- Opowiadanie: SHADZIOWATY - Z Heleną w sercu, z kawą na języku

Z Heleną w sercu, z kawą na języku

Po­mysł przy­szedł mi do głowy wczo­raj na kilka minut przed za­śnię­ciem. Mia­łem od­pu­ścić, ale tak się wkur­czacz­ko­wi­łem na od­pad­nię­cie Realu z LM, że mu­sia­łem w coś po­bok­so­wać. Wy­pa­dło na kla­wia­tu­rę :)

 

A wy? Co by­ście zro­bi­li z wa­szy­mi dwu­dzie­sto­ma mi­nu­ta­mi?

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Z Heleną w sercu, z kawą na języku

– Ra­aaaaaaaj­mu­uuund!

Siwy męż­czy­zna wzdry­gnął się na dźwięk swego imie­nia. Pi­skli­wy, pełen pre­ten­sji głos żony nigdy nie zwia­sto­wał nic do­bre­go. Naj­czę­ściej było to we­zwa­nie do zmy­cia garów albo wy­nie­sie­nia śmie­ci. Raj­mund po­pra­wił się więc wy­god­nie w fo­te­lu, po­cią­gnął łyk po­ran­nej kawy i skrzy­wił się.

– Je­ba­na cu­krzy­ca – wark­nął pod nosem i do­sy­pał kilka sło­dzi­ków do kubka.

Był to jeden z jego ulu­bio­nych przy­sma­ków – go­rą­ca, aro­ma­tycz­na i na­peł­nia­ją­ca ener­gią esen­cja. Cu­kier też uwiel­biał, no ale kiedy kilka mie­się­cy temu zo­ba­czył swoje wy­ni­ki to o mało się na zawał nie prze­krę­cił. Czę­sto roz­my­ślał o sta­ro­ści, i mimo tych kilku ogra­ni­czeń lubił ją. Nikt nie pa­trzył się na niego krzy­wo, gdy wy­szedł do skle­pu w klap­kach wsu­nię­tych na dziu­ra­wą skar­pe­tę czy w po­pla­mio­nej ko­szul­ce wci­śnię­tej w cia­sne, wcią­gnię­te pod same pachy spodnie. Nie mu­siał pra­co­wać, bo prze­cież pań­stwo ZA­OPIE­KO­WA­ŁO się nim i jego cięż­ko za­ro­bio­ny­mi pie­niędz­mi, a teraz wy­pła­ca­ło mu ochła­py. Nawet to mu nie prze­szka­dza­ło, mało bo mało,  i tak żył pro­sto, miał oszczęd­no­ści, z głodu nie umie­rał. 

– Ra­aaj­mu­uuund!

– Czego się drzesz?!

– Chodź tu!

Męż­czy­zna prze­wró­cił ocza­mi. – Ty masz spra­wę, to ty chodź!

Cisza spra­wi­ła, że na­uczo­ny do­świad­cze­niem Raj­mund stęk­nął, pod­niósł się i po­drep­tał do kuch­ni. Za­stał żonę po­chy­lo­ną nad zle­wem, z ko­szem na śmie­ci po­sta­wio­nym obok i obie­racz­ką do ziem­nia­ków w ręku. Sto­jąc w wej­ściu spoj­rzał z no­stal­gią na, uwy­pu­klo­ne przez lnia­ne spodnie, po­ślad­ki swej ko­bie­ty. Choć czas ode­brał im jędr­ność, dodał nie­po­trzeb­nych krą­gło­ści, a na no­gach na­ma­lo­wał ży­la­ki, to wciąż była jego He­le­na i wciąż go pod­nie­ca­ła. Pod­szedł do niej od tyłu, objął jej bio­dra i za­czął ocie­rać się o nie, jak gdyby upra­wia­jąc mi­łość.

– Co ro­bisz? – He­le­na ode­zwa­ła się z pre­ten­sją, jed­nak in­stynk­tow­nie po­ru­szy­ła się i przy­lgnę­ła do jego kro­cza.

– Co chcia­łaś? – od­parł i od­pu­ścił piesz­czo­tę. Od lat nie czuł już na­pię­cia, tam na dole, mimo iż chęci miał ogrom­ne. Wiele razy na­ma­wiał żonę, by po­zwo­li­ła mu wziąć ta­blet­kę, ale prze­cież le­karz za­bro­nił.

He­le­na od­gar­nę­ła grzyw­kę z czoła i wska­za­ła na miskę w zle­wie. – Zo­bacz jakie ziem­nia­ki ku­pi­łeś. Po­ło­wa do wy­rzu­ce­nia, jak ob­kro­ję to mi sze­ścio­bok zo­sta­je.

– Wszę­dzie takie teraz są. Pry­ska­ją, pry­ska­ją i gówno to daje. Ma­te­ma­tycz­ka je­steś zresz­tą, lu­bisz geo­me­trię.

– Nie wszę­dzie. Po pro­stu naj­tań­szych szu­kasz, dzie­sięć gro­szy ci szko­da!

Raj­mund mach­nął ręką. – Po to mnie wo­ła­łaś? Żeby mi to po­ka­zać?

– Taki oszczęd­nyś! A do buk­ma­che­ra to wszyst­kie drob­ne za­no­sisz!

– O tam, po dwa złote sobie gram, dla przy­jem­no­ści – burk­nął Raj­mund.

– Tu dwa złote, tam dwa złote…

Nie­na­wi­dził, gdy mu to wy­po­mi­na­ła. Wziął ze stołu po­piel­nicz­kę i pod­su­nął jej pod twarz.

– Zo­bacz le­piej, ile z dymem pusz­czasz. Na ile ci pacz­ka wy­star­cza, co?

Tym razem to on tra­fił w jej czuły punkt. – Dobra, włącz mi mu­zy­kę i idź sobie bim­bać w fo­te­lu.

Raj­mund klep­nął ją w tyłek i prze­krę­cił gałkę w radiu. Coś za­trzesz­cza­ło, coś pryk­nę­ło i zga­sło.

Wes­tchnął. – Nie dzia­ła.

He­le­na po­sła­ła mu groź­ne spoj­rze­nie. – To po­ru­szaj tam.

– No ru­szam prze­cież, żad­nej sta­cji nie widzi. Cze­kaj, te­le­wi­zor spraw­dzę.

Raj­mund wró­cił do po­ko­ju i spró­bo­wał włą­czyć trzy­dzie­sto­dwu­ca­lo­we­go sam­sun­ga. Czar­ny pilot wy­glą­dał ko­micz­nie w jego wiel­kiej, spra­co­wa­nej la­ta­mi wio­sło­wa­nia ło­pa­tą, dłoni. Te­le­wi­zor się uru­cho­mił, jed­nak żaden kanał nie od­bie­rał.

– I co? – za­wo­ła­ła ko­bie­ta.

– Gó… Nic, nie od­bie­ra.

– To zo­bacz u są­sia­dów!

Raj­mund spoj­rzał z utę­sk­nie­niem na kubek kawy przy jego ulu­bio­nym fo­te­lu. – A nie mo­żesz sobie obie­rać do dźwię­ku obie­ra­nia?

– Zaraz ty bę­dziesz jadł obiad do dźwię­ku pu­ste­go ta­le­rza!

Męż­czy­zna skrzy­wił się. Całe życie był li­de­rem. W pracy – maj­strem na bu­do­wie, w szko­le – prze­wod­ni­czą­cym klasy, nawet wśród ko­le­gów był zwy­kle au­to­ry­te­tem. Jed­nak w tym jed­nym miej­scu, tej jed­nej oso­bie, nie po­tra­fił na­rzu­cić wła­snej woli.

– Co za ko­bie­ta – szep­nął i po­drep­tał do okna. Wi­dział jak są­siad na­prze­ciw­ko pstry­ka pi­lo­tem, a ekran wciąż śnie­ży.

– U Me­ren­gow­skich to samo! – krzyk­nął i za­do­wo­lo­ny roz­siadł się w wy­pier­dzia­nym fo­te­lu. Myśl, że są­sia­do­wi rów­nież nic nie dzia­ła, na­pa­wa­ła go uni­kal­ną dla Po­la­ka dumą i ra­do­ścią.

Te­le­wi­zję Raj­mund oglą­dał tylko we wtor­ki i środy, tylko Ligę Mi­strzów. W te dni od rana spraw­dzał czy wszyst­ko dzia­ła, żeby nie prze­ga­pić roz­gry­wek. To był czas świę­ty, tak jak po­ran­na kawa, którą wła­śnie zbli­żył do ust, oparł na war­dze i już miał prze­lać do gar­dła.

– Ra­aaj­mu­uund!

O mało się nie oblał. Ale nie z po­wo­du zło­ści, a z prze­ra­że­nia, bo w gło­sie He­le­ny dał się sły­szeć strach, rów­nie wy­raź­nie jak sama treść. Ze­rwał się z fo­te­la i po­gnał do kuch­ni. Ko­bie­ta stała przy oknie z dłoń­mi skrzy­żo­wa­ny­mi na ustach. Raj­mund pod­szedł do żony, objął ją i wyj­rzał. Ogrom­ny, me­ta­lo­wy sta­tek ko­smicz­ny le­wi­to­wał nad osie­dlem. Mi­ga­jąc mi­liar­da­mi świa­teł, rzu­ca­jąc ogrom­ny cień na oko­li­cę i wi­bru­jąc cicho.  W od­da­li setki ko­lej­nych ma­szyn wi­sia­ły nad zie­mią w rów­nych rzę­dach, ni­czym sta­lo­wa armia. Męż­czy­zna po­czuł jak ręka za­ci­ska mu się na ra­mie­niu żony, a plecy za­le­wa zimny pot. Prze­cież jesz­cze nie­ca­łą mi­nu­tę temu ich tu nie było.

– Co to może być? – za­py­ta­ła He­le­na roz­trzę­sio­nym gło­sem.

Raj­mund nie od­po­wie­dział od razu. Pa­trzył, pa­trzył i pa­trzył. I nie wie­dział co ma jej od­po­wie­dzieć. Ale gdzieś w głębi duszy wie­dział, czuł.

– Myślę, że… – za­czął, ale zanim do­koń­czył, na po­jeź­dzie wy­świe­tlił się napis.

– Masz dwa­dzie­ścia minut żyć nie wyjść z domów – prze­czy­ta­ła tekst He­le­na i spoj­rza­ła na męża z pod­nie­sio­ny­mi brwia­mi.

Raj­mund wzru­szył ra­mio­na­mi, marsz­cząc czoło.

– Wy­glą­da jak kiep­ski prze­kład na pol­ski – do­da­ła ko­bie­ta.

– Że co, że niby przy­le­cie­li ko­smi­ci i nas znisz­czą za dwa­dzie­ścia minut? I mamy nie wy­cho­dzić z domu? Bo co nam zro­bią? Za­mie­nią w żaby? To pew­nie jakiś żart, kam­pa­nia re­kla­mo­wa. La­taw­ce pu­ści­li.

He­le­na zła­pa­ła go za dłoń. – La­taw­ce? Nie czu­jesz tego wi­bro­wa­nia? Nie sły­szysz szumu? Radio, te­le­wi­zja, nic nie od­bie­ra.

Ko­bie­ta pstryk­nę­ła włącz­ni­kiem świa­tła, a ża­rów­ka nad nimi za­pa­li­ła się.

– Cho­ciaż prąd jest – od­parł.

– Zo­bacz, ktoś wy­cho­dzi z bloku na­prze­ciw­ko – He­le­na po­ka­za­ła pal­cem męż­czy­znę, otwie­ra­ją­ce­go drzwi od klat­ki.

Facet wy­szedł na ulicę i spoj­rzał na za­wi­sły w po­wie­trzu sta­tek.

– Wi­dzisz? – za­py­tał Raj­mund, wska­zu­jąc go dło­nią. – Nic mu nie jest…

Nagle męż­czy­zna na ulicy zła­pał się za twarz i za­czął prze­raź­li­wie krzy­czeć. Jego skóra skwier­cza­ła, jakby przy­pa­la­na że­laz­kiem. Jego dło­nie dy­mi­ły, pę­ka­jąc ni­czym po­pcorn. Po chwi­li zo­stał z niego tylko zwę­glo­ny szkie­let na wy­dep­ta­nym traw­ni­ku.

– O kurwa – szep­nął Raj­mund, zła­pał czaj­nik i za­czął na­peł­niać go wodą.

– Co ty ro­bisz?! – za­łka­ła roz­hi­ste­ry­zo­wa­na ko­bie­ta.

– Jak to co? – od­parł, sy­piąc do pu­ste­go kubka kilka łyżek kawy i kil­ka­na­ście cukru. – Kawę! Ale taką, kurwa, po­rząd­ną!

– Twoje serce… – za­czę­ła.

– Chuj z ser­cem – rzu­cił Raj­mund i przy­tu­lił ją. Ma­so­wał jej roz­trzę­sio­ne plecy swymi po­tęż­ny­mi ra­mio­na­mi. Kątem oka doj­rzał za oknem, że na stat­ku po­ja­wi­ło się od­li­cza­nie. Zo­sta­ło im osiem­na­ście minut i dwa­na­ście se­kund. Je­de­na­ście. Dzie­sięć.

Męż­czy­zna pu­ścił ją. – Zalej mi kawę, zaraz wrócę.

– Nie…

– Spo­koj­nie, nie idę na dwór. Tylko do piw­ni­cy.

Gdy wró­cił, kawa cze­ka­ła na stole, pa­ru­ją­ca, cu­dow­nie pach­ną­ca. Na licz­ni­ku za oknem ucie­kło już pra­wie sie­dem minut. Po­sta­wił na pod­ło­dze to, na przy­nie­sie­nie czego zmar­no­wał pięć z ostat­nich dwu­dzie­stu minut życia i siorb­nął łyk czar­nej. Spoj­rzał na stary, za­ku­rzo­ny gra­mo­fon i do­tar­ło do niego, że le­piej tego czasu wy­ko­rzy­stać nie mógł.

– He­le­na! – za­wo­łał.

Pięk­na, si­wo­wło­sa ko­bie­ta ubra­na w wie­czo­ro­wą suk­nię wkro­czy­ła dum­nie do po­ko­ju i chwi­la mi­nę­ła, zanim Raj­mund roz­po­znał w niej swoją żonę. Dawno nie wi­dział jej w tej od­sło­nie, w ga­lo­wej, ta­kiej pod­nio­słej, z ro­ze­śmia­ną twa­rzą. Tylko oczy miała smut­ne i tro­chę prze­ra­żo­ne. W ręku trzy­ma­ła jego gar­ni­tur. Kil­ku­let­ni, ku­pio­ny na stypę ko­le­gi, Bog­da­na, u buk­ma­che­ra się po­zna­li, zacny człek i mądry.

– Załóż go – po­pro­si­ła.

Raj­mund skrzy­wił się, ale wy­cią­gnął rękę po strój. Spoj­rze­nie He­le­ny po­wę­dro­wa­ło na gra­mo­fon, a jej oczy po raz pierw­szy od ośmiu minut roz­ch­mu­rzy­ły się.

– Ra­aaj­mu­uund – rze­kła i po­ca­ło­wa­ła go w usta kil­ku­krot­nie. – Ubierz się, a ja coś włą­czę.

Chwi­lę mu za­ję­ło zanim wci­snął się w gar­ni­tur. Trosz­kę mu przy­by­ło w talii, mimo iż al­ko­ho­lu nie pijał, piwny brzu­szek był naj­lep­szym okre­śle­niem tworu na jego tor­sie. Gdy wró­cił do po­ko­ju, Ru­na­ro­und Sue od Dio­nów ha­sa­ła już skocz­nie w gra­mo­fo­nie.

– Mogę panią pro­sić? – za­ga­dał szar­manc­ko, wy­cią­ga­jąc ku żonie dłoń.

Pro­mie­nia­ła. Za kilka chwil miał skoń­czyć się świat, a ona pro­mie­nia­ła. To na­peł­ni­ło go dumą, że taka ko­bie­ta za­ko­cha­ła się w nim, w pro­stym czło­wie­ku. Z dru­giej stro­ny czuł smu­tek, że ją stra­ci, że nie był dla niej tak dobry jak mógł, jak być po­wi­nien. Objął ją pew­nie, a He­le­na zło­ży­ła głowę na jego ra­mie­niu. Krą­ży­li, ko­ły­sząc się ryt­micz­nie, bez słowa. Ko­lej­ne wersy pio­sen­ki zbli­ża­ły ich do końca, każdy ko­lej­ny obrót płyty był tyk­nię­ciem wska­zów­ki.

– Raj­mund? – za­py­ta­ła.

– Mhm?

– Pa­mię­tasz co po­wie­dzia­łeś w kuch­ni? Jak ten facet… Jak go…

– Yyy, nie – od­parł.

– No, że chuj z ser­cem. Pod­trzy­mu­jesz to?

– A to. Oczy­wi­ście, a co? Mam nie do­pi­jać tam­tej kawy?

He­le­na spoj­rza­ła mu w oczy, się­gnę­ła do kie­sze­ni jego ma­ry­nar­ki i wy­ję­ła kilka nie­bie­skich ta­ble­tek. – Nie, wręcz prze­ciw­nie.

– Via­gra? – Raj­mund wy­ba­łu­szył oczy.

– Trzy­ma­łam na spe­cjal­ną oka­zję – Wzru­szy­ła nie­win­nie ra­mio­na­mi.

Męż­czy­zna bez wa­ha­nia po­rwał pi­guł­ki z jej dłoni, po­łknął i popił ły­kiem kawy.

– Kiedy to za­dzia­ła?

– Taka ilość, po­pi­ta kawą, chyba zaraz.

Raj­mund wyj­rzał przez okno. – Mamy tylko osiem minut.

– Po­trak­tuj­my to jak, aż osiem minut.

– Chyba coś po­czu­łem – po­wie­dział, marsz­cząc czoło.

He­le­na zła­pa­ła go za kro­cze. – Wy­da­wa­ło ci się.

Przy­cią­gnął ją do sie­bie, ujął za po­ślad­ki i pod­niósł, tak by oplo­tła jego bio­dra no­ga­mi. Lata pracy na bu­do­wie wy­nisz­czy­ły jego or­ga­nizm, ale część siły i wy­trzy­ma­ło­ści wy­ro­bio­nych fi­zycz­ną ro­bo­tą po­zo­sta­ła. Po­ło­żył ją na ka­na­pie i za­czął pie­ścić jej pier­si. Nie mu­sie­li przed sobą uda­wać, strugać spe­ców czy grać nie­do­świad­czo­nych, eks­po­no­wać zalet czy ukry­wać wad. Byli mał­żeń­stwem od czter­dzie­stu lat, znali każdy za­ka­ma­rek swo­ich ciał i dusz. Nie po­trze­bo­wa­li wy­szu­ka­nej gry wstęp­nej czy kre­atyw­nych igra­szek, wy­star­czy­ła im bli­skość.

– Mrrrr – za­mru­cza­ła cicho He­le­na. Ro­bi­ła tak za każ­dym razem, gdy jej mąż wpa­dał do domu, na­pa­lo­ny ni­czym jurny tur i brał ją na stole, tłu­kąc przy tym kilka szkla­nek. Uwiel­bia­ła to w nim, tę dziką, wręcz zwie­rzę­cą żądzę.

Gdy Raj­mund po­czuł, że coś uci­ska go w spodnie wstał i za­czął po­spiesz­nie się roz­bie­rać. Już sam za­po­mniał jakie to uczu­cie, jaki to widok i jaka przy­jem­ność. He­le­na za­chi­cho­ta­ła, gdy zsu­nął ostat­nią część gar­de­ro­by. Roz­śmie­szył ją widok na­pęcz­nia­łe­go, czer­wo­ne­go pe­ni­sa przy­twier­dzo­ne­go do sfla­cza­łe­go, bla­de­go ciała męż­czy­zny. Spoj­rzał na nią py­ta­ją­co.

– Nic, nic – rze­kła i przy­cią­gnę­ła go do sie­bie, opla­ta­jąc no­ga­mi.

Wszedł w nią i po­czuł bło­gość. Był w domu, w ob­ję­ciach ko­bie­ty z którą prze­żył wszyst­kie naj­wspa­nial­sze chwi­le swego życia. A ta, była jedną z lep­szych, jedną z naj­cie­kaw­szych. Twarz jego He­le­ny po­kry­wa­ły zmarszcz­ki, skórę na brzu­chu miała po­cię­tą roz­stę­pa­mi, a na dło­nie wy­stą­pi­ły brą­zo­we plamy. Była jed­nak tą samą osobą, tą samą duszą, którą po­pro­wa­dzo­no pod oł­tarz, by zło­ży­li sobie śluby. By obie­cał jej wier­ność, uczci­wość i że nie opu­ści jej, aż do śmier­ci. Cho­ciaż to ostat­nie, udało mu się speł­nić.

Nigdy nie lubił po­zy­cji mi­sjo­nar­skiej, po­mógł jej więc uklęk­nąć na ka­na­pie, a sam wstał, chwy­cił ją mocno i dał upust bio­drom. He­le­na stęk­nę­ła cicho i za­ci­snę­ła dło­nie na bor­do­wym obi­ciu ka­na­py. Raj­mund po­su­wał żonę tak jak to uwiel­biał, mocno, wy­trwa­le. Czuł jak ci­śnie­nie pul­su­je mu w gło­wie, ale nie zwal­niał. Miał gdzieś czy kop­nie w ka­len­darz teraz czy za kilka minut. Przez chwi­lę zro­bi­ło mu się głu­pio, że tak wy­glą­da ich ostat­ni raz, po zwie­rzę­ce­mu, agre­syw­nie. Zdy­sza­ni, za­sa­pa­ni, zlani potem. Ale w końcu tak za­wsze to ro­bi­li, tak było im naj­le­piej i czę­sto wspól­nie do­cho­dzi­li.

