- Opowiadanie: Drewian - Końcopoczątek

Końcopoczątek

Inspiracja z lat osiemdziesiątych minionego wieku (Jeżu! Jak to brzmi!). Mam nadzieję, że młodsi czytelnicy również załapią o co chodzi.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Końcopoczątek

W pałacu Munczildy, Cesarzowej Fikuśjany, panowała wieczna wiosna. Ptaki szczebiotały wśród gałęzi kwitnących owocowych drzew. Pośród soczystej zieleni traw, blade płatki tańczyły w podmuchach ciepłego wiatru. Wiosenne kwiaty rozchylały kolorowe kielichy, zapraszająco nawołując bzyczące radośnie pszczoły.

Munczilda była dziś w wyjątkowo radosnym humorze. Od samego rana tańczyła boso po miękkim dywanie trawy. Drobnymi dłońmi rozchlapywała tęczową farbę, pokrywając śnieżnobiałe sklepienie sali tronowej plamami i zaciekami o fantazyjnych kształtach. Jej dziewczęcą pierś zdobił złoto-srebrny medalion, stylizowany na dwa, splecione w zabawie, słodkie kocięta. Medalion nazywał się Au-run i był symbolem władzy Munczildy, jak również sposobem, w jaki władczyni kontrolowała swoich poddanych. Słodkość i przymilność zaklętych w Au-run kociąt była bowiem tylko pozorna. Na jedno słowo Cesarzowej te śliczne, puszyste zwierzątka zmieniały się we wściekłe, rozszarpujące wszystko jak popadnie, plujące jadem potwory.

Szczęśliwie Munczilda była dziś w dobrym humorze. Podśpiewywała pod nosem i co jakiś czas gestem ponaglała, stojącego nieopodal Bestiana. Nie wydawało się, aby roztańczona władczyni zauważyła narastającą wściekłość sługi.

– Ile jeszcze, 'rwa, wiader mam zrobić?! – mruczał marudnie Bestian. – Szesnaście już, a tej jeszcze, 'rwa, mało! Imię jej dałem! Z jednego ziarenka grochu całą, 'rwa, Fikuśjanę wymyśliłem! Sterczę tu, jak jakiś młotek od samego rana, zamiast na smoku latać!

Z tymi słowami Bestian otarł załzawione oczy, podrapał cieknący nos i sięgnął do kieszeni. Drżącymi, mokrymi od łez i śluzu dłońmi otworzył pudełko tabletek antyhistaminowych. Przeklął straszliwie, kiedy przekonał się, że opakowanie jest puste. Z trudem siląc się na spokój, zamknął oczy i spróbował wyobrazić sobie świeżutką, nienaruszoną paczkę Zyrtecu. Jednakże jego zmęczony umysł, zamiast lekarstwa przywołał kolejny kubełek tęczowej farby. Bestian zawył i z furią kopnął wiadro. Mieniący się niezliczonymi kolorami płyn rozprysnął się i ochlapał bladoróżowe, pokryte łuskami ciało, leżącego nieopodal smoka. Widząc to Bestian oniemiał.

– Flukorze! – wybąkał po chwili. – Chory jesteś?

Smok w odpowiedzi machnął poplamionym farbą ogonem, otarł załzawione oczy i siarczyście kichnął. Z ogromnego nosa w kolorze wiśni wyprysnęła mgiełka śluzowatej wydzieliny i kilka iskier błękitnego ognia.

– Przepraszam! – ciągnął Bestian. – Nie przypuszczałem, że cię ta farba poplami! Gdzie się podziało twoje szczęście?!

– Za… za… za…. – próbował odpowiedzieć smok, ale przeszkodziło mu kolejne, potężne kichnięcie.

Bestian spojrzał na przyjaciela z troską. Flukor cierpiał straszliwie na katar sienny. Opuchnięte, zaczerwienione powieki smoka były prawie tego samego koloru, co jego rubinowe oczy. Z nosa lał się wodnisty śluz. Zwykle piękny i dumny Flukor wyglądał teraz jak kupka zapłakanego nieszczęścia.

– Tak nie może być! – powiedział sobie Bestian z determinacją. – Toż to męczenie zwierząt w czystej formie!

Chłopak zamknął oczy i zmarszczył czoło, zmuszając zmęczony umysł do pracy. Po kilku minutach wytężonego wysiłku, w jego dłoni pojawiła się ogromna, stumililitrowa butelka Nasivinu. Bestian podał lekarstwo przyjacielowi.

– Masz, psiknij sobie – powiedział.

Flukor z wdzięcznością sięgnął po Nasivin. Kichnął przy tym straszliwie i niemal wykłuł sobie oko, próbując wsadzić zakraplacz do nosa.

– Zakichane to twoje szczęście – stwierdził Bestian, widząc wysiłki przyjaciela.

W odpowiedzi smok pokiwał smętnie głową.

– Bestianie! Bestianie! Zawołaj moje imię! – krzyknęła Cesarzowa, nie przerywając tańca. – Uwielbiam jak to robisz!

Chłopak zawył w duchu. Sam nie był pewny ile już lat spędził w Fikuśjanie. Odkąd obronił świat przed napadem histerii rozwydrzonej Cesarzowej, jego życie zmieniło się w koszmar. Wielokrotnie już żałował, że otworzył tę przeklętą książkę z antykwariatu. Wyrzucał sobie, że w ogóle ją ukradł.

– Eh… – westchnął ponuro. – Błędy młodości…

Lecz cóż było robić? Cesarzowa musiała być szczęśliwa. Jeśli bowiem wpadała w jeden ze swoich ataków gniewu, nie tylko Fikuśjana, ale i cały wszechświat trząsł się w posadach. Bestian może i był młody, ale poczucia odpowiedzialności miał aż nadto. Dawno już zdecydował, że poświęci swoje życie w obronie Ziemi i zamieszkujących ją ludzi. Dlatego właśnie tkwił tutaj, w Fikuśjanie, u boku Cesarzowej, zawsze na jej usługi, gotów realizować wszystkie, najbardziej nawet wydumane zachcianki Munczildy. Jak do tej pory nie było to większym problemem. Wraz z Flukorem, wiernym smokiem szczęścia, podróżowali ponad nieskończonymi ziemiami Fikuśjany, tworząc nowe krainy, wymyślając coraz to nowe stworki aby uszczęśliwić nienasyconą Munczildę. Jednakże dziś Cesarzowa kazała im sterczeć na tej przeklętej łące, pośród milionów kwitnących kwiatów. Przecież doskonale wiedziała, że Flukor cierpi na katar sienny! Bestian był przekonany, że rozwydrzona smarkula zrobiła to celowo.

– Niedoczekanie! – warknął przez zaciśnięte ze złości zęby.

Czując, że myśli rozjaśniają mu się od wypełniającej umysł determinacji, Bestian podjął decyzję.

– Munczildo! – krzyknął do Cesarzowej. – Oto nadchodzi twój koniec!

Flukor spojrzał na chłopaka zaniepokojony. Widać krople do nosa podziałały, gdyż smok odezwał się całkiem składnie, choć niejako nosowo:

– Bestianie! Zaklinam cię! Cokolwiek planujesz, nie rób tego! Słyszysz mnie, Bestianie?!

Jednak chłopak nie słuchał. Z pochyloną głową i zaciśniętymi pięściami, sięgnął już do ciemności, do zła i zniszczenia, które czaiło się, starannie ukryte w zakamarkach jaśniejącej czystością duszy bohatera.

– Bestianie! Nie poddawaj się! – krzyczał Flukor. – Nie!

– Za późno… – wyszeptał Bestian, uwalniając bestię. – Dokonało się!

***

Dokoła nie było nic. Cisza była tak wszechogarniająca, że dzwoniła w uszach kakofonią niemych dźwięków. Zdawało się, że minęły wieki, odkąd bestia połknęła ostatni ochłap cesarstwa, ostatnią literę w imieniu nieistniejącej władczyni tych ziem.

– To już? – gdzieś z boku dało się słyszeć drżący, wciąż jeszcze nieco nosowy głos smoka.

– Chyba tak – odparł Bestian.

– Czemu jest tak ciemno? – dopytywał się Flukor.

– Na początku zawsze jest ciemno.

Koniec

Komentarze

Jak rozumiem inspirowałaś się “Niekończącą się opowieścią”. Niestety ani film, ani twoja parodia nie przemawiają do mnie. Chociaż napisane dobrze i za to największy plus. Minus za bardzo mało humoru jak na parodystyczny tekst.

W zamierzeniu miała być to bardziej ironiczna niż komiczna parodia, więc wychodzi na to, że się udało.

Fajnie, Belhaju, że domyśliłeś się inspiracji! Najbardziej martwiłam się, że oryginalne dzieło jest tak stare, że nikt już nie zrozumie :) Dzięki za przeczytanie!

Hmm... Dlaczego?

Ma już swoje lata to fakt, ale to jeden z pierwszych filmów fantasy jakie oglądałem. Jednak zdecydowanie bardziej podobał mi się “Willow”. Produkcja mniej więcej z tego samego okresu.

Willow zacny film! Labirynt też nie był najgorszy.

Hmm... Dlaczego?

Lata osiemdziesiąte pamiętam, ale inspirację rozpoznałam ledwo, ledwo – imion bohaterów nigdy nie kojarzyłam, dopiero kiedy wspomniałaś o książce, zobaczyłam światełko.

Mnie też nie rozśmieszyło. :-/

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finklo, za przeczytanie.

 

Hihi! Wychodzi na to, że powinnam była sięgnąć po inspirację do bardziej współczesnego dzieła, najlepiej z niedawną ekranizacją. HP i LOTR ostatnio takie popularne. Albo GOT.

 

Nic, to! Starość nie radość :D

Hmm... Dlaczego?

Nie rozpaczaj. GOT nie rozpoznałabym z całą pewnością. Ale to nie ja juroruję.

Babska logika rządzi!

Przez wzmiankę o latach osiemdziesiątych cały czas usilnie dopatrywałem się parodii na przemiany społeczne zachodzące wtenczas w Polsce (nawrt nie wiem dlaczego mi się tak ubzdurało), a tu nagle książka z antykwariatu, jeszcze ten Bestian…. Niekończącą się opowieść czytałem w podstawówce ale przerwałem w połowie, bo dręczyły mnie koszmary. Nawiązania do treści widzę więc tylko połowicznie, bo reszty nie znam. Napisane ładnie, chociaż jak sama wsppminałaś bardziej ironicznie niż śmiesznie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dzięki, Wicked! Faktycznie, książka miejscami trochę straszna. Sama przeczytałam na dwa podejścia, jednakże nie z powodu koszmarów, ale z powodu sceny, w której Artax tonie na Bagnach Beznadziei (czy Smutku? nie pamiętam jak to było).

 

Cóż… Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że jurorzy, nie dość, że są starsi, to jeszcze z tych o kamiennych sercach i nieskruszonej odwadze. Ale rozpaczać nie zamierzam!

powiedziała Drewian, unosząc dumnie głowę i zaciskając usta z determinacją laugh

Hmm... Dlaczego?

Parodia ironiczna i gorzkawa, ale dzięki temu fajna. No i świetna końcówka! Tak troszkę o tym, że dzieciństwo się kończy i trzeba olać niewinność i wziąć sprawy w swoje ręce. Nawet, jeśli oznacza to nieuniknione wyrządzenie zła. A potem można naprawić wszystko i zacząć od nowa… Mimo, iż jestem czytelnikiem w średnim wieku (o kurde, ale to brzmi), nie mam jakiegoś emocjonalnego stosunku do"Niekończącej się opowieści". Książki nigdy nie czytałem, a film… Oglądałem go gdzieś tak we wczesnej podstawówce, ale i tak nie wywołał jakiegoś wielkiego wrażenia. Wszystko przez to, że nieco wcześniej (w ramach pierwszego w życiu wyjścia do kina) tato zabrał mnie na Conana Barbarzyńcę ;-)

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Jest! Jest! 

Thargone! Mój ty najmilejszy! Wiarę w sens pisania mi przywracasz!!!! Dzięki! Dzięki!

 

Kurczaki… Zupełnie zapomniałam o Conanie! Powinnam była coś z Czerwoną Sonją zrobić. Wyobrażam sobie, że odbiór byłby lepszy smiley

Hmm... Dlaczego?

O rany,  Drewian!  Toż to moja najukochańsza książka z dzieciństwa, x razy ją czytałam! :D Ja tam się uśmiechnęłam.

Kurczaki! Werweno! Ja myślałam, że już nikt tego nie czyta! Super! Taka piękna książka, aż szkoda byłoby, żeby poszła w zapomnienie. 

No i fajnie, że się uśmiechnęłaś :D

Hmm... Dlaczego?

Tak sobie. Niestety nieśmieszno i zdecydowanie za mało akcji.. Opisy na początku (kwiatki, kociaki) eleganckie, ale niepotrzebne. Plus za Niekończącą się Opowieść – zacna książka, z pewnością nie pójdzie w zapomnienie :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Och, ta piosenka Limahla… Tia, kto tu pamięta takiego gościa, babciu Emelkali :)

A tekst raczej średni, niestety.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Emi, ja pamiętam te jego “Zasłony bez końca”. ;-)

Babska logika rządzi!

A wiesz, że miałam jego plakat w pokoju? Jeden, jedyny na całej ścianie. Oj, się wzdychało ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

No i tu się rozjeżdżamy. Piosenka ładna, ale żeby od razu do wykonawcy wzdychać… :-)

Dobra, kończymy offtop, zanim nas Drewian pogoni? ;-)

Babska logika rządzi!

Drewian nigdy, przenigdy offtopu nie pogoni! Nawet się sama przyłączy :D

 

Aż sobie, dziewczyny, tego Limahla puściłam na YT. I normalnie mnie zatkało, jak zobaczyłam – pomyśleć, że kiedyś mi się wydawał taaaaki piękny blush

 

A że tekst średni? Cóż, w rytm cudnego śpiewania pana z hair-stylem +10, pocieszam się, że średni a nie denny laugh

Hmm... Dlaczego?

A, jak Autorka się przyłącza, to co innego. Hmm, chyba też sobie puszczę…

Babska logika rządzi!

A co będziemy innym żałować? Niech też posłuchają. O!

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Posłuchałam i pooglądałam. Ja tam nigdy Limahla nie wieszałam ani do niego nie wzdychałam, ale wydawał mi się… bardziej wyględny. Myślicie, że te plakaty, które miały koleżanki, to z photoshopu?

Babska logika rządzi!

Nie, kochana, po prostu jak się ma naście lat, to człowiekowi wystarczy… No, to, co tam na filmie :D

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Eh, aż sobie jeszcze raz posłuchałam. Cała nocna zmiana tańczy! Dzięki, Emelkali yes

Hmm... Dlaczego?

Przeczytałam bez przykrości, natomiast z przykrością stwierdzam, że nic mnie nie rozweseliło. :-(

 

płyn roz­pry­snął się i ochla­pał bla­do-ró­żo­we, po­kry­te łu­ska­mi ciało… – …płyn roz­pry­snął się i ochla­pał bla­doró­żo­we, po­kry­te łu­ska­mi ciało

 

w jego dłoni po­ja­wi­ła się ogrom­na, stu-mi­li­li­tro­wa bu­tel­ka Na­si­vi­nu. – …w jego dłoni po­ja­wi­ła się ogrom­na, stumi­li­li­tro­wa bu­tel­ka Na­si­vi­nu.

 

Kich­nął przy tym strasz­li­wie i nie­mal wykuł sobie oko, pró­bu­jąc wsa­dzić za­kra­placz do nosa. – Czy aby na pewno wykuł sobie oko?

Sprawdź w słowniku, co znaczy wykuć, a co wykłuć.

 

ka­za­ła im ster­czeć na tej prze­klę­tej łące, po­śród mi­lio­nów kwit­ną­cych kwia­tów. – Masło maślane.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy – dziękuję za poprawki! Zwłaszcza, że to wykłuł nawet mi do głowy nie przyszło (wiem… wstyd…). No i przykro mi, że nic Cię nie rozweseliło, choć pocieszam się, że nie tylko popełniona przeze mnie parodia nie przypadła Ci do gustu.

Melduję, że poprawki wprowadzone, z wyjątkiem kwitnących kwiatów. Pozwolę sobie upierać się przy tym sformułowaniu, gdyż, w moim doświadczeniu, kwiaty bywają nie tylko kwitnące, ale również: przekwitające, usychające, zakwitające (w sensie już nie pąki ale jeszcze nie w pełni rozwinięte kwiaty) , przekształcające się w owoce itd.

Hmm... Dlaczego?

To Twoje opowiadanie, Ty decydujesz, jakimi słowami jest napisane.

Jednak pozwolę sobie jeszcze nieśmiało zasugerować, że może, ewentualnie: …pośród miliona kwitnących roślin. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ależ sentymentalnie się zrobiło. Moje pierwsze fantasy w kinie i też tato mnie zabrał cheeky

Ogólnie mam mieszane uczucia co do tekstu nawet jakoś ironii się specjalnie nie dopatrzyłam, choć zyrtek i nasivin wywołały uśmiech, że tak perfekcyjne stworzenia mają słabości. Choć pamiętam, że Cesarzowa była piękna i też chciałam być taka ładna, no ale cóż nie można mieć wszystkiego wink.

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Cesarzowa była piękna, ale Atreyu najpiękniejszy!

Hmm... Dlaczego?

Dla relaksu od zachwytów na “Niekończącą się…” i spokoju sumienia przejrzyj, Autorko, tekst pod kątem przecinków.

Pierwsze słowa bynajmniej nie oznaczają, że tekścik ani trochę mi się nie podobał.

Podoba mi się bardziej ironiczne podejście do tematu. Jednak samo podejście to za mało. Temat nie został wyciśnięty jak cytrynka – szkoda, bo bardzo dobrze się zapowiadało. 

Przyznam się bez bicia, że “Niekończącej się opowieści” nigdy nie doczytałam do końca. Film widziałam i ryczałam jak bóbr, gdy Antrax poddawał się rozpaczy. Naprawdę smutna scena.

Na koniec, dodatkowy plus za wykorzystanie innego materiału niż HP czy LOTR.

AdamieKB – zgodnie z zaleceniami przeprowadziłam polowanie na przecinki. Jak zapewne wiesz, te małe cholery mnie nienawidzą (ze wstydem muszę przyznać, że z wzajemnością) i odmawiają jakiejkolwiek współpracy. Trochę ich wytłukłam – mam nadzieję, że o to chodziło?

 

Deirdriu – dzięki za przeczytanie – aż mi się cieplutko zrobiło, na myśl, że ktoś jeszcze opłakiwał (i pamięta) śmierć Artaxa!

Hmm... Dlaczego?

Ryczałem w kinie jak wół, gdy ten cholerny koń się topił. Od tej pory nie trawię “Niekończącej się opowieści” i wszystkiego, co jest z nią związane. Bleh. 

Sorry, taki mamy klimat.

Melduję, że przeczytałam :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Sethraelu, założę się, że całe kino ryczało. Pamiętam, że nawet mój tata miał spocone oczy.

 

Śniąca – raport przyjęty! :D

Hmm... Dlaczego?

Założenia pod tytułem “na razie nie skomentuję, bo jestem w jury, komentarze będą po ogłoszeniu wyników” chyba nie mam co czynić, bo doświadczenie wskazuje, że jak nie napiszę komentarza tuż po lekturze, to nie napiszę wcale…

Lakonicznie zatem, chociaż chyba znacząco: niestety, ale nie znam parodiowanego obrazu. Może z tego względu nie poczułem się ruszony przy lekturze.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Pamiętam. Przed Harrym Potterem to był przebój. Ale parodia taka sobie.

Byłam, czytałam. Inspirację załapałam dopiero przy smoku. Książka mi się podobała (myślę, że przeczytałam ją w-odpowiednim-wieku), film zawsze uważałam za taki sobie.

Parodia mnie nie rozbawiła, bo sam katar sienny i rozwydrzona Dziecięca Cesarzowa to jednak za mało. Ale za to bardzo mi się podoba końcówka. Ostatnie zdanie – piękne.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Też nie złapałem inspiracji, choć film widziałem gdzieś tam i nie raz. Choć był i jest dla mnie fatalny. Ani grzeje, ani ziębi ten szort, wydaje się też być zbyt krótki na to, co się w nim zawiera (za bardzo skrótowy).  Główny kłopot to chyba to nieautomatyczne rozpoznanie tekstu.

Tyle wrażeń.

Z dużym opóźnieniem, ale dziękuję wszystkim za przeczytanie! Bardzo, bardzo przepraszam za wymęczenie Was tą chybioną parodią i niezmiernie doceniam komentarze, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak niewielu podobał się powyższy tekst.

 

Berylu – to widzę, że moje szanse w konkursie leżą i kwiczą :-)

 

Marcinie – i super był hicior! Aż się czrem dziwię, że Holyłód nie zrobiło „remake'u”.

 

Joseheim – jeśli znasz „Niekończącą się opowieść”, to zapewne wiesz, że ostatnie zdanie jest żywcem zerżnięte – nie dziwota więc, że piękne :-D

 

Sirinie – film? Fatalny?! Poważnie zastanawiam się nad zerwaniem znajomości z Tobą ;-)

Hmm... Dlaczego?

A fatalny! Nudziłem się na nim jak nie wiem co (widziałem go pierwszy raz chyba jako nastolatek, a ta melodia/piosenka z tego filmu irytuje mnie do dziś). Ja wolałem star warsy :) I powrót do przeszłości!

Bardzo krótko, bardzo skondensowanie. I, niestety, nie rozbawiło mnie. Nie za bardzo widzę w tym tekście parodię. Jest za to, jak dla mnie, zdecydowanie gorzko. Jest pewne pokrętne odwrócenie książki (z filmu pamiętam tylko pięknego smoka – miałam potem kudłatego psa o podobnym kształcie pyska i kłapciastych uszach i byłam przeszczęśliwa z tego powodu).

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A… tu już nawet byłem, nieprawdopodobne :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka