- Opowiadanie: Emelkali - Spóźniona wróżka - alternatywne zakończenie

Spóźniona wróżka - alternatywne zakończenie

Jako iż niektórzy czytelnicy marudzili na niezakończoność ;) w poprzednim tekście, ot proszę.

Sami oceńcie, które lepsze.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

PsychoFish, AdamKB, FoloinStephanus

Oceny

Spóźniona wróżka - alternatywne zakończenie

Wróżki nie istnieją. Wszyscy to wiedzą. Wszyscy dorośli. Co innego jeśli, mając siedem lat, wcisnąłbym ząb pod poduszkę i czekał. Oczywiście, gdybym… Nie, o tym nie będę myślał. Nigdy więcej wspomnień. Już nigdy.

Gdybym jednak jako siedmiolatek zobaczył wróżkę, wtedy to miałoby sens. Wtedy tak, ale teraz?

– Będziesz się tak gapił, czy otworzysz to durne okno?

Gapił, zdecydowanie gapił.

Ma z metr osiemdziesiąt wzrostu, nogi do szyi i włosy do bioder. No i skrzydła. Nie, nie takie anielskie… Bez żartów, anioły nie istnieją. Dobra, może jednak istnieją. W sumie co do wróżek też byłem przekonany, że ich nie ma. A tu niespodzianka. Cudna blondynka w kusej kiecce i z połyskującymi przejrzystymi skrzydłami wisi za moim oknem. Siedem pięter nad ziemią.

– Rany, człowieku, zimno mi i skrzydła ciążą. Weźże otwórz to okno… albo polecę dalej. Nie będę czekała wiecznie.

Cholera, nie powinienem jeść przed snem. I jeszcze te dwa drinki, w barze, po pracy. I co? I teraz mam jakieś dziwaczne wizje. Nie, żebym narzekał. Panna niebrzydka, ciało więcej niż doskonałe. Może jednak ruszę tyłek i wpuszczę ją do środka…

– No, cholera, nareszcie! – Wpada do pokoju, opuszczając skrzydła. Przez chwilę, kiedy te cudeńka nikną za ramionami dziewczyny, wydaje się, że to jakaś kunsztowna peleryna. Elegancka, połyskująca w mocnym świetle lampy. Tylko przez chwilę, bo zaraz wróżka rozpościera skrzydła, by otrzepać z nich krople wody. Długie palce magicznego stworzenia pieszczotliwie przesuwają się po przejrzystym materiale czy z czego tam mogą być zrobione te śliczności.

– Wiesz, że tam leje? – pyta chłodno gość, nie patrząc na mnie. –  A wiesz, jak długo one schną? I ile ważą, kiedy są mokre? Ileż można trzymać kobietę na chłodzie i deszczu? Mamusia nie uczyła gościnności? Nie, nie odpowiadaj, pamiętam, że uczyła. No – podnosi wreszcie wzrok i siada na moim łóżku, wyciągając przed siebie długie nogi – przywitasz się, czy dalej będziesz tak stał, rozdziawiając buzię?

– Dzień dobry – mówię wreszcie.

– Raczej dobry wieczór. – Uśmiecha się złośliwie. – I nawet to się nie sprawdza. Jest zimno, mokro, brzydko, a na dodatek trafił mi się głupawy gospodarz.

– Nie jestem głupawy.

– A tak, masz IQ powyżej przeciętnej. I co z tego? Stoisz przy oknie z niemądrym wyrazem buźki i okrągłymi ze zdumienia oczami. A ja widzę ciężko pracujące w twojej mózgownicy trybiki. Wymyśliłeś już coś? Bo przecież wróżki nie istnieją, prawda?

– Czytasz w moich myślach?

Śmieje się głośno, a ja czuję się jak wioskowy głupek.

– Zdurniałeś? Za dużo kiepskiego fantasy, mój drogi. Nikt nikomu nie potrafi czytać w myślach. Ot, takie prawo do prywatności.

– To skąd wiedziałaś…?

Wzrusza ramionami. Wstaje, podchodzi do regału z książkami. Przez chwilę mknie wzrokiem po półkach, jakby czegoś szukała. Wreszcie krzywi się, bo najwyraźniej tego nie znajduje. Długie palce dotykają grzbietów, pukają w papier, a ich właścicielka marszczy brwi z niesmakiem.

– Tiaa, żadnych zdjęć czy pamiątek rodzinnych, ale dziesiątki kiepskiego fantasy. Zacznij czytać coś inteligentnego. Tak się chwalisz tym swoim IQ…

– Słuchaj – zbieram się wreszcie na odwagę – nie wiem jak w twoim świecie, ale u nas nie obraża się gospodarza. Przynajmniej nie w czasie pierwszej wizyty.

– A u nas gospodarz nie każe moknąć gościowi, a gdy ten już zmoknie, częstuje go czymś na rozgrzewkę… – Pochyla się, żeby sięgnąć do najniższej półki, a kusa spódniczka podnosi się o centymetr, może półtora.

Głupia sprawa, podniecać się na widok omamów.

– No, Filip, zaproponuj mi kieliszek tego chardonnay, które wczoraj otworzyłeś. – Ton głosu dziewczyny łagodnieje.

Nie pytam, skąd wie. Ostatecznie jest wróżką.

Kiedy wracam z kieliszkiem schłodzonego wina, mój gość znów siedzi na łóżku. W skrzydłach zasłaniających stary koc odbija się światło zbyt mocnej żarówki, skrząc się niczym w setkach drobniutkich brylantów. Dziewczyna podnosi głowę, znad czytanej książki i, uśmiechając się, wyciąga dłoń po alkohol.

Cholera, wypada usiąść obok niej? Łóżko jest dość wąskie, a wróżka wpół leży na środku. Czy uzna to za narzucanie? I czy to ważne? Przecież i tak tylko mi się śni. Tak myślę…

– Siadaj. – Rozwiewa moje wątpliwości i przesuwa skrzydło, robiąc miejsce obok siebie. A potem wypija łyk wina. Chyba jednak nie jest omamem. Wytwory wyobraźni nie piją. – Dobre. I wino, i ta książka. – Przekłada strony za szybko, żeby zdążyła przeczytać. – Jestem Ariana – przedstawia się, nie podnosząc oczu znad książki. Ostatnie dwie kartki i książka ląduje obok niesamowitego uda, na skrzydlatej kapie. – I jestem… hmmm… wróżką. Łatwo się irytuję, dlatego byłam niemiła. Pracuję nad tym, ale wolno mi idzie. Sporo rzeczy… wolno mi idzie. Tak mówią. Trudno w to uwierzyć, skoro nieruchliwość wszystkich innych tak mnie drażni. A ja rzeczywiście nie lubię się spieszyć. Na wszystko przyjdzie właściwa pora. Nie uważasz?

– Wróżką?

– Twoją osobistą, dokładnie rzecz ujmując. Wiesz, taką, która spełni twoje marzenia.

– Eeee? Jak to osobistą?

– To znaczy, że tylko dla ciebie.

– Wiesz… Ariano, jestem dość bystry, żeby wiedzieć, co znaczy osobista.

– Więc po co pytasz?

– Nie o to. Jak to moją?

– No, przecież prosiłeś. – Wzrusza ramionami. Ostatni łyk wina i oddaje mi pusty kieliszek. Uśmiecha się niepewnie. Alkohol już chyba krąży w jej żyłach… o ile wróżki mają żyły… bo ciężkie powieki dziewczyny powoli opadają. Zdumiewające, że ta mała ilość trunku tak na nią podziałała. Wciąż się uśmiecha, ale już przez sen.

Nie bardzo wiem, czy wstać, czy położyć się obok niej. Moja osobista wróżka oddycha regularnie przez lekko rozchylone usta. Krótka spódniczka podsuwa się wyżej, prawie odsłaniając to, co powinno zostać ukryte. Wystarczyłoby sięgnąć…

Okrywam Arianę kocem, żeby pozbyć się pokusy. A potem siadam na fotelu i, nie odrywając wzroku od mojego gościa, próbuję przypomnieć sobie, kiedyż to mogłem poprosić o wróżkę…

 

***

 

Koledzy Filipa podskakiwali, krzyczeli, markowali udawane ciosy nieistniejącymi szpadami, a nauczycielki próbowały zapanować nad dzieciakami szalejącymi w drodze z kina do szkoły. Spośród chłopców tylko Filip nie biegał po całym chodniku, udając, że jest Piotrusiem Panem walczącym z kapitanem Hookiem. Szedł na końcu grupy, powoli, lekko utykając, pogrążony w marzeniach. Noga wciąż go bolała, po tym, jak dwa dni temu nie zdążył uciec przed kopniakiem taty. Ubrany w golf, mimo gorącego czerwcowego dnia, już nie zerkał na boki, zastanawiając się, czy ktoś domyśla się, że pod ubraniem ukrywa siniaki. Pochłonięty rozmyślaniami, w ogóle nie zwracał na nikogo uwagi. Szedł dobrze sobie znaną drogą, kompletnie nieobecny. W przeciwieństwie do kolegów nie zachwycał się sprytem latającego chłopca z bajki, nie chciał również być taki jak Piotruś Pan, czy jego przyjaciele. Jedyne, co zapamiętał z filmu, to Dzwoneczek i jej magiczny pył. O tak, Filip chciałby spotkać taką wróżkę, chciałby, żeby sypnęła nad głowami Filipa i jego mamy, żeby mogli odlecieć. Daleko, daleko stąd. Może i do Nibylandii, a może tylko do innego miasta. Tak, Filip chciałby mieć taką wróżkę. Tylko dla siebie.

 

***

 

Otwieram oczy, budząc się gwałtownie. Ariana też już nie śpi. Siedzi w łóżku i z poważnym wyrazem twarzy patrzy na mnie. W świetle porannego słońca oczy dziewczyny mienią się barwami tęczy.

– Nie spieszyłaś się – burczę gniewnie. Wiem, że jestem niegrzeczny, ale teraz to bez znaczenia. Wspomnienie wciąż płonie wyrazistymi obrazami na granicy jaźni.

Wzrusza ramionami i wstaje. W prostujących się skrzydłach znów migoczą brylantowe krople światła. Podchodzi do mnie. Siada na poręczy fotela, a potem kładzie głowę na moim ramieniu i szepcze mi do ucha:

– Bo widzisz, Filipie, tylko w bajkach wróżki mają magiczną moc. W rzeczywistości niewiele potrafimy. Nie mogłam spełnić twoich marzeń, a nie znoszę zawodzić dzieci. Nie wiesz, że dziecięce łzy łamią serca wróżek? – Ciepły oddech pieści moje ucho. Pachnie pięknie. Rankiem niczyj oddech nie pachnie pięknie, a mojej osobistej wróżki tak. Jeśli odwrócę głowę…

– Łatwiej zostawić dzieciaka samemu sobie? – Wstaję zagniewany.

– Nie – uśmiecha się, ale tak jakoś smutno – łatwiej wepchnąć tatusia pod ciężarówkę, żeby uwolnić dzieciaka.

Milknie oczekująco, pozwalając mi przemyśleć. Ale ja nie mam ochoty myśleć.

– Tego też nie zrobiłaś – warczę.

Znów wzrusza ramionami.

– Poradziłeś sobie, prawda? Dorosłeś. Wyrzuciłeś wszystko i wszystkich z pamięci. Sam, bez niczyjej pomocy. To jak? – Podnosi się powoli i przeciąga leniwie. – Będziesz się gniewał, czy pozwolisz mi zrobić to, po co przybyłam?

Słońce skrzy się w brylantowych skrzydłach. Przez chwilę mam ochotę wyprosić dziewczynę, ale potem zwycięża ciekawość.

– Czyli co? – pytam niechętnie.

Znów się uśmiecha i podchodzi do mnie.

– Jak to co? Spełnić twoje marzenia – szepcze.

A ja wiem, że skoro nie potrafi cofnąć czasu, skoro nie użyła magicznego pyłu, skoro nie wepchnęła nikogo pod ciężarówkę… Ja wiem, że nie potrafi spełnić moich marzeń.

Koniec

Komentarze

Nie, nie, nie. Nie podoba mi się. 

No może tylko troszkę mi się podoba, ale tylko troszeczeńkę. 

F.S

Oj, jak Ty tego faceta odmalowujesz… Kłoda dębowa bez uczuć, nie mężczyzna. Albo tak już zakłamany, że też nie wart nie tylko wróżki, ale Ksantypy w najlepszym wydaniu…

No, niestety, nadal nie trafia, ale teraz nabieram przekonania, że to opowiadanie jest po prostu nie dla mnie.

 

Siada na opar­ciu fo­te­la, a potem kła­dzie głowę na moim ra­mie­niu i szep­cze mi do ucha: – Musiała siadać tak wysoko? Chyba wygodniej byłoby siąść na poręczy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

– Nie – uśmiecha się, ale tak jakoś smutno – łatwiej wepchnąć pijanego tatusia pod ciężarówkę, żeby uwolnić dzieciaka.

Ja tam nie wiem, ale mój tata był kilka razy pijany, a jakoś nie chciałem wepchnąć go pod ciężarówkę. Bez znajomości tamtego zakończenia i rozmowy w komentarzach w życiu bym się nie domyślił, o co chodzi. Poza tym to jak pornol: przylatuje do niego wróżka, potem trochę dramatu, że wróżka jest be, wróżka mówi oj tam oj tam – chodźmy do łóżka.

Dalej uważam, że jedyne słuszne zakończenie, to te bez ostatniego fragmentu A1 i A2. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

FoloinStephanusie, nie powiem, że nie masz racji ;)

Adamie, ale dlaczego??? Ja tam widzę mnóstwo uczuć w biednym Filipie. Gniew, żal, ból, pożądanie, czułość, niechęć… ;P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ja tam nie wiem, ale mój tata był kilka razy pijany, a jakoś nie chciałem wepchnąć go pod ciężarówkę.

I tłukł Cię tak, że nie mogłeś chodzić, a siniaki musiałeś ukrywać pod długimi rękawami i golfem? Dziecko, które myśli o ucieczce do Nibylandii, nie widziało kilka razy pijanego tatę. Sorki, Kwisatz, ale to jednak nie o takim jak Twój tacie jest bajka.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Hmmm.

 

Ale faktycznie, to zakonczenie idzie w Harlequina, względnie “Piotrusia Pana - dwadzieścia lat później”, scenariusz do filmu erotycznego ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

I tłukł Cię tak, że nie mogłeś chodzić, a siniaki musiałeś ukrywać pod długimi rękawami i golfem? – A gdzie jest to zaznaczone w tekście? Rozumiem domysły, ale zostawiasz za duże pole do popisu. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Poza tym to jak pornol:

Ale faktycznie, to zakonczenie idzie w HArlequina

 

Ja Was panowie rozumiem. Tylko, widzicie, ona przybyła – jak sama mówi – spełnić jego marzenia. To jakie marzenia ma spełniać, sami sobie dopisaliście :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

OK, ja też, ale facet musi się w końcu na coś zdecydować. Jeżeli jest facetem, a nie troczkami od kalesonów. Bo na razie to widać jedynie to, że nie wie, czego chce. Daj więcej odniesień do skrywanych uczuć, resentymentów każących zachować się i mówić właśnie tak, jak zachowuje się i mówi do tej pory – bo jakoś nie widać tego, co wymieniłaś, chociaż właśnie taka mieszanka usprawiedliwia, uzasadnia zachowania i słowa. Tekst “nachodzi” na romans, a w romansie mówi się i pisze o uczuciach, uzewnętrznianych i skrywanych, bo takie jest “prawo gatunku”. Nie musi to być, nawet nie może to być ciągłe och i ach, skarbie, kochanie, kwiatuszku i koteczku, ale typek, który tylko powarkuje na dziewczynę, kojarzy się z tępym jak obuch siekiery chamem, a nie gościem pełnym wahań i wątpliwości.

Ty widzisz, ja mogę tylko przypuszczać. Spraw, żebym zobaczył. Przez szparę w drzwiach, ale zobaczył. Niech się ten trąbol rano choć raz uśmiechnie, niech kawę zaproponuje, już będzie podobny do człowieka… Mężczyzny, znaczy.

Tak więc nie tylko zakończeniem trzeba tekst podbudować, ale paroma zdankami w pierwszej części też.

O! To jest bajka o tacie???

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

– A gdzie jest to zaznaczone w tekście?

A czytałeś drugą część? Tak w pierwszej, jak i drugiej wersji? Tak, wyraźnie jest to zaznaczone. A o piciu Tatusia słowem nie wspomniałam.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Reg, wygrałaś ;D

 

Emelkali, nie rozumiem.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Wygrałam??? Chyba przypadkiem, bo ja to mam szczęście w miłości. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Noga wciąż go bolała, po tym, jak dwa dni temu nie zdążył uciec przed kopniakiem taty. Ubrany w golf, mimo gorącego czerwcowego dnia, już nie zerkał na boki, zastanawiając się, czy ktoś domyśla się, że pod ubraniem ukrywa siniaki.

Czego nie rozumiesz?

I gdzie doczytałeś, że ojciec pił?

 

Regulatorzy, ja chyba też, bo w konkursach, Lotto i innych takich dość średnio mi idzie ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ok Emelkali, mózg mi się zresetował i wchodząc tutaj przeczytałem tylko trzecią część, a drugiej wcale. Myślałem, że tamtą wycięłaś – sugerowałem się tytułem.

No to rzeczywiście, ręce i nogi są.

 

I gdzie doczytałeś, że ojciec pił?

A gdzie pisałem coś o tym, że pił? Myśląc, mylnie, że jest tylko fragment trzeci, w którym przeczytałem, jak to wróżka chciała wrzucić pijanego ojca pod ciężarówkę – albo to nawet zrobiła – napisałem, a raczej chodziło mi o to, że brak temu kontekstu (no po co kara, dla RAZ pijanego ojca). Sęk w tym, że kontekst jest w drugim fragmencie.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Dobrze, dołożyłam dwa zdania na zakończenie, żeby nie było harlequinowato i żeby Adam dojrzał uczucia ;) Lepiej?

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

To jakie marzenia ma spełniać, sami sobie dopisaliście :P

Emi, głodnemu chleb na myśli :)

 

Wolę wersję pierwszą. W tej jakoś sens i wątek i w ogóle wszystko się niepotrzebnie rozmywa – w moim subiektywnym odczuciu, oczywiście.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ooo, teraz znacznie lepiej!

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

O, i teraz jest pesymistycznie i smutno na koncu. Czyli mamy bajkę o rozczarowaniu, tak?

 

Wiesz co, Emelkali, to chyba tak fajnie, raz na jakiś czas przejść publicznie proces weryfikacji tekstu z testowym czytaniem i pokazać, jak od pierwocin do końca zmienia się koncepcja. Ot, szkoleniowe przypomnienie, że pierwszy tekst autora rzadko jest tym ostatecznym… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Śniąca, ja również, ale chłopcy się dopominali, a ja miętka jestem, jeśli o facetów chodzi. A przy Rybie to już zupełna galareta… ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Nadal mi się nie podoba…

 

Edek:

Zostaję przy starej wersji

 

F.S

Trzeba tylko mieć nadzieję, że Twój małżonek tego nie czyta laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A mi się ten bohater podoba. Niby dlaczego ma się tak ślinić do wróżki i częstować ją kawką? Kiedy jej potrzebował, to się zaraza nie pokazywała. A teraz, gdy bohater sam rozwiązał swoje problemy, to przyłazi na gotowe i ładuje się do wyra. Nimfomanka jedna!

Tak trzymaj, Filip. Nie daj się zołzie! I z przelatywaniem bardzo uważaj, bo może chce Cię na ciążę złapać. ;-)

Ta wersja też mi się. Ale nie będę klikać na Bibliotekę. Nie ma tak, żeby na jeden tekst dwa razy wchodzić. ;-p

Babska logika rządzi!

Trzeba tylko mieć nadzieję, że Twój małżonek tego nie czyta laugh

Bo Ty myślisz, że on nie wie? Pytał nawet, czy Ryba będzie na piwie we Wrocku… Czekaj, jak tak pomyślę, to w sumie, może nie o to mu chodziło, o czym ja myślałam…

Psycho, Ty może jednak nie przyjeżdżaj na to piwo, co?

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Spoko jeża, Emelkali, kask założę, nóż w kieszeni będe miał. Się wychowałem na blokowisku ;-)

 

Ale za komplement dziękuję.

 

Ja tak częściowo tylko Finkli punkt widzenia… Skoro jż się pojawiła i okazała się była bezużyteczna kompletnie, to cóż, trele-morele (antykoncepcja jest, koleżanko Finklo, od niechcianych ciąż) i wio, kopniaczek. Niechże poczuje, jak przydatna jest – po tylu latach… ;-D

 

No, a tę wersję już do Biblioteki bym posłał, w przeciwieństwie do poprzednich.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Albo alternatywnie: niech Psycho przyjedzie, a Ty męża w domu zostaw :)

 

Dopiero teraz zauważyłam, że pojawiły się dodatkowe zdania na koniec. Poprawiają tę wersję nieco i już nie jest ta końcówka aż tak rozmyta. Jednak ja zostaję przy wersji pierwszej.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja tak częściowo tylko Finkli punkt widzenia… Skoro jż się pojawiła i okazała się była bezużyteczna kompletnie, to cóż, trele-morele (antykoncepcja jest, koleżanko Finklo, od niechcianych ciąż) i wio, kopniaczek. Niechże poczuje, jak przydatna jest – po tylu latach… ;-D

Aha. Psycho, czyli Ty byłbyś za opcją “najpierw pobzykać, potem wykopać”? Wykorzystać wróżkę zamiast dać się wykorzystać jej?

Babska logika rządzi!

Ta jest, psze pani. OGień zwalczać ogniem, inaczej to pole naftowe nigdy nie zgaśnie. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja cię… a co Wyście tak wszyscy na to bzykanko uparli???

Toż ona o marzeniach mówiła. MARZENIACH! :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Marzenia… Marzenia tez przecież… W d… z marzeniami! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Boże, jest jeszcze smutniej O.o

 

Zdecydowanie wolę pierwszą wersję. Przynajmniej daje nadzieję na happy end, skoro wróżka – choć spóźniona – się pojawia. Pierwsza wersja ma wydźwięk pozytywny, mimo że przyprószony dziecięcą udręką. Druga wersja jest wręcz depresyjna ;‘ /

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

O, widzę, że zajrzałaś…

 

Póki co, trzy do dwóch, dla pierwotnej wersji. A, jeśli wziąć pod uwagę komentarz Adama, to chyba nawet cztery.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ale gorzka puenta na temat marzeń!

Podoba mi się ;-)

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

To mi się bardziej :)

Pierwsza wersja zakończenia jest lepsza. Choć ta też niezla.

A ja nie umiem się zdecydować :-(

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja chyba wolę tę wersję, bardziej gorzka. I koniecznie z tymi dodanymi zdaniami, bo nie sądzę, żeby samo bzykanko miało w pełni wynagrodzić tak późne pojawienie się.

Nazgulu, Rooms, Belhaju, Teyami – dziękuję.

Bemik – a co do czego konkretnie, kochana? ;)

 

Się prawie wyrównało…

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

co do tego, które zakończenie mi bardziej odpowiada. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wiesz, gdybym była zapatrzona w siebie, znaczy pełna samozachwytu, rzekłabym, że oczywiście oba są doskonałe.

Ale, że jestem wybitnie skromna, poczekam, aż sama dojdziesz do tego wniosku ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Raczej dochodzę do wniosku wręcz przeciwnego – że żadne mi się nie podoba sad

Ale i tak nie wiem, jakie chciałabym, żebyś napisała.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Op-ty-mis-tycz-ne. Smętków na tym świecie tyle, że odtrutki mile widziane.

Bemik, ranisz me serce…

Adamie, Op-ty-mis-tycz-ne mają kiepskie notowania… Przyjdzie taki Gwidon i napisze, że głupiutkie, oj, głupiutkie… ;(

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

A kto częściej zagląda do Twoich tekstów; Adam czy Gwidon? ;-)

Babska logika rządzi!

:-) No wiesz, Emelkali, jakiś procent wielbicieli ponuractwa jest nawet potrzebny – dla kontrastu. :-)

Niby tak, ale może, ot tak, po prostu, Adam jest zbyt dobrze wychowany, żeby napisać, że głupiutkie ;)

 

Następne napiszę optymistyczne, specjalnie dla Adama i Bemik :) Na razie, niestety, nadchodząca jesień i brak powodzenia w szukaniu pracy, nie nastrajają mnie zbyt optymistycznie.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Hmmm… Zdania na temat jakości mojego wychowania są, najczęściej, podzielone… Sam też miewam wątpliwości… Bo czasami nawet niespotykanie spokojnego człowieka diabli biorą… Ale nie na Twoje, Wasze teksty.

Bo nawet anielska cierpliwość kiedyś się kończy :)

 

P.S. Ale teraz, Adamie, po dopisaniu owych dwóch ostatnich zdań, widzisz uczucia w Filipie? :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Niby tak, ale może, ot tak, po prostu, Adam jest zbyt dobrze wychowany, żeby napisać, że głupiutkie ;)

Zostawmy Adama wychowanie w spokoju, skoro sam nie jest pewien… Za to obstawiam, że Kolega jest wystarczająco dobrze wyedukowany, żeby znaleźć co najmniej trzy sposoby napisania bardzo uprzejmego komentarza tak, abyś sobie sama pomyślała, że głupiutkie. Gdyby tylko chciał i takie miał zdanie o tekście. :-)

Babska logika rządzi!

Ostatnie dwa wiersze? Tak. Widzę, czuję rezygnację Filipa. Uzasadnioną. Całkowicie zrozumiałą, wszak satysfakcję dałoby spełnienie marzeń we właściwym czasie, nie po tylu latach, niepostrzeżenie przemieniających marzenia w jedynie ich wspomnienie, tkwiące w człowieku jak zadra pod paznokciem, bo przecież zmieniło się wszystko dookoła i w nim, przewartościowało się… Smutne zakończenie, ale prawdziwe.

VIP równie dobry co oryginał. Końcówka zmieniła odbiór tekstu i zwróciła uwagę na inny problem – z jednej pomarańczy wycisnęłaś dwie szklanki soku :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie czytałam komentarzy, więc nie wiem co inni narzekali wink. Ale wydaje mi się, że gościu ma prawo czuć się rozgoryczony, ale żeby jej tak odmawiać wink. Wiesz, pizgłaby go skrzydłem i wzięła to, po co przyleciała, O!

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Pierwsza wersja opowiadania była – dla mnie – interesująca, chociaż, moim zdaniem, niedokończona. A ten dodatkowy rozdział, wprowadzający jakieś zakończenie historii, niestety, jest całkowicie nieudany. Sztampa, i to taka portalowa, ocierająca się o teksty, publikowane przez gimnazjalistki na blogach.  Jest sprawnie napisany, to prawda, le co z tego, gdy jest nieciekawy i drętwy?

Szkoda. 

Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł i biegunce. I proszę mi nie pisać, że jest to twierdzenie mentorskie, bo nie jest. Jest to ironiczna uwaga, i tyle.

Pozdrówka.

Jak dla mnie zakończenie nie alternatywne, a rozwinięte ;) Ale jakoś tak… wiele nie wnosi.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Jak nie alternatywne, Tenszo? W pierwszej wersji było takie: …

A w drugiej już zupełnie inne :D

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Nie jestem do końca przekonana do żadnego zakończenia, ale pierwsza wersja bardziej do mnie przemawia. A najbardziej przemawia do mnie sam pomysł wróżki spóźnionej jakieś dwadzieścia lat ;P

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Tutaj, nawiązując do poprzedniego komentarza, tym bardziej nie wiem, po co jest ta wróżka : P

Skoro widać, że to wróżka dla dorosłych, która zajmuje się głównie rozkładaniem nóg, to po co jej robić smęty o niepomaganie dzieciom : P

I po co to było?

Miś woli tę wersję. Chociaż i tak jest smutna. Nie wie natomiast, dlaczego wróżka jest podejrzewana, że tylko jeden rodzaj marzeń czytających przybyła spełnić. Widocznie to nie na rozum misia. :( 

Nowa Fantastyka