– Połóż się – roz­ka­za­ła He­le­na, czu­jąc, że osłabł i zwol­nił.

Usia­dła na nim i wsu­nę­ła w sie­bie jego zmar­twych­wsta­łe­go człon­ka. Wy­cią­gnę­ła do męża dło­nie, a on splótł z nią palce. Nigdy nie po­zwa­lał, by po nim ska­ka­ła, przy­po­mi­na­ła mu wtedy jedną na­pa­lo­ną na­sto­lat­kę, nim­fo­man­kę, którą po­znał na po­tań­ców­ce. Gdy tamta z nim skoń­czy­ła czuł się wy­ko­rzy­sta­ny, ni­czym osi­no­wy kołek użyty do nie­cnych celów. Dla­te­go wolał, gdy jako jeź­dziec, He­le­na po­su­wa­ła się na nim zmy­sło­wo do przo­du i do tyłu. Od­krył po chwi­li, że w tym ma­new­rze nie stra­ci­ła daw­nej gra­cji.

– Dzię­ku­ję – wy­sa­pa­ła.

– Za co? Mia­łaś już or­gazm?

– Nie za to głup­ta­sie. Za wszyst­ko.

Raj­mund się za­chmu­rzył. – To ja dzię­ku­ję. I prze­pra­szam za…

Ko­bie­ta przy­ło­ży­ła mu palec do ust. Jej oczy na­peł­ni­ły się łzami. Przy­lgnę­ła do niego, kła­dąc głowę na jego pier­si. Gła­dził jej włosy, czując pie­cze­nie w oczach oraz klu­chę w gar­dle.

– Moja He­le­na. Moja tro­jań­ska He­le­na. Moja pięk­na żona. Ze­brał­bym dla cie­bie wszyst­kie armie świa­ta i ru­szył na ra­tu­nek, gdyby ktoś mi cię ode­brał.

Serce za­bo­la­ło go z żalu, gdy po­czuł jak ona się trzę­sie. Jed­nak po chwi­li zdał sobie spra­wę, że ko­bie­ta nie tylko pła­cze, ale też się śmie­je. Do tej pory nie są­dził, że to moż­li­we.

– Hm? – burk­nął py­ta­ją­co.

– Nie my­śla­łam nigdy, że w ob­li­czu końca świa­ta zro­bi­li­by­śmy coś tak sza­lo­ne­go.

– Sza­lo­ne­go? To było sza­lo­ne?

– A nie?

– To patrz na to.

Raj­mund po­ca­ło­wał żonę w czoło i wy­szedł spod niej. Prze­szedł dum­nie przez pokój, z pe­ni­sem wciąż sztyw­no ster­czą­cym spod piw­ne­go brzu­cha. Chwy­cił kubek z kawą i pod­szedł z nim do okna.

– Co ty ro­bisz? Są­sie­dzi cię zo­ba­czą – krzyk­nę­ła stłu­mio­nym gło­sem.

– O to cho­dzi – Uśmiech­nął się sze­ro­ko. – Zgad­nij co robi stara Me­ren­gow­ska!

– Odejdź od tego okna – syk­nę­ła.

– Modli się. W sumie wszy­scy stoją w oknach i się modlą.

Stara Me­ren­gow­ska i jej córka z mężem, wy­ba­łu­szy­li oczy na widok go­łe­go są­sia­da wy­ma­chu­ją­ce­go do nich swą mę­sko­ścią. Me­ta­licz­ny dźwięk ze stat­ków ko­smicz­nych za­głu­szył mu­zy­kę w po­ko­ju, gdy za­czę­ło się od­li­cza­nie.

PIĘĆ!

Raj­mund za­ko­ły­sał ta­necz­nie bio­dra­mi, a He­le­na wy­buch­nę­ła śmie­chem.

CZTE­RY!

Za­pa­li­ła pa­pie­ro­sa, po­de­szła do męża od tyłu, ob­ję­ła go i opar­ła głowę na jego ra­mie­niu.

TRZY!

– Wy­gra­łeś – szep­nę­ła i spoj­rza­ła wraz z nim na naj­bli­żej za­wi­słe UFO.

DWA!

Raj­mund po­cią­gnął ostat­ni łyk kawy, a drugą rękę ufor­mo­wał w jeden z naj­bar­dziej ob­raź­li­wych, ziem­skich ge­stów.

JEDEN!

– Wy­gra­łem cie­bie – od­rzekł i po­ca­ło­wał He­le­nę.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Mężczyzna przekręcił oczami. – raczej mówi się “przewrócił”

Wiele razy namawiał żonę na tabletkę, ale lekarz mu zabronił. – niezręczne sformułowanie, po co żonie tabletka?

Nie wszystkie. – tu lepiej by pasowało “nie każdą”

Troszkę mu przybyło w brzuchu, mimo iż alkoholu nie pijał, piwny brzuszek – trochę mu przybyło w talii

I jeszcze trochę przecinków. 

Shadziowaty, cieszę się, że Real przegrał (też oglądałam mecz, cholera – też kibicowałam RM), cieszę się, że przegrał, bo dzięki temu powstał cudny tekst.  Wiem, pewnie niektórych będzie śmieszył opis miłości dwojga starych ludzi, ale dla mnie było to cudne i wzruszające. Nie wiem, czy to tylko Twoja wyobraźnia, czy wyobraźnia plus wiek, ale to, co przeczytałam, wzruszyło mnie. Naprawdę bardzo, głupio się przyznać, ale do łez.

Pięknie wyważyłeś gderanie, miłość, małostkowość, drobne przywary i nałogi, przywiązanie i troskę. Do tego tak pięknie opisałeś codzienność starych ludzi, że ręce same składają się do klaskania.

