- Opowiadanie: śniąca - Przeszkadzajka

Przeszkadzajka

Za­sia­dłam przed kla­wia­tu­rą z moc­nym po­sta­no­wie­niem na­pi­sa­nia opo­wia­da­nia o pi­ra­tach (jakiś tam po­mysł jest). Jed­nak zdry­fo­wa­łam ku zu­peł­nie in­ne­mu te­ma­to­wi i jakoś tak samo wy­szło :)

Z góry uprze­dzam: ko­bi­ta, po­wtó­rze­nia, za­czy­na­nie zda­nia od ale i no – są ce­lo­we, więc pro­szę o nie wy­ty­ka­nie ich jako błę­dów. Wszel­kie inne opi­nie są mile wi­dzia­ne.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Przeszkadzajka

Hura! Wszy­scy do­mow­ni­cy i są­sie­dzi po­szli wresz­cie spać. I za­mknę­li w końcu bar po dru­giej stro­nie ulicy. Mogę usiąść spo­koj­nie do pracy, bo w całym domu tylko błoga cisza i spo­kój, na­resz­cie będę mógł się sku­pić. Noc jest dla mnie ide­al­ną porą na pi­sa­nie opo­wia­dań i po­wie­ści. Dzie­ci nie bie­ga­ją i nie krzy­czą, żona nie trza­ska garn­ka­mi, czy czym tam ko­bi­ta w kuch­ni trza­ska.

Wy­łą­czam więc oglą­da­ny wła­śnie już sie­dem­na­sty z kolei śmiesz­ny fil­mik o po­ciesz­nych ko­cia­kach i za­my­kam okno prze­glą­dar­ki. Jesz­cze dwa klik­nię­cia myszą i przed moimi oczy­ma roz­świe­tla się śnież­no­bia­ła, czy­sta, cze­ka­ją­ca na za­peł­nie­nie mą­dry­mi sło­wa­mi stro­na edy­to­ra tek­stu. Praw­dzi­wa carte blan­che, ide­al­na terra my­sti­ca cze­ka­ją­ca na od­kry­cie.

Khm, no tak, trze­ba by jakoś za­cząć. Tylko który po­mysł wy­brać? Jest ich tyle, kłę­bią się w mojej gło­wie jak… o, jak ryby w sieci. Chyba nie­złe po­rów­na­nie. Ok, zba­czam z te­ma­tu, mia­łem prze­cież wy­brać po­mysł do opi­sa­nia. No do­brze, zaj­rzę do no­te­su, tam to mam wszyst­ko bar­dziej po­ukła­da­ne.

Gdzieś tu prze­cież leżał, aha – jest! Prze­rzu­cam kart­ki. Co ja tu na­pi­sa­łem!? Jaka bzdu­ra! Jak mi to mogło przyjść do głowy. A tego nie mogę roz­czy­tać, czy to na pewno moje pismo? Takie ba­zgro­ły, no, no, no.

Dobra, szu­kam dalej. I… jest! To jest to! To bę­dzie hit! Bi­blio­te­ka i piór­ko gwa­ran­to­wa­ne w pierw­szej go­dzi­nie po do­da­niu na por­ta­lu. No do­brze, bądź­my skrom­ni – po dwóch.

Teraz chwi­la sku­pie­nia. Za­mknąć oczy i wy­obra­zić sobie to wszyst­ko. Taaak…

Dobra (czy ja się cza­sem nie po­wta­rzam?), nie­cier­pli­we palce wiszą już nad kla­wia­tu­rą. Za­czy­nam pi­sa­nie!

Cho­le­ra, to zda­nie brzmi fa­tal­nie. Za­znacz, de­le­te. Za­cznie­my od innej stro­ny…

Co za durny dia­log mi tu wy­szedł. Nikt tak nie mówi, muszę się chyba pod­uczyć wul­ga­ry­zmów, za uprzej­my je­stem. E no, prze­cież to nie ja, tylko mój bo­ha­ter! Plą­czę się w ze­zna­niach, pro­szę wy­so­kie­go sądu. Za­czy­nam się gubić, kim je­stem – sobą, czy moim bo­ha­te­rem i w końcu mam być wul­gar­ny, czy uprzej­my? Czy to było zda­nie py­ta­ją­ce, czy oznaj­mia­ją­ce? Co ja tu w ogóle robię? Gdzie się po­dział mój wątek?

Chyba coś mnie roz­pra­sza.

Kto mi się plą­cze po po­ko­ju? A, to znowu ona. Spać nie może? Przy­la­zła zmora jedna i prze­szka­dza mi w pracy. Prze­cież ja tu dzie­ło two­rzę, nowy, cu­dow­ny świat kreu­ję, może jaką Nike za to do­sta­nę.

Po­szła w cho­le­rę! Od­ga­niam ją, a ta zołza się tylko uśmie­cha i przy­tu­la. Opla­ta mnie swo­imi go­ły­mi ra­mio­na­mi, siada mi na ko­la­nach i za­glą­da głę­bo­ko w oczy. Na mi­łość jej się zbie­ra, po tylu la­tach prze­py­cha­nek. Prze­cież wie, że za nią nie prze­pa­dam. Ok, było mi kilka razy w życiu do­brze z nią, gdy jej obec­ność była mi na rękę. Ale nie dziś. Pró­bu­ję ją zrzu­cić i prze­go­nić, ale widzę, że ten pod­lec (czy ist­nie­je jego żeń­ska forma???) nie ma za­mia­ru od­pu­ścić.

Nic to – będę uda­wał, że jej nie widzę, nie sły­szę, nie czuję. Palce ude­rza­ją w kla­wi­sze, a ta małpa się łasi, do nóg… A nie, tym razem to kot, chyba jego też obu­dzi­ła swoją obec­no­ścią. Bied­ny Fido, dam mu tro­chę karmy, naje się i może pój­dzie znów spać.

Na­kar­mi­łem kota. Jed­nak nie sia­dam już do kom­pu­te­ra, ta jędza po­sta­no­wi­ła, że nie da mi dzi­siaj nic na­pi­sać.

Nie lubię jak mi prze­szka­dza w pi­sa­niu! I ona wie o tym do­sko­na­le, a jed­nak przy­cho­dzi i ze zło­śli­wym uśmiesz­kiem robi po swo­je­mu. Strasz­nie wred­na isto­ta z tej nie­mo­cy twór­czej …

Koniec

Komentarze

:-) :-) Droga nasza Koleżanko! Czy Koleżanka wie, iż Jej tekst jest osiemnastą wersją wypłakiwania się w rękawy czytelników z powodów bliźniaczo podobnych do opisanych przez Koleżankę? :-) :-)

Nie bierz tego powyżej za bezlitosny przytyk, maskowany żartem – chyba nie ma nikogo, kto podobnego momentu “blokady” nie przeżył i nie miał ochoty poskarżyć się na to zjawisko, nadając tejże skardze ton a to poważny, a to kpiarski.

Elegancko zwiodłaś mnie – już się mocno krzywiłem, że żona czy nie żona, takie traktowanie nie podoba mi się, a tu masz, o tej samej wredocie mowa, którą zagoniłbym do kąta i kazałbym jej poklęczeć na grochu…

Proponuję zastąpienie “wkoło” innym słowem, lepiej się czytającym.

Cieszę się, że zawiodłam w tę stronę, a nie w drugą smiley

Ech, miałam nawet w przedmowie dodać coś w stylu: “wszelkie podobieństwo do setek innych tego typu historyjek i opowiadań …”, ale nie mogłam się zdecydować na końcówkę – “jest zamierzone”, czy raczej “jest zupełnie przypadkowe” :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Kolejna wariacja na temat. Sympatyczne, z zaskakującym zakończeniem. ;-)

 

…żona nie trza­ska garn­ka­mi, czy czym tam ko­bi­ta się w kuch­ni trza­ska. – Śniąca, przecież jesteś kobitą i wiesz, że kobitki, jeśli w kuchni trzaskają garami, to i tak nie trzaskają się niczym. No, chyba że jakaś synowa skłócona ze świekrą, we wspólnej kuchni… ;-)

 

Jest ich tyle, kłę­bią się w mojej gło­wie jak o, jak ryby w sieci. – Zbędna spacja przed wielokropkiem. Ten błąd powtarza się kilkakrotnie, w dalszym ciągu opowiadania.

 

Ok., zba­czam z te­ma­tu…OK, zba­czam z te­ma­tu…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, przeoczone – poprawione, a co nie przeoczone – to już nauczone smiley (i też poprawione)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zakończenie zaskakujące, natomiast temat ostukany do bólu. Nie będę się czepiał o brak fantastyki, bo przecież jest jej w opowiadaniu od groma.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Faktycznie, temat nienowy, ale jakieś zaskoczenie w końcówce jest. Naprawdę można zarazę nawiedzającą narratora pomylić z kotem? ;-)

I rzeczywiście, od piratów daleko odpłynęłaś…

Babska logika rządzi!

Rzeczywiście, było już nie raz, ale czytało się całkiem przyjemnie. 

Ok, było mi kilka razy w życiu dobrze z nią, gdy jej obecność była mi na rękę. – No jak, kiedy jej obecność może być na rękę?! :)

ocha – kiedy masz lenia, milion innych ciekawszych zajęć, a ktoś coś chce, zwłaszcza w tematyce lub gatunku, którego nie lubisz – i już masz wymówkę (bo argument z tego żaden). To taki przykład.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niczego się nie czepiam i piszę krótko: Podoba mi się ten tekst. Pozdrawiam.

Jako facet lubiący spędzać czas w kuchni, sugeruję zmianę trzaskania garnków na brzęk garnków!

Uważam, że brzęczenie będzie bardziej pasować do tekstu, jest nawet bardziej rubaszne :D.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka