- Opowiadanie: tomaszcogito - Spotkanie

Spotkanie

Chciałbym spytać o zdanie o takim małym kawałku tekstu, zdaje sobie sprawę, że musiałbym go chyba uzupełnić o więcej opisów miejsc i charakterów. Jednak póki co chciałbym poprostu upewnić się, czy do czekolwiek się to nadaje. Z góry dziękuje za jakiekolwiek komentarze 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Spotkanie

Na południowym trakcie droga nie należała do najprzyjemniejszych. Drogi były rzadko uczęszczane toteż o karczmę było stosunkowo trudno. Bohdan był już zmęczony i przede wszystkim spragniony. Wyruszył miesiąc temu po skończeniu swojego szkolenia jak i edukacji w zakonie paladynów. Zakon szkolił dzieci od lat 5 które następnie przez 11 lat żyły i pracowały w tym miejscu. Po ukończonej edukacji każdy był przygotowany do walki i piśmienny. Ostatnimi czasy każdy z absolwentów otrzymywał również zbroję z przygotowanymi runami które pomagały w walce z uzbrojonymi w broń palną przeciwnikami.

Podróżując tym rzadko uczęszczanym traktatem Bohdan miał okazję podpytać o najbliższą karczmę. Miał w planach zagościć w niej pod wieczór, jeszcze przed zachodem by nie spędzać tym razem nocy pod gołym niebem. Podróż na południe była spowodowana głównie chęcią zaangażowania się w wyprawy w których mógł służyć mieczem jak i nawracać innowierców, co było nadrzędnym zadaniem każdego paladyna. Po drodze jednak parał się każdą pracą, a to pomógł przy żniwach, a to obił mordy zbójom.

Śłońce chyliło się ku zachodowi kiedy w oddali ujrzał budynek który miał się okazać upragnioną oberżą. Wszedł przez przymałe drzwi (biorąc pod uwagę, że były to drzwi wejściowe).

– Witajcie – rzekł Bohdan

– Czego Ci trzeba podróżny, mamy najlepsze żarcie po tej stronie świata, a i piwo takie, że od razu kołysze po nim – odrzekł rubasznie uśmiechając się gospodarz.

– Zacznijmy od piwa w takim razie, co do mięsa to dajcie co tam macie dziś dobrego i świeżego

– Panie u mnie wszystko świeże, zaraz podam.

– A pokój wolny na noc znajdzie się dla mnie ?

– Oczywiście Panie, że tak, nocą to strach podróżować, szczególnie samemu.

– Ja się nie boję przyjacielu, ale noc chce spędzić dla odmiany w łóżku.

– Oczywiście, zaraz można obaczyć, że nie ma z Tobą żartów.

 

Siadając minął dwie kapłanki ubrane w brunatne szaty, z pewnością służyły w pobliskiej świątyni możliwe że jako uzdrowicielki. Ich widok nie był niczym nietypowym w tych stronach, czego nie można powiedzieć o jegomościu siedzącym w kącie pokoju. Ubrany był w fikuśne żółte szaty które wyglądały na nim trochę jak worek. Całkowicie łysy. niski i żółty. Innowierca, Bohdan po nauce w zakonie miał można to rzec, zakorzenioną nienawiść do tych ludzi. Innowierca prawdopodobnie przybył zza morza.

Na wyspach żyli mnisi zajęci uprawą przypraw korzennych i różnego rodzaju ziół tak bardzo potrzebnych do wytwarzania różnego rodzaju medykamentów. Dużo eliksirów wytwarzanych było również na samych wyspach przez co eksport z regionem stu wysp kwitł w najlepsze. Oczywiście początki tej współpracy nie były takie proste i oczywiste. Nawarra na początku nie chciała handlować z wyspami tylko wyspy po prostu podbić. Okazało się jednak bardzo szybko, że jest to niemożliwe przynajmniej nie przy obecnej myśli technologicznej. Region sto wysp cechował się bowiem tym, że wybrzeża wysp były fiordami toteż przy przepływających obok statkach ostrzał był banalnie prosty. Kolejną sprawą są częste sztormy z których wtedy jeszcze Nawarryjczycy nie zdawali sobie sprawy. Do teraz zresztą przed wypłynięciem kapitan statku pyta się przedstawicieli wysp o wskazówki dotyczące tego kiedy wypływać. Uważa się nawet, że za sztormy odpowiedzialni są wysocy mistycy wysp. Dlatego też chwilowo zawieszono plany ekspansji na wyspy.

Bohdan oczywiście nie przeszedł obojętnie

– Co robisz tak daleko od swej budy psie – przyjemnie zaczął rozmowę. – Jesteś pewien, że powinieneś jeść ze stołu ? Myślałem, że jecie jak psy.

Mimo oczywistej zaczepki nieznajomy dalej milczał przez co jeszcze bardziej rozsierdziło Bohdana.

– Nie nauczyli was mówić ? Może masz racje nie powinieneś się nawet do mnie odzywać, gardzę Tobą

Po tym komentarzu paladyn odszedł do swojego stolika który był jednak dalej w pobliżu nieznajomego. Wkrótce gospodarz przyniósł mu jego jedzenie i nareszcie mógł nacieszyć się spokojem i pełnym żołądkiem. Ciesząc się beztroską nie zauważył nawet gdy do lokalu weszło siedmiu podróżnych. Przy wesołych śmiechach usiedli w rogu sali. Nie umknęło jednak Bohdanowi, że nawet jak na podróżnych w tych czasach mieli dosyć dużo broń. Każdy z nich miał przy sobie kawałek stali, a dwóch posiadało arkebuzy. Nie był to raczej podstawowy ekwipunek podróżników. Można powiedzieć, że już wtedy Bohdan spodziewał się, że sprawy mogą przybrać niezbyt optymistyczny dla niego przebieg. Po dłuższej chwili wesoła kompania postanowiła dosiąść się do kapłanek. Określenia i uwagi przybyszy stawały się coraz głośniejsze i coraz bardziej chamskie.

-Kurwa, czemu akurat mi muszą trafiać się tego typu awantury. – zaklął cicho paladyn

– Panowie dajcie spokój Paniom przecie widzicie, że są strudzone – zaczął

Grupa cicho zaśmiała się. Jeden z mężczyzn stosunkowo mały, ale dosyć barczysty facet wstał i podszedł do Bohdana.

– Rycerzyku odpuść sobie, my tylko trochę się z nimi podroczymy, jak nie będą głośno krzyczeć i mocno się opierać to nic im się takiego nie stanie. Powinny być nawet zadowolone w końcu nie mają takich atrakcji w zakonie. – powiedział krępy jegomość

– Nie pozwolę na to – z nutą powątpiewania w głosie odrzekł

Od razu zobaczył jak najbardziej oddalony z całej bandy wyciągnął arbaluz. Bohdan miał na sobie runy, ale z takiej odległości nie było szans żeby w jakikolwiek sposób zadziałały. Zresztą nawet gdyby zadziałały to pozostała szóstka przed wyciągnieciem miecza zaszlachtowała by go jak prosię.

– Cóż koleżko w takim układzie będziemy musieli się Ciebie pozbyć.

Trzech najbliższych wyciągnęło miecze.

Bohdan przeklinał się w myślach za lekkomyślność i głupotę przy próbie ratowania z opresji kobiet których nawet nie znał. Wiedział, że arbaluz za chwilę wypali, jednak nie spodziewał się, że ocali go innowierca. Zanim pistolet wypalił nieznajomy wykonał zaklęcie, a właściwie sztuczkę która odepchnęła strzelca i wytrąciła z równowagi po wypaleniu karczmarz mógł co najwyżej cieszyć się z okna na świat zrobionego w dachu. Zanim jeszcze reszta bandytów zdążyła zareagować innowierca wyrzucił dwa sztylety w najbliższych wrogów. Bohdan zareagował błyskawicznie, wyciągnął miecz, przeciął najbliższego przeciwnika z drugim arbaluzem, następnie zawinął mieczem i starł się z kolejnym drabem. Jako paladyn potrafił dobrze walczyć toteż nie stanowiło dla niego problemu sparowanie niezbyt wprawnego ciosu i wyprowadzenie szybkiego cięcia. Szanse szybko się wyrównały. Wyspiarz wyciągnął swoje ostrze i ruszył na pozostałych bandytów. Miał dziwny sposób walki, ale jak okazuje się skuteczny, uniknął nadchodzącego ciosu jednocześnie nabijając przeciwnika na swoje ostrze wykorzystując siłę z jaką napastnik uderzał. Przekręcił się, odepchnął magią nacierającego na niego człowieka i oddzielił mu głowę od szyi. Bohdan, bez większego wysiłku pozbył się ostatniego wściekle szarżując na przeciwnika. Walka dobiegła końca.

– Dziękuje Ci, tylko dzięki Tobie żyje. – rzekł paladyn

– Nie ma o czym mówić, gdybyś szybko nie zareagował też byłoby ze mną słabo – odpowiedział nieznajomy

– Narażałeś się dla mnie mimo, że ubliżyłem Ci bez żadnej przyczyny zaciągnąłem dług który muszę spłacić. Czy może chociaż wyjawić mi swoje imię? – zapytał

– Jestem Tieguai i naprawdę nie ma o czym gadać – odrzekł

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

W kwestii formalnej: mylące tagi. To jest fragment, o czym sam informujesz w leadzie (kawałek tekstu), nie ma w tym absurdu ani fizyki kwantowej.

