- Opowiadanie: AFROMEA - "Pociąg z marzeniami"

"Pociąg z marzeniami"

Zapraszam do zapoznania się z moim pierwszym opublikowanym tutaj tekstem, bardzo proszę o szczerą opinię. Czy interesuje Was co będzie dalej? Czy się podoba? Czy może powiewa nudą, drażni albo odrzuca. Każda jedna opinia będzie dla mnie bardzo cenna i wyczekiwana. Pozdrawiam i życzę miłej lektury...

Oceny

"Pociąg z marzeniami"

 Nerwowo przypalił kolejnego papierosa ostatnią już zapałką. Przez głowę przeszła mu myśl, że nowego będzie musiał odpalać od tego, który trzyma właśnie w palcach. Rozejrzał się po opustoszałym i mrocznym dworcu. To pewne, był tu zupełnie sam. Czekając na swój “pociąg z marzeniami” nie czuł ani ulgi, ani jakiegoś specjalnego szczęścia.

Reklamy zawsze kłamią– szepnął gdzieś przed siebie przypominając sobie jak go mamiono tą “podróżą życia”, jak mu obiecywano Bóg wie co. Te foldery z uśmiechniętymi od ucha do ucha ludźmi na peronach.

Że też musiał dostać przydział na nocny pociąg. Z drugiej strony noc to chyba odpowiednia pora dla uciekinierów.

Do końca nie uważał się za tchórza, to po prostu było wyjście angielskie. Z Marią dusił się już od dłuższego czasu, nie miał pojęcia co skłoniło go do oświadczyn sprzed miesiąca. Niby nie był pijany, niby decyzję przemyślał. A przynajmniej myślał nad tym od przeszło pół roku. A jednak coś musiało pójść nie tak jak powinno. Zastanawiał się czy aby na pewno nie próbowała na nim jakiś nowych uroków.

– Przeklęta czarownica!- krzyknął w złości spluwając sobie na but. To nie to, że jej nienawidził, po prostu już jej nie kochał.

To dziwne, że ludzie kochają się latami, rozmawiają ze sobą, kłócą się, jedzą wspólne śniadania i śpią w jednym łóżku, a potem z dnia na dzień są dla siebie tak bardzo obcy. Wiedział, że nie jest jedyny. Miał przynajmniej dwóch kumpli, którzy po rozstaniu z miłością swego życia urywali wszelki kontakt, a na ulicy przechodząc obok, udawali że jej nie znają. Zadziwiający jest ten mechanizm kierujący człowiekiem. Te powtarzane schematy.

 

Wygląd “ pociągu z marzeniami” także odbiegał od tego, który przedstawiano mu na przerysowanych ulotkach. Nie wsiadłby do niego, gdyby nie wychylił się dziwny kolorowy karzełek, krzycząc.

– Ile do jasnego mam na Ciebie czekać?! Czas! Obowiązuje nas czas!

– Na mnie? Pociąg z marzeniami?– zapytał niepewnie. 

Tak to był on, wcale nie złoty, i bynajmniej nie ekskluzywny jak mu obiecano. Przez chwilę się wahał. Ostatecznie jednak wsiadł. Przecież spalił już te mosty, dokładnie tak jak mu poradzono. Zastanawiając się nad tym uśmiechnął się sam do siebie, na wspomnienie tego jak napluł szefowi w twarz i w końcu przeleciał jego sekretarkę. No może nie w tej kolejności, ale jednak dokonał tego przed czym wcześniej paraliżował go strach.

W środku było znacznie lepiej. Z zewnątrz szary i obskurny pociąg, okazał się mieć bogate wnętrze. Czerwone wygodne kanapy i złote ściany. Piękne zdobienia poręczy i ogromny przepych. Trochę jak w tych ruskich pałacach.

Szedł powoli przez przedziały. Szukając dla siebie odpowiedniego miejsca przyglądał się ludziom, którzy tak jak on postanowili zacząć od nowa. Byli naprawdę różni, grubi i chudzi, piękni i obleśni. Były eleganckie Panie, które głośno komentowały to jakby chciały wyglądać, oraz Panowie w garniturach, którzy stonowanie rozprawiali o swoich, nie do końca udanych interesach. Jakiś cichy chłopak w dresie, z pliczkiem kartek i długopisem wetkniętym za ucho siedział w przedziale zupełnie sam. Stwierdził, że to idealne miejsce dla niego. Zanim poznał Marię nie lubił ani tłoku, ani gwaru. To ona go stopniowo zmieniała. Kształtowała z niego, jak z gliny człowieka, którym nigdy nie był i już nigdy być nie będzie musiał. Pomyślał i znowu chciał sięgnąć po papierosa. Niestety właśnie ten wagon, który wybrał miał na drzwiach ogromną tablicę z chamskim napisem “DLA NIEPALĄCYCH”. I jakby sam napis miał nie wystarczyć, pod spodem przekreśloną czerwoną krechą fajeczkę.

Rozważał jeszcze przez chwilę czy by nie zawrócić, ale w końcu zrezygnował i usiadł sobie przy oknie. Uchylił je delikatnie i patrzył w niebo zastanawiając się nad swoim życiem.

 

Po paru godzinach jazdy, stwierdził że dłużej bez papierosa jednak nie wytrzyma. 

– Masz może ogień?! – krzyknął do milczącego towarzysza podróży.

Ten jednak najwidoczniej nie dosłyszał, bo nie zareagował wcale. Spróbował więc jeszcze raz.

– Jakieś zapałki?! Zapalniczkę?-Znowu to samo. Chłopak tylko lekko się poruszył nie spuszczając wzroku z okna.

Michał machnął tylko ręką i wyszedł z przedziału. Głupie to trochę szukać ognia w przedziale dla niepalących, pomyślał i udał się w stronę toalety.

To właśnie tam spotkał ją po raz pierwszy. Stała opierając się o ścianę w czerwonej długiej sukience z mocno wyciętym dekoltem. Paliła cienkiego papierosa o lekko miętowym aromacie. Dym, który wypuszczała z ust wydawał się wręcz tańczyć. Było w niej coś niesamowicie magicznego, coś co kazało mu zatrzymać na niej wzrok znacznie dłużej niż by tego wymagała sytuacja. Miał właśnie zapytać o ognia, ale to ona rozpoczęła tą rozmowę.

– Założyłam ją, bo nigdy nie miałam sposobności by się w niej pokazać– wskazała ręką na sukienkę. – Jak pomyślałam sobie, że już nigdy nie będę miała okazji zrobiło mi się jej żal. – uśmiechnęła się smutno, po czym dodała prawie szeptem – Może zrobiło mi się żal samej siebie. Nie pamiętam.

– To naprawdę piękna sukienka – rzucił od tak, dla podtrzymania rozmowy. Chociaż sukienka rzeczywiście była piękna i wytworna. 

Jej słowa i ten głęboki smutek, który od niej bił sprawiły, że zapomniał po co przyszedł. W głowie szukał więcej słów, którymi mógłby ją poczęstować, pocieszyć. Ona patrząc trochę nieobecnie w dal znowu wypuściła dym w ten magiczny sposób.

– Nie wiedziałam, że aż tak bardzo nie będę tu pasowała.

– Tu nic do niczego nie pasuje – uśmiechnął się do niej i wyciągnął dłoń przedstawiając się.

Spojrzała na niego i zupełnie nie zmieniając pozycji z rezygnacją powiedziała.

– Jeszcze wciąż Alicja – jej słowa były naprawdę ciężkie, o ile można tak powiedzieć o słowach.

Było w niej coś magnetycznego. Nie wiedział jak z nią rozmawiać ani o czym. Czuł się niepewnie i był bardzo speszony, a mimo to chciał tu być, z nią. Stać obok niej. Po prostu tak po ludzku być blisko. Wiedział, że musi mieć jakąś ciekawą historię.

 

Pociąg zatrzymał się a z głośników zmysłowy głos oznajmił, że to wyjścia nr 1 szykować się ma Pan Żak Romani. Kiedy znowu ruszył Michał przypomniał sobie po co właściwie tu przyszedł.

– Czy ma Pani ognia?– zapytał wyciągając papierosa.

Alicja wyciągnęła zza stanika cienką zapalniczkę i podała mu raczej nie zwracając na niego większej uwagi.

Przymknęła oczy i zapytała bez energii.

– Nie boi się Pan?

– Czego?

– No tego co będzie? W końcu nie wiadomo co nas tam czeka, prawda?

– Nie może być gorzej niż było. Duszę się tu gdzie doszedłem. Nie umiem znaleźć drogi, nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem. Ono po prostu przestało mnie cieszyć, wie Pani, po prostu przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, a ja do jasnej cholery byłem tak zabiegany, że nawet nie wiem, w którym momencie się to stało – zebrało się mu na zwierzenia, ale Alicja widocznie nie była tak naprawdę ciekawa jego historii. Przerwała mu wciąż patrząc przed siebie.

– A więc to nuda – podsumowała. – To strasznie błahy powód nie uważa Pan?

– Już mówiłem..

– To było tylko pytanie retoryczne. Wiem co Pan powie. Nie musi Pan się produkować. Spędziłam w tym pociągu naprawdę wiele czasu i wysłuchałam setek podobnych historii. Za wiele. Nie jestem pewna czy całe moje dotychczasowe życie nie trwało krócej, niż tu jestem.

Spojrzała na niego z lekkim przerażeniem w oczach. Przysunęła bliżej twarz i szepnęła mu do ucha.

– Uwierzysz, że zapomniałam jaki był powód tego, że się tu znalazłam?

Milczał, bo zauważył, że ta kobieta wcale nie czeka na odpowiedź, ale jej słowa dały mu do myślenia. Spojrzał na nią jeszcze raz, tym razem może bardziej uważnie. Fryzura i sukienka nie były z jego epoki, to właśnie one sprawiły, że wyglądała tak odlegle i niedostępnie. Pamiętał jakieś stare przedwojenne zdjęcia, to ten okres przypadałby na tego typu modę i styl. Jej rude włosy były upięte w ciekawy kok z bujną grzywką starannie ułożoną i jak mówiła Maria przylizaną. Tak przylizaną, że żaden kosmyk nie odstawał, każdy był na swoim miejscu przylizany z największą starannością.

Milczał, również kobieta powróciła do papierosa i milczenia. Pomyślał, że jej papieros nigdy się nie kończy. Mimo, że co chwilę zaciągała się tym magicznym dymem, wciąż miał taką samą długość. Zignorował to, w końcu był w “ pociągu z marzeniami, w którym wszystko się może zdarzyć gdy głowa pełna niespełnionych marzeń” jakoś tak głosiła ta reklama.

Podziękował za ognia i postanowił już wracać do swojego niemego kolegi z przedziału.

 

Spotkanie z Alicją otworzyło mu oczy znacznie szerzej. Teraz na ten przykład, przechodząc przez przedział dżentelmenów zauważył, że faktycznie mają oni garnitury i surduty jakby pochodzące z różnych epok. A ortalionowy dres kolegi– niemowy wyglądał jak żywcem wyciągnięty z lat osiemdziesiątych.

Łysy chłopak z jego przedziału uśmiechnął się do niego szeroko, obnażając brak jedynek. Sam ten widok przywołał również na twarz Michała uśmiech.

– Długo trwa już Twoja podróż? – zapytał z ciekawości, bo w sumie w biurze nie pytał jak długo będzie jechał. A z tego co zaobserwował niektórzy ludzie spędzili całe lata goniąc swoje niedościgłe marzenia.

Chłopak pokiwał przytakująco głową i przesiadł się. Teraz siedział na przeciwko niego. Zza ucha wyciągnął długopis i zaczął pisać. Kiedy skończył uradowany pomachał kartką zaraz przed twarzą Michała po czym praktycznie włożył mu ją w rękę.

-Troche zleciało. Przestałem liczyć po pięciu latach. Ale potem było jeszcze tego trochę. – Przeczytał to na głos i zrozumiał, że jego towarzysz faktycznie jest niemy, było mu teraz trochę głupio, ale tylko trochę, w końcu to wcale nie jego wina.

Pokiwał głową i mina mu zrzedła. Nie miał pojęcia, że ta podróż może tyle trwać.

Chłopak podał mu kolejną kartkę

Jestem po prostu Młody. Dziewczyna mnie zostawiła i tak jakoś wyszło. Chciałem się zabić z początku, ale ostatecznie wybrałem to. A Ty jak tu trafiłeś? Sory że tak pytam, ale strasznie tu nudno. Tylko nowe historie urozmaicają tą podróż.

Tym razem przeczytał po cichu.

– Ja jestem Michał, i wychodzi na to że trafiłem tu z nudów– uśmiechnął się do Młodego. Nieświadomie każde słowo zaczął wypowiadać staranniej, bo nie do końca wiedział czy jego towarzysz go słyszy czy raczej czyta z ruchu jego warg.

Ostatnimi czasy jest tu coraz więcej znudzonych życiem. Widać takie to są czasy. Jak wybierałem się w moją podróż życia przychodzili prawie sami niedoszli samobójcy, ale większość z nich trafiła już na swoją stacje. W sumie to wszyscy co ze mną wsiadali. Zostałem chyba sam z tego mojego pokolenia. Wszystko przez tą sukę!

– Ile czeka się na swoją kolej?– zapytał Michał, ignorując słowa Młodego. Minęła chwila i chłopak wręczył mu kolejną kartkę.

Bywa różnie, niektórzy nie zdążą usiąść, inni są tu dziesiątki lat. Z moich obserwacji że dama karo z papierosem jest tu najdłużej.

– Alicja?

 Ona często zmienia imiona. Została naszą damą karo z papierosem. Plotka głosi, że to jej dziadek stworzył “pociąg z marzeniami” ile w tym prawdy nie wie nikt. Tutaj każdy się zatraca w opowieściach drugiego. Po latach wszystko się rozmazuje. Dlatego chowam swoje wszystkie kartki.

Michał wzrokiem poleciał za chłopakiem, który śmiejąc się wstał i udał się na swoje miejsce. Ściągnął z góry torbę, jedną z dziesięciu i ją otworzył. Była pełna małych, zapisanych karteczek.

 

Pociąg z marzeniami powoli stawał się horrorem, miejsce nadziei zajmował strach i niepewność. To nie tak miało być myślał gorączkowo Michał. Młody, w tym czasie siedział i coś skrupulatnie pisał. Zerkał na niego i po chwili na powrót wracał do pisania. Trwało to parę minut, zapisał z osiem małych karteczek, włożył je do torby, i odstawił ją na miejsce. Na koniec uśmiechnął się i znowu udał się w stronę swojego nowego towarzysza podróży.

Nerwy wzięły górę. Michał wstał dotykając kieszeni. Już samo uczucie że papierosy ma w zasięgu ręki go trochę uspakajało, ale za mało.

– Idę zapalić– wycedził i wyszedł z przedziału.

 

Dopiero po chwili do niego doszło, że mówi to odwrócony plecami do kolegi. Czyli raczej nie usłyszał, pomyślał ale miał to gdzieś.

Coś znowu przyciągało go do niej, jak magnes. Wiedział, że nic z tego dobrego nie będzie, ale polazł właśnie do niej, psiakrew, cholera!

 

Kiedy wchodził między przedziały ćwicząc w myślach “Przepraszam, czy mogę jeszcze raz zawrócić Pani głowę” dennie, “przepraszam można ognia”.. Pociąg znowu stanął. Tym razem męski głos powiedział

I się doczekała! Zapraszamy naszą ukochaną, Henriette Gatze!

 

Kiedy wychodziła, on wchodził właśnie do miejsca między przedziałami. I już nie wie jak to się stało, ale działo się szybko. Chwycił ją za rękę w momencie kiedy była już niemal na peronie. Pociągnęła go, żeby się wyrwać. Ostatnie co pamięta to, to że wypadł, a ona nie była już zmysłową rudą pięknością tylko przeciętną czarnulką o dużych, wystraszonych, przepełnionych błękitem oczach. Potem wszystko zniknęło, rozmyło się..

 

 

 

 

Obudził się z ogromnym bólem głowy, brzucha, nóg .. Bolał go każdy jeden, nawet najmniejszy skrawek ciała. Jakby ktoś mocno go pobił. Spojrzał na swoje dłonie. Były delikatne, kobiece. Nerwowo dotykał i gapił się na swoje ciało. Coś poszło nie tak!

– Co do cholery! – krzyczał i miotał się po pokoju. Ciepłej, pięknej sypialni. Za dużej, za starodawnej jak na niego. Czemu był kobietą, i czemu do diabła wszystko pamiętał.

Nie tak miało być! Próbował się uspokoić, szukał papierosów. Nie miał ich w swoich spodniach. Na Boga, nie miał spodni! Miał na sobie koszulę nocną, jedwabną, białą koszulę nocną. Poczuł ogromny długi skurcz w brzuchu i zwymiotował.

 

Do komnaty wbiegła kobieta, starsza. Miała na sobie dziwny starodawny strój. Szukał w pamięci, z jakich czasów może pochodzić.

– Który mamy rok?! Który jest rok! – wykrzykiwał dziewczęcym, melodyjnym głosem jak poparzony.

– Panienka krwawi! Panienka stała się w końcu kobietą!- krzyczała z kolei uradowana i zaaferowana kobiecina.

– Co do..? Co ja robię?! Który mamy rok?!- krzyczał jeszcze bardziej przerażony.

– Oj, Bogu dzięki – nie zwracała na jego słowa uwagi. – Już się martwiliśmy, że tak już późno a tu nic! Pomogę się panience umyć.

Michał złapał ją za ręce i spojrzał w jej zdziwioną twarz.

– K T Ó R Y M A M Y ROK ? – powoli zaakcentował każdą literę z osobna.

– No co Panienka? Victorio jest 1925, maj. Oswobodzona kobieta potarła nadgarstki.

Czy ta krew uderzyła Panience całkiem do głowy?

Michał w ciele Victorii, usiadł na zakrwawionym łożu, otworzył szeroko oczy i usta i prawdziwie załamał się.

Teraz wiedział, że te wcześniejsze dyrdymały, braki chęci do życia to był pikuś. Wiedział, że dopiero teraz rozpoczyna się piekło…

 

 

 

Koniec

Komentarze

Pomysł bardzo ciekawy, z takim pociągiem jeszcze się nie spotkałam. Gorzej z wykonaniem.

Interpunkcja leży i pokwikuje. Robisz błędy w zapisie dialogów, trafiają się literówki, gdzieniegdzie zdania zaczynają się od małej litery…

Sugerowałabym potrenowanie warsztatu na krótszych formach, zanim utopisz mnóstwo czasu w niewprawnym pisaniu czegoś długiego.

Nie wsiadł by do niego, gdyby nie wychylił się dziwny kolorowy karzełek krzycząc.

Wsiadłby. Przecinek po “karzełek” – zawsze w zdaniach złożonych z imiesłowem.

Babska logika rządzi!

Dziękuję bardzo za opinię. Przepraszam za interpunkcję. Zdecydowanie nie jest to moja mocna strona. :). Postaram się pozmieniać to co wyłapię. Pozdrawiam

Mam nadzieję, że teraz jest odrobinę lepiej z tą nieszczęsną interpunkcją..

Tytuł zaciekawiał, kusił, bo koleje są mi bliskie, ale pobieżny przegląd tekstu nie zachęca… No nic, zobaczymy, jutro też będzie dzień.

Dziękuję za opinię. Niezmiernie mi przykro, że rozczarowałam. Na swoją obronę mogę tylko napisać, że dopiero zaczynam. :)

Serdecznie pozdrawiam. 

Przykro mi, ale pod pewnym względem sprawdzają się te mniej miłe przeczucia.

 

Nerwowo przypalił kolejnego papierosa ostatnią już zapałką. Przez głowę przeszła mu myśl, że nowego będzie musiał odpalać od tego, który trzyma właśnie w palcach.

<> O ile z odpalaniem papierosa od już palonego, przez siebie bądź kogoś innego, papierosa wszystko w porządku, o tyle z przypalaniem już nie. Zapala się papierosy.

Zmieniłbym szyk pierwszego zdania, ale wtedy zapałki i zapalanie w jednym zdaniu stwarzałyby silne wrażenie powtórzenia. Brzmieniowego – na pewno. # Nerwowo zapalił kolejnego papierosa. Pomyślał, że następnego będzie musiał odpalić od trzymanego w palcach, bo zużył ostatnią zapałkę. # Coś w tym rodzaju proponowałbym <>

Czekając na swój “pociąg z marzeniami” nie czuł ani ulgi, ani jakiegoś specjalnego szczęścia.

<> Ani ulgi, ani szczęścia. Takie zestawienie jest błędem, ponieważ tworzy się je dla przeciwstawnych cech, zjawisk itp. Ani dobrze, ani źle. Ani ładny, ani brzydki obraz. <>

[…] przed siebie ,+ przypominając sobie ,+ jak go mamiono […].

[…] wyjście angielskie.

<> Po angielsku. <>

[…] nie miał pojęcia ,+ co skłoniło go […].

[…] niby decyzję przemyślał. A przynajmniej myślał nad tym od przeszło pół roku.

<> za blisko siebie te myślenia. Jedno można śmiało zastąpić zastanowieniem rozważaniem. <>

Zastanawiał się ,+ czy aby […].

– Przeklęta czarownica!- krzyknął w złości spluwając sobie na but.

<> niekonsekwencja w użyciu raz półpauzy, raz dywizu. Brak przecinka powoduje, że nie wiadomo, czy w złości splunął sobie na but, czy w złości krzyknął. Poza tym czy musiał pluć akurat na but? Mało miejsca miał wokół siebie? Dziwne to splunięcie, nieuzasadnione. <>

[…] po prostu już jej nie kochał.

To dziwne, że ludzie kochają się latami, rozmawiają ze sobą, kłócą się, jedzą wspólne śniadania i śpią w jednym łóżku, a potem z dnia na dzień są dla siebie tak bardzo obcy.

<> kochania za blisko siebie. Są czy stają się obcy? Różnica, pozwolę sobie zauważyć, niebagatelna. Nawet jakby zasadnicza… <>

[…] po rozstaniu z miłością swego życia urywali wszelki kontakt, a na ulicy ,+ przechodząc obok, udawali ,+ że jej nie znają.

Zadziwiający jest ten mechanizm kierujący człowiekiem. Te powtarzane schematy.

<> zdecyduj się na tę samą liczbę gramatyczną w obu zdaniach. <>

 

To tylko ze wstępu. Powinno wystarczyć jako dowód, że tekstowi potrzebna jest korekta, wnikliwa, nie tylko pod kątem interpunkcji i literówek.

 

Koncepcja interesująca. Przypomina się dość stara piosenka: uciec pociągiem od przyjaciół, wrogów, rachunków, telefonów… Wystarczy tylko wybiec z domu i – wsiąść do pociągu… U Ciebie do pociągu marzeń, co, jak dopiero co przyznałem, stanowi ciekawy pomysł. Bilet w jedną stronę, stacja przeznaczenia nieznana…

Dopracuj to opowiadanie. Jest tego warte. Nie tylko dlatego, że pociąg. Dlatego, że mówi o naszych eskapizmach, nadziejach, nieprzewidywalności pewnych wydarzeń i reakcji na nie.

Podobało mi się. Ok, nie wiem, na ile jestem obiektywna, bo pociągi uwielbiam, ale pomysł naprawdę fajny. Zaintrygowała mnie też postać Alicji. Z interpunkcją, choć niby poprawiałaś, dalej kiepsko, ale nie jest to coś, czego nie da się wypracować.

 

– K T Ó R Y M A M Y ROK ? – powoli zaakcentował każdą literę z osobna.

Tu nie ma błędu, ale nie wierzę, by ktoś akcentował całe pytanie po literce. Sylabami raczej.

Opowiadanie jest dość nużące. W dodatku tytuł wprowadził mnie w błąd – spodziewałam się spełniania marzeń, a niczego takiego nie zauważyłam. Ot, rozpamiętywanie przeszłości i nie wiadomo co dalej.

Pomysł był, ale legł przywalony fatalnym wykonaniem. Wypisałam to, co najbardziej pokaleczyło mi oczy, ale do poprawienia jest znacznie więcej.

 

Re­kla­my za­wsze kła­mią– szep­nął… – Brak spacji przed drugą półpauzą.

 

Do końca nie uwa­żał się za tchó­rza, to po pro­stu było wyj­ście an­giel­skie. – Nie ma pojęcia wyjście angielskie; natomiast istnieje związek frazeologiczny wyjść po angielsku.

 

nie miał po­ję­cia co skło­ni­ło go do oświad­czyn sprzed mie­sią­ca. – Raczej: …nie miał po­ję­cia, co przed miesiącem skło­ni­ło go do oświad­czyn.

 

– Prze­klę­ta cza­row­ni­ca!- krzyk­nął w zło­ści… – Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Wy­gląd “ po­cią­gu z ma­rze­nia­mi” także od­bie­gał od tego… – Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

Ile do ja­sne­go mam na Cie­bie cze­kać?!Ile do ja­sne­go mam na cie­bie cze­kać?!

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Szedł po­wo­li przez prze­dzia­ły. – Czy przedziały były w amfiladzie?

 

Stała opie­ra­jąc się o ścia­nę w czer­wo­nej dłu­giej su­kien­ce z mocno wy­cię­tym de­kol­tem. – Dlaczego ściana była ubrana w długą sukienkę? ;-)

Pewnie miało być: Stała, w czer­wo­nej dłu­giej su­kien­ce z mocno wy­cię­tym de­kol­tem, opie­ra­jąc się o ścianę.

 

Miał wła­śnie za­py­tać o ognia… – Miał wła­śnie za­py­tać o ogień

 

Czy ma Pani ognia?– za­py­tał wy­cią­ga­jąc pa­pie­ro­sa.Czy ma pani ogień? – za­py­tał, wy­cią­ga­jąc pa­pie­ro­sa.

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Ten błąd powtarza się w dalszym ciągu tekstu.

 

– Już mó­wi­łem.. – Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

Błąd występuje także w dalszym ciągu opowiadania.

 

Po­dzię­ko­wał za ognia i po­sta­no­wił… – Po­dzię­ko­wał za ogień i po­sta­no­wił

 

Teraz sie­dział na prze­ciw­ko niego.Teraz sie­dział naprze­ciw­ko niego.

 

Kiedy skoń­czył ura­do­wa­ny po­ma­chał kart­ką zaraz przed twa­rzą Mi­cha­ła… – Z tego wynika, że twarz Michała pomachała zaraz potem. ;-)

 

Tylko nowe hi­sto­rie uroz­ma­ica­ją po­dróż. Tylko nowe hi­sto­rie uroz­ma­ica­ją po­dróż.

 

Wszyst­ko przez sukę!  – Wszyst­ko przez sukę!

 

Z moich ob­ser­wa­cji że dama karo z pa­pie­ro­sem jest tu naj­dłu­żej. – Pewnie miało być: Z moich ob­ser­wa­cji wynika, że dama karo z pa­pie­ro­sem jest tu naj­dłu­żej.

 

Mi­chał wzro­kiem po­le­ciał za chło­pa­kiem… – Wzrokiem można latać?

 

Bolał go każdy jeden, nawet naj­mniej­szy skra­wek ciała.Bolał go każdy, nawet naj­mniej­szy skra­wek ciała.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka