- Opowiadanie: German Jesus - Bad Byt

Bad Byt

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Bad Byt

 

 

To był typowy miejski hipermarket, który w piątkowy wieczór pękał w szwach. Kolejki ciągnęły sie po horyzont. W jednej z nich stał Aleks. Ubrany w czarny rozpięty płaszcz, jeansy, golf i wojskowe buty. Jako jedyny w kolejce nie miał koszyka z zakupami. Lewą ręką kurczowo ściskał niebieską sportową torbę, poza tym popijał przez słomkę pomarańczowy soczek z kartonika. Mierzył około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, miał ciemne długie włosy i brodę co sprawiało, że rzucał się w oczy. Zbliżała się jego kolej, wyrzucił puste pudełko po soku na podłogę i zaczął powoli rozpinać zamek torby…  Sprzedawczyni była wyjątkowo zmęczona, kierownik poprosił ją by została dłużej z powodu niedoborów w kadrze. Tym sposobem zbliżała się dwunasta godzina jej pracy. Miała na oko koło czterdziestki, na nosie stare okulary do tego jasne tlenione włosy z odrostami i udręczone harówką oczy. Wydała po raz tysięczny tego dnia resztę, po czym odgarnęła ręką przyklejone do spoconego czoła włosy. Klient zapakował kilka piw i odszedł. Przyszedł czas na Aleksa.  Kasjerka spojrzała najpierw na taśmociąg. Nie było na nim żadnych zakupów. Zdezorientowana skierowała wzrok na Aleksa. Ten uśmiechnął się tylko subtelnie patrząc głęboko w jej podkrążone oczy, szybkim ruchem ręki rozpiął torbę, wyciągnął z niej śrutówkę i odstrzelił kasjerce głowę. Nie zdążyła krzyknąć. Zaczęli za to wrzeszczeć ludzie dookoła. Wszędzie była krew z resztkami mózgu i czaszki. Aleks spokojnie schował strzelbę do torby, wziął paczkę gum miętowych ze znajdującej się przy kasie wystawki, zapłacił za nie kładąc na tacce kilka monet i udał się w kierunku wyjścia. Wyszedł na zewnątrz i pomaszerował w stronę pobliskiego parku, następnie zszedł do znajdujących się nieopodal podziemi metra. Poczekał na swoją kolejkę i odjechał jakby nigdy nic w kierunku śródmieścia. Wyszedł na szóstym przystanku, po czym udał się do swojego mieszkania. Chwilę później stał już na klatce schodowej czekając na windę, w między czasie opróżnił skrzynkę na listy z zalegających w niej ulotek. Niedługo później był już w mieszkaniu. Nim zapalił w pokoju światło upewnił się czy okna mają zasłonięte szczelnie żaluzje potem rozjaśnił pomieszczenie, zdjął płaszcz, odstawił torbę i podszedł do znajdującego się w nim dużego lustra gdzie zaczął delikatnie zdejmować z twarzy sztuczną brodę. Przestał na chwilę i klasnął dłońmi. Dźwięk uruchomił  znajdujący się w pokoju sprzęt audio z którego popłynął Siegfried funeral march Richarda Wagnera. Po tej krótkiej przerwie kontynuował odczepianie brody. Gdy skończył odkleił sztuczny, lekko orli nos i rzęsy. Wyjął też piwne szkła kontaktowe oraz zdjął z głowy perukę. W rzeczywistości miał krótkie sczesane na bok ciemno-blond włosy i niebieskie oczy. Poza tym nosił hipsterskie okulary, a'la Woody Allen.  Po skończeniu tych czynności pomaszerował do drugiego pokoju, włączył laptopa, sprawdził pocztę a następnie poszedł wziąć prysznic i położył się spać.

 – Czy to było według was etyczne?Zapytał studentów na sali wykładowej Aleks.

 – Etyka nie ma z tym nic wspólnego, na wojnie zostaje wzięta w nawias. – Odpowiedział jeden ze studentów.

– Ciekawy punkt widzenia, rozpoczniemy od tej tezy nasze kolejne zajęcia. – Odparł Aleks, spakował swoje notatki do teczki i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Poza nim w sali została jeszcze tylko jasnowłosa studentka Ewa.  Stając w drzwiach zatrzymała go mówiąc

– Zrzucenie bomb atomowych przez Amerykanów było bez wątpienia nieetyczne, podobnie jak pana paskudny, jaskrawy sweter w czerwono czarne paski. Zdumiony Aleks poprawił okulary po czym odparł

– Dostałem go na urodziny, a tak w ogóle to się śpieszę także przepraszam. Aleks dotknął jej ramienia dając do zrozumienia, aby odsunęła się od drzwi. Gdy to zrobiła szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Udał się na przystanek autobusów miejskich po czym jednym z nich odjechał w kierunku swojego mieszkania. Gdy był już w środku przebrał się w ortalionowy niebieski dres, następnie podszedł do lustra i zaczął przyczepiać sobie do twarzy sztuczne rudawe wąsy. Gdy skończył założył na oczy dające zielony kolor szkła kontaktowe, na głowę czapkę z daszkiem i podszedł do znajdującej się przy ścianie komody. Odsunął ją i wyjął pistolet marki Glock z wydrążonego w panelu podłogowym schowka na broń, następnie włożył go pod bluzę od dresu we wcześniej założoną kaburę. Chwilę później wyszedł z domu. To był zimny listopadowy dzień około godziny siedemnastej. Półmrok spowijał ulice dzielnicy, która swoje najlepsze lata miała już dawno za sobą. Świeciła się średnio co druga lampa. Aleks szedł w skupieniu pustym chodnikiem.  W pewnym momencie skręcił w jedną z bram, gdzie zaczepił go bezdomny prosząc o jakieś drobne. Aleks zaczął rozpinać sportową kurtkę sugerując chęć wyjęcia portfela. Zamiast niego sięgnął po pistolet i zastrzelił kloszarda. Zrobił to na zimno, naciskając dwa razy spust przyłożonego do brudnej skroni Glocka. Bezdomny osunął się na bruk niczym kłoda. Wzrok Aleksa zatrzymał się na sekundę na jego martwych oczach. Chwilę później otworzyły się drzwi wejściowe do kamienicy. W progu stanęła staruszka, na oko koło osiemdziesiątki. Spojrzała najpierw na Aleksa potem na leżące na przeciw niego zwłoki po czym zamknęła oczy i przeżegnała się. Niedługo później sama była martwa. Aleks odebrał jej życie strzałem w głowę. Ciało runęło bezwładnie na ziemię niczym walący się budynek. W przeciwieństwie do leżącego obok niej trupa miała zamknięte oczy. Ni stąd ni zowąd zaczął ujadać jakiś pies. Z każdą sekundą szczekanie było coraz głośniejsze, dochodziło od strony klatki. Po chwili z drzwi wybiegł mały, kudłaty kundel, dobiegł do ciała staruszki i zaczął ją lizać po twarzy. Aleks nie zwracając na niego specjalnej uwagi schował do kabury pistolet, obejrzał swoje ubranie czy nie ma na nim plam krwi. Ku jego zaskoczeniu nie było. Obrócił się i wyszedł z bramy z powrotem na chodnik. Poszedł w kierunku mieszkania. Martwe oczy kloszarda i padająca na ziemie staruszka świdrowały jego umysł. 

- Prawie jak za pierwszym razem. Dziwne. – Pomyślał. Po drodze wszedł do spożywczego gdzie kupił pół litra wódki i dużą butelkę Coli.  

 

Rozdział II

 

Nie było nawet jedenastej a prokurator Tobiasz Hencel palił już ósmego papierosa.  

 – Trzeba powiadomić media. Rozgłos nadany sprawie powinien go

trochę ostudzić. Powiedział do zgromadzonych na sali oficerów Policji.  

 – Może go też zachęcić do szybszego dokończenia dzieła i jeszcze

większej aktywności. – Zripostował porucznik Edwin Harte.

 – Co masz na myśli? – zapytał prokurator.

 – Morderstwa nie mają charakteru rabunkowego a ich ofiary łączy tylko to, że są nieszczęśliwe, na takie bynajmniej wyglądają. Zabójca jawi się tu niczym Anioł Śmierci, zabierający smutne owieczki do lepszego świata. Zbrodnie nie przysparzają mu żadnych materialnych korzyści, narażają go jedynie na rychłą śmierć od kul gliniarzy lub dożywocie. W związku z tym wygląda na to, że kieruje nim jakaś idea, dla której jest w stanie sporo poświęcić, z duszą włącznie.  – Odparł porucznik.  

– Czyli chcesz powiedzieć, że mamy do czynienia z najgorszym typem maniakalnego mordercy. – Podsumował prokurator .

– To się wkrótce okaże. Proponuje na wstępie poinformować opinię publiczną o tym, że w śródmieściu grasuje zabójca nieszczęśliwych ludzi, dlatego zaleca się chodzenie z bananem na twarzy i unikanie podejrzanych zaułków. Odpowiedział ironicznie porucznik Harte.

Następnego dnia rano ukazał się artykuł w najbardziej poczytnej w kraju bulwarówce pod tytułem "Zabójczy Antydepresant". Temat szybko podchwyciły media internetowe, telewizja oraz radio.  W mieście zapanowała psychoza, ponadto wyraźnie wzrosła sprzedaż tabletek na depresję. W jednej z aptek doszło nawet do bójki stojących w kolejce po antydepresanty, gdy okazało się, że leków nie wystarczy dla wszystkich.  Cała ta sytuacja sprawiła, że centrum miasta było pełne uśmiechniętych ludzi. Nawet jeżeli ktoś czegoś nie wziął to wymuszał na sobie uśmiech by nie wyróżniać się z tłumu.

 

Rozdział III

 

Wykład dobiegł końca. Aleks zaczął pakować do torby laptopa i swoje notatki. Do biurka podeszła Ewa, po czym oznajmiła

 – Przepraszam, że przeszkadzam, ale chyba powinnam pana poinformować, że nie będę mogła podejść w przyszłym tygodniu do egzaminu.

 – Rozumiem, widocznie masz ku temu powód – odparł spokojnie Aleks.  Ewa była wyraźnie zaskoczona wyrozumiałością z jaką jej komunikat został przyjęty.  

 – Ach ten pana podły sarkazm! – Skomentowała podniesionym głosem.

 – Słucham?  – Odparł, przerywając na sekundę pakowanie zaskoczony Aleks.

 – I co mam niby uwierzyć, że tak po prostu mogę nie przyjść za tydzień na egzamin.

 – Kontynuowała.

 – Mniej więcej, ale za to będziesz musiała odwiedzić mnie w mieszkaniu dziś po południu. – Odpowiedział enigmatycznie Aleks.  

– No wie pan, taka niemoralna propozycja z ust Doktora Etyki. – Odparła chichocząc Ewa.  

 – To nie jest żadna dwuznaczna oferta. Po prostu śpieszę się na kolejne zajęcia, a później czeka mnie podróż, więc dzisiejsze popołudnie to jedyny czas jaki mogę poświecić na kwestie związane z Twoim egzaminem. – Oznajmił lekko podniesionym głosem Aleks. Napisał kredą swój adres na wiszącej obok tablicy i powiedział

– Wpadnij o osiemnastej.

Po czym założył na ramię czarną torbę z laptopem i poszedł w kierunku wyjścia. Dokładnie o godzinie osiemnastej zadzwonił domofon. Aleks podniósł słuchawkę

– Jestem – Usłyszał. Zapadła kilkusekundowa cisza. Przerwał ją pisk wduszonego przycisku otwierającego frontowe drzwi. Chwilę później Ewa stała już w przedpokoju. Miała szarą rozpiętą kurtkę spod której wystawała czarna sukienka podkreślająca jej smukłą sylwetkę. Na krótko przed wyjściem spryskała się nowym perfumem, który otrzymała w prezencie od byłego już chłopaka.

– Ładnie pachniesz – Usłyszała na przywitanie od Aleksa.

– Dzięki – powiedziała kierując ku niemu zalotny uśmiech. Aleks pomógł jej zdjąć kurtkę po czym odwiesił ją na wieszaku,

– Zapraszam do środka! – powiedział. W salonie czekał stół na którym w chromowanym, pojemniku z lodem chłodził się szampan.

– Usiądź proszę. – Zaproponował. – Następnie sięgnął po zanurzoną w lodzie butelkę i oznajmił.

– Wznieśmy toast za powodzenie Twojego egzaminu! Korek szampana wystrzelił. Szyjka butelki opływała spienionym trunkem, którym mistrz ceremonii napełnił sekundę później kieliszki. Sączyli go powoli patrząc sobie w oczy. Aleks skończył pić szybciej po czym odstawił kieliszek i wyjął z wewnętrznej kieszeni sztruksowej marynarki pistolet. Ewa zamarła ze strachu. Aleks puścił do niej oko i powiedział

– Czas na egzamin – po czym położył broń na stole.

– Wnioskując po twojej minie mniemam, że wiesz do czego służy pistolet. Dodam, że ten jest naładowany i gotowy do użycia. – Nadmienił Aleks.  

– Czego chcesz? – zapytała podnisionym głosem Ewa.

– Hmm, to trudne i kłopotliwe pytanie ponieważ nie potrafię na nie precyzyjnie odpowiedzieć. Wiem natomiast czego nie chcę. Może nawet bardziej nie potrafię niż nie chcę być dłużej puzzlem w tej układance nazywanej potocznie rzeczywistością. Dobra, dość tego malkontenctwa. Czas na konkrety. Zaprosiłem Cię byś  wcieliła się w rolę kata, który tym pistoletem wyleczy mnie z egzystencjalnych trosk i pomoże przejść do historii. – Oznajmił Aleks. Ewa pobladła, kiwając ze zdziwienia głową.

 – Dobrze słyszałaś, do historii… To co się dzisiaj stanie będzie postawieniem "kropki nad i" w moim Traktacie. Nadaniem mojemu marnemu bytowaniu sensu. Naukowcy i studenci będą analizować to czego się dopuściłem latami. Mój krwawy performance już teraz ma o wiele większy odbiór społeczny niż wszystkie wydane przeze mnie prace razem wzięte. A to dopiero początek. – Kontynuował.

 – Jeszcze możesz się zatrzymać – Odparła  zszokowana Ewa.  

 – Mogę, ale nie chcę. Poza tym zabiłem kilka osób, Policja depcze mi po piętach więc gdybym się teraz zatrzymał to zgniłbym w więzieniu jak pospolity przestępca, a moje życiowe dzieło pozostałoby bez zakończenia. Jednym słowem dramat… Reasumując, leży przed Tobą pistolet i parę możliwych wariantów jego użycia. Pierwszy i moim zdaniem najlepszy polega na szybkim rozwaleniu mnie strzałem w głowę. Wariant drugi będzie miał miejsce wtedy kiedy ty nie zgodzisz się na rozwiązanie numer jeden i nie pozostawiając mi wyboru będę musiał zastrzelić najpierw ciebie a potem siebie.  Dodam jeszcze, że w lewym górnym rogu zamontowałem kamerę, która odkąd tu weszłaś rejestruje każdy nasz ruch i słowo. Jest zaprogramowana tak by o godzinie dziewiętnastej opublikować cały ten show w sieci, zatem zostało niecałe pół godziny. Nie powinniśmy więc tracić zbyt dużo czasu na pogaduchy. Bierzmy się za robotę. – Oznajmił Aleks.

– Nie mogę – Odparła Ewa. – Rozumiem – Odpowiedział spokojnie Aleks. Następnie chwycił pistolet i przestrzelił jej lewy obojczyk.

– Jeżeli za minutę nie będę leżał martwy przestrzelę ci drugi – odparł stanowczo. Aleks odłożył pistolet z powrotem na stół po czym usiadł. Martwiło go, że Ewa traci sporo krwi i może za chwilę zemdleć.

– Nie lubię bić kobiet, ale nie pozostawiasz mi wyboru – Oznajmił. – Następnie uderzył ją w twarz. Po chwili zrobił to ponownie. Zdesperowana Ewa chwyciła prawą ręką pistolet i oddała trzy strzały w jego klatkę piersiową. Padł na podłogę i zaczął się wić z bólu w kałuży własnej krwi.

– Przecież mówiłem, że masz celować w głowę głupia suko. Niczego was na tych studiach nie uczą. – Powiedział plując krwią. Kilka sekund później już nie żył. Ewa resztką sił wyjęła z torebki telefon i zadzwoniła na pogotowie. Niedługo po tym zemdlała. Ocknęła się dopiero w szpitalu.

 

Rozdział IV

 

Zwiększona sprzedaż leków na depresje, która miała miejsce przez ostatnie kilka tygodni nie uszła uwadze koncernów farmaceutycznych. Jeden z nich zwołał z tego powodu naradę zarządu.  

–  Ten świrus napędził nam większą sprzedaż w tym mieście niż wszystkie zrealizowane dotychczas kampanie reklamowe.  

 – Powiedział szpakowaty, dobiegający czterdziestki Denis piastujący od kilku miesięcy posadę dyrektora do spraw Marketingu.  

 – Jeżeli chcesz mnie przekonać, że dział za który odpowiadasz jest nic nie wart to właśnie ci się udało. – Oznajmił sucho siwowłosy, mający  koło sześćdziesiątki Prezes koncernu.  

 – Źle mnie pan zrozumiał. Pragnę tylko powiedzieć, że taki niekonwencjonalny pracownik bardzo by nam się przydał. – Odparł Denis.

 – Chcesz zatrudnić w swoim dziale seryjnego mordercę, aby napędzać sprzedaż leków antydepresyjnych? Zaczynasz mi imponować – Powiedział ironicznie prezes.  

 – Nie potrzebujemy nowego seryjnego mordercy, ale jego wirtualnego klona, którego wygenerowanie jest możliwe w dowolnym mieście lub kraju przy pomocy Mediów. W końcu nic tak nie motywuje ludzi do wydawania pieniędzy jak strach przed śmiercią. Jestem również pewien, że wynikami naszego eksperymentu będzie zainteresowany niejeden rząd, co dodatkowo zmaksymalizuje zyski. Kontynuował Denis. Prezes wysłuchał go w skupieniu po czym wstał od stołu i podszedł do znajdującego się niedaleko okna popatrzeć z góry na przemieszczających się chodnikami ludzi. Z trzydziestego piętra wyglądali jak mrówki.  

Koniec

Komentarze

A nie pomyliło Ci się coś z tym tagiem OPOWIADANIE Z NF?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Pardon, już poprawione ;) 

Powiem dość konwencjonalnie: pomysł był, ale został skopany przez wykonanie. 

Po pierwsze – jeden blok tekstu strasznie utrudnia czytanie.

Po drugie: kto Cię nauczył tak zapisywać dialogi? Po co kursywa? Dlaczego partie dialogowe nie zaczynają się od nowej linijki?

Po trzecie: po co takie drobiazgowe opisy? Liczby zapisujemy słownie, skrótów nie stosujemy,  więc nie 180 cm, a sto osiemdziesiąt centymetrów.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki za interesujące uwagi. Wkrótce nastąpi edytorska korekta. 

Hmmm. Gdzie tu fantastyka?

Pomysł, faktycznie chyba nietypowy. Dużo gorzej z wykonaniem. Mnóstwo drobnych błędzików.

Robisz błędy w zapisie dialogów, przejrzyj ten temat.

Nie znam się, ale czy ze śrutówki można tak widowiskowo rozwalić czaszkę?

Nim zapalił w pokoju światło upewnił się czy okna mają zasłonięte szczelnie żaluzje potem rozjaśnił pomieszczenie, zdjął płaszcz, odstawił torbę i podszedł do znajdującego się w nim dużego lustra gdzie zaczął delikatnie zdejmować z twarzy sztuczną brodę.

“W nim” jest na tyle daleko od pomieszczenia, że łatwo się zgubić, o co chodzi. Do tego taki sam wyraz masz na początku zdania. Wstawiłabym przecinki po “światło”, “się“, “żaluzje” i “lustra”. W ogóle interpunkcja leży i kwiczy.

Perfum => perfumy

“Ty”, “twój” itp. w dialogów piszemy małą literą.

Babska logika rządzi!

 

Pomysł jest, smaku nie ma. Końcówką trochę ratujesz, ale generalnie, wykonaniem zepsułeś tekst.

 

Z uwag ogólnych:

 

 – w całym tekście praktycznie błędy w zapisie dialogów. Zerknij proszę na te wątki – i popraw:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 

 

– tu chyba powinna być dodatkowa interlinia:

dził pocztę a następnie poszedł wziąć prysznic i położył się spać.

 – Czy to było według was etyczne? – Zapytał studentów na sali wykładowej Aleks.

 

=> o tak

dził pocztę a następnie poszedł wziąć prysznic i położył się spać.

 

 – Czy to było według was etyczne? – Zapytał studentów na sali wykładowej Aleks.

 

“sczesane” ? Ty tak poważnie? Jest takie słowo w słowniku PWN? A nie chodziło czasem o “zaczesane”?

 

– niezręczne sformułowania lub kolokwializmy w narracji – podejrzewam, że to nie jest świadoma stylizacja…

Sprzedawczyni była wyjątkowo zmęczona, kierownik poprosił ją[,+] by została dłużej z powodu niedoborów w kadrze. Tym sposobem zbliżała się dwunasta godzina jej pracy.

Wolałbym: Sprzedawczyni była wyjątkowo zmęczona. Z powodu zwolnień chorobowych brakowało kilku osób na zmianie i kierownik poprosił ją, by została dłużej. Po blisko dwunastu godzinach pracy mechanicznie, niemalże bez udziału świadomości, robiła swoje. Pik, pik, karta czy gotówka, pin proszę,  potwierdzenie drukować?.

 

 

 

– tytuł operowy podajesz po angielsku – to strasznie pretensjonalne i świadczy chyba o lenistwie (hej, google i minut pięć!). Moim osobistym zdaniem, należ podawać tytuł w oryginale lub przyjętą, polską wersję. Tak więc fatalnie brzmiący:

 

Siegfried funeral march Richarda Wagnera.

 

zamieniłbym na jedno z poniższych:

Siegfrieds Tod und Trauermarsch Richarda Wagnera

Marsz pogrzebowy Zygfryda Ryszarda Wagnera

 

 

 

– przecinki, przecinki, przecinki;  podaję przykłady (? = opcjonalnie), ale problem pałęta się po całym tekście:

To był typowy[,+ ?] miejski hipermarket, który w piątkowy wieczór pękał w szwach.

Muszę przyznać, że czekający stoł jest chyba wierniejszy od psa… :-D 

W salonie czekał  stał/znajdował się/zobaczyła stół[,+] na którym w chromowanym[, -] pojemniku z lodem chłodził się szampan

 

(pomijając niepotrzebny opis, spowalniający lekturę bez powodu, przecinki)

Miała na oko koło czterdziestki, na nosie stare okulary[, +] do tego jasne tlenione włosy z odrostami i udręczone harówką oczy.

 

 

 

– na cholerę szczegółowe opisy wyglądu, jeżeli nie są istotnym elementem fabuły? To taka maniera graczy RPG chyba… Nie to, że sam kiedyś nie cierpiałem, ale akurat tego nawyku trzeba się pozbyć lub zredukować do niezbędnego minimum.

 

Żeby nie być gołosłownym, praca na jednym przykładzie. Masz takich niezręczności w tekście kilka.

 

Kolejki ciągnęły się po horyzont. (…) Ubrany w czarny rozpięty płaszcz, jeansy, golf i wojskowe buty. Jako jedyny w kolejce nie miał koszyka z zakupami. Lewą ręką kurczowo ściskał niebieską sportową torbę, poza tym popijał przez słomkę pomarańczowy soczek z kartonika. Mierzył około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, miał ciemne długie włosy i brodę co sprawiało, że rzucał się w oczy.

Pytania:

Ten horyzont – to rozumiem, że hipermarket tak wielki, że go krzywizna globu łamie horyzontem – i to jest właśnie ta fantastyka? ;-D

Po co te “kolejki” i “kolejce” tak blisko siebie? Czytałeś tekst na głos?

A po co mi ten jego płaszcz, jeansy i golf? 

Po co ten soczek, skoro i tak potem bierze gumy i za nie płaci? I co ma torba do tego, że poza jej ściskaniem ssał słomkę jak, za przeproszeniem, odkurzacz nie powiem co?

Czy to ciemne długie włosy i broda sprawiały, że rzuca się w oczy, czy też chodziło ci o to, że to wzrost…?

Co, generalnie chciałeś osiągnąć tym opisem?

 

Założyłem, że chciałeś podkreślić, że facet był niestandardowo ubrany oraz, że ma brodę i torbę – bo ci potrzebne w kolejnej scenie – i tyle. Czytelnik najprawdopodobniej resztę dośpiewa sobie w wyobraźni.

 

Ja bym próbował – ale to ja i to nie jest żadne mistrzostwo świat – o tak:

 

Kolejki ciągnęły się, gdzie okiem nie sięgnąć. W jednej z nich wysoki, długowłosy mężczyzna, górował nad sąsiadami. Jako jedyny nie trzymał koszyka z zakupami – zamiast niego ściskał kurczowo niebieską torbę, przewieszoną przez lewe ramię. Raz po raz nerwowo gładził kruczoczarną brodę, przestępując z nogi na nogę.

 

Od razu zaznaczasz:

 – że się wyróżniał

 – od koszyka płynnie przechodzisz do torby

 – włosy są, broda jest, soczku, płaszcza, jeansów, golfa niet, buty weg

 – zaznaczasz nerwowość lub zniecierpliwienie. Czytelnik nie wie, czy gośc się spiesdzy czy też sikać mu się chce, ale już obserwuje, juz sygnał jest, że coś gościu tutaj drobi w miejscu…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zaczynanie tekstu od szczegółowego opisu postaci nie jest najlepszym pomysłem. Poza tym dialogi zapisuje się inaczej, a – poza tym numer dwa – te w Twoim opowiadaniu brzmią sztucznie. Trafiają się błędy interpunkcyjne. Nie wiem, czy to taki specjalny żarcik wstawiony do dialogu, ale na wszelki wypadek dodam, że wyrazy przynajmniejbynajmniej różnią się nie tylko brzmieniem i sposobem zapisu…

Dużo pracy przed Tobą, życzę powodzenia, licząc na to, że Twój kolejny tekst będzie znacznie lepszy. 

Sorry, taki mamy klimat.

“Bad Byt” to generalnie pomysł na etiudę filmową stąd jego surowy charakter. Za jakiś czas zostanie przerobiony na scenariusz. Opisy na początku sugerują jaki pomysł na zbrodnię ma główny bohater, czyli mylenie tropu Policji poprzez podszywanie się pod różne typy osobowości, od retro brodacza w płaszczu pod rudego dresiarza etc.  Faktycznie w moim tekście brakuje troli i smoków, ale z tego co mi wiadomo w NF publikowane są również opowiadania z gatunku SF a poruszane przeze mnie wątki z całą pewnością mieszczą się w tym szeroko rozumianym kanonie. Póki co dziękuje za poświęcenie mojemu opowiadaniu uwagi i cenne rady. 

 

P.S.  

 

Finkla – “Nie znam się, ale czy ze śrutówki można tak widowiskowo rozwalić czaszkę”

 

Tak, można :-) 

 

Etiuda etiudą, a ten sam efekt – przebieranek – w tekście beletrystycznym można osiągnąć dużo lepiej. I do tego nie trzeba trolli ani smoków.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Cóż, w wersji filmowej być może praca kamery, udźwiękowienie i montaż zrobią z tego coś porządnego, jako tekst pisany jest to jednak dość nieporadne. Właściwie to bardzo nieporadne. Zły zapis dialogów, kulejąca interpunkcja, brak akapitów – to już zostało wspomniane. Poza tym opowiadanie – nie licząc końcówki – jest nieprzyzwoicie mało wciągające. Rzeczy niby się dzieją, ale robią to w sposób tak toporny, że trudno wsiąknąć w fabułę. Także umówmy się – ten tekst nie ma surowego charakteru, on jest po prostu kiepski. 

Nie było takie złe, ale zgadzam się z poprzednikami (błędy, sztuczne dialogi). Uważam także, że za bardzo skupiasz się na szczegółowych opisach postaci i zwykłych czynności, a nie łudźmy się, nie są to powalające opisy. Masz także dziwne przeskoczenia (brak akapitów) – jeżeli chcesz podzielić się z nami jakąś sceną, to przed rozpoczęciem kolejnej zrób odstęp, albo gwiazdkę “*”. Postaraj się także, wyeliminować niepotrzebne opisy (powrót do domu po akcji w markecie) (zabija człowieka, bierze gumy, płaci – serio?) Nie, nie było to (śmieszne?). Takie sceny odejmują akcji tempa, a ty tak – akcja wartka, zdania długie i koślawe, to nie idzie w parze.

Tak więc;

– powinieneś zrezygnować ze szczegółowych opisów postaci i ich czynności.

– jeżeli opisujesz np. zabójstwo ze świadkami, to powinieneś wrzucić coś jeszcze (krzyki, huk broni, zgrzyt rozpinanej torby – tak, żeby czytelnik to słyszał, czuł)

– dialogi

Pod względem akcji, pomysłu jest dobrze, pod względem wykonania, hymmm nie dobrze :)

Weź uwagi do serca.

Pozdrawiam.

 

Dzięki za kolejną konstruktywną opinię. Uwzględnię wasze uwagi w kolejnym opowiadaniu.

Pozdro smiley

 

Nowa Fantastyka