- Opowiadanie: EvvilTwin - Audyt

Audyt

Taka groteska :).

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Audyt

 

– A wszystko przez te unijne regulacje!. Bardziej się na procedurach skupiam niż na swojej robocie. A robota leży!. I teraz jeszcze audyt sobie wymyślili – Grzegorz trzasnął pięścią w stół i odwrócił się na pięcie w stronę okna. Wiedział, że jego szef i tak go nie słucha. Trudno. Przynajmniej mógł się wyżalić. Szef siedział pochylony nad laptopem. Za każdym razem kiedy dochodziło do takiej rozmowy, Grzegorz nie wiedział, czy Szef stawia pasjansa, przegląda serwis informacyjny czy faktycznie pracuje. Wiedział natomiast, że Szefa nie za bardzo interesują jego żale. Robota miała być zrobiona i tyle. Cóż. Przywilej bycia Szefem.

– Aha. No wiem, wiem, trudno. Dasz radę. – Mruknął Szef nie podnosząc nawet wzroku. – Zamknięcie miesiąca za dwa tygodnie (klik) , masz jeszcze sporo czasu (klik). Weź kogoś do (klik) pomocy przy tym audycie (klik) i (klik) zrób porządek.

 

Czyli jednak stawiał pasjansa.

 

– Jak Szef nie ma nic przeciwko to wezmę tą nową asystentkę, Ewkę. Bystra dziewczyna… – Grzegorz nie dawał za wygraną starając się wciągnąć Szefa w choćby mikro-dyskusję na ten temat.

– Mhmhmm (klik). – Szef był zdecydowanie górą.

 

Popołudnie upłynęło Grzegorzowi nerwowo. Ewki nie było dzisiaj w pracy, więc przerzucenie na nią choćby części obowiązków przed weekendem nie wchodziło w grę. Do tego ten ból głowy.

 

Za dwa tygodnie miała wpaść kontrola. Podobno wykryli jakieś nieprawidłowości, coś im się nie zgadzało za przełom października i listopada. Jakieś braki na stanie, tyle wiedział z plotek od Mateusza. Trochę domyślał się o co może chodzić, niemniej trwał przy swoim – od 10 lat więcej czasu spędzał na wypełnianiu papierków niż stricte nad pracą. A tej nie brakowało. Więc jak tu wszystkiego upilnować? Prędzej czy później musiały wyjść jakieś braki i niedociągnięcia. Ale żeby od razu robić z tego aferę?

 

Nie był nowicjuszem, nie był też naiwny. Wiedział, że takie braki z reguły oznaczają cięcie premii przez kilka następnych miesięcy.

 

Dochodziła 14:00, czas więc zabrać się za resztę roboty. Do plecaka pospiesznie spakował kilka narzędzi i stos dokumentów. Na dziś zostały jeszcze trzy zlecenia. Odłączył laptopa i schował do drugiej torby. Zabrał kluczyki i zjechał do garażu. Granatowy Volkswagen płakał o serwis, niemniej, skoro to auto służbowe, to starał się pilnować poziomu paliwa. Cała reszta niewiele go obchodziła.

 

Pierwsze zlecenie poszło gładko. Wjechał na drogę ekspresową i rozpędził się do 120 kmh. Po kilku minutach nawigacja pokazała, że jest prawie na miejscu. Lewym pasem wyprzedził go motocyklista. Typowy obrazek – zero ciuchów motocyklowych i kask z Tajwanu. Debil na rozpędzonym do nadgwiezdnej zbiorniku paliwa. Sam się prosi. Grzegorz dodał gazu i zjechał na lewy pas. Silnik Volkswagena niechętnie zmuszał się do wytężonej pracy. Wskazówka prędkościomierza powoli dotarła do 140 kmh. Silnik zawył i wskoczyła na 150 kmh. Motocyklista był już blisko ale zdaje się nie zamierzał ani zwalniać ani go puścić. I dobrze – tacy sami się proszą.

 

Grzegorz rozpędził strucla do 160 kmh i zmienił pas na prawy rozpoczynając manewr nieprzepisowego wyprzedzania. Będąc na wysokości motocyklisty gwałtownie skręcił w jego stronę. Motocyklista spanikował i instynktownie odbił w lewo próbując uciekać. Motocykl otarł się o barierkę i wpadł w poślizg. Snop iskier we wstecznym lusterku Grzegorza oznaczał jedno – na dziś zostały jeszcze dwa zlecenia. Motocyklista nie miał szans.

 

Praca jako Śmierć ma dwie zalety. Pierwsza jest taka, że twój pracodawca nie zbankrutuje. Popyt będzie zawsze a konkurencja jako taka, nie istnieje. Drugą zaletą jest dobra pensja.

 

Są jednak też wady. Po pierwsze dużo papierkowej roboty. Zlecenia muszą być realizowane na czas i trzeba sporządzać dość dokładne raporty z każdego dnia. Druga wada to nieregularne godziny pracy. Nie można sobie tak po prostu zaplanować, że tego i tego dnia wrócę do domu wcześniej, albo skoczę do kina. Zlecenia przychodzą rano i trzeba się wyrabiać.

 

Akurat tego dnia udało mu się wrócić do biura jeszcze przed 17. Raporty były już prawie gotowe no i łaskawie pojawiła się Ewka. Jego błękitnookie, wielkobiuste wybawienie, lat 26.

 

– Ewuś, mam dla ciebie bojowe zadanie – zaczął niewinnie.

– Tak, Grześ?

– Audyt mam za dwa tygodnie. Coś się nie zgadza ze stanem na cmentarzach i podobno to w moich rejestrach. Trzeba będzie się przejść i posprawdzać ostatni rok.

– Eh… ile cmentarzy? – Ewa nie była specjalnie zadowolona. Owszem, wiedziała że jako asystentka raczej nie ma szans na poważne zlecenia na początku, ale przez ostatnie pół roku albo biegała z kawą po korytarzach, albo porządkowała papiery.

– 3 w Warszawie, 1 w Pruszkowie. Tam mam 80% stocku, więc jeśli coś się nie zgadza, to pewnie tam.

– Ok, dam znać jak coś znajdę.

 

 

Następnego dnia Grzegorz przyszedł do pracy wcześniej niż zwykle. Audyt nie dawał mu spokoju. Poza tym liczył, że może Ewa została po godzinach i wzięła się do roboty. Lubił tą dziewczynę i strasznie mu się podobała. Będzie musiał jej to jakoś wynagrodzić. Może przed Bożym Narodzeniem zabierze ją na jakąś robotę.

 

Oczywiście, nie pomylił się. Ewa siedziała przy swoim biurku i wczytywała się w raporty. Mimowolnie poprawiała ręką włosy. Nie usłyszała że przyszedł.

 

–  Udało ci się coś znaleźć? – nachylił się nad nią zerkając na jej laptopa.

– I tak, i nie. Sprawdziłam twoje zestawienia i porównałam ze stanem na cmentarzach na 1 listopada. Wtedy wszystko było ok. Natomiast na 3 listopada rano na cmentarzu włochowskim znalazłam podwójne wpisy…

– Jak to podwójne? – Grzegorz był mocno zaciekawiony

– W sensie, że pod tą samą pozycją w rejestrze był wpisany stock twój i Staszka. To znaczy, twój był wcześniej, ale na 3 listopada pod tą pozycją wpisana już była inna osoba… – Ewa nie ukrywała, że sama była tym faktem mocno zaintrygowana.

 

Zwyczaj odprawiania czarów o wskrzeszenie zmarłych znany był obecny w naszej tradycji od dawna. Z reguły czary te miały jedynie wymiar symboliczny, chodziło bardziej o wyrażenie tęsknoty za osobą która już odeszła.

 

Czasem jednak coś szło nie tak. Wtedy zmarły faktycznie wstawał z grobu i robił się, delikatnie rzecz ujmując, bałagan. W przypadku Grzegorza, skończyć się miało audytem.

 

– To powiedz mi teraz Ewuś kogo brakuje – zaczął Grzegorz.

– Nie mamy nazwisk, ochrona danych osobowych…

– No tak, ale sprawdź chociaż płeć i wiek.

– Mężczyzna, 45 lat.

– Chodź, przejedziemy się i będzie z głowy. – rzucił Grzegorz. Był już w zdecydowanie lepszym humorze.

– Dokąd? – spytała Ewa.

– Zobaczysz…

 

Dochodziła 9:00 kiedy Volkswagen Grzegorza dojechał na miejsce. Z początku Ewa była nieco zdziwiona i nie bardzo rozumiała co miał na myśli Grzegorz mówiąc jej że się przejedziemy, niemniej po chwili zdziwienie ustąpiło zaciekawieniu.

 

Stali przed najdroższym w Warszawie klubem ze striptizem. Samo wejście tutaj kosztowało 200 zł. Na barowym krzesełku przed klubem, otulony kurtką siedział mocno podchmielony mężczyzna. Grzegorz był już prawie pewien swojej zguby.

 

-Wiesiu, co ty wyprawiasz? Przecież miesiąc temu miałeś pogrzeb! – Wiesiek podniósł głowę i uśmiechnął się do Grzegorza.

-No tak, ale wiesz. Wywoływali mnie i chyba im się udało.

-A ja teraz ganiam za Tobą po całym mieście. Wiesz ile mi kłopotów narobiłeś?

-Domyślam się. No ale mnie znalazłeś… właśnie – jak mnie znalazłeś?

-A w niebie macie cycki?

-… 

 

Koniec

Komentarze

Ciekawy pomysł na opowiadanie konkursowe. Znacznie gorzej z wykonaniem. Po co Ci te przerwy między akapitami? O interpunkcji i liczbach już chyba było. Niekiedy źle zapisujesz dialogi.

Babska logika rządzi!

Dochodziła 14:00, – dochodziła czternasta. Piszemy słownie. Potem jeszcze masz siedemnastą. w ogóle – wszystkie cyfry zapisz słownie.

 

Do plecaka pospiesznie spakował kilka narzędzi – wiertarkę, czy co? jakie narzędzia miałeś na myśli, skoro boheter siedzi w papierach po uszy?

 

nad nią zerkając na jej laptopa – za dużo zaimków.

 

wskrzeszenie zmarłych znany był obecny – czegoś brakuje w tym zdaniu

 

Grzegorz był mocno zaciekawiony – brak kropki.

 

W całym ostatnim akapicie brakuje spacji po myślnikach.

Dziękuję za konkursowe opowiadanie. Opinia po :)

https://www.martakrajewska.eu

Zbiurokratyzowanie Śmierci, unijne dyrektywy, komputery i audyt… Czegoś tu za wiele, czegoś w ogóle brak… Jak dla mnie, oczywiście.

“znany był obecny w naszej tradycji“ – raczej nie brakuje, a jest za dużo.

 

Jako jury nie wypowiadam się szczegółowo, ale zaiste tekst dość szwankuje pod względem interpunkcyjnym i zapisu dialogów.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytane.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie mnie oceniać, czy Audyt spełnił warunki konkursu, ale mogę rzec, że opowiedziana historyjka niespecjalnie przypadła mi do gustu. Nie najlepszego wrażenia dopełniło fatalne wykonanie. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne mimo usterek :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka