- Opowiadanie: Nevaz - Zbliżenie Sił

Zbliżenie Sił

Jeśli mam być szcze­ry, to nie prze­pa­dam za do­słow­ny­mi opi­sa­mi czyn­no­ści płcio­wych.

Opis aktu może wzbo­ga­cić książ­kę, ale żeby tak było, musi być na­praw­dę dobry! Nie wy­po­wia­dam się na temat ja­ko­ści li­te­rac­kiej mojej próby, na­to­miast pod­kre­ślam ze swo­jej stro­ny, że da­le­ko jej do sen­su­al­nej do­słow­no­ści. Chcia­łem przed­sta­wić ta­jem­ni­cę ukry­tą w zbli­że­niu dwóch prze­ciw­staw­nych istot. Mam na­dzie­ję, że wam się spodo­ba. 

Bar­dzo dzię­ku­ję dziew­czy­nom za cenne uwagi :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Zbliżenie Sił

“Wszyst­ko co jest, dźwi­ga cień

Na swo­ich bar­kach,

A słoń­ce trzy­ma w ra­mio­nach.

Pul­su­ją­cy od­dech mie­dzy świa­tłem a cie­niem

Daje chwiej­ną rów­no­wa­gę – życie świa­tu”.

Lao-Tsy, Droga

tłum. z an­giel­skie­go na pol­ski Mi­chał Fo­sto­wicz

 

 

Mon­gol­ski pa­sterz Na­ran­ba­atar snuł ma­rze­nia o chiń­skiej nie­wol­ni­cy. Wi­dział ją w or­sza­ku wodza swo­je­go klanu i utrwa­lił rysy dziew­czy­ny w pa­mię­ci. Wąski nosek, usta w ko­lo­rze cze­re­śni. Ciem­ne oczy i włosy, które skra­dły po­łysk sza­fi­rom. Po­czuł mro­wie­nie w lę­dź­wiach i wes­tchnął, aż jego wierz­cho­wiec za­rżał.

– Cii, ko­ni­ku – uspo­ka­jał pa­sterz – wszyst­ko w po­rząd­ku.  

 

***

Gdy Mon­go­ło­wie, pę­dząc stada, wra­ca­li już z ży­cio­daj­nych pa­stwisk, dwie pier­wot­ne siły spo­tka­ły się w po­ło­wie drogi z dnia do nocy.

Za wzgó­rza­mi ską­pa­ny­mi w morzu mgły, za pusz­czą gęst­szą niż splot włó­kien je­dwa­biu, le­ża­ła ich do­li­na. Czer­wo­ne lam­pio­ny, które przy­go­to­wał Yang, kar­mi­ły mrok ru­mie­nią­cym się świa­tłem. Ciem­ność pach­nia­ła ta­jem­ni­cą. Mgnie­nie wcze­śniej jesz­cze zmierz­cha­ło. Pora na­le­ża­ła do nich.

Na łące, wokół pa­wi­lo­nu, przy­gry­wa­ły za­ko­cha­ne cy­ka­dy. Yang ostroż­nie zło­żył w rę­kach wy­bran­ki ce­la­do­no­wą czar­kę. Para uno­szą­ca się nad na­czy­niem wy­peł­nia­ła in­tym­ną prze­strzeń wonią zie­lo­nej her­ba­ty. Yin po­dzię­ko­wa­ła ski­nie­niem głowy i za­nu­rzy­ła usta w go­rą­cym na­po­ju.

– Mój mężu.

– Moja żono.

Trzy­ma­ny­mi w zręcz­nych pal­cach pa­łecz­ka­mi, Yang ujął z pół­mi­ska pla­ste­rek kłą­cza lo­to­su i po­ło­żył go na war­gach Yin.

– Skosz­tuj. – Po­czu­ła jak język sam wy­su­wa się z ust, za­chę­co­ny sło­wem męża.

Ugry­zła lotos per­li­sty­mi ząb­ka­mi. Zła­pa­ła ko­niu­szek liczi i pa­znok­cia­mi ob­ra­ła je z ró­żo­wej skór­ki. Na­kar­mi­ła nim Yanga. Po­ca­łun­kiem spił reszt­ki soku z dłoni wy­bran­ki. Ko­bie­ce ręce nik­nę­ły w uści­sku jego wła­snych. Po­wiódł wzro­kiem po jej nad­garst­kach, po smu­kłych przed­ra­mio­nach. Gra­na­to­wa szata kryła znacz­nie wię­cej wy­tę­sk­nio­ne­go ciała. Yin po­da­ła mu mi­secz­kę ry­żo­wych sło­dy­czy, z czar­nym se­za­mem i ze słod­ką, czer­wo­ną fa­sol­ką.

– Jedz, drogi. – Jej głos był naj­wy­kwint­niej­szą przy­pra­wą.

Żona pa­trzy­ła na gład­kie po­licz­ki męża, tuż ponad wy­so­kim koł­nie­rzem z kar­ma­zy­nu, strze­żo­nym przez dwa złote fe­nik­sy. Ko­cha­ła jego twarz, ale coś wstrzy­my­wa­ło ją, by spoj­rzeć pro­sto w oczy, pło­ną­ce moc­niej niż ognie la­tar­ni mor­skich. Jak one, nie usta­wa­ły we wska­zy­wa­niu drogi.

– Chodź ze mną – po­wie­dział, wy­cią­ga­jąc głod­ne dło­nie.

Żonę prze­szedł zna­jo­my dreszcz i prze­mie­ni­ła się. Włosy, czar­ne i mokre, jak u po­łu­dnio­wej sy­re­ny, opa­da­ją­ce na bladą szyję cu­dow­ną ara­be­ską, roz­snu­ły się w ciem­no­ści ponad łąką. Oczy bły­snę­ły za za­sło­na­mi po­wiek i twarz stała się mgłą. Ula­ty­wa­ła w ete­rycz­nym, go­do­wym tańcu. Dwie ob­rącz­ki upa­dły na ne­fry­to­wą pod­ło­gę. Mąż stał się po­tęż­nym pro­mie­niem słoń­ca. Od­na­lazł uko­cha­ną mał­żon­kę w ciem­no­ściach. Roz­trą­cał za­sło­ny mroku świa­tłem. Do­ty­kał i roz­grze­wał, aż sy­cza­ła, ale nie wcho­dził swoim cie­płem w jej ciem­ność.  

Wy­śli­zgnę­ła mu się i przy­bra­ła po­stać rzeki, me­an­dru­ją­cej przez łoże do­li­ny. Yang roz­po­starł świe­tli­ste skrzy­dła i z pro­mie­nia zmie­nił się w bro­da­te­go smoka. Po­krył Yin pod­nieb­nym płasz­czem i za­nu­rzył się w niej. Kłęby ży­cio­wej ener­gii wy­peł­nia­ły mu pier­si go­re­ją­cą mocą, aż z króla gadów stał się uskrzy­dlo­nym ty­gry­sem. Za­ry­czał dziko, pełen na­dziei na roz­kosz zbli­że­nia. Uko­cha­na zmie­ni­ła się w li­si­cę i ocie­ra­jąc się o jego po­żą­da­nie ak­sa­mit­nym fu­trem, tań­czy­ła w uści­sku po­tęż­nych pa­zu­rów. Yang trzy­mał ją mocno, pul­su­jąc ener­gią, aż prze­mie­ni­ła się w złoty posąg.

Tkwi­ła w jego ob­ję­ciach, dumna i pięk­na, dwa okrą­głe to­pa­zy sut­ków prę­ży­ły się, wień­cząc miej­sca gdzie jesz­cze przed chwi­lą pa­zu­ry ty­gry­sa wspi­na­ły się po stro­mych pier­siach. Yang nie miał już łap, bo cały stał się ogniem wiel­kie­go kuź­ni­cze­go pieca.

I prze­ni­kał.  

Yin z po­są­gu stała się górą, ale ogień Yanga tylko się wzmógł. Sto­pił w niej stały pier­wia­stek. Zdo­by­wał jej szczyt. Zdo­był. Za­pa­lił serce góry. Siła przy­lgnę­ła do uko­cha­ne­go męża jak roz­ża­rzo­na lawa. Już nie cze­ka­ła. Już się ni­cze­go nie bała. Od­na­la­zła śmia­łe oczy, przed któ­ry­mi się kryła. Zro­si­ła je orzeź­wie­niem po­ca­łun­ków. Dło­nie Yin, utka­ne z chłod­ne­go cie­nia, oplo­tły mę­żow­skie plecy.

„Wszyst­ko co jest, dźwi­ga cień na swo­ich bar­kach, a słoń­ce trzy­ma w ra­mio­nach.

Pul­su­ją­cy od­dech mię­dzy świa­tłem a cie­niem”. 

Dwie na­tu­ry w jed­nym ciele, złą­czo­ne jak w ne­sto­riań­skiej unii.

Pul­so­wał mię­dzy nimi od­dech, pul­so­wa­ła wy­mia­na ele­men­tów. Całą mocą dwóch prze­ciw­staw­nych sił dą­ży­li, by się wza­jem­nie prze­nik­nąć. Yin go przyj­mo­wa­ła, Yang ją wy­peł­niał. Oplo­tła wokół niego wszyst­kie koń­czy­ny, jesz­cze sil­niej­szym splo­tem zwią­za­ła mu serce. Na­peł­nia­ła ogień tchnie­niem, aż wzbił się biały dym. Zsy­ła­ła chłód po­ca­łun­ków, pie­ści­ła ję­zy­kiem wio­sen­nej rzeki. A on trzy­mał ją w ra­mio­nach i ko­chał. Ko­chał, aż wy­strze­li­ło ener­gią ich wła­sne słoń­ce.

 

* * *

Pa­sterz Na­ran­ba­atar był zmę­czo­ny, ale wie­dział, że wier­ny koń musi czuć to samo. Po­kle­pał wierz­chow­ca z czu­ło­ścią. Cały dzień za­ga­nia­li krowy z kla­no­we­go stada, by na ko­niec po­pro­wa­dzić je z pa­stwisk do obo­zo­wi­ska na skra­ju je­zio­ra i so­sno­we­go boru. Nie zdą­ży­li przed zmierz­chem.

Pod wie­czór Na­ran­ba­atar po­czuł, jak na gło­wie przy­sia­da­ją mu nie­spo­koj­ne myśli, dzi­kie, jak ptaki krą­żą­ce nad ste­pem. I dziw­ne. Wiatr niósł mu za­pach zie­lo­nej her­ba­ty, ale i za­pach słoń­ca. Szum rzeki, po­ro­śnię­tej trzci­ną i ocze­re­tem, lecz i dra­pież­ny po­mruk smoka. Za nik­ną­cym w mroku se­le­dy­nem traw cza­iły się siły pier­wot­ne. Czuł je. 

Myśl o ustach w ko­lo­rze cze­re­śni nie mogła ogrzać rąk li­za­nych chło­dem nocy. Wsu­nął palce głę­biej w poły weł­nia­ne­go ka­fta­na. Dodał sobie otu­chy, że to jesz­cze kilka wzgórz, że są blisko, że do­cho­dzą. Otwarł usta w zdzi­wie­niu, gdy oczy ośle­pił mu nagły blask z po­łu­dniow­scho­du. Na­ran­ba­ta­ar za­sło­nił twarz dło­nią. Mo­ment póź­niej po­czuł ude­rze­nie go­rą­ca i ogrom­ny po­dmuch wia­tru zrzu­cił go z konia. Gdy się pod­niósł, uj­rzał tu­ma­ny pyłu i prze­chy­lo­ne drze­wa.

Stado roz­bie­gło się po lesie.  

 

* * *

Na­ło­ży­li sobie na­wza­jem ob­rącz­ki i trwa­li jesz­cze przez śmier­tel­nie kru­chą chwi­lę w pa­wi­lo­nie mi­ło­ści. Mał­żon­ków na­peł­ni­ło przy­jem­ne zmę­cze­nie. Zimny, nocny wiatr spla­tał włosy. Chcie­li iść spać, ale wspól­ne łoże nie było ich przy­wi­le­jem.

 

Zro­bi­ło im się pio­łun­nie gorz­ko od smaku roz­sta­nia. Słowa były ciszą, a po­ca­łun­ki nie mogły do­się­gnąć serc.

 

Yang ule­ciał na sło­necz­nej dżon­ce, szy­bu­ją­cej ponad chmu­ra­mi. Po Yin przy­je­chał szy­no­wy powóz za­przę­żo­ny w cie­ni­ste jed­no­roż­ce, aby tu­ne­la­mi pod­ziem­ne­go świa­ta za­brać ją z po­wro­tem w cze­lu­ści. Po­wo­zi­ła Pani Go­blin, dys­kret­na i mil­czą­ca, uni­ka­ją­ca spoj­rzeń.

 

Za­szu­mia­ły żagle pod­nieb­ne­go ko­ra­bia, za­stu­ko­ta­ły koła po­jaz­du. Siły od­da­la­ły się.

 

On z nie­bios i ona z głę­bin – strasz­li­wie do sie­bie tę­sk­ni­li. Dla­te­go Yin przez okno po­wo­zu po­sła­ła uko­cha­ne­mu po­słań­ca mi­ło­ści – nie­to­pe­rza z nosem w kształ­cie serca. Wzru­szo­ny Yang za­pła­kał. Łzy były desz­czem kwia­to­wych płat­ków.

Prze­stra­szo­ne cy­ka­dy po­wo­li wra­ca­ły na łąkę.

 

* * *

Na­ran­ba­atar z za­chwy­tem utkwił wzrok w pod­nieb­nym stat­ku. A potem wes­tchnął i dalej, przy świe­tle księ­ży­ca, szu­kał za­gu­bio­nych krów.

 

Koniec

Komentarze

Życzę sukcesu i nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa reakcji publiczności. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pulsujący oddech miedzy światłem a cieniem”. – literówka

Całą mocą dwóch przeciwstawnych sił dążyli by się wzajemnie przeniknąć. – brak przecinka

 

Poza tym, wg. mnie bez usterek

 

Sam tekst określił bym jako “poetycki”, czytałem z przyjemnością.

 

Przepięknie napisane :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ładnie napisane, faktycznie dość poetycko. Tylko fabuła mnie nie porwała. :-/

Ale w końcu to konkurs nie na fabułę.

Babska logika rządzi!

Gratuluję czujnego oka Eurytos, cieszę się, że się spodobało.

 

Dzięki, śniąca – miło mi to słyszeć.

 

Finkla – to tam była jakaś fabuła ;) ?

Z mojego punktu widzenia, żeby miłosna fabuła porwała, potrzeba albo pisarskiego geniuszu, albo umiejętnego wplecenia w porywającą historię. Pierwszego mi trochę brakuje, a drugiej nie zdołałem zawrzeć w tak krótkiej formie : >, Cieszę się, że określiłaś tekst jako “ładnie napisany”.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Finkla – to tam była jakaś fabuła ;) ?

No, nie chciałam pod takim poetyckim tekstem walić jak cepem, że nie. ;-) Boję się poetów – wrażliwe toto, słabo komunikatywne, jeszcze zranię do żywego i rzuci się z okna, zanim się dowiem, że powinnam dodać: “Nie no, wcale nie jest tak źle, to po prostu kwestia gustu”…

Babska logika rządzi!

Bardzo ładnie –– i udanie – wykorzystałeś motyw Jing/Yang.

Inna sprawa, że trzeba mieć cierpliwość do takich tekstów… :-)

Finkla, w pokoju, w którym ostatnio pisuję, bezpośrednio za oknem jest balkon, więc… nie krępuj się.

 

Osobiście wolę poetyczny język (póki jeszcze da się toto zrozumieć) niż przekazy w stylu seriali HBO. Niby książki pozwalają wyobraźni rozwinąć skrzydła, ale niektórzy chyba chcieliby mieć wszystko na tacy, goluśkie jak do rosołu ;).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki, Adam.

Zainspirowałem się motywem Yin-Yang i nadałem opowiadanku trochę azjatyckiego wymiaru… Do tej pory chodzi za mną wątpliwość, czy dawno temu, w Azji Wschodniej używano obrączek, a nie mam czasu na porządny “research”. Może ktoś wie i się wypowie : ). Dla mnie ważniejsza była symbolika, zrozumiała dla autora i odbiorcy Polaka – ostatecznie to fikcja, a nie artykuł w czasopiśmie etnologicznym.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nie ma za co.

Też nie wiem i wcale mi to nie przeszkadza w odbiorze, za to na pewno pomaga w rozumieniu. :-)

czy dawno temu, w Azji Wschodniej używano obrączek, a nie mam czasu na porządny “research”. Może ktoś wie i się wypowie : ).

Nie znam się na tym, ale byłam kiedyś na operze w Ułan Bator. I widownia jest (była) udekorowana motywem – jak mi wyjaśniła autochtonka – obrączek. Wprawdzie jedno okrągłe, drugie kwadratowe, ale mniejsza o szczegóły (coś mi tłumaczyła, że jedno noszą kobiety, drugie mężczyźni, nie pamiętam). Skoro motyw posłużył do przyozdobienia budynku opery (chyba raczej konserwatywny nurt w sztuce), to zapewne od jakiegoś czasu w kulturze występuje. A chyba nie podajesz precyzyjnie czasu akcji?

Azja Wschodnia? Mi się wydaje, że Środkowa, ale z geografii zawsze byłam cienka jak szklarniowy szczypiorek.

Babska logika rządzi!

Zwróć uwagę, że bohaterami są Yin, Yang i mongolski pasterz. Niezależnie od tego, gdzie działaby się akcja, obrączki noszą Yin i Yang, a nie Naranbataar. Pojęcie Yin-Yang kojarzy się bardziej z kulturą chińską niż mongolską, dlatego pytałem o Azję Wschodnią : >

(gdy wpiszesz w google Azja Środkowa, to kończy się za zachodnią granicą Chin, a Azja Wschodnia obejmuje oczywiście Chiny a przy okazji też i Mongolię). Inne definicje i mapki zaliczają Mongolię do środkowej, zgodnie z tym co napisałaś.

Byłem finalistą olimpiady geograficznej w gimnazjum, myślę, że nadaje mi to wyjątkowego autorytetu do rozstrzygania tego rodzaju zagadnień ;)) 

W ogóle, jako młodzieniaszek byłem szczególnie mądrym okazem. Dopiero z upływem czasu, to się jakoś rozmyło… Chyba uniwersytet wytrzebił ;]

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Tak dla potwierdzenia – bardzo, bardzo mi się! :o)

[…] jako młodzieniaszek byłem szczególnie mądrym okazem. Dopiero z upływem czasu, to się jakoś rozmyło… Chyba uniwersytet wytrzebił ;]

<> Nie darmo mawiało się kiedyś: To nie uniwersytet, tu trzeba myśleć… :-) :-)

BP, NMSP.

Przeczytałam.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Urokliwe, klimatyczne i naprawdę ładnie napisane;) Jak dla mnie erotyka ciut ucierpiała przez poetyckość – bo brak dosłowności ok, ale brak napięcia mniej – co jednak nie ujmuje tekstowi urody.

Klep:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Tekst urokliwy, klimatyczny, ale jak napisała AKex – erotyka ucierpiała.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mnie się podoba ten tekst taki, jaki jest, bez dosłownej erotyki, ale nie czytam pod kątem konkursu.

 

Tylko, z wrodzonej czepliwości, zgłoszę jedną usterkę:

 

Wsunął palce głębiej w poły wełnianego kaftana. Dodał sobie otuchy, że to jeszcze kilka wzgórz, że są tuż, tuż, że dochodzą.

 

Zgrzyta mi tu kilka rzeczy – rym “wzgórz-tuż tuż”, “dochodzenie” w kontekście wszystkich tych erotyków (ale może po prostu chwilowo wszystko mi się kojarzy) i to, że jak kto czepliwy, to wyczyta, że to wzgórza są tuż tuż i dochodzą. Albo nawet i palce. No ;-)

A usta w kolorze czereśni – bardzo. I w ogóle opisy

 

Z reguły podchodzę jak pies do jeża do tekstów utrzymanych w dalekowschodniej poetyce. Zapewne przez nieznajomość kultury, kontekstów i odniesień. Wszystkie te brodate smoki, przenikające słonecznymi promieniami nefrytowe wiśnie, nie robią na mnie więc należytego wrażenia, atoli obojętnie obok Twego opowiadania przejść nie mogę. Ze względu na jego kunszt i piękno. Przyjemności nie psuje mi nawet fakt, iż wolę bardziej bezpośrednią erotykę. Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

 

AdamKB:

Inna sprawa, że trzeba mieć cierpliwość do takich tekstów… :-)

To prawda, tym bardziej, że to już kolejne tego rodzaju opko, jakie przeczytałem podczas moich dyżurów. Jako ćwiczenie pisania całkiem niezłe, ale co poza tym?

Werwena, dzięki.

 

Adam → w procesie pisania, jak uczę się z każdym tekstem dodanym na fantastykę.pl, myślenie jest bardzo pomocne.

 

Alex – troszkę napięcia było, bo żona się bała mężowi w oczy spojrzeć ;-) ale rozumiem, że może napięty pośladek albo coś innego okrasiłyby całokształ ;))

 

bemik – dzięki, cieszę się, że choć w pewnym aspekcie tekst ma jakieś walory

 

Lolu, nigdy nie wiesz, co autor miał na myśli… Zastanawiałem się nad rozwinięciem wątku samotności pasterza, ale ostatecznie nie można wyjść poza sferę domysłów ;-).

 

thargone – miło mi!

 

Marcin Robert – ponieważ napisałeś, o ćwiczeniu pisania, nie wiem, czy pytanie “co poza tym” odnosi się do korzyści odniesionych przez autora, przez czytelnika, czy po prostu, tak sobie kliknąłeś znak zapytania żeby dać wyraz rozczarowaniu =).

w pierwszym przypadku, sprawiło mi przyjemność wyobrażenie sobie opisanej w tekście sceny i wczucie się w jej nastrój, w drugim przypadku starałem się osiągnąć to samo, w trzecim przypadku, przykro mi że się to nie udało : >

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Spokojnie, koniku – uspokajał pasterz.

I nie chodzi mi o to, że jest niby powtórzenie, lecz o… masło maślane.

A poza tym – dla mnie bomba! Piękny tekst, napisany tak, że sam się czyta. Sporo udanych metafor, klimat; bardzo mi się podobało!

Sorry, taki mamy klimat.

Dobrze wypatrzyłeś, Sethraelu – dziękuję.

Miło mi, że klimat do ciebie trafił!

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeczytałam.

No nie, pompka nie pompuje szybciej, policzków nie zdobi rumieniec, wzrokiem nie uciekam…

 

Skoczyles juz? A, lecisz. To może zdążę, nim łupniesz w grunt:

 

…ale baaaardzo łaaadneee! Sieeee rozmaaaaarzyyyyyłeeeeem…!

 

O, jaka poetycka plama na asfalcie :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

PsychoFishu – może to brak wiary we własne możliwości, ale ja i tak zawsze uważałem, że białasy nie potrafią skakać.

 

Przynajmniej ten konkretny białas-Nevaz zdecydowanie lepiej pisze niż skacze – niech to ci da jakieś wyobrażenie :P

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dramat. Musi, jego ulubiony gatunek, w sensie tego białasa ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Piękne i poetyckie. Dla mnie brzmi bardziej jak legenda, przypowieść niż erotyk. Ale rozumiem opór autora przed stosowaniem opisów tej sfery w sposób dosłowny. We mnie też budziło to wewnętrzny opór, mimo że konwencja mojego tekstu była zdecydowanie inna.

Niech Wszechświat Wam błogosławi...

Dziękuję, Karamala.

Rzeczywiście była ;) Najtrudniejszy jest chyba odpowiedni dobór porównań, które pozostając zrozumiałe, a jeszcze lepiej – sugestywne, nie będą ocierać się o śmieszność. Myślę że w jakimś stopniu obojgu nam udało się osiągnąć ten cel.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

.

 

(Korzystając z okazji, przypominam, że ruszył mini-konkurs na erotyczne opowiadanie dla Jury – nie zapomnij wziąć udziału w zabawie, pozgadywać i zagłosować na najfajniejszy, Twoim zdaniem, tekst).

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Uczucia mam zmieszane, lekko wstrząśnięte, sam nie wiem, czy mi smakują. Literacko – klasa. Masz, chłopie, talent. Zwłaszcza scena erotyczna – totalnie wypłukana z erotyki, a jednak bajecznie piękna i rozbudzająca wyobraźnię (choć akurat nie zmysły) – bardzo mi się podobała. Świetnie oddałeś klimat opowieści dalekiego wschodu i ich poetyckie podejście.

Za to biedny pasterz krów i jego echanie jakoś takie zupełnie z dupy. Niby wiem, bądź po prostu się domyślam, czemu to miało służyć, ale jakoś to do mnie nie przemawia. No i mam nietajony żal, że jednak nie pociągnąłeś historii Naranbattara, bo – mimo wszystko – zapowiadała się znacznie ciekawiej niż igraszki Yin i Yang (ja po prostu lubię, kiedy coś się dzieje).

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jestem oczarowana. Świetny tekst. Jak czytałam, to mimo, że erotyka jest tylko i wyłącznie poetycka i taka w sumie powinna być przy tych żywiołach. Bardzo, a bardzo mi się podobało. Nie lubię zazwyczaj doniosłości i poetyckości, ale tą formą mnie kupiłeś. Cieszę się, że tekst wyszedł nie za długi, bo jest idealnej długości. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Bardzo ładnie wyszło: piękny język, poetycka erotyka, wspaniała przypowieść. Mnie kupiłeś.:)

Cieniu, bardzo mi miło przeczytać pierwszą część twojego komentarza, co do drugiej… mogę Ci tylko pogratulować przenikliwości :-> 

Morgiano, rooms, cieszę się, że po zakończeniu konkursu mogłyście podarować mi uśmiech twórczej satysfakcji!

Maj był dla mnie półmartwym miesiącem na portalu i obawiam się, że czerwiec też będzie, bo mam parę projektów niezwiązanych z pisaniem fikcji (za którą już tęsknię!). Jak tylko stanę na nogi – Inszallah – to zrobi się mnie tu znów trochę więcej : )

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Mam podobnie jak CIeń, no może bez jego niesłychanego zachwytu. Niezły tekst. Masz talent i owszem, ale jakoś mnie nie porwałeś. Za dużo poetycznych obrazów, za mało akcji, no i ten pasterz…

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Żona zrobiła mi dzisiaj tak smaczną ogórkową, że zadowolenie przeradza się w pewność siebie – jeszcze Cię porwę, Emelkali ^ ^

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Tym razem nie podeszło. Doceniam literacki kunszt; mam świadomość, że szort pisany na konkurs, ale po prostu mi się nie spodobało. Zapewne przez nudę związaną z brakiem jakiejś konkretniejszej akcji. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Rozumiem, to dość specyficzny tekst : P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka