- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Niebo gwiaździste nade mną, otchłań przepastna we mnie

Niebo gwiaździste nade mną, otchłań przepastna we mnie

Oceny

Niebo gwiaździste nade mną, otchłań przepastna we mnie

Wiatr roznosi morowe powietrze. 

Nikt tego jeszcze nie czuje. Nikt nie panikuje, nie próbuje uciec z zarażonej strefy. Jest noc, gwiazdy są daleko, daleko, a oczy Césara są ciemne, bardzo ciemne. Narada trwa już trzy godziny, o wiele minut za dużo. Trzeba było odciąć zagrożoną dzielnicę od razu. Czujniki skażenia migają ostrzegawczo na ulicach, lecz miasto śpi. 

– To dwa miliony ludzi. Do kurwy nędzy, nie możemy spopielić dwóch milionów ludzi! – Słyszy César. Twarze Konsensusu są blade, pełne niezrozumienia i obawy.

 

Gwiazdy są daleko, daleko, zbyt daleko, aby było je widać, gdy miasto płonie. Konsensus patrzy na Césara, chociaż martwi nie mogą widzieć. Po podłodze spływa krew, a César unosi nogi, by nie zabrudzić sobie butów. 

– Nie waszą rolą jest kwestionowanie naszych rozkazów – mówi do mikrofonu.

Akcentuje słowo "naszych", chociaż jest już tylko on.

Dekady później historycy uznają go za wielkiego przywódcę, teraz jednak nie ma to najmniejszego znaczenia.

Koniec

Komentarze

Lubię takie scenki.

Hmmm. Nie zrozumiałam. Cezar niby historyczny, ale mikrofony i dwa miliony mieszkańców. Chyba w mieście, skoro zagrożeni zarazą. Sam jeden wyciął cały parlament i nikt się nie zorientował? I uważa, żeby sobie bucików nie zachlapać?

Poza tym, to nie jest drabble.

W sumie fajne, taki norwidowski motyw o wielkich niedocenionych za życia (Każdego z takich, jak ty, świat nie może, / Od razu przyjąć na spokojne łoże, / I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem). A jednak – mimo że wszystko, co potrzebne do zrozumienia tekstu, jest w nim – wydłużyłbym go trochę. Tylko czemu anonim? Przecież nie ma się czego wstydzić.

Nie zrozumiałam. Cezar niby historyczny, ale mikrofony i dwa miliony mieszkańców.

 

Wyjaśnię to tak – nie ma żadnego zakazu posiadania tego samego nazwiska (cognomen?) co rzymski wódz.

 

Sam jeden wyciął cały parlament i nikt się nie zorientował?

No… formalnie, to były dwie osoby. Nieuzbrojone. 

 

I uważa, żeby sobie bucików nie zachlapać?

Ręce już zachlapał, brudne buty to jednak przesada.

Aha. Zmyliły mnie “twarze Konsensusu”. I to że, Konsensus patrzył na Cesara. No nie, to razem jednak wskazuje, że Konsensus składał się z więcej niż dwóch osób.

Eee… dwie osoby to też liczba mnoga.

Konsensus patrzy na Césara

Jeśli Konsensus składa się z dwóch osób, w tym Cesara, to nie może patrzeć na Cesara. Co najwyżej jedna połówka Konsensusu patrzy na drugą. Chyba że wmieszamy do sytuacji lustro, ale nic o tym nie wspominasz.

nie waszą wolą jest 

to brzmi dwuznacznie, bo zakłada że Cesar jednak liczy się z czyjąś wolą

 

Rozumiem, że ten drabble przedstawia realizację wizji szaleńca.

 

Do kogo, używając mikrofonu, mówi Cesar, skoro jest już tylko on?

Miks “Dżumy” ze “Ślepowidzeniem” (ConSensus) ? Miały być emocje – ale ich nie widać, nie czuć. Może trzeba byłoby bardziej rozwinąć tę historię?

Chyba w założeniu tekst miał być przejmujący i tajemniczy, ale wyszedł jedynie niezrozumiały. Pozdr.

Bardzo mocna scena; psuje ją tylko zamieszanie, wywołane użyciem liczby mnogiej przy pierwszym “wystąpieniu” Konsensusa.

Adam! Jak miło znowu widzieć Twoje komentarze! :-)

Brakowało nam Ciebie, AdamieKB, niczym wskazującego palca. Pozdrawiam ucieszony.

“Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”.

Mi też miło, że już mogłem “wrócić z zesłania na L4”. :-)

To już dają L4 od NF? Bozinko, dokąd zmierza ten świat?

 

Tekst (chyba) załapałem po drugim dopiero czytaniu. Co raczej źle o nim świadczy.

 

Peace!

Próbuję wyobrazić sobie scenę, w której Cesar unosi nogi, by butów sobie nie pobrudzić krwią, płynącą po podłodze.

Opcja pierwsza (wersja fantastyczna): lewituje tuż, tuż nad ziemią (istnieje ryzyko dotknięcia podłogi).

Opcja druga (wersja gore): unosi odcięte nogi. (Konsensus zaciekle się bronił).

Opcja trzecia (wersja dla akrobatów): idzie na rękach. (dłonie i tak już ma czerwone, więc wszystko im jedno).

Opcja czwarta (master level): idzie na kolanach (i tylko na kolanach!), unosząc łydki i stopy.

 

Krótko mówiąc: to zdanie jakoś nie pasuje mi z praktycznego punktu widzenia.

 

Napisane dobrze, ale mnie nie poruszyło.

Pozdrawiam serdecznie.

Nowa Fantastyka