<> Chciałbym spytać o zdanie o takim małym kawałku tekstu, zdaje sobie sprawę, że musiałbym go chyba uzupełnić o więcej opisów miejsc i charakterów. Jednak póki co chciałbym poprostu upewnić się, czy do czekolwiek się to nadaje. <>

Będę szczery, Autorze, pomimo wiedzy, że Ciebie to może zaboleć. Ale fałszywymi komplementami tylko zaszkodzę, pochwały bowiem bez pokrycia utwierdzają w mylnym przekonaniu, że “proszę, jaki jestem zdolny!”. A tak nie jest… Jeszcze – podkreślam: jeszcze – tak nie jest.

Ale może tak być, jeśli przyłożysz się do pracy nad językiem, zaczniesz w płynnie czytających się zdaniach zawierać opisy oraz informacje, przestaniesz lekceważyć interpunkcję i zasady zapisu dialogów. Te sprawy leżą i pojękują… Poza tym przydałoby się więcej logiki – wchodzi paladyn do karczmy i bez powodu atakuje – na szczęście tylko słownie – innowiercę. Jaki w tym sens? Zakon uczy bezmyślności i fanatyzmu? Mało tego – wypuszcza w świat szesnastolatków. Miej litość nad czytelnikami – w tym wieku to żaden rycerz, żaden paladyn, to jeszcze chłopaczek, indoktrynowany chłopaczek bez doświadczenia. Daj go pod opiekę i dalszą naukę starszemu zakonnikowi, a nie deleguj w świat…

Powodzenia w doskonaleniu warsztatu.

Napisane bardzo prostym, młodzieżowym językiem. Wnioskuje że jesteś dość młody. Czytając twój tekst przypomniały mi sie moje wczesne próby literackie. Bardzo dużo błędów zarówno w warstwie językowej jak i w zapisach. Dużo czytaj.

Zgodzę się z każdym zdaniem AdamaKB.

Dorzucę garść bardziej szczegółowych uwag:

Na południowym trakcie droga nie należała do najprzyjemniejszych. Drogi były rzadko uczęszczane toteż o karczmę było stosunkowo trudno. Bohdan był już zmęczony i przede wszystkim spragniony.

Powtórzenia. W ogóle masz ich sporo. Na przykład we fragmencie o wyspach aż się od nich roi.

Droga na trakcie? Dziwnie to brzmi. Chodziło Ci o podróż traktem?

Zakon szkolił dzieci od lat 5 które następnie przez 11 lat żyły i pracowały w tym miejscu.

W beletrystyce liczby zapisujemy raczej słownie.

Podróżując tym rzadko uczęszczanym traktatem Bohdan miał okazję podpytać o najbliższą karczmę.

Jeśli trakt był rzadko uczęszczany, to kogo pytał?

– Oczywiście Panie, że tak, nocą to strach podróżować, szczególnie samemu.

Wołacze, Tomaszu, oddzielamy przecinkami od reszty zdania. Słowa typu “ty”, “twój”, “pan” itp. w dialogach małą literą.

– Ja się nie boję przyjacielu, ale noc chce spędzić dla odmiany w łóżku.

Literówka. Znowu brak przecinków.

Siadając minął dwie kapłanki ubrane w brunatne szaty,

Jakim cudem? Były maleńkie i lewitowały na wysokości blatu stołu? ;-)

przypraw korzennych i różnego rodzaju ziół tak bardzo potrzebnych do wytwarzania różnego rodzaju medykamentów.

To powtórzenie aż bije po oczach.

-Kurwa, czemu akurat mi muszą trafiać się tego typu awantury. – zaklął cicho paladyn

Przykład błędnego zapisu dialogu. Kropka powinna powędrować za paladyna. W obecnym miejscu jest niepotrzebna.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem i podpisuję się pod poprzednimi komentarzami. Przed Tobą długa droga, ale ćwicz, a będzie coraz lepiej. Na drugi raz może warto wkroczyć w jakieś rzadziej eksploatowane tematy?

Podpisuję się pod uwagami wcześniej komentujących.

Od siebie dodam, że fatalnie czyta się opowiadanie niemal pozbawione przecinków, a nierzadko także kropek. Rażą niektóre słowa, które nie powinny znaleźć się w tym tekście.

Masz przed sobą mnóstwo pracy.

 

Po­dró­żu­jąc tym rzad­ko uczęsz­cza­nym trak­ta­tem Boh­dan miał oka­zję pod­py­tać o naj­bliż­szą karcz­mę.Podpytać, to wypytać kogoś o coś w sposób podstępny. Jestem przekonana, że Bohdan pytał o karczmę.

 

Śłoń­ce chy­li­ło się ku za­cho­do­wi… – Literówka.

 

Czego Ci trze­ba po­dróż­ny… – Czego ci trze­ba po­dróż­ny

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Oczy­wi­ście Panie, że tak… – Oczy­wi­ście, panie, że tak

Zwroty grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

czego nie można po­wie­dzieć o je­go­mo­ściu sie­dzą­cym w kącie po­ko­ju. – Raczej: …czego nie można po­wie­dzieć o je­go­mo­ściu, sie­dzą­cym w kącie izby.

 

Re­gion sto wysp ce­cho­wał się bo­wiem tym… – Literówka.

 

Po tym ko­men­ta­rzu pa­la­dyn od­szedł do swo­je­go sto­li­ka…– W karczmach były stoły, nie stoliki. Wykluczam też możliwość, że był to stolik w kąciku kawiarnianym. ;-)

 

Cie­sząc się bez­tro­ską nie za­uwa­żył nawet gdy do lo­ka­lu we­szło sied­miu po­dróż­nych. – Karczmy, nie nazwałabym lokalem.

 

Jeden z męż­czyzn sto­sun­ko­wo mały, ale dosyć bar­czy­sty facet wstał i pod­szedł do Boh­da­na.

Jeden z męż­czyzn, sto­sun­ko­wo mały, ale dosyć bar­czy­sty, wstał i pod­szedł do Boh­da­na.

Skoro wiemy, że to mężczyzna, niepotrzebnie dodajesz jeszcze, że facet, szczególnie, że to określenie zupełnie ty nie pasuje.

 

Od razu zo­ba­czył jak naj­bar­dziej od­da­lo­ny z całej bandy wy­cią­gnął ar­ba­luz. – Co to jest arbaluz?

 

przed wy­cią­gnie­ciem mie­cza za­szlach­to­wa­ła by go jak pro­się.…przed wy­cią­gnięciem mie­cza, za­szlach­to­wa­łaby go jak pro­się.

 

na­stęp­nie za­wi­nął mie­czem i starł się z ko­lej­nym dra­bem. – Jak się zawija mieczem?

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, potrzebujesz jeszcze wprawy, to widać…

Drogi były rzadko uczęszczane toteż o karczmę było stosunkowo trudno. Bohdan był już zmęczony

Nadmiar powtórzeń to taka typowa dla początkującego maniera, a już szczególnie powtórzeń czasownika “być”.

Potem masz liczby zapisane cyferkami zamiast słownie. Przecinków brakuje mnóstwo, a i kropka zapomniana się zdarzy. Pytasz, czy twój tekst się do czegoś nadaje? Tak, do dalszej nauki. Pierwsze teksty zawsze są do kitu, bo chociażby nie znasz podstawowych reguł pisarstwa.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tenszo, jaki jest sens wypisywania uwag, które wcześniej już ktoś poczynił, w tym przypadku Finkla?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A wybacz. Spojrzałam na twój komentarz, nie znalazłam tych zdań, a Finkli jakoś mi umknął.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dużo już zostało powiedziane o tym tekście. Widać, że masz jakieś podłoże, na którym można by było zbudować ciekawe zdolności literackie, ale to dopiero podłoże. Dużo pracy jeszcze przed tobą, a przede wszystkim dużo lektur jeszcze przed tobą. Nie ma lepszego sposobu na naukę pisania jak podpatrywanie, jak robią to lepsi od ciebie. Także czytaj, dużo czytaj i ucz się.

Odpowiem na Twój wstęp:

Tak, pracy masz przed sobą sporo. Styl tego tekstu skojarzył mi się z łopatologicznym podręcznikiem, krok po kroczku tłumaczącym co i z czym się je, a przy tym, broń mocy wszelaka!, bez żadnej oryginalności.

Trochę to takie powielanie już napisanego (i to lepiej, i to dawno temu). Ale jeśli jest to etap poszukiwań – to zachęcam, pisz. I jeszcze – pokazuj, słuchaj uwag. Wiele z nich można wyciągnąć.

Drogi Autorze, rzeczywiście Twoje opowiadanie jest kiepściutki. Tym bardziej, że otrzymałeś niemałą listę wskazanych paluszkami błędów, których przez tak długi czas nie raczyłeś poprawić. 

Jeśli pisanie dla Ciebie to nie chwilowy, wakacyjny i do tego słomiany zapał, to zacznij od poprawienia tego tekstu. Na szczęście jest to tak naprawdę jedna scenka, co powinno Ci ułatwić pracę nad nim :) A co się nauczysz tutaj, przenieś na nowe teksty. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka