- Opowiadanie: Marille Cabacci - Nowa Nadzieja

Nowa Nadzieja

W sumie nie mam od siebie za dużo do dodania. Piszę amatorsko i byłoby miło, gdyby ktoś wytknął błędy, tudzież skierował na właściwą drogę.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Nowa Nadzieja

To był wielki dzień, to właśnie dzisiaj ich życie miało się kompletnie zmienić. Rozpoczęcie nowego rozdziału, zamknięcie wszystkich dotychczasowych drzwi, spalenie mostów. Długo czekali nim w końcu podjęli tę decyzję, jednak realia kraju, w którym żyli, a właściwie egzystowali, nie pozostawiały większego wyboru. Nie można w nieskończoność wegetować za minimalną płacę, nie będąc pewnym czy na następny dzień dalej będzie praca. Nie w Polsce.

Anglia wydawała się całkiem kuszącą perspektywą, wielu młodych Polaków wybierało właśnie tę opcję. Oni nie zamierzali być w tej kwestii wyjątkiem. Dlatego pełni nadziei stali teraz przed lotniskiem w Pyrzowicach, mocno trzymając się za ręce.

Taksówka już znikła za zakrętem, a para wciąż tkwiła w miejscu, bojąc się przekroczyć próg tego kolosa.

W końcu ruszyli, mocniej opatulając się płaszczami. Może i nie było deszczu, ale chłodne listopadowe powietrze dawało o sobie znać. W środku było już nieco lepiej, ale to pewnie za sprawą tłumu, który wypełniał cały budynek. Nie spodziewali się takiej ilości ludzi, i to przeróżnej maści, jako że pierwszy raz byli na lotnisku. Ba, do tej pory im się nie śniło, że w ogóle polecą kiedyś samolotem.

Szklane ściany, wysoki sufit, uśmiechnięta obsługa – już mogli poczuć się jak za granicą. Wielki zegar wskazywał siedemnastą, więc mieli jeszcze grubo ponad godzinę do odlotu, jednak woleli być wcześniej. Głupio byłoby spóźnić się na swój pierwszy lot, od którego zależała twoja przyszłość.

 – Myślisz, że dobrze robimy? – zapytała dziewczyna, ściskając chłopaka za ramię. – Jeszcze możemy wrócić – dodała z wahaniem w głosie.

– Myszo, daj spokój, rozważaliśmy to na wszystkie możliwe sposoby – odparł. – Dobrze wiesz, że to najlepsze wyjście. A jeśli się nie uda… To cóż, wrócimy z podkulonymi ogonami – westchnął.

– Mhm…

Oboje czuli jak serce podchodziło im do gardeł. Przed tak wielką zmianą zawsze pojawiał się strach i wątpliwości, to normalne, ale trzeba potrafić je zwalczyć. Potem można jedynie żałować, że się tego nie zrobiło.

Z wolna ruszyli do miejsca, w którym miała nastąpić odprawa. Widocznie nie tylko oni byli przezorni, gdyż już kilka osób zdołało zebrać się na ten sam lot. Wszyscy czekali w milczeniu, jedni podekscytowani, inni znudzeni. Uwagę przykuwała jedynie dwójka rastamanów, których stukanie na bębnach o dziwo nikomu nie przeszkadzało.

Para usiadła na jednej z ławek, wtulona w siebie, pochłonięta myślami. Nie musieli nic mówić, oboje dobrze wiedzieli, co teraz czuje to drugie. Za kilka godzin będą żyć całkowicie innym życiem. Inny świat.

Oparta o ramię chłopaka dziewczyna w końcu usnęła, a niesforna blond grzywka zalała jej spokojną twarz. Na co dzień nerwowa, przynajmniej podczas snu mogła zaznać nieco spokoju. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy stewardessa powitała wszystkich zebranych. Zaspana poczekała aż chłopak odniesie ich bagaże na taśmę, a potem wróci po swoją zgubę. O dziwo nie marudziła za bardzo, co zawsze miało miejsce podczas przerwanego snu. Pewnie było to spowodowane całym tym szokiem.

Odprawa poszła naprawdę sprawnie, a spodziewali się problemów, jak to bywało w ich talencie do przyciągania pecha. Nie minęła długa chwila, gdy mogli się rozsiąść i zacząć podziwiać płytę lotniska zza okna samolotu. Akurat wtedy też zaczęło padać, a późnojesienny zmierzch zdążył już przegnać światło dnia.

– Czyli naprawdę to robimy? – zapytała, choć było to pytanie retoryczne.

– Będzie dobrze – uśmiechnął się i podarował jej całusa w policzek. – Zobaczysz, uda nam się.

– Państwo nie macie bagażu podręcznego? – wtrąciła się kobieta z obsługi, która pilnowała, by nikomu niczego nie brakowało.

– Udało nam się poradzić bez niego – odparł wesoło chłopak, obejmując swoją lubą.

Stewardessa coś tylko mruknęła w odpowiedzi i przeszła dalej. Cóż, posiadanie bagażu podręcznego nie jest żadnym obowiązkiem. I tak starali się zabrać tylko minimum potrzebnych rzeczy. Ich walizki śmiało mogły pomieścić jeszcze kilka rupieci.

Minęło dobre pół godziny nim skończyła się cała procedura zapinania pasów, startowania, stabilizowania lotu i innych niezbędnych rzeczy. Dopiero wtedy wszyscy mogli odetchnąć z ulgą i skupić się na relaksie podczas podróży. Wszyscy prócz naszej dwójki, która wciąż była cała w nerwach. To był ich pierwszy raz, musiało wyjść idealnie. Gdyby im się nie powiodło, to cały wysiłek poszedłby na marne.

Lecieli przez chwilę w milczeniu, nie mogąc przywyknąć do uczucia, które temu towarzyszyło. Po jakimś czasie zdenerwowanie przemieniło się w podniecenie. Ekscytację, którą napędzała napływająca do żył adrenalina.

– Gotowa? – zapytał, ciężko oddychając. Cały czerwony na twarzy, jakby miał zaraz spłonąć, ściskał mocno lodowatą dłoń swojej partnerki.

– Mhm – przytaknęła tamta, wpatrzona w miejsca przed nimi. Oczy dziewczyny zaszły mleczną mgiełką, idealnie dopasowującą się do jasnej cery.

– Wszystko w porządku? – zapytała ta sama kobieta, która zagadnęła ich wcześniej. – Źle się pan czuje?

– Chciałem tylko o coś spytać – odpowiedział z wysiłkiem chłopak, łapczywie łapiąc teraz powietrze. – Czy nasz samolot ma automatycznego pilota?

– Oczywiście – uśmiechnęła się, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. – Może jednak podam panu szklankę wody? – wyglądała na naprawdę przejętą.

– No, to zajebiście – ucieszył się. – A wodę lepiej zostawcie dla siebie, przyda wam się – dodał, po czym wypuścił ciężko powietrze i opadł nieprzytomny na oparcie fotela.

– Proszę pana?! – zlękniona stewardessa szarpnęła go za ramię, jednak od razu odskoczyła jak oparzona. Zaskoczona spojrzała na dziewczynę nieprzytomnego chłopaka, której zimny uścisk oplatał teraz nadgarstek Bogu ducha winnej pracownicy linii lotniczych.

– Zostaw go, dziwko – syknęła, po czym z jej knykci wysunęło się długie lodowe ostrze, a głowa stewardessy z gracją potoczyła się po podłodze.

Wszyscy na pokładzie zamarli. Ciało kobiety runęło na podłogę, którą zalewała teraz fala krwi. Wytrzeszczone ślepia spoglądały ze strachem z czerwonego dywanu, tracąc ostatnie iskry życia. Po kulminacyjnej chwili ciszy przyszedł czas na wybuch. A właściwie to dwa wybuchy. Pierwszy, spowodowany przez chór kobiet, które zaczęły piszczeć. Drugi, spowodowany przez chłopaka lodowej dziewczyny, którego ciało stanęło w płomieniach, a skóra twarzy została zastąpiona przez ognistą czaszkę.

– Przejmujemy ten samolot! – krzyknął, plując ogniem, po czym wybuchł gromkim śmiechem. – Kicia, zabaw gości, ja porozmawiam z szefami tego balu – oznajmił, bezceremonialnie wstając z miejsca i kierując się do kabiny pilotów.

– Mhm – przytaknęła jego cicha towarzyszka, wodząc za nim wzrokiem.

Nie udało mu się ominąć kałuży krwi (ba, nawet nie próbował), więc szedł, zostawiając za sobą szkarłatne odciski na czerwonym dywanie. Gdy tylko odrywał stopę od podłoża, ślad zaraz stawał w płomieniach.

Jedna ze stewardess, chyba pod wpływem impulsu, rzuciła się na niego, chcąc… No właśnie, nie bardzo było wiadomo co chciała tym osiągnąć. Tak czy inaczej – rzuciła się na chłopaka, zapewne z niezbyt pokojowymi zamiarami, lecz ten jedynie złapał jej twarz swoją wielką łapą, a następnie grzmotnął nią o podłogę z takim impetem, że czaszka nieszczęśniczki przepołowiła się jak świeży kokos. Wywołało to kolejną burzę pisków i wrzasków.

– Zamknąć, kurwa, mordy! – krzyknęła dziewczyna, wstając z miejsca.

Przeczesywała wzrokiem wszystkich tu obecnych, aż wyłowiła mężczyznę, który próbował coś zrobić na telefonie. Głuptas chyba nie próbował wezwać pomocy, prawda?

– Chyba cię pojebało – westchnęła, a ten już wiedział, że było to kierowane do niego.

Nim zdążył cokolwiek zrobić, jego ciało przeszył lodowy szpikulec wielkości znaku drogowego. Los chciał, że ten sam pocisk wbił się centralnie w sam środek twarzy jednej z pasażerek. Przeznaczenia nie oszukasz.

– Któryś jeszcze spróbuje zgrać bohatera, to najpierw odmrożę mu fiuta, a potem wpakuję mu go do mordy, rozumiemy się?! – Przechadzała się w tę i we w tę, lustrując wszystkich oczami barwy wzburzonego oceanu.

Krzyki natychmiast ucichły, wszyscy usiedli na miejscach, a kobiety cicho łkały do swoich mężczyzn. Taki stan rzeczy odpowiadał strażniczce spokoju.

– Co tu się dzieje?! – dało się słyszeć gromki głos jednego z pilotów, który opuścił kabinę.

Oczywiście wpadł od razu na chłopaka, który grzecznie czekał przed wejściem, nie chcąc nikogo popędzać.

– A kuku – uśmiechnął się, przeszywając mężczyznę na wylot swoimi pustymi oczodołami.

– Że co… – nogi się pod nim ugięły, jakby wpatrywał się w oczy samej śmierci.

– Gówno, kurwa. Nie zaczyna się zdania od „że” – warknął rozeźlony, wbijając kości, które zastąpiły mu palce, w gardło swojej ofiary.

Ta upadła, krztusząc się własną krwią, a chłopak wszedł do kabiny.

Uszu pasażerów dobiegł krzyk, jakieś ciche szepty, skamlenie, a potem śmiech. Nie mogli widzieć co tam zaszło, ale po chwili zwęglone truchło drugiego pilota wyleciało z impetem wraz z niedomkniętymi drzwiami.

– Kotek – westchnęła lodowa dziewczyna, chichocząc pod nosem.

– Kurs na Anglię, mamy jeszcze około godziny! – zawołał, wychodząc z pomieszczenia. – No, możemy się przez ten czas zintegrować – dodał, a płonącą czaszkę oszpecił szeroki uśmiech. – Jakieś pomysły?

– Ja! Ja! – krzyknęła dziewczyna, a z jej jasnych włosów posypały się płatki śniegu. – Zagrajmy w „Kto ma?”!

– Jak zwykle masz same dobre pomysły, Kicia – cmoknął ognisty upiór. – Zasady są bardzo proste. Ja zadaję pytanie, a wy odpowiadacie. Nawet truposz by zrozumiał – na potwierdzenie swych słów kopnął leżące u jego stóp zwłoki pierwszego z pilotów.

– Zaczniemy od czegoś prostego. Pozwólcie, że Mysza będzie moją asystentką – skłonił głowę w stronę partnerki. – Kto ma portfel? – zapytał.

Twarze przerażonych pasażerów nie wyrażały nic prócz strachu, nikt nie śmiał nawet otworzyć ust. Sparaliżowani, zaskoczeni, nie spodziewali się jeszcze godzinę temu, że ich lot przybierze taki obrót. A już na pewno, że odpowiedzialna za to będzie urocza para, która oczekiwała razem z nimi na lotnisku.

– Chyba nie dosłyszeli – odparła smutno dziewczyna.

– Kto ma portfel?! – zawołał, tym razem dużo głośniej, a płomienie bijące z czaszki sięgnęły sufitu.

W końcu kilka drżących rąk uniosło się w górę. Demon z przyjemnością patrzył, jak jego asystentka podbiega radośnie do ochotników i odbiera fanty. Po chwili przydreptała z powrotem, a zdobycze położyła na ziemi przed chłopakiem.

– Coś mi się tu nie zgadza – powiedziała. Z jej ust wydobywały się smużki zimnej pary, a policzki były lekko zarumienione.

– No… Coś mało tego. Ej, goście, tak się bawić nie będziemy – oburzył się, piorunując wszystkich wzrokiem. – Chyba nie chcecie mi wmówić, że na cały samolot, tylko pięć osób miało portfel. To chyba, kurwa, kpina – prychnął, zatrzymując spojrzenie na młodym mężczyźnie siedzącym najbliżej niego.

Chłopak wpatrywał się w podłogę, drżąc na całym ciele i pocąc się niemiłosiernie.

– Ty – zaczął demon. – Ty niczego nie dałeś – stwierdził, po czym złapał młodziaka płonącą ręką za szyję, unosząc go wysoko w górę. – Nie ze mną takie numery – wycedził.

W tym czasie lodowa dziewczyna wyjęła z kieszeni ofiary pękaty portfel.

– Nieładnie – pokręciła głową z dezaprobatą.

– Fatalnie wręcz – zgodził się jej partner, coraz bardziej wzmacniając uścisk.

– Puść go! – ktoś przerwał ich skromny dialog, wstając ze swojego miejsca.

Dwójka spojrzała po sobie zaskoczona. Dziewczyna mrugała z niedowierzaniem oczami, a demon z wrażenia upuścił chłopaka.

– Proszę? – zapytał uprzejmym tonem, skupiając wzrok na przeciwległym krańcu samolotu.

Mężczyzna z bujną brodą spoglądał na dwójkę terrorystów, ledwo stojąc na drżących nogach. Twarz zraszały mu krople potu, a świszczący oddech był teraz jedynym dźwiękiem, który wypełniał samolot. Korzystając z okazji młody chłopak odczołgał się na swoje miejsce, trzymając się za niemal sine gardło.

– Masz jaja, czło…

Ognisty nie zdążył dokończyć, ponieważ ich kłótliwy towarzysz rozmowy rozpiął nagle kurtkę, ukazując cały rząd ładunków wybuchowych, które oplatały jego talię. Ostatnim co był widać przed eksplozją, to czerwona dwójka zamieniająca się w jedynkę na liczniku przymocowanym do piersi brodacza.

Przez samolot potoczyła się fala piekielnego ognia, momentalnie odrywając tylną część maszyny. Kilka osób zdążyło krzyknąć nim huk rozbijanych szyb i płomiennego ryku kompletnie ich zagłuszył. Chłopak błyskawicznie doskoczył do swojej lodowej towarzyszki, która nie bardzo wiedziała co się dzieje. Nie byli przygotowani na taki scenariusz. Objął partnerkę ramieniem, otaczając ich swoim własnym ogniem. Zaraz potem wystrzelili z dziurawego kadłuba jak płomienny pocisk. Mała kometa parła w kierunku ziemi, a wrak pikującego samolotu zmierzał do nieuniknionego końca.

Można powiedzieć wiele rzeczy o ognistym demonie, ale na pewno nie to, że potrafił latać. Jak jeszcze nie było zbytniego problemu z opuszczeniem pokładu, tak mogło być gorzej z lądowaniem. I w istocie tak było.

Dwójka nieuchronnie zbliżała się do ciemnej tafli wody. Jak na złość energia chłopaka zaczęła się wypalać. Wrócił do normalnego wyglądu, a płomienie powoli zanikły. Byli teraz niewidocznym punkcikiem na tle nocnego nieba, który miał zaraz dokończyć swego żywota. Ale wtedy do akcji wkroczyła dziewczyna.

Zaczęła zmieniać otaczające ich powietrze w lodową skorupę, która zamknęła ich niczym zimny kokon. Zrobiła to w ostatniej chwili, bowiem zaraz potem poczuli mocny wstrząs przy zderzeniu z wodą, by następnie odpłynąć w ciemne stany nieświadomości.

 

Koniec

Komentarze

Początkową obyczajową opowieść przerobiłaś na bezmyślną rzeźnię z demonami-mutantami w rolach głównych. Akcja w samolocie przypomniała mi nieudolne połączenie Fantastycznej czwórki X-menami. Kilka powtórzeń, interpunkcja. Do tego zakończenie sugerujące że to fragment większej całości. Napisane nie najgorzej, ale fabuła pozostawia sporo do życzenia.

Hmmm. Wydaje mi się, że w tego typu utworach ważny jest nastrój grozy. Obawiam się, że to Ci się nie udało. Nie powiem, co z tym fantem zrobić, bo sama nie umiem grozić.

Ba, do tej pory im się nie śniło, że w ogóle polecą kiedyś samolotem.

Bez przesady, z tanimi liniami lotniczymi, taki wyjazd na wakacje jest możliwy nawet dla studentów. A z dalszego ciągu wynika, że bohaterowie jednak się przygotowali do lotu.

Ale mam wrażenie, że nie bardzo wiesz, jak wyglądają te wszystkie procedury na lotniskach. Od tego, że zwykle trzeba tam być na długo przed planowanym startem samolotu, przez to, że bagaże zabierają już przy odprawie, do tego drobiazgu, że pasażerowie przechodzą przez wykrywacze metalu, więc pan z brodą mógłby mieć pewien problem. Nigdy nie byłam w Pyrzowicach. Może tam wygląda to nieco inaczej, ale chyba nie aż tak.

Witamy na portalu. :-)

Babska logika rządzi!

W pierwszej chwili po przeczytaniu pomyślałem (przepraszam, za brak kultury, ale to była pierwsza myśl, a pierwszej wolno) – O kurwa! Co ja właśnie przeczytałem?

To nie ma składu, sensu, morału, uzasadnienia. I przez to jest fajne :D Podobało mi się, mimo że trudno tu się doszukiwać głębi, czy powodu “dlaczego to zostało napisane”.

Ale żeby nie było – mogło zostać napisane ciut lepiej :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Muszę przyznać, że tekst przykuwa uwagę. Niestety ma trochę problemów z interpunkcją, jakaś literówka, no i to co pisze Finkla – rażące. Katastrofy nie ma. Warto było nad tym opkiem jeszcze popracować.

Dziękuję wszystkim za szybką interwencję :)

 

@belhaj

Masz rację, że to część większej całości, a przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie. Postaram się w kolejnych tekstach zapanować nad powtórzeniami i lepiej przyjrzeć interpunkcji.

 

@Finkla

Co do nastroju grozy, to Lovecraft pewnie w grobie się przewraca ;D Nie zaprzeczę, że u mnie go nie ma, ale też nie próbowałem za bardzo na niego naciskać (a może powinienem).

I co do procedur też mnie masz, ale jak szczęście dopisze, to po Nowym Roku będę miał okazję zobaczyć na własne oczy jak to wygląda w praktyce i uchronić się od takich błędów.

Dziękuję za przywitanie :) Mam nadzieję, że nie odstraszę Was moimi nieudolnymi próbami pisania.

 

@Kwisatz Haderach

Uznaję to za pozytywny komentarz, haha :D

Mam nadzieję, że kolejne części wypadną lepiej :) 

 

@Blackburn

Postaram się poświęcić więcej czasu na dokładną korektę następnym razem :)

No i tu można mówić o zmarnowanym potencjale. Bo o ile pierwsza część wypada całkiem w porządku – nawet się wkręciłam w historię dwójki uciekinierów, rozpoczynających nowy rozdział w życiu – o tyle od momentu, w którym zaczyna się akcja w samolocie, jest coraz gorzej. 

Od połowy tekst zmienia klimat o sto osiemdziesiąt stopni, co, imho, raczej mu szkodzi. Z obyczajówki w głupawy i nieoryginalny horrorek. Aczkolwiek zagranie z terrorystą całkiem śmieszne i gdyby opowiadanie obrobić, mógłby wyjść przyzwoity komediowy tekścik. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Przeczytałam bez większej przykrości, ale nie mogę powiedzieć, że wszystko zrozumiałam. Bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że opowiadanie stało się mało czytelne, albowiem strasznie w nim namieszano i nie mam pojęcia, co w bohaterów wstąpiło.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

zapytała dziewczyna, ściskając chłopaka za ramię. – …zapytała dziewczyna, ściskając ramię chłopaka.

 

Oboje czuli jak serce pod­cho­dzi­ło im do gar­deł. – Zakładam, że nie mieli jednego serca, więc: Oboje czuli jak serca pod­cho­dzi­ły im do gar­deł.

 

a nie­sfor­na blond grzyw­ka za­la­ła jej spo­koj­ną twarz. – Skoro grzywka zalała twarz, to czy to na pewno była grzywka?

 

jak to by­wa­ło w ich ta­len­cie do przy­cią­ga­nia pecha. – …jak to by­wa­ło z ich talentem do przy­cią­ga­nia pecha.

 

łap­czy­wie ła­piąc teraz po­wie­trze. – Nie brzmi to dobrze.

Może: …chciwie/ zachłannie ła­piąc teraz po­wie­trze.

 

po czym wy­buchł grom­kim śmie­chem. – …po czym wy­buchnął grom­kim śmie­chem.

 

Któ­ryś jesz­cze spró­bu­je zgrać bo­ha­te­ra… – Któ­ryś jesz­cze spró­bu­je zgrywać/ grać/ zagrać bo­ha­te­ra

 

uno­sząc go wy­so­ko w górę. – Masło maślane. Czy można unieść coś w dół?

 

Dziew­czy­na mru­ga­ła z nie­do­wie­rza­niem ocza­mi… – Oczami nie można mrugać; mrugają powieki.

 

Kilka osób zdą­ży­ło krzyk­nąć nim huk roz­bi­ja­nych szyb i pło­mien­ne­go ryku kom­plet­nie ich za­głu­szył. – Piszesz o osobach, więc: …kom­plet­nie je za­głu­szył.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kiedy zaczęli rzucać mięsem dosłownie i w przenośni, przeleciałem szybko resztę tekstu i chyba dobrze zrobiłem. Jak już zauważono – obyczajówka całkiem się trzyma. Reszta – zasługuję na mierną. Siekanko-naparzanka bez ładu i składu zmusza do zastanowienia się nad tym co ja tu robię.

F.S

@gravel

W początkowym zamiarze miała to być właśnie zwykła obyczajówka, ale po prostu nie jestem w stanie czegoś takiego napisać, nużą mnie tematy “codzienne” i nie umiałem przebrnąć dalej w tym tonie :)

 

@regulatorzy

Dzięki wielkie za dokładne wskazanie części błędów, postaram się unikać tego na przyszłość, jak i spróbuję pisać w jaśniejszy i bardziej precyzyjny sposób.

 

@FoloinStephanus

Jednym przypadnie obyczajówka, a znajdą się też fani jatki i rzucania mięsem, co kto lubi :)

Czy w tym opowiadaniu chodzi o cokolwiek? Bo odnoszę wrażenie, że właśnie przeczytałem bezmyślną bijatykę, pełną wulgarnych dialogów, która nie zmierza absolutnie do niczego.

Swoją drogą – po co terrorysta, który za pięć sekund się wysadzi, miałby zwracać uwagę zabijającym pasażerów mutantom? :)

 

EDIT: Wpadło mi do głowy, że jeśli pominąć ten wątek początkowy, nazwijmy go “emigracyjny”, to dalej wszystko toczy się niczym klasyczna scena w karczmie, tyle że zmienia się miejsce zdarzenia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl

Wszystko miało się złożyć w spójną całość w kolejnych odsłonach cyklu, ale stwierdziłem, że porzucam ten pomysł i wezmę się za coś lepiej przemyślanego, coś rozsądniejszego.

A terrorysta poczuł się urażony takim traktowaniem innych, poza tym zabierali mu jego fuchę :P

 

Nikt nie powiedział, że karczmy nie mogą latać :D

ale stwierdziłem, że porzucam ten pomysł i wezmę się za coś lepiej przemyślanego, coś rozsądniejszego.

Popieram :) Chętnie przeczytam coś bardziej przemyślanego :)

 

poza tym zabierali mu jego fuchę :P

Ach, ta konkurencja zawodowa – jeden wybucha ze złości, drugi pali się do ucieczki… ;p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl

Właściwie to nawet zaraz wrzucę, tylko dokończę korektę (o ile tak to można nazwać w moim przypadku).

 

“jeden wybucha ze złości, drugi pali się do ucieczki”  *ba dum tss* :D

Nowa Fantastyka