- Opowiadanie: Nevaz - Świńskie ucho

Świńskie ucho

Krótka historia o tym, że przed napisaniem czegokolwiek trzeba poczynić stosowne przygotowania.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Świńskie ucho

Meistersinger Erwil z Frysztatu wiedział, że jest źle. Nieznajomy jeździec wyjechał spomiędzy zarośli i zbliżał się w szybkim tempie. Rzut oka wystarczył by stwierdzić, że ich wierzchowce w żaden sposób nie mogą się mierzyć. Niefortunnie to właśnie rumak nieznajomego sprawniejszy był pod każdym względem niż wierna klacz mistrza Erwila. Pojedyncze myśli przesuwały się w mózgu barda jak napędzany tornadem kalejdoskop. Wyciągnąć sztylet? Bezcelowe! Ukryć złoto? Jakie złoto! Od miesiąca żadnego złota, wszyscy „zapłacą później”! Powołać się na sławę? A co jak mnie porwie dla okupu… Kto by zapłacił?  

– Erwil z Frysztatu? – zapytał głos basowy i straszniejszy jeszcze niż sugerowała przepełniona lękiem wyobraźnia. Pieśniarz przełknął ślinę, postarał się odpowiedzieć godnie:

– A kto pyta, nie przedstawiwszy się wprzódy? – Twarz jeźdźca skrywał głęboki kaptur.

– Myślę, że dobrze wiecie kto. Pialiście o mnie wczorajszej nocy „pod Gronostajem”.

– Tankred Derszyca?! – Niemożliwe, wszak Tankred Derszyca padł w walce ponad rok temu!

– Jam jest. A teraz, panie bardzie pojedziecie ze mną. Za rozstajem jest mała oberża… 

– Czekają na mnie w mieście – odparł Erwil siląc się na spokój.

– To poczekają jeszcze. Za mną. – Chyba wskazuje na swój miecz – pomyślał bard, strwożony.

 

Oberża w istocie była mała, malutka. Wewnątrz mieściły się dwa stoły i cztery ławy. Usiedli naprzeciwko siebie. W środku tliło się słabe światło pochodni na ścianach i nikłego żaru w skromnym kominku. Prócz starego szynkarza nie było żywej duszy. W nim samym płomień życia ledwie tlił się – był bardzo chudy, o niezdrowym kolorze skóry i zmęczonym wyrazie twarzy. Podał im po pół kwarty chmielowego trunku w glinianych kuflach i gdzieś zniknął. Tankred Derszyca zdjął kaptur i napił się piwa. Erwil uspokoił się nieco. To nie jest twarz zabójcy. To normalny człowiek. Tankred miał czarne włosy i zielone oczy, nie miał widocznych blizn, demonicznych znamion, koziej brody. Przeciwnie. Schludnie ogolona twarz mogłaby w innych okolicznościach wzbudzić zaufanie. Erwil również się napił i zyskawszy odrobinę animuszu zaczął:

– Przepraszam, Panie Tankredzie, jeśli was uraziłem swoją pieśnią. Widzicie, ja waszego pojedynku z Domaratem nie oglądałem na własne oczy. Mnie opowiadano…

– Ktoś was wprowadził w błąd. – Rycerz mówił powoli ale stanowczo – Wczoraj w tamtej karczmie ledwie wytrzymałem. Gdy zaczęliście śpiewać „Pojedynek dobra ze złem”…

– Przestańcie! – przerwał bard. – Naprawdę należały wam się moje przeprosiny. Z pewnością wy również macie swoją historię do opowiedzenia, z pewnością różni się ona od wersji Domarata Rywskiego i jego przyjaciół – tym razem to rycerz przerwał, dając znak dłonią.

– Gdy zaczęliście śpiewać, wiedziałem, że was tam nie było, nie musicie mi tego mówić.

– Z pewnością mieliście własny powód by stoczyć tamtą walkę. Serce damy? Honor rodu? To oczywiste, że żaden pojedynek rycerzy nie jest walką między dobrem a złem.

– Ten był. Tylko, że to nie był pojedynek – bard spojrzał nań zaskoczony. Rycerz mówił dalej:

– Myślałem, że jesteś innym rodzajem barda, Erwil. Że oprócz gardła pracujesz też mózgiem. Dociekasz, łączysz zdarzenia, ich przyczyny i skutki. Pomyliłem się. Gówno o mnie wiesz. Widzę, że dobrze wybrałem. Ta oberża nazywa się „Świńskie ucho”. Takie jak twoje. Ryjesz w błocie i w gównie, aż skapuje ci w uszy i nie zastanawiasz się, nie myślisz. I tak z kolei, ty źle wybrałeś. Wybrałeś na przejmującą pieśń historię epickiej walki nad przepaścią. Wiedziałeś, że Tankred Derszyca nie upomni się o swoje prawa. Umarli nie mogą. A jednak Tankred Derszyca żyje. Nie powiem ci jakim sposobem, inaczej musiałbym cię zabić, a dzisiaj jeszcze puszczę cię z życiem.

– Pan mnie obraża! – oburzył się meistersinger, nienawykły do braku szacunku. Wtedy w oczach rycerza zapaliło się coś paskudnego. Ponad stołem chwycił pieśniarza za bujną czuprynę i intensywnie uderzył jego głową o blat. Bard wydał z siebie jęk bólu i ciężki wydech. Wciąż nie wstając z krzesła zaczął odsuwać się od Tankreda. Tenże warknął basem:

– Siedź. Jeszcze z tobą nie skończyłem. Widzisz, Erwil, ja nie jestem spokojnym człowiekiem. Gdybyś poświęcił nieco czasu pracy nad moją historią, wiedziałbyś. Wiedziałbyś, że z Domaratem to nie był pojedynek, że było z nim wielu żołdaków i sług, którzy chcieli mnie pochwycić. Ja byłem sam. Zarąbałem ich wtedy ponad tuzin. Twoja pieśń milczy o tym. Pisząc, że byłem „występny i niegodziwy”, zastanowiłbyś się… Nie zwykłem rozmawiać o momentach gdy rządzi mną złość. Wolę by ci, którzy od niej ucierpieli opowiadali. A oni zawsze milczą. Nie dlatego, że wszystkich zabiłem. Milczą ze wstydu, z bezsilności. Kapłan, którego ścigałem po lesie z psami jak łownego jelenia i złapałem w arkan, kupiec napadnięty na szlaku, temu pozwoliłem wynieść wolno towary które zmieści w zadzie, piekarz któremu zatłukłem czeladnika workiem z mąką i wrzuciłem do pieca. Nie mówię o kobietach, ich ojcach i mężach. Wszyscy milczeli jak kamienie. Mogłeś ich odszukać, skłonić do mówienia. Opowiedzieć w pieśni ich historie, tak żeby ludzie zrozumieli kim byłem. Zamiast tego słuchałeś tego co „opowiadano ci” o walce stoczonej przez bohaterskiego Domarata. Walce, która jeszcze się nie skończyła. – Tankred jak drapieżna bestia skoczył wprost na Erwila i nożem dobytym z szybkością błyskawicy obciął mu ucho. Bard wizgnął dziko. Rycerz wyciągnął chustę. Erwil przytknął ją do rany, zapłakał.

– Ot i twoje świńskie ucho – rzekł Tankred cisnąwszy je na stół. – Może ostrzeżesz Domarata, może nie. Ja i tak przyjdę po niego. A wtedy lepiej niech twoja pieśń opowie moją prawdziwą historię, inaczej przyjdę i po ciebie – Tankred Derszyca wstał. Wyszedł, trzaskając drzwiami.  

Koniec

Komentarze

Mam wrażenie, że to dopiero początek historii. I fantastyki w nim coś nie widać.

Jeśli chodzi o technikalia – interpunkcja ciągle niedomaga, wołacze nadal… ;-)

On sam ledwie tlił się – bardzo chudy, o niezdrowym kolorze skóry i zmęczonym wyrazie twarzy.

Zgrzytnęło. Ludzie z reguły się nie palą ani nie tlą. Może “ledwie łaził/ powłóczył nogami”?

Babska logika rządzi!

fantastyki w nim coś nie widać

“Wiedziałeś, że Tankred Derszyca nie upomni się o swoje prawa. Umarli nie mogą. A jednak Tankred Derszyca żyje. Nie powiem ci jakim sposobem, inaczej musiałbym cię zabić, a dzisiaj jeszcze puszczę cię z życiem”. – uznałem, że to jest fragment na tyle fantastyczny by przypiąć opowiadaniu łatkę “fantasy”. Może niesłusznie. 

 

On sam ledwie tlił się (…)

Zmieniłem na “W środku tliło się słabe światło pochodni na ścianach i nikłego żaru w skromnym kominku. Prócz starego szynkarza nie było żywej duszy. W nim samym płomień życia ledwie tlił się – był bardzo chudy, o niezdrowym kolorze skóry i zmęczonym wyrazie twarzy”.

 

Dzięki! I dzięki za te wołacze. Jeśli ktoś raz zwraca uwagę, to człowiek kiwa głową ale uwaga wypada drugim uchem. Kilka razy powtórzona zapada w końcu w pamięć : )

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Podał im po pół kwar­ty piwa w gli­nia­nych ku­flach i gdzieś znik­nął. Tan­kred Der­szy­ca zdjął kap­tur i napił się piwa. 

Powtórzenie: piwa. Choć jedno piwo, to faktycznie za mało ;)

 

Ciekawy pomysł, z udanym finałem. I napisane całkiem nieźle. 

Ogólne wrażenia: pozytywne.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Analogicznym sposobem Doyle zmartwychwstał Holmesa, ale magii w tym nie było.

Babska logika rządzi!

Powtórzenie: piwa. Choć jedno piwo, to faktycznie za mało ;)

Zmieniłem piwo na chmielowy trunek, choć z pewnością lepsza byłaby zmiana drugiego piwa na kilka kolejnych piw ;P

 

Dziękuję za pozytywny odbiór!

Analogicznym sposobem Doyle zmartwychwstał Holmesa, ale magii w tym nie było.

Rozumiem. W tamtym fragmencie mogłaby się pojawić wzmianka o magicznym pierścieniu zmartwychwstania czy też naszyjniku/amulecie/flecie itp. itd. Myślę, że nie wpłynęłaby znacząco na opowiadaną historię ale faktycznie mogłaby przesądzić o jej zakwalifikowaniu jako fantasy.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Em, tylko Holmes nie umarł, a tutaj wcale nie wiadomo czy bohater nie jest nekromantycznym tworem. Co do samego opka – niezłe, ale ze mnie żaden krytyk :/ 

Widzę tylko jedną nieścisłość – na początku myślałem, że rycerz porwał go, żeby się wybielić w opowieściach, ale on hmm pogrążył się? Czy chciał być właśnie tak postrzegany? Skoro narzeka na dyshonor walki tuzin+1 na niego a sam dokonuje rozbojów to coś mi nie pasuje :/

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Kwisatz Haderach, dziękuję za komentarz. 

 

Jeśli chodzi o tę nieścisłość, być może z tekstu opowiadania nie wynika to jasne ale:

Bard śpiewał o pojedynku rycerza z innym rycerzem jako o pojedynku dobra ze złem.

Bard też na początku myślał, że rycerz porwał go, żeby się wybielić.

Obserwując reakcję rycerza okazuje się, że chyba jednak co innego przeszkadzało mu w opisie jego “ostatniej” walki.

PS ten Tankred to kawał drania, może nawet trochę szalony?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeczytałem. Porywającą i budzącą żywe zaciekawienie, co dalej, to ta scena nie jest… Z mojego punktu widzenia, oczywiście.

Też odniosłam wrażenie, że to fragment czegoś dłuższego. Bardowi dostało się za rozpuszczanie niesprawdzonych informacji i w sumie nie dziwię się. Natomiast cały ten passus o zbrodniach w afekcie mnie zdziwił – chyba że ma dowodzić szaleństwa Tankreda. Nie chce się wybielić, chce, żeby wszyscy wiedzieli jaką ma ułańską fantazyję? Chyba nie zrozumiałam…

Przecinki – rzecz do ogarnięcia. Scenka jak scenka – jakoś mnie nie porwała (ale tez zaczynam mieć alergię na karczmy :)).

Dzięki Adam i rooms.

Tankred chciał ukarać barda za to, że przedstawił jego “ostatnią” walkę jako pojedynek, bo nie chciał być przedstawiony inaczej niż jako wielki wojownik a Domarat Rywski, który go pokonał nie byłby w stanie dokonać tego w pojedynkę.

Tankred nie miał ochoty przechwalać się swoimi zbrodniami, ale zdecydował się ujawnić je przed bardem żeby dać mu do zrozumienia, że naprawdę jest Niebezpieczny przez duże “N”. Bard przedstawił go jako złego rycerza (za co potem przepraszał), Tankred chciał być przedstawiony jako rycerz bardzo zły, bardzo straszliwy i mroczny (niemniej jego duma nie pozwalała mu samodzielnie budować własnej legendy). Trochę mnie teraz tknęło – myślicie, że ta motywacja postaci jest nierealistyczna? Dotarło już do mnie, że nie jest bardzo czytelna dla obiorcy tej sceny. Teraz pytanie z mojej strony – czy potraficie wyobrazić sobie wyżej opisaną motywację postaci, czy to tylko czcze banialuki?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dobra, to nie było jasne według mnie, że chciał być przedstawiony jako bardziej mhroczny. :) Ale rozumiem, że PR to PR – chciał chłopak tylko, żeby żaden z jego “wspaniałych” czynów nie przeszedł bez echa. :)

Myślę, że przede wszystkim chodziło o to, że ktoś śpiewał o nim publicznie rzeczy, które mijały się z prawdą i z którymi się nie zgadzał. Jeśli walczył z wieloma przeciwnikami i zabił dwunastu zanim sam poległ, czemu bard przedstawiał walkę jako pojedynek? W tym momencie pojawia się urażona duma i poczucie niesprawiedliwości. Bardziej o to chodzi, niż o PR. Gdyby chciał budować PR, pewnie dbałby aby wszystkie jego zbrodnie wychodziły na światło dzienne, tymczasem on nie zwykł opowiadać o swoich “wyczynach” – woli, żeby opowiadały jego ofiary – ale ich do tego nie zmusza. W takiego łobuza uwierzyłabyś?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevazie, jeszcze trochę, a jak Uroboros zaczniesz zjadać własny ogon.

Pozwól, że wyłożę Tobie sprawę tak oczywistą, iż z rzadka się o niej pisze. Utwór ma zawierać to wszystko, co czytelnik powinien z niego wyłapać, zrozumieć i zinterpretować wedle założeń autora. Jeśli tego nie ma, czytelnik zrozumie jak zechce, najczęściej wbrew zamiarom autora. Taka jest rzeczywistość, taki jest odwieczny konflikt na styku autor i jego dzieło – odbiorca. Dlaczego konflikt? Bo Ty, jako Autor, zadecydowałeś, jakie informacje i w jakiej postaci zamieścisz o Tankredzie. Jednym z nas, czytelników, starczy tych informacji, drugim nie starczy, jeszcze inni w ogóle ich nie dostrzegą. Wniosek dla Ciebie? Nie bronić i nie wykładać po fakcie, ale przemyśleć przed publikacją, co i jak napisać w danej kwestii. Jest w tym ryzyko – patrz dwa zdania wcześniej; dodam, że nie ma identycznie interpretujących czytelników… – którego nie unikniesz – patrz zdanie wtrącone, to o braku pokrywających się w szczegółach interpretacji…

Poza kwestią, co zamieścisz w tekście, istnieje kwestia, jak to przedstawisz, ale wniosek końcowy brzmi tak samo.

Dzięki, Adam, nie rozwodząc się na fascynujące tematy antropologii słowa, zdaję sobie sprawę, że w momencie przelania myśli na papier/ekran zaczynają na swój sposób “żyć własnym życiem”. W tym cały trud i zarazem piękno pisania.

Zakładam, że potencjalny czytelnik najpierw przeczyta opowiadanie, a potem komentarze. Powyższe dzieło nie jest na tyle bliskie mojemu sercu, by z zazdrością strzec jego tajemnic ;). “Męczę” trochę ten temat, ponieważ bardzo mnie interesuje co myślą czytelnicy. Uważam, że w tak krótkim utworze nie sposób przedstawić złożonego portretu psychologicznego, niemniej jeśli planowałem zawrzeć w nim jedno przesłanie a widzę, że odbiór jest inny, to świadczy o tym, że może powinienem popracować nad środkami przekazu.

Trafiłeś w sedno, że trzeba to przemyśleć przed publikacją. Ponieważ lubię pisać i chciałbym żeby moje pisanie z czasem stawało się lepsze, zadaję tego typu pytania – żeby się czegoś nauczyć. :)

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Masz racje – nie sposób przedstawić złożonego portretu psychologicznego. Sztuką jest w tak krótkim tekście, przedstawić bohatera tak, żeby czytelnik dopisał sobie resztę wedle twego zamysłu. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Zdaje mi się, że to opowiastka o pewnej walce i wzajemnym niezrozumieniu się nadawcy i odbiorcy wokalnego przekazu rzeczonego zdarzenia.

Tylko nie wiem, co z tej historyjki wynika. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajnie, że wpadłaś : )

W zamyśle autora z historyjki wynika konieczność dbałości o źródła, gdy się coś pisze.

Zdążyłem się już zorientować, że żaden czytelnik nie odbiera osobowości Tankreda tak jak ja, więc powyższy tekst nie spełnia podstawowego kryterium pozytywnej oceny, tj. pozostaje generalnie niezrozumiały. Może powinienem go usunąć z portalu : >.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Tekstowi, który już pobył na portalu jakiś czas, z pewnością robi się smutno, gdy się go usuwa… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka