- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Nowotwór

Nowotwór

Pomysł był w założeniu prosty.

Napisać opko, w którym tylko ludzie są prawdziwi, a cała fantastyka to alegorie, opisujące rzeczy jak najbardziej rzeczywiste.

 

Tekst – ciekawostka.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Nowotwór

Mark siedział na krześle wpatrując się w zamkniętą szafę.

W pokoju nie było żadnych innych mebli. Wszystkie wyniósł dziś rano. 

Czekał teraz, na pozór spokojny, wodząc wzrokiem po starej szafie. Znał już każdy jej fragment, wszystkie zdobienia i metalowe obicia, nawet najmniejsze niedoskonałości wiekowego drewna. Mebel wydawał się zwyczajny, ale emanowała od niego zła energia, mroczna siła, która doprowadzała do gorączki i odbierała oddech.

Ale nie to było najgorsze. Szafa była emiterem, nośnikiem myśli i emocji, a treść jej sygnału nigdy się nie zmieniała. To smutek, rozpacz i szaleństwo.

Mark walczył z tym, próbował nie poddawać się transmisji, nie ulegać emocjom, którymi infekowała.

Spojrzał przez okno. Słońce już zachodziło.

"Jeszcze tylko chwila." – Pomyślał, ocierając spocone czoło.

Cienie gęstniały. Szafa zmieniała się wraz z nimi. Listwy i metalowe zdobienia zaczęły przybierać nowe kształty, układały się w niepojęty wzór, tajemne zaklęcie, tak ohydne w swej postaci, że przyprawiające o mdłości.

Nadchodziła noc. Budziła się stara szafa, a wraz z nią plugawe zło, gnijące w jej wnętrzu.

Energia zaatakowała z nową siłą, przytłumiła zmysły i wpełzła w umysł, pożerając szczęście i światło, wyrzygując w ich miejsce rozpacz i ciemność.

Mark odsunął wzrok od plugawych symboli. Pomogło.

Szafa uchyliła się, a z jej przeklętego wnętrza wyciekła ciemna breja. Gęste plugastwo szybko zaczęło rozlewać się po podłodze.

– Tato… Tatusiu… – Znajomy głos wydobył się z ciemności szafy.

– Timmy! – Mężczyzna od razu pozbył się wszelkich wątpliwości. Podbiegł do starego mebla. Rozchylił drzwi. – Tim… – Głos ugrzązł mu w gardle.

Wewnątrz kryła się kraina ohydy i potworności. Wielka wyspa zbudowana była z wymiocin i pomyj – rozległe, parujące bagno poprzecinane kraterami i nierównościami wzniesień i gór. Tylko na północnych i zachodnich krańcach dostrzegał nieskalane zepsuciem lądy i ich odległe piękno, uświadamiające Marka, jak urokliwa kiedyś była ta kraina.

Mężczyzna zmierzył wzrokiem wstrętne bagno. W oddali majaczyło olbrzymie monstrum. Potworny łeb, bez kończyn i tułowia. Wielką, bezzębną paszczą pożerał ciemną wyspę. Stwór był ślepy i bezrozumny. Nie pojmował, że w szale własnego obżarstwa skazuje siebie, w rychłej przyszłości, na głód i śmierć.

Mark drgnął, gdy pośród błotnych wymiocin dostrzegł Timmiego. Chłopiec leżał bez ruchu, cały upaprany plugastwem tej przeklętej krainy. Mężczyzna podbiegł do dziecka. Timmy był blady i osłabiony, ale i tak zdołał się do niego skromnie uśmiechnąć.

To wystarczyło. Mark wziął syna na ręce i brodząc po kolana w ohydnej brei, przebył plugawą wyspę. Nim jednak wydostał się na zewnątrz, przeklął tę czarną krainę, tak donośnie i zdecydowanie, że nawet ślepe i bezrozumne monstrum na chwilę zapomniało o swym wiecznym głodzie i zamarło z trwogą, czując, że w tych niepojętych dla niego słowach kryje się zapowiedź jego końca.

Mark zatrzasnął za sobą stare drzwi.

 

 

Szafę wyrzucono i wstawiono nową. W jej wnętrzu kryły się tylko piękne krainy, a ojciec z synem znów byli szczęśliwi, nieświadomi, że stary mebel, gdy go wynoszono, splunął i rzygnął ciemnością na nową szafę, a zepsucie i plugastwo tych wydzielin, powoli, zaczęło ponownie pożerać urokliwą krainę.

Koniec

Komentarze

Dziwne to Twoje opowiadanie, Anonimie. Niby ma przerażać, a tak nie jest. Chcesz wywołać obrzydzenie, ale to Ci się nie udaje. Wszystko jest takie naiwne. 

I jak ma się do tego tytuł? Nowotworem nie można się zarazić.

Poza tym bohater i jego syn są dla mnie całkowicie obcy – nie polubiłam ich ani nie znienawidziłam, nie wiem dlaczego ojciec ratuje syna, jak dziecko się tam znalazło, dlaczego mężczyzna czekał z pomocą? Nic nie ma tu swojego uzasadnienia ani logiki.

Aha – i za dużo tego plugastwa w różnych wersjach.

Hmmm. Oprócz bardzo rozbudowanych metafor nic tu nie ma. Ale właściwie uprzedzasz o tym w przedmowie, więc wiesz. Mam podobnie jak Bemik.

Językowo całkiem dobrze (pomijając nagromadzenie plugawości).

Tekst oceniam na 5.

Bemik – mi to się skojarzyło z przeszczepem i przerzutami.

Finklo, mnie się, niestety,sad z niczym nie skojarzyło

To w finale to nie zarażenie, to przerzuty. 

W odbiorze miała pomóc przedmowa. Cała fantastyka to alegorie.

 

Stara szafa – to schorowane ciało.

Ciemna kraina – zaatakowany nowotworem organ.

Monstrum – to rak.

Wstawienie nowej szafy – to udany przeszczep.

Itd.

 

EDIT:

Widzę, że Finkla odnalazła się w symbolice :)

 

Anonimie, jeśli musisz tłumaczyć coś w przedmowie albo w posłowiu to niezbyt dobrze świadczy o utworze. 

Tak czy siak – nie poczułam uczuciowego związku z Twoimi bohaterami i z Twoim opowiadaniem. 

Wyjaśniłem, bo nikt nie pisze literatury w tak alegoryczny sposób.

Ale OK.

Mnie wstęp nie był potrzebny – sens tekstu jest wyjaśniony poprzez tytuł. Rozumiem, co chciałeś przekazać, Anonimie, jednak zgadzam się z tym, że tekst jest lekko obrzydliwy (a ja akurat przy śniadaniu…), a poza tym nie pozostawia wiele emocji. Gdybyś dodał ojcu trochę strachu o życie dziecka i ulgi po wydostaniu się z szafy, szort może by ożył.

 

Pozdrawiam.

 

Tekst oceniam na 5.

Mimo starań Autora, nowotworu i dziecka w tle, szort, poza niesmakiem, nie zostawił po sobie większego wrażenia.

Nowa Fantastyka