- Opowiadanie: Marcin Robert - Fantastyka naukowa

Fantastyka naukowa

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Fantastyka naukowa

– Gratulacje! Twoje kolejne przewidywanie się sprawdziło. – Gdy tylko Juliusz wszedł do gabinetu agenta, ten podał mu najnowszy numer "Kuriera", z wielkim zdjęciem na pierwszej stronie przedstawiającym udany lot Stanisława Cywińskiego.

 

 

Juliusz Umiński był najlepiej zarabiającym pisarzem fantastyczno-naukowym. Pozycję tę zawdzięczał niebywałej zdolności opisywania przyszłych odkryć i wynalazków. To właśnie on przewidział pojawienie się silnika spalinowego, kinematografu, mydła na sznurku do publicznych toalet, batyskafu, telefonu i jednorazówek do golenia. Teraz zaś urzeczywistniły się jego opowieści o locie maszyny cięższej od powietrza. Pod tym względem inni autorzy nie mogli się z nim równać. Na przykład taki Karol Babicz. Młody, zdolny pisarz tworzący żywe, zajmujące opowiadania. Ale te jego pomysły! Ostatnio opisał urządzenie potrafiące z niezwykłą szybkością wykonywać działania matematyczne. Nazwał je maszyną analityczną i – co najbardziej zdumiewające – połączył wiele takich maszyn siecią telegraficzną. Czy ktoś widział bardziej absurdalny i niepraktyczny koncept? Juliusz nie miał tego problemu. Wszystkie jego pomysły okazywały się praktyczne, co bez wątpienia zawdzięczał wykształceniu i pilnej lekturze naukowych czasopism. Większości konkurentów brakowało do tego cierpliwości.

 

– No tak, samolot. Podkradli mi tę nazwę z "Żeglugi powietrznej". I zrobił to mój rodzony kuzyn!

– Ciesz się sukcesem. – Agent nie ukrywał radości. – Już teraz Instytut Futurologii Stosowanej opiera się głównie na twoich prognozach, a po tym osiągnięciu z pewnością dadzą ci doktorat i będziesz miał więcej pieniążków.

– Będziemy mieli. Nie zapominaj, że zdzierasz dwadzieścia procent mojego honorarium. Męczy mnie jednak, że nic nie dostaję za realizację tych wynalazków. Należą mi się chyba jakieś opłaty licencyjne, czy coś takiego?

– Wiesz, że z tym może być ciężko.

– Wiem, ale pójdę jutro do Staszka i sobie pogadamy.

 

Stanisław Cywiński przyjął kuzyna w skromnie urządzonym gabinecie, znajdującym się w przyfabrycznym budynku.

 

– Rozumiem, że cię to złości, ale mam propozycję: licencja na wyłączność. Tylko ja będę miał prawo produkować wymyślone przez ciebie urządzenia, a w zamian dostaniesz sześćdziesiąt procent zysku.

– No, nie wiem – Juliusz nie wyglądał na zachwyconego. – Może wyjaśnisz mi wcześniej, jak udało ci się wprowadzić do produkcji kilka moich starych pomysłów.

– Tajemnica tkwi w nowoczesnym zapleczu i stosowaniu metod heurystycznych. Weźmy to opowiadanie o aparacie fotograficznym, który zapisuje obrazy nie na zwykłej błonie, lecz na karcie pamięci i posiada wiele niesamowitych funkcji.

– "Wynalazek profesora Doroszewicza". Zamieściłem je rok temu w "Nowinach Fantastycznych".

– Właśnie rozpocząłem jego produkcję. Chodź, pokażę ci.

 

Przeszli do położonego w podziemiach laboratorium, pełnego dziwacznych przyrządów, przy których krzątali się ubrani na biało ludzie. Kuzyn poprowadził Juliusza na jego drugi koniec, wcisnął się do wnęki między ścianą a ogromną machiną hydrauliczną i otworzył zamaskowane drzwi. Wewnątrz panował półmrok. Z początku Juliusz dostrzegł tylko sporą kupę piachu leżącą na środku pomieszczenia, lecz po chwili zauważył stojącego naprzeciw niej człowieka, który mamrotał pod nosem, machając przy tym intensywnie rękami. Za każdym ich podniesieniem część piasku zamieniała się w aparat fotograficzny, który posłusznie przelatywał na półki ustawione pod ścianą.

 

– Poznaj pana Zbigniewa, naszego zakładowego czarownika.

Koniec

Komentarze

Powyższy tekst jest moim głosem w dyskusji na temat klasycznej fantastyki naukowej. (Wysłałem go niedawno na pewien konkurs szortowy, ale sądzę, że tutaj bardziej będzie pasował).

Bardzo klasycznie i bardzo naukowo. Od dawna podejrzewałem, że tak rodzą się prawdziwe wynalazki. Podejście do czarów niebanalne. Zwykle magowie potrzebują nieco bardziej skomplikowanych ingrediencji.

4/6 za odrobinę zaskoczenia na koniec i niebanalne, rzemieślnicze potraktowanie magii :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dzięki. :) Chciałbym jednak dodać, że bardzo lubię klasyczną science fiction. Można powiedzieć, że wychowałem się na niej.

Marcinie Robercie, jesteś wspaniałym złośliwcem. To komplement!

Muszę cię zmartwić, pomysł nie jest zbyt świeży - taumaturgia  ...zas co do wykonania od strony warsztatowej. Zbesztam cię, bo potrafisz duzo lepiej wykreować świat. Gdybyś choć napisał w konwencji steampunkowej...używając XIX języka, albo coś podobnego jak opisał Dukaj w Innych Pieśniach. Jak wiesz nie wystawiam ocen, chyba  ze złośliwcom, zatem do Dzieła.

Dowcipne :)

To miał być dowcip. Ale zbesztanie przyjmuję z pokorą, bo faktycznie mogłem go lepiej wykonać. :)

Jako dowcip świetne, ale rzeczywiście szkoda, że to tylko dowcip :P Czwórka zatem.
Z poważaniem
Mateusz M. Podrzycki 

Również czwóreczka ode mnie ;) Za fajną końcówkę.

Podciągnęłam średnią, bo i warsztat niestraszny, i dowcip udany.

W konkursie szortowym brakowało mi wyraźniejszego związku z tematem, dlatego głosu nie było, ale tutaj pochwalę, bo tekst na to zasługuje. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Dzięki za wszystkie głosy! I tym sposobem mój tekścik znowu - przynajmniej na chwilę - trafił na pierwszą stronę (czego nie omieszkałem sprawdzić). :D

Bardzo fajne :)

Przynoszę radość :)

A mnie końcówka rozczarowała. Takie spłycenie tematu, magik ex machina

Babska logika rządzi!

I pomyśleć, że do tej pory myślałam, iż z piasku można tylko bicz ukręcić. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka