- Opowiadanie: PsychoFish - Na psa urok!

Na psa urok!

Dwa czytania dwóch wersji w 48 godzin? To jest możliwe tylko z Emelkali, Klapaucjuszem i Tenszą. 

Czad, spasiba, danke, thanks ladz, dziękuję! Grosserespectszacun! ;-)

Wiem, przez tę szybkość może być, może nie być...  Ale chcę mieć prawo do ocen Dragonezy dla Loży :-) Mam tylko cichą na­dzie­ję, że bę­dzie do­brym to­wa­rzy­stwem do kawy – aż tyle mi wy­starczy! 

 

“Myśl­nia” jest, rzecz jasna, bez­czel­nym za­po­ży­czeniem z Jacka Du­ka­ja (Czar­ne Oce­any). Pozostałe słowotwórcze próby pochodzą już z zasobów własnych. ;-)

 

Formaty:

PDF – zawsze i wszędzie

ePub – bo działa...

Mobi – bo też się przydaje.

 

P.S. Nowa, lepsza wersja została opublikowana w periodyku Smokopolitan #3 (03/2015) – do pobrania PDF, epub i mobi (za gratis lub “co łaska”, kliknij ten tekst)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Na psa urok!

Ares pojawił się znikąd, istna futrzasta furia: mnóstwo mięśni, wściekły warkot, groźne kły i – co w policji często nie jest niczym zaskakującym – zero pomyślunku. Zaatakował opancerzony ogon, praktycznie nie czyniąc żadnej szkody. Uzbrojona w imponujące zęby szczęka wystrzeliła w kierunku psa, brutalnie podrywając go z ziemi. Wystarczył jeden zamaszysty ruch pyska, by owczarek poleciał w kierunku wyjścia przeciwpożarowego, zostawiając w powietrzu ślad z krwi, wyrwanego futra i pogłos rozpaczliwego skowytu. Runął między tłoczących się u szczytu schodów antyterrorystów, którzy nerwowymi kopnięciami posłali go dalej w dół, usiłując cały czas mierzyć do celu.

Ból, ból, pomocy! – Złotko odczytał zmysłomgnienie, podnosząc się z ziemi. – Durny kundel… – wysłał od siebie. Co nie zmieniało faktu, że idiotyczna szarża czworonoga dała mu tę tak potrzebną, dodatkową chwilę, by obrócić się w kierunku przeciwnika. Czuł, że polowanie dobiega końca, czuł w żyłach wzbierający ogień gniewu…

 

***

 

Wcześniej…

 

– Jurek, ale co ja tu robię? Mam uprawnienie tylko na psy.

– Cicho bądź, Stachu. Zobacz, tego ponoć da się przystosować. Chcę, żebyś go poobserwował, powiedział mi, co myślisz.

– Który?

– Ten w kącie, co tak łypie podejrzliwie, jak żule pod nocnym, kiedy dasz im dychę…

– Dajesz im dychę?!

– Oj, raz mi się zdarzyło, nawalony byłem… Zresztą, to sąsiad był. Wiem, że rzadko chleje, a tego dnia teściowa u nich była. No dobra, dość o menelach. I co, co o nim sądzisz?

Młodszy z policjantów podrapał się w zamyśleniu po brodzie. Spoglądał na wskazany okaz. Ich spojrzenia skrzyżowały się na moment, obserwowany stwór syknął ostrzegawczo, mundurowy zadrżał, a potem zrobił krok wstecz, klnąc szpetnie.

– Co się stało, Młody…? – zapytał Jurek, przyglądając się uważnie koledze.

– A… Nic, nic. Tylko…

– Tylko…?

– No, jak na mnie spojrzał… To jakby mi kto szpile w łeb wbił…

– Świetnie!

– Co?! Oczadziałeś?!

– Nawiązuje kontakt. Nada się. – Starszy policjant, z szerokim uśmiechem na twarzy, klepnął kolegę w ramię.

– Posrało cię, mam psa i to mi starczy…!

– Oj, Staszek, zastanów się: żonę masz? Masz. Kredyt macie? Macie. Na psie takich dodatków nie dostaniesz od fabryki, jak przy tym okazie, a powiem ci w tajemnicy, że jak dobrze uderzysz papierem, to i ubezpieczenie na życie i od utraty pracy dostaniesz. Firmowe.

– Sorry, Jurek, ale weź, kurwa, może sam go sobie przygruchaj, co? Te gnoje żrą przewodników!

– Młody, Młody… Ja mam swojego od sześciu lat. Nawet palca mi nie polizał. Kwestia, że tak to ujmę, wzajemnego porozumienia. Pomogę ci, sam zobaczysz: od razu z psem będzie chodził. No, chodź, przekimaj się z tym, pogadaj ze starą, jeśli chcesz, a jutro mi odpowiesz… To szansa, nie z każdym chcą się kontaktować. Stary, jeden na stu, co ja mówię, na parę setek ma kontakt w ciągu pierwszego kwadransa! Młody, ja ci mówię – od jutra napierdalasz licencję na smoka…!

 

***

 

Kiedy zasypialiśmy w naszych jajokonach, obiecywano nam raj, ziszczone marzenie. Ogromne terytoria, mnóstwo zwierzyny, piękne krajobrazy – wizje archonta bazyleusa były więcej niż wspaniałe. Prawdziwy cud, wymodlony, wykupiony krwią samobójczych ofiar na ołtarzach starych bogów. W końcu znaleźliśmy świat, w którym mogliśmy liczyć nie tylko na przetrwanie. Nasz obecny dom wkrótce miała pożreć łakoma gwiazda, doznająca – akurat w trakcie istnienia naszego gatunku – kosmicznego wzdęcia. Miałem cichą nadzieję, że się udławi.

Przemierzyliśmy Pustkę uśpieni zimnem, w odwiecznej hibernacji – jak ongiś nasi przodkowie. Podobnie jak oni, mieliśmy objąć nową planetę we władanie. Czas i przestrzeń postanowiły jednak przypomnieć o sobie: na miejscu, kiedy opadliśmy z nieba, okazało się, że skład atmosfery uległ zmianie w trakcie naszej podróży. W połączeniu z grawitacją większą niż ta, do której przywykliśmy, oznaczało to, że nie mogliśmy osiągnąć pełnej formy i przyszło nam funkcjonować w takiej sparszywiałej, miniaturowej wręcz, o mniejszym zapotrzebowaniu na życiodajny tlen. Drugi żarcik Wszechświata był o wiele mniej zabawny – na miejscu okazało się, że jakiś gatunek dwunoga zdążył ewoluować na tyle, by zapanować w koszmarnie ogromnym stadzie nad całym globem. Przy okazji poważnie naruszył naturalny ekosystem i, co ważne, przetrzebił zwierzynę. W jej miejsce hodował własne trzody, z których wiele nie zostawiało nawet echa wspólnej myśli. Niektóre z tych zwierząt, te bardziej inteligentne, nie powiem, całkiem smaczne, ale to nie było polowanie – raczej pożeranie pozbawionej refleksji świadomości. Trudno takimi istotami nasycić smoczy głód, ale lepsze to niż nic… Wiele z nas oszalało, szukając na gwałt większego istnienia i próbując słyszobrazować się z pozostałymi przy życiu, pojedynczymi, dzikimi umysłami. Bez prawdziwych łowów, prędzej czy później, ulegali: wygłodzony daimonion przejmował nad nimi całkowitą kontrolę.

Dwunodzy oddalili się od Jestestwa tak dalece, że nie byliśmy w stanie ani ich odczytać, ani nawiązać kontaktu bardziej wyrafinowanego niż podstawowe emocje. Nie smakowali zbyt dobrze, choć trzeba przyznać, że swoją psyche potrafili nasycić smoka na długi czas. Co więcej, chyba już kiedyś przetrwali inwazję któregoś ze zrzutów Wolnych Wędrowców, bo natychmiast zaczęli nas więzić, badać, torturować, a nawet zabijać. Po raz pierwszy braliśmy udział w polowaniu nie jako myśliwi, lecz w roli zwierzyny.

Niektórzy z nas walczyli desperacko, bez szans na zwycięstwo. Inni, jak ja, postanowili udawać to, za co nas wzięły owe wyprostowane dziwolągi – drapieżniki z Pustki, bardziej skomplikowane zwierzęta, ze szczątkową inteligencją. Mieliśmy nadzieję zapewnić sobie w ten sposób czas, potrzebny do zdobycia materiału na zniesienie nowych jajokonów i opuszczenie tego przeklętego, umierającego piekła.

W dużym skrócie, biorąc pod uwagę, że dwunogi położyły łapę na większości interesującego nas budulca, oszacowałem czas, który musieliśmy przetrwać w tym udupieniu na jedno millenium, może trochę mniej. Fortel z udawaniem głupszych niż w rzeczywistości, jak dla mnie, był bardzo obiecujący. Niestety, w międzyczasie pionołazy okazały się być niezwykle pragmatyczne: zaczęły nas wyłapywać i używać do własnych celów. Miałem pecha trafić w ich sieci…

 

***

 

– Kilka podstawowych faktów, Młody. Taki smok, mimo że nie większy od owczarka, jest od niego silniejszy i szybszy. I lata, rozumiesz, coś jak mały krokodyl ze skrzydłami. No i zionie… Węch i słuch ma gorszy, wzrok o niebo lepszy. Chuj wie, jak to ustrojstwo działa, jajogłowi do dziś nie potrafią tego wytłumaczyć. Nas obchodzi, jak z gościem postępować. Moja gadzina, na ten przykład, toleruje moje futro, ale wystarczy inny smok w okolicy i dostaje kociokwiku. Dzielisz więc zadania, pies jest od tropienia i przeszukania, zatrzymania bez zabicia, czyli generalnie na ludzi, których naprawdę chcesz aresztować. Jak wypuścisz to łuskowate bydlę, to tak, jakbyś puścił czołg – zero gwarancji, że cel dożyje skucia. Smoka spuszczasz wyłącznie na innego smoka lub jeżeli ci nie zależy… Paniał?

– Takie buty… Tego pedofila ty ścigałeś?

– Daj spokój, Staszek, a co ty byś zrobił na moim miejscu? Skup się na tresurze. Gnoje szybko się uczą, przez obserwację, ale muszą, podobnie jak futra, zrozumieć, kto jest przewodnikiem, alfą. Na akcję będziesz ruszał we wdzianku pepoż, więc zaczniemy od nauczenia gościa, że wtedy jesteś nie do ruszenia. Włóż to!

– No, nie wiem…

– Nie pitol, to działa, sam to przeszedłem.

– Ty, Juras, a co one żrą?

– Wiesz co, surowiznę. Nie wiem dlaczego, ale wołowiny, drobiu i jagnięciny nie ruszają – osobliwie chętnie żrą wieprzowinę, czasem szczury, koty… Nawet bezpańskie psy. Mój Ognik wprawdzie nie rusza Kudłacza, ale to widać gołym okiem, że smok jest wyżej w hierarchii, futro się go obawia. Widziałem nawet ogłoszenie hycla ze smokiem, powiem ci, brutalny interes, ale na pewno skuteczny. Bardzo rzadko atakują ludzi bez polecenia, przynajmniej te oswojone.

 – A te igły w głowie…? Jurek, kurwa, jak ja mam to włożyć? – Staszek mocował się od dłuższego czasu z ognioodpornym kombinezonem.

– Czekaj, pomogę ci… Nie mów nikomu, ale mój Ognik to jakiś pieprzony telepata. Normalnie, zawsze wiem, kiedy się wścieka lub kiedy poluje. Nazwij to przeczuciem, wiedzą, a ja ci powiem, że to zupełnie inna sprawa niż kiedy znasz swoje futro i obserwujesz jego reakcje. Tu zawsze coś mnie tak wali w potylicę najpierw… No, już. Ruszaj, wypuść go. Czekaj! Gaśnicę weź, jak rzygnie ogniem więcej niż raz, zgaś go.

– Co?!

– Normalnie, odpalasz gaśnicę w pysk… Po takim prysznicu gościu wie, kto tu rządzi. Z kosmosu czy z dupy, zasady są te same: na start ustalasz hierarchię, bez tego nie pojedziesz dalej. W razie czego, odpalę elektryczną obrożę, cholernie tego nie lubią. No, ruszaj, pokaż mu, co wart jest prawdziwy „pies”.

 

***

 

Długo nie potrafiłem pojąć, dlaczego te futrzaste, stadne drapieżniki tak łatwo podporządkowują się dwunogom. Szczerze przyznam, że to uwłaczające: gesty, głośne dźwięki, a gdy któryś jest oporny – przemoc. Nie są może najbystrzejsze, ale gdyby chciały, mogłyby samostanowić własną myślnię. Ale nie, zaprzedają się za żarcie, za dotykanie, za nędzną namiastkę polowania w postaci gonitwy za okrągłym, toczącym się przedmiotem…

Nie ukrywam, że wzbudziły moją pogardę, przynajmniej do momentu, gdy zorientowałem się, że tak naprawdę imitują część mimiki dziwolągów i dają im sygnały niewerbalne, dużo wyraźniejsze niż swoim pobratymcom. Fascynujące, to jakaś symbioza, ewolucyjne dostosowanie… Usiłuję cały czas nawiązać dyskretne połączenie z młodym dwunogiem, ale bez większych sukcesów. Wysyłam wyłącznie bardzo wyraźne sygnały, a i to ledwie zauważa. Odczyt? Bez szans, jakby go nie było w eterze. Po dłuższej obserwacji zrozumiałem, że starszy dwunóg uczy młodego – tak naprawdę nie, jak mnie zmuszać do wykonania określonych czynności, ale jak nawiązać podstawową komunikację. Bardzo podstawową.

Czworonogi musiały mieć ten sam problem co my. Oddalenie pionołazów od Jestestwa uniemożliwia przesłanie i odebranie myśli. Dochodzę do wniosku, że futrzaste drapieżniki dawno temu nauczyły dziwolągów, jak porozumiewać się bezmyślowo, przehandlowując swoją wolność za kontynuację gatunku. Zrobiły to tak, by dwunożni uwierzyli, że to oni uczą czegoś te zwierzęta. Ciekawe, ciekawe… Dlaczego czterołape postąpiły w ten sposób? Jestem w stanie je odczytać, ale ich myśli są tak boleśnie proste i nieskomplikowane, przeładowane czymś… Czymś niezrozumiałym, nielogicznym.

Początki były trudne, o mało nie zabiłem „swojego” pionołaza – usiłował mnie utopić w jakiejś pianie. Niestety, nałożyli mi coś na szyję, coś, co oślepiało niczym głosy zmarłych smoków. Przyczaiłem się więc, obserwowałem. Mam czas, dużo czasu – znajdę sposobność do ucieczki. Udaję współpracę, zbieram wiedzę. Uczą mnie, co interesujące, polowania na… inne dwunogi. Chyba byli zadowoleni, kiedy spopieliłem jakąś kukłę, ale żywą reakcję, którą nagradzają futrzaki, zaliczyłem dopiero, kiedy na określony gest obaliłem zwierzynę bez zabijania. Doprawdy, ciekawe…

Muszę wkrótce wykonać jakiś ruch. Mój daimonion krąży na obrzeżach pathos, sycząc głośno. Czuję jego głód, ochłapy prostych świadomości, zdobywane bez wysiłku, już mu nie wystarczają. Nie wiem, jak długo jeszcze będziemy mogli współistnieć bez pożerania się nawzajem… Od dawna nie ruszał na łowy, a ja przetrawiłem większość pożartych kamieni.

 

***

 

Ochrzcili gada Złotkiem, bo w świetle jarzeniówek jego łuski wyglądały jak zaśniedziały kruszec. Po pierwszym spalonym manekinie, Staszek był przerażony. Smok skradał się bezszelestnie, śledził, przyczajał, potrafił nieruchomieć w cieniu jak głaz, by zupełnie niespodziewanie uderzyć. Trzeba jednak przyznać: szybko pojął, że atak ma następować tylko na określoną komendę, czasem powinien tylko obezwładnić cel. Nie było za to mowy o jakimkolwiek posłuszeństwie czy reakcji na przywołanie, przynajmniej z początku. Dopiero wiele strzałów na elektrycznej obroży później opanował proste „Do mnie!”.

Nic jednak nie okazało się trudniejsze, niż współpraca z psem.

 

***

 

Nie rozumiem, dlaczego nie wolno mi zjeść czterołapa. Kiedy wprowadzili do gniazda drapieżnika, zwyczajnie myślałem, że chcą, bym na niego zapolował…

To było upokarzające. Ślepłem i padałem kilka razy, nim opanowałem kierujący mną daimonion. Doszedłem w końcu z nim do ładu, nie powiem, nie bez trudności – dopiero po jakimś czasie pozwolił mi odzyskać kontrolę. Czworonogi sierściuch był na uwięzi, na każdy mój ruch w stronę młodszego dwunoga reagował agresją: wydawał dźwięki, sygnalizował walkę. Daimonion słyszobraził jego gniew, bezmyślny, bezwarunkowy, istny szał – zostawił mi zmysłomgnienie. Tutejszy drapieżnik miał ogromne serce do walki, już na spokojnie zrozumiałem: bronił stada. Niby jakiego, na mój ogon?! Z pomiatającym nim dwunogiem? Ha, dobre sobie! Co za durne zwierzę…

Wielokrotnie kroiłem myślopamięć w miliony mgnień i układałem na nowo, nim pojąłem, że czworonogi są moim kluczem. Jeśli kogoś lub coś zaakceptują, dziwolągi im ufają, stają się mniej czujne. Futrzaste drapieżniki pomagają pionołazom nie oddalić się jeszcze bardziej od Jestestwa, a z kolei dwunogi…

Dwunogi zapewniały polowanie.

 

***

 

Komendant stanął obok Jerzego, za ognioodporną szybą, okalającą plac w hali treningowej. Siorbał kawę. Staszek, w nieforemnym, przeciwpożarowym kombinezonie, machnął nieregulaminowo, po czym rzucił przyniesioną przez Aresa piłką w kierunku smoka. Owczarek ruszył w pogoń, wywalając język na wierzch.

– Jak idzie? – Zagaił, między łykami, dowódca.

– Kapitalnie, panie komendancie. Świetny smok, nawiązał współpracę z psem.

– Wejdę tam czy jeszcze…?

– No, w sumie to możemy wejść. Ale z gaśnicami.

Kilka minut i całą serię sapnięć później, Jerzy i komendant dołączyli do Staszka. Smok zasyczał, rozpościerając ostrzegawczo skrzydła, lecz po uspokajającym geście Staszka, z ociąganiem, wrócił do zabawy z psem. Ares obskakiwał stwora, trzymając piłkę w zębach i powarkując radośnie. Złotko markował ataki, udając gonitwę, ale pozwalał owczarkowi uciec z zabawką.

– Mówię panu, panie komendancie – odezwał się ze źle skrywaną dumą Jurek –z tego smoka będzie niezły „pies”…

 

***

 

Czterołapiec nabrał na tyle zaufania, by zacząć słyszobrazować do mnie. To było łatwiejsze, niż myślałem.

W końcu opuściłem swoją pieczarę. Wprowadzono mnie do dziwacznego jajokonu, przebyliśmy nieznaną mi przestrzeń. Daimonion mruczał na krawędzi myślni, wibrował w pazurach, ściekał śliną z kłów… Nie mylił się. Byliśmy na polowaniu. Nie bez obawy, oddałem mu kontrolę, zostały mi tylko strzępy.

Futrzasty drapieżnik z pyskiem przy ziemi, tropiący zwierzynę.

Unoszę się nad nim. Jest ciemno.

Mała, ciemna pieczara, wyrastająca z ziemi. Tutaj, tutaj, zwierzyna! – odczytuję podekscytowanego czworonoga.

Pazurami rwę szczyt dziwnie miękkiej jaskini, poddaje się łatwo.

Dziwny zapach, ogłuszające huki, błyskają skry, w pierś coś kąsa niegroźnie. Jak młode, próbujące pierwszych zębów.

Pionołazy.

Zwierzyna! Polujemy!

Ooooch, ogień…!

Daimonion odpełza niespiesznie poza logos, syty, zostawiając w myślopamięci ostatnie zmysłomgnienia. Nie będzie mnie niepokoił przez dłuższy czas. Powoli wracam. Siedzę w rozżarzonych ruinach, na upolowanym dwunogu. Nieco dalej, czworonóg obwąchuje bezgłowe zwłoki drugiego. Czekam, na pysku czuję krew. Nadbiegają „nasze” dziwolągi. Młody, zgięty wpół, zwraca, jakby zjadł nieświeżą padlinę. Drugi poklepuje go, wydając dźwięki. Nie rozumiem, ale chyba są zadowoleni.

 

– Spokojnie, Stachu, przywykniesz. Tak jest lepiej. Gratuluję, sprawa zamknięta.

 

***

 

Dla sierżanta Stanisława Grabowskiego tresura smoka, a potem powstrzymanie gada przed pożarciem Aresa i nauczenie zwierząt współpracy, było chyba największym wyzwaniem w życiu. Praca szła szybko, dużo szybciej niż z samymi psami i dawała ogromną satysfakcję. Smok okazał się nader rozsądnym okazem, umiarkowanie agresywnym – żywe złoto. Po kilku akcjach w terenie, policjant musiał przyznać, że policyjny gad, do spółki z futrem, to kombinacja nie do pokonania. Aż do hyclówki.

Hyclówka. Małe, skoczne słowo, które skrywa w sobie ciężki, rozbełtany do granic możliwości burdel. Tak dyspozytorzy nazywali polowanie na bezpańskiego smoka, który wtargnął na tereny zurbanizowane. Z niewiadomego powodu gadziny ulubiły sobie jubilerów, osobliwie często zżerając kamienie szlachetne, w szczególności – diamenty. Czasami któremuś coś odbijało i zamiast kulturalnie ulotnić się po skoku, zaczynał siać popłoch, polując na ludzi i zwierzęta. Ze zrozumiałych względów, w takich przypadkach natychmiast angażowano w polowanie straż pożarną i antyterrorystów z ciężką bronią, a ludzi ewakuowano. W ten dzień Jerzy i Ognik byli w terenie, w pościgu za rabusiami. Dlatego dyżurny ściągnął Grabowskiego razem z Aresem i Złotkiem pod budynek, w którym ostatnio widziano bezpańskiego gada.

Stach stał pod furgonem, w którym cisnęli się, niczym muchy na kupie, antyterroryści. Ten zespół widział pierwszy raz. Z długą bronią, ciężko opancerzeni od stóp do głów, słowem wyekwipowani jak na wojnę, wpatrywali się w monitor taktyczny z planem sytuacyjnym. Po dłuższej chwili zwrócili na niego uwagę. Dowódca burknął:

– A ty co? Pancerz masz? To nie jest jakiś tam bandzior…

Sierżant spojrzał po sobie. Polowy, materiałowy mundur i niewielki, służbowy pistolet wyglądały nędznie w porównaniu z uzbrojeniem drużyny w wozie. Mimo to, uśmiechnął się spokojnie.

– Mam coś lepszego. Tylko ubiorę płaszczyk… Rozkaz komendanta, wziąć żywego, jeśli się da, więc przywiozłem na pace swojego smoka. Zwalczaj ogień ogniem, czy jakoś tak…

Musiał przyznać, że, nawet jeśli byli zaskoczeni, nie dali nic po sobie poznać. Potem poszło błyskawicznie: plan, Ares na przeszukaniu i wystawieniu, szyk, smok pod kontrolą do zawężenia obszaru poszukiwań, odwołanie futra, spuszczenie gada, ludzie ryzykują w ostateczności. Jak to z planami bywa, wszystko szło dobrze do momentu, gdy jednak postanowiło się spieprzyć. Plany tak już mają. Bezpański obcy wygrywał starcie ze Złotkiem, padł rozkaz zabicia. I wtedy, znikąd, wyskoczył Ares… Cel schwytano, ale trzeba było wielokrotnie razić prądem policyjnego gada, by zachować drugiego smoka przy życiu.

Cztery zastępy gasiły pożar budynku do rana.

 

***

 

Zamknij się w końcu. Jesteś tu i jeżeli nie dostosujesz się, zdechniesz. Albo cię zabiję, jak tylko mnie wypuszczą. To moje terytorium.

Zdrajca! Spróbuj tylko! Tam, na górze nieomal odebrałem ci teren łowiecki!

Och, jasne, dlatego spętali cię i uwięzili…

Wysługujesz się, gnoju, dwunogom bez myślni!

Nie chciało mi się z nim dyskutować. Niestety, umieścili go w innej pieczarze, poza zasięgiem mojego wzroku – chętnie pozwoliłbym daimonionowi dokończyć robotę. Był młody i głupi. Nie wiem, czy należy za to winić tutejszą grawitację, czy frustrację po rozwianiu pięknego marzenia o nowym domu, czy też może brak wspólnej myśli – w każdym razie, wiele z nas skarlało nie tylko fizycznie, ale i duchem. Wszyscy pożeramy pierwiastki niezbędne do złożenia jajokonu, lecz robienie tego w tak zachłanny sposób zawsze zwraca na siebie uwagę. Co z tego, że zdobył w jeden wieczór tyle budulca, co ja przez ostatnie trzy miesiące, skoro następnego dnia jego życie nie jest pewne? Szkoda, że nie pozwolili mi go zabić, pożarłbym jego żołądek i sam przetrawił materiał…

Futrzasty drapieżnik obok skomlał straszliwie. Starałem się go nie odczytywać, wciąż sygnalizował ból, strach, wzywał stado. Jakieś dziwadła opatrzyły jego ranę, ale kundel wpadł w panikę, gdy „nasz” zniknął z pola widzenia – więc przewieziono go tutaj, do gniazda i nieobcych mu dwunogów. Swoją drogą, pierwszy raz widziałem, by „nasz” pionołaz zaatakował silniejszego od siebie, bardziej ołuskowanego przedstawiciela swojego gatunku. Zdaje się, tego, który nogą kopnął rannego futrzaka w dół tej konstrukcji… No nic, „nasz” będzie miał kłopoty, z tego co myślośnię, oni ściśle przestrzegają hierarchii.

Cicho, czworonożna kupo futra, cicho! Nie wysyłaj tego tyle! Jesteś oazą spokoju, pierdolonym, białym kwiatem na tafli jeziora!

Heh, nie zrozumiał.

Przyszedł „nasz” dwunóg. Świetnie, zabierz go, ucisz…! Bo zjem, klnę się, mimo że to popsuje nasze relacje! Wariat, wszedł do gniazda bez ochronnego pancerza… Mógłbym go zabić, mógłbym teraz uciec, kto mnie powstrzyma…?

Zaraz, co on robi? Usiadł przy futrzaku. Durny kundel, cierpisz? Czemu to zrobiłeś? Wiesz przecież, że jesteśmy mocniejsi! Pionołaz dotyka zwierzę, gładzi je. Przynajmniej lament czworonoga ucichł… Zaraz, co to… „Naszemu” woda leci ze ślepi, odczytuję, słyszobrazuję i jego i rannego drapieżnika…! Jak to możliwe!? Oni, razem… Stado blisko, blisko, nie bój, my tu… Obaj! I coś jeszcze, coś potężnego, nie rozumiem tego…

Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Zabijcie mnie, pobratymcy, powinienem był ich spopielić i uciec. Ale kiedy otulałem skrzydłem rannego czworonoga, kiedy resztką sił polizał mnie po pysku tym cuchnącym ozorem, to było takie… Przez chwilę byliśmy w jednym Jestestwie, wszyscy: dwunóg, czworonóg i ja, w myślni tak obcej, dziwnej, nielogicznej… Tak przemożnej, że kazała mi rozgrzać część własnych kamieni i ulżyć kundlowi, w ten sam sposób, w jaki pomagamy naszym pisklętom, gdy połamią skrzydła. To było nierozsądne, cofnąłem się o dobre dwie pory roku w zapasie budulca, to był czysty idiotyzm, wariactwo…

To było dobre. Nie chciałem inaczej.

Koniec

Komentarze

Tenszo, Tenszo – punkcik bez komentarza zaraz ktoś skrytykuje ;-) Beta-komentarze widzą tylko betujący, autor i Wszechwładza ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Normalnie jako beta w ogóle nie klikam punkcików, ale w Dragonezie robię wyjątek, bo przez nawał tekstów, te dobre toną… 

Jednak, żeby sprawiedliwości, prawu czy czemukolwiek było zadość – tekst dobry, szczególnie końcówka, więc polecam dotrwać do finału. Humor trochę ordynarny i przejaskrawiony (łyżeczka z serduszkiem!), nie wiem czy innym przypadnie do gustu, ale mi jak najbardziej się podobał.

Może  tekst pupy nie urywa, ale we mnie wywołał emocje, więc za to duzy plus ;)

Pzdr,

M.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

pst… łyżeczka poszła do piachu… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja, do cholery, skrytykuję. Co to za punkt do biblioteki, jak komentarza brak? Co to za kumoterstwo?

Co do opowiadania, to bawiłem się nieźle, popijając zalecaną kawę. Od razu widać, że autor ma serce do psów i trochę dla smoków. Pozdrawiam ogniście.

Ryszard zionął, ale Tensza zdążyła postawić zasłonę… :-D

 

Dziękuję, Ryszardzie, za miły komentarz. :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

ryszardzie – komentarz już jest i to przed twoim :P Przyznam, że miałam zamiar napisać go jak wrócę do domu, ale punkcik postawiłam od razu, bo a nuż kogoś przyciągnie. Przecież czytałam tekst. No, a ogólnie mi już witki opadają od tej Dragonezy. Betuję, czytam, komentuję  i wiesz aż czasu nie starcza, a ja nawet w Loży nie jestem ;) za dużo na raz chcę dobrze.

 

pst… łyżeczka poszła do piachu… :-)

 

A za to, to ci powinnam cofnąć ten punkt :P Cudowna łyżeczka!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Cofaj cofaj – poszło w zwięzłość, bo nie było czasu na rozbudowanie wątku daimoniona :-) Więc ciach ciach, editor’s cut, krwawią serca, krwawią literki…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Buuu…! Psycho, żal mam, bo fajny pomysł, a tak po łebkach go potraktowałeś. Za krótkie, a było tak miło. Buuu… Swoją drogą, drugie opowiadanie z rzędu, gdzie smoki i psy oraz smoki jak psy łapa w łapę.;) Przyznam, że wstęp był dla mnie nie zrozumiały – co tam się wydarzyło? Po przeczytaniu całości, wróciłam do początku i zrobiłam wielkie “acha!”, bo ten opancerzony ogon (swoją drogą idiotycznie) skojarzył mi się z jakąś maszyną/robotem… 

No więc poczułam niedosyt. Nic ordynarnego nie dostrzegłam, ale może ja mam dziś problem z odbiorem w ogóle. ;-)

At, policjanci sobie bluzgają, nic wielkiego. Wyleciał jeszcze kawałeczek tekstu, ale był niepotrzebny bez rozbudowania trzeciego wątku. Z pierwszym akapitem o to właśnie mi chodziło… Gdzie tu smok jak pies, przeca to udająca zwierzę szuja jest! ;-)

Pomysł jak pomysł – Finkla mi zdemontowała początkowo sporą jego część swoim tekstem, ale i tak sporo podobieństw zostało. Widać, mamy podobne zmysłomgnienia. ;-)

 

Krzycz na Nazgula. Gdyby nie opublikował drugiego tekstu, nie puszczałbym szorciaka teraz, mimo ocierania się o fanfik, wtórności koncepcji kontaktu, błyskawicznego pisania i sprawdzania (w cztery dni na całość, trójca betujących to wspaniałe bydlątka!)  ;-) Nazgul twierdzi, że beryl go zmusił, więc sama wiesz, co robić… ;-)

 

I ogromne dzięki za miły komentarz!

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przed chwilą przeczytałam tekst Dzikowego i to do tego piłam (smoki jak psy), ale ta Twoja szuja też ma miękkie podbrzusze, nie gadaj;)

Teksty Nazgula sobie prześledzę  w miarę możliwości, bo teraz nie wiem, o czym piszesz :-)

A ta czwórka to tak na tle Twoich innych opowiadań, a nie na tle publikowanych tekstów ogółem – może to być mylące dla innych w sumie, ale miałam potrzebę tupnąć nogą – bo mi źle, że się skończyło, o!

Świetne opowiadanie, czytanie było czystą przyjemnością.  Smoki jako zwierzęta policyjne – bardzo ciekawy pomysł, wyróżnia się na tle innych.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

A, bo szorta miałem puszczać li po to tylko, by Dragonezę Loży oceniać. Długi czas wisiało tylko opko Finkli, więc chciałem potrzymać i przerobić może na dłuższe, ale dziś Nazgul się wytentegował z tekstu jako Lożysta… No to poszło ;-)

 

EDIT: Wicked G, dziękuję ;-) A zwróć uwagę na wygodnickie poczucie sprawiedliwości policjantów… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

“W kraju ma panować prawo, a nie sprawiedliwość! I my tego dopilnujemy!” – klasyka gatunku :-)

O tu to było (5:14), ale polecam całość (tak, wszystkie 5 części):

https://www.youtube.com/watch?v=NJ-mK5bRllo

 

Znam znam, to z moich rodzinnych stron, warte obejrzenia – brzuch potem boli ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zgadzam się z Ryszardem, można się domyślić, że autor lubi psy. Opowiadanie wciągające i ciekawe w formie. Zakończenie nawet lekko wzruszające.:)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nawet lekko wzruszające – leżę :-D

 

Dzięki, Morgiano. Tak, Ryszard ładnie to ujął: mam dużo serca dla psów. Cieszę się, że “zassało”! :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ach, no cóż poradzić, że tę babę wszystko wzrusza. :P

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

…a zwłaszcza pewne końcówki, tfu, zakończenia… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałem! Czytało się całkiem miło. Trochę mi na myśl przywodziło “Jak wytresować smoka”, lecz już ze smoczego punktu widzenia :D

Też, też… :-) Dzięki za wizytę i dobre rżnięenie, Bravincjuszu ;-) Wiem, pewnie spodziewałeś się czegoś śmieszniejszego, no ale nie miałem akurat na podorędziu tak genialnego pomysłu, jak nagrzany, oblizujący brwi dziadek Boolean… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zawsze do usług :)

Znalazłem w tekście jedno wyrażenie, o niepoprawności którego powiedziałem się stosunkowo niedawno, więc dzielę się wiedzą ^^

Ale tak, powyższe opowiadanie tak szybko się kończy, a można by je jeszcze fajnie rozbudować :D

Poprawione, dziękuję Bravincjuszu za podział wiedzy ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Słabo. Co tu dużo gadać, stać cię na więcej, stać cię na więcej! Musisz też popracować nad własnym stylem. Ten jest jaki jest, czyli mało rozpoznawalny. Pół portalu pisze podobnie. Czytając Wegnera miałem ten sam problem.

No i wychodzi, że gwidon ma rację… ;-) Szybcior się nie opłaca ;-)

 

Gwidonie – dziękuję za czas i komentarz, a przede wszystkim – za motywujący kopniak w dupsztalka ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiem, że ta ocena może wydać Ci się surowa, ale nie załamuj się. Weź to na płetwę. I jeszcze jedno – masz przed sobą dwie drogi – albo zostać pisarzem, albo nie. Co do Twych zapędów, by zostać jednym z grafików Charlie Hebdo, to cienko to widzę.

Oj Gwidon, spokojnie. ;-) Surowe oceny mnie nie bolą, o ile rozumiem czego dotyczą i ew. jak je obsłużyć/na co zwrócić uwagę. Gruba skóra, te sprawy ;-) Do Charlie Hebdo się nie pcham, to są oszołomy, ale żarciki “wewnętrzne” lubię ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dobrze napisane, sympatyczne, psiarskie… Zyskało by pewnie na rozwinięciu.

Przyklepuje bibliotekę

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Hau hau! Tfu, dziekuję ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A mi przeciwnie, bardziej się podobało mocniej zwinięte. Wtedy było prawie doskonałe, a teraz jest ino zajebiszcze… ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Emelkali :-D

 

Osiołkowi w żłoby dano… :-) Dzięki za wizytę – i nie wiem już, trzecią chyba lekturę, prawda?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Pffff…!

 

No chyba, że dodamy te koty w charakterze karmy, do misek… :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Hmmm… Ciekawa koncepcja.

Policjanci, którzy są kotam Schroedingera. Z obawy przed zejściem poruszają się wszędzie wewnątrz kartonów, w związku z czym nikt ich tak naprawdę nie widział od dłuższego czasu. E, nie fail, pies “zaobserwuje” węchem… Zostaje tradycyjna walka o dominację gatunków, jednego nad drugim.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Chyba że pies jednocześnie by je “obserwował” i “nieobserwował” węchem, tak po Schroedingerowemu :D

Ewentualnie rozwiązanie superpozycji samego psa nie byłoby określona dopóty…  Czytelnik nie przeczyta! Prawdziwe opowiadanie kwantowe, jeden ma w nim psy, drugi w nim nie ma psów, cholera, toż to przyszłość literatury dostosowanej do odbiorcy! :-)

 

Zgłaszam wniosek patentowy na literaturę kwantową! :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

*z fałszywą skromnością* No wiesz, to nic takiego… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tak na myśl przyszedł mi “Lód” Dukaja, gdzie główny bohater niby istnieje, ale też nie istnieje :D

Bardzo dobre, ale jako początek czegoś większego. Zasłużone miejsce w bibliotece :)

“Moje słowa nie odpowiadają moim myślom, a to poniża moje myśli.” F. Dostojewski

Bravincjusz :-D

 

vaevictis, dziękuję za wizytę i dobre słowo ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A idź w cholerę, Rybo.  Wzruszyłam się zakończeniem i naprawdę popłynęły mi łzy. Może opowiadanie nie jest jakieś powalające, a zakończenie na pewno jest super. A może to dlatego, że ubóstwiam zwierzęta, a moją sunię nade wszystko. Nieważne. 

Ale faktycznie mogłoby być tego więcej.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

To teraz nie ma wyjścia, musi powstać wersja reżyserska, z całą masą dodatkowych scen :D

Dzięki bemik – wzruszenia czytelników to dobra recenzja. Fakt, psiarze będą bardziej podatni… Dzięki za twój czas i komentarz.

 

Bravincjuszu, czyzbys załatwił mi właśnie kontrakt w wytwórni, która będzie kręcić dziadka Booleana? :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ciekawy tekst. Tylko, jak to ujął Jacek Cygan w Idolu: “Jestem rozczarowany… że to tak krótko trwało”. Innymi słowy, dołączam się do czytelników , którzy chcą wincyj!

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dzięki SzyDzia. :-)

No, próba w ostatniej chwili na więcej była, nieudana – czas. Opko powstało i zostało przetestowane w sumie w okresie poniżej czterech dni – za co ponownie moim betom dziękuję! :-)

 

EDIT: Ale niedosyt… No, w sumie też nie najgorsza rzecz, czas zaplanować cały serial o smokach i psach… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Kto jest oprawcą, kto ofiarą? Kto kim manipuluje? Zręcznie posłużyłeś się tym pomysłem. I sam pomysł ze smokami w służbie policyjnej – udany. Sentymentalne zakończenie idealnie tutaj pasuje. Sporo wysmakowanego dowcipu w całym opowiadaniu. Fajna, naprzemienna narracja. Eee, co tu dużo gadać… bardzo dobre! Podobało mi się.

Ambroziaku,

 

Ogromnie dziękuję za wizytę i pochlebną ocenę :-) Cieszę się, że “kto-kogo” dobrze wyszło, zaskoczyłeś mnie natomiast wysmakowanym dowcipem… Do dziś żyłem w przekonaniu, że smok żartuje może ze dwa razy, z bezsilności, a reszta jest przaśna, sytuacyjna i codzienna, jak nie przymierzając, buła z piekarni ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho, bo to kwestia smaku… Lubię siermiężny dowcip, klimat.

A jak tak, to ja przepraszam, nie dziwię się już więcej :-) No, ale każda grupa zawodowa, szczególnie składająca się z tak zróżnicowanych pracowników, wytwarza swoją nomenklaturę oraz typ humoru. Policja ma, jak ma, ale i tak wszystkich przebijają budowlańcy :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Kolejarze przebijają wszystkich, przynajmniej w dowcipach Tyma, z “Nie ma róży bez ognia”.

Heh, ale ci kolejarze to tylko w opowieściach chyba byli…? ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nikt nie przebije mojej śp. mamy. Ona to potrafiła splatać niecenzuralne słowa w fantastyczne wypowiedzi. Ja już tak nie potrafię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O, niestety, sztuka układania przekleństw w piękne wiązanki, umiera…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przekleństwo w ustach kobiety, użyte we właściwym kontekście, brzmi cudownie.

Psycho, wreszcie dotarłam do Twojego opowiadania i znalazłam chwilę, żeby spokojnie przeczytać. I co? I kicha. Nie podobało mi się, że tak szybko się skończyło. Zarzut nr dwa – jakoś brakło mi ciut równowagi. Z jednej strony smok i jego spojrzenie na sytuację, a z drugiej trochę za mało spojrzenia Staszka na ten ich związek.

Poza tym dwoistość narracji, pomysł i wykonanie – bardzo mi przypadły do gustu. A zakończenie (ja z psiarzy jestem) – wisienka na torciku. I jakby ten świat nie był okrutny, to i tak na koniec miłość zwycięża! 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, dzięki za wizytę i komentarz. Z jednej strony cieszę się, że wciąga, że zostawia czytelników z chrapką na więcej – to dobrze rokuje dla serialu, wersji reżyserskiej oraz sprzedaży figurek… :-) Z drugiej to może sugerować niezrównoważona kompozycję – i sam juz nie wiem, co jest przyczyną…

Nierównowaga narracji jest zamierzona – przebitki “ludzkie” mają za zadanie wyłącznie umiejscawiać, trochę posuwać do przodu akcję i lekko szkicować realia, spinać “smoka”. To za krótki tekst na więcej pełnowymiarowych bohaterów :-)

No, ale przynajmniej zakończenie – ponoć mężczyznę po tym, jak kończy… :-) Pies jest w tobie mocny! :-) 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

To za krótki tekst na więcej pełnowymiarowych bohaterów

No i właśnie o tym mówię :)

No, ale przynajmniej zakończenie – ponoć mężczyznę po tym, jak kończy…

Hmm, po takim zakończeniu nie można mieć żadnych wątpliwości, co do… ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Obiecałem, że kolejne Twoje opowiadanie przeczytam szybciej niż “Pływał…”, i jest szybciej. Co wcale nie znaczy, że szybko… :)

Fajny pomysł, choć nie do końca mnie porwało, niestety. Ale zakończenie naprawdę ładne i podnosi ocenę.

Jestem miszczem końcówki? Drżyjcie, niewiasty…! ;-)

 

Zygfrydzie, pięć dni to zajeszybki czas na wczytanie :-) Dzięki za wizytę i komentarz :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jestem miszczem końcówki? Drżyjcie, niewiasty…! ;-)

Może i miszczem, ale parę niewiast narzekało tu, że ta końcówka nadeszła zbyt szybko :D

 

P.S. Nigdy nie miałem psa (ani nawet smoka). Ciekawe, czy to rzutowało na odbiór tego tekstu. Chyba trochę.

Oj, jeśli nie miałeś smoka, a tym bardziej psa – to zdecydowanie. Gdybyś się przymierzał, to pamiętaj, psy psami, ale to głupota właścicieli powoduje nieszczęścia – nawet najbardziej komiczna froterka, mimo wszystko, ma jakieś resztki instynktu drapieżnika. I zęby. O tym trzeba pamiętać.

 

Idź ty z ta szybkością, musiałeś, cholera… Ale co z tego, że szybko, jak ukontentowane i końcówka ocenę podnosi? :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oryginalny pomysł na współpracę ludzi i smoków. Podobało mi się także przeplatanie ludzkich dialogów i myślologów smoka. ;-p

Jeśli chodzi o warsztat, kilka rzeczy Ci umknęło: jeden niewłaściwy przypadek, jakiś pleonazm, błąd zawzięcie tępiony na portalu, ale w dialogu. To celowo?

Babska logika rządzi!

W dialogu, o ile nie chodzi o sam zapis didaskalia-kwestia, prawie zawsze celowo (mam znajomego policjanta… :-D) , reszta nie. Tempo, tempo i zawsze coś się przeciśnie przez sito :-)

 

Sama widzisz, jak mi swoim “Kontaktem” namieszałaś w pomyśle :-) Mimo przeróbek, podobieństwa są bardzo duże. Chyba mamy jakiś wspólny kawałek myślni, z którego czerpiemy podobne zmysłomgnienia ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Toż kiedyś ustaliliśmy, że używamy wspólnego mózgu. ;-)

Babska logika rządzi!

Fuckt :-) Wybacz, zmęczony dziś strasznie jestem, głowa nie funkcjonuje dobrze – długi dzień wczoraj.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Uwaga – napiszę swój najlepszy komentarz!

 

Dobre!

 

A poza tym zbyt krótkie. I jakoś takoś. Ponadto odniosłem wrażenie, że to część czegoś znacznie większego, ale pocięte na mniejsze kawałki, sklejone innymi, żeby czytelnik się nie pogubił. I w ogóle buuu. Co więcej – sam bym tego lepiej nie napisał. 

 

Momentami odnosiłem wrażenie, że czytam opowiadanie “zawodowego” pisarza.

Czekam na rozwinięcie/prequel/sequel/model…

 

Czy celowo leciały tam “skry”, czy może “iskry”? A “ongiś” dobrze użyte?

 

pzdr

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

O he he, Tyraczu, muchos gracias, spasiba, senkju i dziękuję ;-)

 

Ano, dzięki za uwagi – z edycją się wstrzymuję do ocen, rączki na kołderce i te sprawy. “Ongiś” w znaczeniu niegdyś, raczej tak. Skry i iskry – no, może i iskry, poczekam, aż będzie można edytować (wyniki).

 

Kurczę, wszyscy czytelnicy chcą więcej lub bardziej rozbudowane… Co tu zrobić, jak się dobrze sprzedać, na czym zarobić…? ;-) Strasznie miło mi czytać, jak odbiorcy chcą, by opowieść szła i szła i szła… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Naprawdę mocny tekst. Wreszcie coś przemyślanego i porządnie napisanego. Pomysł ciekawy i oryginalny. Wbrew temu, co gdzieś tam na górze w komentarzach piszą, nie uważam, by temat został potraktowany po macoszemu. Powiedziałeś, co miałeś do powiedzenia i uciąłeś akcję. Bez przegadania, bez rozczulania się nad bzdurami. Krótko i treściwie.

Podoba mi się wykorzystanie neologizmów, fajnie akcentuje różnice w sposobie funkcjonowania smoków i ziemskich stworzeń. Plus za ciekawe zastosowanie motywu zbierania bogactw przez smoki i pierwszorzędne dialogi.

A jeszcze większy plus za to, że wreszcie mogłem przeczytać smocze opowiadanie bez natłoku Nazw Własnych.

 

Dziękuję, Vyzarcie – za czas i, było nie było, pochlebną opinię.

 

Najbardziej mnie cieszy, że opinie nie są “letnie” – znaczy, kierunek dobry. Nie zostawia obojętnym. A za pojawienie się tekstu dziękuj Nazgulowi, przymuszonemu przez Beryla – po “Kontakcie” Finkli liczba podobieństw w formie narracji i pomyśle była tak duża, że nie chciałem nawet go spisywać i dopiero koniecznośc jakiegoś tam wybierania w Dragonezie dla Loży popchnęła była publikację :-D Jakość zaś jest dziełem Emelkali, Tenszy i Klapaucjusza. Amen. Exegi monumentum.

A, no, jeszcze – policjantom dziękuj. Za dialogi. Sposób rozmów, słownictwo, zasłyszane, że tak powiem, w naturze :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ok. Dobry, przemyślany i – wbrew początkowym obawom –  całkiem “mądry” tekst. Nie jest za krótki, być może niektóre fragmenty są nawet zbyt rozbudowane; niektóre smocze przemyślenia dałoby się jeszcze skondensować. Gdybyś tekst chciał, zgodnie z wolą czytelników, rozciągać, musiałbyś dodać nowe wątki, a wtedy całość straciłaby na wyrazistości.

Co tu gadać – dzięki za możliwość przeczytania porządnego opowiadania (ze wzruszającym zakończeniem); nie wyobrażasz sobie, jaka to sympatyczna odmiana.

Sorry, taki mamy klimat.

Ożeż mać, przeszło sitko Sethraela ;-) Jupi! ;-)

Ano, wątek nawet był (smok i jego daimonion, a może daimonion i jego smok) – ale jego rozbudowa na chybcika okazała się pudłem. Na szczęście betaczytacze “odstrzelili” tę próbę jako psującą kompozycję, wiec z braku wystarczającej ilości czasu – jest, jak jest.

(Ta uwaga po to, by wszyscy nowi portalowicze zwrócili uwagę, jaką siłę i moc daje ktoś, to opowiadanie przetestuje przed publikacją – warto korzystać z takiej pomocy!)

 

Wyobrażam sobie. Sprawdź listę moich komentarzy :-) Cieszę się, że pasowało do kawy.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

O, rzeczywiście lecisz z tekstami Dragonezy po kolei. I teraz nie wiem… Podziwiać czy współczuć? ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Kpić z braku umiejętności przewidywania… Gdzieś napisałem publicznie, że będę komentował… I teraz komentuję, bo nie lza odpuścić :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Komentarzy od groma i nie dałem rady wszystkich przeczytać,  więc może się powtórzę.

 

Największym plusem tekstu jest lekkość z jaką się go czyta. Humor, faktycznie… osobliwy ;)

 

Co do fabuły, nie zgodzę się, że potraktowana “po łebkach”. Pomysł jest całkiem w porządku, a pokazanie historii z “obu stron” to świetne zagranie. I oczywiście, finał – znakomity.

Co prawda, lekki niedosyt jest, ale lektury nie żałuję.

 

 

A! Przeczytałem pierwsze komentarze i rozumiem, że mogę czuć się… ojcem tego tekstu?

;-)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Popychaczem do publikacji co najmniej ;-)

 

Dzięki za czas i komentarz, Nazgulu!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzień dobry.

 

Przyszedłem zdobyć setny komentarz :)

 

Do widzenia.

Jestem, czytłem już nawet i czuję się z tym bardzo dobrze – jeden wyrzut sumienia mniej.

Z samą lekturą czuję się jeszcze lepiej, bo wyśmienita, zwłaszcza, kiedy czytać ją, głaskając przy tym kosmaty łeb małej Hejcium Bestii.

Najbardziej podoba mi się w tym opowiadaniu to, że po jego lekturze głaskanie Heji przestało być takie mechaniczne, niemal – ale tylko “niemal” – bezmyślne i stało się jednym z tych momentów, licznych co prawda, ale nigdy nie tracących przez to na wartości, kiedy cały sens życia zdaje się zamykać w nieskończonej radości drapania psich uszu.

Dziękuję Ci za to.

 

Z uwag technicznych, to mam tylko tę, że licznik znaków Ci się tu zdupił, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że przeczytałem tu ponad dwadzieścia kilo znaków. Gdzie? Kiedy? Jak?

 

Peace!

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

…do drapania dorzucę jeszcze wywijające młyńce ogony i przepychanie do ludzkich kolan, który pierwszy, którego potarmosi, który zdoła szybciej wciśnąć pysk między nogi i zacznie mruczeć smiesznie… ;-)

 

Dzięki Cieniu! Dbaj o Hejcium Bestię, dbaj bardzo! ;-)

 

 

Edit:

 

Stówa dla Bravincjusza… Hip hip – urrrrrraaaaaa…!!! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Czyta się Ciebie dobrze, Psycho, ale nie jest to szczyt Twoich możliwości. Zgadzam się, że tekst zapewne zyskałby na rozwinięciu, tu trzymasz się jakiejś takiej wersji minimalistycznej.

Niemniej pomysł interesujący, przedstawienie zdarzeń z punktu widzenia smoka moim zdaniem udane, zakończenie smutne, tekst ogólnie napisany sprawnie i z pewnym klimatem. Mierz wysoko, bo możesz dosięgnąć, jak się postarasz ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki, Jose, za lekturę i komentarz! ;-) Właśnie mi jakieś trzydzieści kilo futrzastego klimatu wdrapuje się na kolana, przypominając o tym, że las wprawdzie nie zając, ale i tak już długo czeka… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Robiąc przegląd opowiadań, których nie przeczytałem z nominowanej piętnastki, natrafiłem na Twoje, które już dawno miałem przyjemność wchłonąć na raz (chyba via phone), ale nie oznaczyłem i nie zostawiłem komentarza. Więc jako wyraz podziękowania za mile spędzony na lekturze czas, uprzejmie nadrabiam zaległość i przepraszam za zwłokę.

Tym sposobem nie muszę pisać elaboratów;) bo wiele dobrego o opowiadaniu zostało już napisane, więc nie ma co się powtarzać. Mogę więc ze spokojnym sumieniem zdecydować się na lakoniczne podsumowanie.

Ciekawie wymyślony świat, dobre wykonanie dające lekturze odpowiednią dynamikę, no i pieski los jako panaceum na nieuchronny konflikt międzygatunkowy. Pięknie.

Pozdrawiam

em

empatia

Pęcherz pławny mi puchnie z dumy ;-) Dziękuję, empatio.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Na zdjęciu nie widać, więc ciii;)

empatia

:-D

 

Ty masz/miałeś psa, empatio?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Och, Ty!

Tytuł mi się nie podoba, i to właściwie tyle mi się nie podoba. No, może jeszcze, że nie zrozumiałam, jak te smoki właściwie znalazły się na Ziemi.

Nie zgadzam się, że tekst jest za krótki. Jest w sam raz. Bardzo fajne te różne punkty widzenia. Bardzo fajna ta metamorfoza smoka, która najpierw wydawała mi się naciągana i niewiarygodna, a potem wzruszająca.

Ładnie, ładnie.

Smoki, przyleciały, zahibernowane, w jajokonach. Które same złożyły. Wprost w tekście namazałem… ;-) Wyobraziłem sobie, że smok składa/tka wokół siebie jajko-kokon, w którym jest w stanie przemierzyć przestrzeń, jak mała metereoida. No, a jako budulec, potrzebuje szlachetnych kamieni i pierwiastków, które najpierw przetrawia… :-)

 

Ocho, dwa pierwsze słowa – i jestem wniebowzięty ;-) Dziękuję.

 

Psa masz/miałaś?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No tak, to zrozumiałam, ale dalej sobie tego wyobrazić nie potrafię. Tak się wystrzeliły w tych jajokonach, czy jak? Ale ok, to moja ograniczona wyobraźnia.

Tak, psa miałam. Ale już teraz mieć nie chcę. I przypomniało mi się, co jeszcze chciałam napisać. Jak się do jakiejś większej grupy owczarków niemieckich krzyknie “Ares”, to chyba połowa się odwróci. Pierwszy pies w naszej rodzinie to był bokser o imieniu Korton (a właściwie Corton, bo to rodowodowa bestia była). I od tej pory wszystkie psy nazywano Korton lub Kortona (ostała się jedna, u moich rodziców). No i jak się te psiaki spotkały, to totalnie głupiały, bo jak się wołało jednego, to przybiegały wszystkie.

Dokładnie tak, “Ares” :-D Taki żarcik z właścicieli psów. Znajomy opowiadał o psie, które nazwali właściciele – “Idiota”. I jak go wołali na ulicy… Eh, ubaw, bo patrzyli, kto się odwraca.

 

Ja znam taką praktykę, że rodowodowe imię w papierach swoją drogą, a kłak i tak dostaje swoje imię “na codzień”, to, którym się go woła i na które psi ogon dostaje wiropląsu :-)

 

Znaczy, opko najlepiej działa na byłych lub obecnych psiarzy → dziwnym nie jest. A dlaczego mieć nie chcesz?

 

A z tym wystrzeleniem to już inna sprawa :-) Nie chciałem już tego dopisywać, bo by opowieść o smoczomechaastronawigacji musiała powstać :-D

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A, bo to tylko kłopot, kiedy gdzieś wyjeżdżamy. Mój synek coś ostatnio wspominał o szczeniaczku, ale mam nadzieję, że Lego Star Wars załatwią sprawę. ;)

EDIT: A moi znajomi mieli takiego dożartego małego kundla marki pimpek-wypierdek. I nazwali go Ugryź.

Hmmm… Z własnego doświadczenia – zaufany hotel dla psów w okolicy, do którego zwierz jest przyzwyczajony, a wy wiecie, że właściciel to nieprzypadkowy człowiek i na psach się zna (często treserzy lub behawioryści, przy hodowcach sprawdziłbym opinie, bez zawodowego tła z psami – nie oddawać!) – świetnie pomaga rozwiązać ten temat.

 

EDIT:

 

Ugryź! :-D Dobre, tak kiedyś na sesji rolplejowej cthulhhu właściciel mhrocznej posesji nazwał swojego dobermana… który był oczywiście opanowany przez te grzybki… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ty masz/miałeś psa, empatio?

Niestety nie mam:( Ale jak kiedyś wybuduję dom, to na pewno będę miał:)

Tymczasem wszystkie psy znajomych są moje:D

 

Edit

Może dlatego opowiadanie tak mi się podoba. Ale tak myślę, że nawet jeśli byłbym kociarzem, sposób na wspólny mianownik między gatunkami uznałbym za oryginalny. Wiele już było opowiadań, gdzie opisywany był tzw. pierwszy kontakt. Pomijając tradycyjne metody, czyli “wpierdol” na dzień dobry, były próby nawiązania wspólnego języka poprzez matematykę, czy muzykę. Mnie bardzo się spodobał wspólny język uczuć. Pies najlepszym przyjacielem człowieka i smoka. Lubię to!

empatia

;-) Ty jesteś kryptopsiarzem, na pewno! :-D

 

I cieszę się, że przypadło ci do gustu. Serio serio.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ty jesteś kryptopsiarzem

No dobra, obiektywnym czytelnikiem na pewno nie jestem;)

empatia

Mialem psa. Ze smokiem jeszcze sie zobaczy. Fajne!

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Ale sygnaturka wypas…

 

"Pamiętasz, jak miałeś polio? Nie pamiętasz, bo rodzice cię, k…a, zaszczepili. " Za takie ujęcie tematu należą się dwie Nagrody Nobla. W literaturze i medycynie.

 

Dzięki, Zalth ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Normalnie pod tak fajnym tekstem naklepalbym eiecej niz trzy zdania, sle wisz jak jest. A syganturka to orginalna wypiwiedz amerykanskiego lekarza z programu Jimmiego Kimmela. Ale o sygaturce juz ciii bo sie zaraz offtop zrobi. ;-)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Wrzuciłem ten offtop do recenzji marcowej NF – bo właśnie w tym numerze jest dramatycznie przerażający artykuł Wielgosza, dotykający m. in. tego tematu.

 

Zdrowiej, Zalth – i dzięki za komentarz! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Czytając pierwszy akapit miałam wrażenie, że to wariacja na temat Obcego (ta wystrzeliwująca szczęka); po przeczytaniu całości zdziwiło mnie stwierdzenie 'durny kundel' – przez całe opowiadanie Złotko konsekwentnie stosuje własne określenia (czworonóg) a tu znienacka taka typowo ludzka obelga ;)

Po przeczytaniu musiałam wrócić do początku, żeby zrozumieć parę rzeczy niezrozumiałych przy pierwszym czytaniu – ale to raczej zaleta, zwłaszcza, że wszystko wskoczyło na swoje miejsce i sceny wcześniej niejasne nabrały sensu.

Pomysł na oryginalną symbiozę człowiek-pies-smok uważam za dobry, jeśli chodzi o samą kreację smoka to mam wrażenie, że jest o jeden element za dużo – nie bardzo widzę sens wplatania daimoniona. Skoro ciąłeś jego wątek i nie wyjaśniasz o co chodzi, to wycięłabym go w ogóle, wprowadza niepotrzebne zamieszanie i do tej pory nie wiem jaka właściwie była jego rola w tekście. Pod względem psychologicznym, smok jest ładnie nakreślony, zwłaszcza fajnie wyszło to przejście od pogardy do oswojonych czworonogów do ratowania Aresa w końcówce – powoli i nienachalnie zbudowana więź. Duży plus za to (i za samo zakończenie).

Podoba mi się nakreślenie sylwetek policjantów – choć nie przepadam za wulgaryzmami, to w rozmowach Jurka ze Staszkiem wypadły tak jakoś naturalnie :)

Z zarzutów – opowiadanie wygląda jak fragment większej całości; trochę za dużo neologizmów, w którymś momencie przestałam je rozróżniać i odczytywałam 'po ludzku'.

Podsumowując – jest dobrze.

PS. Ares przeżył, prawda? :p

Oooo, mój ty wypasiony komentarzyku, pójdź w me ramiona, niech no cie przytulę… :-D

 

Bellatrix – dziękuję. Za takie komentarze mogę nawet wycałować ;-)

 

Daimonion… No, poczekam do wyników, ale jego rola jest i istnieje w obecnym opowiadaniu. Proponowałbym zwrócić uwagę jeszcze raz na pierwsze zmysłomgnienie myślopamięci smoka, moment, w którym opowiada o rozczarowaniu po lądowaniu, trochę o hyclówce…

 

Fakt, “kundel” się zaplątał, należałoby go konsekwentnie zmienić – dzięki. Do poprawek po wynikach. :-)

 

Policjanci – bo policjanci są… z życia wzięci :-) 

 

I masz rację, ostatnio jak coś piszę, to pomysł rozrasta się trochę w kilka stron, obudowuje fragmentami świata/realiów dookoła (na tyle, by opowiadanie miało jakieś tam sensowne, logiczne ukorzenienie, nad którym nie muszę dumać z każdym akapitem) – a na papier/do pliku trafia tylko główna “fabuła”.

 

P.S.

A jak byś wolała? :-) Lubię “dwojakie” zakończenia, mówią mi wiele o czytelnikach.

Masz psa?

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Całować? Toż wiesz, że ja wolę klapsy ;)))

To, że piszesz o daimonionie to zauważyłam – po prostu jako czytelnik, wolałabym mieć albo wyjaśnione co to/skąd to albo zastąpione np. instynktem/drugą naturą smoka – no, czymś mniej abstrakcyjnym; przy czym w obecnej formie tekstu uważam, że druga opcja byłaby lepsza, bo sam daimonion nie wnosi do opowiadania praktycznie nic (poza tym, że jego ‘odpalenie’ daje power i zmusza do określonych zachowań – co imho właśnie lepiej by wytłumaczyć instynktem a nie osobnym bytem). Nie wiem, czy Dragoneza miała limit znaków, ale może, jeśli daimoniona uważasz za istotnego, za dużo przyciąłeś?

PS. Krzywda zwierząt mnie w opowiadaniach rusza, więc wolałabym happy end dla Aresa, niemniej uczciwie mówię, ze względu na to, że krzywda zwierząt mnie rusza – zużycie smoczej energii na uśmierzenie bólu przed śmiercią psa, literacko dawałoby większego ‘kopa’ i zostawiłoby mnie z wielkim *chlip*. Psa nie mam i nigdy nie miałam, ja kociara jestem :)

A kysz, miauczy mi tu! ;-)

 

Limit był, ale w 50k można by to zmieścić – ja po prostu usiadłem późno, poprosiłem o błyskawiczną pomoc i ją otrzymałem – i juz był termin końcowy. Tekst powstał, został poprawiony, zmieniony, poprawiony, poprawiony, opublikowany – w trzy-cztery dni. Jak dla mnie, rekord świata, bo trzy osoby pomagały.

 

Czy instynkt jest w stanie na dłuższy czas tak przejąć smoka, by ten utracił świadomość?

I tak, chciałem jawnie odwołać się do pathos i logos jako składowych smoka. :-) Miał, tenże smok, być podzielony niemalże do tego, co my, ludzie, nazwalibyśmy rozszczepieniem świadomości. Jekyll i Hyde to u niego standard. ;-)

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytało się dobrze, finał wzruszył, ale brakło mi przedstawienia spraw z punktu widzenia psa.

Dołączam do grona usatysfakcjonowanych lekturą, ale pozwolę sobie wyrazić żal, że nie miałeś dostatecznie dużo czasu dla tego opowiadania, bo podejrzewam, że mogłoby ono być zdecydowanie lepsze, pełniejsze.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ranny pies, pod opieką smoka i z jego pomocą, wyliże się. ;-)

 

ode­zwał się ze źle skry­wa­ną dumą Jurek –z tego smoka bę­dzie nie­zły „pies”… – Brak spacji po półpauzie.

 

Po­lo­wy, ma­te­ria­ło­wy mun­dur… – Wolałabym: Po­lo­wy, bawełniany mun­dur

Zakładam, że polowy mundur był z tkaniny moro, a ta jest produkowana z bawełny.

 

Co z tego, że zdo­był w jeden wie­czór tyle bu­dul­ca, co ja przez ostat­nie trzy mie­sią­ce… – Co z tego, że zdo­był w jeden wie­czór tyle bu­dul­ca, ile ja przez ostat­nie trzy mie­sią­ce…

 

Zdaje się, tego, który nogą kop­nął ran­ne­go fu­trza­ka… – Zdaje się tego, który kop­nął ran­ne­go fu­trza­ka

Bo nie wydaje mi się, by można kopnąć inaczej, nie nogą. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję regulatorzy, za twe regularne oko regulujące me samozadowolenia ;-)

 

brakło mi przedstawienia spraw z punktu widzenia psa

Bo to jest zarezerwowane w Bollywood na sequel filmowy, który będzie wzruszał i zarobi miliony rupii ;-)

 

Kurczę, naprawdę mam zamęt. Jasne, można było to rozbudować, dorzucić jeszcze wątek lub dwa, pogłębić przewodników lub psa… Lub świat… Tylko, czy to nie rozwodniłoby tego podstawowego uderzenia, jakie płynie z mimowolnej, smoczej transformacji? No, nie wiem, jakby to było. Może kiedyś nadejdzie czas, by psi urok zamienić na trylogię “O psach, smokach i ludziach – w tej własnie kolejności. GRATIS figurki!”…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Całe szczęście, że nie domagałam się, abyś napisał opowiadanie z uwzględnieniem zdania okolicznych Kotów, bo przecież też mogły mieć coś do powiedzenia. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ummm…

Bo widzisz, scenariusz o Kotach poszedł do Chin…

 

No, sama rozumiesz. :(

 

:-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Obawiam się, że każdy kot miałby własne zdanie, a może nawet własną wersję zdarzeń.

“To było wtedy, kiedy dopiero zacząłem wylizywać lewą przednią łapkę. Coś przeleciało obok, hałasując. Ogromnie zniesmaczony przemieściłem się w jakieś zaciszne miejsce i tam w spokoju skończyłem toaletę.” ;-)

Babska logika rządzi!

Koty to urodzeni fizycy kwantowi… Gdzieś tam wyzej jest kawałek dyskusji mojej z Bravincjuszem na ten temat ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Sajko, to sobie poczytaj komentarze pod moją “Ostatnią z rodu”. 1/3 komentujących uznała, że za dużo, 1/3 że za mało, a reszta – że w sam raz. ;)

Do Chin, powiadasz… Nie lubisz Kotów? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ocho:

 

 

 

 

Regulatorzy

 

A tam, nie lubię ;-) Ale psio-kocia animozja jest taka zabawna ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Fajny pomysł, forma tekstu również mi się spodobała; ogólnie czytało się nieźle, ale zbyt krótki wydał mi się ten tekst. A tak poza tym Twoje niektóre inne opowiadania bardziej przypadły mi do gustu. Ale nie narzekam ; )

Frakcja "za krótkich" rośnie w siłę… :-) Dzięki domku – za wizytę, czas i opinię :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tu też spodobało mi się pokazanie historii obserwowanej smoczymi oczyma. A przeplatanie tego punktu widzenia z ludzką narracją jest takie ciekawe, że aż sama zastosowałam coś podobnego we własnym tekście. ;-)

Babska logika rządzi!

Twierdzisz, że ściągałaś? Nie wierzę! ;-)

Bardzo się cieszę, że ci się, szczególnie, że chyba nasz wspólny kawałek mózgu wygenerował podobny pomysł, a ty pierwsza nadałaś mu kształt. :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Miś miśli, czy udała by się symbioza smoko-psio-misiowa? I kiedy będzie kontynuacja? Dobrego zawsze mało. Może Autor zobaczy odkurzone i się zmobilizuje.

Dziękuję serdecznie za odwiedziny i komentarz ;-)

Kontynuacja… One chadzają własnymi ściezkami ;-) 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zajrzyj do misiowego “Ona [18+] smiley

Nowa Fantastyka