- Opowiadanie: jacek001 - Bóg

Bóg

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Bóg

– Nazwisko?

– Bóg.

– Proszę nie żartować. Pytam pana o nazwisko. – Policjant wypowiedział ostatnie słowa z wyraźnym zniecierpliwieniem.

– Mówię przecież. Nazywam się Bóg.

– Przez „k”?

– Nie. Przez „g”. Mam przeliterować?

– Drogi panie, nie mamy czasu na dowcipy. Jest pan jedynym świadkiem, w dodatku bez dokumentów. Nie chciał pan rozmawiać z funkcjonariuszami na miejscu zdarzenia. Dopóki nie ustalimy personaliów, będziemy zmuszeni zatrzymać pana do wyjaśnienia. Im szybciej przejdziemy przez tę procedurę, tym lepiej. Więc jeszcze raz… Nazwisko?

– Bóg.

– OK. Może zaczniemy od imienia. Będzie łatwiej…

– Na imię mam Bóg.

– To do niczego nie prowadzi. – Funkcjonariusz pokręcił głową z wyraźnym zniechęceniem. Wyszedł do pomieszczenia obok. – Przyślij tu naszego psychiatrę. Może on się z nim dogada – rzucił do towarzysza niedoli stojącego przed weneckim lustrem. Przyglądał się przez dłuższą chwilę przygarbionemu mężczyźnie przykutemu do stołu w pokoju przesłuchań… Czerwona kraciasta koszula drwala, sygnet na serdecznym palcu prawej dłoni, długa siwa broda, grzywa długich blond włosów…

 – Kurwa, wygląda jak jakiś pierdolony Wiking. – Śledczy wydobył się wreszcie z otępiającego zamyślenia. – Póki co, zatrzymamy go do wyjaśnienia. Zeskakujcie mu tęczówkę, może będzie w bazie. Odciski palców, DNA, co się tam jeszcze da. Jak będziecie mieli coś konkretnego, dajcie znać.

Asystent skinął głową. Wyszedł rozdzielić zespołowi dochodzeniowemu dyspozycje starego.

 

 

– Dziwna sprawa. Nietypowa. Prawdopodobnie sekta fanatyków religijnych… Opuszczony tartak… Facet jest świadkiem bestialskiego morderstwa jakiegoś bogu ducha winnego cieśli. Gość nic nie pamięta, a jeśli nawet, to nie ma ochoty podzielić się z nami swoimi rewelacjami. Ewidentnie jest jakoś zamieszany w tę jatkę, ale oprócz tego, że tam był, nie jesteśmy w stanie wyciągnąć od niego żadnych szczegółów. W jakim stopniu współdziałał z resztą gangu, jak się tam znalazł, jaki był jego udział w tym wszystkim?…

– Amnezja pourazowa… To dość częsty przypadek… Przeżył zbyt wiele w tak krótkim czasie. Jego mózg wyparł wszystko, zepchnął do głębokiej podświadomości, może nawet nieświadomości… Gość myślał, że jest twardy, ale okazało się, że jest mięciutki jak pluszowy miś. Takie rzeczy się zdarzają… – Psycholog przewertował raz jeszcze plik dokumentów, podpisując je w kilku miejscach. Po chwili zdjął okulary, rozpłynął się w karmelowym uśmiechu.

– Macie tu jakiś automat do kawy? Barowa pogoda… Muszę podładować akumulator.

 

 

Inspektor wczytywał się przez chwilę w akta sprawy. Potem spojrzał na swojego asystenta. W jego głowie jak w za ciasnym akwarium pływały majestatycznie wielkie, złoto-czarne skalary pytań.

– Dlaczego tam został? Tamci dawno się stlenili, zdążyli nawet po sobie posprzątać. On tam cały czas siedział… W kucki, przy krzyżu… Przy zmasakrowanych zwłokach denata… Dlaczego mu nie pomógł? Dlaczego nie wezwał pomocy? Siedział tam trzy bite dni! To nie do wiary… Normalni ludzie się tak nie zachowują…

– Nie przywiązywałbym wagi do jego zachowań. Wszystko wskazuje na to, że to regularny szaleniec. Nadal twierdzi, że nazywa się Bóg?

– Tak. To jedyna rzecz, którą byliśmy w stanie z niego wydobyć.

– Dobrze chociaż, że coś mówi. Przynajmniej jest jakiś punkt zaczepienia. Wcześniej, czy później puści farbę. Posiedzi trochę, to zmięknie. Sprawdziliście kartoteki?

– Sprawdziliśmy… Wszystkie możliwe, włącznie z bazą urodzeń, zgonów, zaginięć. Szukaliśmy po odciskach palców, skanie tęczówki…

– I ?

– Nadal nic. Nie ma go w żadnej bazie. Czekamy jeszcze na wyniki DNA… To nasza ostatnia deska ratunku.

– Ciekawa sprawa. Jak on się uchował na tym świecie?

– Nie mam pojęcia. To jakiś odosobniony wariat. Może psychopatyczni rodzice wychowywali go trzymając w piwnicy? Może nielegalnie przekroczył granicę dekady temu i ukrywał się bez dokumentów w jakichś slumsach na przedmieściach? Historia zna takie przypadki…

– Nie wypuszczajcie go. Musimy się dowiedzieć, kim jest i jak tu trafił.

 

 

– Nadal utrzymuje pan, że nazywa się Bóg?

– Ile razy można zadawać to samo pytanie?

– Co pan robił w tym opuszczonym tartaku, przy zwłokach tego nieszczęśnika?

– Towarzyszyłem mu. Można powiedzieć „podtrzymywałem na duchu”.

– Nie udzielił pan pomocy ofierze. Czy zdaje pan sobie sprawę, że zostanie oskarżony o współudział w morderstwie?

Brodaty mężczyzna siedział za stołem, wpatrując się uważnie w twarz oficera dochodzeniówki.

– Dlaczego nie pomogłeś, ty zwyrodniały skurczybyku! Przecież on mógłby nadal żyć!

– Czasami śmierć jest najlepszym wyjściem – odparł spokojnie brodacz. – Nic tak nie zapada w pamięć jak dobrze zorganizowana egzekucja. On i tak nie pożyłby długo. Z takim życiorysem i charakterem ludzie nie żyją długo… Wcześniej czy później znów by się komuś naraził.

– Znałeś go?

– Tyle o ile… Dawno się nie widzieliśmy… Miał swoje sprawy, swoje życie. Wierzył, że zmieni świat. Był młody i naiwny, nie chciałem podcinać mu skrzydeł. Uznałem, że najlepsze, co mogę dla niego zrobić, to nie przeszkadzać. Czasem nawet pomagałem, nie powiem… Ale zawsze przychodzi taki czas, kiedy trzeba wziąć pełną odpowiedzialność za swoje czyny i słowa. On też musiał do tego dojrzeć. Zresztą nie tylko on… Każdy z nas, wcześniej czy później musi tego doświadczyć.

– Kim był dla ciebie ten nieszczęśnik?

– Przecież to oczywiste. Odpowiedź jest prosta i klarowna. Przecież ją znasz, więc czemu pytasz?

– Kim był dla ciebie zamordowany? Odpowiadaj…

– To był mój syn. Jedyny, jakiego miałem.

 

Koniec

Komentarze

Interesujące podejście, ale czegoś zabrakło. Może zaskoczenia?

Polecam Anonimowi sztukę “Boże mój”. Dla mnie bomba. :-)

Babska logika rządzi!

Ciekawa koncepcja, nie powiem. Dla odmiany, ja się z czymś podobnym nie spotkałem ;)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Przed chwilą przeczytałem “podobne” opowiadanie autorstwa Wicked G, o ile tamto nie przypadło mi do gustu ze względu na formę tak tutaj nie podpasowuje mi koncepcja tego "drwala” i ogólna wariacja tego tematu. Sam nie wiem… Opowiadanie takie mógłby napisać jakiś “czerstwy” ksiądz, który szuka nowych metod nawracania. 

Nasuwają mi się pytania: Dlaczego Bóg nie ma dokumentów i dlaczego dał się złapać? Dlaczego nie użyłby sztuczki w stylu Jedi, by policja dała mu spokój?I przede wszystkim dlaczego Bóg wygląda jak wiking? Dlaczego ma szarą brodę skoro włosy są koloru blond? Zamiast wikinga powinien przypominać araba. Dlaczego tym razem towarzyszył synowi? I patrzył. Bez sensu moim zdaniem. Słabe, nie podoba mi się. Przykro mi. Pozdrawiam. 

btw. “skurdczybyku”

Przeczytałam, ale z jednej strony przyjmuję koncepcję jako interesującą (przeniesioną w przyszłość?), z drugiej zgadzam się z Finklą, że niemal natychmiast można się domyślić, o co chodzi, w związku z czym zakończenie nie niesie ze sobą zaskoczenia. Także pozostaje pół na pół, słodko-gorzki posmak. Trochę na tak, trochę na nie. Technicznie wszystko ok, treściowo czegoś zabrakło.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobre, fajna rozkmina, chociaż trochę brakuje wspomnianego przez Finklę zaskoczenia. Wywal entery na końcu opowiadania.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Całkiem niezłe, ale brakło mi wyniku badania DNA obywatela Boga. ;-) 

Zastanawiałam się też, dlaczego miejscem zbrodni był tartak.

 

ukry­wał się bez do­ku­men­tów w jakiś slum­sach na przed­mie­ściach? – …ukry­wał się bez do­ku­men­tów, w jakichś slum­sach na przed­mie­ściach?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Finkla: No, trzeba się będzie zapoznać z rzeczoną sztuką.

 

@Kwisatz Haderach: Dzięki !

 

@Idaho_Iowa: No widzisz… Taki króciak, a tyle pytań się rodzi. Cieszę się – tekst spełnił pokładane w nim nadzieje ; )

 

@joseheim: Dzięki za poczytanie. W zamierzeniu miała być to krótka wprawka warsztatowa. Bardziej szkic niż pełnoprawne opowiadanie. Tym bardziej się cieszę, że pozostawiło ślad.

 

@Wicked G: Dzięki. Entery usunięte.

 

@regulatorzy: Takie niedopowiedzenia w krótkim tekście mają swój sens. Prowokują do podpowiedzenia różnych zakończeń. Czytelnik sam może sobie pewne rzeczy dopisać, wedle uznania…

 

PS. Ha! Zaskoczyło Was, Moi Drodzy, że nie było zaskoczenia? ; )

...always look on the bright side of life ; )

Podobało mi się. Zwłaszcza diagnoza psychologa, wystawiona Bogu.

Fakt, że Bóg dał się złapać i pozostał w kajdankach, jest (moim zdaniem) najbardziej interesującym elementem króciaka. Jeśli połączyć to z jego (Jego?) ostatnimi słowami (o tym, że trzeba wziąć pełną odpowiedzialność za czyny i słowa) pojawia się drugie dno historii. Czyżbyś, Autorze, sugerował, że Bóg nie poradził sobie z wychowaniem jedynego syna i teraz ma wyrzuty sumienia?

Hmm... Dlaczego?

Interesująca koncepcja. Zaskoczenia rzeczywiście nie było, ale nieszczególnie mi to przeszkadzało. Jest coś niepokojącego w tym przesłuchiwanym Bogu, a ja bardzo lubię niepokojące literackie obrazki :)

 

@Drewian: Bardzo ciekawa interpretacja. I dowód na to, że tekst żyje a Autor – zadziwiony tym autonomicznym bytowaniem swego literackiego dziecka – może tylko patrzeć i podziwiać jak Słowo dojrzewa, rośnie w siłę, buduje nowe skojarzenia i tropy literackie.

 

@Werwena: Nie zależało (mi) na totalnym zaskoczeniu, nie o to tu chodziło. Bardziej właśnie na postawieniu kilku ważnych pytań, zaniepokojeniu Czytelnika, wprowadzeniu go w stan „metafizycznego niezaspokojenia”. Pytania są ważniejsze od odpowiedzi – bo bez pytań, odpowiedź nigdy nie padnie. Dzięki piękne za klik do Biblioteki : )

...always look on the bright side of life ; )

“Nic tak nie zapada w pamięć jak dobrze zorganizowana egzekucja.” – Tylko komu miała zapaść w pamięć? Mordercy? Sztuka dla pustej sali, no bo widowni nie było.  

Ciekawy pomysł. Dobre wykonanie. Bardzo mi-się :D

 

Edek:

Proksir – nie wszystko co dobre jest dla oka.

F.S

@Prokris: “nie wszystko co dobre jest dla oka” ; ) Tekst jest metaforyczny, nie trzeba (nawet nie powinno się) brać go dosłownie…

 

@FoloinStephanus: Dzięnks…

...always look on the bright side of life ; )

@Finkla, Drewian: To co nam skutecznie przeszkadza w poznaniu uniwersalnej osobowości Boga, to nasze uwarunkowania kulturowe, język i czas, w których przyszło nam żyć. Ciężko nam wyobrazić sobie Boga nie przypisanego do jakiegoś systemu religijnego, do jakiegoś z góry przygotowanego (narzuconego) paradygmatu kulturowo-religijnego. Przypuszczam, że gdyby Bóg pojawił się tu i teraz uznany by został za wariata, w najlepszym razie za niepoczytalnego geniusza. Nikt nie potraktowałby go serio, bo zbyt wiele łatek kulturowych przypięliśmy do pojęcia „Bóg”.

...always look on the bright side of life ; )

Nie przywiązywałbym uwagi do jego zachowań – nie przywiązywałbym wagi albo nie zwracałbym uwagi

Ciekawy tekst, wprawdzie bez żadnego zaskoczenia, bo właściwie od początku wiadomo, o kogo chodzi, ale jednak zostawia nas z pytaniami. Na przykład to, co napisałeś Jacku powyżej: jak współcześnie zareagowalibyśmy na Boga? Czy nie zostałby przez nas potraktowany jako kolejny hochsztapler, naciągacz?  Pewnie tak. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ciekawy pomysł, Jacku. Tekst godny uwagi i skłaniający do refleksyjnego pochylenia się nad nim przez dłuższą chwilę. Po lekturze opowiadania nie sposób przejść obojętnie do porządku dziennego, gdyż nasuwa i pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, na które tak naprawdę każdy zmusi odpowiedzieć sobie sam. "Przypuszczam, że gdyby Bóg pojawił się tu i teraz uznany by został za wariata, w najlepszym razie za niepoczytalnego geniusza. Nikt nie potraktowałby go serio, bo zbyt wiele łatek kulturowych przypięliśmy do pojęcia „Bóg”. " – Zgadzam się z Tobą, Jacku. Z jednej strony człowiek szuka Boga i dąży do jego poznania, a z drugiej bardzo sceptycznie podchodzi do wszelkich przejawów jego obecności.

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

@ bemik: Pięknie dziękuję za miłe słowa i klik w kierunku Biblioteki. Bóg to nadal aktor zbyt mocno przypisany do Przeszłości, aby ukazać go w konkrecie współczesnych dekoracji. Tym bardziej – literarura powinna próbować przybliżać taką alternatywną rzeczywistość.

@ wiwi: Coś mi się zdaje, że ten tekst zaczyna nowy etap w mojej tfurczości. Etap ezoteryczno-fantastyczny.

...always look on the bright side of life ; )

Zaskoczenia zero, wątpliwość: komu miała zapaść w pamięć  egzekucja, skoro po trzech dniach zmartwychwstania nie było?

Diagnoza, podszyta znieczulicą, policyjnego psychologa to najjaśniejszy punkt tej miniatury. :-) Poza tym, jak dla mnie, wyszło poprawnie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, Psycho, za recenzję. Wyszło poprawnie – taki był zamiar ; ) Pozdrawiam.

...always look on the bright side of life ; )

Wreszcie trafiam na dobrze napisanego szorta i dostaję kolejną wariację na temat Ewangelii. Plusy za styl, minus za rozwiązanie. (Żeby nie było, ja też ostatnio popełniłem badziew o Jezusie, ale tym bardziej widzę, że to ślepy zaułek).

@ wiwi: Coś mi się zdaje, że ten tekst zaczyna nowy etap w mojej tfurczości. Etap ezoteryczno-fantastyczny.

Czekam w takim razie na kolejne opowiadania, Jacku:)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Tekst niezaskakujący, ale mimo to ciekawy i dobrze skonstruowany. Opierając tekst głównie na dialogach można łatwo wpaść w pułapkę, jeśli nie do końca panuje się nad tworzeniem dialogów właśnie, ale widać, że podołałeś. To miło.

: )

...always look on the bright side of life ; )

Fajny tekścik, zaskakujący przez brak zaskoczenia, z racji starannego wykonania przyjemny w odbiorze :)

Niczego podobnego wcześniej nie czytałem, tym bardziej spodobała mi się idea, a niedopowiedzeń rzeczywiście sporo, co jest w tym przypadku zaletą.

 

Generalnie, na Boga natknąłem się krążąc bezcelowo po bezdrożach Internetu, zerknąłem bezmyślnie na pierwsze linijki i z przyjemnością dokończyłem.

Dobra robota, Jacku :D

 

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

: )

...always look on the bright side of life ; )

Zaczynało się interesująco, ale rozstrzygnięcie ani mnie nie poruszyło, ani nie skłoniło do refleksji.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeczytałem sobie ponownie. I jakoś tak przed Wielkanocą na refleksję mi się zebrało…

F.S

Nawet niezłe. Ostało się trochę błędów typu Bóg z małej albo spacja przed znakiem interpunkcyjnym. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

FoloinStephanus, co do przedświątecznych refleksji polecam ci również tekst Jacka pt.: Nikodem :)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Dzięki za poczytanie i nowe skojarzenia związane z tym jakże doniosłym szortem ; ) Pozdrawiam wszystkich świątecznie – i serdecznie.

...always look on the bright side of life ; )

Nowa Fantastyka