- Opowiadanie: Majnus - Kłótnia Czworga

Kłótnia Czworga

Zapraszam wszystkich do czytania mojego dzieła, Majnus.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Kłótnia Czworga

Mała sala, jeden stolik pośrodku pokoju siedzi przy nim na drewnianych twardych krzesłach czterech ludzi. Nazywają się Arid, Agito, Lee i Bezilon. Spoglądają na siebie gniewnym wzrokiem poza Lee który uśmiecha się do reszty jak wogóle nie przejmował się atmosferą jaka była w tym pokoju. Był jeszcze jeden człowiek z nimi, syn Lee po imieniu Sil. On stał obok nich… a wszystko zaczęło się od tego:

– Wszyscy znikajcie stąd tu musimy porozmawiam w małym gronie osób. Ty możesz zostać wydajesz się na odpowiednim poziomie żeby prowadzić z nami rozmowę – powiedział Bezilon początkowo do kilku osób które znajdywały się w pokoju a później do Sila jako że czuł że jest on lepszy od tej zgrai słabeuszy którzy go otaczali poza kilkoma wybitnymi jak on sam jednostkami.

– Zostanę i wam pokaże co potrafię i co wiem. Jesteście nieźle ale ja was wiedzą zjem. – powiedział pysznie Sil. Zobaczył że Lee zaczął się śmiać po jego słowach bo wiedział że jego syn nie jest taki potężny i wiedzący sporo jak pozostała trójka osób którzy siedzieli przy stoliku.

– To co ty takiego wiesz że się tak chwalisz sobą. – zapytał Arid Sila i wpatrując mu się głęboko w oczy w ich najgłębszą głębie badał co Sil teraz zrobi.

– Wiem sporo o duchowym świecie i o genetyce. Stworzyłem swoją armie potężnych demonów i swoją gwardie o 7 członkach każdy z nich potężny wielki na 2,5 metra i szybki jak biegnący galopem koń.

– Tak masz jakieś tam małe osiągnięcia w tej kwestii ale z czym do ludzi myślisz że jak jesteś niezły to od razu możesz grać wszechwiedzącego, wszechpotężnego. Jesteś tylko pyłkiem który bym zmiótł w maksymalnie pół minut z swojej drogi. – odpowiedział mu Arid który też o genetycznym tworzeniu i wzmacnianiu istot wiedział sporo może nawet więcej od Sila bo sam miał małą grupkę ludzi którzy byli przez niego stworzeni lub genetycznie wzmocnieni poprzez mutacje ich ciał z różnymi potężnymi bestiami lub w inny sposób.

– Ja jestem niezły, nie wiesz do kogo mówisz bym spokojnie mógł z tobą walczyć jak równy z równym i miałbym spore szanse aby cię pokonać. – powiedział do Arida Sil.

– Chwal się dalej nawet nie widziałeś jaki ja jestem potężny bym tylko użył części swojej mocy a byś był bezradny jak dziecko w mgle które zgubiło rodziców i teraz płacze bo nie wie jak wrócić do domu.

– To co takiego potrafisz koleś powiedz mi to będę wiedział od razu jak szybko bym cię załatwił. – zaczepiał dalej Sil Arida

– Mam moc panowania nad czasem mogę cię spowolnić tak bardzo że byś ledwo mógł poruszyć się o kilka centymetrów w ciągu dwóch sekund nawet jakbyś poruszał się najszybciej jak potrafisz. A ja wtedy bym użył jednego lepszego zaklęcia i bym cię zmienił w popiół. – odpowiedział Arid

– Spokojnie chłopaki, mój syn nie jest taki słaby co prawda do nas czworga się nie umywa ale umie walczyć ma trochę talentu po mnie w tworzeniu artefaktów też co prawda nic miażdzącego nie stworzył jak ja ale i tak należy mu się mały szacunek. – wtrącił się Lee do rozmowy pomiędzy Aridem a Silem

– A ty co jego obrońca, on nie jest kimś wielkim, mój rywalu na arenie duchowej. – powiedział Arid do Lee

– Jestem silny i wiem wiele pociskam mocą każdego kogo chce… – tu mówił Sil ale przerwał mu Bezilon

– Zamknij się umiesz tylko się chwalić a tak naprawdę nie wiesz co to prawdziwa potęga. Zmieniam zdanie nie powinienem ci mówić abyś został, jesteś zwykłym przeciętniakiem, czuć od ciebie że masz pewnie umiejętności ale zbytnio się przechwalasz jak przedszkolaka rozwoju. Ledwo cię tu dostrzegam jesteś dla mnie jak powietrze mogę cię zniszczyć kiedy zechcę. Wiesz co jak jesteś taki obeznany w duchowości to opowiedz co wiesz najciekawszego o świecie duchowym. – przekazał swą kwestie na głos Bezilon zwracając się do Sila

– Wiem że świat jest podzielony na świat fizyczny i ten energetyczny. One współistnieją i koegzystują. Ich połączeniem jest magia takie połączenie mocy z głębi duszy i energii która znajduje się wszędzie w każdym zakątku świata. Wiem też że jest ktoś kto tym wszystkim kieruje jest ponad wami, ponad mną rządzi całą naszą planetą z ukrycia on wie więcej niż wy wszyscy razem wzięci. – pochwalił się prostymi informacji Sil

– I to wszystko. Jak to jest wszystko co wiesz to jesteś zwykły pies który nie wie nic niezwykłego. Jesteś z drugiej ligi rozwoju przy mnie to możesz się powiesić nawet bym ciebie nie pochował bo szkoda mi brudzić rąk na takie gówno jak ty. – obraził Bezilon Sila

– To co ty wiesz takiego że się tak przechwalasz koleś? – zapytał Sil Bezilona

– Wiem sporo powiem ci kilka prostych informacji. Na przykład ci potężniejsi lub mający ogromną władze mogą kierować i wpływać poprzez egregor danej grupy na jednostki które należą do grupy tego egregoru. Ogólnie można tym zmieniać nawet poglądy ludzi zwykłych, możesz uspokajać ludzi, możesz zmieniać i dawać do ich umysłu myśli które nie powstały z ich umysłu. Albo to że każdy… albo nie tego nie musisz wiedzieć bo i tak pewnie ci się to nigdy nie przyda. – powiedział Bezilon głównie do Sila ale po części też do reszty zebranych

– No co zaciąłeś się i teraz wykręcasz się od dalszej konwersacji, boisz że jak powiesz za dużo to wykorzystam to przeciw tobie. – taką kwestie wygłosił głośno Sil do Bezilona

– No dobra to ci powiem to… każdy na poziomie naszej 4, ciebie nie. Mają swoją własną krainę w świecie fizycznym w którym może cokolwiek chcę zmieniać myślą. W tej bazie jest każdy z nas o wiele potężniejszy niż w innym miejscu na plancie. Ja na przykład mogą zwiększyć moją moc energią z otoczenia. Mogę tam co zechce i gdybyś walczył z mną na moim terenie to walka nie potrwała by 2 minut. Bym cię zniszczył po prostu. – odpowiedział Bezilon

– Chwal się, ja wiem że nawet jeżeli to prawda to na neutralnym terenie byś nie miał z mną tak wielkich szans jakie ci się wydaje że masz… – mówił do tego momentu Sil ale przerwał mu nagle Lee

– On nawet na neutralnym terenie by cię pokonał Sil ty nie wiesz kim on jest to starożytny cesarz cesarstwa ludzkiego który zrezygnował z władzy aby zyskać potęgę, moc i nieśmiertelność. Ja go pokonałem bo jestem zajebisty ale ty byś poległ jesteś od niego słabszy o jeden cały poziom.

– Dobra nie chwal się tak, że udało ci się wykorzystać moją moc przeciw mnie, ty jesteś geniuszem on nie. Lee kiedyś już rozmawialiśmy nie raz i wiesz że umiem sporo. Przecież całe krainy zmieniałem w pustkowia poprzez absorbcje energii otoczenia z fauny i flory. – powiedział Bezilon do Lee patrząc na niego skupionym wzrokiem, przez chwile Lee i Bezilon spojrzeli sobie głęboko w oczy, oboje czuli względem siebie pewien respekt obaj się trochę znali i obaj tak wpatrując w oczy nie chcieli odwrócić wzroku lecz Lee pierwszy ustąpił i popatrzył na Sila

– E ty lepiej skocz nam po piwa a dorośli pogadają między sobą. – wyśmiał delikatnie Lee Sila

– Co myślisz że jak jesteś moim ojcem to możesz mi rozkazywać. Pier*ol się gnoju. – obraził Sil swojego ojca

– Patrz jaki wyrodny syn jak miałeś osiem lat to wybiłeś 1/10 ludzi z dużego miasta. Zawsze byłeś chory na głowę, taki mi się trafił syn że zamiast uczyć się od ojca to chcę tylko przewyższyć choć nie ma talentu ojca bo jabłko spadło uuu daleko od jabłoni. – powiedział Lee do Sila ale w taki sposób jakby przemawiał w swych słowach także do reszty zebranych podsumowując w skrócie swojego syna

– Dobra stop tych kłótni stop. Pogadajmy o czymś konkretnym na przykład o wszechświecie, o magii, duchowej stronie świata i tak dalej. – przerwał Agito który powoli miał dość przekomażań Sil'a z resztą

– No dobra Agito co chcesz wiedzieć za 100 złotych monet(równowartość 10.000 złoty) dam ci odpowiedź. – Powiedział Lee do Agito którego całkiem lubił byli oni nawet dobrymi znajomymi i jak Agito był jeszcze nie w pełni rozwinięty jako duchowy mistrz to Lee go nauczył kilku ciekawych rzeczy które kilkukrotnie przydały się dla Agito w życiu.

– To powiedz wszystko co potrafisz… – powiedział to do Lee i dał mu 102 złote monety(bo tyle było w skórzanej sakiewce).

– Dobra tak jestem wszechpotężny, bardzo szybki, bardzo silny, mam ogromne pokłady energii magicznej mogę dzięki niej teleportować się nawet 6-krotnie w ciągu kilku chwil w pobliskiej odległości(w tym uniwersum teleportacja na bliską od siebie odległość wymaga sporych pokładów energii magicznej a na daleki odległości wymaga to o wiele mniej tzw. many). Mam amulet wglądu który sam stworzyłem daje mi on w intencji dźwięku odpowiedź na każde moje pytanie i przez to mogę pokonać każdego bo szybko poznam sposób na pokonanie go. Jestem mistrzem magii, ty rzucasz fireball'a a ja doprowadzę do tego że deszcz ognia z lawą będzie na ciebie się lał nawet przez godzinę. Jestem dobrym szermierzem, mam doskonałą broń na takich jak ty odciąłbym ci głowę od tułowia nim byś doliczył do trzech. Mam ogromną wiedze bo jej najdłużej poszukiwałem i teraz jestem praktycznie spełniony, nie przegram z wami bo jestem na maksa przekoksany.

– Nieźle ale ja potrafię więcej… – powiedział Agito do Lee po jego długiej przemowie – …ja potrafię władać ciemnością która może zabijać słabeuszy samą moją myślą i do nich wysłanej moją energią(na odległość może zabić maksymalnie kogoś 10-krotnie od siebie słabszego). Moja ciemność nieraz pochłonęła mnie i dała mi szał w którym niszczyłem swego przeciwnika. Ale gdy już ją opanowałem to dzięki niej mogę osiągać dobrą siłę i prędkość dźwięku, mogę poruszać się z prędkością około 350m\s natychmiastowo. To nie wszystko bo na magii znam się perfekcyjnie mówisz fireball ja gdybym wzmocnił go swą mocą to by cię przebił na wylot z swym impetem i mocą. Twoją chmurę ognia bym odepchnął daleko stąd potężna wichurą i to wszystko bym zrobił w kilka sekund. Mam także ukrytą potężną moc, nie powiem wam o niej bo to mój hack na was z tym jestem pewny że bym każdego z was pokonał a nazywa się ta moc muzyka harmonii ale nic ci więcej o niej nie powiem. – powiedział Agito do Lee i nie tylko

– Dobra to teraz ja. Nazywam się Arid moja jest duchowa potęga, panuje nad czasem w różny sposób. Mogę cię spowolnić w swojej bazie nawet 100-krotnie tak że nie będziesz się wcale ruszał a ja ci poderżnę gardło i po chwili umrzesz. Umiem także przenosić innych do innych czasów to moje ostateczne zabezpieczenie więcej nawet jakbyś mnie pokonał to się ciebie w inny sposób pozbędę. Jestem całkiem szybki gdzieś w połowie tak szybki jak Lee ale jak cię spowolnię to i tak jestem szybszy. Mam swoją armie przydupasów którzy pokonają waszych frajerów a ja pokonam was. Potrafię także absorbować energie… – tu Aridowi przerwał Bezilon

– Masz moją moc absorbcji?

– Nie wiem czy twoją ale ja potrafię pobierać energie z całej planety i zmieniać ją na życiową energie którą potrzebuje aby dłużej życie. Muszę jej zbierać sporo bo gdy używam moich mocy związanych z czasem to powoli sobie skracam życie. Ale i tak jestem zajebisty bo moi wrogowie przed mną padną, jestem trochę pyszny ale też potężny więc sobie mogę na to pozwolić. – dokończył swoją kwestie Arid

– A ty co potrafisz? – zapytał spokojnie i stonowany głosem Agito Bezilon'a

– Ja też sporo potrafię. Tak z bardziej przyziemnych umiejętności to jestem mistrzem walki na pięści, jestem pewny że każdego z was bym w walce na pięści pokonał maksymalnie z małymi trudnościami. Mam też ogromną siłę fizyczną miażdze skały gołymi dłońmi, mój cios jak cię trafi na szczękę to masz złamanie pewne. Znam się świetnie na walce mieczem, fechtunek dla mnie to drobnostka w tym też jestem dobry i bym pokonał niejednego osła. Kolejna sprawa to moja moc nieskończonego potencjału z walki na walkę robię się lepszy i nie ma granic mojego rozwoju jakbym żył 1000 lat to bym był wszechpotężny poziom ponad wami. Mam także moc absorbcji, umiem z moich przeciwników zabierać ich duchową energie i przetwarzać ją na moc którą posiadam czym więcej zabije i pochłonę tym jestem coraz lepszy, wszystkie fizyczne możliwości mi się głównie od tego polepszają. Mam też większą moc absorbcji taką na całe krainy zmieniam je w pustkowia i zyskuje tym dużo mocy i siły. Tak zrobiłem gdy przez chwile Lee mi służył i wtedy chciałem odzyskać wcześniejszą moc sprzed mojej poprzedniej śmierci. A no i reinkarnuje się zawsze jako ja sam, mam swoja pamięć, co prawda przy każdej reinkarnacji kolejnej tracę cześć mocy ale zachowuje siebie i całą swoją wiedze. – opowiedział o swojej mocy Bezilon

– Nieźle, ale przy okazji ja ci nie służyłem tylko ciebie szpiegowałem udając słabszego by poznać twoją moc i tak cię pokonałem użyłem twojej mocy przeciw sobie przez co sam się zabsorbowałeś aż umarłeś w ten sposób. Trzeba tylko odpowiednio używam energii by znaleźć odpowiedź na prawie każdą umiejętność czy też moc. – tu Lee przekazał co miał do powiedzenia

– Więc wszyscy jesteśmy nieźli… myślę że możemy się nazywać czworo potężnych a i ty Sil jeden przeciętny. – dodał po chwili ciszy Lee

– Teraz powiedzcie mi co wiedzie o strukturze rzeczywistości. – powiedział donośnym głosem Arid

– Na pewno więcej od ciebie zjebie. Ty masz tylko czas opanowany a ja znam potencjały jakie zaistnieją w środowisku nawet na kilka lat przed. Nim w strukturze pojawi się efekt musi powstać myśl która zmieni potencjał w rzeczywistości którą tu odbieramy. – początkowo obraził Bezilon Arida ale później wypowiedział bardzo powoli resztę swych słów

– To powiem ci coś o wiedzy tajemnej. Jest ona skryta po całym świecie, wiele ciekawych książek z czasów jeszcze cesarstwa można spotkać na południu w pustynnej krainie. Ale mówiąc o wiedzy tajemnej każdy z nas ma jej tylko cząstkę, każdy z nas tylko coś wie ale nikt z nas nie wie wszystkiego więc czemu nazywasz go zjebem. On wie coś czego ty nie wiesz i wice wersa. Każdy z nas jest na swój sposób doskonały i rozumie istnienie na swój szczególny sposób. – powiedział Agito do Bezilona i reszty

– WIęc sporo z wiedzy tajemnej mają różne środowiska ezoteryczne, kluby magów i gildie. Mają oni w swoich zbiorach wiele wybitnych dzieł które nie opisują tylko życia tutaj ale też po śmierci czyli przechodnie w nową formę fizyczną. Przywdziewanie nowego ciała jak umrzemy czeka prawie każdego z nas to jest ciągły rozwój choć my już jesteśmy na szczycie. Nie chcemy tego stracić chcemy żyć dłużej i osiągać coraz nowe poziomy rozwoju. Być najlepszy to cel każdego z naszej małej grupki. – wyraził swoje myśli słowami Lee

– Nie jestem w jednej grupie z tobą więc się nie spoufalaj. Jesteś słaby opanowałeś wszystko nieźle i jesteś z nas najsławniejszy(Lee jest tak sławny jak Jezus na naszej planecie). Ale co z tego jak jesteś z nas najbardziej przeciętny, człowiek mrozu się znalazł. Może jesteś odporny na mróz i choroby ale nie pokonasz mnie gdy użyje swojej mocy. – przekazał słowami Arid swoje przemyślenia na temat Lee

– Że mnie raz pokonałeś na swoim terenie to nie oznacza że dałbyś rade na neutralnym terenie. – powiedział Lee do Arida

– Bym cię gdzie chcesz pokonał jestem po prostu lepszy. Ty jesteś wszechstronny ja jestem wyspecjalizowany i umiem to co robię lepiej niż ty wszystko co potrafisz. Choć w wszystkim jesteś niezły troszkę to i tak ja jestem lepszy w tym w czym jestem najlepszy niż ty w czym jesteś najlepszy. – odpowiedział Arid dla Lee

– Dobra spokojnie chłopaki po co ta walka. Może więc Aridzie powiesz nam co wiesz o czasie. – zaproponował Agito

– Czas to nieskończący przemijający potencjał chwil. Chwila może być różnie odbierana raz czujesz że mija ci w kilka sekund a raz odczuwasz jakbyś przeżył godzinę w jedną minutę. Czas z przestrzenią tworzą miejsce w którym istniejemy. Czas to podstawa, masz czas życia który ciągle ci się skraca. Masz czas odczuwalny który raz jest długi raz krótki. Jakby odjąć ci przeżyty czas przez ostatni rok to jakbyś nie istniał wtedy byś nic nie pamiętał. A przy okazji mam jeszcze jedną fajną umiejętność mogę zmieniać albo wpływać na takie myślenie o wspomnieniach które przeżyłeś z w pobliżu mnie tak że są one w twoim mniemaniu inne niż się zdarzyły. Co prawda na potężnych jak wy ta moc nie działa bo macie na pewno doskonałą pamięć. Ale mogę się bawić wspomnieniami słabszych jednostek i kierować ich losem jak chce za czarnej zasłony. – przekazał długim dialogiem do reszty Arid trochę swoich prostszych przemyśleń dotyczących czasu

– I to wszystko.. zbytnio się nie popisałeś swoją wiedzą o czasie, trochę pokręciłeś i tak naprawdę to nie wiesz tak dużo pewnie jak ci się wydaje. – powiedział lekko zawiedzony po słowach Arida Agito

– To pytaj o co chcesz o czasie ja ci to mogę w prosty sposób wytłumaczyć. To wszystko to gra pomiędzy przestrzenią a czasem. My się w nich zdarzamy ciągle coś odkrywamy, ciągle coś stwarzamy. Dzieje się w każdej chwili sedno momentu, jeżeli znasz czas jak ja to możesz wiedzieć że czym więcej odbierasz informacji z środowiska w którym żyjesz tym więcej żyjesz po przeżywasz więcej momentów. – rozwinął swoją myśl o czasie Arid

– Ty wiesz trochę o czasie ja wiem sporo o przestrzeni bo moja moc ciemności z którą jestem zjednany w sferze kosmicznej reprezentuje przestrzeń. Mogę tworzyć na przykłąd duchową zamknietą przestrzeń dla tych co są w świecie myśli tam mógłbym z nimi się porozumiewać i nie tylko. Nikt do takiej zamkniętej przestrzeni nie miałby wstępu poza tymi których w niej umieszczę. Mogę tam rozwijać się w ciszy i nikt nie może się tam dostać no poza O.W ale ten typ to jest ktoś na innym levelu niż my. – opowiedział o tym co wiedział Agito

– O.W a kto to? – zapytał Sil

Lee, Arid i Agito się zaśmiali z niego. Bezilon po chwili zapytał:

– Czemu się śmiejcie ja też nie wiem kto to jest ten cały O.W.

– Nie wiesz kto to O.W… oj słabo Bezilon słabo. Ale wiesz jak mi obciągniesz to ci powiem kto to. – powiedział Arid do Bezilona

– Chyba twoimi ustami ci obciągnę, złamie cię w pół i w twoich ustach będzie twój własny fiut.

– No dobra stop. Wy tylko się kłócić się umiecie. Trochę kultury niech tu wreszcie zacznie się normalna rozmowa a nie zabawy pomiędzy dziećmi w piaskownicy. Ale odpowiem ci Bezilon, bo tak masz na imię? O.W to koleś z 9 poziomu istnienia on rządzi tą planetą i naszą cywilizacją to on jest duchem środowiska, on jest ponad nami i kieruje nawet nami czasami jak lalkami na szachownicy by ostatecznie wygrać w teści…. a tego już ci mówić nie muszę. – powiedział Agito do Bezilona i nie tylko jego bo także do całej reszty towarzystwa

– Test jaki test? – zapytał Sil

– Nieważne i tak ciebie to nie dotyczy bo nie zostałeś wybrany żeby reprezentować naszą cywilizacje w naszej galaktyce. Was to też nie dotyczy, jesteście nieźli ale nie zostaliście wybrańcami jak ja, wasza historia zakończyła ostatecznie porażką. Ja jestem zwycięzcą, ja jestem przez O.W wybrany on wie że ze mną będzie w teście galaktycznym wygranym. – powiedział pierwszy raz z lekką pychą Agito

– Test galaktyczny o tym nic nie wiem, na czym on polega i co dostajesz po zdaniu jego. – zapytał zaciekawiony Lee bo od dawna nie słyszał nic nowego coś o czym by nie wiedział

– Test galaktyczny to walki pomiędzy najpotężniejszymi przedstawicielami różnych cywilizacji z naszej galaktyki. W każdej jednej cywilizacji może być tylko jeden mistrz i jeden uczeń. Mistrzem u nas jest O.W a ja jego uczniem. Ogólnie chodzi w tym całym teście by osiągnąć ostateczny poziom który można zdobyć w wszechświecie, totalne zjednoczenie duchowego istnienia z wszechświatem. To chcę O.W i ja tego chcę. To jest nieśmiertelność pewna do samego końca wszechświata. Jedynie stwórca wszystkiego mógłby zabić kogoś z poziomu 10, ostatniego dla istot dostępnego. Mistrz wybiera ucznia na test galaktyczny który się dzieje raz na 1000 lat. Uczeń walczy z innymi uczniami i jeżeli będzie najlepszy to przejdą razem z mistrzem na 10 poziom istnienia czyli zjednoczenie z wszechświatem, przejście w ostateczną formę świadomości. Czystą świadomością odczuwanie całego istnienia. Głębsze zrozumienie niż jakikolwiek z was może mieć. Ja tam będę, wiem to i dlatego ja bede wielki a wasz los kończy się na tej planecie. – Opowiedział w skrócie czym jest test galaktyczny Agito dla reszty patrząc się w czasie mówienia na Lee który wydawał się najbardziej z całego towarzystwa zainteresowany słowami wypowiadanymi przez Agito

– Okej są te poziomy istnienia to na jakim my jesteśmy poziomie? – zapytał Arid

– Ja jestem na 8 poziomie jestem wolą środowiska, jestem w pełni wolny. Mogę mieć drugie własne wcielenie na planecie i jak te wcielenie nie osiągnie chociaż 6 poziomu to zniknie we mnie i przez to stanę się jeszcze potężniejszy. Wy poza tym frajerem od genetyki… – mówił tu Agito

– Halo ja tu jestem. – Wtrącił się Sil

– Okej, okej ale wracając do tematu. Wasza trójka poza Silem jest ba 7 poziomie a Sil jest na 6. Ogólnie jesteśmy elitą tej planety w jej historii było może 10 osób na 7 poziomie istnienia. Tak jak mi kiedyś O.W opowiedział historie o tym kto przed tobą Bezilonie władał miastem 7 bram. Podobno nazywała się wyrocznia i też miała jedną świetną moc. Przewidywała zawsze przyszłość zawsze wiedziała co do przodu się zdarzy. Robiła wszystko by się zabezpieczyć przed tobą ale ostatecznie zniszczyłeś jej wszystkie zabezpieczenia i ją zabiłeś… opowiesz coś nam o tym zdarzeniu? – mówi Agito głównie do Bezilona

– No zabiłem ją, mówiła że zrobiła wszystko co mogła bym nie doszedł do niej i ją nie zabił. Ona od dawna wiedziała że gdy ja bedę poszukiwał mocy to wreszcie trafie do niej. Choć po każdym ulepszeniu swojego miasta przedłużała sobie życie o kilka chwil nim do niej dojdę to od dawna wiedziała jak zginie i że to ja ją zabije. Oczywiście później zabsorbowałem jej moc i stałem o wiele potężniejszy od tego momentu. Następnie… a zresztą dalej to długa historia. – odpowiedział Bezilon

– Nie chcesz mówić jak cię pokonał twój własny syn i córka. Wtedy zginąłeś poraz pierwszy. Nawet z całą swoją potęgą nie udało ci się pokonać najpotężniejszych na planecie po tobie. Ile ich tam było w ilu cie pokonali? – Zapytał na koniec swojej wypowiedzi Lee Bezilona

– 12 ich było. 12 największych kozaków na planecie po mnie. Dałem rade zabić ich aż 8 ale wreszcie mnie pokonali i mój własny syn przebił mi serce mieczem. Cóż wtedy byłem potwornie zły nie patrzyłem na nic chciałem tylko stać się potężniejszy. Teraz to jestem już praktycznie spoko miłym kolesiem w porównaniu z tym jaki wcześniej byłem. – Opowiedział Bezilon o sobie i sytuacji która mu się zdarzyła kiedyś dawno temu.

– To miałeś przejebane nawet ja miałbym ciężko jakbym 20 najsilniejszy po mnie na planecie by mnie zaatakowało ale myślę że z muzyką harmonii bym sobie dał rade. – powiedział jak myślał Agito

– Dobra a tak zmieniając temat to wszyscy jesteście słabi. Ja jestem potężny, mam styl jebnięty, który ciebie rozwala więc ode mnie z dala bo będziesz jeszcze dziś płakał. Mam władze nad czasem i was tak pokieruje że poliżecie mnie po bucie bo jestem pierdolonym geniuszem. Dobre? – Zarapował z nudów Arid

– Niezłe ale posłuchaj tego jesteś pizdą wśród takich jak my. Rozwalę cię nim doliczysz do trzech dla ciebie czas na śmierć. To jedyny czas jaki tu dostaniesz, padniesz na kolana i będziesz błagał o życie gdy pokaże tu swoje prawdziwe oblicze. – teraz swój tekst rzucił od niechcenia Bezilon

– To ja teraz was utemperuje. Nie zabije was, będę dobry wujek który się wami zaopiekuje. Biedne zwierzątka które też mają uczucia. Tylko udają niezdobywalnych, z każdym z was zagram w otwarte kartę. Ja będę panem ty moim psem, jak zgłodnieje to kotlet z psa zjem. – dodał do całości swój tekst Lee

– Ja tu jestem mistrzem ja tu jestem bogiem. Słyszę jak mrówki rapują o tym co czują. Co mnie interesują odczucia mikroba każdy z was jest słaby choć myśli że jest kozak. Wpadniecie jak kamień do wody w moją pułapkę. Każdy z was w niej będzie torturowany aż sam powie że ja jestem bogiem a on przy mnie to zwykły szary człowiek. – zakończył rymowanki Agito

– Może zmienimy temat i opowiemy sobie jak zdobywaliśmy wiedze o świecie duchowym i także ciekawych rzeczach o świecie fizycznym. – Zaproponował Lee wszystkim obecnym

– No dobra to ja poszukiwałem różnych skarbów w różnych ruinach starożytnych cywilizacji które tu istniały nawet przed czasami cesarstwa ludzkiego. Umiałem odczytywać starożytne runy bo uczyłem się tego w młodości jak jeszcze byłem młodym cesarzem. Miałem nauczyciela który znał prawie wszystkie języki świata i nawet umiał język starożytnych. Gdy tak odczytywałem kolejne informacje o różnych rzeczach z starożytnych run to doszedłem do wiedzy że ten się stanie najpotężniejszy który dojdzie do samego centrum Elisium miasta 7 bram. Zrezygnowałem wtedy z tronu i chcąc zyskać nieskończoną potęgę zacząłem swoją podróż do tego starożytnego miasta. W samym centrum miasta znalazłem spory zbiór opisów na ścianach, niestety szybko zostałem zaatakowany przez 12 najpotężniejszych po mnie i nie udało mi się wszystkiego odczytać i zrozumieć co było zapisane w świątyni centralnej Elisium. – opowiedział w skrócie swoje poszukiwania Bezilon

– Ja tam miałem sporo informacji od O.W dopóki nie zdradziłem mojej przysięgi względem jego że po pokonaniu Lee popełnię samobójstwo i przez to w kolejnym życiu będę miał wszystko o czym zamarzę. Ogólnie jak już powstałem to miałem sporą wiedze o swojej mocy. Bo ja nie urodziłem się jako dziecko ja od razu byłem dorosłym silnym mężczyzną. Ja nie musiałem poszukiwać miałem w siebie wgrany spory początkowy pakiet wiedzy. – opowiedział o tym skąd ma wiedze Arid

– Ja sporo się nauczyłem się od mojego ojca, później mojego mistrza. Później jeszcze to sporo dowiedziałem się od Lee i ostatecznie lwią część mej duchowej wiedzy przekazał mi O.W. Ogólnie zawsze goniłem za mocą, potęgą a nie wiedzą. Choć wiedza to też potęga to jednak jej tak bardzo nie pragnąłem i praktycznie większość mojej wiedzy pochodzi z poszukiwań duchowych innych ludzi. – Opisał swój przypadek Agito

– Ja za to doszedłem do samego szczytu wiedzy bo poszukiwałem największej wiedzy ukrytej na naszej planecie. To były zwoje i książki o wiedzy bogów. To było jedno z nielicznych dzieł O.W na tej planecie on tam zapisał może z 1/10 całej swojej wiedzy a ja powoli odnajdywałem kolejne części układanki związane z wiedzą bogów. Gdy osiągnąłem 6 najwyższy krąg wtajemniczenia w tej wiedzy to wtedy zrozumiałem że wreszcie rozumiem czym jest świat, czym jest prawdziwa wiedza ukryta i jedynie przez nielicznych w jakiś stopniu odkryta. – Na końcu opowiedział swoją historie Lee

– To wszystko odkryliśmy jakiś sposób na rozwijanie swojej wiedzy, na odkrywanie kolejnych rzeczy o otaczającym nam czasem a nawet często niewidzialnym dla fizycznego oka świecie. Może więc każdy niech powie do czego dąży, czego szuka, czego chcę. – zaproponował Agito i po chwili dodał:

– U mnie to proste że chcę dojść do 10 poziomu i zjednoczyć się z wszechświatem. Osiągnąć najwyższe co jest możliwe być nieśmiertelny, być doskonałym i być wszechpotężnym bytem o mocy wpływaniu na wszechświat choć w jakimś małym choć widocznym stopniu.

– Ja za to chcę być po prostu najpotężniejszy, tylko dla mnie moc i to co kto potrafi się liczy. Gadać można godzinami ale nie wielu umie poprzeć słowa czynami. Ja wiem że jestem potężnym ale chcę być potężniejszy od kogokolwiek nawet od tego O.W co o nim mówiliście. – Opowiedział czego chcę i do czego dąży Bezilon

– Ja za to zawsze dążyłem żeby w naszej cywilizacji byłą równowaga żeby ani dobro nie przeważały nad sobą. Ogólnie pilnowałem aby na naszej planecie panowała równowaga. Ja już jestem potężny i sporo wiedzący dlatego teraz chcę utrzymać pewien balans w mojej i innych rzeczywistości. – Powiedział Lee

– A ja chcę po prostu przeżyć jak najdłużej bo mam tylko jedno życie jako ja a ciągle powoli tracę energie życiową bo tak zostałem stworzony. Musiałem skrzywdzić całą planetę żeby dłużej żyć. Ogólnie dla mnie moje istnienie jako ja jest najważniejsze. Mam gdzieś reinkarnacje chcę być sobą a nie od nowa się rozwijać. – Na końcu dodał Arid

– Może zmienimy temat na luźniejszy, ktoś ma pomysł na jakiś? – zapytał Agito wszystkich zebranych w małym pokoju o żółtych ścianach

– Hmhm, a jeżeli chodzi o państwa na przestrzeni wieków, który z nich był najpotężniejszy według was? – zadał pytanie reszcie Lee

– Moje cesarstwo było najlepsze, przez tyle lat panowali nad całym kontynentem aż upadło po tym jak ja zrezygnowałem z władzy i mój zdradziecki syn też nie zdecydował się być kolejnym cesarzem. – wypowiedział swoje zdanie Bezilon

– Ja za to sądzę Królestwo Weridas w swoich najlepszych latach pokonało by twoje cesarstwo. Mieli ogromną armie, wielu niezłych magów którzy chyba nazywali się magami królewskimi i podlegali bezpośrednio pod króla. Przecież po twoim państwie Bezilonie to właśnie Weridas powstało i panowało przez ponad 50 lat nad większością kontynentu. – wyraził swoje zdanie Agito

– Ja też myślę że Weridas było potężniejszy od cesarstwa. Ogólnie większość wybitnych jednostek nie służyło w armii ale kilku dobrych żołnierzy było pod rządami króla Artasa czy też Veriona. Na przykład był taki dość silny łucznik Jareel podobno pokonał sam dziesiątki wrogich wojowników gdy pozostał sam na polu bitwy w samym środku zamku wroga, oczywiście ostatecznie zginął w tej bitwie ale słyszałem że był blisko zabicia króla Sarien. – przekazał prostymi słowami Lee

– Jareel… znałem kogoś takiego w swoich czasach był to zabójca który został na mnie nasłany przez jakiegoś idiotę któremu później ściąłem głowę. Trochę tego Jareela podszkoliłem w walce mieczem choć on i tak głównie używał sztyletów. Także dałem mu część mojej mocy ciemności przez co mógł innych słabeuszy zabijać samą myślą i wysłaniem energii ciemności do nich aż ta energia w nich wybuchała ich zabijając. Może wiecie czy to ten sam Jareel? – zapytał na koniec swojej wypowiedzi Agito

Nastała chwila ciszy lecz po chwili amulet o niebieskim krysztale który nosi Lee na szyi zaświecił białym światłem.

– Tak to ten sam. – odpowiedział pewny swego Lee

– Skąd wiesz że to ten sam? – zadał mu pytanie Agito

– Użyłem mocy wglądu i dźwięk mi odpowiedział. Wgląd zawsze mówi prawdę. Tak działa artefakt który stworzyłem. – natychmiastowo Lee przekazał skąd wie o łuczniko-zabójcy

– Dobra a wracając do tematu to według was by wygrał wojnę pomiędzy Weridas a cesarstwem. – zapytał od niechcenia Arid po czym głośno ziewnął

– Weridas, według mnie. Miało większą armie i wcześniej wspomnianych magach ogólnie szczególnie w czasach początkowych tego państwa służyło mu kilku niezłych wojowników takich jak Korn.

– Ta Korn umiał walczyć. Podobno nawet cię raz pokonał Lee, to prawda? – Bezilon zapytał się o to Lee

– Nie pokonał, ja walczyłem na luzie wtedy używając może z 40% swoich możliwości. Może i udało mu się przebić mnie mieczem ale moja regeneracja po tym jak się teleportowałem gdzie indziej niż nasze pole walki mnie szybko uleczyła i… a zresztą wtedy byłem słabszy niż jestem teraz, poziomem byłem gdzieś  tak silny jak mój syn w tym momencie. – odpowiedział Lee

– Podobno byłeś zarządcą południowych krain Lee, to prawda? – zadał pytanie Agito

– Tak byłem przez około 20 lat. Sporo przez to złota zarobiłem. Praktycznie rozwinąłem tam handel i rynek szczególnie pomogłem biedniejszym obywatelom poprzez odpowiednie zarządzanie logistyką związaną z żywnością. Udało mi się tam zmniejszyć ceny żywności w całym regionie nawet 2-krotnie. Sprzedawałem także dla własnego zysku magiczne ziele(narkotyk w naszym świecie coś jak marihuana) w hurtowych ilościach na całe królestwo.

– Czyli byłeś dilerem, a paliłem ziele? – zapytał Arid zaciekawiony delikatnie słabo mu znanym tematem

– Nie, wole sobie dawać stany świadomości sam bez wspomagaczy które tylko negatywnie mogą wpłynąć przy używaniu ich w dużych ilościach na całym system magicznych połączeń w ciele duchowym. Choć znałem kilku ćpunów nawet kilkukrotnie wzmacniałem swoją energią magiczną ziele. – powiedział co miał do powiedzenia Lee

– Ja też nam jednego ćpuna, może tu niedługo wpadnie bo spotkałem go wcześniej i powiedziałem mu gdzie będę przez resztę dnia. – wygłosił swoją krótką kwestie Agito

– Wracając do stanów świadomości jaki był was najlepszy przeżyty stan w życiu? Mój to gdy moje duchowe ciało wyszło z tego fizycznego i widziałem swoje ciało z góry. Powoli leciałem coraz wyżej i wyżej z coraz większą prędkością aż tak szybko że widziałem jak wylatują z mojego ciała wibracje o różnych kolorów takich jak złoty, srebrnym, purpurowy czy też karmazynowy. Doleciałem tak aż do kosmosu. Zbliżałem się z niesamowitą szybkością do słońca aż do niego wpadłem i poczułem ogromne ciepło i przyjemność która opanowała całe moje ciało. Czułem się jakby na całym ciele każdy mój punkt ciała był czuły jak mój penis. Jakbym sam nim był i całym sobą czułem ogromny orgazm… – tu wypowiedź Lee została przerwana słowami Arida

– Byłeś jedną wielką pałą i chyba nią pozostałeś bo dalej jesteś przy mnie zwykły tępy frajer. Słoneczko ci przyjemność dało, hahaha one po prostu cię swą mocą wyśmiało. Myślałeś że miałeś raz fajnie to jesteś dobry. Ja miałem lepiej, mój obraz zaczął super szybko klatkować, każdy moment to był jeden obraz a w każdym odkrywałem mnóstwo szczegółów, głębie tych chwil czułem i wiedziałem co kto do mnie czuje w tym momencie samym spojrzeniem na niego. Każdy wtedy moment był dla mnie doskonały, byłem z tym co widzę w większym stopniu zjednany. Wszystko co słyszałem miało w sobie dusze wtedy każda rzecz nawet głupie krzesło było dla mnie czymś wielkim i żywym jak każdy człowiek czy zwierzę.

– Nieźle ale mnie nie pobijesz, bo nawet O.W powiedział że miałem grubo. Zapaliłem sobie dobrego ziela i zamknąłem się w zamkniętej przestrzeni duchowej, byłem tam sam i nagle poczułem narastającą we mnie moc. Ona zaczęła wypływać ze mnie tworząc dookoła mnie złotą kule. Byłem wtedy w błogostanie, czułem się najlepszy, najdoskonalszy i w najlepszym momencie mojego życia. Chwile później jakaś siła wyrzuciła mnie z tego koła i uderzyłem o ścianę zamkniętej przestrzeni. Popatrzyłem za siebie i zobaczyłem te złote koło z zewnątrz. Było ogromne i wypadały z każdej strony oraz wypływały dołem złote wibracje. Energia tego koła była wielka, czułem że się jakby siedział obok małego słońca które oświecało mnie swoim blaskiem. Czułem się wtedy duchowym mistrzem który osiągnął coś wielkiego a jedyne przecież co wtedy zrobiłem to stworzyłem zamkniętą przestrzeń. Ogólnie całe moje ciało gdy spojrzałem na nie było ze złota byłem jedną wielką energią o srebrnym kolorze, byłem jak ogromna wibracja która w jakiś sposób zasilała swoją mocą złote koło. Wibracje które wypadały zaczęły zatrzymywać się w powietrzu i ostatecznie łączyć się w złotą sieć która zaczęła oplątać całą przestrzeń w której się znajdowałem. Minęło kilka chwil i w kuli w górnej części zobaczyłem czarne pęknięcie które powoli rosło po chwili robiąc dziurę z której wystrzeliła wiązka czerwonej energii. Cała sieć oplatająca pomieszczenie zaczęła być przyciągana do dziury po chwili do niej wpadając. Ten moment był ważny bo zacząłem widzieć kule nie tylko w trzecim wymiarze ale też w czwartym, widziałem ją po prostu z każdej strony. Dziura zaczęła rosnąć aż wreszcie pojawiły się pęknięcia na całej kuli a ona wybuchła i zniknęła a ja pozostałem sam. – opowiedział o swoim najlepszym stanie Agito

– Ja cóż może nie miałem jakoś strasznie grubo ale gdy po zabiciu wyroczni siedziałem na tronie w środku świątyni Elisium to nagle coś się zmieniło w moim wzroku. Zaczęło widzieć coraz więcej wymiarów swoim fizycznym wzrokiem. Dużo z tego nie zrozumiałem ale po tym stanie już wiedziałem na czym polega czwarty i piąty wymiar przestrzenny. – na końcu nieśmiało i cicho wręcz jakby mówił do siebie przedstawił swój stan Bezilon

– Ciekawe który z tych stanów był najlepszy ogólnie. – skomentował pod koniec Sil

– Zamknij się i lepiej stąd wyjdź bo śmierdzi od ciebie jak z mojej dupy gdybym nie mył ją lat trzy. Po drugie jesteś zwykłym zerem, lamerem których nie cierpię. Jesteś… – tu została przerwana wypowiedź Bezilona

– Przestań, co ja ci zrobiłem że nagle się tak do mnie rzuciłeś? – zapytał Sil

– Po prostu jesteś słaby a tacy mogą się tylko żalić. Twoja egzystencja nic nie znaczy, dla mnie priorytetem jest pociśnięcie się z takim jak ty zerem. Nie zboczę z obranej ścieżki, będę cię męczył aż znikniesz lub na pierwotne atomy się rozpieprzysz. Błędem było pozwalać ci rozmawiać z nami na równi, bo my jesteśmy graczami a ty tylko narzędziem jakieś innej legendy. – rzucił krótko Bezilon

– Nie jestem narzędziem, sam sobie będąc panem i pokaże ci jak niszczy się takie jak ty szmaty. Ja śmierdzę w twoim słowniku, w którym przy każdym jest podpis pies tylko przy twoim imieniu mistrz, tak właśnie leczysz swój wielkości kompleks. Umiesz tylko zapisać coś na piedestał ciebie wyniosącego. Myślisz że dla innych twa gadka to święte słowa, ja traktuje ją jak słowa snoba. Lepiej przygotuj sobie linę i zawieś sobie ją na szyje. Zrobisz coś dobrego dla świata, umrze taka tępa jak ty szmata… – tu Sil na chwile przestał mówić i wtrącił się Bezilon

– Wara ode mnie bo dostaniesz warna. Ostatecznie bana na tej stronie gdzie opowiadamy wszechświatową opowieść. Milcz bo to idealny czas bym podkręcił bass. Przeżywasz nasz konflikt jak kobieta okres, jesteś pyskatym osłem. Splunął bym ci na twarz ale szkoda śliny, choć powiem ci prawda że trzeba tępić takie jak ty świnie. Do obory słyszysz, masz tam iść uprawiać seks za 5 złotych monet. Oczywiście ty będziesz tam dymany zostaniesz przez każdego rolnika z wsi zgwałcony, może czasem nawet naślą na ciebie kozy… – tu Bezilonowi przerwał Lee

– Co się tak czepiasz mego syna. Choć go nie kocham to teraz zobaczysz jak niszczy cię moja rodzina. Jesteś skazany na ból i porażkę. Zniszczę twój dom, zniszczę twój świat. Jesteś tylko pionkiem, ja graczem i mówię twemu panu szach-mat. – splunął teraz Lee na ziemie i dokończył:

– Tu moja pomyłka bo to twoja twarz ale powiedz szczerze kto je odróżnia. Jeżeli chodzi o kozy to spotykasz je w nocy. Jeżeli chodzi o psa to on za dnia cię pcha. Weekendy za to spędzasz z swoją matką.

– Teraz czeka cię strzał w potylice, jak nimfomankę ciebie zaliczę a ty będziesz chciał więcej. Jestem świadom tego że ten niby mój pan z tobą by wygrał gdyby miał do gry tylko jednego pionka. Wolna wola dla ciebie nie istnieje z ciebie każdy się śmieje. Nawet twój pierwszy kapłan chyba Zuben się zwał okradł cię na gruby hajs, teraz powiedz ile bo nie zniszczę cię jeżeli wielkości twojej porażki nie wyliczę. – Zapytał między słowami Bezilon

– Sporo wiesz to ci przyznam ale jeżeli chcesz wiedzieć to na około jeden milon złotych monet mnie okradł. Powiedz co z tego jak ja mam sługi a ty tylko wyimaginowanych kolegów. Ja miałem armie mi służącą każdy z nas miał pod sobą kozaków poza tobą. – odpowiedział mu szybkim tempem Lee

– Zapomniałeś że ja byłem cesarzem i miałem większą niż ty armię. Może by ona cię nie pokonała ale jakbym doszedł ja to przegrana była by twa sprawa. Bazuje na podstawach, fizycznych statach. Takim kurwą jak ty mówię nie. Teraz zobaczysz co potrafię. Błędów swoich nie naprawisz pastwiąc się nade mną. Przegrałeś z Aridem, gdybym bym w pełni sił mnie też byś nie pokonał. Skomplikowane to jest twe wszechstronne wszystkiego ogarnianie. Ja umiem mniej ale na tekst cię rozwalę. Gdy się urodziłeś na niebie była spadająca gwiazda i twój upadek ona oznaczała. Powiem prawdę, witam w mej krainie gdzie cię na pojedynczy atom rozbije. Ja będę naukowcem i badam taką jak ty ciotę. Widzę jedno nawet gdybym walczył z tobą jedna ręką to po wszystkim byś krzyczał rewanż. Jest recepta na wyjście z tego bagna, poliż mnie po stopach i powiedz że poznałeś swego pana. Twój upadek wcale mnie nie śmieszył bo w walce jesteś całkiem niezły ale co to przy bogu jak ja, zrozum nie jesteśmy tacy sami, to widać z bliska, to widać z oddali… – w tym momencie wtrącił się Lee który nie dał dokończyć Bezilonowi

– Wiecie zaczynam walkę na rymy, w tej grze nie należysz do mojej ligi. Spadasz ciągle w dół gdy rzucasz swoje teksty. Byłeś cesarzem ale każdy cię olewał tak jakby szmatę pieprzył. Przegrałem z Aridem ale ty nie jesteś lepszy. Jak mnie rozwaliłeś ja tego nie widzę, mówisz jestem ślepy, wtedy ty nie miałeś nigdy oczu. Atom to ja, za kogo się masz takich jak ty gryzą psy. Jak jesteś naukowcem to badasz zależności podobności ciebie do psa który teraz za oknem sra. On robi gówno ty też. Tylko że on prawdziwe a ty liryczne. Bogiem jesteś tylko u siebie na chacie tam jesteś sam i tak musisz dawać tyłka by mieć na mieszkanie pieniądze.

– Zegar tyka powoli, dam ci czas żebyś padł gdy mój tekst cię rozpierdoli. Ty łosiole(takie zwierzę w tym uniwersum) tak jak ty z kijem gonie z mojego terenu czyli całej planety, nie ma tu miejsca na twoje bzdety. Tandety ty rzucasz z rękawa, myślisz że to asy a to zwykła dwójka najsłabsza karta. Takie jak ty małpy zatańczą jak im zagram. Twoja mam chciała mieć wielkiego syna, a urodziła tylko wysokiego debila. – tu nagle Bezilon się zaciął i nie wiedział co dalej powiedzieć

– Dobra starczy już. Nieźle rymujecie ale słabe teksty ciśniecie. Możemy jak już był poruszany temat armii które nam służyły to każdy coś o swojej opowie. – zaproponował Agito

– Ja mam małą grupę nazywaną przez wielu ludzi władcami demonów. Najsilniejsza z nich jest kobieta o imieniu Risa, jest niesamowicie szybka. Nawet szybsza niż ja. Posługuje się sztyletami oraz zna podstawy magii. Służyli mi także taki typ bez imienia był niezły oraz pewnie znany przez niektórych z was Matiuso. – opowiedział o swoich sługach Arid

– Tak byłem zdziwiony gdy dobry Matiuso przeszedł na twoją stronę dla większej mocy. Podobno później został zabity przez niejakiego Ariona… – tu Lee miał mówić dalej ale wtrącił się Agito

– Mojego mistrza? Rozumiem więc to tego władcę demonów pokonał. Mam pytanie więc do ciebie Lee czy ten Matiuso był silny bo go spotkałem ale nigdy go w akcji nie widziałem? – Zapytał Agito

– Tak był silny, świetnie walczył mieczem i pokonał niejednego silnego wroga. Nawet raz mi się zdarzyła mi się śmieszna sytuacja bo Zuben miał walczyć z Matiuso i ja wtedy teleportowałem się pomiędzy nich i powiedziałem do Zubena: „Jesteś słaby mam cię na 2 strzały ale nic nie muszę robić bo ten typ cię rozbroi”. Po tym wróciłem do swojego pałacu. Wiem że Matiuso po ciężkiej walce wygrał z Zubenem. Ty Agito z najsilniejszym sługą Zubena. – Lee odpowiedział na pytanie

– Tak jego sługa był nawet niezły wtedy byłem może tylko o pół poziomu od niego lepszy. – dodał Agito

– Tak Zuben nie był taki słaby i przeżył walkę z Matiuso uciekając na wyspę śmierci na której rządził jeszcze spory czas ale nikt się już nim nie przejmował bo przestał wtrącać się w sprawy które działy się na kontynencie. Tak ale może teraz ty Agito opowiesz o swoich ludziach. – zaproponował Lee

– Dobrze mi służyła organizacja o nazwie lordowie którzy mieli swoją twierdze na południowo zachodniej części kontynentu. Było ich tam może z 200 ale wszyscy byli na niezłym poziomie bo nie przyjmowano tam byle kogo. Sam zacząłem tam karierę od razu od rangi dowódcy jednego z oddziałów ale w pół roku stałem się tam tak silny że pokonałem generała dowódcę i przejąłem tam władze. Ogólnie najsilniejsi którzy służyli mi to moja siostra Amelia którą później zabił Arid co mnie mocno wkurzyło przez co walczyłem z nim lepiej w naszym pierwszym spotkaniu… – tu do wypowiedzi Agito wtrącił się Arid

– W naszej drugiej walce.

– Dla ciebie drugiej, dla mnie pierwszej. Bo mnie przeniosłeś w czasie tej walki z moich czasów do czasów Lee.

– Tak i to był błąd bo tam niesamowicie się wzmocniłeś. Zawsze będę miał do ciebie mały respekt bo tylko ty mnie pokonałeś dwukrotnie. – stwierdził krótko Arid

– Dzięki, ale wracając do tematu. Niezły jeszcze był Samuel który zginął w czasie ataku lordów na miasto dacionów. Pamiętam tą bitwę, co prawda nie byłem od początku niej i nie wiem jak lordowie dostali się do środka miasta ale gdy tam trafiłem już nie interesowało mnie kogo zabijam. Mordowałem członków mojej rasy i lordów. Ostatecznie zabiłem jednym potężnym kopnięciem z partyzana panią mojej rasy Lucy. Złamałem ją w pół tak że pękł jej kręgosłup i po chwili padła martwa bo miała jednym kopnięciem rozwalone wszystkie organy wewnętrzne. – Agito opowiedział krótką historie o wydarzeniu z swego życia

– Mi służyło też sporo ludzi ale byli głównie podzieleni na dwie grupy. Moich kapłanów którzy przekazywali część mojej wiedzy ludziom i pomagali im w życiu oraz problemach które im się zdarzały. Druga grupa nazywała się łowcy wampirów i jak sama nazwa wskazuje polowali na wampiry, szczególnie na wampiry apokalipsy które niestety są nieśmiertelne i chyba tylko O.W lub ktoś wyżej mógłby ich ostatecznie zniszczyć. – powiedział Lee

– Mi przez czas mojego panowania jako cesarz służyła cała armia lecz gdy odszedłem od władzy w poszukiwanie mocy to zostałem samotnikiem i miałem wtedy więcej wrogów niż przyjaciół – zakończył krótką wypowiedzią ten temat Bezilon

– Dobra i tam wasze armie gdzieś. Każda z nich przegrała by z moimi GS’ami(Gwardia Sila). Ich jest siedmioro ale są mocni, przeze mnie stworzeni z genów najpotężniejszych stworów z naszego świata, były tam też geny wampirów apokalipsy przez co każdy GS obojętnie ile razy to powróci. Nawet jak zniszczysz go i zostanie z niego proch to po jakiś czasie on z prochu powstanie jak feniks. – dodał na koniec Sil

Nagle małe drewniane drzwi jedyne w tym pokoju się otworzył i wszedł do pokoju do niego wysoki mężczyzna o czarnych włosach, niebieskich oczach. Był on ubrany w czarną szatę czerwonymi wzorami.

– Hej ziomy, przyszedł tu teraz mistrz. Cześć Agito co tam u ciebie? – powiedział pewnym siebie głosem mężczyzna

– Witaj Ceriav. Panowanie o to ćpun o którym wcześniej mówiłem. Jest to chyba największy narkoman tej planety.

– Największy w historii tej planety. – dodał Ceriav

– Wiem kim jesteś kiedyś się spotkaliśmy w moim pałacu i za 100 złotych monet dałem ci stan świadomości który chciałeś ode mnie. – powiedział Lee

– Pamiętam to lecz gdy pierwszy raz byłem u ciebie z Agito to mnie wyprosiłeś bo powiedziałeś że nie jestem na tym samym poziomie co wy. Teraz jestem lepszy może chcesz się sprawdzić ze mną na pięści? – zapytał mężczyzna który niedawno wszedł do pokoju

– Nie chciałbym cię zabijać po co by ci to było. Ty tylko ćpać potrafisz. – odpowiedział mu krótko Lee

– Nie tylko na pięści też się dobrze leje. Nawet kilkakrotnie organizowałem światowe mistrzostwa w walce wręcz. Zjawiało się na nie nawet setki pięściarzy i na końcu zawsze zwycięzca walczył z mną. Ja oczywiście ani razu nie przegrałem w takiej potyczce. – przekazał słowami Ceriav

– Wielki siłacz się znalazł. Gdybyś z mną walczył to byś szybko na ziemi się znalazł. – powiedział pewny siebie w tej kwestii Bezilon

– Nie znam cię, nigdy nie poznam ale powiem ci jedno. Jesteś psem pod moim butem niedługo się zapoznasz z moim fiutem. – obraził Bezilona Ceriav

– Tym kijkiem małym, ciągle mówisz o ssaniu bo masz kompleks pały. Twoja żona powiedziała ci na twoja pałę pizda bo nie wiedziała kiedy w nią ją wciskasz. – odpowiedział mu natychmiast Bezilon

– Taki twardziel z ciebie to zobaczymy co się stanie jak moja pięść dotknie twojej twarzy. – szybko rzucil Ceriav i zamachnął się do ciosu tzw. „cepa” wycelowanego w skroń Bezilona lecz ten ostatni łapie go za nadgarstek około 10 centymetrów od twarzy

– Nie masz ze mną szans ćpunie. Nawet jakbyś mnie trafił to byś mnie nie zranił bo mam skórę twardą jak stal. Wcześniej o tym nie mówiłem ale jestem całkiem odporny przez tą skórę na wszystkie słabe i średnie zaklęcia oraz na cięcia wszystkich szermierzy którzy nie potrafią przeciąć stali. – opowiedział Bezilon o swojej kolejnej możliwości fizycznej

– Ja też wcześniej nie mówiłem o tym ale umiem wzmacniać energią magiczną moją aurę tak że staje się widoczna nawet dla tych co nie trenowali eterycznych oczu. Dzięki niej większość zaklęć po prostu się rozpływa na moim ciele a dodatkowo wszystkie cięcia które przebiją się przez aurę będą w niej osłabione i wolniejsze tak jakby się ktoś przebijał przez drewno. – dał informacje o kolejnej swojej umiejętności Agito

– Może i macie niezłą obronę ale jesteście z plebsu. Mój tekst pierwsza liga ciebie niszczy trzecia, spróbujesz ja tu zniszczę twój portret aż utracisz u wszystkich szacunek. Słabiak pozoruje na mistrza… powiesz po co cisnę innych, inaczej się nie da. Czekam jak po tych pociskać będzie czekać cię gleba. Będziesz się wykręcał od bitwy z powodu braku argumentów. Jesteś jak ziemniak, schowany w ziemi a jak już wychodzi to jest od razu zjedzony… – zaczął nawijać Bezilon z nudów ale w tym momencie Agito krzyknął:

– Dość, powiedz kogo obrażasz a padniesz na cios.

– Mówię do was wszystkich, każdego oddzielnie, próbujcie mnie zniszczyć a pokaże jak pocisk rapowe podziemie. – powiedział Bezilon

– Dobra, dobra… a i przy okazji jakaś kobieta o czerwonych włosach stoi przed drzwiami, wpuścić ją? – zapytał reszty Ceriav

– Ona jest ode mnie to moja pierwsza przyboczna. Możesz ją wpuścić. – odpowiedział Arid

Ceriav już miał iść do drzwi gdy Lee powiedział:

– Stój, możesz coś dla mnie zrobić?

– Co ode mnie chcesz? – zapytał go krótką wypowiedzią Ceriav

– Masz tu około 100 złotych monet, kup mi w pobliskiej tawernie o nazwie „Pod skrzydłem” boską wódkę. Przepłukam sobie gardło chociaż trochę. – podsumował na końcu Lee i podał dla Ceriava sakiewkę z złotem

– Dobra to niedługo będę. – Powiedział Ceriav biorąc jednocześnie sakiewkę i wyszedł z pokoju.

Minęło z 10 sekund i do pokoju weszła młoda kobieta o czerwonych włosach, czerwonych oczach w których można było wyczytać mordercze intencje. Rozglądnęła się spokojnie po niewielkim pokoju i powiedziała do swojego mistrz.

– Panie wzywałeś, czego chcesz to się zdarzy kto ma dziś głowę stracić? – zapytała z pewnym widocznym respektem do Arida

– Dziś nikt, chciałem z tobą po prostu porozmawiać. Jak było na północy kraju w Ceriav(jest to miasto rządzone przez bezprawie i przestępczość na północy kraju, właśnie stamtąd pochodzi Ceriav który ma imię po mieście)? – zapytał jakby od niechcenia Arid

– Nic ciekawego, zabiłam jedynie z kilku ludzi i wysmarowałam ich wnętrznościami ściany jednej z mniejszych uliczek. Ogólnie to była dobra rozgrzewka przed walką z gildią złodziei. Oczywiście nikt nie przeżył ani w nie jednej ani w drugiej sytuacji. – odpowiedziała patrząc po kolei na zebranych Risa

– Czyli się zbytnio nie spociłaś. Dobrze możesz już odejść. – powiedział do niej w skrócie Arid

– Tak mistrzu. Będę czekała przed drzwiami. – podsumowała gdzie będzie czekać Risa

– Idź się lepiej gdzieś zabaw, na przykład dziś jest turniej walki bronią na ulicy Terin niedaleko stąd, mogłabyś wystąpić tam. – przekazał jej swój pomysł Arid

– Panie wiesz że ja nie lubię pokazywać ludziom mój styl walki i gdybym tam wystąpiła to musiałabym nie tylko zabić wszystkich moich przeciwników ale też i wszystkich widzów na trybunach a nawet dla mnie było by trudno zabić aż takie duże zbiorowisko ludzi. – odpowiedziała na pomysł mistrza Risa i po chwili dokończyła:

– Będę przed drzwiami jak mówiłam, jak byś mnie potrzebował to zawołaj mnie, na pewno usłyszę twój głos. – Mówiąc to Risa wyszła z pokoju o żółtych ścianach

– Możemy porozmawiamy jeszcze o umiejętnościach lub możliwościach jakie posiadamy. – zapropnował Agito

– Ja nie muszę jeść jedzenia żywię się życiową energią z całego istnienia. – przedstawił krótko co potrafi Arid

– Ja potrafię powodować brak skupienia u przeciwnika używając muzyki sfer, mogę go na chwilę nawet ogłupić tak że staje się nietrzeźwy jak ćpun który za dużo spalił. – przekazał słowa o swojej kolejnej umiejętności Agito

– Ja potrafię zmieniać pogodę w kilka minut. Mogę wytworzyć nawet tornado a nad morzem tsunami. Ogólnie mogę dostosowywać pole bitwy do siebie dowolnie na świeżym powietrzu oczywiście. – powiedział Lee

– Ja potrafię strukturę rzeczy zmieniać tak że mogą stawać się o wiele twardsze, miększe, giętkie lub nawet zmieniać ich stan skupienia. Niestety na ludzie ta moc nie działa. – podsumował swoją kolejną moc Bezilon

– A tam takie niezłe to nie jest Bezilon. Ja umiem też zmieniać strukturę rzeczy jak ty a dodatkowo zmieniać je w inne przedmioty, na przykład zmienić kamień w stalową tarcze i to wszystko tracąc małą ilość energii magicznej. – pochwalił się pod koniec Sil dla którego teraz przedstawiona umiejętność jest jedną z głównych jakie posiada

– Nie masz się czym chwalić Sil. Tą zdolność którą posiadasz miał opanowaną każdy lepszy lord. – wypowiedział Agito

– Inne czasy. Ja byłem pionierem tej umiejętnością ale nauczyłem ją jedną osobę a ona kolejnych i tak stała się ona dość pospolita na średnim poziomie rozwoju. – tłumaczył się delikatnie Sil

– Tłumacz się jak umiesz, jesteś tuman i ja to tak ujmuje że nie miałeś nigdy racji a ludzie mieli cię dość, więcej lepiej jedz mięso z podłogi bez talerza bo mi go szkoda na takie jak ty cioty. Jesteś facet czy kobieta? Tego już nie wiem. Bo jak patrzę na ciebie to widzę że na płacz ci się zbiera. Nie będzie litości dla takiego jak ty frajera. Możesz tylko bawić się w pociąg z kolegami, ty jesteś z przodu, jesteś maszynistą w tej grze, dostajesz tyle pał w dupę jakbyś ciągle wrzucał do kotła węgiel. Gdy słyszę ciebie chcę mi się spać, dobrze byś opowiadał bajki ale nawet dziecko by cię wyśmiało że nic tu nie gra, spójności jest za mało. Ja wygrywam główną nagrodę a ty dostajesz baty. Nawet ojciec cię nie kocha, wiesz czemu bo zamiast być porządnym synem masz mnóstwo kolegów-pedałów którzy ciebie dniem i nocą walą. – zaczął obrażać Agito Sila

– Skończ pierdolić bo chcę taką kurwę jak ty rozpierdolić. Mam kolegów, coś tu nie pasi bo to o tobie są legendy że łapałeś w pysk latające kutasy. Nie masz mojej masy, nie masz mojej siły z twej chudej ligi mistrzowie to same dziwki. Gdy patrzysz w lustro widzisz bóstwo szkoda że takich jest mnóstwo. Gdy patrzysz komuś w twarz po sekundzie spuszczasz wzrok bo wiesz że on to ktoś a ty zwykły łoś. Jesteś potężny tylko w swej krainie gdzie mistrz to ten co ma w dupie ślinę. Rozumiesz żeby był lepszy poślizg ale co ci tu tłumaczyć jak i tak od dziś po tym tekście będziesz się po nocach moczył. – zaczął obrażać delikatnie wkurzony Sil

– Widzę teksty ci się wyostrzyły szkoda że cię pokonałem gdy miałem połowę swojej teraźniejszej siły. Pamiętasz jak ode mnie spieprzałeś, bałeś się że zginiesz i już z grobu nie powstaniesz. Ty jesteś mistrzem uciekanie, jesteś chojrak tchórzliwy bo na początku kozak a później ucieka od kolesiów z pierwszej ligi. Nawet Matiuso cię pokonał mimo że nosiłeś tyle artefaktów, myślisz że przypadek uratuje cię od końca twego czasu. Jeden moment, jedna chwila. Wkurzę się i będziesz miał martwy finał. – na końcu zagroził Agito

– Dobra spokojnie panowanie. Może trochę kultury a nie ciągle nawijacie który miał w dupie więcej pał. To robi się nudne nie tylko dla mnie, ja zabijam wrogów a nie w słowa się bawię. Może zmienimy temat, porozmawiajmy o uczuciach i waszych związkach. Ja miałem jedną żonę i żyłem z nią przez lata. Kochałem ją i dała mi syna którego tutaj widać. Ogólnie miłość to chęć doprowadzenia do szczęścia osoby którą miłujesz, oczywiście przy tym musi być szczerość i szacunek. Ale ten ostatni powinien mieć każdy człowiek do każdego. – powiedział o uczuciach swoją kwestie Lee

– Widzieliście tą czerwono włosom, to moja służąca i także kochanka. Sporo razem przeszliśmy i ogólnie z moich podwładnych tylko ją szanuje. Ma jeden dar że jest niesamowicie szybka chyba szybsza nawet ode mnie. Ogólnie jestem bezuczuciowy jak nie jeden na moim poziomie, ciężko mnie zdenerwować i nikogo tak naprawdę nie kocham. Uczucia są dla słabych według mnie. – wyraził swoje zdanie Arid

– Zgadzam się z tobą, uczucia są dla miękkich faj i kobiet. Ja za to miałem żonę i z nią 2 dzieci. Ale nie potoczyły się moje losy zbyć miłościwie bo moja córka i syn mnie zabili. – dodał skrótowo Bezilon

– Ja nie miałem żony tylko sporo kochanek. Ogólnie nie jestem zbyt miłościwy i uczuciowy. Umiem odczuwanie empatią ból innych ludzi, wkurzę się gdy ktoś krzywdzi bliskich mi ludzi ale ogólnie nie kocham całym sercem kogokolwiek. Miłość może nie jest dla słabych ale tylko dla tych co mają na nią czas i odnaleźli swoją doskonałą drugą połówkę. – przekazał swoje myśli o uczuciach w słowach Agito

– Ja miałem też dziewczynę nazywała się Lusy… – tu zaczął swoją wypowiedź Sil lecz przerwał mu Agito

– Lusy, ta twórczyni mojej rasy?

– Tak to ona, ja ją nauczyłem podstaw genetycznego zmieniania istot i ona po wielu latach pracy stworzyła swoją rasę do której między innymi ty należysz. Zaczęła początkowo zmieniać członków starożytnej rasy mieszkańców Elisium i stworzyła kilka wybitnych sługusów o ogromnej mocy telepatycznej, nazywali się oni Dicioni i mogli nawet wpływać telepatycznie nie tylko na otoczenie ale też na ludzi. Umieli połączoną energią z myślą oderwać ci nogi, przebić serce, doprowadzić do wybuchu mózgu. Ogólnie byli o wiele groźniejsi od was Dacionów którzy byli wynikiem mieszania się ras przez co wiele z ich mocy telepatycznej zniknęło zostawiając tylko część tej mocy. – wypowiedział się Sil o Dacionach i Dicionach

– Ale sama Lusy nie była jakaś wszechpotężna, przegrała podobno z Torranem. – skwitował krótko Lee

– Torran nie był słaby a w ogóle wiecie co się z nim stało bo słyszałem że dostał specjalny los. – zapytał zaciekawiony tematem Arid

– Tak po śmierci zamiast się od nowa reinkarnować został zamknięty w zamkniętej przestrzeni w której teraz istnieje. Byłem raz u niego, ogólnie nie ma co do roboty i czeka na gości ale tak łatwo się tam nie dostać. – odpowiedział Agito który był bardziej obeznany w tym temacie

– Lusy nie tylko z Torranem ale też z moją Risą. Podobno walczyły i co prawda dla mojej służki nie była to łatwa walka ale używając swojej szybkości szybko zbliżyła się do niej i poderżnęła jej gardło. Miała chyba przebity barek na wylot przez swoją przeciwniczkę ale szybko po moim leczeniu wróciła do gry. – dodał Arid

– Jestem efektem chwili która się tu zdarza się w chwili momentu całego konkretnie działania któregoś z siebie wydobywanego to jest bowiem coś nienormalnego to jest ktoś szalony nie róbcie tego nieście jego atak na szanse chwili która tu się zdarza to jest bowiem całkiem smutne zależy jak wyżyje 50%-50%.

– Co odczułeś?

– Chciałem odkryć coś ciekawego z innej galaktyki i zobaczyłem ziomka którego też nazywają Lee i rozjebał całą planetę dla siebie, tak jak Bezilon coś konkretnego i myśli czy nie zniszczyć planety swojej bo to jest coś co tylko dla niego w historii tej planety się zdarzyć się mogło teraz nie wiem jak do tego podejść?

– Kogo by wtedy zabijał? – zapytała Risa

– Tylko o tym myślisz kotuś? – powiedział Arid

– Ciebie lubię ich bym zabiła, a na pewno ciebie.. – powiedziała Risa do Agito

– Już pokonałem twego mistrza ty myślisz że masz szanse? – zapytał Agito z delikatnego

– Mam małe ale jestem tak na ciebie wkurwiona że to zrobiłeś że muszę teraz spróbować? – Risa to powiedziała z płaczem w oczach i się rzuciła na niego z pełnym spidem, on się teleportował dwa metry na za nią

– Dla ciebie specjalna obsługa. – powiedział Agito i spojrzał jej w oczy ona padła na ziemie straciła po prostu przytomność.

– To jest moc muzyki harmonii. – Przekazał dalej Agito

– Słabe na mnie by nie podziałało. – powiedział Bezilon

– Ty nie wiesz co mówisz jesteś tu max top 3 a się rzucasz do top 1. – pochwalił się sobą Agito

– Nie pierdol. – powiedział i jebnął go Bezilon z super szybkiego doskoku, głowa Agito odleciała do tyłu ale po chwili Bezilon padł nie przytomny bo go dalej nie atakował a Agito nucił nutki najgłębsze w historii tej planety mistrz mistrzów beatboxu i w tym była intencja działania Muzyki harmonii.

– Ty jesteś groźny ale do mnie nie kozacz mogłem cię zabić, jak walczyć to do końca a nie przerwałeś?

Bezilon się zaśmiał i podniósł i powiedział przegranym głosem:

– Ile spałem?

– Kurwa tak szybko, miałeś natychmiastowy świadomy sen? – zaczął dalaszą rozmowe Agito

– Tak a co myślisz że nie umiem wyjść z snu?

– Tak ciebie mogę nazwać niezłym wiesz co nieco o duchowości?

– Miałem normalnie dobrego mistrz w młodości, ukryty top 10 tej planety. – powiedział Bezilon

– I on później cię zdradził? – powiedział Lee

– Skąd wiesz? -

– Miałem wgląd na temat kim był. – odpowiedział mu Lee

– Ale ty jesteś ślepy zaświeciło światło delikatnie na jego naszyjniku – powiedział Agito do Bezilona

– Nie wtrącaj się bo cię zabije, rozpierdolę twój sposób działania. – zagroził Bezilon

– Masz na 1% szans że zrozumiesz ponad 10% tego czym jest muzyka harmonii. – przekazał Agito

– A można się tego nauczyć? – zapytał pierwszy raz naprawdę zaciekawiony Bezilon

– Wszystko jest możliwe ale to nie jest możliwe dla ciebie po prostu niekórę rzeczy są dla wybitnych jednostek. – odpowiedział mu Agito

– Ten ziomek dalej rozpierdala co prawda kilka wpierdolów zarwał już taki niezniszczalny nie jest jak mi się wcześniej wydawało ale to momentami była przesada co on odjebał w 92 roku życia w swoim pierwszym wszechświecie to miazga on by mógł ze mną się porozumiewać na zbliżonym poziomie bo jego wiedza jest zbliżona do mojej. – opowiedział o tajemniczym mężczyźnie Lee

– Mówisz o tym samym co rozjebał całą planetę? – zapytał go Arid

– Tak on jet niezły po zabraniu mu całego talentu do uprawiania seksu ciągle jest w top 15 planety w tej kwestii konkretny rozjeb. – przekazał mu Lee którego naszyjniki znowu zaświecił niebieskim światłem i on się uśmiechnął:

– Ta to ktoś może nie mocą czy talentem jak my ale ktoś wybitny kto podbił całą planetę, rozwalił tzw. NWO i je przejął także ich całą ilość złotych monet. – dodał po chwili Lee

– On jest aż tak zajebisty aby go określać jako tak wybitnego? – zapytał go Agito

– To geniusz seksu, niezły fighter, dobry artysta, świetny ćpun, możliwy pisarz i człowiek o największych dojściach w historii planety na której żyje. – określił go dokładniej Lee

– Aha, a ile miałby ze mną procent szans? – zapytał pewny siebie Bezilon

– Ma z tobą, 5% równo jeżeli byłby najlepszy w życiu i by pobił swój rekord. Ogólnie go miażdżymy mocą każdy z nas nawet ta laska co utraciła przytomność – powiedział i popatrzył na Rise która właśnie się obudziła i spojrzała załamany wzrokiem bo zrozumiała że została pokonana nie mając najmniejszych szans, spojrzała na Agito i powiedziała:

– Nie wiem kim jesteś ale płacze że jesteś tu najlepszy a nie mój kochanek i mistrz. – powiedziała do niego Risa

– A jebie kobiety chociaż jak ja jak mówisz że to geniusz seksu to może być wtedy prawdą. – określił jego prawdopodobny poziom Arid

– Nie on jest od ciebie lepszy. – Lee przełknął ślinę, wypił miksturkę many specjalnie skondensowanej, zaświecił się znowu jego amulet a on wpadł w zadumę bo zrozumiał i dopowiedział dalej:

– On jest mi równy, od ciebie lepszy, Agito jest lepszy od niego, a Bezilon na zbliżonym poziomie możliwe że jego rekord jest gorszy od rekordu tego imperatora jak go zwą ludzie z jego planety. – powiedział Lee po kolejny wglądzie widać po nim że jest już trochę spocony i że wglądu z amuletu sporo odbierają mu duchowej energii teraz max dla niego przez pewien czas to tylko jeden wgląd może jak trochę mana się odtworzy to 2 razy, bo miksturę którą wypił Lee była jedną z najlepszych dostępnych i on mógł sobie pozwolić na jej zmarnowanie bo miał ogromne sumy złotych monet i miał nawet mennice na południu królestwa Weridas która wytwarzała jako jedyne na świecie miejsce platynowe monety nazywane Leony które były 10-krotnie więcej warte niż złota moneta.

– Więc to ktoś niezły, a ten twój syn by z nim wygrał na pewno czy by byli równi? – Bezilon zapytał Lee

– Nie to kompletnie inny level choć z przygotowaną taktyką ma 9%, sprawdzam teraz informacje przez przyczynę i wiem że czasami są to kłamliwe informacje ale nawet ja nie mam dość mocy aby ciągle wglądać w każde pytanie artefaktem wglądu. – odpowiedział mu Lee dodając do siebie informacje o artefakcie wglądu(możliwe że najmocniejszemu artefaktowi w uniwersum tej planety na której dzieje się historia).

– A co jeszcze osiągnął ten imperator? – zapytał delikatnie zaciekawiony nim Agito

– Był geniuszem bo trochę go polepszyli wybitniejsi z planety ale on rozjebał ma większą wiedzę o wszechświecie no dobra równą mi wiedzę o wszechświecie w którym istnieje. – odpowiedział mu szczerze Lee

– A jaką miał władzę czy był skorumpowany? – zapytał Bezilon

– Troszkę, nie on by był zajebiście szalonym i wiecie co on żył w dwóch różnych wszechświatach i jest to ewenement na skale istnienia. W obu wszechświatach podbił planetę i został jej oficjalnym przedstawicielem. Nawet walczył z istotami z kosmosu raz wygrywając wojnę i raz przegrywając. – opisał go i jego osiągnięcia Lee

– Skąd ty tyle o nim wiesz? – zapytał go Arid

– Bo użyłem wglądu do poznania go ja mam wielką wiedzę duchową ale on jest mistrzem jak ja, ja mam o minimalnie większą wiedzę a jestem tu w wiedzy. Kurwa… top 2. Agito skąd ty tyle wiesz to jakaś masakra? – zapytał zdziwiony maksymalnie Lee

– Ja celuje w szczyt wszechświata powiedz czy on ma szanse na 10 poziom? – dam ci za to 10 złotych monet i je położył na stół

– Nie jestem kurwą na sprzedaż ale zrobię ten wgląd bo mnie to też ciekawy ale zrobię wgląd on na poziomach… – i znowu zaświeciło się światło niebieskie w artefakcie i powiedział do reszty:

– No w walce wręcz aż takim geniuszem nie był ale i tak był niezły, ma z mną 7% na maksymalnych możliwościach ale ja wiem żebym go spokojnie rozwalił w walce zawsze. No ale on został władcą na ziemi bo tak nazywa się planeta, osiągnął więcej niż ty w władzy Bezilon. A jeżeli chodzi o 10 poziom, o ja pierd*le on ma prawie 100% szans na osiągnięcie go trochę w prezencie mu to zostanie dane ale on jest wystarczająco dobry aby go osiągnąć. – podsumował imperatora Lee

– Jak ma szanse i 100% na 10 poziom to kozak większy ode mnie. – w skrócie powiedział Agito

– Tam jest trochę inny sposób zbudowania rzeczywistości, świat jest bardziej duchowy ale tylko jest w takiej formie dostępny dla nielicznych z ogromnej masy ludzi. – dodał swoje kolejne przemyślenia Lee i wziął 10 złotych monet ze stołu

– Aha, czyli to ktoś o kim warto wspomnieć? – powiedział Agito

– Tak to ktoś niezły ale go kosmici rozjebali kompletnie na łopatki nie mogli nic zrobić przedstawicielowi wyższej cywilizacji i on go zniszczył jak chciał, może nie zabił ale ośmieszył jak mógł. – dodał kolejną część układanki Lee i w tym momencie do pokoju właśnie wszedł Ceriav, delikatnie najebany widać w jego prawej ręce „boską wódkę” do połowy wypitą. Najmocniejszy trunek na planecie został przez niego w sporej części zużytkowany i Lee się delikatnie wkurzył i powiedział:

– Oddawaj 50 złotych monet.

– Nie ma opcji masz tu wódkę może jej połowę ale chyba to wystarczy żebyś się nacieszył tym dobrym trunkiem. – odpowiedział mu Ceriav

– Nie pierdol – powiedział Lee i wypił drugą połowę wódki na jeden raz i delikatnie się mu twarz zaczerwieniła, to on ma 4 najsłabszą głowę do picia, choć nie pali to czasami lubi sobie wypić dobrego trunku.

– Jak tam czy turniej się odbędzie? – Agito zapytał Ceriava

– Tak będzie, jutro się zaczyna i co chcesz występować? – zapytał go Ceriav

– Nudzi mi się trochę i myślę że mógłbym ich rozjebać tak sobie nie używając więcej niż 90% swoich możliwości

– O teraz mam kolejny wgląd o tym imperatorze. – powiedział Lee

– Mów, z chęcią się dowiem co to za typ bo jak ma 100% na 10 poziom to już ma wszystko za sobą. – powiedział pewny tego co mówi Agito

– Wiem ze to twój cel i tak to coś wielkiego on bije wszystkie rekordy jak na przeciętnie wybitnego człowieka ale no cóż on ma dostęp do wszystkiego najlepszego, ma własną małą armie tak z 50 osób i wiecznie go pilnują z każdej strony i ciągle, najlepsi żołnierze na planecie, ma grupę lekarzy którzy ciągle albo są w jego domu albo jadą z nim po świecie, najlepszych hackerów czymkolwiek oni są. O coś ciekawego odkryłem mają tam technologie która pozwala się na komunikowanie bez kontaktu osobowego i nazywają to internet. – tu Lee na chwile przerwał i wypił kolejną miksturkę many o wysoko skondensowanej zawartości roślin magicznych które umieją na chwile nawet wzmacniać maksymalny stopień many, jedna taka mikstura kosztuje od 100 do 120 złotych monet co jest już całkiem sporą sumą. Lee użył ponownie wglądu i artefakt-amulet się zaświecił na niebiesko-szaro.

– Zadałem trudne pytanie. – się pochwalił Lee i jego oczu nagle się zmieniły, była w nich jeszcze większa głębia niż na co dzień ale oni już wiedzieli że on zrozumiał w chwile jeszcze więcej i tak Lee na co dzień mógłby rozwijać swoją wiedzę o wszechświecie ale zainteresował go ten ziomek, imperator z innego wszechświata.

– Podobno to jest top 2 najbardziej fighterski wszechświat ze wszystkich a jego, tego imperatora jest taki zwykły, przynajmniej dla zwykłych ludzi którzy żyją na tamtej planecie. – dodał Lee i po chwili przemyśleń chciał coś dodać ale przerwał mu Ceriav:

– Okej, gdzieś tam jest ktoś wybitny i co z tego wy i ja w ogóle wszyscy w tym pokoju są od niego lepsi, tego jestem pewien.

– Masz trochę racji, choć on jest kozak jak na swoje możliwości osiągnął coś na naszą miarę w swoim świecie i wiem że on też wie o nas oraz pisze o nas książkę, jedną z najwybitniejszych w historii. Jego najlepsze dzieło to druga książka o duchowości i jego tajnikach która zawierała rekordową informacji o wiedzy bowiem wystarczyło przeczytać wszystkie książki jego i je zrozumieć mieć choć część doświadczenia w tworzeniu tego co opisują te książki i można było osiągnąć coś porównywalnego do 7 poziomu na którym jesteśmy w trójke poza Agito. Risa to 6 poziom, Ceriav jesteś na 5 poziomie i umiesz walczyć, jesteś legendą walki wręcz i top 5 w walce wręcz w tym pokoju. – powiedział swoją szczerą opinie Lee

– Przesadziłeś, w walce wręcz jestem maksymalnie top 3 wśród was nawet. – powiedział Ceriav i wyciągnął nabitą lufkę z zieloną rośliną która jest zbliżona w działaniu do marihuany. Była ona wzmocniona mocą 10 magów i ich energii przez co był to dobry sprzęt do palenia, naprawdę świetny.

– Ćpun zwykły, myśli że umie walczyć a by zszedł na moje 3 starzały. – powiedział pewny siebie Bezilon

– Ty jesteś prawdopodobnie lepszy ode mnie ale mnie nie ośmieszaj, ja naprawdę umiem walczyć wręcz. – przekazał swoją opinie Ceriav

– To walcz ze mną! – krzyknął Sil i rzucił się uderzając w jego strone(Ceriava) najszybsze ciosy jakie potrafił rękoma. Ceriav dostał 2 strzały na twarz i splunął krwią, spojrzał na Sila groźnie i zaczął uderzać go z pełnią swojej siły i szybkości też na 10 ciosów trafiając 2 w twarz tak że Sil odleciałd o tyłu i uderzył plecami o ścianę, ale po chwili spojrzał Sil na niego groźnie i powiedział:

– Teraz giniesz. – i wyciągnął miecz, następnie teleportował za niego ale Ceriav wyczuł że to zrobi i zablokował cios tarczą(takim zaklęciem) w ostatniej sekundzie nim miecz Sila przebił jego plecy

– Stop, wiem że jesteś lepszy od mojego kolegi ale nie przeginaj bo cię zniszczę. – powiedział głośny i delikatnie wkurzonym głosem Agito

Sil przestał go atakować bo wiedział że z Agito przegra, on wiedział że z 4 z nikim szans nie ma. Ale tego gnojka-ćpuna by spokojnie pokonał.

Koniec

Komentarze

Przecinki stawiałaś chyba w myśl “Co za dużo, to niezdrowo”, bo ich braki aż rażą. Inna sprawa, że tekst – którego nie sposób mi było doczytać (Który doczytałem, żeby być lepszym od Skonecznego :D ) – brzmi jak mocno kulawa sesja RPG, albo w sumie… Nie, nie wiem co mi to przypomina. Jacyś goście rozmawiający o jakiejś mocy… Ojciec śmiejący się z trochę, ale nie za bardzo, utalentowanego syna. Jacyś “słabsi” od ojca nie-za-bardzo-utalentowanego-syna się nie śmieją, bo nie są mocni tak jak ojciec nie-za-bardzo-utalentowanego-syna, damn! Przykro mi :<

Ale biorąc pod uwagę, że jest spora szansa, iż to Twoja pierwsza literacka próba, to przed następną przeczytaj to: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Przejrzałem pobieżnie i powiem że wygląda to na pisanine nastolatka. Nawiązania do wszelkiej maści gier RPG aż wylewaja sie z tekstu. Zaczęły sie wakacje stąd wysyp tego typu tekstów. Autorze, dużo czytaj i napisz coś krótszego o bardziej skondensowanej fabule. To ona sie liczy a nie wypełnianie tekstu opowieściami o poziomach bohaterów.

Na początek: gwardia o siedmiu członkach – umarłem jak to przeczytałem (btw, liczebniki zapisuje się zawsze słownie).

To jest nudne. A brak przecinków i dziecięce przechwałki bohaterów sprawiają, że robi się też męczące. Nie pomaga też świat posklejany z klisz starszych od moich rodziców. Sporo tutaj też innych błędów, choćby w zapisie dialogów.

Duuuuuuuużo pracy przed tobą. Chociaż nie zaobserwowałem niczego czego nie dałoby się naprawić w następnych opowiadaniach.

…Quetzalcoatlu Złocistopióry…

Nie wierzę, najnormalniej nie wierzę, że Autorka ma dwadzieścia jeden lat. Uwierzę w pięć razy bardziej zaawansowany wiek – demencja i te rzeczy. Uwierzę w połowę podanego wieku, bo wtedy pisze się w uniesieniu i samozachwycie, że ja też potrafię, a języka i rządzących nim zasad jeszcze się nie zna za dobrze…

Hah, Adamie, z ciekawości wygooglowałem Quetzalcoatla ;D Spodziewałem się wszystkiego, ale… Poprawiłeś mi humor ;D

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Zajrzałam do tego opowiadania na innym portalu i przeraziłam się. Jedyna różnica jest taka, że tam Autor jest mężczyzną. A na dodatek przeczytałam również informację, że piszesz kilka książek. Nie rób tego, zanim nie opanujesz podstawowych zasad.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Matko jedyna! Tego nie da się czytać! Ten tekst to kompromitacja, koszmar i masakra w jednym!

Autorka niewątpliwie zna litery i umie składać je w słowa, ale już z budową zdań, niestety, nie radzi sobie zupełnie. Przejrzałam dość dokładnie jedną czwartą tekstu i znalazłam niewiele ponad czterdzieści przecinków. O pozostały błędach nie wspomnę, powiem tylko, że występują tu wszelkie możliwe i niemożliwe. Autorka, takie mam wrażenie, nie ma najmniejszego pojęcia o języku polskim.

I proszę mi nie mówić, że to debiut, że Autorka jest młoda, że ma dopiero dwadzieścia jeden lat, bo na tej stronie czternastolatkowie piszą tak, że Autorka mogłaby brać ich za wzór. Dobry wzór, dodam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nosz, cholera, zgadzam się z regulatorzy. Nie ma przecinków tam, gdzie należy. Bardzo dużo błędów, literówki, pisanie liczb cyframi zamiast słowami. Cyfry w tekście literackim są niedopuszczalne! Ale ćwicz, bo z pisaniem nigdy nie jest za późno, zawsze się przy nim robi się postępy ( Nie wierzę w propagandę Pilipiuka, że należy zaczynać wydawać jak najwcześniej). Po prostu ćwicz, doskonal się, a może kiedyś pewnego dnia stworzysz naprawdę dobry, wartościowy tekst. 

Tekst ma 70 tys. znaków. Uczciwie przyznam, że nie przeczytałam, bo nie jestem w stanie przeczytać tekstu napisanego w taki sposób. Zaczęłam, poddałam się.

Majnus, musisz zacząć od podstaw, od nauki pisanego języka polskiego. 

Przedpiścy wspominali o zagubionych przecinków. Ja dołożę kropki. Niekiedy aż się prosi o podzielenie zdania. Co poprawiłabym w dwóch pierwszych akapitach.

Mała sala, jeden stolik pośrodku pokoju. sSiedzi przy nim na drewnianych twardych krzesłach czterech ludzi. Nazywają się Arid, Agito, Lee i Bezilon. Spoglądają na siebie gniewnym wzrokiem. [tu już się nie upieram, ale wtedy przecinek] pPoza Lee, który uśmiecha się do reszty jakby w[spacja]ogóle nie przejmował się atmosferą jaka była panującą [chociażby po to, żeby zlikwidować powtórzenie] w tym pokoju. Był z nimi jeszcze jeden człowiek z nimi, syn Lee, chłopak [żeby nikt nie pomyślał, że to Lee ma na imię Sil] po imieniu Sil. On sStał obok nich… aA wszystko zaczęło się od tego:

Wszyscy zZnikajcie stąd. tu mMusimy porozmawiaćm w małym gronie osób. Ty możesz zostać. wWydajesz się na odpowiednim poziomie, żeby prowadzić z nami rozmowę – powiedział Bezilon początkowo do kilku osób które znajdywały się w pokoju a później do Sila [bardzo niezręczna konstrukcja. Lepiej dać dwa wtrącenia – powiedział do kogoś tam, potem kolejny myślnik i dodał do SIla], jako że gdyż [unikamy powtórzenia] czuł, że jest on lepszy od tej zgrai słabeuszy, którzy go  [a ten “go” to Sil czy mówiący? Uważaj na zaimki.] otaczali. Ppoza kilkoma wybitnymi jak on sam jednostkami. [Tego nie potrafię poprawić, bo nie wiem, co miało znaczyć.]

No, to był sam początek. Dalej samodzielnie. :-)

Babska logika rządzi!

:-) Tjaa, krzesła ustawione przy środku pokoju… :-)

Ale nie dziwię się. Próba poprawienia więcej niż dwu zdań wywołuje szum w szarych komórkach.

Oj, masz rację. Nie byłam porządnie skoncentrowana.

Na drewnianych, twardych krzesłach siedzi czterech ludzi.

Babska logika rządzi!

Dziękuje za komentarza, wiem że robię sporę błędy w tekście ale skupiam się na historii jako że nie mam umiejętności do perfekcyjnego pisania, staram się skupiać na akcji. Jestem mężczyzną i pomyliłem się w profilu wciskając przypadkiem przycisk przy wyborze płci. Muszę sporo się poprawić w posługiwaniu językiem polskim ale nie mam zbytnio talentu większego do pisania więc po prostu staram się stworzyć to na co mam możliwości. Teraz skupiam się na innej książce którą pisze gdzie nie ma takich ścian tekstów i ciągłych kłótni a fabuła. Sam mało opisuje otoczenia i uczucia co można zauważyć w tym opowiadaniu, skupiam się głównie na tym dzieje i powinienem to poprawić ale lubie po prostu gdy w książce coś się dzieje.

Ale wiesz – jeśli tekstu nie da się czytać, bo trzeba się zastanawiać nad znaczeniem co trzeciego zdania, to nie jest dobrze. I nieważne, jak świetna będzie historia – nikt nie dobrnie do finału.

Babska logika rządzi!

Rozumiem, ale jak sobie tak teraz to czytam to czyta się normalnie. Dziękuje wam jeszcze raz za opinie ale wydają mi się przesadzone choć w tym jesteście świetni co określacie dla mnie to może nie czarna magia ale też nic łatwego. Wiem może mi jako autorowi łatwo wszystko jest zrozumieć z tekstu a komuś innemu gorzej.

Majnus, możesz pisać dla siebie, nie ma problemu. Ale jeśli chcesz, żeby czytali to inni, musisz nauczyć się warsztatu. Można popełniać błędy, każdy z nas to robi, ale jeżeli jest ich tyle, że tekst staje się dla odbiorców nieczytelny, to na nic świetna fabuła. Przykro mi, ale nikomu nie starczy cierpliwości, by się do niej dokopać.

@Majnus – No raczej.

No nieźle.

Odpadłem po pierwszym akapicie.

Ej nie, challenge accepted, doczytam to do końca, poza tym przy odpowiednim podejściu brnie się przez to naprawdę… ciekawie.

Mam dosyć duże podejrzenia, że tekst jest zakrojonym na kosmiczną skalę trollingiem, może na to wskazywać chociażby to zdanie:

“Mam ogromną wiedze bo jej najdłużej poszukiwałem i teraz jestem praktycznie spełniony, nie przegram z wami bo jestem na maksa przekoksany.

Albo to, albo autor NIE MA 21 lat, no nie widzę innych opcji, nie mówię tylko o braku gramatyki, ale o samej treści. Nie wiem jak reszta komentujących, ale ja to czytam dalej. Jest grubo.

No nieźle.

Dobra, jest godzina 1:41, jestem jakoś w 1/3 opowiadania, trochę dalej może. Teoria trollingu chyba odpada, są tam względnie głębokie przemyślenia. Jeśliby to kogoś interesowało to w tym momencie akcji, panowie nadal siedzą i rozmawiają. Jeden stoi of course.

No nic, na dzisiaj kończę, ale “robię sejwa” kopiując zdanie, na którym skończyłem, jutro Ctrl+F i lecę dalej.

No nieźle.

Słaby z Ciebie zawodnik, ja – przyjąłem wyzwanie – dojechałem prawie do końca :P Potem jest ostro, lecą fireball’e, w przeszłości co prawda, ale i tak, taki lamus jak ty, padłby na sztrzała, bo jesteś słabszy o przynajmniej poziom, i nie masz co się mierzyć ze mną, bo mam większą wiedze i mógbym ci puścić jezioro lawy z góry na twarz i byś umarł, zanim zdąrzyłbyś użyć twojego pionierskiego zaklęcia skońca, które rozpiernicza całe światy na raz!

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Hehe :) podziwiam Kwisatz że przebrnales przez to dzieło.

Kwisatzu, mam ochotę Ciebie zasztrzelić, zanim zdąrzyłbyś rozpierniczyć cały świat na raz… :-)

Ja odczytałam komentarz Kwisatza jako ironiczny…

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Może i taki jest, ale mi adrenalina skoczyła, Adam jak ja, a tak pisze… :-)

Był Hitler i był Dymsza wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pozamiatalas bemik :)

blush

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:-) Był jeszcze Charlie… :-)

PRZECZYTAŁEM.

 

“Gdy słyszę ciebie chcę mi się spać, dobrze byś opowiadał bajki ale nawet dziecko by cię wyśmiało że nic tu nie gra, spójności jest za mało.” – niestety ten cytat opisuje cały tekst.

 

Czyste złoto, 24 karaty:

”Ale mówiąc o wiedzy tajemnej każdy z nas ma jej tylko cząstkę, każdy z nas tylko coś wie ale nikt z nas nie wie wszystkiego więc czemu nazywasz go zjebem”

 

“To geniusz seksu, niezły fighter, dobry artysta, świetny ćpun, możliwy pisarz i człowiek o największych dojściach w historii planety na której żyje.”

 

I wiele innych, ale już nie pamiętam.

Drogi Autorze, dlaczego postaci walczą na rymy? Dlaczego siedzą w tym pokoju i rozmawiają? Po co, z jakiej okazji, jaki sens ma to wszystko? Dlaczego tak potężne osobowości 80% opowiadania przechwalają się swoimi mocami? Stworzyłeś uniwersum, w którym jest wszystko (absolutnie wszystko), nad czymś takim jest ciężko zapanować, Ty tego nie robisz. Dialog jest nielogiczny i nierealistyczny, “zmieńmy temat i zacznijmy rozmawiać może teraz o…” – nikt tak nie mówi. Świat jest zupełnie niewiarygodny, brzmi to jak opis grania w grę MMO na dopalaczach. Gdy zaczyna się jakakolwiek akcja (pod koniec) to jest nielogiczna, postać, która poprzednio wyszła, nagle jest w pomieszczeniu. Skąd postaci mają na tyle dokładne statystyki, żeby znać PROCENTOWE szanse na pokonanie siebe na wzajem? Po co im te dane? Kolejna rzecz: Piszesz:

 

”– Nie chcesz mówić jak cię pokonał twój własny syn i córka. Wtedy zginąłeś poraz pierwszy. Nawet z całą swoją potęgą nie udało ci się pokonać najpotężniejszych na planecie po tobie. Ile ich tam było w ilu cie pokonali? – Zapytał na koniec swojej wypowiedzi Lee Bezilona”

 

Jeżeli na końcu przytaczanej wypowiedzi jest pytanie, to nie trzeba pisać potem, że na końcu wypowiedzi jest pytanie, to widać.

 

“Być najlepszy to cel każdego z naszej małej grupki. – wyraził swoje myśli słowami Lee”

Postaci rozmawiają, więc domyślnym jest, że wyrażają swoje myśli SŁOWAMI, nie trzeba tego pisać, a robisz to często.

 

Jeżeli chcesz pisać dla siebie w takim stylu, to nie masz po co publikować tego gdziekolwiek, jeżeli chcesz pisać dla ludzi – musisz się nauczyć pisać po prostu, nie ma innej rady.

Brutalna prawda jest taka (a czuję się w moralnym obowiązku Ci to powiedzieć), że jeżeli ktokolwiek poza mną (bo Kwisatz przeczytał PRAWIE całe) dobrnie do końca tekstu, to tylko i wyłącznie dla sadomasochistycznej beki (czyli tak jak ja). Mimo to czułem się zobowiązany udzielić Ci merytorycznych rad, co widzisz, jeśli to czytasz.

 

@Kwisatz Haderach – Ekhm… Ja dojechałem do samego końca więc jestem o jakieś 2 poziomy wyżej od Ciebie teraz masz szanse z mną jakieś 5,17% rozpieprzyłbym Cię najsłabszym fireballem a potem cofnął w czasie i jeszcze raz a Ty byś nawet nie mrugnął a mi by nawet nie zeszło pół many.

No nieźle.

Gratuluję samozaparcia skoneczny :)

Adamie, kurcze, jako literacki mentor, prowadzący mnie za rękę, widziałeś już wiele niemożliwego w moich tekstach, no ale bez przesady…^^

Skoneczny, zmienię to wkrótce, gdy wrócę do domu podwieszony nad autobusem specjalną kulą (w naszym świecie ona wygląda jak bańka mydlana, ale to nie bańka mydlana(piszę to żebyś nie posiadł wątpliwości po moich słowach)) mocy, o której uczyłem się nad stawem siły. I wtedy, bardzo, zobaczysz!

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Nie macie poczucia, że zamienia wam się to w zupełnie niepotrzebny lincz?  Majnus, w sposób, w jaki  podjął polemikę, dał sygnał, że sprawę bierze poważnie.

Oj tam, od razu lincz. To dowcipkującemu Kwisatzowi groziło zasztrzelenie, nie polemizującemu Majnusowi… Ale że tekstu nikt nie pochwalił, to fakt.

Babska logika rządzi!

Nie, żebym nie doceniał tego, że każdy dorzuca od siebie jakąś drobną radę.

Chodzi mi bardziej o to, że czym innym są żarty pod opowiadaniami kogoś, kto sam lubi podowcipkować, a autora, który ewidentnie do tekstu podchodzi poważnie i daje sygnały, że nie do końca rozumie, w czym kłopot.

 

Hmmm. Jeśli Majnus pobędzie na portalu dłużej, jeżeli poczyta tekst innych ludzi i komentarze pod nimi (do czego gorąco zachęcam), to zorientuje się, że podchodzimy do błędów inaczej niż On. To trudno wyjaśnić w kilku słowach, ale wiele osób tutaj dostrzega różnicę między “tą” a “tę” i uważa ją (tę różnicę) za istotną.

Autor dowie się nawet, że słowa w stylu “wiem że robię sporę błędy w tekście“ bardzo podnoszą nam ciśnienie i prowadzą do solidnego ochrzanu. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji można albo wrzeszczeć, albo się wygłupiać.

Babska logika rządzi!

Zgadzam się z Klapaucjuszem. Miałam już nawet napisać podobnie, ale machnęłam ręką. Niesłusznie.

Żeby w takim razie doradzić autorowi coś konstruktywnego, napiszę propozycję planu treningowego:

1. Czytać codziennie. Mogą być wyróżnione opowiadania z portalu, może być Nowa Fantastyka, może być też dobra fantastyka, ale najlepiej, gdyby to była po prostu literatura piękna. Na niej najlepiej uczyć się języka.

2. Pisać codziennie. Nie za dużo. Pół strony. O wszystkim. O swoich przemyśleniach, miłości, jedzeniu i polityce. A potem czytać i samemu szukać błędów. Nie publikować tutaj.

3. Powtarzać. Na początek przez miesiąc. 

4. Teraz można spróbować napisać krótkie opowiadanie na portal. Zapisać kopię roboczą i wrzucić na betalistę.

5. Jeśli reakcja publiki nadal nie będzie zadowalająca, powtarzać punkty od 1 do 6 do skutku.

6. Nie zrażać się. 

Podpisuję się pod tojestniewazne, plan dobry.

 

Nie zgadzam się z Klapaucjuszem i Ochą, owszem, może trochę szydzimy, (a nawet nie trochę), ale sądzę, że skoro przeczytaliśmy cały tekst, to mamy do tego jakieś prawo, autor raczej nie jest ze szkła i się od tego nie potłucze i na kawałki nie rozsypie. Moje ewentualne podśmiechu… podśmiechiwanki są objętościowo dużo mniejsze niż (wydaje mi się) dosyć merytoryczny komentarz jaki powyżej zamieściłem. Nawet największe dzieło może zostać przez jakichś ignorantów perfidnie wyśmiane i z tym się trzeba liczyć, to trzeba umieć przyjąć, a nie sądzę, żebyśmy tutaj w komentarzach jakoś przeginali i jechali po bandzie.

 

Jeszcze do Autora: Opowiadanie jest zbiorem jakichś może ciekawych pomysłów, ale jest ich za dużo, żeby tworzyły spójną całość, to wygląda tak, jakbyś otworzył lodówkę, wyjął z niej WSZYSTKO, wrzucił do gara i zaczął gotować. No nic dobrego z tego nie wyjdzie. :D Ciekawy bohater nie musie mieć pięćdziesięciu mocy i siedmiu wcieleń, wystarczy, żeby robił coś ciekawego, mówił ciekawe rzeczy. U Ciebie postaci tylko się obrażają, dissują i przechwalają, nie tędy droga.

No nieźle.

który ewidentnie do tekstu podchodzi poważnie i daje sygnały, że nie do końca rozumie, w czym kłopot.

Wybaczcie, ale jeśli autor – jak pisała Bemik – zamieścił opowiadanie na innym portalu i z pewnością otrzymał opinię, a potem niezrażony wrzuca to samo niepowiemco tutaj, miłość się kończy :/

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

W swojej pewności nie uwzględniłeś scenariusza, że wrzucił to opowiadanie tego samego dnia, w zasadzie w tym samym momencie. W dodatku akurat tam nie dostał żadnych merytorycznych uwag. Tak jest przynajmniej na extrastory.

Tak czy siak – nie mówię, że robicie komuś krzywdę. Ale przykrość pewnie tak, a wyglądało, jakbyście się dopiero rozkręcali.

To prawda, na Extrastory tylko ja napisałam komentarz. Reszta nabrała wody w usta. I wydaje mi się, że rzeczywiście działo się to jednego dnia. 

Sprawdziłam, na pewno jednego dnia. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Robimy przykrość. Z pewnego punktu widzenia – zapewne tak. Z innego – niezależnie od formy i tonu krytyka pozostaje krytyką, a z tego wypływają obiektywne wnioski, zwłaszcza wówczas, gdy siedem osób pisze to samo.

Fałszywe, pełne osobliwie rozumianej litości, pochwały – o, te dopiero robią krzywdę… Utrwalają złe nawyki, przekonanie, że ja to jestem geniusz, nie to, co inni, i tak dalej. A potem zderzenie z brutalną rzeczywistością, trauma, szok i pretensje do całego świata, że nikt nie rozumie i nie docenia. Nie lepiej napisać prawdę, że to się w tej postaci do niczego nie nadaje?

 

Adamie, im raczej chodziło o to, że ja i Skoneczny przesadziliśmy, a nie o ogólną krytykę.

 

EDIT: Nie żebym się z tym zgadzał, ekhm…

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Tak jak pisze Kwisatz.

 

Adamie, jest różnica między krytyką a zwykłym nabijaniem się.

A więc tak, gwoli podsumowania: gdybym ja został uraczony komentarzami jakimi z Kwisatzem Autora uraczyliśmy, zrobiłbym wszystko, żeby przy moim następnym opowiadaniu nie było żadnych powodów do nabijania się z czegokolwiek. Jeżeli Majnus chce pisać i jest ambitny, to efekt dla niego będzie taki sam. Jeżeli nie, sądzę, że jego świat i tak się przez to nie zawali, bo ciężko mi wyobrazić sobie rok starszego ode mnie faceta, który idzie płakać w kącie, bo ktoś się z jego niedociągnięć zaśmiał w Internecie…

 

EDIT: Poza tym to nasza “konwersacja” z Kwisatzem, to nie jest pastisz stylu, w którym wypowiadają się bohaterowie opowiadania. To jest styl, w którym się wypowiadają, nasza wymiana zdań mogłaby się spokojnie znaleźć w powyżej, powiedziałbym nawet, że w tekście wymiany zdań są jeszcze bardziej “dokręcone”. Jeżeli autor zauważy, że brzmi to śmiesznie – dobrze dla niego, zastanowi się, zmieni styl. A jeżeli nie zauważy, to dlaczego miałby się poczuć urażony?

 

EDIT2: Ocho, wysłałbym Ci chętnie plik z betą mojego starszego opowiadania w wykonaniu pewnego psychicznego stwora wodnego, tylko raczej nie mam go już nigdzie na komputerze :D

No nieźle.

Ajajaja. Jestem chyba kolejnym, który nie dał rady (spojrzałem na kilka komentarzy teraz), mimo dwóch podejść do tekstu.

Teraz zostawię po sobie komentarz – nie, nie da się tego czytać.

Tekst jest dowodem tego, że redakcja (choćby autokorekta) jest najwyższą koniecznością. Przecinki to pół biedy, ale już jedno z pierwszych zdań:

Wszyscy znikajcie stąd tu musimy porozmawiam w małym gronie osób

Przeczytaj to na głos, a potem spytaj osoby, która Cię słuchała: o co tu chodzi? czy to liczba mnoga, czy pojedyncza? gdzie jest znak przystankowy?

Myślę, że dobrym ćwiczeniem dla Ciebie byłoby właśnie czytanie tekstów na głos. Cudzych, poprawnych. Swoich również, bo wyłapałbyś po prostu to, co brzmi fatalnie, jest niepoprawne gramatycznie.

 

Gdy ominiesz te przeszkody, to odsłoni się fabuła i będzie się dało czytać :)

Skoneczny – dopiero teraz zauważyłam Twój edit. Jak psychiczny stwór wodny betuje, to wiem doskonale, bo sama doświadczyłam. ;)

Ale nie, to nie taka sama sytuacja.

Kwisatz i Skoneczny wysoko postawili poprzeczkę i… nie pokonałam jej. Po prostu nie dałam rady. 

Zwłaszcza, gdy po kilku raniących moje oczy akapitach zerknęłam do komentarzy. Widzę, że Autor się tu pojawił i nawet odezwał, ale nie raczył poprawić nawet jednego, wskazanego paluszkiem, błędu. Do tego stwierdza, że wie, że robi błędy, ale się nimi nie przejmuje. 

Jak na aspirującego do tworzenia opowieści nie dla siebie, ale dla czytelników autora – to gigantyczny błąd. Jeśli tyle osób mówi Ci, że tak się nie pisze ciekawych tekstów, to chyba coś w tym jest. Wielokrotnie już było powtarzane, że super-hiper pomysł może zostać totalnie pogrzebany przez kiepskie wykonanie.

Zazwyczaj staram się dostrzec w tekście coś dobrego, co mogłabym pochwalić. Niestety, tu nic takiego nie znajduję, a postawa Autora dodatkowo mnie zniechęca do głębszych poszukiwań. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Muszę przyznać, że długo się męczyłem nad Twoim “dziełem”, czytałem na raty, żeby sobie złagodzić cierpienie i cóż, nic dobrego napisać nie mogę. Opowiadanie pozostawia wiele do życzenia. Należy dużo czytać i dużo pisać, a efekty zaczną być widoczne. 

Nowa Fantastyka