Seppuku
Shiken Minamoto utrzymywał się w tradycyjnej pozycji seiza, ubrany w ceremonialną, białą szatę. Ledwo kwadrans temu wyciągnął ją z szafy, a przed momentem dokończył swój wiersz śmierci. Teraz siedział samotnie na macie w prywatnym pokoju swoim i jego żony. W pobliżu nikogo nie było, choć za parę godzin zapewne zajrzy tu ktoś ze służby i ujrzy ciało swojego pana, który zakończył życie honorowo i zgodnie z samurajskim kodeksem.
Choć nie do końca tak powinno to wyglądać. Seppuku dokonywano często w otoczeniu bliskich przyjaciół i rodziny, a niekiedy i szerszej widowni. Wówczas towarzyszący mu, zaufany samuraj pozbawiłby go głowy tuż po tym, jak Shiken dokonałby rytualnego rozcięcia brzucha. Czuł jednak, że nie ma czasu, by zwoływać znajomych – prędzej umarłby z rozpaczy. Ponadto nie pragnął skrócenia męki. Uważał, że zasługuje na ból. Zawiódł wskaże swą młodą żonę, Miko, siostrzenicę obecnego cesarza.
Parę godzin temu wracali do posiadłości drogą wiodącą wzdłuż rzeki, kiedy nagle rozszalała się burza. Żywioły były bezwzględne. Piorun poraził jednego spośród pobliskich służących, a konie spanikowały. Woda wezbrała i obmyła drogę szeroką falą. Miko, która wypadła z siodła rozszalałego wierzchowca, została przez nią porwana; w ostatniej chwili złapała się jakiegoś korzenia, by nie dać się na dobre ponieść nurtowi. Shiken, którego koń należał do najlepiej wyszkolonych zwierząt w całym cesarstwie i nie przeląkł się jak pozostałe, zdołał do niej dojechać. Ledwo jednak zeskoczył z siodła, korzeń nagle puścił i Miko została porwana przez bezlitosną wodę. Ich ręce nieomal się zetknęły, a mimo to nie zdążył jej uratować.
Nie mógł bez niej żyć. Wiedział, że wielu mężczyzn traktuje swoje żony prawie jak służące, ale on do nich nie należał, wręcz przeciwnie. Miko była piękna, a przy tym delikatna niczym porcelanowa lalka. Rysy jej twarzy przypominały mu jedno z bóstw opiekuńczych jego klanu. Właśnie tak ją widział – jako boginię. A skoro ona odeszła z tego świata, jemu pozostawało tylko do niej dołączyć.
Podniósł rytualny sztylet tantō i przez chwilę przymierzał się starannie. Brzuch – to tutaj mieściły się wszelkie ludzkie uczucia i jego dusza. Kiedy zniszczy ich skrytkę, będą mogły udać się na drugi świat.
Wreszcie wykonał pierwsze cięcie, poziome, od lewej do prawej. Krew rozlała się po białej szacie doskonale widoczną, szkarłatną plamą. Shiken zacisnął zęby z bólu i ostatkiem sił, drżącą ręką, dokonał drugiego nacięcia, tym razem w górę. Okazało się płytkie, choć i tak naznaczyło biel ciemną czerwienią. Samuraj westchnął i wypuścił z rąk sztylet. W tej chwili mimo wszystko wolałby, by ktoś ściął mu głowę. Śmierć z powodu rany brzucha mogła być bardzo długa.
Ale gdzieś w duchu, oprócz instynktownego strachu i rozpaczy, odczuwał także dumę. Dokonał tego. Ostatni akt poświęcenia, którym okazał swą ogromną miłość i lojalność wobec Miko. Być może niedługo znów ją ujrzy i będą mogli zostać razem na zawsze. A jeśli po śmierci następowała reinkarnacja, jak wielu głosiło, ich ścieżki z pewnością się splotą. Tak rozmyślając, wpatrywał się powoli gasnącym wzrokiem w kierunku drzwi pokoju.
Kiedy te rozsunęły się pięć minut później i weszła przez nie blada i wymęczona, lecz przy tym cała i zdrowa Miko, poczuł się nieskończenie głupio. Było już jednak za późno, by cokolwiek odwoływać.