- Opowiadanie: pan_de - Kaleki Człowiek

Kaleki Człowiek

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Kaleki Człowiek

 

Nocna zmiana w fabryce od nieokreślonego czasu przesyłała Pracownikowi fabryki wzdłuż rdzenia kręgowego strumień emocji, których nie potrafił, i których nie próbował określić. Interesowało go natomiast ich pochodzenie, bo nie odczuwał ich jako ludzkie i tym bardziej nie odczuwał ich jako swoje. Kiedy pierwszy raz ich doświadczył wysiadając z samochodu przed tym budynkiem, symbolem upodlenia dla ochłapów, nie wiedział skąd przyszły (czuł jedynie, że podświadomość grała w tym rolę). Z perspektywy czasu zaczął rozumieć ten moment jako pierwszy sygnał, którego następstwem miał być zestaw kolejno serwowanych przez podświadomość impulsów z ładunkiem informacji. Instrukcji.

I zaczął rozumieć więcej. Te impulsy, te emocje, nie były jego, nie pochodziły z jego organizmu, nie były wynikiem działania jego układu nerwowego. Jego układ nerwowy był zbyt stępiony apatią i okaleczony depresją aby wyprodukować chemię w umyśle o tak znaczącej głębi, o głębi bezdennej, która była zdolna powoli go ostrzyć, przygotowywać do ważnego wydarzenia. Wydarzenie to miało mieć miejsce niebawem. Nie mogło to być za rok, ani za miesiąc, ani za tydzień, bo nie widział go tak odlegle, też nie jutro, bo widział, że w dniu jutrzejszym czas będzie istniał na innych zasadach. Przestanie odmierzać odległość między jednym punktem, a drugim, a zostanie pobity i zadeptany, będzie konał w męczarniach jak człowiek, któremu towarzyszył przez całe jego istnienie. Za sam fakt, że zaistniał, że związał się z człowiekiem i był zespojoną częścią jego trywialnego bytu.

 

We wcześniejszej części dnia, o poranku Pracownik dostał telefon. Kierownik fabryki zadzwonił aby ten zjawił się równe dwie godziny wcześniej i został dwie godziny dłużej. Padło słowo 'Tak' i połączenie zostało przerwane, zaś sama wiadomość przyjęta bez żadnego cienia emocji. Od dalekich dni, których ilości nie liczył, jego noce były bezsenne. Ta bezsenność, która ostatecznie została jego jedyną ostoją komfortu, rozpoczęła się w dniu tej nocnej zmiany, kiedy pierwszy raz doświadczył strumienia niezidentyfikowanych emocji. Początkowo ją leczył, sięgając po medykamenty, których nazwy uznawał za absurdalne, abstrakcyjne i niedorzeczne (z czasem słowa jako zjawisko uznał za absurdalne, abstrakcyjne i niedorzeczne, dlatego używał ich w minimalnym stopniu albo wcale). Jednak im nieznane emocje stawały się bardziej wyraziste i oddziaływały silniej, im więcej dnia dane mu było na układanie kolejnych części przesyłanych informacji z 'głębin', tym bardziej zżył się z bezsennością. Umiłował ją kiedy zobaczył wszystkie części i połączył w całość, kiedy zobaczył obraz, którego nie zobaczyłby, gdyby sen i jego alternatywny strumień świadomości zakłócał ten ciąg postępujących po sobie połączeń, części schodzących się razem i konstruujących jego wizję, która będzie finałem tego dnia. Tej nocy.

Nie był mizantropem, nie czuł nienawiści do ludzi, ale jego życie funkcjonowało nieprawidłowo od narodzin. Dziecko, które wciąż nie potrafiło oddychać prawidłowo kiedy rówieśnicy zaczęli prawidłowo chodzić wyrosło na dorosłego niedołęgę wykonującego mechaniczne ruchy przy maszynach fabrycznych (jego zwiotczałe mięśnie i kruche kości wykonywały pracę przekraczającą ich zdolności). Ten śmietnik, w którym zgromadził jedynie niepowodzenia w jego introwertycznym umyśle skonstruowały zawiły, niemożliwy do rozwiązania supeł wstrętu do konieczności egzystencji samej w sobie. Nie odebrał sobie życia bo zobaczył zobaczył przeszkodę – strach przed śmiercią pokładający się w spazmatycznym śmiechu. 'Nikt Cię tam nie wpuści, bo zostałeś stworzony po temu aby być niezdolnym do życia w swoich realiach, ale tymbardziej do doświadczenia śmierci. Nie ma dla Ciebie wyjścia'. Przywołał ten moment, kiedy ten strach przed śmiercią do niego przemówił, ale wizja podpowiadała mu, że symboliczny dzień zapłaty nadszedł. Nie chodziło o zwycięstwo, o glorię, o chwałę – te rzeczy były trywialne, zaś ważnym było to, że znalazł wyjście.

 

Wszedł do fabryki, będąc ignorowanym przez gromadę mijającą go obojętnie lub pogardliwie, samemu ignorując gromadę, w poczuciu kompletnej nicości między nią, a sobą. Skierował się w stronę głównej hali, w stronę obrzydliwych maszyn z rdzy i stali i o oddechu wymiocin umierającego trędowatego. I mózg zaczął zakręcać, kręcić się w koło i iść w miejsca. Wyłonił się wewnętrzny dialog między Pracownikiem, a Wątpliwościami.

-To pomysł poroniony, to pomysł chory.

-Ale ja widziałem wszystko, stanę się tą wizją.

-Niczego nie zrobisz, nie jesteś zdolny i musiałbyś być pewien swojej słuszności, musiałbyś najpierw stać się poczuciem tej słuszności. Nie czujesz jednak słuszności, ona nie jest obiektywna, to Twoje zrujnowane ego domagające się końca wszystkiego i wszystkich.

Słowa wątpliwości odbijały się kłującym echem w żołądku i jelitach.

-To jedyna nadzieja, a jeśli staję się nadzieją na powodzenie planu z wizji, to stanę się zakończeniem tej wizji.

-Staniesz się niczym, nie idź tam gdzie nie ma niczego. Byłem niczym zanim stałem się częścią chemii Twojego organizmu. Nie widziałeś grozy w miejscach gdzie niczego nie ma, nie widział jej nikt kto żyje fizycznie lub duchowo.

Z aorty wyszedł strach, czarna plazma wrzeszcząca do ucha każdej umierającej komórki w ciele. Mówił ze spokojem jednak, równie spokojnie wypalając dziury w żyłach.

-Gdybyś wiedział, a ja wiem to czego nie wiesz, nie spróbowałbyś nawet. Nie widziałeś grozy w miejscu nicości.

-Dlatego tam muszę iść. Widziałem to w wizji, widziałem takie miejsce, tam gdzie nie ma niczego jest spełnienie pełne i czyste, ponieważ nie istnieje tam potrzeba spełnienia czegokolwiek.

-Jesteś zły. Zanim stałem się strachem Twojego umysłu byłem strachem wielu innych. Obezwładniałem ciała Twoich poprzedników swoją chemią i wydawało mi się, że widziałem to co jest złe do granic. Błysk w oku szaleńca mordującego w ślepej, dzikiej furii, po zobaczeniu którego trafiałem do tego miejsca nicości raz po razie. Reagowałem obrzydzeniem na motywy niemoralnych czynów każdego rodzaju, ale Ty z nich wszystkich jesteś najgorszy, bo jesteś niemoralnością, stałeś się tą niemoralnością, jesteś nią teraz i już nią będziesz. Ty nie masz motywu zła, Ty niszczysz dla samego aktu niszczenia, bazując na nicości, odsyłając do miejsca gdzie nie ma spełnienia, bo nie ma czego i jak czegokolwiek spełniać.

Strach i Wątpliwość stopiły się w karmazynową nanokulę, która wędrując po każdym zakątku ciała ostatecznie trafiła między półkule mózgu, gdzie się rozbiła na nieskończoną ilość cząstek.

Ale i jedno i drugie postąpiło pochopnie, nie znając pełnego obrazu, który osiadł na dnie mózgu Pracownika, tak jak i on sam nie znał pełnego obrazu, wbrew temu co głosił za pewnik.

 

-Wstań.

Czuł klepanie w okolicach policzka.

-Wstań.

Wstał i zobaczył czarnoskórą postać, zziębniętą i wychudzoną. Moment później dopiero jego świadomości ukazało się pomieszczenie, surowe, ponure i ciemne.

-Dotarłeś nareszcie.

Były człowiek chciał otworzyć usta, prawdopodobnie z zapytaniem, ale uzyskał odpowiedź z wyprzedzeniem.

-Dotarłeś do dna. Wizja pokazała Ci tylko drogę, ale Ty, Twoje jestestwo Cię tutaj zaprowadziło, jest przyczyną i powodem tego położenia. Tutaj jest zimno, ale zaraz poczujesz strumień ciepła, później zaś  te fizyczne doznania, pozostałości po Twoim ciele miną i zostaną zastąpione tym czego potrzebowałeś i tym czego chciałeś od narodzin, a czego nie byłeś świadomy i nie mogłeś zrozumieć.

-Pragnąłem nicości.

-Zostaniesz nią.

-Zostanę nicością, tak.

-Zostaniesz śmiercią i będziesz dawał nicość, dla tych którzy byli złem, ale zbyt nijakim i zbyt emocjonalnym aby stać się tym czym staniesz się Ty.

-Nie, nie tego pragnąłem.

-Pragnąłeś wszystkiego tego co tutaj zastaniesz i nie byłoby Ci to ofiarowane nigdzie indziej. Nie okłamiesz mnie bo widziałem wszystkie strumienie myśli jakie przepływały przez Ciebie i nie okłamuj siebie bo tutaj się wszystko co ziemskie kończy. Twoje narodziny były niepowodzeniem, byłeś uosobieniem niepowodzenia, a dorastając w jego poczuciu jednocześnie świadomość zaczęła odsuwać pragnienie spełnienia, a kultywować pragnienie zaniechania tego spełnienia. Dla komfortu psychiki, dla komfortu ciała. Nie chciałeś jednak wejść w podświadomość na tyle głęboko aby zrozumieć, że w rzeczywistości chcesz i potrzebujesz tego poczucia spełnienia, ale każdorazowe uzmysłowienie sobie tego w konfrontacji z Tobą-niepowodzeniem kończyłoby się bolesnymi konwulsjami. Mój Pan, ten który przesyłał Ci te impulsy, te emocje i strumienie informacji, On Cię rozumiał. Rozumiał Cię bardziej. Widział, że myśli Twoje kroczą ku emocjonalnej nicości napędzonej uprzednio chęcią unicestwienia wszystkiego i wszystkich, dlatego zwabił się Cię dla Twego dobra tutaj tym czego świadomie pragnąłeś, ale ofiaruje Ci zaraz to czego desperacko właściwa część Twojego umysłu pragnęła. Twoja podświadomość chce i potrzebuje spełnienia, tutaj go zastaniesz. Chodź.

Czarnoskóra postać rozsunęła ściany, które runęły, a kiedy pył po nich zniknął oczom obu ukazał się widok niepoliczalnej ilości wrzeszczących lub milczących w nieskończonym bólu ciał. Wisiały, zawieszone w niewidzialnej sieci, unieruchomione, a ból jakie czuło każde z tych stworzeń było wynikiem wszystkich cierpień mających miejsce od chwili powstania wszelkiego istnienia, zebranego w jedną całość i spotęgowanego nieskończenie i wyżej.

-Domyślasz się już gdzie jesteś i kim jest mój Pan. Nie, Ty to wiesz już.

-Nie rozumiem mojego położenia w tym wszystkim.

-Przed Tobą każda postać to źródło zła, katalizator cierpień we wszechświecie, szczególnie w Twoim byłym świecie. Oni są wszystkim tym czym Ty nie jesteś. Ty chciałeś końca wszystkiego i wszystkich bo byłeś niepowodzeniem i swoje realia postrzegałeś jako niepowodzenie, jako niesprawiedliwość, która nie ma prawa mieć miejsca. Twoje uniwersalne zło, potrzeba zniszczenia dla zniszczenia, aby nie było już niczego i nikogo w gruncie rzeczy powstała na najbardziej moralnej potrzebie, potrzebie zbawienia ludzi. Jesteś odpowiednikiem zbawiciela, tutaj na dole. Potrzebowaliśmy abyś dokonał potężnego grzechu tam na górze w ramach próby i udowodnienia, że zasługujesz na to co tutaj Cię czeka. I zasłużyłeś. Ty jesteś śmiercią, a oni mimo tego, że już nie istnieją fizycznie, istnieją tutaj duchowo. Oni są wszystkim tym co chciałeś, chcesz i będziesz chciał unicestwiać, dematerializować, tym, wobec czego będziesz wyznaczać najbardziej obiektywną i uniwersalną sprawiedliwość. Będziesz ich kolejno odsyłać po wsze czasy do nicości, tam gdzie niczego nie ma, gdzie czeka ich groza, jakiej nawet tutaj nie zaznali, choć tutaj wydaje im się nieskończona.

Były człowiek nie powiedział słowa. Uśmiechnął się po raz pierwszy i ostatni zanim zrzucił z siebie cielesną powłokę, co uczynił też jego chwilowy towarzysz. W mistycznym uniesieniu, przybrawszy postać śmierci ostatecznej, zaczął przenikać przez to zło, którym gardził czując nieskończoną, upragnioną od wieków satysfakcję, widząc jak każda kolejna, umęczona i zwyrodniała dusza w jeszcze większym strachu znika w nicości.

Koniec

Komentarze

Nocna zmiana w fabryce od nieokreślonego czasu przesyłała Pracownikowi fabryki

nie odczuwał ich jako ludzkie i tymbardziej nie odczuwał ich jako swoje

Te impulsy, te emocje, nie były jego, nie pochodziły z jego organizmu, nie były wynikiem działania jego układu nerwowego. Jego układ nerwowy

Kierownik fabryki zadzwonił, aby ten zjawił się

Brak przecinka.

Od dalekich dni, których ilości nie liczył

“Liczby”.

Nie odebrał sobie życia, bo zobaczył zobaczył przeszkodę

Nikt Cię tam nie wpuści, bo zostałeś stworzony po temu, aby być niezdolnym do życia

Brak przecinka.

Wszedł do fabryki, będąc ignorowanym przez gromadę mijającą go obojętnie lub pogardliwie, samemu ignorując gromadę

Pragnąłeś wszystkiego tego, co tutaj zastaniesz

Brak przecinka.

nie okłamuj siebie, bo tutaj się wszystko co ziemskie kończy.

Brak przecinka.

 

Nie do końca są dla mnie jasne motywy głównego bohatera. Sam tekst zupełnie mnie nie przekonał.  

Drogi panie_de… niestety muszę stwierdzić, że bardzo się namęczyłam, żeby przebrnąć przez tekst. Błędów w opowiadaniu jest sporo, te które zauważył domek, to zaledwie mała cząstka. Przecztaj całość jeszcze raz, na spokojnie, ewentualnie poproś znajomą osobę, żeby sprawdziła go pod względem usterek. Ale to nawet nie o błędy chodzi (ale popraw je koniecznie:)).

Chodzi o formę.

Pomysł może nie jest zły, motywy głównego bohatera można było wyczytać gdzieś między wierszami. Ale mam wrażenie, że na siłę udziwniasz zdania. Starasz się wszystko opisać w jakiś metafizyczno-liryczny sposób.

Według mnie należałoby opowiadanie zdecydowanie uprościć. Być może Twoim zamysłem było, zeby tekst był taki chaotyczny i “rozjechany”, ale moim zdaniem przesadziłeś.

 

EDIT:

Przeczytałam swój komentarz i brzmię strasznie “ostro”. Wybacz Autorze. Moim zdaniem opowiadanie ma potencjał, pomysł jest fajny, tylko za bardzo udziwniony. Less is more :)

 

Peace!

 

Sam pomysł na opowiadanie jest interesujący. Natomiast wykonanie, niestety, słabiutkie. Forma jest męcząca, tekst zdaje się być za bardzo chaotyczny (ja go tak odebrałem). Poza tym masz problem z przecinkologią i to duży.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Mogę się tylko podpisać pod poprzednimi opiniami, bo forma tekstu rzeczywiście jest męcząca. I rzeczywiście – jakiś pomysł tam nawet jest, tylko zupełnie zabity wykonaniem. Pierwsze zdanie musiałam czytać dwa razy, z uwagą, żeby zrozumieć, o co w nim chodzi. W drugim masz sporego byka w postaci “tymbardziej”. Gdzieś tam się pojawiło “obrzydliwyh”. To nie nastawia niestety do tekstu pozytywnie.

Największy jednak jest problem w sposobie, w jaki konstruujesz zdania. Większość z nich trudno zrozumieć za pierwszym razem. Mam wrażenie, że czasem niepotrzebnie je komplikujesz, bardzo prostą myśl próbujesz przekazać za pomocą pokręconej, nadmiernie udziwnionej formy. Nie mam nic przeciwko długim, wielokrotnie złożonym zdaniom, ale muszą one być czytelne. W przypadku tego tekstu – bardzo często jednak nie są.

Uff…po przeczytaniu tekstu, czuję się jak bym przebrnął właśnie przez bagno. Strasznie ciężko się to czytało. Jak dla mnie zdania zbyt pokretne. Odnioslem wrażenie że na siłe starasz się jak najbardziej ,,udziwnić" zdania. Pozdrawaim.

Widzę po komentarzach, że okazałem się najmniej wytrwałym. Albo niedostatecznie upartym. Nie przebrnąłem. Na wszelki wypadek zapoznałem się z zakończeniem – i wymiękłem ostatecznie. Bywa i tak…

Za wszelkie uwagi dziękuję, będę je trzymał w pamięci na przyszłość.

Fatalnie napisany tekst, którego lektura nie sprawiła mi żadnej przyjemności. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka