- Opowiadanie: Wilkan - Polityka - #1 Polityka Przemocy

Polityka - #1 Polityka Przemocy

Oceny

Polityka - #1 Polityka Przemocy

Polityka przemocy

 

Jak zwykle zabrakło alkoholu. Mieliśmy wystarczającą ilość procentów na naszą szóstkę, która kręciła melanż na mieszkaniu przy Ryegate Road w Colchester. Niestety, albo stety, Ania, która dopiero dwa miesiące temu przyjechała do Anglii, zadzwoniła uprzejmie informując nas, że wpadnie z trzema dziewczynami.

– Jasne, że to nie problem. Przestań. No przybywajcie, dziewczynki. Zapraszam na nasze skromne salony – zaśmiałem się. – My już się troszkę wstawiliśmy, ale i tak musicie ze sobą zabrać jakiś alkohol. Wagi ciężkiej najlepiej. Super. Super. To do zoba…

– Wpadają? – odezwał się Krystian nie odwracając wzroku od telewizora, grając w UFC. Wiedział, że tak.

– Nie, kurwa. – gapiłem się na kończącą się rozgrywkę.

Otworzyliśmy ostatnią połówkę, rozlaliśmy po szkle, pośmialiśmy się, pogadaliśmy o laskach, które w przeciągu kolejnych czterdziestu minut miały się u nas pojawić.

– Idą z jakiejś imprezy? – Agnieszka zwróciła się do mnie zaraz po opróżnieniu plastikowego kubka z drinem. Właśnie razem z Andżelą wróciły z balkonu.

– Tak. Byli u jakiś anglików, ale raczej bez szału tam. Anka chce przypierdolić mocniej po gardełku, bo dostała premię, a jutro ma wolne.

– No i się dobrze składa. Ale przydałaby się nam jeszcze siódemeczka. – Krystian ogłosił wszem i wobec, odwracając pustą butelkę do góry dnem.

– Zrzućcie się i podskoczę na stacje. Chcę się przewietrzyć. – Chuj tam, pomyślałem. Muszę rozprostować nogi.

Było chłodno. W sumie, to pizgało. Założyłem ciężkie, wojskowe buty, mój ulubiony czarny płaszcz i owinąłem się grubym, granatowym szalem. Chodnik był mokry. Pachniało ziemią, obumarłą trawą oraz spalinami. Bezchmurne niebo zamigotało jak brokat na ciemnych ustach ponętnej czarnulki. Nie wiało; było przyjemnie jak na tę porę roku.

Wszystko musiało się spierdolić. Spierdolić, a może tak naprawdę zacząć?

Będąc niedaleko stacji paliw do której to zmierzałem, usłyszałem, że coś jest nie tak. Trzech osobników o glinianym kolorze skóry w dosyć obsceniczny sposób dobierało się do kobiety z wózkiem dziecięcym. Stali za stacją. Byli głośni, wulgarni, fanatyczni. Fanatyczni…

– You ar’ woman. We can do what we want with you. – pierdolił łamanym angielski jeden z nich. Reszta przytakiwała i opowiadała coś o prawach mężczyzn, prawach i obowiązkach kobiet, religii, dupczeniu. Ich dłonie raz po raz niebezpiecznie wędrowały od ud po samą twarz i usta. Kobieta była sparaliżowana strachem. Za każdym razem, gdy tylko się wyszarpała z ich rąk była przyciskana z powrotem do ściany. Wózeczek z maluchem znajdował się trzy metry dalej.

Przy dystrybutorze stało Audi. Obok niego trzech anglików pierdolących o dupie Maryni. Raz po raz zerkali w stronę matki z dzieckiem i jej oprawców. Bez reakcji.

– What the fuck, shitheads? – zapytałem wkurwiony. W oddali, jeden z tych o cerze koloru błota zerknął na mnie i wyczuł ciężkość atmosfery, której stałem się epicentrum. – Won’t you react? The security’s inside?

– Why, no idea. Those’re just arguing.

– Yeah, over which one’s gonna put his dick in her mouth. You, call the security. – zwróciłem się do jednego z tych wyspiarskich buraków, któremu widać zaczęło coś migać w główce. Powędrował do budynku stacji, a ja skierowałem się w stronę napastników.

– Get the fuck out.

– What, you get off here. Not you business. We ar’ buszzz… – wypowiadane słowo “busy” przyjemnie zawibrowało w kościach mojej prawej pięści. Nie wiem co mnie ogarnęło, gdy zobaczyłem jak jeden z tych skurwysynów na pokaz złapał kobietę za krocze. Ale wiem, że przyćmiło mi wszelkie zmysły i wszelką umiejętność logicznego myślenia. Od tamtej chwili absolutnie nie byłem sobą. Byłem reakcją. Reakcją na wszystko co się wokół działo, na wszystkie bodźce odebrane przez moje zmysły. Zapach, dotyk, słuch, wzrok, węch. Adrenalina. Tak, adrenalina robiła najwięcej…

Kobieta w jednej chwili doskoczyła do wózka i pognała z nim wpizdu. Drugi z tych kutasiarzy trzasnął mnie w mordę tak, że zatoczyłem się do tyłu co pozwoliło mi na spostrzeżenie, iż angole stoją jak pizdy z marmuru. Prawdopodobnie też by mnie tak wryło, bo gdy ułamek sekundy później zwróciłem się w stronę świętej trójcy usłyszałem strzał, zobaczyłem błyśnięcie, furię na zakrwawionej, ciapatej mordzie, oraz poczułem paraliżujący ból lewego barku. Za to brat bliźniak lewego barku, czyli bark prawy wystosował już odpowiedni ruch ręką, która wytrąciła pistolet z dłoni agresora. Ciężki, prawy but przestawił kolano tego skurwysyna, który zgiął się w pół, co pozwoliło mojemu lewemu kolanu na zaparkowanie na jego buźce. Było w tym wszystkim mnóstwo szczęścia. Pozostali dwaj przez moment wyglądali na zszokowanych; po pierwsze oddanym strzałem, po drugie obezwładnieniem tego palanta.

Zanim ten ciulas przewrócił się na mokry asfalt rzuciłem się na ziemię ciągle patrząc na przeciwników. Wcześniej kątem oka zauważyłem gdzie ląduje broń. Nie było w tym wszystkim żadnego mojego udziału. Działały zmysły. W locie poczułem kopniak, który trafił prosto w przeponę. Ledwie łapałem oddech… Chyba w ogóle wtedy nie oddychałem… Prawa ręka wyprostowana, broń skierowana między koślawe oczęta pana Alladyna. Lewy bark jak gdyby obsiadły go mrówki, które popierdalały po całym torsie gryząc i szczypiąc.

– Nawet nie podch… Stay where you’are.

Miał ręce częściowo skierowane do góry. Drugi ciulas czaił się zaraz za nim, lewa ręka wewnątrz kurtki. Ciapaty na muszce powoli posunął się w moim kierunku, zrobiłem krok w tył by pozostać w bezpiecznej odległości. Kolejny krok. Następny. Szepnąłem:

– Don’t…

Za plecami małe kontenery na śmieci, kompresor i odkurzacz samochodowy. Gdzieś po prawej Audica. Gdy tylko dotknąłem plecami kontenera pierwszy z ciapatych rzucił się na ziemię, a drugi wyjął spluwę…

… strzał…

… , która stuknęła o mokry, zimny asfalt. Kawałki mózgu ciapnęły na twarde podłoże, a krew radośnie tryskała nareszcie mając dostęp do niezliczonej ilości tlenu. Rozsunęły się drzwi stacji z których wyjrzał ochroniarz. Pierdolony ochroniarz, który zdjął swój pas w czasie służby i nie mógł nawet rzucić w napastnika gumową pałką. Mignął tam i z powrotem – już w pełnej krasie, dzierżąc gaz pieprzowy. Co z tego, skoro w międzyczasie popierdoleniec leżący na ziemi złapał za broń i posłał za mną kulkę? Trafił w kontener. Nie mógł wycelować szybciej niż ja, skoro musiał najpierw podnieść broń. Oddałem strzał. Celny. Teraz do kolekcji, dwa puste łby na ziemi.

Jeżeli w momencie wymierzania uderzenia pięścią miałem z nerwów, czy przez adrenalinę zaciśnięty żołądek, to w momencie, gdy zostałem postrzelony ktoś jakby związał wszystkie moje wnętrzności żelaznym łańcuchem. W momencie pierwszego pociągnięcia za spust ten ktoś tę osobliwą „wiązankę” umieścił na imadle, które zacisnęło na mnie swe żeliwne elementy. Gdy ujrzałem swoją drugą ofiarę poczułem się, jakby mój środek zawieszono między dwoma samochodami popierdalającymi na czołówkę. Nie wiem co w takich momentach dzieje się z ludzkim ciałem wewnątrz. Wiem co się dzieje na zewnątrz. Obserwuje się to wszystko swymi własnymi oczyma. A jednak jest się sparaliżowanym. Każdy przemyślany ruch wykonywany jest tak, jakby gdyby kończyny były ołowiane, a każdy przebiegający nerwami neuron nieprzyjemnie elektryzuje pobliskie komórki. Nie da się sterować ciałem. Jesteś kontrolowany. Możesz tylko oglądać to, co robisz.

Łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłem przełykać śliny. Chciałem krzyknąć, a jedynie zacharczałem, kierując się w stronę ogłuszonego właściciela pistoletu, który teraz stał chwiejnie, zwrócony tyłem. Dobiegł do mnie ochroniarz, którego odepchnąłem. Doskoczyłem do swojej ostatniej ofiary. Przestawiłem mu drugie kolano i sprzedałem idealną pizdę na ryj. Grzmotnął o beton. Moja pięść zderzyła się z jego twarzą, co spowodowało, że głowa odbiła się od twardego podłoża.

– Ty skurwysynu, zajebię cię. Zapierdole, zaleję krw… – poczułem mocne szarpnięcie, które uniemożliwiło dokończenie zdania. To ochroniarz. Dwóch. Dalej na nim leżałem klnąc przez zęby, moja twarz w odległości centymetra od jego plugawej mordy.

– I fuck… your… women. – wystękał plując krwią. Podniosłem się nieznacznie, by odepchnąć tych dwóch ciołków. Nie udało się, więc wyprostowałem się by zdecydowanymi, silnymi ruchami ich od siebie odgonić. Ścierwo zaśmiało się. Zanim mnie obezwładnili udało mi się trzy razy wjechać z buta w krocze tego cwaniaka. Aż mnie samego przeszły dreszcze, które potęgował płacz i ogłupiające zawodzenie eunucha.

– Now you won’t even pound a goat, you scumbag. – rzuciłem przez zaciśnięte zęby. Czułem furię i nienawiść. To przez niego zginęło dwoje ludzi, z mojej ręki.

Koniec

Komentarze

Sorki, ale się nie da. Przeczytać się nie da. Błędy interpunkcyjne, błędy zapisu, IMO za dużo podwórkowej łaciny, a i specyficzny język… Tiaaa, brat bliźniak barku rozłożył mnie na łopatki.

Jak dla mnie za dużo tego.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ożeż ty…! 

O_O 

…mimo wszystko słyszałem już gorsze wiązanki (nie wiem, czy to powód do dumy) i o wiele bardziej wyrafinowane kury, papiery i inne nieloty trzaskano mi do ucha. Może dlatego jestem takim przeciwnikiem przekleństw.

Nie wiem jak u Ciebie Wilkan, ale u mnie na Nadodrzu i w Trójkącie obelżywki “ciapaty” używa się wobec Cyganów. Tak w ogóle to niewiele rozumiem z tego tekstu. 

F.S

No dobrze, a gdzie tu fantastyka?

Dałabym Anglikom dużą literę. W końcu to naród.

każdy przebiegający nerwami neuron nieprzyjemnie elektryzuje pobliskie komórki.

Neuron biegający po nerwach? Interesujące…

Babska logika rządzi!

Neuron biegający po nerwach? Interesujące…

A Ty pytasz gdzie fantastyka… ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Kobieta w jednej chwili doskoczyła do wózka i pognała z nim wpizdu.

Nie no, robisz z gościa bohatera, obrońcę uciśnionych, a tu nagle bach – wpizdu – po pozorach szlachetności. 

To przez niego zginęło dwoje ludzi, z mojej ręki. 

To on nie zabijał tych ciapatych? I tak, u mnie też ciapaci to muzułmanie. A jeśli ich, to czemu nagle taka smutna refleksja? Chyba coś nie do końca zrozumiałem.

Oprócz tego brak tu – mimo wszystko – fantastyki, ale to najmniejszy zarzut. Największym jest ilość przekleństw. Niestety, sam klnę pewnie niemniej, ale to nie może się przenosić do literatury, bo kilka razy wpadłem w śmiech, po np. powyższym wpizdu, czy “pięknej piździe na ryj”. To TAK tam nie pasowało, że po prostu nie mogłem :D

Inna sprawa, że tekst nie miał być chyba kunsztowny, a raczej był próbą wyładowania frustracji, czy nakreśleniem problemu imigrantów. Szczerze mówiąc, pisanie niewiele da Ci w tej materii poprzez tworzenie scen mordu. Tym bardziej wrzucając to tutaj. Już lepiej kup sobie broń :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Dziękuję za wszystkie uwagi. Język i styl to taki już wymysł. Mój koncept narracji pierwszoosobowej (w której nie mam doświadczenia), która również obrazuje osobowość bohatera. To było dla mnie priorytetem.

 

“Przebieganie neuronu” faktycznie może brzmieć nieporadnie. Nie sądzę jednak by było dobrym powodem do wyśmiewania. Tym bardziej, że w cytowanym fragmencie nie ma “Neuron przebiegł po nerwie” lecz “przebiegający nerwami”. Sądzę, że nie należy wyobrażać sobie truchtającego Neuronu po cieniutkim jak pajęczyna nerwie. Chyba akuratny byłby obraz wężyka z wodą przez którą przepływa mini-rybka. Problem w tym, że rybki nie biegają. Więc jak już wyśmiewamy to nie przeinaczamy.

 

Spotkałem się ze zwrotami “prąd przebiegający przez kable” oraz “prąd płynący przez kable”. Nie wiem czy oba wyglądają niefortunnie i czy są niepoprawne.

 

Obrońca uciśnionych czy nie – jest to człowiek. Wulgarny, prosty. Na wielki gest może zdecydować się każdy.

Zdecydowanie ostatnie zdanie muszę poprawić.

 

Nie wiem skąd opinia, że tekst miał być kunsztowny? Sam się uśmiechałem pisząc zdania z tymi przekleństwami, więc chyba zadanie wykonane. Wygląda to nie raz komicznie w danych sytuacjach w których znajduje się bohater. A jednak wydaje się to takie prawdziwe. Wulgarni ludzie nie są jedynie wulgarni na zewnątrz – w myślach też przeklinają.

 

Nie jest to tekst fantastyczny; sądziłem, że nie jest to wymogiem.

wilkan.pl

Inna sprawa, że tekst nie miał być chyba kunsztowny

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Styl i język to wybory autorów. Nam, czytelnikom, mogą się spodobać lub nie. Wzajemna niezależność, i tyle.

» […] każdy przebiegający nerwami neuron nieprzyjemnie elektryzuje pobliskie komórki. « ===> tego nie obronisz w żaden sposób. Nie ma żadnej analogii do prądu, przebiegającego po drutach, bowiem neuron jest komórką, wysyłającą i odbierającą impulsy, przebiegające po aksonach. Zwyczajnie pomyliłeś pojęcia.

» Nie jest to tekst fantastyczny; sądziłem, że nie jest to wymogiem. « ===> nie jest fantastyczny, nie da się zaprzeczyć. Ale, widzisz, portal poświęcony jest fantastyce, i to niejako obliguje… Gdyby Twoim bohaterem był, dajmy na to, przybysz z Układu Procjona, tekst nie tylko mówiłby o tym samym, ale jeszcze mógłbyś wstawić kilka zdań “ogólnokrytycznych” pod adresem ludzi jako całości…

 

Nieszczęsny neuron. Adam już trochę wyjaśnił. Gdybyś napisał “impuls” zamiast “neuronu”, nie czepiałabym się. Można powiedzieć “droga biegnie do lasu”, ale nie “droga biegnie do lasu po asfalcie”. I nie nabijałam się po to, żeby Ci było przykro. Raczej liczyłam na to, że wyobrazisz sobie ten zasapany neuron, roześmiejesz się, zapamiętasz wizję i nigdy więcej nie popełnisz tego błędu. Jeśli zabolało, to przepraszam.

Babska logika rządzi!

Angielski mnie w kilku momentach bolał. Inne rzeczy w tekście też mnie bolały, bo to nie najlepiej napisany tekst, a i nie bardzo ciekawy był. Jestem co prawda przyzwyczajony do takich ilości bluzgów, ale rzeczywiście, takie hurtowe ilości nie powinny się dostawać do żadnego tekstu.

Nie zabolało, spokojnie. Jawił mi się Twój komentarz jako uszczypliwy, aczkolwiek jest to komentarz pisany w internecie. Trudno stwierdzić czy ktoś ironizuje, czy jest szczery, czy robi sobie żarty. Impuls będzie dużo lepszym wyrazem.

 

W których momentach ten angielski bolał? Pytam, bo skończyłem studia językowe i mieszkałem w Anglii, toteż chętnie doszlifuje swoje ewentualne braki. Chyba, że uważasz “mówiony” angielski za błędny. (Albo nie daj boże boli Cię niegramatyczny język “ciapatych”. Przecież to specjalny zabieg.)

wilkan.pl

Bolała mnie jakaś taka sztuczność dialogów, której nie umiem oddać innym słowem. Te dialogi są sztuczne i po polsku i po angielsku, ale w tym drugim wypadku jakoś to bardziej widać.

Przeczytałam opis bójki na stacji benzynowej. Nazwanie tego tekstu opowiadaniem, jest chyba nieporozumieniem.

Poza brakiem fantastyki nie zauważyłam też zapowiadanej polityki. Wulgaryzmy rażą.

 

naszą szóst­kę, która krę­ci­ła me­lanż na miesz­ka­niu przy Ry­ega­te Road w Col­che­ster. – …naszą szóst­kę, która krę­ci­ła me­lanż w miesz­ka­niu przy Ry­ega­te Road w Col­che­ster.

 

Przy dys­try­bu­to­rze stało Audi.Przy dys­try­bu­to­rze stało audi.

Nazwy pojazdów piszemy małą literą.

 

… strzał… – Zbędna spacja po pierwszym wielokropku.

 

… , która stuk­nę­ła o mokry, zimny as­falt. – Zbędne spacje i przecinek po wielokropku.

 

Je­że­li w mo­men­cie wy­mie­rza­nia ude­rze­nia pię­ścią mia­łem z ner­wów, czy przez ad­re­na­li­nę za­ci­śnię­ty żo­łą­dek, to w mo­men­cie, gdy zo­sta­łem po­strze­lo­ny ktoś jakby zwią­zał wszyst­kie moje wnętrz­no­ści że­la­znym łań­cu­chem. W mo­men­cie pierw­sze­go… – Powtórzenia.

 

To przez niego zgi­nę­ło dwoje ludzi, z mojej ręki.To przez niego zgi­nę­ło dwóch ludzi, z mojej ręki.

Dwoje, to kobieta i mężczyzna, a on zabił dwóch mężczyzn.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki.

wilkan.pl

Przeczytałem. I’m not impressed. Nie zgadzam się jednak z opinią, że przekleństwa są nie na miejscu i/lub zbyt liczne, akurat do przedstawionej historii i do narratora pasują doskonale, tworząc przy tym specyficzny, kartoflowo-buraczany klimat.

To czego brakuje “Polityce przemocy” to fabuła – burda na obczyźnie powinna do czegoś prowadzić lub być kulminacją jakichś wydarzeń, bo sama w sobie nie jest interesująca.

na emeryturze

Takie sobie. Nie ma tu zbyt wiele fantastyki.  Styl może być, ale w tekście jest trochę błędów. Fabuła nie porwała, zwłaszcza, że mam już serdecznie dosyć tego zbędnego szumu wokół Islamu.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka