- Opowiadanie: Arachne - Królestwo Metageneza

Królestwo Metageneza

Szczególnie kierowane do miłośników biologii. Opowiadanie w klimacie baśni; stworzone w oparciu o jeden z popularnych życiowych procesów ze świata zwierząt.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Królestwo Metageneza

Pośród setek ażurowych ścian i kolumn, między tysiącem falujących, niby na wietrze zielonych wstęg, na szczątkach miliona przodków, istniało królestwo. Nazwano je Metageneza. Zdawało się całkiem zwyczajne, lecz równocześnie nadzwyczaj osobliwe. Silne jak granit i nietrwałe jak wapień. Różnorodne i zmienne, lecz w swej istocie wciąż takie samo. Z jednej strony magiczne, z drugiej nie mające z nią nic wspólnego, chyba że bierze się pod uwagę magię istnienia i wzrastania.

Dziwne królestwo miało władcę, a jednocześnie było wielką wspólnotą, gdzie każdy jest królem sam dla siebie. Metageneza nigdy nie ujrzała swego wschodu, czy mrocznego zachodu. Zupełnie jakby nie miała początku, ani końca. Nie dane jej było również upaść, chociaż czasy tak prędko zmierzają ku stopniowej zagładzie. Dość będzie stwierdzić, że wielu może je ujrzeć, lecz mało kto korzysta z tego przywileju, część patrzy na nie powierzchownie, a tylko nieliczni potrafią dostrzec tętniące w niej życie.

Nie oczekuję, że jakikolwiek czytelnik zrozumie skomplikowane prawa rządzące istnieniem tej krainy. Myślę, że sama też nigdy ich naprawdę nie pojmę, ale nie szkodzi… Zrozumienie nie jest najważniejsze, ważne, aby zanurzyć się w opowieści, jak w kolorowym aksamicie i choć przez chwilę zatonąć w tak różnej od codzienności fabule…

 

***

–˜™—

Na wykonanym z białego kamienia balkonie, opierając się o misterną barierkę, stała niepozorna istota. Miała bladą cerę, tak jasną, że wydawało się momentami, iż jej skóra jest przezroczysta. Długie, miękkie włosy delikatnie opływały jej plecy. Była to młodziutka księżniczka Aurelia Aurita.

Przed nią rozciągały się widok na przepiękne włości krainy, którą zamieszkiwała. Dziś jest niezwykły dzień, ponieważ przestanie być już dzieckiem. Chociaż będzie musiała jeszcze poczekać, aż według powszechnej opinii stanie się dorosła i będzie w stanie spłodzić potomka. Tak długo wyczekiwała na tę chwilę, a teraz odczuwała lęk, z powodu tego, co może jej przynieść nowe, nieznane dotąd życie.

Święto Strobilizacji. To tego dnia nowe istnienia zostają powołane do aktywnego życia, a adeptki Zakonu Scyphozoa, czyli również ona i jej siostry, przestają być efyrami. To oznaczało koniec dziecięcej swobody, od tej pory nadawano im tytuł młodej kapłanki, a to niosło za sobą nowe obowiązki. Był to kolejny krok do osiągnięcia ostatecznego, dorosłego stadium  –  mistrzyni zakonu.

Już za kilka godzin w królestwie Metageneza przybędzie nowych mistrzyń, jednakże we wszystkim należy zachować równowagę. Ich wcześniejsze miejsce zajmą tegoroczne młode kapłanki, natomiast te zastąpią nowe efyry. Najwyższe stopniem wydadzą na świat planule, które dadzą początek kolejnemu pokoleniu adeptek. Proces zatoczy koło i ponownie się powtórzy, i będzie się powtarzał wciąż na nowo, tak jak od wieków w tym królestwie.

Aurelia Aurita westchnęła. Wiązało się to z końcem dziecięcych zabaw, potajemnego wymykania się do bajecznych lasów morskich alg i wpatrywania się całymi godzinami w niezwykłą grę barw na rybich łuskach. Koniec… i początek.

Księżniczka weszła do komnaty. Czas się przygotować. Rozczesała dokładnie włosy. Założyła sięgającą ziemi błękitną suknię ze śliskiego, połyskującego materiału, której liczne halki tworzyły rozłożystą kopułę wokół filigranowej figury adeptki. Narzuciła na siebie długi, ciepły płaszcz, który chronił nie tylko przed chłodem. Wykonano go z prawie przezroczystego materiału, mieniącego się na niebiesko. Na dole został obszyty krótkimi frędzelkami o modrej barwie. Był wysadzany licznymi ropaliami, które iskrzyły się niczym najwspanialsze kamienie szlachetne. Każde oczko ropalium zawierało liczne komórki barwnikowe, dzięki czemu absorbowały światło słoneczne jak diamenty. Natomiast zawarte w nich statocysty pozwalały utrzymać równowagę, mimo ciężaru płaszcza. Dzięki ropaliom cały strój nabrał iście królewskiego wyglądu.

Aurelia Aurita poprawiła poły płaszcza i spojrzała w lustro, podziwiając swoje odbicie. Teraz będzie nosiła taki strój, zamiast zwyczajnej, zwiewnej sukienki z ośmiu pasów materiału. Wykonała zgrabny piruet. Nagle zrobiło jej się bardzo wesoło. Wirowała i wirowała, dopóki nie straciła równowagi, tylko dzięki statocystom udało jej się nie upaść.

Ponownie wyszła na balkon. Już jako planula kochała Metagenezę. Kraina pełna była blasku. Wszędzie wokoło wszystko kołysało się jednym, sennym rytmem. Jakby ktoś cały czas kontrolował ruchy wszelkich istot. Jak gdyby od zarania wieków wyśpiewywał jedną i tę samą kołysankę, której melodia opływała Metagenezę niczym fale i sprawiała, że atmosfera wokół niej wydawała się gęsta i lekka jak woda. Aurelia Aurita wątpiła, by jakikolwiek kraj pulsował taką feerią barw i łagodnych kształtów. Metageneza była jedyna i niepowtarzalna. Tworzyła życie i była życiem.

Efyra ruszyła wolno przez komnaty. Już czas. Narodziła się i istniała jako planula, potem zasnęła, aby wzrastać jako polip i dać początek wielu, a jednocześnie samemu narodzić się  na nowo. Następnie przebudziła się ze snu wraz ze swymi siostrami. Rozpoczęła posługę w Zakonie Scyphozoa. Stała się efyrą i uczyła się jak ma żyć i godnie pełnić swoją funkcję jako jednostka w społeczeństwie. Teraz stanie się młodą kapłanką, a gdy nadejdzie czas, dorośnie i znajdzie swego wybranka, a potem spłodzi wiele dzieci. Aż do kresu swych dni pozostanie częścią jedności, nieznacznym fragmentem populacji. Dlatego wciąż musi się uczyć, aby mechanizm działał bez zarzutu i nigdy nie zawiódł. Gdy przyjdzie koniec, spocznie wśród skał i stanie się częścią królestwa, które zawsze było jej domem.

Tak działo się od wieków i będzie dziać się po wieki. Zawsze w niezmiennej formie. Niech Święto Strobilizacji trwa! Niech życie wśród pobratymców będzie największą radością życia. Niech każdy żywot będzie ważny! Bo liczy się każde nawet najbardziej niepozorne istnienie.

Efyra przestała się bać. Ruszyła ku swemu przeznaczeniu tak lekko, jakby płynęła kołysana przez morskie fale…

 

***

 

Metageneza istnieje do dzisiaj, zatopiona w wiecznych wodach. A może tak naprawdę trwa też w nas? Odradza się w ludziach, którzy tak jak Aurelia Aurita, dorastają, uczą się i są częścią jednej wielkiej wspólnoty. Bo tak naprawdę jesteśmy jednością. Każdy dla każdego bratem lub siostrą, każdy staje się opoką i wsparciem. Wszyscy ludzie na świecie – jesteśmy jak jedna, wielka i zróżnicowana rodzina, a nasze „królestwo” zdaje się całkiem zwyczajne, lecz równocześnie nadzwyczaj osobliwe. Silne jak granit i nietrwałe jak wapień. Różnorodne i zmienne, lecz w swej istocie wciąż takie samo. Z jednej strony magiczne, z drugiej nie mające z nią nic wspólnego, chyba że bierze się pod uwagę magię istnienia i wzrastania. Magię trwania.

Koniec

Komentarze

Bardzo fajny pomysł. Żałuję, że brakło mi wiedzy, żeby w pełni go docenić. :-)

Ubrała sięgającą ziemi błękitną suknię ze śliskiego, połyskującego materiału

Ubrań się nie ubiera, tylko zakłada. Ubrać można siebie, dziecko, manekin, lalkę…

Babska logika rządzi!

“To oznaczało koniec swobody adeptek, od tej pory nadawano im tytuł młodej kapłanki, aby ostatecznie osiągnąć stadium kapłanki dorosłej.“ – to zdanie jest niegramatyczne

 

“Ubrała sięgającą ziemi błękitną suknię ze śliskiego, połyskującego materiału“ – za ubieranie sukni trzy dni w dybach pod ratuszem.

Albo ubrała się w suknię, albo ją założyła.

 

Miejscami szwankuje interpunkcja, ale ogólnie językowo jest w porządku.

 

Niestety, choć doceniam ideę, nie jestem w stanie zrozumieć tego opowiadania. Mnogość obcych dla mnie pojęć i zjawisk utrudniała mi czytanie – gdyby tekst był dłuższy, w pewnym momencie pewnie bym odpadła, zniechęcona. Obawiam się, że tylko bardzo wąskie grono odbiorców będzie w stanie ocenić ten tekst należycie ; )

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

jej liczne halki, tworzyły wokół jej filigranowej figury, rozłożystą kopułę. – powtórzenie. 

Chwytając się kurczowo, toną w rozmokłym brzegu. Wiatr przebiega brunatną ziemię. - T. S. Eliot

Pomysł może był, ale wykonanie szwankuje. Powtórzenia: w pewnym momencie tekstu kapłanka kapłanką pogania.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

W pierwszej chwili ciśnie się pod palce pytanie: no fajnie, ale o co chodzi? Potrzeba drugiej chwili, by odpowiedzieć: o pochwałę stabilności w przemijaniu i vice versa. Cała reszta to ozdobna maseczka.

Zgadłem?

Dziękuję za uwagi dotyczące błędów w tekście, będę baczniej przyglądać się swojej prozie. Z tym “ubrała” rzeczywiście nie zwróciłam uwagi, już się zakuwam w dyby ;).

 

W pierwszej chwili ciśnie się pod palce pytanie: no fajnie, ale o co chodzi? Potrzeba drugiej chwili, by odpowiedzieć: o pochwałę stabilności w przemijaniu i vice versa. Cała reszta to ozdobna maseczka.

Zgadłem?

Na pewno jest to jeden z pośrednich zamysłów. Jednak szczególnie chciałam zwrócić uwagę na fakt, że każde nawet najbardziej niepozorne lub pospolite zjawisko na tym świecie sprowadza się zazwyczaj do całej gamy fascynujących procesów. Ludzie bardzo często patrzą “płasko”, nie zastanawiają się nad głębią, która dżemie w różnorodnych aspektach natury.

 

Jeżeli chodzi o “resztę jako ozdobną otoczkę”, to w istocie można tak to odczytać i wtedy mnogość nieznanych nazw odchodzi na dalszy plan. “Królestwo Metageneza” zrodziło się jednak z idei twórczego wykorzystania podręcznikowej wiedzy z biologii. Taka literacka zabawa, którą uskuteczniałam wraz z kumpelą. Wytłumaczenie: uczęszczałam do liceum o profilu biol-chem-fiz, duchem pozostając humanistką :). Powstało z tego kilka specyficznych, nietuzinkowych tekstów. To właściwie taki niewielki dowód na to, że każde (nawet “podręcznikowe”) słowo może być plastyczne i stać się inspiracją.

:-) Po raz enty czytelnik widzi to, co chce, a nie to, co pokazuje mu autor. Zgroza. :-)

Masz, oczywiście, rację z tym niedostrzeganiem złożoności rzeczy i zjawisk pozornie prostych, zwłaszcza gdy o powtarzalne chodzi. Nie wnikamy, nie analizujemy – rutyna robi swoje. Ale swojego zdania nie zmienię, bo, doceniając i wysoko punktując Twoje intencje twórcze, na pierwszym percepcyjnym planie widzę to, o czym napisałem.

A co z pozostałymi nietuzinkowymi, Koleżanko?

Musiałabym spojrzeć na nie krytycznym okiem i być może w najbliższym czasie je tutaj umieścić :). Jednak to była pewna forma wyzwania i oderwania od codziennej formy, więc to tylko kilka tekstów. Na ogół hołduję bardziej klasycznej formie fantastyki ;).

Przyznam również, że byłam ciekawa opinii innych, bo jak dotąd nie dzieliłam się tekstami na szerszym forum. Teraz widzę, że zmusza to do głębszej refleksji nad własnym tekstem i zdecydowanie uczy uważniejszego, bardziej krytycznego spojrzenia na własną twórczość. Nie mówiąc o tym, że można się wspaniale ubogacić czytając opowiadania innych autorów umieszczone na tym portalu. 

Tutaj prawdziwie uwidacznia się magia zawarta w słowie pisanym. Tak wiele osób, które mają odmienne patrzenie na świat i każda stara się przekazać swoją wizję świata, swój odrębny skrawek własnej imaginacji.

No dobra, mimo wspomnień szczenięcej miłości do biologii, czuję się trochę zawiedziona. Tak czekałam aż się w czasie tej strobilizacji rozpadnie, a tu :( Choć była niby efyrą, więc strobilizację już przeszła… pogubiłam się, może dlatego, że nie znam się zbyt na jamochłonach.

Natomiast przez cały tekst byłam podekscytowana, bo mały demon za uchem krzyczał: “Jako żywo, czytasz opowiadanie Tsukumi!” (Jeśli nie wiesz, Autorko o co biega, polecam obejrzenie “Kuragehime”;))

Pozdrawiam

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dla bardziej dociekliwych:

 

Aurelia Aurita (w języku polskim: chełbia modra) to gatunek meduzy, u którego zachodzi przemiana pokoleń, czyli tzw. metageneza (forma osiadła – polip, forma aktywna – meduza).

Kolejne stadia życia formy aktywnej to: planula – efyra – młoda meduza – dorosła meduza.

Miano zakonu pochodzi od nazwy gromady, w języku polskim Scyphozoa to krążkopławy.

Ropalium to taki rodzaj skupiska komórek czułych na barwę, a statocysty pomagają meduzie w orientacji (mówiąc dosłownie: pozwalają jej wyczuć czy płynie w normalnej pozycji, tj. otworem gębowym do dołu ;D).

“Kuragehime” – nie oglądałam, ale po przeczytaniu krótkiego opisu o tym anime, zrozumiałam co masz na myśli AlexFagus :).

Myślę, że pałam entuzjazmem raczej do ogólnie pojętej biologii, nie żywiąc mani skierowanej ku jednemu, konkretnemu gatunkowi. Choć przyznam, że meduzy to fascynujące stworzenia. 

Również serdecznie pozdrawiam.

Fajny tekst, Arachne. Podoba mi się pomysł, podoba mi się wykonanie, ten styl, delikatna, bujająca poetyka baśni. Niektóre słowa trochę psują efekt – ropalie, statocysty, czy inne komórki barwnikowe nie są tu raczej potrzebne. Wszak opisujesz płaszcz młodej kapłanki, nie powłokę jamochłona. Lepiej konsekwentnie trzymać się stylistyki. Ale to drobiazg. Bo najfajniejszy jest przekaz. O tym, że jest jakaś magia w, wydałoby się uporządkowanym i oczywistym świecie, jest jakaś magia w zwykłym życiu, w jego najprostszych przejawach, jest niezwykłość w samej strukturze istnienia. Każdego istnienia, bo choć tekst jest o meduzach, to życi, na swym podstawowym poziomie, jest wszędzie takie samo. Ha, swoją drogą, baśń o procesach wewnątrzkomórkowych, to byłoby coś! Pozdrawiam. I dzięki za fajny tekst.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Co prawda biolog ze mnie żaden, ale rozumieć co nieco zrozumiałem, resztę można było sobie wywnioskować i powiem Ci szczerze, droga autorko, że przedstawienie sprawy w taki sposób rozbawiło mnie. Pewnie nie taki był zamysł, ale co ja poradzę :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Każdy tekst może mieć wielorakie zastosowanie, może również bawić, drogi berylu :).

Jeśli dłu­gie i mięk­kie włosy opły­wa­ją plecy księż­nicz­ki Au­re­lii Au­ri­ty, czyli cheł­bi mo­drej, to moja wy­obraź­nia za tym, niestety, nie na­dą­ża. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Może peruczkę z glonów sobie zrobiła? ;-)

Babska logika rządzi!

W sumie to sam opis cyklu, ale ogólnie nie czytało się źle.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka