- Opowiadanie: Taxus - Kolekcjoner

Kolekcjoner

Jestem otwarty na krytykę 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Kolekcjoner

Nie żałowałem i nigdy nie będę żałował żadnej godziny jaką poświęciłem na remont mojego cacka, Mojego cuda. Mojego jedynego samochodu.

Wie pan, że te stare przedwojenne samochody są inne niż te dzisiejsze? Dziś na drogach królują bezduszne, naszpikowane elektroniką zabawki, rzadko można spotkać coś godnego uwagi.

Ale wróćmy do prawdziwych cudów.

Z każdą naprawioną częścią, z każdym wypolerowanym elementem czułem, że ja i samochód stajemy się nierozłączni. Z biegiem czasu zaczęła się rodzić pewna tajemnicza i ekscytująca, zależność między tą wspaniałą maszyną,

a mną. Ktoś mógłby to nazwać chorobą, szaleńczym niezdrowym opętaniem.

Ja to nazywam oddaniem i poświęceniem, aż do końca dni.

Miłością tak mocną, że jest tą pierwszą i ostatnią.

Jak każde głębokie uczucie, nasz związek przechodził wzloty i upadki, Chwile tragiczne i radosne. Ale zawsze jakoś wszystko kończyło się dobrze i zmierzało ku dobremu. Nie powiem, że nie obyło się bez strat, no cóż kosztowało mnie to całe oszczędności, rozwód i brak kontaktu z dziećmi, ale praca przy samochodzie wynagrodziła to z naddatkiem. To nic, że ludzie zaczęli mnie uważać za dziwaka i samotnika, teraz wiem że mi po prostu zazdrościli.

Kiedy po raz pierwszy uruchomiłem silnik poczułem dumę i nieskończoną radość, że wreszcie coś osiągnąłem, spełniłem swoje marzenia. Samochód do mnie przemówił, głosem tak czułym, tak magicznym, jak nie mogła tego dokonać żadna żywa istota.

Ten ranek był wręcz wymarzony by udać się na długą przejażdżkę ja i mój samochód. Dwie przeznaczone sobie istoty człowiek i maszyna, jedność ciała i zespolenie stali.

Mijałem bezwładnie rozrzucone wokół drogi brudne budynki, bezlistne drzewa, ludzi bez śladu duszy. Wszystko to było jakieś szare i smutne, jakby cała nijakość otaczała świat. Otoczyła wszystko i każdego, tylko nie nas. Ja i samochód byliśmy jedną iskrą szczęścia i nadziei w tym świecie z niczego.

Pokonując kolejne kilometry mój umysł zespolił się z silnikiem, a dłonie stały się przedłużeniem zespołu kierującego. Byłem oczami, ruchem i zmysłem samochodu, staliśmy się jedną mechanicznie – żywą istotą. Moje serce pompowało olej napędowy wymieszany z krwią do jego silnika.

Wtedy zobaczyłem ją, stała na poboczu drogi, inna niż reszta szarego otoczenia. Jakaś część nas kazała się zatrzymać i zapytać czy czasem nie potrzeba podwieźć.

Usiadła na fotelu pasażera, jej promienny uśmiech spowodował, że ten dzień jeszcze bardziej stał się magiczny, aż drżałem kiedy tapicerka wchłaniała jej zapach. I te oczy, niebieskie, pełne głębi w której można utonąć. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, ale od samego początku w mojej głowie pojawiła się wypełniająca wszystko myśl. Uszczęśliwić tą kobietę, dać jej choć odrobinę szczęścia jakie dostałem ja. Nie być jak samolubny sk……………

– Panie doktorze proszę na tym zakończyć – przez słuchawki ostry głos dotarł do umysłu doktora Andrzeja Kota.

– Proszę mi wybaczyć – doktor zwrócił się do siedzącego naprzeciw biurka pacjenta – Zaraz wracam.

Pacjent z obojętnością pokiwał głową, a na jego ustach pojawił się leki uśmiech.

– Nigdzie się nie wybieram doktorze – wyciągnął przed siebie skute dłonie.

Doktor Andrzej Kot jeszcze raz spojrzał w oczy pacjenta i zamknął drzwi do pokoju przesłuchań. Przekręcił klucz i dwa razy sprawdził czy aby na pewno są zamknięte.

– I co pan o tym sądzi doktorze? – w korytarzy stał dobrze już mu znany prokurator – Czy wtedy był świadom co robi?

Przed oczyma Andrzeja Kota niczym pojedyncze klatki ze starej kliszy filmowej przesuwały się widziane zdjęcia z miejsca zbrodni. Znów zobaczył poodcinane ludzkie kończyny przyczepione do lśniących kół, zakrwawione serce wepchnięte w blok silnika, rozrząd owinięty wnętrznościami, i zakrwawioną skórę, wiszącą niczym źle naciągnięta zasłona, na fotelu pasażera. Jego zmysły jakby czuły zapach krwi na białych pasach autostrady, gładkość przesiąkniętych czerwienia blond włosów na wycieraczkach. Lecz jedno ze zdjęci utkwiło mu w pamięci najbardziej, zagnieździło się w umyśle niczym nieznośny, natarczywy pasożyt. Zdjęcie niebieskich oczu, a dokładnie zakrwawionych gałek, przyczepionych do przednich reflektorów. 

Koniec

Komentarze

O rany! Dlaczego pogrubione? Zmień na normalne, tak się źle czyta.

Konkurs “Czy boisz się ciemności” skończył się dawno temu.

Babska logika rządzi!

Powoli dopiero zaczynam :) 

IMO, to nie horror. Po pierwsze – nie ma fantastyki, to wszystko mogło się zdarzyć. Thriller, jeśli już. Po drugie – w grozie trzeba wzbudzać jakieś emocje. Krew i flaki nie wystarczą, żeby ludzi wystraszyć.

Jeśli chodzi o wykonanie, to interpunkcja szwankuje, masz trochę literówek, robisz błędy w zapisie dialogów.

mojego cacka, Mojego cuda.

Dlaczego dużą literą?

Pokonując kolejne kilometry mój umysł zespolił się z silnikiem,

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to umysł pokonywał kilometry. Za to konieczny jest przecinek między częściami zdania.

Uszczęśliwić tą kobietę, dać jej choć odrobinę szczęścia jakie dostałem ja. Nie być jak samolubny sk……………

Tę kobietę. Przecinek po “szczęścia”. Czy szczęście się dostaje? Nie ma potrzeby wykropkowywania bluzgów; jeśli jest to uzasadnione literacko, możesz kląć w tekście.

Babska logika rządzi!

Dostrzegam jakiś pomysł. Jednak wykonanie i forma w jakiej to przedstawiłeś pozostawia wiele do życzenia. Kolejny w ciągu kilku dnia horror z flakami w rolach głównych. Tak jak zauważyła Finkla, obrzydliwość powinna być tylko dodatkiem do klimatu. 

Podłączam się pod komentarz Belhaja. Niestety główną wadą jest to, że historia nie oddziałuje na wyobraźnię. ¾ jest opisowe, by dopiero na końcówce unaocznić zamysł autora. Te ¾ powinno wprowadzić jakąś mgiełkę klimatu, rodzić niepokój itd. Tymczasem przeczytałem tekst spokojnie i bez emocji jak artykuł w gazecie. Podsumowując: musisz popracować nad tworzeniem nastroju i straszeniem czytelnika, czyli paradoksalnie nad tym, co w horrorach powinno być na pierwszym miejscu. Moja ocena to 3.

ok bardzo dziękuje za komentarze

Właśnie mi o to chodziło, żeby ktoś ocenił i pomógł 

Jeszcze raz dziekuje

Niezłe!

Opowieść o tym jak pasja potrafi uszczęśliwić człowieka i jednocześnie przestrzega, by nie oddać się jej w całości. Choć tekst jako horror zawodzi, to jego wymowa już do mnie trafia.

Warsztatowo jest parę potknięć, ale zjednoczenie człowieka z maszyną napisane całkiem nieźle. 

 

Liczę na kolejne (coraz lepsze) opowiadania.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Literówki:

 

przesiąkniętych czerwienia blond włosów

oraz

 

jedno ze zdjęci

 

Nie zrobił tekst wrażenia na mnie. Sama idea, może być, ale kiedy główny bohater zobaczył kobietę przy drodze – jasne było, że ona źle skończy. Nie będę ukrywać, że spodziewałam się takiego finału. Więc nawet zaskoczenie się nie pojawiło. 

cała zabawa polega na tym żeby słuchać krytyki i się uczyć :)

Często brzmię “sucho” w komentarzach – mam nadzieję, że jeszcze zaskoczysz dobrą realizacją pomysłu. Pomysły masz, a może nawet aktualny motyw rozwiniesz kiedyś. Wszystko możliwe :)

Największym plusem tego tekstu jest fakt, że nie męczy dłużyznami. Krótka, mroczna i trochę obrzydliwa historia. Nawet mi się podobało, chociaż nie brakowało niedociągnięć (przecinki używane zamiennie z kropkami, nadprogramowe entery i literówki). Ale na to rada jest tylko jedna – następnym razem musisz bardziej przysiąść do korekty ;)

She would always like to say: "Why change the past, when you can own this day?"

Pomysł nie przekonuje mnie zupełnie, zakończenie wydaje się nieprzygotowane. Zarejestrowałem co się stało, ale ani obrzydzenia, ani niepokoju nie poczułem. Wcześniej czytało się przyjemnie, umiejętnie operujesz językiem, ale zabrakło stopniowania napięcia.

Tylko interpunkcja stanowczo do poprawy, np.

Nie powiem, że nie obyło się bez strat, no cóż[,] kosztowało mnie to całe oszczędności, rozwód i brak kontaktu z dziećmi, ale praca przy samochodzie wynagrodziła to z naddatkiem. To nic, że ludzie zaczęli mnie uważać za dziwaka i samotnika, teraz wiem[,] że mi po prostu zazdrościli.

Ten ranek był wręcz wymarzony by udać się na długą przejażdżkę [, lub -] ja i mój samochód.

Dwie przeznaczone sobie istoty [, lub -] człowiek i maszyna, jedność ciała i zespolenie stali.

Byłem oczami, ruchem i zmysłem samochodu, staliśmy się jedną mechanicznie – [myślnik zbędny, albo, jeśli to miało być jedno słowo, bez spacji] żywą istotą.

Parę pierdółek:

a na jego ustach pojawił się lek[k]i uśmiech.

w korytarzy – u

Lecz jedno ze zdjęci – zdjęć

A ja zgodzę się z Nazgulem, że jest całkiem nieźle. Bez zbędnego pitolenia, wszystko ładnie zbiega się do puenty. Zgodzę się, że dałoby się wycisnąć z tego pomysłu coś bardziej rozbudowanego, ale nie ma co marudzić.

Horror niespecjalny, pomysł dobry, wykonanie mogłoby być lepsze. Podsumowując, tyłka nie urywa, ale jest w porządku. 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Również nie dostrzegłam ani horroru, ani fantastyki. W dodatku nie rozumiem tytułu – czy bohater kolekcjonował zwłoki? Bo jedno stare auto, to jeszcze nie kolekcja.

Przeczytałam bez większej przykrości, ale mam nadzieję, że w przyszłości zaprezentujesz zdecydowanie lepsze opowiadania.

Do już wymienionych usterek dorzucam jeszcze te, które zauważyłam.

 

żad­nej go­dzi­ny jaką po­świę­ci­łem na re­mont mo­je­go cacka… – …żad­nej go­dzi­ny, którą po­świę­ci­łem na re­mont mo­je­go cacka, Mo­je­go cuda.

 

Mi­ja­łem bez­wład­nie roz­rzu­co­ne wokół drogi brud­ne bu­dyn­ki… – Pewnie miało być: Mi­ja­łem bez­ład­nie roz­rzu­co­ne wokół drogi brud­ne bu­dyn­ki

 

Nie być jak sa­mo­lub­ny sk…………… – Nawet jeśli chciałeś wykropkować słowo skurwysyn, postawiłeś zdecydowanie za dużo kropek.

 

– Panie dok­to­rze pro­szę na tym za­koń­czyć – przez słu­chaw­ki ostry głos do­tarł do umy­słu dok­to­ra An­drze­ja Kota.

– Pro­szę mi wy­ba­czyć – dok­tor zwró­cił się do sie­dzą­ce­go na­prze­ciw biur­ka pa­cjen­ta – Zaraz wra­cam.

Pa­cjent z obo­jęt­no­ścią po­ki­wał głową, a na jego ustach po­ja­wił się leki uśmiech.

– Ni­g­dzie się nie wy­bie­ram dok­to­rze – wy­cią­gnął przed sie­bie skute dło­nie.

Dok­tor An­drzej Kot jesz­cze raz spoj­rzał w oczy pa­cjen­ta i za­mknął drzwi do po­ko­ju prze­słu­chań. Prze­krę­cił klucz i dwa razy spraw­dził czy aby na pewno są za­mknię­te.

– I co pan o tym sądzi dok­to­rze? – W tym fragmencie pojawiło się zbyt wielu doktorów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Najbardziej się chyba zgadzam z Mr_D. Właściwie czytało się nieźle, choć końcówka do mnie nie trafiła. Myślę, że ten pomysł zespolenia z samochodem dało się wykorzystać znacznie lepiej, niekoniecznie w konwencji horroru.

Tylko człowiek z pasją wie jak to jest. Jak nas wciąga, jak absorbuje każdą myśl, jak śni się po nocach. I do mnie trafiłeś, zakończenie przewidywalne choć posunąłeś się dalej niż się spodziewałam. Ogólnie pomysł przypadł mi do gustu. Za pasję masz plusa smiley

A błędy da się poprawić wink

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Jak zaczęłam czytać, to przyszedł mi na myśl film “Christine” i myślałam, że to jakaś inna odsłona zabójczego samochodu, lub – jak zasugerowałam się tytułem – kolekcji takich pojazdów. 

Niestety, zawiodłam się, bo nie ma w tym tekście fantastyki, a rozczłonkowane ciało dziewczyny poprzyczepiane do samochodu, nie zrobiło na mnie wrażenia. 

Do tego też nie rozumiem tytułu – bo nie widzę żadnej kolekcji. 

 

I mam jeszcze jeden zarzut – od wcześniejszych komentarzy minęło kilka dni, a wskazane błędy wciąż nie zostały poprawione i wprawiają w konsternację kolejnych czytelników. 

 

Żeby nie było, że tylko narzekam, pochwalę pomysł zjednoczenia kierowcy z pojazdem, wprawdzie nie nowy, ale (poza bykami) opisany nie najgorzej.

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Na razie opowiadanko czeka w kolejce na poprawę i uzupełnienie

Fantastyki brak.

Dziwi również brak wprowadzenia w życie zasugerowanych poprawek błędów. Usunięcie nadmiaru kropek w wielokropku to nie jest kwestia godziny, tylko kilku sekund. Poza tym, jeżeli już używasz wulgarnych słów, to rzeczywiście ich użyj. To literatura, tutaj nie ma miejsca na wypikiwanie brzydkich słów. Na Twoim miejscu dałbym tekstom dłużej poleżeć. Wiele literówek czy tak oczywistych rzeczy jak przypadkowo kliknięty enter można wyeliminować już za pierwszym czytaniem po odstawieniu tekstu na kilka dni do odleżenia.

Tekst niby jest krótki i zwięzły, a łatwo byłoby temat przegadać, próbując dopisać coś na siłę. Powinienem zatem być zadowolony z lektury, ale nie jestem. Prawdę powiedziawszy opis tego, jak bardzo rozmarzony morderca kochał się w swoim samochodzie bardzo mnie znudził. Zakończenie, niestety, nie wywołało – najpewniej zamierzonego – tąpnięcia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Już któryś raz Finkla pisze, że nie ma fantastyki, a ja tę fantastykę dostrzegam. smiley Tutaj jest nią jedność samochodu i jego właściciela. Natomiast widzę sprzeczność między częścią pierwszą opowiadania (gdy ta jedność jest uzyskiwana), a niczym nieuzasadnioną makabrą w części drugiej.

Nowa Fantastyka