Brawo!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Szczerze mówiąc nie są to moje klimaty, ale tekst, jako że świetnie napisany, naprawdę mnie wciągnął. Zastanawiałem się, co bohater pocznie z ostatnimi 20 minutami życia. Jakiż uśmiech wykwitł na mojej twarzy przy scenie wymachiwania członkiem do sąsiadów :D. Jednak nawet w obliczu końca świata chciał im dopiec. Generalnie rzecz ujmując świetne opowiadanie.

P.S. Coś podejrzana ta viagra “na specjalną okazję” ;).

Dzięki!

Bemik

Zabawne, co? Człowiek ogarnięty złością, frustracją i zawodem siada, by stworzyć coś ,,erotycznego’’. A koniec końców wszyscy ryczą :D To chyba najlepszy dowód na to, że pisze się z wnętrza, a własnych emocji oszukać nie sposób. Ciekawe, co by powstało, gdyby jednak awansować do finału się udało :)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Nie wiem, co zrobiłbym ze swoimi ostatnimi dwudziestoma minutami – od nazbyt wielu czynników to zależy, czynników ważnych w danym czasie i miejscu, by móc cokolwiek z góry zakładać – ale chciałbym umieć i móc zachować się, postąpić jak Rajmund. Nie chodzi mi o ostatni akt, chodzi o danie dowodu, kto był i do ostatniej chwili jest ważniejszy od świata i ode mnie.

 

 

Jakby Real wygrał, to byś nic nie napisał – walnąłbyś zwycięskie piwko albo drinka i poszedłbyś spać wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O nieee, alkoholu nie pijam. Pewnie napiłbym się kawy (bez względu na późną porę) i pomachał sąsiadom… szalikiem :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Powiedzieć, że to szalenie satysfakcjonująca lektura, to stanowczo za mało. Z niekłamaną przyjemnością i takimż zainteresowaniem czytałam o ostatnich dwudziestu minutach i bardzo się cieszę, że, mimo grozy sytuacji, w opowiadaniu znalazło się także miejsce dla humoru.

Dziękuję za dostarczenie pięknych wzruszeń. ;-)

 

wci­śnię­tej w cia­sne, za­cią­gnię­te pod same pachy spodnie. – Raczej: …wci­śnię­tej w cia­sne, wcią­gnię­te pod same pachy spodnie.

 

Taki oszczęd­niś!Taki oszczęd­nyś!

 

Raj­mund wró­cił do po­ko­ju i spró­bo­wał włą­czyć trzy­dzie­sto dwu ca­lo­we­go sam­sun­ga.Raj­mund wró­cił do po­ko­ju i spró­bo­wał włą­czyć trzy­dzie­stodwuca­lo­we­go sam­sun­ga.

 

Masz dwa­dzie­ścia minut żyć nie wyjść z domów – prze­czy­ta­ła tekst He­le­na i spoj­rza­ła na niego z pod­nie­sio­ny­mi brwia­mi. – Czy Helena, przeczytawszy tekst i uniósłszy brwi, spojrzała ponownie na tekst, czy na Rajmunda? ;-)

 

Raj­mund wzru­szył ra­mio­na­mi marsz­cząc czoło. – Co wzruszył Rajmund i dlaczego marszczył czoło ramionami? ;-)

Może: Raj­mund wzru­szył ra­mio­na­mi, marsz­cząc czoło.

 

He­le­na po­ka­za­ła pal­cem na męż­czy­znę otwie­ra­ją­ce­go drzwi od klat­ki.He­le­na po­ka­za­ła pal­cem męż­czy­znę, otwie­ra­ją­ce­go drzwi do klat­ki.

 

Wi­dzisz? – za­py­tał Raj­mund, wska­zu­jąc na niego dło­nią.Wi­dzisz? – za­py­tał Raj­mund, wska­zu­jąc go dło­nią.

Palcem, dłonią wskazujemy coś/ kogoś, nie na coś/ na kogoś.

 

szep­nął Raj­mund, zła­pał za czaj­nik i za­czął na­peł­niać go wodą. – …szep­nął Raj­mund, zła­pał  czaj­nik i za­czął na­peł­niać go wodą.

 

Po­sta­wił na pod­ło­dze to, na przy­nie­sie­nie czego zmar­no­wał pięć z ostat­nich dwu­dzie­stu minut życia i wziął łyka czar­nej. – …upił/ siorbnął łyk czar­nej.

Łyków nie bierze się.

 

Raj­mund za­ko­ły­sał ta­necz­nie bio­dra­mi, a He­le­na wy­bu­chła śmie­chem.Raj­mund za­ko­ły­sał ta­necz­nie bio­dra­mi, a He­le­na wy­bu­chnęła śmie­chem.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy

Kłaniam się nisko i dziękuję za wskazanie potknięć. Poprawione ;)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Niezmiernie się cieszę, że mogłam pomóc. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałam.

Przeczytałam.

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Sympatyczny tekst. Dobrze wykorzystane dwadzieścia minut. Nie wiem, co bym zrobiła, ale podoba mi się wypowiedź Adama.

zgrywać speców czy grać niedoświadczonych,

Powtórzenie.

Babska logika rządzi!

Fantastyczne! Śmiałem się (pierwsza salwa już przy unikalnej dumie Polaków), wzruszałem, potem znów chichotałem, a jeszcze w międzyczasie zrobiło mi sie ciepło koło serca i postanowiłem, że Rajmund będzie moim wzorem :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nietuzinkowy pomysł:) Dorzucam bibliotekę.

Dzięki! Ha, jeszcze jeden głos i debiut w bibliotece. #jestprogres

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

#progreslatawkosmoszżarciem :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo mi się podobało. Chyba najsympatyczniejszy męski bohater w konkursie.

Klep. I masz piąty:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

No i pyk. Bardzo dziękuję wink

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Świetne

 A niechaj Autorowie wżdy Portalowi znają, iż Cień i Burza nie śpią, iż swą kropkę dają.

 

.

 

Shadzio, dupa w troki i brać mi się zaraz do oceniania i zgadywania tekstów jurorskich!

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Niby ta historia z UFO strasznie wydumana, ale tekst ładny. Zabawny i wzruszający, a do tego prawdziwi, ludzcy bohaterowie. Jest trochę językowych niedoróbek, ale poza tym bardzo mi się podobało.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Rewelacja, uwielbiam takie poczucie humoru. Te wszystkie, drobne uszczypliwości. Brawo. Zakończyłam ze łzami w oczach, cicho chichocząc. 

PS. Czytałam to w pracy– teraz się tłumacz mojemu kierownictwu :P

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

KK

Dzięki. Biorę na siebie wszystkie konsekwencje, podawaj tekst dalej, zrozumieją :)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Sympatyczne i zabawne opowiadanie.

Pozdro z Pabianic. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

SzyszkowyDziadek

Dzięki, pozdro z II Lo :]

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Przyciągnął mnie tytuł i chyba przez to zbyt dużo się po tekście spodziewałam. W praktyce wyszło, że jest to proza, która bardziej miała służyć autorowi niż czytelnikowi.  Jak ćwiczenie szkolne, z pisania na zadany temat. W miarę poprawne, ale zupełnie bez iskry. Rzuciło mi siew oczy też kilka bardzo nieporadnych sformułowań, ale że czytałam na czytniku, to ich sobie nie wypunktowałam, a teraz już nie chce mi się ich szukać.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki M.

Zadanym tematem była “erotyka”, wydaje mi się, że znalazłem odmienny, ciekawy i budzący kontrowersje motyw. Jednak to co wychodzi z mojego internetu ma być dla ciebie i reszty użytkowników, a więc to wasza opinia się liczy. Cieszę się za to, że tytuł zwrócił twoją uwagę. Pozdrawiam i zapraszam do reszty moich tekstów, może tam znajdziesz tę iskrę. :)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

No jeśli temat brzmiał “erotyka”, to wyszło Ci raczej tradycyjne porno :) Seks jest, fabuła jedynie dla pretekstu :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Pretekst czy nie, tekst wygrał. Gratuluję. :-)

Babska logika rządzi!

Wow :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Skłamałbym, gdybym powiedział, że ten tekst jest zajebisty. Chociaż zajebisty to on jest, i owszem. Ale tylko częściowo.

Całe reszta natomiast jest… no cóż, po prostu piękna.

 

Wzruszasz, poruszasz, bawisz, zachwycasz, zmuszasz do refleksji i pozwalasz spojrzeć na pewne sprawy inaczej.

Twarz jego Heleny pokrywały zmarszczki, skórę na brzuchu miała pociętą rozstępami, a na dłonie wystąpiły brązowe plamy. Była jednak tą samą osobą, tą samą duszą, którą poprowadzono pod ołtarz, by złożyli sobie śluby. By obiecał jej wierność, uczciwość i że nie opuści jej, aż do śmierci. Chociaż to ostatnie(,) udało mu się spełnić.

Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz poczułem się tak beznadziejnie samotny, jak w chwili, gdy przeczytałem ten fragment. Tu przebiłeś nawet Śpioszkę.

Abstrahując od wszystkiego, co ten fakt oznacza dla mnie, Ty potraktuj moje słowa jak komplement. I to raczej nieprzeciętny.

 

Erotyka w opowiadaniu, brutalnie wycięta z całości i postawiona przed komisją naga i bezbronna, szału by nie zrobiła, prawdę mówiąc. Na szczęście nikt mi nie dał prawa do rozdzielania tego, co Autor połączył, a w kontekście całego opowiadania, z jego niesamowitym klimatem, scenka rodzajowa prezentuje się jednak bardzo przyjemnie.

Podsumowując słów kilkoma: naprawdę fantastyczna robota. I zasłużona wygrana.

Dziękuję i gratuluję.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Bym zapomniał. Utwór z gramofonu, dla leniwych :)

https://www.youtube.com/watch?v=y4NUZJMCJ20

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Ha, przyszłam sobie sprawdzić, jaki tekst wygrał, bo tak się złożyło, że zwycięskiego wcześniej nie przeczytałam.

Podoba mi się pomysł, mniej podoba mi się wykonanie. Mamy parę, ze swoimi wzruszającymi przyzwyczajeniami, długotrwałą, nieco już rutynową miłością, przyjaźnią. I to jest fajne, dlatego też szkoda, że nie wyciągnąłeś z tego więcej. Myślę, że wystarczyło, żeby kosmici dali im godzinę, nie 20 minut. ;) Zresztą, sprawdziłam sobie – viagra raczej w dwie minuty nie zadziała. :)

Może sobie tutaj w głowie tworzę tekst, który chciałabym przeczytać, chociaż Autor miał inny zamiar. Ale język, którym opisujesz erotykę, trochę zamordował właśnie to wzruszenie, czułość, które chciałabym poczuć. “Posuwać” – to jest właściwie użyte w tekście słowo klucz, które symbolicznie oddaje to, co – według mnie – nieco to opowiadanie zepsuło.

Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jak urażone marudzenie osoby, której tekst Twoje opowiadanie wyprzedziło. ;) Po prostu mam wrażenie, że dałoby się wyciągnąć z tematu znacznie więcej.

Pozdrawiam.

ocha

Ale to jest właśnie piękno pisania! :D Że każdy ma inny punkt widzenia i moglibyśmy mieć szkic tej samej opowieści, a każdy napisałby na jej podstawie opowiadanie zupełnie inaczej. Zwrócił uwagę na inne rzeczy, użył innego słownictwa. 20 minut to bardzo mało, zatrważająco krótko, stawka miała być duża, a czasu ciut ciut :) Co do viagry i innych tego typu tabletek, no cóż, doświadczenia własnego nie mam. Ale sądzę, że zażycie garści i popicie kawą, połączone z obecnym już podnieceniem, dałoby radę w te kilka minut. “Posuwać” zostało przemyślane i odnosiło się do agresywnego, wręcz zwierzęcego seksu. To mocne słowo i miało wzbudzić silne emocje. Nie miałem czasu zagłębić się w resztę konkursowych tekstów, ale zamierzam nadrobić te nagrodzone. Również gratuluję :)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Ja nie praktycznie z viagrą sprawdziłam, czysto teoretycznie! ;)

Shadziowaty, świetny tekst. Pretekst do opowiadania udał się – inwazja niczego sobie. Może nie jest najważniejszym wątkiem opowiadania, ale ma to swój urok. Postacie! To one robią Ci cały klimat. Bohaterowie są wyraziści i o dziwo bardzo prawdziwi. Pięknie odmalowałeś starość, ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Chciałoby się powiedzieć, że takiej starości (oczywiście bez obcych) sobie życzę i nam wszystkim. Aby być z kimś pomimo wad i nawet na starość korzystać z życia! Oł, jeee! ;P

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Opowiadanie zdobyło mnie realizmem, prawdą, zachwytem nad zwyczajnością i starością. Wreszcie bohaterowie nie są tacy idealni, partnerka nie zwala z nóg urodą, partner ma słabości (kluczowe wręcz). Erotyka bez lukru i bez ściemy pasuje do postaci oraz sytuacji, w jakiej się znaleźli. Pięknie wyważona historia.

Tak, postacie wyraziste i prawdziwe. Polskość, polskie przywary, polskie narzekanie…

Przełamałeś niepisane tabu – seks starych ludzi. Wpisałeś to niepisane tabu w jakże prawdziw i wciąż żywy związek starych ludzi. Wzruszyłam się w pewnym momencie.

Język, momentami balansujący na granicy wulgarności, oddawał klimat, ale… (jedyna uwaga) pasował bardziej do młodzieniaszka z dyskoteki. Z drugiej strony sama nie wiem jaką stylizację zastosowałaby przy opisywaniu seksu w wydaniu 70+.

Niech Wszechświat Wam błogosławi...

No to i ja przybyłem zwycięzcę przeczytać.

Życiowa to literatura, pełna skrajnych emocji i pozornie kameralnych czynów w obliczu rzeczy ostatecznych. Udało się Ci, Autorze, napisać tekst z naciskiem na obyczajówkę, który przeczytałem z niesłabnącym zainteresowaniem – a to niewielu się udało ;)

Dobry tekst. 

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo pięknie napisana historia. Daj Boże, by za tych kilkadziesiąt lat mój Mąż patrzył na mnie tak helenowato. Bardzo mi się podobało. Prosto i na temat. 

Naprawdę piękna rzecz. Gratuluję!

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Taki durny konkurs, a taki fajny tekst! Dopiero w połowie lektury zorientowałem się – zdziwiony – że to 50 mord… Nic to, konkurs paskudny, ale tekst naprawdę dobry. 

Sorry, taki mamy klimat.

Całkiem fajna historia, częściowo udało się pokazać relację między bohaterami i jej uniwersalny wymiar – ale tylko częściowo, ponieważ scena seksu za bardzo poszła w stronę efekciarskiego pornosa. 

I po co to było?

Zamiast wysilania się na osobny komentarz pozwolę sobie zacytować, co już napisałem w odpowiedzi na zadane w leadzie pytanie Autora.

„Nie wiem, co zrobiłbym ze swoimi ostatnimi dwudziestoma minutami – od nazbyt wielu czynników to zależy, czynników ważnych w danym czasie i miejscu, by móc cokolwiek z góry zakładać – ale chciałbym umieć i móc zachować się, postąpić jak Rajmund. Nie chodzi mi o ostatni akt, chodzi o danie dowodu, kto był i do ostatniej chwili jest ważniejszy od świata i ode mnie.”

Innymi słowy, Helena i Rajmund z opowiadania zaimponowali mi trwałością uczuć i relacji. Potrafili dokonać coraz rzadszej i trudniejszej sztuki przejścia przez wszystko, co było niedobre dla nich i związku, finalnie skupić się na swoistym powrocie do początku.

Nominuję bez wahań. Za treść i za sposób podania.

Wspaniały tekst. Wzrusz, śmiech, refleksja i zacne doznania estetyczne (mówię o języku, nie o spółkowaniu staruszków). Brawo, brawo! :)

Dziękuję za wszystkie komentarze jak i za rozmaite nominacje. Wyjaśnię jeszcze jeden smaczek, którego raczej nikt nie dojrzał. Sąsiedzi, państwo Merengowscy, dostali nazwisko po jednej z ksyw Realu Madryt – Los Merengues. Taki hołdzik, bo tamtego wieczora kibice Realu na całym świecie modlili się do telewizorów. :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Niecodzienne skutki odpadnięcia Realu i wizyty UFO. :) Simpatico

Nowa Fantastyka