- Opowiadanie: agatkad12 - Smok z Góry

Smok z Góry

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Smok z Góry

W małej dolinie zwanej wśród okolicznych mieszkańców "czarną" ludzie nie potrafili się śmiać, wszystko było ponure i nie istniała tam życzliwość. Nie zawsze jednak była ona tak kojarzona. Stała się taką od czasu, gdy ludzie i smoki stali się wrogami. Starożytne stwory napadały na osady ludzkie. Ludzie, broniąc się, często zabijali je.

Mieszkała tam jednak dziewczynka zwana Lissi. Miała ona długie, czarne włosy i brązowe oczy. Była bardzo szczupła. Nigdy nie miała problemów z zawarciem nowych przyjaźni. Nigdy nie czuła również nienawiści do smoków. Mimo, że wiedziała, że są one śmiertelnie niebezpieczne, to zawsze pragnęła zobaczyć choć jednego z bliska.

Następnego ranka miasto obiegła wieść, że w górach widziano ogromnego smoka, który napadał na trzody owiec i porywał zwierzęta. Mogło to znaczyć tylko jedno: wykluł się nowy, mały smok. Lissi nie mogła przepuścić takiej okazji. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi wyruszyła w podróż, aby spełnić swoje pragnienie zobaczenia pradawnej, niemalże magicznej istoty. Wyruszyła w stronę "Smoczej Góry", bo wiedziała, że ilekroć pojawiał się nowy smok, wszystkie inne gromadziły się właśnie tam.

Dziewczynka była przekonana, że ma przed sobą jeszcze długą drogę, jednak kiedy wspięła się na jedną z grani górskich, w dole ujrzała niezwykły widok. Na suchej, spękanej ziemi leżało smocze pisklę. Było całkowicie bezradne. Lissi wzięła je na ręce. W tym momencie otworzyło swoje czarne oczka i zaspanym wzrokiem spojrzało na dziewczynkę:

-Jak masz na imię? – odezwało się niespodziewanie.

Lissi była całkiem zbita z tropu, nie miała pojęcia, że smoki są w jakimś stopniu inteligentne, a już zwłaszcza, że potrafią posługiwać się mową.

-Nazywam się Lissi – odpowiedziała niepewnie – nie wiedziałam, że smoki potrafią mówić, a ty masz już imię, musimy cię jakoś nazwać.

-Nazywam się Sali, bardzo mi przykro, ale muszę już iść.

-Przecież jesteś moja! – odpowiedziała dziewczynka z rozczarowaniem.

-Smoki nie są własnością ludzi – odpowiedziało z oburzeniem zwierzę – ludzie myślą, że są mądrzejsi od smoków i tak samo uczą swoje dzieci. Panowaliśmy tym światem na długo zanim pojawili się na niej pierwsi ludzie!

-Przepraszam, nie chciałam Cię urazić – odpowiedziała Lissi – jak to się właściwie stało, że smoki i ludzie zaczęli żyć w nieprzyjaźni?

-Mam mało czasu, ale mogę ci powiedzieć. Miriady lat temu żyliśmy w zgodzie. Jednak kilka tysięcy lat po śmierci Seta, wielkiego władcy ludzkiego, przyjaciela i sojusznika smoków ziemię zaatakowały wraz wszystkie żywioły: nastały powodzie naprzemian z pożarami, trzęsienia ziemi i huragany. Wtedy, mimo zawartej umowy, ludzie nie pomogli smokom skryć się w swoich osadach, aby mogły przetrwać sześćdziesiąt dni kataklizmów. Postanowili ratować tylko siebie, pozostawiając wiele smoków na pastwę okrutnego losu. Teraz muszę iść. Mam misję do spełnienia.

-Jaką misję?

-To niebezpieczne, nie mogę cię na to narażać.

-Ja się nie boję.

-Muszę przenieść się do innego wymiaru, przynieść trochę skały z wulkanu i teleportować się z powrotem.

Lissi trochę się zaniepokoiła:

-A w czym to jest niebezpieczne?

-Na trasie możemy spotkać różne niebezpieczne stworzenia.

-Mały problem. Mogę wyruszyć z tobą, bardzo proszę.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł.

-Ty jesteś jeszcze mała, przydam ci się.

-No dobrze, masz rację, ale jak ci się coś stanie to co?

-Nic mi nie będzie, obiecuję. To kiedy wyruszamy?

-Jutro o zachodzie słońca, wtedy wrogowie będą najmniej czujni. Teraz powinniśmy już spać.

Tak więc smok ułożył się do snu w swoim legowisku, a Lissi wróciła do domu, aby przygotować się do wyprawy.

Następnego dnia w południe myślała już tylko o podróży. Podróżniczki spotkały się przy rzece. Lissi postanowiła w tym momencie zadać jedno pytanie:

-Jak można sprawić, aby moja dolina znów była kolorowa i radosna?

-Musisz zrobić coś ciekawego

-Co to znaczy?

-To już musisz sama wymyśleć, a teraz dotknij mojego skrzydła.

-Po co?

-Dotknij.

Lissi zbliżyła dłoń do smoka i w momencie, gdy opuszki jej palców musnęły jego skórę, poczuła nagłe szarpnięcie i zaczęła spadać w ciemność…

Po chwili Lissi poczuła grunt pod nogami, lecz mimo to upadła na ziemię.

-Chodźmy już – ponaglił mały smok.

Lissi rozejrzała się: stali na wielkim pustkowiu. Tylko w oddali widać było ogromny wulkan. Kiedy podeszli bliżej ujrzeli, wielką, pionową ścianę skalną.

-Jak mu tam wejdziemy?

-Ja polecę, potem zrzucę ci linę i sama wejdziesz.

Po wejściu na górę wydawało się, że wszystkie problemy już za nimi, ale to był dopiero początek. Przed sobą zobaczyły skrzaty. Przestraszona Lissi powiedziała:

-Dlaczego właściwie nie weźmiemy kawałka tej skały i nie teleportujemy się z powrotem do domu.

-To nie może być, ot taka sobie skała. Musimy dojść do wyznaczonego miejsca.

Lissi rzuciła okiem na skrzatów. Wyglądali bardzo groźnie. Mieli ponad dwa metry wysokości, a każdy z przełożonym przez ramię toporem przechadzał się przez drogę na szczyt.

-Zobacz, pobiegnijmy tam – powiedział smok wskazując na stertę czerwonawych kamieni po ich lewej stronie.

-Po co?

-Ten kamień pomoże mieszkańcom twojej wioski – powiedział tajemniczo.

Lissi zorientowała się, że to może być szansa. Chwyciła tajemniczy kamień po czym szybko wróciła.

-Teraz powiedz mi dokładnie, po co nam ten kawałek gruzu – zapytała zdyszana

-Już wyjaśniam. Ludzie w twojej dolinie nie lubią smoków. To jest czerwony jaspis, magiczny kamień, który od wieków jednoczył pokłóconych. To właśnie była moja misja. Mam zjednoczyć zwaśnione rody ludzi i smoków.

Natychmiast teleportowały się z powrotem i umieściły kamień na wzniesieniu w pobliżu wioski.

-To jeszcze nie wszystko – powiedziała Sali – teraz to już twoja misja. Reszta należy do ciebie.

-Ale ja nie wiem, co robić! – odpowiedziała Lissi.

-Właśnie że wiesz.

Dziewczynka była już pewna. Po powrocie do doliny wyszła na główną ulicę i zaczęła krzyczeć:

-Cyrk, cyrk!

W tym momencie ludzie zaciekawieni zaczęli wychodzić na ulice. Lissi zaprezentowała mieszkańcom kilka magicznych sztuczek. Do mieszkańców wróciło szczęcie i poczucie humoru. Wszyscy byli bardzo zadowoleni. Sali i Lissi zostały na zawsze przyjaciółkami. Zapragnęły już zawsze przeżywać takie przygody.

**************

Po pewnym czasie ukrywania znajomości Lissi zapytała:

-Może powinnam powiedzieć rodzicom, że cię znam. Ludzie pogodzili się przecież ze smokami.

Sali przyznała jej rację i zmęczona ciągłymi tajemnicami zgodziła się. Poszły więc razem do domu dziewczynki. Lissi od progu zawołała:

-Mamo, tato, muszę wam coś powiedzieć.

-Mów, córeczko, słuchamy cię – odpowiedziała trochę zaciekawiona mama.

-Poznałam smoka

Na te słowa mama zbladła, a tata natychmiast wybiegł ze swojego gabinetu. Po niemałych trudnościach w przedstawieniu przyjaciółki rodzice zgodzili się, żeby smok został u nich na kilka dni.

Po pewnym czasie Lissi i Sali wyszły na spacer. Niestety nie spodziewały się, że mimo ich trudu pozostali jeszcze na świecie ludzie, którzy polują na smoki. Kiedy szły razem Lissi usłyszała w powietrzu świst, ponad jej uchem przemknęła czarna strzała, która ugodziła Sali w skrzydło. Udało im się jednak jakoś uciec i obie weszły do bezpiecznego domu. Do progu zawołała mamę:

-Mamo, chodź szybko! – krzyknęła z przerażeniem.

-Co się stało? – zawołała równie zmartwiona kobieta.

Natychmiast opatrzyły rannego smoka. Po kilku dniach Sali doszła do siebie. Pozostał jednak problem, co stanie się teraz z nowo odbudowaną przyjaźnią między ludźmi a smokami. Nie można było narażać kolejnych smoków, a ludzi, którzy prowadzili do zerwania dobrych stosunków trzeba było zacząć karać.

Pewnego razu Lissi spostrzegła, że Sali jest bardzo smutna:

-O co chodzi? – zapytała.

-Zastanawiam się czasami, gdzie jest moja prawdziwa mama.

Dziewczyna zbladła, bez słowa wyszła, aby poważnie porozmawiać z rodzicami. Obawiała się, że nie będzie miała dobrych wieści do przekazania swojej przyjaciółce.

-Mamo, jak myślisz, co się stało z mamą Sali? – zapytała w końcu.

-To przykre, ale jeżeli do tej pory żaden smok jej nie szukał to znaczy, że jej rodzice już nie żyją – powiedziała jak najłagodniejszym tonem – i myślę, że czas na to, żeby się o tym dowiedziała, najgorsza prawda jest lepsza od niepewności.

-Tak, chyba masz rację, mamo – odparła Lissi i z pewnym oporem zaczęła się zastanawiać, jak przekazać tę wiadomość sali.

Doszła do wniosku, że nie może z tym już dłużej zwlekać i powiedziała przyjaciółce:

– To będzie dla ciebie trudne i przykre, ale twoja prawdziwa mama chyba nie żyje.

Jednak Sali nie wyglądała na zmartwioną, przeciwnie, dało się zauważyć na jej twarzy nikły uśmiech.

-Myślałam, że to cię zmartwi – powiedziała Lissi.

-Nie, po prostu zastanawiałam się, czy będę musiała stąd kiedyś odejść, bo jest mi tu naprawdę bardzo dobrze – wyznała Sali.

-A więc o to chodziło – powiedziała zdziwiona Lissi – nidgy nie będziesz musiała odchodzić, o to możesz być spokojna – dodała wzruszona.

**********

Kiedy Sali odzyskała pełnię sił, a nienawiść ludzi do smoków prawie całkiem zniknęła, postanowiły znowu gdzieś wyjść. Jednak gdy przechadzali się po parku zaczepiło ich kilku młodych chłopaków:

-Patrzcie na tą dziewczynę, zadaje się ze smokiem – dokuczali im.

Sali bardzo się zdenerwowała i wykorzystując wyśmienity u smoków refleks pozwiązywała chłopcom sznurówki, tak, aby się poprzewracali. Efekt był znakomity: nim zdołali rozplątać supły splecione przez sprytnego smoka, zdążyli się poprzewracać i nieźle poobijać. Tymczasem przyjaciółki były już daleko od nich.

*************

Czas najważniejszej próby przyjaźni Sali i Lissi miał dopiero nadejść. Mały smok siedział przy oknie i wyraźnie nad czymś rozmyślał.

-O czym myślisz? – zapytała Lissi

-To skomplikowane – odpowiedziała

-Zrozumiem – oznajmiła dziewczyna

-Jestem przecież smokiem, a smoki wylatują na zimę do swojego cieplejszego świata. Nie mam na to najmniejszej ochoty.

-Musisz wylecieć?

-Jeżeli nie wylecę, to zamarznę tutaj – powiedziała z żalem.

-W takim razie musisz wylecieć! To dla twojego dobra

Wtedy Sali zapłakała. Przez łzy udało jej się powiedzieć:

-Przepraszam Cię. To nie prawda, że muszę wylecieć. Chciałam zobaczyć, jak bardzo ci na mnie zależy. Ty wolisz naszą rozłąkę, niż narażenie mnie na niebezpieczeństwo. To piękne.

-Nic nie szkodzi – powiedziała wzruszona Lissi – ale nadal wyglądasz nieswojo. Dobrze się czujesz?

-To nic takiego.

-Mimo to Lissi poprosiła, aby smok trochę wypoczął. Przygotowała mu ciepłe legowisko i zapobiegawczo podała lekarstwo.

-To okropne! Zawołała Sali zaraz po wypiciu.

-Nie ma być smaczne, tylko skuteczne. W sobotę miałyśmy iść do teatru, pamiętasz? Musisz wyzdrowieć do tego czasu.

Do soboty Sali była już kompletnie zdrowa, więc razem wybrały się na przedstawienie. Sztuka była wspaniała. Po jej zakończeniu długo jeszcze o niej dyskutowały.

-Wiesz co, ja kiedyś będę grać w teatrze – powiedziała Sali

-Zastanów się – to trudne zajęcie

-Tak, ale założę się, że przyjmą mnie w każdym teatrze – powiedział smok

-Tego możesz być pewna – odpowiedziała ze śmiechem Lissi i obie ruszyły w drogę powrotną.

*************

Mijały kolejne dni, lata i miesiące, a mieszkańcy Czarnej Doliny stopniowo przyzwyczaili się najpierw do Sali, a potem do obecności innych smoków. I tak dzięki podjętemu wyzwaniu, niebezpiecznej misji i dzielnego kontynuowania przyjaźni najbardziej niepozorna osoba, mała Lissi doprowadziła do jedności dwie odwiecznie zwaśnione rasy: ludzi i smoki.

Koniec

Komentarze

Dlaczego użyłaś pogrubionej czcionki?

O rany! Dlaczego pogrubioną czcionką? Odchudź, źle się tak czyta.

Sympatyczna wizja. Trochę naiwna, ale masz jeszcze czas na dojrzalsze historie.

Zwróć uwagę na powtórzenia – tekst lepiej wygląda, jeśli używasz różnych określeń, na przykład raz odpowiedziała, innym razem odrzekła, krzyknęła, wymamrotała, zaprotestowała, zgodziła się, spytała… Inne słowa też się powtarzają. Kombinuj. :-) I jeśli ktoś zadaje pytanie, to niech się ono kończy pytajnikiem. W którymś miejscu niepotrzebnie napisałaś coś razem. Edytor Ci nie podkreśla błędów?

Fajnie, że zaczynasz pisać w takim młodym wieku. :-)

Babska logika rządzi!

-Prze­cież je­steś moja! – od­po­wie­dzia­ła dziew­czyn­ka z roz­cza­ro­wa­niem.

Myślnik obustronnie odzielamy spacjami. Te na początków dialogów również.

 

Teraz muszę iść. Mam misję do speł­nie­nia.

-Jaką misję?

-To nie­bez­piecz­ne, nie mogę cię na to na­ra­żać.

Brzmi to trochę jak żart z klasycznych motywów hollywood. Niestety odnoszę wrażenie, że to nieumyślny zabieg. Ogólnie powinnaś popracować nad dialogami.

 

-Mu­szę prze­nieść się do in­ne­go wy­mia­ru, przy­nieść tro­chę skały z wul­ka­nu i te­le­por­to­wać się z po­wro­tem.

Lissi tro­chę się za­nie­po­ko­iła:

Powtórzenie: trochę. Masz ich w tekście mnóstwo.

 

Co do fabuły to… Grubymi nićmi szyta ;)

 

Czuć, że Autorka, to młoda osoba. To nic złego. Młoda osoba, która dopiero rozpoczyna magiczną, wspaniałą, ale jakże trudną i pełną wyrzeczeń podróż ku pisarstwu. 

Dużo czytaj, jeszcze więcej pisz, a jak stworzysz coś nowego wrzuć tutaj na stronę. Zawsze znajdzie się ktoś, kto doradzi i pomoże. Ot, choć Nazgul ;)

 

Pozdrawiam ciepło!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Czy 12 przy Twoim nicku to wiek? Przyjmę, że tak, więc rzeczywiście, super, że już zaczynasz pisać, bo nauczyć się możesz jeszcze baaardzo wiele.

A na razie – ta historia jest sympatyczna, ale naiwna. Jak na odwiecznych wrogów występujący w tym tekście ludzie i smoki zadziwiająco szybko zawierają przyjaźń. Tak po kilku zdaniach. Dialogi też są (jeszcze) nieporadne i infantylne.

Ale nic to – pisz dalej. :)

I znów nie dodam do komentarzy nic, wiec ograniczam się do potakiwania głową.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka