

– Co „no”, co „no”? – Wyprostował się. – Śmieję się, że wszystko wzięło w łeb, bo pewna nieźle urodzona panna, z wiecznie pękniętą jamą gębową, postanowiła całe nasze zapasy wody…

Nieźle urodzona zachłysnęła się powietrzem, ale nim zdążyła wybuchnąć, Sam skończył.

– WYCHLAĆ.

Artu zaśmiał się histerycznie i uwalił na podłodze.

– Księżniczko Chlejo… – Skrzypiący golem zaczął łagodnym tonem.

– Zamknij się! – Rozjuszona kobieta wbiła spojrzenie w Sama Holoł. – Jestem księżniczka Chleja Remiona! Nie masz prawa tak się do mnie odzywać!

Najemnik parsknął tylko i przedrzeźniając ją, zapiszczał:

– Zamknij się! Jestem nieźle urodzoną księżniczką o adekwatnym imieniu Chleja, córką króla nieistniejącej planety NaUmór, którą ściga Imperator Kalisha…

Patrzył na purpurowiejące oblicze dziewczyny.

– …bez konkretnego powodu.

Przestał się wygłupiać i spojrzał na nią w zamyśleniu.

– A ty niby kim jesteś?! – Podskoczyła w miejscu, a wystrzępione falbanki jej sukienki zatańczyły jak pajęczyna. – Brudny najemnik z niezdrową słabością do tablic rozdzielczych, opiekun niziołków…

Niecelnie splunęła mu pod nogi.

– …pan „nie umiem strzelać”!

Wydął wargi.

– Raz mi się zdarzyło i od razu nie umiem strzelać?

– To nie ja zestrzeliłam Niebołaza. Chciał nam chłopak pomóc, a ty…

– Nikogo nie zestrzeliłem!

– Citri Pio, dajesz! – Chleja machnęła na golema.

Ten milczał chwilę, poruszył się ze skrzypnięciem, po czym zaczął mówić:

– Co ty ku….

– Nie przeszkadzaj mi kobieto!

– Dogonią nas!

– Weź idź się nachlej, czy coś!

Trzaskanie i odgłosy wystrzałów.

– Lecą nam na pomoc!

– Chleja, weź tego blaszaka i zejdź mi z wizji!

– To Niebołaz!

– To tym bardziej nie przeszkadzaj, muszę mu zdjąć ogon…

Znów odgłosy wystrzałów.

Przedłużająca się cisza przetykana tylko szumem maszyn.

– No dobra, to damy sobie radę sami.

– Coś ty zrobił?!

– E tam, nic się nie stało.

– Jak to NIC SIĘ NIE STAŁO?!

 

Sam ściągnął but i rzucił nim w Citri Pio.

– Daj już spokój – burknął.

Niziołek znów zaświstał rozbawiony. Kulnął się pod ścianę i śmiał się bezgłośnie.

– Artu! Ti tu mi się nie śmiej! Nadal nie otworzyłeś tych drzwi!

Drugi but poleciał, tym razem w kierunku małego. Dostał w kolano i zagwizdał z bólu.

Przez to wszystko, Sam nieomal przeoczył wyraz rozbawienia na twarzy Chleji. To było coś nowego. Spoważniał.

– Księżniczko. – Starał się nie podbarwiać tego określenia ironią. – Może jednak masz jakieś podejrzenia co do powodów, dla których Kalisha cię ściga?

Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.

– A skąd mam wiedzieć? Ja, nieźle urodzona, księżniczka planety, której nie ma?

– Nie wiem, nie masz jakiegoś przedmiotu, którego ona szuka?

Zastanawiała się chwilę.

– Przedmiotu?

– No nie wiem, jakiegoś medalionu, pierścionka. Wiesz, oni zawsze szukają jakiegoś artefaktu, czy czegoś w tym rodzaju…

– No to chyba od razu by mnie przeszukali co?

Sam wyprostował się i myślał intensywnie.

– A skąd wiesz, gdzie ci grzebali, zanim nas tutaj nieprzytomnych przywlekli?

Chleja rozszerzyła oczy i patrzyła na niego przerażona.

– Ch… chyba bym czuła?!

Najemnik wzruszył ramionami.

– Ja nie czułem.

Patrzyła teraz na niego oczyma jak spodki. Odchrząknął.

– Nieważne – bąknął – a może znasz jaką tajemnicę?

 

– No właśnie, może znasz jaką tajemnicę?

Cichy głosy należał do uśmiechniętej, białowłosej kobiety. Wyszła z zaciemnionej części ładowni. Włosy spięte miała srebrną klamrą przedstawiającą trzygłowego smoka.

Artu wycofał się pod drzwi i patrzył na przybyłą, wydając przy tym ciche, urywane gwizdy.

Chleja i Sam próbowali wstać, ale na chybotliwej powierzchni, ze związanymi rękoma sprowadzało się to do luźnych, prawie tanecznych podrygów.

Tymczasem Imperator podeszła bliżej i przeniosła spojrzenie na Citri Pio.

– Citri Pio, mapa Anaste, dzielnica handlowa, aleja Róż.

Ciche skrzypienie i po chwili golem recytował.

„Anaste, dzielnica handlowa, aleja Róż: aleja, na której znajdują się najbardziej szanowane i pożądane z dóbr świata. Kolejno znajdują się tam:

Zakład Jubilerski „Mój Sssskarb” oferujący unikatowe zestawy biżuterii, kamieni szlachetnych i zdobień;

Zakład Kowalski „Kuźnia Valyriańskiego Boga”, z którego pochodzą najsłynniejsze białe bronie tego świata;

Winiarium Lesbiosa, kontrower…

– Dosyć. – Kalisha uniosła palec i pochyliła się nad Chleją.

– Jesteś Chleja Remiona, córka króla Opija Remiona. – Zadowolony uśmiech rozlał się po twarzy Imperator. – To na twojej planecie po raz pierwszy powstało unikatowe, legendarne wręcz, wino…

Księżniczka przerażona patrzyła na prześladowczynię.

– Chcesz klucz…

– … do Winiarium Lesbiosa.

Sam z wyrzutem spojrzał na Chleję.

– Mówiłaś, że nic nie masz.

Księżniczka dotknęła bezwiednie swoich ust.

– Tak, tak, kochanie. – Kalisha się rozpromieniła. – Pocałujesz dla mnie posąg, który broni dostępu do najgłębszych piwnic.

To powiedziawszy, ruszyła ku drzwiom, spod których Artu przeturlał się wprost na kolana Sama Holoł.

Najemnik wybuchnął.

– Wino?! Kurwa! WINO?! – Podskoczył w miejscu. Imperator zatrzymała się i uśmiechnęła.

– Dla wina tak nas… ją ścigasz?!

Odpowiedziała za nią Chleja.

– To wino da jej absolutną władzę nad kobietami, które go posmakują.

– A na co jej kobiety?!

Białowłosa poprawiła smoczą spinkę z uśmiechem.

– Mam już armię mężczyzn bez jaj, teraz chcę armii kobiet z posłusznymi waginami.

Mrugnęła i zamknęła za sobą drzwi.

– Waginami? – Sam zagubionym wzrokiem rozglądał się po ładowni. – Całować posąg? Gdzie ja kurwa trafiłem?

Koniec

Komentarze

Jest humor, ale do mnie nie trafił. Jakoś nie zdążyłam się związać z bohaterami, przejąć ich losem…

Drugi but poleciał, tym razem w kierunku małego. Dostał w kolano i zagwizdał z bólu.

To but miał kolano? ;-) Z bólu się gwiżdże?

Edit: Ach! To miała być parodia Gwiezdnych wojen. Wybacz, słabo znam ten temat, nie zajarzyłam.

Babska logika rządzi!

Przynajmniej nie ma jakichś strasznych błędów. Niestety, ale nie dostrzegłem więcej zalet.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Całkiem zabawne… Ta Chleja ma charakterek :D

F.S

Dzięki za odwiedziny i poświęcenie czasu na przeczytanie :). To w sumie nie jest opowiadanie, prawda? To scena bardziej, faktycznie nie ma kiedy się przywiązać do Artu Ti Tu :P.

Że tak głupio zapytam, bom nieco zdezorientowana lekturą – O co tu chodzi???

 

Usta­wicz­ne bu­ja­nie po­łą­czo­ne z plu­skiem, wpra­wia­ło ich żo­łąd­ki w po­wol­ny, ago­nicz­ny ta­niec. – Na czym polega agoniczny taniec?

 

mimo że nie do­sta­ła po­rząd­nie wciry… – …mimo że nie do­sta­ła po­rząd­nych wcirów

 

Ciche skrzy­pie­nie w rogu ła­dow­ni prze­szło w niski ba­ry­ton. – Czy bywa wysoki baryton?

 

… pan „nie umiem strze­lać”! – Zbędna spacja po wielokropku.

 

Sam ścią­gnął buta i rzu­cił nim w Citri Pio.Sam ścią­gnął but i rzu­cił nim w Citri Pio.

 

– Nie­waż­ne, – bąk­nął… – Przed półpauzą nie stawiamy przecinka.

 

Za­kład Ju­bi­ler­ski „Mój Sss­skarb” ofe­ru­ją­ce uni­ka­to­we ze­sta­wy bi­żu­te­rii… – Za­kład Ju­bi­ler­ski „Mój Sss­skarb” ofe­ru­ją­cy uni­ka­to­we ze­sta­wy bi­żu­te­rii…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak Finkla słusznie zauważyła to Wojen Gwiezdnych parodia jest.

F.S

Skoro tak, to mam pełne prawo być zdezorientowana. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałem. I co z tego? Niewiele. Bać się nie ma czego, pośmiać się nie ma z czego, bo kto by pamiętał te bajki po tylu latach…

Chyba czytałem kiedyś podobny komiks z Kaczorem Donaldem… Zakończenie, to jakieś jedno wielkie WTF. Rozczarowało mnie. A zapowiadało się fajnie :(

Dorzuciłbym jeszcze Lorda Wiader, albo mistrza Obi-Wam-Wp***li skoro to parodia Star Wars. No i nie wiem po co ty otagowałeś “grę o tron”.

lol

Może dlatego, że Imperator białowłosa Kalisha, spinka z trzema smokami i armia chłopów bez jaj. Tak, chyba tak :).

Dzięki za komentarze.

Przeczytałam, domyśliłam się who’s who, bo “Gwiezdne wojny” mi nie obce. Kłótnia Sama z księżniczką nawet przyjemna, ale całość mnie nie porwała.

Może za słabo pamiętam Gwiezdne Wojny, ale nie zrozumiałem, o co chodzi. Gry o tron nie czytałem/nie oglądałem, więc też pewnie część nawiązań mi umknęła.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nowa Fantastyka