- Opowiadanie: Finkla - Bacz, byś błędu nie popełnił!

Bacz, byś błędu nie popełnił!

Sta­now­czo od­ra­dzam za­czy­na­nie lek­tu­ry od ko­men­ta­rzy. Na­mno­ży­ło się tam spo­ile­rów...

Oba­wiam się, że po­szłam po linii naj­mniej­sze­go oporu, jeśli cho­dzi o fa­bu­łę i speł­nie­nie wa­run­ków kon­kur­su. Cóż, po­mysł nie chciał ne­go­cjo­wać.

W tek­ście mu­sia­łam za­ha­czyć o dzie­dzi­ny, na któ­rych w ogóle się nie znam. Ktoś chciał­by przy­ła­pać Fin­klę na błę­dzie me­ry­to­rycz­nym? W naj­gor­szym wy­pad­ku do­wiem się cze­goś no­we­go.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Bacz, byś błędu nie popełnił!

Pro­log

 

Bacz, byś błędu nie po­peł­nił, pil­nie roz­waż moje słowa.

Bo­wiem, jeśli się po­my­lisz – ka­ta­stro­fa już go­to­wa.

 

Ko­bie­ta wresz­cie skoń­czy­ła wiesz­czyć. Le­d­wie za­mil­kła, jej oczy stra­ci­ły nie­ziem­ski blask, po­wie­ki opa­dły, głowa legła obok ta­le­rza. Mimo ro­dzą­ce­go się w ja­dal­ni rej­wa­chu, dziew­czy­na za­pa­dła w głę­bo­ki sen.

A przy stole wrza­ło. Kiedy przy­bie­gli we­zwa­ni skry­bo­wie, licz­ba wer­sji prze­po­wied­ni wy­wrza­ski­wa­nych i szep­ta­nych po ką­tach kom­na­ty ja­dal­nej prze­kra­cza­ła licz­bę bie­siad­ni­ków. Na­dwor­ni śpie­wa­cy na­pręd­ce prze­ra­bia­li słowa wieszcz­by, prze­kształ­ca­jąc ją w łatwo wpa­da­ją­ce w ucho pie­śni. Pierw­szy bard wy­mknął się z zamku o świ­cie. Do zmierz­chu po kró­le­stwie krą­ży­ły setki wa­rian­tów.

 

1.

 

Staną armie prze­ciw sie­bie. Rów­no­licz­ne, w szyku zwar­tym.

Do ataku!” pada roz­kaz. Woj­ska biją się jak czar­ty.

 

Naj­po­tęż­niej­si męż­czyź­ni w kraju ze­bra­li się na na­ra­dę. Na ścia­nie wi­sia­ła ol­brzy­mia mapa kró­le­stwa oraz ziem są­sied­nich, ale nikt nie mu­siał spo­glą­dać na płach­tę, aby wie­dzieć, że tylko Wa­len­do­ria po­tra­fi­ła­by wy­sta­wić armię po­rów­ny­wal­ną z te­me­ryjską. Ta­sent zbie­rał siły, wy­czer­pa­ny po cią­gną­cej się przez ponad po­ko­le­nie woj­nie z Per­vik­sem, a po­zo­sta­łe ksią­stew­ka się nie li­czy­ły.

– Pa­no­wie, radź­my, co po­win­ni­śmy czy­nić w za­ist­nia­łej sy­tu­acji – za­ga­ił wład­ca.

– Z prze­po­wied­ni jasno wy­ni­ka, że Wa­len­do­ria pla­nu­je zdra­dę. A prze­cież nie mi­nę­ło dzie­sięć lat, odkąd oj­ciec Wa­szej Wy­so­ko­ści pod­pi­sał z nimi trak­tat! Co za łotry! – pie­klił się Mi­ni­ster Wojny.

– Sprze­daw­czy­ki! Szu­braw­cy! Prze­nie­wier­cy! – do­oko­ła stołu roz­le­ga­ły się licz­ne głosy po­par­cia. Siwe głowy trzę­sły się z obu­rze­niem, wą­skie, blade wargi za­ci­ska­ły w gry­ma­sach po­gar­dy.

– Pa­no­wie, pro­szę o spo­kój! – upo­mniał król. – Wrza­ska­mi nie roz­wią­że­my spra­wy. Co po­win­ni­śmy zro­bić?

– Naj­lep­sze wyj­ście to atak pre­wen­cyj­ny na Wa­len­do­rię. Jak naj­szyb­szy – za­pro­po­no­wał Wiel­ki Het­man.

– Wła­śnie! – Mi­ni­ster Wojny en­tu­zja­stycz­nie po­parł przed­mów­cę. – Ma­newr uprze­dza­ją­cy to je­dy­na do­pusz­czal­na w tej chwi­li tak­ty­ka!

– „Bacz, byś błędu nie po­peł­nił” – za­cy­to­wał Kanc­lerz. – Przed­nó­wek to nie naj­lep­sza pora na dzia­ła­nia zbroj­ne. Jeśli wcie­li­my chłop­stwo do armii, kto zbie­rze uro­dzaj?

– A jeśli Wa­len­dor­czy­cy też otrzy­ma­li swoją prze­po­wied­nię? – od­parł ktoś z dru­gie­go końca stołu. – I w tej chwi­li roz­po­czy­na­ją bran­kę, pod­czas gdy my ga­da­my? Le­piej, żeby spło­nę­ło ich nie­doj­rza­łe zboże niż nasze.

Po tych sło­wach de­cy­zja za­pa­dła bły­ska­wicz­nie.

 

2.

 

Jeśli laur chcesz zwy­cięz­cy, wpierw pie­cho­tę po­ślij w atak.

W końcu wieże ob­lęż­ni­cze. W środ­ku kon­ni­ strze­lą z bata!

 

Skoro prze­po­wied­nia wspo­mi­na­ła o ma­chi­nach ob­lęż­ni­czych, to na­le­ża­ło zdo­być twier­dzę albo coś in­ne­go oto­czo­ne­go mu­ra­mi obron­ny­mi. Wybór padł na sto­li­cę Wa­len­do­rii, do­god­nie po­ło­żo­ną nie­zbyt da­le­ko od gra­ni­cy, a w do­dat­ku po­łą­czo­ną z Kró­le­stwem Te­me­rii sze­ro­kim trak­tem.

Na­to­miast wszyst­kie po­zo­sta­łe kwe­stie ro­dzi­ły wy­łącz­nie spory mię­dzy ge­ne­ra­ła­mi. Kto to sły­szał, by wa­row­nię sztur­mo­wać kon­ni­cą? W otwar­tym polu – ow­szem, tam cięż­ko­zbroj­ni ry­ce­rze nie mieli sobie rów­nych. Ale pod­czas ob­lę­że­nia? No prze­cież bo­jo­we ru­ma­ki nie wbie­gną po nie­mal pio­no­wych mu­rach! Za to jeśli do­sta­ną się pod stru­mie­nie wrząt­ku i go­rą­cej smoły try­ska­ją­ce z wy­ku­szy… Uch, wów­czas osza­la­łe zwie­rzę­ta wy­rzą­dzą wię­cej szkód swoim niż wro­gom. Może wobec tego za­prząc ogie­ry do cią­gnię­cia wież ob­lęż­ni­czych? Wszak konie mają zna­leźć się mię­dzy pie­cho­tą a ma­chi­na­mi. Ale kto to sły­szał, by ru­ma­ki, pięk­ne, bez­cen­ne, la­ta­mi ukła­da­ne do walki i ho­łu­bio­ne przez jeźdź­ców bar­dziej od ro­dzo­nych dzie­ci, wy­ko­rzy­sty­wać za­miast zwy­kłych wołów? Toż to świę­to­kradz­two w oczach wo­ja­ków! Ale strze­la­nie z bata wy­da­wa­ło się po­twier­dzać tę dzi­wacz­ną tak­ty­kę – zwy­czaj­na kon­ni­ca nigdy prze­cież batów nie uży­wa­ła. Hu­fiec ry­cer­ski to nie banda pod­pi­tych woź­ni­ców.

No i dla­cze­go wieszcz­ba nie wspo­mi­na­ła ani słów­kiem o łucz­ni­kach czy kusz­ni­kach? Strze­la­nie z bata… Cóż, to chyba nie naj­lep­szy spo­sób na po­ko­na­nie obroń­ców. Mogą być dziel­ni i nie prze­lęk­nąć się nawet wy­jąt­ko­wo pa­skud­ne­go i ha­ła­śli­we­go knuta. Przy­naj­mniej mę­drzec Tzu­sun­nin w swoim wie­ko­pom­nym dzie­le nie oma­wiał tej nie­co­dzien­nej broni.

 

***

 

Wkrót­ce po raz ko­lej­ny oka­za­ło się, że sta­ro­żyt­ny znaw­ca sztu­ki wo­jo­wa­nia miał rację. Rzu­co­na do ataku pie­cho­ta obec­nie le­ża­ła pod mu­ra­mi wro­giej sto­li­cy. Kogo nie ustrze­li­li obroń­cy, tego stra­to­wa­ły zna­ro­wio­ne ru­ma­ki. A pod wpły­wem za­pa­chu roz­grza­nej smoły konie sza­la­ły tak samo – i te, na któ­rych je­cha­no wierz­chem, i te cią­gną­ce ma­chi­ny ob­lęż­ni­cze. Nie­szczę­ścia do­peł­ni­ła pło­ną­ca strza­ła obroń­ców, która wpa­dła w lśnią­cą czar­ną ka­łu­żę…

Ge­ne­ra­ło­wie od po­cząt­ku prze­ciw­ni uży­ciu kon­ni­cy z trium­fem po­wta­rza­li po­zo­sta­łym: „Bacz, byś błędu nie po­peł­nił, pil­nie roz­waż moje słowa”, bez ogró­dek za­rzu­ca­jąc opo­nen­tom głu­po­tę. Oskar­że­ni wy­ra­ża­li zdzi­wie­nie, że nikt nie za­pro­po­no­wał innej in­ter­pre­ta­cji prze­po­wied­ni przed bitwą. Wśród do­wódz­twa wy­bu­chła plaga po­je­dyn­ków. W jej wy­ni­ku wielu star­szych, acz mło­dych wie­kiem, ofi­ce­rów nie­ocze­ki­wa­nie otrzy­ma­ło epo­le­ty ge­ne­ral­skie.

Wszy­scy zga­dza­li się tylko co do jed­ne­go: wróż­ba spraw­dza­ła się co do słowa.

Do Te­me­rii pil­nie wy­sła­no roz­kaz spro­wa­dze­nia re­zer­wy wojsk.

 

3.

 

Grozi wład­cy koń – ten czar­ny.

Nie za­sło­nisz się, los marny.

Aby wróg cię nie po­ko­nał,

Mu­sisz pręd­ko zabić konia.

 

Stało się – nikt nie zwró­cił uwagi, ja­kich ru­ma­ków do­sia­da­ją na­pręd­ce spro­wa­dze­ni żoł­nie­rze. Do­pie­ro pod mu­ra­mi wro­giej sto­li­cy pod­nio­sło się larum – prze­cież nie­mal po­ło­wa do­bo­ro­we­go pułku je­cha­ła na ka­rych wierz­chow­cach!

W po­śpie­chu zwo­ła­no ko­lej­ną na­ra­dę w kró­lew­skim na­mio­cie.

– Jak mo­gli­ście przy­pro­wa­dzić czar­ne ogie­ry? Prze­cież wieszcz­ba przed nimi ostrze­ga! – wrzesz­cze­li co bar­dziej za­pal­czy­wi do­wód­cy.

– Jak mo­gli­śmy wziąć ja­kie­kol­wiek inne? Ogo­ło­ci­li­ście wszyst­kie staj­nie z siw­ków i kasz­tan­ków! – od­krzy­ki­wa­li nowo przy­by­li. – Otrzy­ma­li­śmy pilne roz­ka­zy wy­mar­szu i nie mie­li­śmy czasu na ukła­da­nie no­wych koni. Zresz­tą, chłop­cy zżyli się ze swo­imi zwie­rzę­ta­mi. Nie ro­zu­mie­cie ka­wa­le­rzy­stów! Wierz­chow­ce są dla nas waż­niej­sze niż dzie­ci!

– Ale czar­ne?! Aż tyle?

– Ba! Spe­cjal­nie do­bie­ra­li­śmy maść ru­ma­ków. Kare pięk­nie się kom­po­nu­ją ze szkar­łat­ny­mi cho­rą­gwia­mi i mun­du­ra­mi.

– No do­brze, stało się, jak się stało. Pa­no­wie, radź­my, jak prze­po­wie­dzia­ne­go nie­szczę­ścia unik­nąć.

– Może za­rżnie­my wszyst­kie czar­ne konie i zjemy? Przy oka­zji zmniej­szy­li­by­śmy pro­ble­my z apro­wi­za­cją – za­pro­po­no­wał jeden ze świe­żo upie­czo­nych ge­ne­ra­łów pie­cho­ty.

Po­mysł spo­tkał się z dużym za­in­te­re­so­wa­niem, wielu ofi­ce­rów wprost wy­ra­zi­ło apro­ba­tę. Jeden z nowo przy­by­łych, wła­ści­ciel czar­ne­go ru­ma­ka ogrom­nej urody i ceny, ze­rwał się na równe nogi:

– Pa­no­wie! Mam na­dzie­ję, że nie mó­wi­cie po­waż­nie! – Żoł­nierz ze wzbu­rze­nia tak po­czer­wie­niał, że twarz nie­mal zle­wa­ła się z mun­du­rem. – Jeśli taka de­cy­zja za­pad­nie, to nie ręczę za moich chłop­ców! Chce­cie unik­nąć buntu, mu­si­cie zabić naj­pierw jeźdź­ców! Nas też mo­że­cie po­żreć! Gorsi je­ste­ście od be­stii!

Młody wojak wy­biegł z na­mio­tu, nie ba­cząc, że swoim za­cho­wa­niem znie­wa­ża osobę kró­lew­ską. Po jego wyj­ściu zwo­len­ni­cy zje­dze­nia koni nieco przy­ci­chli. Osta­tecz­nie uchwa­lo­no, że ka­wa­le­rzy­ści do­sia­da­ją­cy czar­nych ru­ma­ków zajmą po­zy­cje jak naj­dal­sze od króla.

 

***

 

Ko­lej­ny szturm, ko­lej­ne te­me­ryjskie trupy.

Od grup­ki nie­do­bit­ków ode­rwał się ad­iu­tant. Na karym koniu. Wkrót­ce bełt obroń­ców zwa­lił jeźdź­ca, ale ogier ga­lo­po­wał dalej. Pro­sto w stro­nę króla oto­czo­ne­go garst­ką przy­bocz­nych. Strasz­li­wa prze­po­wied­nia znowu się speł­nia­ła. No bo jak za­sło­nić się przed roz­pę­dzo­nym wierz­chow­cem? Jaka tar­cza po­wstrzy­ma osza­la­łe zwie­rzę? Dla­cze­go, dla­cze­go w po­bli­żu nie ma kusz­ni­ków, kiedy są tak po­trzeb­ni?!

Dwóch wier­nych żoł­nie­rzy bez na­my­słu ru­szy­ło w stro­nę czar­ne­go za­gro­że­nia. Po chwi­li kłęby pyłu spod kopyt prze­sło­ni­ły śmiał­ków przed kró­lew­ski­mi ocza­mi. Przez bi­tew­ny zgiełk przedarł się kwik konia. Ostry, bo­le­sny.

Kiedy kurz opadł, sztab zgro­ma­dzo­ny wokół wład­cy zo­ba­czył do­go­ry­wa­ją­ce­go na ziemi ru­ma­ka. Czar­ne­go. Wszy­scy ode­tchnę­li z ulgą. Jeden z wo­ja­ków ata­ku­ją­cych ka­re­go zo­stał ranny, ale nie­bez­pie­czeń­stwo udało się za­że­gnać. Król prze­żył, a wraz z nim na­dzie­ja na po­ko­na­nie wroga.

 

4.

 

Kiedy przed wro­giem się nie ucho­wa,

Króla ocali dziel­na kró­lo­wa.

Sama po­le­gnie, lecz on żyć bę­dzie,

Nio­sąc na­dzie­ję swym woj­skom wszę­dzie.

 

To wszyst­ko coraz mniej jej się po­do­ba­ło. Oczy­wi­ście, ży­czy­ła mał­żon­ko­wi dłu­gie­go i szczę­śli­we­go życia oraz pa­no­wa­nia. Ale nie aż tak, żeby chcieć za­sła­niać go wła­sny­mi jędr­ny­mi i kształt­ny­mi pier­sia­mi. Tym­cza­sem jej pan i wład­ca naj­wy­raź­niej trak­to­wał żonę jak tar­czę. Od matki na­stęp­cy tronu wy­ma­gał bez­u­stan­ne­go to­wa­rzy­stwa; mu­sia­ła brać udział w na­ra­dach szta­bu, prze­glą­dach wojsk, ata­kach… Ob­ser­wo­wa­ła ko­lej­ne nie­uda­ne sztur­my i wy­słu­chi­wa­ła mel­dun­ków zmę­czo­nych ad­iu­tan­tów na spie­nio­nych ko­niach. Im wię­cej widać było do­wo­dów na praw­dzi­wość wróż­by, tym bar­dziej de­ner­wo­wał się król i tym bli­żej sie­bie trzy­mał mał­żon­kę.

A każdy dzień przy­no­sił nowe po­twier­dze­nia prze­klę­tej prze­po­wied­ni.

Kró­lo­wa zaś co chwi­lę prze­ko­ny­wa­ła się, że wojna nie jest dla nie­wiast.

Och, przy­jem­nie słu­cha­ło się pie­śni o bo­ha­ter­skich czy­nach i le­gen­dar­nych mie­czach. Tylko bar­do­wie nigdy nie wspo­mi­na­li o prze­raź­li­wych wrza­skach ko­na­ją­cych, o smro­dzie nie­od­łącz­nie to­wa­rzy­szą­cym armii, o fe­to­rze wy­do­by­wa­ją­cym się z roz­szar­pa­nych trze­wi, o za­wo­dze­niach ran­nych, o cho­ro­bach sza­le­ją­cych wśród pro­stych żoł­nie­rzy, o pod­łym smaku po­lo­we­go żar­cia, o ohyd­nych wi­do­kach setek tru­pów… Jak mę­żo­wie mogli od­czu­wać dumę z tych okro­pieństw? Dla­cze­go kto­kol­wiek chciał za­cią­gnąć się do woj­ska? Jaki sza­le­niec mógł pod­jąć de­cy­zję o roz­po­czę­ciu wojny?

I ty­sią­cz­ne drob­ne nie­do­god­no­ści – tylko jedna po­ko­jów­ka, brak na­le­ży­cie na­grza­nej wody do ką­pie­li, zimno cią­gną­ce od gołej ziemi w na­mio­cie, nie­moż­ność od­świe­że­nia nie­licz­nych sukni… Do­praw­dy, bia­ło­gło­wy nie zo­sta­ły stwo­rzo­ne do wo­jacz­ki.

 

***

 

Ko­lej­na wi­zy­ta­cja la­za­re­tu. Po­dob­no to pod­no­si­ło mo­ra­le żoł­nie­rzy – świa­do­mość, że wład­ca trosz­czy się o wo­ja­ków, że życzy im po­wro­tu do zdro­wia (czyli na pole walki), zwięk­sza­ła chęć do bez­sen­sow­nych sztur­mów i przy­spie­sza­ła le­cze­nie. Tak twier­dzi­li ge­ne­ra­ło­wie i me­dy­cy. Kró­lo­wa wi­dzia­ła tylko setki za­bie­dzo­nych męż­czyzn, z krwią i ropą są­czą­cy­mi się spod ban­da­ży, ki­ku­ty koń­czyn, po­twor­ne oka­le­cze­nia… Czuła odór psu­ją­ce­go się mięsa – ludz­kie­go ciała, nie­jed­no­krot­nie jesz­cze przy­le­ga­ją­ce­go do po­ru­sza­ją­cych się kości – i cięż­ki za­pach cho­rób zmie­sza­ny z lekką nutką po­da­wa­nych przez fel­cze­rów na­pa­rów.

W ko­ry­ta­rzu umiesz­czo­no cho­rych bez cięż­kich ran. Po­ko­tem, tak bli­sko sie­bie, że nie­kie­dy czło­wiek czę­ścio­wo leżał na są­sia­dach. Wy­chu­dze­ni męż­czyź­ni o błysz­czą­cych oczach, nie­na­tu­ral­nie bla­dych twa­rzach i dziw­nych ru­mień­cach. Wśród cier­pią­cych krą­ży­ły ka­płan­ki z po­bli­skiej świą­ty­ni i poiły ich wodą. Dla prze­cho­dzą­cych po­zo­sta­wa­ła je­dy­nie wą­ziut­ka ścież­ka mię­dzy cia­ła­mi.

Jeden z cho­rych ock­nął się nagle i chwy­cił kró­lo­wą za nogę.

– Pani!

– Tak, dobry czło­wie­ku?

Wład­czy­ni bez­sku­tecz­nie pró­bo­wa­ła uwol­nić stopę. Jakoś nie wy­pa­da­ło kop­nąć żoł­nie­rza w tak cięż­kim sta­nie. Straż nie wi­dzia­ła po­wo­dów do in­ter­wen­cji. Zresz­tą, miej­sca, aby do­pchać się do śmiał­ka, też nie mieli.

– Pani! – Męż­czy­zna roz­kasz­lał się, widać zmę­czo­ny wy­sił­kiem. – Rzek­nij­cie mojej babie, coby na polu pod lasem fa­so­li po­sia­ła.

– Do­brze, po­wiem jej. – Była go­to­wa obie­cać wszyst­ko, byle tylko wresz­cie wy­do­stać się z tego po­twor­ne­go miej­sca.

– I przy­po­mnij­cie, że Józwy ko­bi­ta od nas tuzin jajek po­ży­czy­ła. Na zrę­ko­wi­ny syna. Jam z Brzo­zo­wej Po­la­ny. Py­taj­cie o babę Stio­py. Każdy we wsi wam powie.

– Za­pa­mię­tam.

Kró­lo­wa po­chy­li­ła się i, prze­ła­mu­jąc obrzy­dze­nie, po­kle­pa­ła cier­pią­ce­go żoł­nie­rza po dłoni. Mo­nar­chi­ni w końcu udało się wy­swo­bo­dzić nogę z kur­czo­we­go uści­sku. Po­spie­szy­ła do wyj­ścia.

 

***

 

Wie­czo­rem wład­czy­ni za­czę­ła od­czu­wać dresz­cze. We­zwa­ny medyk orzekł, że to czer­wo­na go­rącz­ka.

Po dwóch dniach ma­ja­czeń kró­lo­wa zmar­ła.

 

Epi­log

 

A gdyś by­strym jest, nie tłu­kiem,

Ważką zy­skasz wnet naukę.

 

Mę­drzec prze­mie­rzał Te­me­rię. W kraju źle się dzia­ło; przej­rza­łe zboże stało na po­lach, tylko gdzie­nie­gdzie dało się do­strzec błysk kosy. Po karcz­mach ga­da­no o ra­bu­siach nę­ka­ją­cych lud­ność. Co bar­dziej by­wa­li wspo­mi­na­li o klę­skach wojsk po­sła­nych do Wa­len­do­rii.

Jesz­cze go­rzej wy­glą­da­ła sy­tu­acja na zamku kró­lew­skim. Kto to sły­szał, żeby i Jego, i Jej Wy­so­kość opusz­cza­li dwór na tak długo? Po­zba­wio­na do­zo­ru służ­ba wał­ko­ni­ła się bez­czel­nie. Ogłu­pia­li z bez­czyn­no­ści sta­jen­ni ob­ła­pia­li po ką­tach rów­nie wy­nu­dzo­ne panny z frau­cy­me­ru.

Ta kra­ina zde­cy­do­wa­nie po­trze­bo­wa­ła po­mo­cy sta­rusz­ka.

Na razie, pod nie­obec­ność go­spo­da­rzy, po­sta­rał się o to­wa­rzy­stwo bła­zna. Razem usie­dli przy dzba­nie wina.

Mę­drzec wy­cią­gnął z po­dróż­ne­go worka pu­de­łecz­ko z bu­ko­we­go i orze­cho­we­go drew­na. Po­wierzch­nia szka­tuł­ki ko­ja­rzy­ła się z po­sadz­ką w kom­na­cie au­dien­cyj­nej. Po otwar­ciu wnę­trze uka­za­ło mi­ster­nie rzeź­bio­ne fi­gur­ki, rów­nież w dwóch ko­lo­rach.

Sta­ru­szek za­czął tłu­ma­czyć tref­ni­sio­wi skom­pli­ko­wa­ne re­gu­ły gry.

Koniec

Komentarze

Ależ przesympatyczne :-)

 

Do końca nie wiedziałem, gdzie jest rozjazd między przepowiednią a stanem faktycznym. I oto proszę, królewska gra okazała się dosłownym rozwiązaniem! Plus wierszem wyłożone zasady walki… :-) Po finale aż od początku przejrzałem tekst, czytając je jeszcze raz. Lubię takie zagranie, gdy pointa zmienia interpretację przesłanek, a przynajmniej odsłania inną możliwość.

 

Dowcipne, pomysłowe, aluzyjne. W tym opowiadaniu zmieściłaś chyba kilka efektów – iluzji grupowania, horoskopowego, skupienia, potwierdzenia…?

 

Dziękuję za niezwykle przyjemne dobranoc ;-)

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, Psycho. :-)

Miło, że Ci się spodobało. Tak, próbowałam zmylić również czytelnika. Cieszę się, że (na razie) z powodzeniem.

Owszem – jest jeden główny błąd, a po drodze mnóstwo pomniejszych. Bardzo wiele można ich tu przypisać, mniej lub bardziej na siłę.

Kolorowych snów.

Babska logika rządzi!

Gratuluję srebrnego wyróżnienia. Bardzo się cieszę, bo piszesz znakomicie i chyba czas, byś z wód małej zatoczki wypłynęła na jakieś szersze H2O.

Wojna szachowa – bardzo dobra. Dołączam się do komplementów Ryby. Opisanie perfidii króla osłaniającego się małżonką – przezabawnie wredne! Rozbawiło mnie!

 

Coś tam znalazłam w trakcie przyjemnej lektury, może zechcesz skorzystać:

 

Najpotężniejsi mężczyźni w kraju zebrali się na naradę.

Może zamienić „mężczyzn” na „mężów”? Brzmi godniej, bo kojarzy się z mężami stanu. Nie widziałoby się  wtedy iluś tam Pudzianów zebranych w sali narad, ale owe siwe a tęgie głowy, o których wspominasz później.

 

po pionowych niemal murach!

Wyszły „niemal mury”, choć powinny być „niemal pionowe”.

 

Generałowie od początku przeciwni użyciu konnicy z triumfem powtarzali pozostałym: „bacz, byś błędu nie popełnił, pilnie rozważ moje słowa”

Uciekły ci przecinki przed i po wtrąceniu: od początku przeciwni użyciu konnicy. Generałowie, podobnie jak wcześniej Kanclerz,  cytują całe zdanie – przydałaby się wielka litera na jego początku.

Dziękuję.

Miło, że tekst przypadł Ci do gustu. :-)

Za usterki też dziękuję. Mężczyzn zostawię (stwarzajmy wrażenie, że kobiety by takich głupot nie narobiły. A co!). Hmmm, to nie miało być wtrącenie, tylko określenie generałów. Ci, którzy byli przeciw, powtarzali zwolennikom… Resztę zmienię.

Babska logika rządzi!

Jeśli laur chcesz zwycięzcy, wpierw piechotę poślij w atak.

Potem wieże oblężnicze. Niech konnica strzela z bata!

 

W szachach wieże wypuszcza się raczej w końcówce niż w środkowej fazie gry. Wieże zabezpieczają ósmą linię i biorą udział w bronieniu króla (roszada). Wieże spokojnie można byłoby zastąpić gońcami, które wraz ze skoczkami i hetmanem (fachowa nazwa królowejenlightened) biorą aktywny udział w grze środkowej. Opowiadanie ciekawe, z niestandardowo rozwiązaną końcówką. Jestem na tak.

...always look on the bright side of life ; )

Dziękuję. Masz rację z wieżami, ale… Bez tego nie zaczęliby oblegać miasta. I bałam się, że goniec (nie wspominając już o laufrze!) zbyt wiele zdradzi. Już wież trochę się obawiałam, ale chyba jeszcze da się przeciwnika czytelnika wpuścić w kanał. ;-)

 

Edit: Wymyśliłam sposób, żeby przesunąć wieże na koniec starcia, nie zaburzając zbytnio tekstu. Trochę drętwy ten dwuwiersz wyszedł, ale trudno.

Babska logika rządzi!

A ja jakoś od razu te szachy widziałam w przepowiedni. Może dlatego, że od fachowych określeń się wzbraniam, dla mnie to wszyćko: wieże, koniki i dziady królewskie :P

Ale opowiadanie przyjemne – bardzo fajnie napisane, szczególnie motyw z królową mi się podobał. No nic, tylko doklepać kolejny punkt ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dziękuję.

Czyli nie wszystkich udaje się zmylić. No, trudno. :-)

Babska logika rządzi!

Za sam prolog dałbym Ci już bibliotekę, Finklo. Doczytam później, bo coś mi woda z kranu, znaczy z tych rurek niżej cieknie! I proszę nie szukać tu dwuznaczności :-)

Nie mogę napisać, że wszystkiego się domyśliłem. Przeciwne stwierdzenie też byłoby fałszywe. Niemądrze zajrzałem najpierw do komentarzy, więc niespodzianka mnie nie spotkała. Biję się w piersi i odradzam takie podejście.

Generalnie sprytne i ładnie napisane opowiadanko. Podobało się.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dziękuję, panowie.

Janie, w samym prologu to chyba jeszcze nie ma nic ciekawego. Życzę sukcesów w walce z hydrauliką.

Jerohu, oj, to faktycznie sobie zepsułeś zabawę. Szkoda. Dobrze, dopiszę ostrzeżenie w przedmowie. Miło, że się spodobało. :-)

Babska logika rządzi!

Finkli trzeba zabrać komputer na jakieś pól roku. Co nie napisze, to ładne, to ciekawe, to dowcipne… Odbiera w ten sposób szanse na zaistnienie prawie całej reszcie piszących. :-) Ładnie to tak? :-) Stąd mój postulat.

Dziękuję, Adamie. :-)

Komputera bez walki nie oddam. Poza tym – tego kwiatu jest pół cywilizowanego światu. Poza tym – słyszałeś, że można pisać na papierze, nie używając drukarki? Poza tym – jeśli przez pół roku nie będę mogła łazić po Internecie i będę zmuszona skoncentrować się na pisaniu… Poza tym – oprócz moich, są tu jeszcze setki opowiadań.

Już? Poczułeś się zmiażdżony ładnymi, ciekawymi i dowcipnymi argumentami? ;-)

Babska logika rządzi!

O masz tobie… :-) Zapomniałem, że jeszcze ktokolwiek poza mną może umieć pisać ręcznie na papierze… I to przez pół roku bez przerwy? Nici z podstępnego planu dania szansy innym… :-)

No! Bacz, byś błędu nie popełnił! ;-)

Babska logika rządzi!

Motyw z szachami – fajny i zaskakujący. Reszta – moim zdaniem -ociera się o poprawnią, ładną i chwilami dziecinną… nudę. Albo narudzę, bo może mam TE dni? Pozdrawiam. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Kolejne odwiedzanie rannych w lazarecie. – powiedziałabym raczej odwiedziny

Sympatyczny i fajny tekst.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki. :-)

Sethraelu, zgodzę się z Tobą. Dla mnie sceny walki są nudne. Może dlatego nie potrafię ich porządnie opisać? No, ale musiałam jakoś pokazać Czytelnikowi, co się dzieje. Nic to, dobrze znać swoje słabe punkty.

Bemik, miło mi, że fajnie i sympatycznie. :-)

Odwiedzanie i odwiedziny. Nie znam się, ale moja kobieca intuicja twierdzi, że odwiedzanie jest bardziej oficjalne, a odwiedziny – prywatne. Jak z wizytacją i wizytą. W takim przypadku – głowa państwa w szpitalu – lepiej pasuje ta “sztywna” wersja. Ale mogę się mylić.

Babska logika rządzi!

Finklo, wizytacja i wizyta to nie jest to samo. Ale przestaję, bo znowu się ktoś wyśmieje dyskusję o detalach, jak przy śmietanie i maśle wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tak, wiem – to zależy, czy my idziemy do teściowej, czy teściowa przychodzi do nas. ;-)

A niech wyśmiewa. Śmiech to zdrowie i nie żałuję ludziom tego towaru. ;-)

Ale jakoś te odwiedziny zmienię. Na wszelki wypadek.

Babska logika rządzi!

Sympatyczny tekst z zaskakującym zakończeniem. Czego chcieć więcej?

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dzięki, Dziadku.

Oj, można… Wyrazistych postaci, pięknych opisów, wzbudzania emocji u czytelnika… Tylko poczekaj na te mnie przychylne komentarze.

 

Dziękuję za Bibliotekę. :-)

Babska logika rządzi!

To jeszcze sobie trochę poczekasz na te mniej przychylne komentarze, albowiem przychodzę tu z wieścią radosną. 

Tekst, jak już to określili przedpiścy, sympatyczny, łatwo się czyta i wywołuje uśmiech na twarzy pomysłowym zakończeniem.

Gratuluję i pozdrawiam ;)

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Dziękuję, Kiwi. :-)

Cieszę się, że tak Ci wszystko przypadło do gustu, aż złego słowa nie możesz powiedzieć.

No trudno, poczekamy… ;-)

Babska logika rządzi!

Zgadzam się z AdamemKB, nie pod względem odebrania komputera, oczywiście.

Pisz Finklo, ile wlezie.

Chodzi o to:

– Co nie napisze, to ładne, to ciekawe, to dowcipne…

Racja.

Niestety, nic poza tym ;)

 

Pan Wysokiego Domu

Dziękuję Panu.

Toć piszę. No cóż, nie można mieć wszystkiego. ;-)

Babska logika rządzi!

Ach, rzeczywiście piszesz, że nie można…

Nie zauważyłem, przepraszam ;)

Pan Wysokiego Domu

Hmmm. A tego nie zrozumiałam.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem. Przedwczoraj chyba. Nawet nie zwróciłem uwagi, że to ślepopisanie i chyba na dobre mi to wyszło, bo nieświadomy,  tym lepiej  się bawiłem.  Bardzo fajnie skonstruowane opko, jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałem na stronie. W “NF” było jakiś czas temu krótkie i fajne opko,  “MMA” chyba tytuł, to mu wcale nie ustępuje poziomem. Czyli też mógłbym je w “NF” przeczytać.  No i tyle ode mnie :-)

Dziękuję. :-)

Aż tak wychwalasz? Fajnie, że Ci się spodobało, ale do NF to już raczej się nie dostanie.

Babska logika rządzi!

Ciekawy, zaskakujący pomysł. Ładnie napisane; podobały mi się wszystkie przepowiednie, a najbardziej ta z królową : ) 

Przyjemne opowiadanko. 

Dzięki. :-)

To wszystko są części jednej dużej przepowiedni. Kawałek o poświęceniu królowej, żeby ratować króla? Hmmm. Ciekawe, z jakiego powodu tak Ci przypadł do gustu. ;-)

Babska logika rządzi!

Wizja królowej zasłaniającej swego małżonka jędrnymi i kształtnymi piersiami, niczym tarczą jest interesująca ; ) Ostatecznie jednak okazało się, że były one zbędne : ) W ogóle to myślałem, że ten chory żołnierz ukatrupi królową na miejscu; ten fragmencik nakazywał taki obrót spraw podejrzewać: Straż nie widziała powodów do interwencji. Zresztą, miejsca, aby dopchać się do śmiałka, też nie mieli. ​  W związku z czym opcja z gorączką tym bardziej mi się podobała ;)

Faceci… ;-D

Ale że któryś piersi uznał za zbędne to już dziwne… ;-)

O, nawet takim niewinnym kawałkiem udało mi się zmylić i zaskoczyć? Miło. :-)

Wiesz, gdyby straż zobaczyła zagrożenie dla osoby królewskiej, to pewnie zdeptaliby chorych i zadźgali mieczami od razu trzech najbliższych.

Babska logika rządzi!

Świetne, świetne, świetne!

Dałem się zmylić i zaskoczyć! Szachy, no tak!

Rozbawiły mnie naiwność oraz ślepa wiara wojsk, rozbawił mnie chłop z Brzozowej Polany i jego wypowiedziane na łożu śmierci prośby (fasola, Wasza Wysokość, fasola!). W końcu, rozważania królowej: śmierć, trupy, fetor – straszne, owszem, ale… brak pokojówki i ciepłej wody?! Boże, widzisz i nie grzmisz?!!!

Finkla… dlaczego Ty się pierdołami zajmujesz, zamiast napisać powieść i się pławić w blasku fleszy? ;)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Dziękuję. :-)

No to kolejny Czytelnik nabity w butelkę. Cieszę się. :-)

Naiwność i wiara – cóż, takie były wymagania konkursu, że błąd musi być. A jajka? Nie zapominaj o jajkach! Tuzin białek i żółtek piechotą nie chodzi. No, bez przesady – królowa jedną pokojówkę miała. Sama by się raczej nie potrafiła ubrać. Próbowałeś sobie kiedyś zasznurować gorset na plecach? ;-)

Babska logika rządzi!

Hmmm. Nie przypominam sobie ;) Ale nie ufam bezgraniczne swojej pamięci – za młodu lubiłem popić :P

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Oj, zakładanie gorsetu po pijaku to dopiero wyższa szkoła jazdy. Efekty mogą być intrygujące… ;-)

Babska logika rządzi!

Albo brzemienne ;)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

To chyba czegoś nie wiem o zachodzeniu w ciążę. ;-)

Babska logika rządzi!

Na trzeźwo i bez seksownego wdzianka też się da, jasne. Ale pewne czynniki prowokują okoliczności. Z drugiej strony – gorset gorsetowi nie równy i nie każdy musi być sexy ;)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Za to (po właściwym zawiązaniu) jaka laska robi się z tej baby w środku…

Babska logika rządzi!

Martwa przez uduszenie – na dłuższą metę… :P

Ale fakt! Mamić to wy umiecie, oj tak! Niby okazałość, a nigdy nie wiadomo, czy watro aby ten stanik rozpinać, czy raczej nie :P

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Z powolnym duszeniem masz rację. I chyba jeszcze różne organy w środku cierpią, kiedy się je za bardzo ściśnie.

A co do mamienia – jest popyt, to i podaż się szybko znajduje…

Babska logika rządzi!

Bardzo dobre!

Liczyłem na nieprzeciętny tekst i się nie zawiodłem.

Świetny pomysł z tymi szachami.

 

Aha, jak narazie myślałem, że pisujesz tylko sf. A tu miła niespodzianka. Opek jest napisany z lekkim przymróżeniem oka, choć nie brak w nim dosadnych opisów. Gdybyś napisała coś mrocznego w realiach fantasy, to by była… Bajka ;-)

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dziękuję.

Miło, że Ci się spodobało.

Nie, nie tylko SF, różnie bywa. Lubię spróbować i tego, i tamtego… Ale mhrok? Nigdy mnie w tę stronę nie ciągnęło.

Babska logika rządzi!

Spróbuj i tego. Opisy już tutaj do cukierkowych nie należą. Myślę, że ciemna strona mocy jest ci bliższa niż ci się wydaje.

:-)

Mhrooook powoli, chyba nawet nieświadomie dla ciebie, zaczyna w twojej twórczości dochodzić do głosu.

 

Czy podążysz drogą Anakina? 

;-)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

No cóż – musiałam opisać katastrofalne skutki błędu.

Ale mam wrażenie, że co drugie słowo pokazuje, jak bardzo nie lubię tych spraw. Może dlatego przemyślenia królowej wypadły naturalnie – bo szczerze. ;-)

Nie wydaje mi się – jeśli będzie trzeba, to pewnie spróbuję opisać i Mhrok, ale na razie nie widzę powodów.

Babska logika rządzi!

Jak zwykle – świetne. Głupio tak komentować te Twoje opowiadania. Kurcze, ani się do czegoś przyczepić, ani co skrytykować. Nudno tak, noooo.

:)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki.

No co ja Ci poradzę? O, już wiem – możesz przeczytać mój tekst na Grafomanię – byków tam mnóstwo. ;-)

Babska logika rządzi!

Ale to są takie byki-niebyki. Się nie liczy :P

Weź napisz coś bleee… tak dla mnie :)

 

W przyszłym roku, na moje urodziny – w ramach prezentu.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Jak niebyki? Piękne, rogate i wypasione. ;-)

Hmmm. Może podeślę Ci coś do betowania skoro taka jesteś spragniona moich szczerych błędów?

Taaa, ja Ci zrobię prezent, a potem przyjdzie AdamKB i tak zjedzie podarunek, że przez dwa miesiące będę się bała zalogować… A jak już przełamię strach, to po to, żeby przeczytać komentarz Regulatorzy, po którym już tylko zalać się…

Babska logika rządzi!

Ja tam nie wiem, co Ty się tak tego Adama czepiasz… Dla mnie był zawsze bardzo miły.

Bo do regulatorów… no, jakby to rzec… eeee…

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ja się czepiam Adama?! Ja go chwalę, szanuję i liczę się z jego opinią. Dla mnie też zawsze jest bardzo miły. Ale jeszcze bardziej inteligentny i uważny. I nie zamierzam mu podpadać słabym tekstem. To już wolę komplementami (za które pewnie lekko ochrzani).

Babska logika rządzi!

No, no, gratuluję Finklu, zamierzony efekt wywarty. Do ostatnich akapitów nie spodziewałem się takiego finału, a niespodziewany fajerwerk na końcu zawsze sprawia, że ząbki szczerzą mi się w uciesze dzikiej. Nagle wszystkie elementy historii wskakują na swoje miejsce, a tekst nabiera przewrotnego sensu. No i jakiś taki pacyfistyczny protest song z tego wyszedł również. Tylko czemu twierdzy obleganie? Moja wiedza na temat szachów wielce nikczemna jest, ale zawsze widziałem je jako starcie dwóch równorzędnych armii. Ja wiem, trzeba było te wieże jakoś wcisnąć, lecz może by je tak zmienić na jakieś wozy bojowe w ósemkę koni zaprzężone, ostrzami halabard i grotami bełtów najeżone? Nie wiem… Ha, no i duży plus za jędrne piersi Królowej. Jędrnych piersi w utworach literackich nigdy nie za wiele.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dziękuję. :-)

Kolejny nabrany przepowiednią. <zaciera ręce>

A bo ja jestem raczej pacyfistką, to i melodia do songu taka wyszła…

Wieże i obleganie – po naszemu ta figura nazywa się wieża i już. A dzięki obleganiu fabuła mogła się rozwinąć (i czerwona gorączka takoż). Bo gdyby armie spotkały się w polu, to chyba dzień-dwa walki i pozamiatane, niedobitki wracają do domu.

Naprawdę jędrne piersi mają aż takie znaczenie? Kurczę, a mi się tyle ewidentnie wybrakowanych książek spodobało… ;-)

Babska logika rządzi!

Słusznie. Również szachowe odniesienia mogły zbyt czytelne w takim przypadku być. A dobra literatura nie biustem stoi, smaczek to dodatkowy jeno. W każdym razie wielkie dzięki za banana na mym obliczu.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Ależ proszę, PSNP. :-)

Babska logika rządzi!

Dopisuję się do grona nabranych :) Opko przyjemne i pomysł znakomicie zrealizowany, chociaż szachów nie znoszę :p

Dziękuję.

Miło to czytać. A przecież ostrzegałam w tytule… ;-)

Ja tam przeciwko szachom nic nie mam. No, może tylko to, że ciągle przegrywam. ;-)

Babska logika rządzi!

Mi się też bardzo podobało, mimo że zaspojlerowałem sobie, czytając uprzednio komentarze (wiem, wiem, shame on me). Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to drażniąca mnie nadmiernie wyeksponowana bezmyślność ludzka (Przepowiednia?! Jasne, że trzeba tamtych w mordę bić!), ale na tym opiera się idea konkursu, więc nie mogę się przyczepić. No to nie czepiam się niczego. Świetne, Finkla! Do następnego! :)

Dziękuję. :-)

Fajnie, że Ci się podobało. No przecież ostrzegałam…

Oj, nie krytykuj ludzików aż tak. Jeden błąd na samym początku, a potem… No jak można nie ufać Przepowiedni, skoro dotychczas sprawdza się co do joty?

Do następnego. :-)

Babska logika rządzi!

Hej! Super opowiadanie, szybko uległam klimatowi, dowcipne i inteligentne, brawo!

Ps. Jako,że grywam w szachy, wypatrzyłam mały błąd. Król szachwany przez konia nie może się zasłonić, może uciec z pola albo użyć innego piona aby konia zbić, poniważ koń jest jedyną figurą na planszy która zasłony przeskakuje, więc jeśli król był w szachu, to mógł się jedynie ewakuować, albo bić innym pionem. Ps2. Jacku, proponuję partię online :-)

Dziękuję, S .Leiss.

Tak, król może się ewakuować. Ale co zrobić, jeśli sąsiednie pola są zajęte lub pod szachem? Gracz może tylko zbić wrogiego skoczka. Przyjmijmy, że właśnie o takiej sytuacji opowiada fragment przepowiedni. A że zasłonić się nie można, wspominam.

Babska logika rządzi!

Zakończenie zaskoczyło:) Sympatyczne i przewrotne. W szachy nigdy nie grałam, więc pewnie uciekło mi sporo smaczków.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dzięki.

Miało zaskoczyć. :-)

Naprawdę? Nigdy nie grałaś w szachy? Tak się da?

Nie, no specjalnie wiele smaczków w tekście chyba nie ma. Tylko dwuznaczność.

Babska logika rządzi!

No teraz to poczułam się jak dres, co na pytanie po co mu głowa, odpowiadał : “Jem nią”;(

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Nie no, nie chciałam Cię zdresować. W moim klanie szachy są tak samo popularne jak chińczyk czy warcaby. Nie wyobrażam sobie, jak można przeżyć dzieciństwo bez tego. No, może jedynak ma szanse… Aha, i bynajmniej nie oznacza to mistrzostwa. ;-)

Babska logika rządzi!

Poczytałem, wczoraj, pomyślałem (trochę) i będę wydziwiał, jak to mam w zwyczaju.

Pierwszy wniosek jest taki, że – idąc za epilogiem – tłukiem zwykłym jestem i basta! Na poparcie tego wniosku mam jeden, ale jakże ważki, argument: kompletnie nie rozumiem zakończenia. Oczywiście jest to scena niosąca klucz do opowiadania. Szachy. Zresztą dołączam do klubu czytelników, którzy wcześniej się nie połapali w nawiązaniach i to mi się spodobało. Ale pomijając tę warstwę znaczeniową, chciałbym się dowiedzieć jaki jest sens zakończenia. Kimże jest Mędrzec przemierzający cierpiącą Temeranię? Jakże ma krainie pomóc partia szachów, którą zaraz rozegra z błaznem? W opowiadaniu szachy mają konotacje czysto militarne, a Temeranii chyba kolejna wojna nie jest potrzebna. Mówiłem, że tłukiem zwykłym jestem?

Finklo, jeszcze trochę powybrzydzam. Ten tekst, jak na Ciebie jest, hm…, jakby to ująć? Przeciętny. Stać Cię na zdecydowanie więcej, co udowodniłaś już nie raz i nie dwa. W tym wypadku opowiadanie mnie nie porwało. Może dlatego, że pomysł oparty na samospełniającej się przepowiedni jest dość banalny i chyba w kontekście konkursu najprostszy z możliwych. I to zakończenie. Cholera, to nie pierwszy raz gdy pyskuję na zakończenie w Twoim tekście. W związku z tym wymyśliłem sobie własne! laugh

 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Dziękuję za opinię dającą do myślenia. :-)

Dyskusję o zakończeniu proponuję przenieść do pw – nie chcę psuć zabawy innym narzucaniem swojej interpretacji. Ale, jeśli masz ochotę, możesz podzielić się tą własną. :-)

Wybrzydzaj, wybrzydzaj, te marudne komentarze są najbardziej wartościowe.

Ale ja się będę bronić – moje zbójeckie prawo. ;-) KPiachu, połowa moich tekstów jest powyżej mojej średniej, a połowa poniżej. I nie bardzo może być inaczej (pomijam te dokładnie równe medianie, czy jak tam definiujesz przeciętność). ;-) Tak, w kontekście konkursu pomysł banalny. Wiem o tym, nawet wspominam w przedmowie. Taki przyszedł do głowy i nie chciał wyjść. :-/

Ciągle jeszcze uczę się oceniać pomysły. Czy nie powiela starych schematów? Czy zainteresuje Czytelników? Który nadaje się na szorta, a który na powieść? Co w nim dobrego, czego jeszcze brakuje? Komentarze takie jak Twój pomagają.

Szkoda, że Cię nie porwało, ale… hmm, to był prosty i krótki żarcik, ewidentnie bazujący na puencie, a nie odezwa do ludu.

Babska logika rządzi!

Większa połowa ludu jak zwykle zachwycona, mniejsza uskutecznia konstruktywną, krytykę. Ot, tyle na temat połówek ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie no, temat połówek jeszcze nie jest wyczerpany. Nawet, rzekłabym, biez połlitra nie razbieriosz. Polej, Psycho…

Babska logika rządzi!

Bul bul bul!*

 

 

 

 

 

 

*Flaszka, ku przypomnieniu, mieści dokładnie dziewięć buli. Bez zaokrągleń. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No i zostałem mniejszą połówką. Muszę zastanowić się jak mi z tym.

Po Twojej uwadze, Finklo, w temacie średniej i mediany, to aż się zastanawiam czy nie określić odchylenia standardowego. Będziemy mieli miarę do określenie co potraktować jako gruby błąd…

 

Edit: A ile buli mieści się w mniejszej połówce?

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Trzy.

 

Bo rozlewasz inaczej. Z gestem. No co ty, Piachu… ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No, to gul.

Zdrowie gospodyni!

Ciekawe kiedy nas pogoni za offtop…

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

KPiachu, można próbować wyliczyć odchylenie, ale to chyba musiałbyś przypisać tekstom wartości. Konkretne, a nawet rzeczywiste.

Uch, ciężki temat. To kto leci po drugą flaszkę? ;-)

 

Edit: Eee, jakie tam pogoni. Gospodyni z tych tolerancyjnych. Zdrowie gości!

I poważniej: KPiach zwrócił mi uwagę, że czasami mam Temerię, a czasami Temeranię. Ujednoliciłam, chociaż już było po terminie konkursu. Szanowni jurorzy, mogłam?

Babska logika rządzi!

Prosit’!

 

(Zawsze mam druga flaszkę. Ech, doświadczenie i lenistwo to cudowna kombinacja… Te rezerwy na obsługę ryzyka…)

 

Piachu, nikt. Jeśli zajrzy ganiacz offtopów, to dostanie… herbatkę. Z Prądem. ;-)

 

Swoją drogą, co by było gdyby… Gdyby opowiadaniom wystawiać ocenę za pomocą  składników liczb zespolonych? W sensie: rzeczywistą i urojoną…

 

Ja jednak golnę i idę spać. Zmęczenie daje się we znaki %-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No to golnij na kolejną płetewkę i klikaj w te urojone gwiazdki. Jak trafisz… ;-p

Salut!

Babska logika rządzi!

Jest pewien problem z mapowaniem wektora na mój układ wssssss… ż… Na koordynaty, do jasnej maciejki majowej czerwcowej! ;-) 

 

Salut! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Patrz, Rybko, z flaszki mi te urojone wyciągnąłeś. Może twarde SF to w rzeczywiste, a fantasy to w urojone? Tylko wówczas, sumując kwadraty możemy dostać…

 

Eeee, no to gul, bo rybka lubi pływać ;-D

 

I chyba łóżeczko jest dobrym pomysłem.

 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Rzeczywista gorzała pod urojoną zagrychę. I już sobie organizm wyciągnie… konsekwencje.

Nu, powtorim! – powiedział major Sidorow, nalewając po szesnastej kolejce.

Babska logika rządzi!

Fajne, też zostałem końcówką zaskoczony. Pomysł niezły, choć wojna, którą wywołuje się z powodu tego, że ktoś coś przepowiedział… wiem, że trzeba to traktować z przymrużeniem oka, ale mimo to trochę mi zgrzytnęło.

Dziękuję.

Niewykluczone, że naciągane. Chociaż… Walczyć o uwiedzioną żonę też jakby bez sensu. A Troja padła…

Babska logika rządzi!

Ja Wam dam mniejsze i większe połówki, cholera! Pół czegoś, to dokładnie pół, czyli obie połówki są takie same! :)

A Temeria/Temerania zalatuje Sapciem. Może to jest tylko moje dziwactwo, ale kiedy czytam opowiadanie, w którym przejawia się nazwa tak znana, to nie mogę wygonić z myśli skojarzenia i trochę mi to przeszkadza w odbiorze. Zdaję sobie sprawę, że te nazwy nie są zarezerwowane, ale mam takie uczucie, jakby jednak dany autor je sobie w pewien sposób zaklepał. Im popularniejsze, tym gorszy zgrzyt, jasna sprawa. Jakby mi przyszło czytać o łuczniku Geralcie, to by mnie szlag trafiał, nawet gdyby opowiadanie było dobre.

Pół czegoś, to dokładnie pół, czyli obie połówki są takie same! :)

Taa, a Śnieżka potwierdzi Twoją wersję? ;-)

No dobra, przecież wiem – ja byłam w tej mniejszej połowie klasy, która uważała na matmie. ;-)

Temeria, Temerania i Sapkowski. Możesz wierzyć lub nie, ale nie pamiętam nazw geograficznych z Wiedźmina (ja nasze ledwie kojarzę!). Geralt z Riwii, źli z Nilfgardu, a resztę wywiał wiatr. Nawet nazwy księstwa Ciri nie potrafię sobie przypomnieć. Ale to by oznaczało, że korzystaliśmy z Sapkiem z jednego źródła. :-)

Babska logika rządzi!

Matematyka potwierdza moją wersję! :P Obruszyłem się, bo z tymi połowami, to nagminny proceder, szczególnie wśród komentatorów meczów piłki nożnej: “minęła dłuższa połowa meczu”. No choroba!

A z tymi nazwami to nie zarzut, ino moje zboczenie. Wiadomo, że taka sama nazwa może się pojawić nawet w wyniku przypadku, jak chociażby z tymi podwójnymi wynalazkami w historii świata. ;)  Ja mam też tak, że jak znam w miarę unikalną nazwę/imię z jakiegoś źródła, to nie użyję, choćby mi się nie wiem jak bardzo podobała. No zboczenie, powtarzam. :)

Jak dla mnie, to obie połowy meczu piłki kopanej są zbyt długie. ;-)

Nieprecyzyjnie się wyraziłam – nie tyle to samo źródło, co ten sam przepis na tworzenie nazw krajów. Przyznaję – Sapkowski wymyślił metodę pierwszy (przynajmniej wcześniej niż ja, bo podejrzewam, że i przed AS-em już ktoś na to wpadł). Ale chyba nie opatentował, więc czuję się uprawniona do dalszego korzystania. ;-)

Babska logika rządzi!

Co ty z tymi połowami… Są większe i mniejsze, krótsze i dłuższe. Matematyka matematyką, ale empiryk wie swoje! ;-)

 

Zależy, z jakiego kąta patrzysz. Narysuj sobie odcinek, podziel na połowę i spoglądaj…! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho, ale Ty do mnie czy do Timona? Komu właściwie proponujesz podział? ;-)

Babska logika rządzi!

A, Timon, bo miałem otwarte przed Twoją odpowiedzią… Timonowi proponuję, by swoją mniejszą połową zaakceptował zdanie większej połowy ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja tu nie chcę wyjść na hipokrytę, jako, że sam mam wielkie braki fantastyczne. Niemniej, moim zdaniem żeby Temerii, królestwa w którym wiedźmin, ostoja polskiego fantasy, strzygę odczarowywał nie pamiętać, to… HAŃBA!

Podobnie jak Timona mnie owa Temeria również bolała i gryzła. Mimo to nie pozwolę, aby rzutowała na ogólny odbiór tekstu, gdyż byłby to bezdyskusyjnie efekt skupienia ;).

Bardzo ładnie pokazany efekt autorytetu i samospełniającej się przepowiedni (więcej, niż jeden błąd jak widzę), przesymaptycznie napisane opowiadanie, choć tematyka, pomimo lekkiego stylu opowiadania, raczej mroczna. No i nie zapominajmy o wyłożonych wierszem regułach szachów. Zakończenie nie podobało mi się aż tak bardzo, ale tutaj z kolei rzutowałaby zasada szczyt-koniec., więc i trzeba uważać. Racjonalizm to ciężka sprawa.

Ogólnie – proste a dobre dzieło, Finklo.

P.S: Ciri była z Cintry. Nawet pasuje.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Niereformowalni Matematyczni Recydywiści! Zła się jednak nie ulęknę i dalej będę prowadził swoją połówkową krucjatę! :D

Dziękuję, Gnoomie.

No może i hańba, ale nie pamiętam. Już w szkole nie przepadałam za geografią. Do przechowywania nazw wykorzystuję atlas, a ostatnio Internet. Faktycznie – Cintra! :-)

Tak, bazowałam na samospełniającej się przepowiedni. Tematyka ciemnawa, bo i skutki popełnienia błędu okazały się paskudne.

Oj, dlaczego uważasz, że racjonalizm to taki problem? Że łatwo popełnić błąd, to już wiemy, ale bez przesady… ;-)

Babska logika rządzi!

I choćbym kroczył ciemną algebrą, to wyznacznika się nie ulęknę…

 

;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Timonie, zaprawdę powiadam Ci, że moja Druga Połówka jest znacznie mniejsza ode mnie!

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Fishu, Biblię Nowej Matematyki cytować? Fe… Aż mi lewackie sensory zadrżały.

Też nie przepadałem, ale miłość do Wiesia była silniejsza. Mam też mapkę dołączoną do przedpremiorowego wydania Zabójców Królów (tak, wiem wiem), to i nawet bez internetów odświeżać pamięć można.

Usłyszałem kiedyś, Finklo, tekst brzmiący “Everyone is rational enough” i generalnie się zgadzam. Mimo to Watts odsyłając mnie do tej strony otworzył oczy na to, jak strasznie w mojej percepcji świata jestem ograniczony. Dlatego też racjonalizm o którym wspominałem nie jest tym naszym, codziennym, którzy każe coś zjeść jak się jest głodnym, ale tym Racjonalizmem Idealnym, czy wręcz utopijnym, tj. wszystkich kognitywnych baiasów pozbawionym. Coś czuję, że tego się jednak nie obejdzie, nad czym, jako początkujący racjonalista ubolewam.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

A, racjonalizm utopijny… No to faktycznie, lekko nie będzie. AI?

Ja myślałam o tym filozoficzno-ideologicznym.

A hasło brzmi… hmm… rozsądnie? Chociaż człowiekowi przychodzą na myśl wyjątki… ;-)

Babska logika rządzi!

AI brzmi jak rozwiązanie. Problemem jednak pozostaną jednak głosy, co to krzyczeć będą o “ryzyku cyborgizacji” i innych farmazonach. Chociaż może to tylko lokalnie, u nas. Ale kończę, bo jeszcze zejdę na politykę. Brrrrr… 

Filozoficzno-ideologicznym powiadasz? Rozwiń myśl.

Myślę, że nawet wyjątki mają ten swój mały racjonalizm – ot choćby, żeby wiedzieć, że z domu należy wychodzić przez drzwi zamiast okno na drugim piętrze.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Gnoomie, Wyznacznik określa macierz! rzekł Karolek M. … ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Na pewno nie tylko lokalnie.

Racjonalizm filozoficzny – taki nurt w filozofii, który upierał się, że rozum jest kluczowy w poznawaniu (nie empiria, nie mistyczna wizja). Zapoczątkowany przez Greków (czego to oni nie wymyślili), rozwinięty przez Kartezjusza.

Ideologiczny – światopogląd sprowadzający się do tego, że nie przyjmuje się “na wiarę” żadnych odgórnych prawd (głoszonych przez kapłanów, polityków, dziennikarzy i kogo tam jeszcze), tylko szuka ich logicznego uzasadnienia.

Tak, i wyjątki mają swój malutki rozumek, ale bardzo często otoczeniu wydaje się, że to nie “enough”. ;-)

Babska logika rządzi!

Grecy, z tego co słyszę na okrągło od mojego przyjaciela, to w sumie głównie zrzynali od Fenicjan, Mezopotamii, Egiptu i generalnie cywilizacji Żyznego Półksiężyca. Strasznie się na mnie zawsze wkurza, jak mówię “A Grecy wymyślili to i tamto…” i przeważnie mnie ochrzania, że nieprawda, bo XXX :D Podejrzewam, że i z racjonalizmem filozoficznym jest podobnie.

Ok, rozumiem i przyjmuję. Choć z aksjomatami bym uważał.

W sumie masz rację. Enough to dosyć względne pojęcie, parafrazując Jacka Sparrowa.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Fair enough.

Że tak sobie zażartuję ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Gnoomie. Hmmm. Pitagoras i Euklides też rżnęli? No to przynajmniej podpisali swoje zwoje i mieli na tyle farta, że prace jakoś tam (choćby w odpisach) dotrwały do czasów nowożytnych.

Oj, tak – aksjomaty i inne dogmaty to niebezpieczna zabawka.

Psycho – :-)

Babska logika rządzi!

Ja tam nie wiem kto rżnął i (z) kogo. Niemniej, i to nawet z lekcji historii wiem, że Grecy sporo rżnęli. Tak czy siak.

EDIT: Myślę, że tych ze wschodu też przetrwały, tylko troszkę mniej popularni są. Odnoszę wrażenie, że nasze kroniki historyczne są mocno europocentryczne i pomijają to, że masę rzeczy przejęliśmy od ludzi ze wschodu.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ale historia matematyki i filozofii już często to rżnięcie pomija. Chyba że wrzucimy na warsztat “Ucztę” Platona… ;-)

Babska logika rządzi!

I choćbym kroczył ciemną algebrą, to wyznacznika się nie ulęknę…

Amen, Fishu. Przeczytałbym całą taką przeróbkę, byłoby pewnie sporo śmiechu. ;)

 

Timonie, zaprawdę powiadam Ci, że moja Druga Połówka jest znacznie mniejsza ode mnie!

Ok, to było dobre. Nie jest to czysto matematyczne podejście, ale tym lepiej, bo efekt mocniejszy.

Chapeau bas, KPiachu! :)

 

A w odpowiedzi na dyskusję Finkli i Gnoomiego pozwolę sobie rzucić hasłem: “Everything is a remix” (i podpowiedzieć, żeby zajrzeć na youtuba ;) ).

Gnoomy? Jaka słodka ksywka. Powiem Panu, żeby mnie tak nazywał w tym…

Ekhm, prawie się zagalopowałem. Hehe.

“Uczta” Platona obowiązkowo na warsztat, Finklo. W końcu klasyk klasyków. ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

A w odpowiedzi na dyskusję Finkli i Gnoomiego pozwolę sobie rzucić hasłem: “Everything is a remix”

Hmmm. A oryginalny w filozofii był tylko Platon. Reszta to przypisy. ;-)

Gnoomie/ Gnoomy, nie polecam uczty. Mnie rozczarowała. Ale nie da się ukryć, że to klasyka.

Babska logika rządzi!

Podniosłaś poprzeczkę dla ocen bibliotecznych opowiadań. Za komentarz niech starczy fakt, że po raz pierwszy wystawiłem ocenę opowiadaniu z portalu.. Szacun za pomysł i realizację.

Dziękuję. :-)

Ho, ho, ho! Pierwsza ocena i od razu taka wysoka! Cieszę się, że opko przypadło Ci do gustu. :-)

Babska logika rządzi!

Brawo za zaskakujące zakończenie. Drugie brawo za sam tekst. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili pisać, osadzając fabułę w odległych czasach, odpowiednio modyfikować język bohaterów oraz narrację. naprawdę szacun :)

Dziękuję, Lisette.

Tutaj stylizacja jest raczej lekka. Nie podziwiaj, tylko też spróbuj, zobaczysz, że to łatwiejsze niż się wydaje. :-)

Babska logika rządzi!

Zacne i bardzo porządnie napisane opowiadanie.

Dość szybko pojęłam przepowiednię, choć nie grywam w szachy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję, Reg. :-)

No to należysz do nielicznych, którzy nie dali się nabrać. Przynajmniej nie na długo.

Babska logika rządzi!

Za wydłubywanie ważkom oczu, to w niektórych światach zrzucają ze skały.

 

Z tego co widzę, niby takie średniowiecze, ale zaczątki kapitalizmu na całego. Ale warto pamiętać, że reklamy nie są dla smoków. ;)

Nasunęła mi się jeszcze jedna myśl: człowiek boże igrzysko. 

 

Trochę smuci fakt, że tekst jest taki krótki. Ciekaw byłem jak to się wszystko potoczy. Niby uniknęłaś sztampowości zakończenia, ale równie dobrze można tutaj mówić o uniknięciu porażki w walce, poprzez niestawienie się na ringu. 

Czuję niedosyt i dlatego 4/6. 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Dzięki. :-)

Toż żadnych ślepek nie ważkom nie wydłubywałam. Środek ciężkości by im się za bardzo przesunął. ;-)

Tego akapitu z reklamami w ogóle nie rozumiem.

Zawsze można założyć, że jesteśmy pionkami na czyjejś szachownicy.

Długość. Nie pamiętam, jaki był limit w tym konkursie, ale możliwe, że jeszcze sporo znaków mi zostało. Bardzo możliwe, że wyczerpałam swój limit dwuznacznych szachowych rymowanek.

Ze sztampowatością zakończenia to chyba marudzisz. Taki mi przyszedł do głowy pomysł na konkurs, na końcu musiałam wyjaśnić, o co chodzi.

Babska logika rządzi!

Wybacz, wybacz… Zaszła pomyłka. Komentarz o ważkach poszedł już tam, gdzie pójść powinien. W ramach rehabilitacji przeczytałem cały tekst jeszcze raz, coby odświeżyć.

 

Czytam, czytam i już sobie przypominam. Tak, mędrzec Tsusunin, uczeń Binsunina?

Podoba mi się, jak ukazałaś mechanizm ewolucji i rozpowszechniania się informacji oraz późniejszej interpretacji. 

 

Grozi władcy koń – ten czarny.

Nie zasłonisz się, los marny.

Aby wróg cię nie pokonał,

Musisz prędko zabić konia.” – jako bogobojny król, pierwsze co by rozkazał, to zabić wszystkie kare rumaki…

 

Bardzo podobają mi się reakcje bohaterów i to, w jaki sposób dopasowują wydarzenia do przepowiedni. No i zaradny król nie mogąc rozstać się z żoną. :D

 

Podobała mi się też, co pamiętam też z pierwszego czytania, perspektywa prostego wojaka-rolnika. A Czarny koń nie oznaczał zarazy?

 

Fajnie się czytało, miło odświeżało. 4/6. :)

 

 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Spoko, przy tylu tekstach… Każdy się może pomylić.

Tak, tak, to właśnie ten mędrzec był!

A bo to taki specyficzny konkurs był, o błędach. No to kazałam bohaterom źle kombinować…

Czarny koń może oznaczać różne rzeczy, także fuksa.

Miło mi, że jednak fajnie się czytało. Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Miałem dylemat: grać w szachy , czy czytać Twoje opowiadania. Już nie mam :). Mam za to pytanie: Naprawdę są tacy , co zaczynają czytanie od komentarzy? Jeśli tak, to znaczy człowiek do końca życia ciągle czegoś zaskakującego się uczy. 

Dzięki, Koalo. :-)

Mam kilka tekstów zahaczających o szachy, ale na pewno są w mniejszości, więc dylemat zostaje.

Tak, naprawdę są tacy. Czasami trafiają na spoilery, ale to chyba ich problem.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka