- Opowiadanie: Reinee - Chronos

Chronos

Akcja opowiadania ma miejsce w tym samym świecie co w opowiadaniu “Uroboros”, lecz jest to samodzielna całość. Opowiadania można też przeczytać w dowolnej kolejności. Życzę miłej lektury.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Chronos

Siedzieliśmy w kole. Patrzyli na mnie, a ja na nich. Czekali, aż coś powiem. Westchnąłem w myślach. Nigdy nie wiedziałem, od czego zacząć.

– Coś o mnie, tak? Mam na imię Luiz – powiedziałem i czekałem na ich reakcję. Wszyscy pokiwali głowami i przywitali mnie. – Nazwiska nie podam, wybaczcie. Gdyby tam, gdzie pracuję, dowiedzieli się, że mam problemy… Wolę o tym nie myśleć. A tak w ogóle problemy to złe słowo. Czasami czuję tylko… Czy mogłabyś mnie nie dotykać? Dziękuję. Niech ci będzie, powiedzmy, że to lęk. Też mi coś, nie jestem tchórzem! Tchórze boją się wielu rzeczy, a ja tylko jednej, jasne? Tylko jedna, cholerna rzecz nie daje mi czasem zasnąć w nocy. Z całym szacunkiem, nie jestem taki jak wy. Nie boję się pajączków, ciemności czy burzy. Widziałem pająka zdolnego zjeść człowieka i ciemność kosmosu, więc wierzcie mi, że… Co? A… Dużo podróżuję. Taka praca. Zapomnijcie, chodzi mi o to, że nie przeraża mnie nic z tych trywialnych rzeczy. Boję się siły potężniejszej od wszystkiego co żyje. Pomyślcie o tym, z każdą sekundą przesuwamy się na linii czasu i nic nie możemy z tym zrobić. Wszystko co dotąd powiedziałem jest już tylko wspomnieniem, a ja jestem starszy i starszy. Patrzę przed siebie i jedyne co widzę to upływ czasu. Chcę go zatrzymać, choć na chwilę, chcę spokojnie pomyśleć. Ale czuję gdzieś z tyłu głowy, gdzieś na ramionach i w palcach stóp jak wszystko idzie do przodu. I ten pęd ku nicości mnie przeraża. Nie macie tego nieprzyjemnego ucisku gdzieś w środku mózgu, gdy zdajcie sobie sprawę, że przed chwilą naprawdę było przed chwilą? Kładę się spać i boję się. Jakbym zasypiał na okręcie w czasie sztormu. Wszystko się buja i mknie. Nawet gdy tu siedzę, gdybym zamknął oczy i wsłuchał się w rytm czasu… Wszystko zaczęłoby się ruszać. Już mam zawroty głowy. Gdy tak leżę w łóżku zaczynam ciężko oddychać. Nie mogę tego znieść. Wstaję i biegnę do łazienki, czasami nie zdążę i wymiotuję na podłogę. Tak bardzo chciałbym, żeby ten statek choć na chwilę się zatrzymał… Tak mocno modlę się, by życie nie było tym ciągłym rejsem do zagłady. Kiedyś przerażał mnie tylko ten ostatni, jedyny port. Dziś już sama podróż. Mówiłem, nie dotykaj mnie! Nie chcę waszego pocieszenia, jasne? Chcę tylko… Nieważne, nie możecie mi pomóc, po co ja w ogóle tu przyszedłem? Ty! Jak się boisz pająków, to sprzątaj w mieszkaniu! A ty, paniusiu, nie becz, kiedy pada, bo nie masz pięciu lat! Nie, nie usiądę! Nie macie pojęcia, czym jest lęk! Tylko ja to wiem! Tylko ja żyję z tym cholernym strachem na co dzień i tylko ja rozumiem klątwę nas wszystkich! Boję się za każdego z was, niewdzięcznicy! Puszczaj, to moje krzesło! Będę rzucał czym chcę i gdzie chcę! Dobra, wasz wybór! Wiecie, co jest najlepsze? Ja przynajmniej walczę! Umiem wykiwać czas! Widzicie tę bransoletę? No to patrzcie na to! Tu Chronos Alfa, natychmiastowy powrót!

 

*

 

Nie zdążyłem mrugnąć, gdy byłem znów w bazie podróżników w czasie. Mieście Wędrowców, naszym domu poza przestrzenią i czasem. Poza czasem, ta, jasne. To czemu widzę kolejne siwe włosy na swojej głowie? Nigdzie się przed nim nie ucieknie… Stałem na białej platformie, u stóp której, przy konsoli, czekał młody inżynier.

– Rimond. – Ton mojego głosu był spokojny jak rzadko. – Czy byłbyś łaskaw? To co zwykle proszę.

Chłopak pokręcił głową, ale bez słowa zaczął ustawiać parametry.

 

*

 

Siedzimy w kole. Patrzą na mnie, a ja na nich. Czekają, aż coś powiem. Wzdycham w myślach. Nigdy nie wiem, od czego zacząć.

– Coś o mnie, tak? Mam na imię…

Drzwi otwierają się z trzaskiem. Stoję w nich ja sam. Podchodzę do siebie i klepię w ramię.

– Wstawaj, bracie. Spadamy.

Kiwam posłusznie głową. Ja i ja wychodzimy odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami. Dopiero na zewnątrz zatrzymujemy się, by porozmawiać.

– Znów mi odwaliło?

– Jak zawsze. Chyba damy sobie spokój…

– Więc czemu wciąż próbujemy?

– Bo jesteśmy głupi. Wiesz, co dzisiaj palnąłeś?

– No?

– Że umiesz wykiwać czas.

– Heh. A to on wciąż drwi z nas. Wciąż mamy nadzieję, że następnym razem coś się zmieni.

– I wciąż naprawiamy te same błędy. Czemu, gdy na ciebie patrzę, boję się przyszłości?

– Czemu, gdy na ciebie patrzę, boję się przeszłości.

Milczymy chwilę.

– Czuję ten lodowaty wiatr. Czuję, jak myśli wylatują z mojej głowy i stają się częścią czegoś, czym już nie jestem. Przeszłego mnie. To tak abstrakcyjne, że aż straszne. Jak obrazy Liciniego.

– Myślę tak samo. Dobrze porozmawiać z kimś, kto rozumie twój problem.

– Prawda.

– To nasze pocieszenie. A mamy jeszcze jedno. Nie jesteśmy takimi wariatami, jak tamci od pająków i cieni.

– Ha! Też prawda. Wracamy?

– Tak. I nikomu ani słowa.

– Ty też nie. Jak to jest, że tylko my widzimy horror tej nieustającej gonitwy? Jesteśmy lepsi od innych?

– Albo gorsi.

– Ustalmy, że po prostu inni.

Odsłaniamy bransolety i jednocześnie żądamy powrotu. Znów jesteśmy jednym człowiekiem. W mieście poza czasem. Pchani zimną, niewidzialną ręką ku wieczności.

 

Koniec

Komentarze

Ostatnio robię się mało wybredny, bo znów mi się podobało.

Ciekawe spojrzenie, na dosyć znany temat.

Przeczytałem z przyjemnością.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo się cieszę i dziękuję za komentarz!

.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Mnie też się podobało. Taki zabawnie przewrotny tekst. :-)

nie ważne => nieważne

Babska logika rządzi!

Problem znany, ale ładnie podany. Bardzo miła lektura. ;-)

 

Nie ważne, nie mo­że­cie mi pomóc…Nieważne, nie mo­że­cie mi pomóc

 

Nie zdą­ży­łem mru­gnąć okiem, gdy…Nie zdą­ży­łem mru­gnąć, gdy

Oczy nie mrugają, mrugają powieki.

 

Pod­cho­dzę do sie­bie i klępę w ramię. – O matko! Na terapię naprawdę trafiła samica łosia? I miała ramiona? ;-)

Pewnie miało być: Pod­cho­dzę do sie­bie i klepię w ramię.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za komentarze i wyłapanie błędów, już poprawione :)

Opowiadanie bardzo dobrze się czyta. Jest też sporo wartościowych przemyśleń. Widać dojrzałość mimo młodego wieku. Gratuluję.

Jedyne co mnie razi to lekka arogancja bohatera, który naśmiewa się z lęku innych ludzi. Rozumiem podejście w stylu „co ty wiesz o bólu”, ale kpina z lęków innych jest co najmniej niedelikatna. Ja jestem w stanie wczuć się w lęki wielu zdefiniowanych jednostek chorobowych. Niezależnie od tego nie umniejszałbym uczuć innych. Jeśli nie wiesz, jak głęboko może być zakorzeniony lęk i co dokładnie czują inni ludzie, lepiej darować sobie oceny. Jeśli ktoś boi się pająków, uwierz mi, że to lęk przed przemijaniem może być dla niego w konkretnej sytuacji mniej straszny. Fobie mają bowiem to do siebie, że często ludzie wolą umrzeć, niż bać się choćby minutę dłużej.

Do przemyślenia.

empatia

Empatio dziękuję i cieszę się, że Ci się podobało. Chciałem stworzyć bohatera nie posiadającego, wybacz, empatii, nie umiejącego radzić sobie ze swoim lękiem. Szukającego pocieszenia w tym, że jego strach jest czymś wyjątkowym, poważniejszym od problemów innych. Wierz mi, że nie zamierzałem nikogo urazić, wręcz przeciwnie. Nie przypadkowo wprowadziłem do tekstu arachnofobię. Sam panicznie boję się pająków, do tego stopnia, że zdarza mi się rozpłakać na ich widok, nie jestem w stanie patrzeć za długo na ich zdjęcia i od kilku lat obchodzę dłuższą drogą choinkę w drodze do sklepu, bo zobaczyłem kiedyś wielkiego pająka na pajęczynie między igłami. Pamiętam go do dzisiaj i mam dreszcze na samo wspomnienie. Taki rodzaj strachu nie jest mi obcy i na pewien sposób dałem mu upust w tym opowiadaniu.

Fajnie podane, fajnie zagmatwane mimo przecież niedużej długości tekstu. Język trochę zbyt prosty jak na mój gust, nie ma w nim ani krztyny finezji. Ale to głównie dialogi/monolog, więc trudno się dziwić ;) Za pomysł punkt, ale do wykonania dodałabym malutki minus.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Reinee. Nie podejrzewałem Cie o działanie z premedytacją. Mnie chodziło tylko o to, że z takim atrybutem nie polubiłem bohatera. A ja, jakoś tak mam, że postać wiodącą muszę kupić w całości. Jak napisałem – moja uwaga do przemyśleń. Twoja to przecież kreacja. A co czytelnik to inna opinia. Fajnie, że bronisz dzieła:)

empatia

No to powiem, że całkiem, całkiem. Bardzo dobrze pokazałeś bohatera – mnie się właśnie spodobało to, że on jest taki obcesowy, że cudze lęki uważa za bzdurę – to dodało mu prawdziwości. 

I powiem szczerze, że biorąc pod uwagę Twój wiek, zaskoczyły mnie przemyślenia na temat upływu czasu. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I powiem szczerze, że biorąc pod uwagę Twój wiek, zaskoczyły mnie przemyślenia na temat upływu czasu. 

Mnie nie. Ale ja jestem walnięta na tym punkcie. Jak miałam osiemnaście lat to chodziłam z kolesiem starszym ode mnie o dziesięć. I się poryczałam kiedyś, że on na bank umrze przede mną i będę stara i samotna xD Ale na szczęście rozeszliśmy się, a mój mężu jest nawet młodszy o parę miechów ode mnie i ma końskie zdrowie, więc teraz ja jestem pierwsza do odstrzału :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tensza, Ty w ogóle jesteś jakaś insza. Nie tylko w tym przypadku, parę razy już mnie czymś zadziwiłaś.  A już sobie przypomniałam: gdyby Ci chłop zafundował kolację przy świecach, pytałabyś, czy chce wam spalić mieszkanie. O!

Ja o upływie czasu zaczęłam myśleć, jak spostrzegłam pierwsze siwe włosy i zmarchy, a o śmierci jak mnie dopadło choróbsko.

Sorki Reinee za offtop.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bo ja jestem praktyczna, bemik. Mam małe mieszkanie i dużo zasłon. Pożar murowany…

 

Sorki Reinee, już będę cicho :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ależ dyskusja pod opowiadaniem to najlepsze co mogło je spotkać :) A wysoka liczba komentarzy ładnie się prezentuje i dodaje prestiżu!

To ja dodam jeszcze odrobinę prestiżu i powiem, że cieszy mnie twoja reakcja :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Mnie zresztą też.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Całkiem przyjemna lektura :)

Opowiadanie pozytywnie mnie zaskoczyło. Styl jest prosty, ale wydaje mi się, że pasuje do narracji i bohatera, nie zgrzyta. Sama konstrukcja protagonisty i otaczających go wydarzeń przypadła mi do gustu bardziej niż bym się spodziewał, więc za to plus. Serwowane w tekście przemyślenia odrobinę się rozjeżdżają, ale nie bądźmy drobiazgowi.

Przeczytałem. Komentarz po zakończeniu konkursu.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Komentarz może i będzie mało konstruktywny, ale odczuwam silną potrzebę, by wyrazić swoją pierwszą myśl – zajebiste! Podobało mi się dosłownie wszystko. Tak treść, jak i forma; sposób prowadzenia narracji, megalomania protagonisty i same jego przemyślenia także. Świetne opowiadanie!

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Bardzo!

Bardzo dobre opowiadanie; świetnie wykonane i ujmująco mądre. Pełne trafnych spostrzeżeń, wnikliwych wniosków i ładnych metafor. Nie zabrakło też urzekających mnie zdań i sentencji, jak choćby te:

Kiedyś przerażał mnie tylko ten ostatni, jedyny port. Dziś już sama podróż.

(Nie) (Nim – sugestia) zdążyłem mrugnąć, (gdy) byłem znów w bazie podróżników w czasie. Mieście Wędrowców, naszym domu poza przestrzenią i czasem. Poza czasem, ta, jasne. To czemu widzę kolejne siwe włosy na swojej głowie?

Coś pięknego!

 

Fobia, którą wziąłeś na tapetę, też nie pozostawia człowieka obojętnym, bo lęk, z której się ona wywodzi, nie jest obcy nikomu. Każdy czasem myśli o przemijającym czasie, o tym, ile się go zmarnowało, o przeszłości, która już nie wróci… A także o tym, jak będzie wyglądał nasz świat, kiedy coś się w nim radykalnie zmieni. I kiedy to nastąpi? Pewne sprawy można przewidzieć i chociaż trochę się na nie przygotować (jednak nigdy do końca), na inne – nie.

No i śmierć. Może stwierdzenie, że każdy się jej w jakimś sposób boi, będzie na wyrost (kim ja jestem, by mówić innym, co czują?), ale na pewno wielu – większość – ludzi spogląda w tym kierunku z mniejszym lub większym niepokojem. Ja, osobiście, jestem już trochę jakby przeterminowany, ale nigdy nie ruszała mnie wizja świata, w którym będzie trochę mniej Cienia. Za to serce ściska mi się na myśl, że czas zabierze nie mnie, tylko “moje”; moich bliskich, przyjaciół (o, tych już wielu zabrał… czy raczej – “zweryfikował”… choć żadnego nie zabił), marzenia… Takie tam.

Tak więc fobia bohatera mocno do mnie przemawia i “porusza” coś w środku, bo sam ją w jakimś stopniu znam i rozumiem (jednak w nikogo nie rzucam z tego powodu krzesłami).

Sama historia, poprzez swoją konstrukcję i przewrotność – skonfrontowanie takiej właśnie fobii z techniką umożliwiającą załamywać i naginać, a mimo to i tak niezdolną pokonać, czas – również do mnie trafia. A i puenta, choć smutna, jest bardzo prawdziwa – nie ma ucieczki.

 

(…)Tyle zostanie po mnie – światło zniczy i wspomnienie. Kamień i proch. Lecz światło zgaśnie i pamięć zgaśnie. Kamień stanie się prochem, a prochy rozwieje wiatr…

/P.D./

 

Do wykonania też się nie dowalę. Trudny problem przedstawiłeś w sposób zdumiewająco lekki i zabawny, technicznie jest w miarę poprawnie, a bohatera wykreowałeś bardzo realistycznie. Kupuję go po całości, razem z jego problemami, butą i nie-takim-znowu-egocentryzmem:

Jak to jest, że tylko my widzimy horror tej nieustającej gonitwy? Jesteśmy lepsi od innych?

– Albo gorsi.

– Ustalmy, że po prostu inni.

Kawał naprawdę świetnej roboty.

 

– Czemu, gdy na ciebie patrzę, boję się przeszłości.

Eeee… Pytajnik?

 

Jeszcze raz gratuluję w pełni zasłużonego zwycięstwa i z przyjemnością przyklepuję Bibliotekę.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Fobia – bardzo ciekawa i na pewno fajnie przedstawiona.

Fantastyka – jest.

 

Uwagi ogólne: Nie rozpiszę się zanadto: bardzo mi się podobało i tyle. W wymogi konkursowe wpisuje się idealnie. Tekst napisany sprawnie, pomysł jest interesujący, dobrze wykorzystany – nic dodać, nic ująć.

 

Gratulacje, Reinee, świetna robota!

yes

Ogólnie podobało mi się. Nie lubię  monologów – spowalniają tekst, męczę się przy nich – ale u Ciebie było jakoś inaczej na początku opka. Potrafiłem się w nie wczuć nawet. Podobało mi się nawet. Ale nic poza tym. Za wiele. Innym jurystom bardziej przypadło do gustu. :) 6,5/10

Mee!

Szkoda, że nie zaproponowałeś nazwy dla przedstawionego lęku. Własnej, oryginalnej; można podciągać pod nekro– lub tanatofobię, ale to jednak nie to…

Najciekawszy był pierwszy fragment, sposób oddania narastających w narratorze emocji, tracenia panowania nad sobą. Bardzo, myślę, prawdziwa scena.

Ciekawe. Pomysł mi się spodobał i wykonanie zasadniczo też. Egoizm bohatera w stosunku do innych cierpiących fobie pasuje mi do sposobu myślenia przedstawianej postaci – abstrahując od tego – łatwo mi uwierzyć, że każdy kto cierpi na potężną fobię może myśleć, że jego fobia jest tą naj-. Najgorszą, najstraszniejszą, najtrudniejszą do opanowania.

Cień Burzy wypatrzył ładne zdania, winszuję Cieniu! 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Miś przeczytał i siłą rzeczy (tak się mówi? ) przeczytał pierwszy komentarz. Nazgul napisał, dokładnie to co miś chciał. :)

Koalo, dziękuję za ocenę, ale też za odkopanie już trzech opowiadań :)

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka