- Opowiadanie: Ghash83 - Pod Bardzo Rozbrykanym Kucykiem

Pod Bardzo Rozbrykanym Kucykiem

Niegdyś zafascynowała mnie twórczość J.R.R. Tolkiena. Byłem pełen podziwu dla wyobraźni i zdolności człowieka, który dał mi “Władcę Pierścieni” i “Silmariliona”. Choć nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że poniższa próba literacka, jest hołdem składanym mojemu ulubionemu autorowi, to jednak zdecydowanie jest zainspirowana losami stworzonych przez niego bohaterów.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Pod Bardzo Rozbrykanym Kucykiem

Obudził się z niesamowitym bólem głowy. Od samego początku czuł, że ta impreza nie jest dobrym pomysłem. Teraz był o tym całkowicie przekonany.

– Ehh… Hobbici – mruknął sam do siebie. I zaczął szukać przy pasie manierki, w której zazwyczaj znajdowała się woda. Znalazł ją po chwili, niestety tak samo przesuszoną, jak jego gardło. Zaklął. Nie miał najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, do którego jakimś cudem dotarł wczorajszego wieczora i w którym przespał całą noc, nie zdjąwszy nawet butów.

Zdobywszy się na wysiłek podniesienia się, usiadł wreszcie na skraju łóżka i omiótł wzrokiem pomieszczenie. Zdecydowanie, była to ta sama izba, którą kilka dni wcześniej wynajął w gospodzie “Pod Rozbrykanym Kucykiem”, aby czekać na Hobbitów, o których rozmawiał z Gandalfem. Siadał więc kilka dni z rzędu w najciemniejszym kącie sali i wypatrywał ich, obserwując jednocześnie wszystkich klientów starego Barlimana, starając się ocenić, czy któryś z nich nie będzie sprawiał kłopotów.

– Wszystko szło dobrze, dopóki nie pojawiła się ta czwórka. – Mruknął, próbując przypomnieć sobie jakiekolwiek szczegóły. Jednak pamięć zdecydowała się spłatać mu figla i kończyła się niedługo po tym, jak spotkał Froda i pozostałych hobbitów.

Zdecydował się wreszcie wstać. Ponieważ w pokoju nie było ani kropli wody, czy innego napoju, zszedł na dół. Głowa bolała go okropnie, a myśli krążyły w bardzo paskudnie nieuporządkowany sposób. Nawet skrzypienie schodów, odbijało się w jego głowie echem jakie w górach powodowały czasami uderzenia piorunów, co bynajmniej nie poprawiało mu humoru.

Dotarł wreszcie do baru i spotkał się ze spojrzeniem szynkarza, które wyrażało mnóstwo negatywnych emocji. Trudno było się temu dziwić. Sala, w której się znajdowali wyglądała tak, jakby w nocy wkroczył do niej sam smok Smaug w całej swojej okazałości i zdecydował się na niej wyładować złość i gniew. Szczątki krzeseł i stołów walały się tu i ówdzie, pomimo starań służby, która jak zauważył, z wysiłkiem starała się doprowadzić salę do jakiegoś ładu. Zauważył też brak kilku okien i drzwi, które smętnie wisiały na jednym tylko zawiasie. Kilka lamp leżało na ziemi, a ślady na łańcuchach, które służyły do ich zawieszania wyglądały na ślady po mieczu. Zresztą tych szram, ewidentnie uczynionych mieczem, nie brakowało też na ścianach i belkach stropu.

Raz jeszcze spojrzał na szynkarza, który bynajmniej nie złagodził spojrzenia.

– Ekhm – odchrząknął. – Podaj mi wody. – Powiedział. Barliman zamarudził coś pod nosem i z widoczną niechęcią podał mu dzban i kubek. Przyjął go z wdzięcznością. Bez słowa nalał sobie wody do kubka i wypił duszkiem. Zaraz potem nalał sobie kolejną porcję. Coś we wzroku starego Butterbura nie dawało mu spokoju. Spojrzał raz jeszcze po sali, tym razem nieco przytomniej.  Przyjrzał się widocznym niemal wszędzie śladom ciosów miecza i zaczął zyskiwać niejasne wrażenie, że przyczynił się w jakiś sposób do ich powstania. Jego ręka powędrowała do pasa…

– Nic z tego. – odezwał się niespodziewanie karczmarz. – Jest u mnie pod kluczem i nie mam zamiaru wam go oddać do czasu, kiedy nie opuścicie mojego lokalu, regulując wcześniej należność za szkody, czyli jak mniemam najpóźniej dziś do południa. – Spojrzał na karczmarza nic nie rozumiejąc. – Że co? – Wydusił z siebie mało inteligentne pytanie.

– Ano to, Panie Obieżyświat, że odzyskacie wasz miecz dopiero wtedy, gdy pokryjecie należność, za waszą wczorajszą pijatykę i jej skutki. W przeciwnym wypadku przepadnie on na rzecz pokrycia tego rachunku.

Strażnik spojrzał w oczy karczmarzowi i wydusił z siebie pytanie: – Ale co, do jasnej cholery, mam wspólnego z tym co się tu stało?

Karczmarz spojrzał taksująco i odpowiedział bez zawahania. – W sumie, to nie dziwota, że nic nie pamiętacie. Byliście tak zamroczeni…

– Gadaj że, co masz na myśli. – przerwał krzykiem Obieżyświat. Pożałował tego w tej samej chwili, gdy tylko pod czaszką poczuł kolejny grzmot.

– Ano dobrze. Siednijcie sobie tylko, bo coś mi się zdaje, że na stojąco tego nie dacie rady przetrawić. – Barliman zaparł się pod boki i zaczął snuć swoją opowieść.

– Zaczęło się niewinnie. Siedliście w swoim kącie, jak to żeście zwykli robić każdego wieczoru od tych kilku dni, co to u mnie mieszkacie. Zamówiliście piwo i kaszę. Też nic dziwnego w tym nie było. I patrzeliście zaś po wszystkich tym swoim wzrokiem, co to jak się go czuje na sobie, to jakby kto sztyletem na wylot chciał przebić. – Yhm. – Mruknął Aragorn. – Ale to jeszcze nie tłumaczy tego tu. – Zamachnął się ręką po sali. – I faktu, że mój miecz jest u Ciebie pod kluczem, zamiast przy moim pasie. – Barliman spojrzał na niego z dezaprobatą. – Dajcie powiedzieć od początku do końca, a nie przerywajcie, to szybciej się wam to i owo w głowie rozjaśni. – Rozsiadł się za barem i kontynuował.

– Wieczorem pojawiło się czterech hobbitów. Powiadali, że są z Shire’u. Przewodził im ten, jak mu tam… Pan Underhill. Zamówili kolację, piwo i siedli przy stoliku. Po jakiejś chwili zaczął się wokół nich ruch, bo wiecie, wielu tutejszych hobbitów ma w Shire krewnych. – Strażnik mruknął. – Wiem, wiem. Zresztą to jeszcze pamiętam. Tak samo jak moment, w którym któryś z tutejszych namówił pana Froda na śpiewanie. I to, zamieszanie, jakie wynikło, gdy nagle stracił się wszystkim z oczu. Ale jak zapewne się domyślacie, panie Barliman,  nie to co wiem i pamiętam, interesuje mnie najbardziej. – 

Karczmarz odchrząknął.  – Ta… W każdym razie, jak się ten tumult nieco uspokoił, hobbici przysiedli się do pańskiego stolika. Zamówiliście sobie jeszcze dodatkowe piwo i wyciągnęliście fajki. I tu się zaczęło dziać. Na początku widać było ino, że zabawa wam służy. Zamawialiście kolejne piwa, śmialiście się coraz głośniej. W końcu jednak coś wam odbiło. Po drugiej czy trzeciej fajce, przestaliście się śmiać. Hobbici wybiegli do izby, a wy zdjęliście kaptur z głowy i mętnym wzrokiem zaczęliście wodzić po sali. Strasznieście wyglądali. Ale to było nic. Nie wy pierwsi, źle żeście wyglądali po zmieszaniu piwa z hobbickim zielem. W każdym razie staliście tak już dłuższą chwilę, to i jeden z chłopów podszedł do was, przekonany pewnikiem, że czas wam skończyć zabawę i pójść do izby. Zdążył wziąć was pod ramię i coś tam szepnąć… – Szynkarz przełknął ślinę i zamilkł. – Coraz bardziej nerwowy Aragorn warknął. – I co? – Zmieszany Barliman odrzekł. – I jakeście go w pysk wyrżnęli, tak się zaraz nogami nakrył i wylądował na klepisku. To się zaś nie spodobało Jego kamratom, którzy lojalnie ruszyli na was aby pomścić Jego krzywdę. Pierwszy z nich zamachnął się na was krzesłem, aleście uskoczyli i wyrżnęli go pięścią w szczękę tak mocno, że zaraz zaczął pluć krwią i zębami. Toteż się zeźlił jeszcze bardziej i rzucił w was tym krzesłem, co je jeszcze w ręce trzymał. Nie trafił, a krzesło rozpadło się po zderzeniu ze ścianą. Poprawiliście mu kopniakiem w jajca i skupiliście się na drugim, co was z boku podchodził. Ten zaś, jak ino zobaczył, co się stało z tym pierwszym, to wcale taki chętny do bitki już nie był, aleście go za pas ucapili, przyciągnęli do siebie i pięścią potraktowali tak, że w głowie musiało mu zadzwonić. Ale wam mało było. Chwyciliście go za głowę i kolanem rozsmarowaliście mu nos po twarzy tak, jakby to osełka masła była. W tym momencie, pozostali chłopy, stracili ducha do bitki z wami i zaczęli się wycofywać, próbując po drodze zebrać tych co już oberwali. Ale wam się dopiero zaczęło. Zaczęliście coś krzyczeć o Nazgulach jakowyś. Wyszarpnęliście miecz i się zaczęło na całego. – Aragorn pobladł. – Co z ludźmi? – Zapytał. – Ano, jak tylko zobaczyli was z mieczem w ręce, to zaczęli uciekać gdzie kto miał bliżej. Dwa stołki poleciały w okna i zaraz za nimi, kilku ludzi wyskoczyło, byle dalej od was. Inni Zaś ruszyli drzwiami, rozwalając po drodze, dzbany, kubki, stoły i krzesła… – A ja? – Strażnik dopytał, zdecydowany poznać całą prawdę. – A wy? Krzycząc o tych waszych Nazgulach, zaczęliście walczyć z powietrzem dokoła siebie, dopełniając dzieła zniszczenia. Trwało to bez mała godzinę, zanim żeście padli straciwszy przytomność ze zmęczenia. – Strażnik raz jeszcze obejrzał się za siebie, spoglądając, na przedstawiającą bardzo żałosny widok salę karczmy. Ten widok sporo powiedział mu o przyczynach dzisiejszego kaca i bólu głowy, który tak strasznie go męczył. – Jak trafiłem do pokoju? – zapytał zmęczonym i przygnębionym głosem. – Jakeście się już uspokoili – Barliman ciągnął swoją opowieść. – Ci czterej hobbici przyczłapali ze swojej izby i wspólnymi siłami żeśmy zanieśli was do waszej i tam żeśmy was położyli. – Aragorn westchnął. Właśnie wyjaśniła się kolejna zagadka. Zmęczony wstał i zaczął kierować się w stronę wynajmowanego pokoju. – A wy dokąd? – Nieśmiało zapytał Barliman. – Po sakiewkę. – Mruknął Aragorn. – I dodał jeszcze po chwili. – A ci hobbici? Gdzie ich znajdę? – Wyjechali z rana, ale kazali przekazać, że poczekają na pana, panie Obieżyświacie, zaraz przed bramami miasta.

***

Było już dobrze po południu, gdy uszczupliwszy znacznie swoją sakiewkę, Aragorn wyjechał wreszcie z gospody “Pod Rozbrykanym Kucykiem”.  Spojrzał jeszcze raz za siebie i wjechał na drogę ku bramie miejskiej. Tu i ówdzie, żegnały go ukradkowe spojrzenia i westchnienia ulgi.

– Nieźle się kurwa zaczyna ta wyprawa. – Pomyślał ze złością.  – Nieźle się zaczyna.

Koniec

Komentarze

Ciekawe Opowiadanie :D

Fabuła niestety słabiutka :( Nudnawe i brak w tym komedii..

Zdecydowanie powinieneś zaczynać wypowiedź od nowego wiersza (jak w każdej książce), bo zrobił się ciężki w odbiorze blok tekstu.

Gadaj że

To powinno być razem.

– Ekhm – odchrząknął. – Podaj mi wody. – Powiedział.

Tutaj zaś i “odchrząknął” i “powiedział” można pominąć – są oczywiste.

 

Na plus za to język – zdania ładnie konstruowane, słownictwo odpowiednio bogate, fajne porównania. :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Zgadza się, koniecznie rozbij ten długaśny akapit z opowieścią karczmarza.

Zauważył też brak kilku okien i drzwi, które smętnie wisiały na jednym tylko zawiasie.

To brakowało czy wisiały na jednym zawiasie?

Babska logika rządzi!

Zdobywszy się na wysiłek podniesienia się

A teraz weź i przeczytaj to szybko ze trzy razy…

Hobbit – to rasa, więc raczej z małej litery, a u Ciebie różnie to bywa.

Głowa bolała go okropnie, a myśli krążyły w bardzo paskudnie nieuporządkowany sposób.

Samo paskudnie zupełnie wystarczy.

 

Barliman zamarudził coś pod nosem i z widoczną niechęcią podał mu dzban i kubek. Przyjął go z wdzięcznością.

I wygląda na to, że Barliman przyjął dzban i kubek… Poza tym, skoro podano dwie rzeczy, to chyba bohater powinien przyjąć je z wdzięcznością, bo tak nie wiemy, co przyjął, a co przyjąć nie zechciał…

 

Trochę dużo tych błędów, a opowieść nuży już na tym etapie. Ostatecznie chłopina wstaje z łóżka przez jedną trzecią tekstu. Do końca to ja chyba jednak nie dobrnę…

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Zgadzam się z przedmówcami. Tekst jest pełen różnych błędów i błędzików (zwłaszcza rażą bloki tekstu, brak akapitów, błędny zapis dialogów), a niestety na tym, że bohaterowie się upili i zrobili burdę, trudno oprzeć interesującą fabułę…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Niestety, ale nie mam pojęcia co chciałeś osiągnąć tym tekstem – napisałeś alternatywną wersję wydarzeń z “Władcy Pierścieni”, która najzwyczajniej jest nudna. Nie spełnia też raczej funkcji parodii. 

Co chciałem osiągnąć. Dobre pytanie, to na nie odpowiem.

Chciałem doświadczyć na własnej skórze działania tutejszej społeczności i sposobu recenzowania tekstów użytkowników.

W związku z powyższym, siadłem do klawiatury i na poczekaniu, nie specjalnie uważnie spłodziłem powyższy tekst. Nie poddając go żadnej kontroli i ocenie, wrzuciłem na tutejsze forum i czekałem na komentarze.

Co osiągnąłem?

Najkrócej ujmując wiedzę. Jaką?

Na sześć komentarzy: jeden bezkrytycznie pozytywny; jeden pokazujący subiektywną ocenę komentującego, wskazujący kilka błędów i pokazujący coś pozytywnego na zachętę; dwa wskazujące błędy, które można poprawić i dwa typowo negatywne, które początkującego mogą co najwyżej zniechęcić do dalszych prób pisarskich.

Co w związku z tym?

Podziękowania tym, którzy czytając teksty nadsyłane na portal poddają je surowej ocenie, ale czynią to w sposób taki, który niesie z sobą naukę dla piszącego. 

Prośba do pozostałych, by uczyli się uczyć innych tego, co sami potrafią.

Ghash83

Przeczytałam, ale skoro Autor wyznał, że to tekst eksperymentalny, zawierający błędy, usterki i inne niedoskonałości, z których doskonale zdaje sobie sprawę, nie widzę powodu, by tekst ów komentować, bo teraz jakiekolwiek słowo o nim, zda się psu na budę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rzeczywiście, jeżeli sam Autor przyznaje, że na portalu bądź co bądź literackim prezentuje tekst napisany “na poczekaniu, nie specjalnie uważnie” i “Nie poddając go żadnej kontroli i ocenie” oczekuje, że czytelnicy poświęcą na to opowiadanie więcej sił i czasu niż on sam, to jest to deczko nie w porządku. Jeśli ktoś lubi eufemizmy.

 

Jestem jednym z jurorów konkursu “Fantastyczna parodia”, dlatego też nie zrobiłam tego, co zrobiłabym zwykle, natykając się na nie najlepiej napisany tekst – zwykle postarałabym się poprawić przynajmniej kilka szczególnie bijących po oczach błędów. Przy tekstach konkursowych nie wypada mi jednak tego robić. Ale wątpię, by to w tym momencie miało dla Autora znaczenie, oczywiście.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W związku z powyższym, siadłem do klawiatury i na poczekaniu, nie specjalnie uważnie spłodziłem powyższy tekst. Nie poddając go żadnej kontroli i ocenie, wrzuciłem na tutejsze forum i czekałem na komentarze.[…]

[…] Podziękowania tym, którzy czytając teksty nadsyłane na portal poddają je surowej ocenie, ale czynią to w sposób taki, który niesie z sobą naukę dla piszącego. 

Prośba do pozostałych, by uczyli się uczyć innych tego, co sami potrafią.

 

Prośba do Ciebie, szanowny Autorze, byś  – nim zaczniesz pouczać innych – sam nauczył się szanować czytelników i nie podrzucał im więcej niedopracowanych, najeżonych błędami tekstów o niczym. Mało tego, okazało się, że podrzuciłeś opowiadanie w ramach jakichś koślawych testów dotyczących sposobu funkcjonowania strony. Jeśli chciałeś wiedzieć, jak to u nas działa, wystarczyło przejrzeć komentarze pod innymi opowiadaniami. Jeśli chciałeś podzielić się twórczością, trzeba było podzielić się dziełem dopracowanym, takim, które sam chciałbyś przeczytać. 

Żałuję, że wrzuciłeś tekst akurat na mój dyżur, przez co miałem wątpliwą przyjemność brnięcia przez przez tę nudną namiastkę opowiadania; w tym czasie mogłem zapoznać się z pracą autora, któremu zależy na czytelnikach. Jest mi też przykro z powodu tego, jak zostałem potraktowany – nikt nie lubi być sprowadzony do roli szczura laboratoryjnego. Zrobisz jeszcze jeden taki eksperyment, a może się okazać, że – widząc Twój nick – nikt nawet nie zajrzy do opowiadania. Bo również tak to działa.

Sorry, taki mamy klimat.

“nie specjalnie uważnie”? Drogi autorze/autorko – “nie” z przymiotnikami piszemy razem. Tak, w komentarzach też. W podstawówce na lekcjach polskiego na pewno ktoś o tym wspominał…

 

Tak bez łapanki, oprócz błędów wspomnianych wcześniej:

Zauważył też brak kilku okien i drzwi, które smętnie wisiały na jednym tylko zawiasie.

I one wszystkie tak, zussammen do kupy, na jednym zawiasie wisiały? :-D Zdanie do remontu, bo pokpiony szyk robi sobie jaja z logiki.

To się zaś nie spodobało Jego kamratom, którzy lojalnie ruszyli na was aby pomścić Jego krzywdę

To nie list, tylko dialog.  Plus łagodna zaimkoza. Da się leczyć, wystarczy być trochę mniej “niespecjalnie uważnym”.

 

Tekst: słabizna. Brak fabuły, rzecz sprowadzona do mordobicia pod wpływem, z Aragornem w roli głównej. Opowieść karczmarza nader statyczna, może znużyć – ten zabieg retrospekcji nie wyszedł na zdrowie pomysłowi. Nie odnalazłem niczego zabawnego w tej opowiastce, moim zdaniem to skecz na trzy, cztery zdania, rozwleczony niepotrzebnie do wielu akapitów. W dodatku parodiuje zaledwie jedną scenę – po takim pomyśle oczekiwałbym czegoś skondensowanego, przełomowego, zamiast brudnopisu na niskim poziomie.

 

Proponuję ćwiczenie: skrócić ten kawałek do drabble’a. Sto słów. Może po takiej kuracji odchudzającej nabierze jędrności i – być może – nawet coś zabawnego w treści się pojawi?

 

 

Autorskie trelemorele o eksperymentach pomijam, bo dyżur jest, to lektura i komentarz należą się jak psu buda. Ale faktycznie, przy takim nastawieniu, obiecuję zaglądać wyłącznie z obowiązku, gdy będę musiał – i szykuję fakturę za zmarnowany czas, dajże tylko adres, gdzie ją wysłać… ;-)

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Melduję, że przeczytałam.

Chociaż zastanawiałam się, czy to zrobić, po zerknięciu na komentarz Autora z wywodem o eksperymencie. 

Eksperymentowanie wszelakie jestem w stanie zrozumieć, ale też w pewnych granicach. Dziwi mnie więc bardzo, że do takiej zabawy Autor wybrał sobie konkurs, w którym niejako z definicji powinny pojawiać się teksty jak najbardziej dopracowane. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O jejku, motyw kaca w karczmie jest motywem tak ogranym, że aż trudno powstrzymać przewrócenie oczami, gdy czyta się jego kolejną wersję. Niemniej poza tym należy się jednak plus za mimo wszystko ciekawe ujęcie tego, co działo się między wierszami powieści pana T.

I to [-,] zamieszanie

Nieźle się[+,] kurwa[+,] zaczyna ta wyprawa.

Przekleństwa i wulgaryzmy o charakterze wtrąceń oddzielamy przecinkami

 

Przeczytałem tekst i napisałem komentarz bez zerkania na inne komentarze, teraz widzę, że to był eksperyment autora : >. Ponieważ tekst był krótki, nie czuję się szczególnie wykorzystany i przedstawiam swoje przemyślenia:

Zapowiadało się całkiem nieźle, ale rozwinięcie mnie rozczarowało. Facet upił się i zjarał, a potem zrobił burdę – czy to naprawdę takie śmieszne? Przypomina mi się pasek z Losuxa (komiks internetowy), w którym Ziomisław Paliblant chwali się koleżance "Wczoraj się najebałem i rzygałem". Gdy jest się czternastoletnim chłopakiem, takie wyczyny mogą imponować (może niekoniecznie rzyganie), ale z czasem przychodzi (powinno przyjść) opamiętanie.

Dziękuję autorowi, że kolejny raz musiałem wcielić się w rolę poczciwego dziada pouczającego dziatwę ;-] Nie mogę się doczekać, aż będę mieć wnuki : )

Jeżeli chodzi o funkcjonowanie tego portalu, mogę z własnych doświadczeń podpowiedzieć, że komentarze mogą być różne – pozytywne i negatywne, bardzo merytoryczne i mniej. Merytorycznych jest wystarczająco wiele, by warto było wystawiać swoje teksty na krytykę. Obawiam się, że umiejętność znoszenia przykrych uwag na temat własnych tekstów przyda się każdemu, kto chciałby pisać dla grona szerszego niż ołówki i długopisy w szufladzie : >. Ludzie, którzy za darmo i z dobrego serca dzielą się swoją wiedzą dają nam wierzyć we własny gatunek, ale w życiu nie wszyscy tak postępują (głębokie przemyślenia, co? ;D)

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Komentujący wskazali sporo błędów i usterek, które do końca września nie zostały poprawione. Nie wiem, czy brak korekty też miał być elementem eksperymentu, ale mojego punktu widzenia jurora, nie wygląda to dobrze.

Podtrzymuję swoją wcześniejszą opinię, że robienie tego typu eksperymentów przy okazji konkursu jest zwyczajnie niepoważne. I z tego powodu czuję się zwolniona z obowiązku napisania konkretniejszego komentarza.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

W związku z powyższym, siadłem do klawiatury i na poczekaniu, nie specjalnie uważnie spłodziłem powyższy tekst

Doskonale. Szkoda, że nie dotarłem do tego komentarza przed przeczytaniem tekstu, oszczędziłbym czas.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka