- Opowiadanie: alex - Drugie Dno

Drugie Dno

Krótkie opowiadanie związane z naszą piękną Wisłą ;)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Drugie Dno

 

 

-Witek podaj jeszcze jedno piwo !

Krępy chłopak wyciągnął się wygodnie na trawie. Jego nogi wystawały zabawnie poza ręcznik, ginąc gdzieś w wysokiej trawie, której nikt nigdy nie przycinał. Po chwili puszka wylądowała obok niego, a on szybkim ruchem ją otworzył. Lodowaty napój był właśnie tym czego potrzebował w tej chwili.

Słońce świeciło mocno, przypominając tym samym, że zaczęły się już pierwsze letnie dni. Jeżeli rano posiadali jeszcze dylemat czy iść na wykłady czy może przyjść tutaj, teraz nie mieli już żadnych wątpliwości. Ciche miejsce, schowane pod jednym z mostków było wręcz idealne na wagary. Nie rzucające się za bardzo w oczy i mało uczęszczane. Praktycznie nikt tutaj nie przychodził nie licząc miejscowej menelarni. Tej jednak na szczęście nigdzie nie było widać, widocznie pojawiali się dopiero wtedy gdy temperatura stawała się bardziej znośna.

Chłopak popatrzył spod zmrużonych powiek na dziewczyny, które opalały się niedaleko. Uśmiechnął się do nich, a one cicho zachichotały. Jedna z nich, Magda podobała mu się już od dawna. Niestety wrodzona nieśmiałość nie pozwalała mu do niej zagadać. Ciągle próbował się przełamać jednak nie wiedział za bardzo jak ma to zrobić. Myślał, że wspólne wagary mu w tym pomogą, na razie jednak było zupełnie inaczej.

-Hej, pijesz ? – kumpel szturchnął go w rękę.

-Taaa – mruknął, pociągając kolejnego łyka.

-Co Mateusz, Magda wpadła Ci w oko ? – zaśmiał się chłopak, podążając za jego wzrokiem.

-Może – wzruszył ramionami, nie mając zamiaru przyznawać się do całego swojego misternego planu. Zamiast tego w dalszym ciągu obserwował dziewczyny.

Temperatura stawała się coraz wyższa. Kolejne piwa ubywały w zastraszającym tempie, a Mateusz coraz bardziej zastanawiał się jak może uratować sytuację. Witek był zajęty graniem na swoim smartfonie, dziewczyny plotkowały zawzięcie i jedynie on siedział ponuro z puszką w ręce, z miną która świadczyła o wszystkim.

-Hej Witek – zagaił.

-Co ? – warknął kolega zajęty pokonywaniem kolejnych leveli w swojej grze.

-Nie chciałabyś może…nieco popływać ? – zapytał znudzonym głosem, w środku jednak cały chodząc od emocji. Pomysł ten przyszedł mu do głowy zaledwie przed chwilą. Nie był pewien czy to z powodu alkoholu, który krążył w jego ciele. Zapewne. Dlaczego miałby jednak nie spróbować ?

-Popływać ? Niby gdzie ? Chyba nie w Wiśle ? – kolega popatrzył na niego zupełnie jakby nagle na głowie wyrosła mu płetwa.

-A co ? Pękasz ? – zaśmiał się Mateusz.

-Stary… – chłopak podrapał się po głowie i powolnym ruchem odłożył swój telefon.

-Nie chcesz się przekonać czy to prawda ? No wiesz o tym jak tam jest głęboko, o tych wszystkich napromieniowanych rybach z dwoma głowami, które tylko czekają żeby…

-Dobra, dobra – przerwał nie mając ochoty tego słuchać.

Historie te były przekazywane odkąd tylko pamiętał. W Wiśle według nich miały mieszkać ryby potwory, monstrualnych kształtów, które jedynie czekały aż ktoś zanurzy się w wodzie. Co się później działo z tym nieszczęśnikiem, który był na tyle głupi by urządzać sobie takie kąpiele ? Tego niestety nie wiedział. Ludzie mówili jednak, że ryby nigdy nie oddawały ciała w całości, wyrzucając na brzeg jedynie same kości. I chociaż wiedział, że to jedna wielka bujda na resorach i tak odczuwał lęk.

Mateusz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Był jednak tak zdesperowany, by zaimponować koleżance, że był w stanie podjąć się wszystkiego. Nawet czegoś tak głupiego jak zanurkowanie w Wiśle. Był nawet dobry jeżeli chodziło o pływanie, to jednak nie miało znaczenia. To nie były zawody, a jedynie próba odwagi. Równie dobrze poleciałby na Marsa byleby tylko zwrócić na siebie jej uwagę.

Witek skrzywił się znacznie.

-Jasne, nie zaszkodzi się ochłodzić – powiedział, siląc się na odwagę.

Mateusz nie czekając na nic więcej szybko zsunął się z trawy i podszedł do brzegu. Wisła zaczynała się tutaj od kawałka piachu, wejście do niej było więc znacznie ułatwione. Chłopak nachylił się do przodu i obserwował. Jeżeli jednak myślał, że uda mu się w niej coś wypatrzeć, mylił się. Woda była szara i całkowicie nieprzejrzysta. Mógł jedynie przypuszczać, że dno ciągnie się głęboko, głęboko w dół. Nie widział żadnych wielkich ryb jednak wiedział, że jeżeli mają się pojawić, na pewno nie będzie ich na samym brzegu.

-Co robicie ? – Dominika zauważyła poruszenie wśród chłopaków i szturchnęła Magdę.

-Będziemy pływać – powiedział stanowczo Mateusz, odwracając się do dziewczyn i na chwilę tracąc z oczu rzekę. Pewność siebie brzmiąca w jego głosie zaskoczyła nawet jego samego.

-Pływać ? – Magda zdjęła okulary przeciwsłoneczne i popatrzyła na niego dziwnie – chyba nie tutaj ?

-Właśnie tutaj, w Wiśle – powiedział dumnie. Wiedział, że teraz nie będzie się już mógł wycofać.

-Wiecie, że to niebezpieczne, prawda ? Jeżeli coś Wam się stanie… – Dominika przygryzła wargę. Oczywiście, że chciała to zobaczyć. Ciekawość brała górę, wiedziała jednak, że to nie może się skończyć dobrze. Była świadoma tego co mówią ludzie. Nawet jej, mieszkającej tutaj zaledwie od roku obiło się to o uszy.

-Nic nam nie będzie. Przecież to jedynie woda. Może trochę brudna ale jedynie woda – wzruszył ramionami Witek również starając się wmówić samemu sobie, że to nic takiego.

-Podobno tam jest strasznie głęboko – wtrąciła cicho Magda.

-Na całe szczęście umiemy pływać – odpowiedział szybko Mateusz.

Na widok uśmiechu Magdy nie mógł już podjąć żadnej innej decyzji. To było jedne wyjście. Witek pojawił się obok niego. Nie miał ochoty tego robić jednak nie mógł tego powiedzieć. Mateusz wyraźnie się na to napalił, dziewczyny tak samo. Nie pozostawało nic innego jak wejść do tej cholernej wody, popływać kilka razy i wyjść. Chłopak w duchu przeklinał, że nie poszedł tak jak reszta na wykłady. Szkoła była zdecydowanie lepsza niż taplanie się w lodowatej wodzie.

-Będziemy Wam kibicować, jak cheerleaderki – Dominika klasnęła w ręce.

Mateusz uśmiechnął się do nich i zaczął powoli zdejmować buty.

-Rozbierasz się ? – zapytał zdumiony Witek patrząc na jego poczynania.

-A wolisz żeby później wszystko nadawało się jedynie do wyrzucenia ? – powiedział patrząc wymownie na brudną wodę przed sobą.

Chłopak skinął głową i również zaczął zrzucać z siebie ubrania. Pomysł coraz mniej mu się podobał, jednak w dalszym ciągu postanowił zachować to jedynie dla siebie.

Po chwili zostali jedynie w bieliźnie. Słońce grzało ich w plecy jednak Mateusz zaczął odczuwać dziwny chłód, który opanował go dosłowne w jednej chwili. Im dłużej patrzył na pozornie spokojną wodę przed sobą, tym bardziej to uczucie ogarniało jego ciało.

-To co ? Idziemy ? – zapytał, by skupić myśli na czymś innym.

-Wiadomo – odparł Witek, który gorączkowo zastanawiał się jak mógłby się wycofać, nie tracąc przy tym twarzy. Nie wiedział jednak za bardzo co mógłby powiedzieć czy zrobić. Zemdlenie nie wchodziło w rachubę. Nie dość że był marnym aktorem to narobiłby sobie jeszcze większego wstydu. Trzeba było stawić czoła zadaniu.

Mateusz jako pierwszy przystąpił do wody. Nie myśląc zbyt wiele zrobił pierwszy krok, a następnie za nim kolejny. Woda była jeszcze bardziej lodowata niż początkowo mu się wydawało. Zadrżał, gdy jego palec się z nią zetknął, zagryzł jednak zęby i wszedł głębiej. Jego stopy błądziły po dziwnym podłożu, które ostatecznie można by nazwać grząskim mułem. Mułem, który jednak w każdej chwili może się zapaść, a on straci wtedy jedyny grunt pod nogami. Zdecydowanie nie dało się tego porównać do kąpieli w basenie. Dało się jednak wytrzymać.

Witek zachęcony działaniem kumpla, również wszedł do rzeki. Po chwili obaj stali tam zanurzeni aż po pas. Mateusz uśmiechał się delikatnie wiedząc, że mu się udało. Witek również utrzymywał w dalszym ciągu pozory, w duszy jednak zastanawiał się kiedy będzie miał zawał.

-Brawo chłopaki ! – krzyknęła Magda.

Mateusz wyciągnął do niej rękę z kciukiem do góry.

-Ale czad – zawtórowała jej koleżanka.

-Idziemy dalej – rzucił komendę Mateusz zachęcony pozytywnym odbiorem ich akcji.

-Dalej ? – kumpel nie ukrywał już swojego zdziwienia. Nie raz słyszał o tym jak złudne są odległości w rzece. Wydawało się, że jest płytko podczas gdy robiąc kolejny krok wpadało się do głębokiej, pięciometrowej dziury.

-Wymiękasz ?

-Ja ? No co ty ! – burknął chłopak i by pokazać, że nie rzuca słów na wiatr rzucił się do przodu. Zachwycone krzyki dziewczyn motywowały go do dalszego działania. Poza tym wchodzenie na ambicję było najgorszą rzeczą, której wybaczyć po prostu nie potrafił. Zamachnął wesoło do dziewczyn, pokazując, że wszystko jest w porządku, a następnie całkowicie zniknął.

Dosłownie, w jednej chwili, jego głowa zanurzyła się w mętnej wodzie i po Witku zaginął słuch. Mateusz uśmiechnął się nerwowo nie wiedząc co powinien zrobić w tej sytuacji. Przez głowę przemknęły mu wspomnienia z kursu pierwszej pomocy jednak komu miał jej udzielać skoro nagle został całkowicie sam w wodzie ?

-Ej, nie wygłupiaj się – zakrzyknął, mając nadzieję, że kumpel będzie w stanie go usłyszeć. Podejrzewał, że ten robi sobie nadzwyczajnie żarty i kpi sobie z niego.

Dookoła panowała jednak głucha cisza. Chłopak rozejrzał się nerwowo. Woda zrobiła się nagle jakby jeszcze bardziej lodowata, wręcz zapierająca dech w piersiach. Mateusz zakaszlał nerwowo. Nie wierzył w napromieniowane ryby porywające ludzi, jednak tkwiąc tak, zaledwie kilka centymetrów od miejsca w którym zniknął jego kolega, czuł jak powoli zaczyna go ogarniać panika. Starał się nie myśleć kościach zalegających na dnie po poprzednich śmiałkach jednak myśli te nacierały na niego z każdej strony.

-Witek, nie wygłupiaj się – wymamrotał jeszcze raz pod nosem, tym razem jednak bardziej do siebie – wiem, że to jedynie żarty…

Chłopak jednak nie odpowiedział. W dalszym ciągu nie było go widać. Woda była jednak tak brudna, że nie był w stanie zobaczyć nawet swoich rąk nie mówiąc już o koledze. Mateusz odwrócił się patrząc na brzeg jednak tam również nie było kumpla. Zupełnie jakby nagle zapadł się pod ziemię.

Zaczęło mu się wydawać, że coś ciągnie go za nogi, coś przepływa obok niego i delikatnie go muska. Wiedział, że to jedynie wytwory jego wyobraźni jednak strach w nim rósł coraz bardziej.

-Jezu ! -Witek wynurzył się nagle z wody z krzykiem na ustach.

Mateusz również krzyknął, przerażony że być może atakuje go jedna z napromieniowanych ryb. Kumpel zaśmiał się głośno.

-No co Ty Mateusz ? Uwierzyłeś w te wszystkie historie ? – zapytał uśmiechając się kpiąco zupełnie jakby nigdy nic.

-Gdzie Ty byłeś ? Co się stało ? – chłopak nie mógł pojąc jakim cudem Witka nie było przez taki długi czas. Bez porządnego sprzętu do nurkowania na pewno nie było to możliwe. On sam na pewno opadłby już dawno na dno i podzielił los wielu innych topielców. Chłopak wyglądał jednak na zrelaksowanego i spokojnego. Zupełnie jakby właśnie wrócił z wakacji, a nie mrocznej otchłani.

-Nurkowałem sobie tu i tam – rzucił niedbale – szkoda, że nie widziałeś wyrazu swojej twarzy – zaśmiał się głośno.

-Myślałem, że…

-Wielkie ryby mnie porwały ? – prychnął głośno przepływając obok niego – to bajeczki jedynie dla małych dzieci. Chodź popłyniemy jeszcze dalej, woda jest naprawdę idealna – zachęcił i nie czekając na odpowiedź, pomknął przed siebie.

-Witek – zaoponował jedynie Mateusz. Cała jego brawura nagle gdzieś wyparowała. Nie miał najmniejszej ochoty płynąć dalej. Szczerze mówiąc, gdy tylko zobaczył jak jego kolega się wyłania, nie marzył o niczym innym niż o powrocie na brzeg.

-Pękasz ? – odkrzyknął mu jedynie chłopak śmiejąc się głośno.

-Zimno mi. Po prostu wracajmy na brzeg dobrze ? – zapytał, wiedząc, że to wystawi go na przegraną pozycję. Było to jednak ostatnią rzeczą na której mu teraz zależało. To, że Witek jak widać miał szczęście, nie znaczyło, że któryś z nich za chwilę naprawdę nie mógł zniknąć. I chociaż wiedział już, że to były zaledwie głupie żarty, w dalszym ciągu odczuwał dziwny niepokój.

-Zrzędzisz jak baba – padła odpowiedź.

Mateusz popatrzył jeszcze przez chwilę jak jego kolega przepływa kolejny dystans i nie zważając na niego, zaczął przybliżać się do brzegu. Dominika i Magda siedziały na piasku uważnie śledząc całą sytuację. Gdy nareszcie wyłonił się z odmętów, odetchnął głęboko.

-Co się stało ? Gdzie zniknął Witek ? – zapytała szybko Magda.

Chłopak usiadł obok nich na piasku i wystawił twarz do słońca. Zdecydowanie nie potrzebował już niczego innego. Woda kapała mu z włosów na twarz jednak on uśmiechał się szczęśliwy, że to wszystko już za nim.

-Witek na chwilę zniknął ale wszystko już w porządku – odpowiedział lakonicznie, nie mając zamiaru wdawać się w szczegóły.

-Ten to dopiero potrafi – powiedziała Dominika z zachwytem patrząc jak chłopak, jakby nigdy nic urządza sobie zawody w wodzie. Mateusz również patrzył jak ten pokonuje kolejne dystanse bez najmniejszego problemu. Nie miał jednak zamiaru przywiązywać do tego większej uwagi. Oparł głowę na piasku i powoli przymknął oczy. Ważne, że wszystko skończyło się dobrze, a okrutna rzeka okazała się wcale nie taka okrutna jak wszyscy o niej mówili. Poza tym Witek dzięki temu odnalazł swoje powołanie. Chłopak nie przypominał sobie, by ten wspominał kiedyś, że potrafi tak dobrze pływać. Na początku nie wydawał się być również pobudzony ani zadowolony wyzwaniem. Nie wiedział co teraz w niego wstąpiło jednak nie zamierzał w to wnikać. Jeżeli Witek chciał, mógł tak pływać do wieczora, ważne że on był już na bezpiecznym lądzie.

-Popisuje się – mruknął pod nosem.

Nie wiedział nawet kiedy udało mu się zdrzemnąć. Widocznie wysiłek i strach spowodowały, że powieki same mu się zamknęły. Próbował sobie przypomnieć co mu się śniło jednak w jego głowie pojawiły się jedynie wizje okrutnych ryb atakujących jego ciało. Przeciągnął się mocno i rozejrzał dookoła.

Witek tym razem nie pływał już w Wiśle. Siedział wraz z dziewczynami i zawzięcie im coś opowiadał, gestykulując przy tym na wszelkie możliwe strony. Te za to słuchały, wyraźnie zainteresowane. Mateusz wciągnął na siebie ubrania, które zdążyły już wyschnąć i powoli do nich podszedł.

-Proszę, proszę kto do nas przyszedł – gwizdnął Witek robiąc miejsce dla kumpla.

-Widzę, że znudziło Ci się już pływanie – powiedział Mateusz siadając na jednym z ręczników.

-Było świetnie ale ktoś przecież musi zabawić rozmową panie – powiedział wymownie – Ty zasnąłeś, więc ja musiałem podołać zadaniu – mrugnął do niego porozumiewawczo, a dziewczyny zachichotały.

-Witek opowiadał nam właśnie, że był mistrzem pływania w liceum, zawsze zajmował pierwsze miejsca i nikt nie był w stanie go wyprzedzić – wtrąciła Magda.

-Taaak ? – zapytał przeciągle, nie mogąc sobie przypomnieć takich opowieści. Mówiąc szczerze, słyszał o nich po raz pierwszy.

-Pływanie zawsze było moim hobby, nie wiedziałeś ? – Witek wyszczerzył się do niego.

-Mateusz przyjdziesz jutro z nami ? -Dominika przyglądała mu się uważnie.

-Jutro ? Jutro przecież są wykłady z Nowakowskim… – przypomniał jednak nikt oprócz niego nie wydawał się przykładać do tego większej uwagi.

-Jak uważasz, my sobie popływamy, prawda dziewczyny ? – zapytał Witek, który najwyraźniej po orzeźwiającej kąpieli czuł przypływ nowej energii.

-Pewnie ! – krzyknęła Dominika nie kryjąc swojego podekscytowania.

Mateusz pokiwał powoli głową, wiedząc, że cała zabawa go ominie. Nie chodziło nawet o wykłady, nie zależało mu na nich aż tak bardzo. Jednak na samą myśl o ponownym zanurzeniu się do wody odczuwał mdłości. Nigdy więcej powiedział sobie, gdy tylko z niej wyszedł. W najbliższym czasie nie zamierzał łamać tej obietnicy. Zrobiłby wyjątek jedynie wtedy gdyby ktoś zaczął się topić, a dookoła nie byłoby nikogo innego tylko on. Inaczej nie było szans, by ktoś zmusił go do ponownej kąpieli.

Słońce chowało się dyskretnie za drzewami, oznajmiając o rychłym końcu dnia. Powoli zaczęli się zbierać. Dziewczyny w wyśmienitym humorze, Witek w jeszcze lepszym. Buzia mu się nie zamykała, a z jego ust wydobywały się coraz nowsze historie. Mateusz nie zastanawiał się już czy są one prawdziwe czy nie, jedynie kiwał powoli głową akceptując je wszystkie po kolei. Czuł się dziwnie. Było mu zimno i miał ochotę się położyć. Nie wiedział czy to z powodu lodowatej wody czy znowu okropnego upału i słońca jednak najzwyczajniej chciał już iść do domu.

-Miłego zasypiania jutro u Nowakowskiego – zaśmiał się Witek, gdy stanęli przy skrzyżowaniu, gdzie każdy z nich szedł zawsze w swoją stronę.

-Dzięki – burknął jedynie Mateusz, po raz pierwszy od dawna nie żałując, że mieszkają tak daleko od siebie.

Gdy szedł w stronę swojego bloku w głowie dalej dźwięczał mu głośny śmiech Witka. Przynajmniej jeden z nich zyskał na dzisiejszym dniu. On jedynie utwierdził się w tym, że bycie na pierwszym planie jest zdecydowanie nie dla niego. Westchnął i wbiegł do 18, która akurat podjechała na przystanek.

*

Drzwi od mieszkania skrzypnęły, a następnie otworzyły na oścież. Witek pośpiesznie zrzucił swoje buty i wszedł do środka.

-Witek ? – kobieta w średnim wieku z burzą blond włosów pojawiła się od razu obok niego jak zjawa.

-A kto inny ? – zapytał wieszając kurtkę w głębi szafy.

-Gdzie ty byłeś tyle czasu ? Wykłady skończyły się przecież o wiele wcześniej– matka zaczynała się rozkręcać i wypluwać z siebie swoją stałą przemowę. Gdyby nie to, że pochodził z tego miasta, już dawno znalazłby dla siebie własne lokum. Ciągle spychał to na dalszy plan, wiedział jednak, że prędzej czy później albo wynajmie mały kącik lub oszaleje – Co tak śmierdzi ? Taplałeś się w błocie ? – jęknęła kobieta przysuwając się do niego i wąchając zawzięcie.

-Mamo daj spokój, miałem naprawdę ciężki dzień, muszę się wykąpać – zbył ją.

-Kąpać ? Cały dzień stałam nad obiadem – jęknęła.

-Mamo, będę za dziesięć minut – powiedział chłopak i nie czekając na dalsze wyrzuty, zapakował się szybko do łazienki. Przekręcił klucz w zamku i odetchnął głośno jednak nawet zza drzwi słyszał salwę narzekań matki. Przewrócił jednak oczami i postanowił je zignorować. Zamiast tego odkręcił kran i puścił wodę do wanny.

Podszedł do małego lustra i westchnął przeciągle. Przymknął oczy, opierając się jedną ręką o ścianę. W jego umyśle zaczęły się pojawiać wizje sprzed popołudnia. Lodowata woda obejmująca całego jego ciało, wyścigi z Mateuszem, jego nagłe zniknięcie… Woda głośno chlupotała i rozbryzgiwała się na wszystkie strony. Część z niej spadła na jego plecy, a on uśmiechnął się przeciągle. Otworzył powoli oczy.

Cofnął się jednak momentalnie, gdy zamiast swoich niebieskich tęczówek spojrzały na niego czarne ślepia. Zamrugał zdumiony jednak obraz nie zmieniał się.

-Co do… – zdążył wydusić, gdy nagły kaszel przeszył jego gardło. Chwycił się za nie jednak na niewiele się to zdało. Uczucie ściskania nie minęło, otworzył więc szeroko usta, chwytając się przy tym kurczowo umywalki jako swojej ostatniej ostoi. Wciągnął głęboko powietrze do swoich płuc jednak to również nie pomogło. Nie wiedział jak to możliwe jednak czuł jak powoli zaczyna mu brakować powietrza, jak powoli zaczyna się dusić. Urywane oddechy stawały się coraz krótsze i krótsze prowadząc do jednego.

Upadł na podłogę i zaczął się trząść. Początkowe delikatne drgawki przerodziły się w prawdziwy atak. Ostatkiem sił przetoczył się do wanny i orzeźwiającej wody. Wpadł do niej i padł jak długi, czując, że traci przytomność. Zimna wręcz lodowata woda szybko objęła jego ciało. Lampa na suficie zamigotała, a następnie nastąpiła ciemność.

*

Woda w wannie powoli zaczynała się przelewać. Obfita piana sięgnęła już brzegu, a teraz powoli spływała na podłogę. Różany zapach, jedyny jaki posiadali, unosił się w całym pomieszczeniu przywodząc na myśl kwiecistą łąkę.

-Witek ! Witek do cholery w przedpokoju jest woda, co Ty tam robisz ? – krzyknęła matka, pukając przy tym zamaszyście w drzwi od łazienki. Ledwo było ją słychać przez szum panujący dookoła.

-Witek ! Otwieraj te drzwi ! Sąsiedzi zaraz się tu zlecą, że ich zalewamy – próbowała dalej matka jednak i tym razem nie dostała odpowiedzi. Zamek w drzwiach trzymał mocno, idealnie spełniając swoje zadanie.

Witek jednak nie słuchał tego co mówiła do niego matka. Szczerze mówiąc było mu to całkowicie obojętne. Zamiast tego pływał sobie spokojnie w wodzie ruszając leniwie swoimi bladożółtymi płetwami. Jego szary grzbiet co chwilę wyłaniał się z wody, ukazując przy okazji łuski, które błyszczały w świetle lampy.

Można śmiało powiedzieć, że Witek czuł się teraz jak ryba w wodzie.

Koniec

Komentarze

Witam na portalu :) 

 

-Witek(+,) podaj jeszcze jedno piwo ! – pierwsze: po myślniku powinna być spacja; drugie: przed wykrzyknikami i pytajnikami nie stawiamy spacji; trzecie: wołacz woła o przecinek

Jeżeli rano posiadali jeszcze dylemat – nie wyobrażam sobie posiadania dylematu, to wymaga zmiany 

Ciche miejsce, schowane pod jednym z mostków było wręcz idealne na wagary. – piszesz o wagarach, a wcześniej o wykładach; nie wiem jak teraz, ale wykłady na studiach nie były obowiązkowe, a wagary to domena uczniów, nie studentów, więc brzmi to nieco dziwnie

nie mając zamiaru przyznawać się do całego swojego misternego planu – piszesz o przyznawaniu się do planu – tylko w tym jednym miejscu, a w innych o nagłych pomysłach lub ich braku – zdecyduj się

z miną która świadczyła o wszystkim – jaka mina świadczy o wszystkim? i o jakim wszystkim? 

rybach z dwoma głowami – ta głowa – te głowy – czyli dwiema głowami 

Co się później działo z tym nieszczęśnikiem, który był na tyle głupi by urządzać sobie takie kąpiele ? Tego niestety nie wiedział. Ludzie mówili jednak, że ryby nigdy nie oddawały ciała w całości, wyrzucając na brzeg jedynie same kości. I chociaż wiedział, że to jedna wielka bujda na resorach i tak odczuwał lęk. – to w końcu wiedział, czy nie wiedział? 

Jeżeli coś Wam się stanie – wam, ty, ci itp w tekście małą literą

To było jedne wyjście – literówka

Nie myśląc zbyt wiele zrobił pierwszy krok, a następnie za nim kolejny. Woda była jeszcze bardziej lodowata niż początkowo mu się wydawało. Zadrżał, gdy jego palec się z nią zetknął, zagryzł jednak zęby i wszedł głębiej. Jego stopy błądziły – nadużywasz zaimków

 

To tylko przykłady usterek, które masz w tekście. Do tego dochodzi szwankująca interpunkcja. Po tym, jak budujesz zdania, odnoszę wrażenie, że jesteś jeszcze bardzo młoda. Są one nieporadne, czasem poplątane. To wszystko jednak jest do wytrenowania, jeśli tylko przyłożysz się do pracy.

Co do historyjki. Coś w niej siedzi, ma jakiś potencjał, mimo że jest prosta i zepsuło ją wykonanie. Nie przekonuje manie taka grupka wagarujących studentów, nie przekonuje mnie brudna, skażona woda, która nagle okazuje się idealna do kąpieli, a nawet nurkowania. Nie przekonuje mnie beztroskie pływanie w rzece – to nie basen, tu jest nurt. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Na dzień dobry, w pierwszym zdaniu, jest zjedzona spacja i brakuje przecinka. Ale okej, pierwsze koty za płoty, jak mawiają :)

I od razu biorę na warsztat kolejny akapit:

Krępy chłopak wyciągnął się wygodnie na trawie. Jego nogi wystawały zabawnie poza ręcznik, ginąc gdzieś w wysokiej trawie, której (chyba) nikt nigdy nie przycinał. Po chwili puszka wylądowała obok niego, a on szybkim ruchem ją otworzył. Lodowaty napój był właśnie tym,[+] czego potrzebował w tej chwili.

Podkreślone są miejsca, gdzie coś jest zbędnego. Słówko chyba całkiem pasuje do narracji. Powtórzenie trawie.

dylemat,[+] czy iść

nie przychodził,[+] nie licząc

Tej jednak na szczęście nigdzie nie było widać, – Powinno być: Jednak tej, na szczęście, nigdzie nie było…

dopiero wtedy,[+] gdy

Ogółem tyle na temat błędów. Jest ich dużo również dalej, a ja wypisałem tylko te z początku, których nie zauważyłem w komentarzu pierwszej czytelniczki. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że zabrakło jeszcze dwóch autokorekt przed opublikowaniem na portalu. W każdym razie język całkiem przyjemny, mimo że wiać pewne nieokrzesanie formy. Sądzę jednak, iż nieźle by się czytało, gdyby nie błędy.

Historyjka niezbyt. Choć mnie przykuło hasło “Wisła” (bo sam nad takim opowiadaniem pracuję), dlatego byłem ciekaw, co wykombinujesz. Nie specjalnie jestem zadowolony z lektury, ale to nie znaczy, że jest tragicznie.

Będzie lepiej, tylko pisz dalej, próbuj się, słuchaj podpowiedzi i korzystaj z naszej betalisty :) I witam na portalu!

Dużo błędów interpunkcyjnych. Mimo niedociagnięć łatwo się Ciebie czyta, potencjał jest.Historia mnie nie wciągnęła – jeśli to miał być horror, to się nie przestraszyłam.

Ale za to podobał mi się zarysowany konflikt między Witkiem a matką, typowy dla studentów, którym się nie chce usamodzielnić.

Niech Wszechświat Wam błogosławi...

Zgodzę się ze Śniącą – jest jakiś ciekawy pomysł, gorzej z wykonaniem. Większość rodzajów błędów wymienili już przedpiścy. Science w tekście niezbyt wiele – opisujesz raczej magiczną transmutację niż coś, co ma naukowe ręce i nogi.

Mateusz wciągnął na siebie ubrania, które zdążyły już wyschnąć i powoli do nich podszedł.

To jednak się pomoczyły? Przecież zdjęli, a mieli ręczniki. Btw, jeśli mieszkali daleko od siebie, to jak się umówili, że zamiast na wykłady pójdą nad wodę? Jeszcze ręczniczki wzięli, o piwo zadbali, dziewczyny zaprosili… Wydawało mi się, że zerwanie się z wykładów to bardziej spontaniczna decyzja.

Przewrócił jednak oczami i postanowił je zignorować.

Nadmiar zaimków niekiedy powoduje, że gubisz sens. Na przykład w powyższym zdaniu – wynika z niego, że postanowił zignorować oczy.

Babska logika rządzi!

Pomysł był i pewnie można by z niego wycisnąć jakiś niezły horror, ale, niestety, tym razem się nie udało. Drugie dno jest napisane dość nieporadnie i mało wiarygodnie. Do nie najlepszego odbioru przyczyniło się także słabe wykonanie.

 

-Taaa – mruk­nął, po­cią­ga­jąc ko­lej­ne­go łyka.Taaa – mruk­nął, po­cią­ga­jąc ko­lej­ny łyk.

Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza – ten błąd występuje w całym opowiadaniu.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Co Ma­te­usz, Magda wpa­dła Ci w oko ?Co, Ma­te­usz, Magda wpa­dła ci w oko?

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie – ten błąd występuje w całym opowiadaniu.

Zbędna spacja przed pytajnikiem – ten błąd występuje w całym opowiadaniu.

 

Nie chcia­ła­byś może…nieco po­pły­wać ?Nie chcia­ła­byś może… nieco po­pły­wać?

Brak spacji po wielokropku, zbędna spacja przed pytajnikiem.

 

Był jed­nak tak zde­spe­ro­wa­ny, by za­im­po­no­wać ko­le­żan­ce, że był w sta­nie pod­jąć się wszyst­kie­go. Nawet cze­goś tak głu­pie­go jak za­nur­ko­wa­nie w Wiśle. Był nawet dobry je­że­li cho­dzi­ło o pły­wa­nie, to jed­nak nie miało zna­cze­nia. To nie były za­wo­dy… – Powtórzenia.

 

Witek skrzy­wił się znacz­nie. – Podejrzewam, że tu miało być: Witek skrzy­wił się nieznacz­nie.

 

Ma­te­usz nie cze­ka­jąc na nic wię­cej szyb­ko zsu­nął się z trawy i pod­szedł do brze­gu. – Raczej: Ma­te­usz, nie cze­ka­jąc na nic wię­cej, szyb­ko podniósł się z trawy i pod­szedł do brze­gu.

 

Wisła za­czy­na­ła się tutaj od ka­wał­ka pia­chu… – Czy rzeka może zaczynać się od piachu? Czy piach może być w kawałkach?

 

Mógł je­dy­nie przy­pusz­czać, że dno cią­gnie się głę­bo­ko, głę­bo­ko w dół. – Masło maślane. Dno nie może znajdować się głęboko w górę.

 

Chło­pak ski­nął głową i rów­nież za­czął zrzu­cać z sie­bie ubra­nia. – Ubrania wiszą w szafie, leżą na półkach i w szufladach. To, co mamy na sobie, to ubranie.

 

Nie raz sły­szał o tym jak złud­ne są od­le­gło­ści w rzece.Nieraz sły­szał o tym jak złud­ne są od­le­gło­ści w rzece.

Na czym polega złudność odległości w rzece?

 

Za­mach­nął we­so­ło do dziew­czyn… – Za­mach­ał we­so­ło do dziew­czyn

 

Sta­rał się nie my­śleć ko­ściach za­le­ga­ją­cych na dnie po po­przed­nich śmiał­kach… – Sta­rał się nie my­śleć o leżących na dnie/ zalegających dno ko­ściach poprzednich śmiałków

 

W dal­szym ciągu nie było go widać. Woda była jed­nak tak brud­na, że nie był w sta­nie zo­ba­czyć nawet swo­ich rąk nie mó­wiąc już o ko­le­dze. Ma­te­usz od­wró­cił się pa­trząc na brzeg jed­nak tam rów­nież nie było kum­pla. – Powtórzenia.

 

Za­czę­ło mu się wy­da­wać, że coś cią­gnie go za nogi, coś prze­pły­wa obok niego i de­li­kat­nie go muska. – Nadmiar zaimków.

 

chło­pak nie mógł pojąc jakim cudem… – Literówka.

 

Nie wie­dział nawet kiedy udało mu się zdrzem­nąć. Wi­docz­nie wy­si­łek i strach spo­wo­do­wa­ły, że po­wie­ki same mu się za­mknę­ły. Pró­bo­wał sobie przy­po­mnieć co mu się śniło jed­nak w jego gło­wie po­ja­wi­ły się je­dy­nie wizje okrut­nych ryb ata­ku­ją­cych jego ciało. – Kolejny przykład nadmiaru zaimków i jednocześnie powtorzeń.

 

Jed­nak na samą myśl o po­now­nym za­nu­rze­niu się do wody od­czu­wał mdło­ści.Jed­nak na samą myśl o po­now­nym za­nu­rze­niu się w wodzie, od­czu­wał mdło­ści.

Zanurzamy coś w cieczy, nie do cieczy.

 

Słoń­ce cho­wa­ło się dys­kret­nie za drze­wa­mi, oznaj­mia­jąc o ry­chłym końcu dnia.Słoń­ce cho­wa­ło się dys­kret­nie za drze­wa­mi, oznaj­mia­jąc rychły koniec dnia.

Oznajmiamy coś, nie o czymś.

 

Wes­tchnął i wbiegł do 18, która aku­rat pod­je­cha­ła na przy­sta­nek. – Wes­tchnął i wbiegł do osiemnastki, która aku­rat pod­je­cha­ła na przy­sta­nek.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Drzwi od miesz­ka­nia skrzyp­nę­ły, a na­stęp­nie otwo­rzy­ły na oścież. – Co otworzyły drzwi?

Pewnie miało być: Drzwi od miesz­ka­nia skrzyp­nę­ły, a na­stęp­nie otwo­rzy­ły się na oścież.

 

Witek po­śpiesz­nie zrzu­cił swoje buty i wszedł do środ­ka. – Czy istniała możliwość, by zrzucił cudze buty?

 

Lo­do­wa­ta woda obej­mu­ją­ca ca­łe­go jego ciało, wy­ści­gi z Ma­te­uszem, jego nagłe znik­nię­cie… – Ze zdania wynika, że zniknął Mateusz.

 

Wcią­gnął głę­bo­ko po­wie­trze do swo­ich płuc jed­nak to rów­nież nie po­mo­gło. – Czy mógł wciągnąć powietrze do cudzych płuc?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ode mnie jeszcze kilka przykładów błędów – do wychwytywania na przyszłość ;) :

 

pierwsza sprawa – uważaj na powtórzenia. Z reguły większość udaje się wyeliminować w autokorekcie. U Ciebie jest ich sporo, zobacz przykłady:

 

Dookoła panowała jednak głucha cisza. Chłopak rozejrzał się nerwowo. Woda zrobiła się nagle jakby jeszcze bardziej lodowata, wręcz zapierająca dech w piersiach. Mateusz zakaszlał nerwowo.

 

Chłopak jednak nie odpowiedział. W dalszym ciągu nie było go widać. Woda była jednak tak brudna, że nie był w stanie zobaczyć nawet swoich rąk nie mówiąc już o koledze. Mateusz odwrócił się patrząc na brzeg jednak tam również nie było kumpla. Zupełnie jakby nagle zapadł się pod ziemię.

 

Uważaj też na na takie chytre sztuki, co udają, że nie są powtórzeniami, a są:

 

Lampa na suficie zamigotała, a następnie nastąpiła ciemność.

 

Wpadł do niej i padł jak długi, czując, że traci przytomność.

 

A tu masz przykład zbędnego zaimka:

 

Wciągnął głęboko powietrze do swoich płuc jednak to również nie pomogło.

 

(nie mógł wciągnąć powietrza do nie swoich płuc)

 

Jeśli chodzi o budowanie opowieści, to zabrakło tu dla mnie zbudowania klimatu i wiarygodnych postaci. Często opisujesz coś, co mogłabyś bardziej pokazać – na przykład motywacje chłopaków do wejścia do wody. Sądzę, że opowiadanie sporo by zyskało, gdybyś zamieniła opisy tego, co bohaterowie sobie myśleli na pokazanie interakcji, które by o tym świadczyły – w jakiś ciekawszy sposób niż “uśmiechnął się a one zachichotały”. Widzę, że dobrze wiesz, że te motywacje są ważne, zarysowujesz też poniekąd charakterystyki postaci (przynajmniej Witka, któremu bardzo zależy, by nie stracić twarzy), jednak pozostali bohaterowie są dość bladzi. Magda i Dominika na przykład niczym się dla mnie nie różnią, są nieciekawe. A jak Magda jest nieciekawa, to zupełnie nie rozumiem, co Mateusz w niej takiego widział… 

Zastanawiam się, czy nie byłoby dobrze, zważywszy na to, że tekst jest krótki,  zdecydować się  któremu bohaterowi przede wszystkim przygląda się narrator. Od początku większość czasu poświęca Mateuszowi – wydaje się to oczywiste, bo to w końcu on uruchamia cały ciąg wydarzeń, jednak pod koniec okazuje się, że główny motyw historii dotyczy Witka. Mnie to nieco skołowało. A gdybyś od początku całą historie przedstawiła właśnie z punktu widzenia Witka? Sądzę, że byłaby bardziej spójna.

 

Powodzenia w kolejnych tekstach! :o)

 

 

 

Ale Witek przez cały początek gra w coś na komórce… Co tu pokazywać? ;-)

Nie no, wygłupiam się, coś w tej uwadze jest.

Babska logika rządzi!

Szczerze mówiąc, nie bardzo pamiętałam co robili, bo nie robili nic ciekawego ;)

Trudno dodać coś od siebie, kiedy wszyscy chyba powiedzieli najpotrzebniejsze rzeczy. W każdym razie, zgadzam się z Werweną – przeskok od bohatera do bohatera nie wyszedł Ci dobrze. Coś takiego da się obronić, ale tutaj niestety, czytelnik ma prawo czuć się niezadowolony. 

Mimo niedociągnięć i błędów wskazanych powyżej, czuć pomysł i możliwości. Niestety, napięcia nie udało się zbudować, a finałowy punchline jest nieporadny.

 

Ćwicz, szlifuj i racz nas następną historią – potencjał jest :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Fiction w tym jest, ale na sto procent nie Science. Horror? A czego się miałem przestraszyć? *) dla odmiany zakończenie wywołało uśmiech.

*) pytanie nie dotyczy za/wystraszającej ilości oraz rodzajów błędów.

Czytało się całkiem nieźle, co prawda bohaterowie mi się mieszali, a zakończenie nie powaliło, to jednak niepokój, jaki wywoływać miała rzeka, w jakiś tam sposób się udzielił.

Sorry, taki mamy klimat.

Nowa Fantastyka