- Opowiadanie: Lord Vedymin - Chodź ze mną

Chodź ze mną

Pomysł przyszedł wczoraj. Udało się zdążyć, niemal w ostatniej chwili. Przepraszam za ewentualne  (prawie pewne ;)) błędy interpunkcyjne.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Chodź ze mną

Ro­bert żył we wła­snym świe­cie. Uro­dził się głu­cho­nie­my. I jakby tego było mało, w dzie­ciń­stwie stra­cił wzrok, przez po­waż­ną in­fek­cję. Wo­lon­ta­riusz­ka Anna była jego oczy­ma i usza­mi, prze­wod­nicz­ką po ma­te­rial­nym łez padole, który bez niej ogra­ni­czał­by się do czte­rech ścian miesz­ka­nia. Co­dzien­nie przy­no­si­ła za­ku­py, braj­low­ską prasę i za­pach po­ma­rań­czy. Cza­sem wy­cią­ga­ła go na spa­ce­ry po mie­ście. Ro­bert lubił ak­sa­mit­ny dotyk jej drob­nej dłoni, pul­su­ją­cej w rytm bi­ją­ce­go serca. Z każ­dym dniem uświa­da­miał sobie, że Anna jest dla niego kimś wię­cej, niż anio­łem stró­żem. Kiedy od­cho­dzi­ła, wra­cał do swo­je­go świa­ta, gdzie przy­go­to­wy­wał dla niej godne miej­sce. Długo się wahał, cały czas uwa­żał, że na­le­ży coś jesz­cze ulep­szyć, bał się od­rzu­ce­nia. Pew­ne­go dnia jed­nak prze­ła­mał się. Był gotów, aby wy­ja­wić swoją naj­skryt­szą ta­jem­ni­cę.

 

***

Tego dnia długo nie przy­cho­dzi­ła. Mi­nę­ła go­dzi­na, dwie. Ob­ręcz na nad­garst­ku w końcu drgnę­ła. Ro­bert po­szedł otwo­rzyć drzwi. W noz­drza ude­rzy­ła woń soli mor­skiej i pasty do butów. Kto zacz, do cho­le­ry, rzekł­by głos w gło­wie, gdyby nie­mo­wa znał ja­ki­kol­wiek wer­bal­ny język. Cięż­ka dłoń spo­czę­ła na ra­mie­niu. Gość wci­snął mu do ręki ka­wa­łek pa­pie­ru z wy­pust­ka­mi.

Pani Nowicka miała wy­pa­dek sa­mo­cho­do­wy. Leży w szpi­ta­lu na Lwow­skiej, w cięż­kim sta­nie, w śpiącz­ce. Przy­sze­dłem ją za­stą­pić.

Ro­bert wzdry­gnął się i zalał zim­nym potem. Szyb­ko, nie­mal bie­giem, ru­szył do po­ko­ju. Wy­cią­gnął dłu­go­pis i, co­kol­wiek nie­zgrab­nie, na­pi­sał wiel­ki­mi li­te­ra­mi:

ZA­WIEŹ MNIE TAM. NA­TYCH­MIAST.

 

***

Usiadł przy łóżku. Nie wi­dział, w jak okrop­nym sta­nie jest jego anie­li­ca. Wy­ma­cał de­li­kat­ną dłoń. Przez chwi­lę za­wa­hał się, ale uści­snął pew­nie, po­czuł lek­kie drgnię­cie. Anna jed­nak nadal spała.

 

***

Go­rą­ce pro­mie­nie słoń­ca za­le­wa­ły roz­le­gły sad. Ga­łę­zie ugi­na­ły się od so­czy­stych ja­błek, brzo­skwiń i cze­re­śni, a mię­dzy gę­stym li­sto­wiem, do ziemi do­bi­ja­ły się wą­skie smugi świa­tła. W po­wie­trzu wi­siał za­pach po­ma­rań­czy, nie­sio­ny, co jakiś czas, lek­ki­mi po­dmu­cha­mi wia­tru. Wśród buj­nej trawy spa­ce­ro­wa­ła para. Ja­sno­wło­sy męż­czy­zna wiódł za rękę, ubra­ną w białą su­kien­kę, zdu­mio­ną ota­cza­ją­cym ją ogro­dem ko­bie­tę. Za­trzy­ma­li się, chwy­ci­li za dłonie i spoj­rze­li na sie­bie na­wza­jem. Anna pierw­szy raz zo­ba­czy­ła oczy Ro­ber­ta, z któ­rych głębi pły­nę­ły dwa ma­gicz­ne słowa: Ko­cham cię.

W sa­dzie pa­no­wa­ła błoga cisza.

Koniec

Komentarze

Jest całkiem miło, podoba mi się. Fajna liryzacja, ale uważam, że pozostałych znaków mogłeś użyć, żeby odrobinę zawęzić możliwości interpretowania ostatniego akapitu.

Przeczytałem, wróciłem do początku, przeczytałem ponownie. I powtórzyłem ten zabieg trzykrotnie, za każdym razem czerpiąc równie dużą przyjemność. Piękne, ciepłe, fantastyczne.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Bardzo ładne, nastrojowe i nostalgiczne.

gdyby niemota znał jakikolwiek werbalny język – zmień tę “niemotę”, bo to słowo ma zdecydowanie negatywne zabarwienie

 

Mam trochę wątpliwości: głuchoniemy, a na dodatek niewidomy nie mieszkałby sam. Nie posługiwałby się też żadnym pismem. Skoro wzrok stracił w dzieciństwie, chyba nie zdążyłby się nauczyć ani zwykłego pisma, ani brajla. To skomplikowany proces – a przy braku słuchu i mowy…

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@Klapaucjusz: Też mi trochę szkoda tego niewykorzystanego limitu, ale nie zdążyłbym. Poza tym, w zasadzie zamieściłem wszystko co chciałem, można było to jedynie rozwinąć.

 

@BogusławEryk: Gdy zacząłem czytać Twój komentarz, myślałem, że z tekstem coś nie tak, a druga część mile mnie zaskoczyła :)

 

@bemik: Dzięki za uwagę. Zmieniam.

Mam trochę wątpliwości: głuchoniemy, a na dodatek niewidomy nie mieszkałby sam. Nie posługiwałby się też żadnym pismem. Skoro wzrok stracił w dzieciństwie, chyba nie zdążyłby się nauczyć ani zwykłego pisma, ani brajla. To skomplikowany proces – a przy braku słuchu i mowy…

Znalazłem w internecie artykuł o osobie, która studiuje przy braku tych dwóch zmysłów, zaliczając rok studiów w dwa lata. Być może to skrajny wyjątek, ale jest to możliwe. Też straciła wzrok w dzieciństwie.

 

 

Sam napisałeś “dwóch” zmysłów. Twój bohater nie ma trzech – a nauka w przypadku osoby głuchoniemej nie przebiega tak szybko, jak normalnie. Obawiam się, że nie zdążyłby przed utratą wzroku, a wtedy nie ma już właściwie metody na dotarcie do takiego człowieka. I z pewnością jeśli od dzieciństwa  brakowało mu trzech zmysłów mieszkałby w domu opieki, a nie we własnym mieszkaniu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A mi się nie podobało :( przykro mi. Takie ckliwe, do bólu bazujące na kalectwie bohatera, bez większego wyrazu (dla mnie). Napisane ok, ale też bez fajerwerków. I fantastyki zero… 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Cóż, na mnie też, niestety, wrażenia wielkiego nie zrobiło, ale fantastykę dostrzegłam.

Muszę się zgodzić z Bemikiem – osoba pozbawiona trzech zmysłów w dzieciństwie, nie nauczy się pisać. Nie ma na to szans. Chyba, że najpierw nauczył się pisać, a potem stracił wzrok…

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Wydaje mi się, że nie wykorzystałeś potencjału tekstu. Właściwie nie wiem, jak mam rozumieć końcówkę.

A tak gwoli ścisłości, szanowne przedmówczynie, bohater jest pozbawiony dwóch zmysłów: słuchu (od urodzenia) i wzroku (od dzieciństwa). Węch i dotyk na pewno ma, o smaku tekst nie wspomina, ale czemu miałby szwankować?

Babska logika rządzi!

No, Bemik, rzeczywiście dałyśmy ciała. Mowa tak jakby zmysłem nie jest… ;-)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Liryczne, ale niewykorzystane w pełni.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Faktycznie, mowa nie jest zmysłem, ale i tak bohater nie dałby rady. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jasnowłosy mężczyzna wiódł za rękę, ubraną w białą sukienkę, zdumioną otaczającym ją ogrodem kobietę. Zatrzymali się, chwycili za ręce i spojrzeli na siebie nawzajem.

Bardzo poetyckie. Tylko też nie bardzo wiem, jak rozumieć końcówkę. Bo moja interpretacja prowadzi do bardzo smutnych wniosków. Tzn. no niby jest happy end, ale jakby… nie ma. Tak miało być?

Dla mnie niestety zbyt ckliwe.

Zmysłów brak dwóch, ale w pisanie w tym przypadku też nie wierzę. Chyba że to element fantastyczny.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

@Iluzja: W realnym świecie perspektywa bohaterów nie wygląda optymistycznie, ale zawsze jednym dotknięciem mogą przenieść się do tego drugiego, który wszystko wynagradza, choć cierpienia w tym pierwszym nie unikną.

 

@AlexFagus: Obiecuję, że kolejne opowiadanie, które wstawię będzie zimne jak stal, żeby zachować balans :) A na obronę mojego bohatera mogę podać jeszcze przykład osoby, o której wspominałem, i na której częściowo oparłem tło postaci: Gennet Corcuera.

A mi się podobało. Smutne okropnie, działa na emocje.

Zakończenie, powiedziałbym, zbyt poetyckie. Ale tekścik ładny.

Sam tekst do mnie specjalnie nie przemawia, ale muszę przyznać, że doceniam próbę poetyzacji języka. Czasem wychodzi fajnie, czasem wychodzi (zbyt)  banalnie – jak z materialnym łez padole. 

Nie poruszyło mnie, zbytnie spiętrzenie przeciwności i estetyka trąci romansidłem. 

Ładne, ale jak słusznie zauważyła Tensza – bez fajerwerków. Nie poruszyło mnie, kilka fabularnych zgrzytów – ot, szorcik bez większego polotu.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Po swojemu zrozumiałem i nawet mi się podobało. Lubię takie historie, ale mimo wszystko czuć lekki niedosyt.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Powiedziałbym, że tekst bez ostatniego akapitu stanowi całkiem ciekawy punkt wyjścia do snucia dalszej opowieści (tylko trzeba by było wymyślić jakiś fajny element fantastyczny), to znaczy bohater ma potencjał – ale finał jest, taki wiesz, upraszczający sprawę ; )

I po co to było?

Przeczytałam z przyjemnością i wcale nie uważam, że szort jest ckliwy. Powiedziałbym raczej, że jest tkliwy i tego się będę trzymać. :)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O, dziękuję. Ckliwy czy tkliwy – nie robiłoby mi to różnicy, gdybym teraz nie sprawdził w słowniku :)

Nie da się ukryć, że czasami jedna literka potrafi zmienić sens wypowiedzi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

zbyt ckliwe

A mnie się spodobało. 

Codziennie przynosiła zakupy, brajlowską prasę i zapach pomarańczy.

Kupiłeś mnie tym zapachem pomarańczy, który fajnie powraca w końcówce. 

Główny zarzut to nielogiczności związane z brakiem zmysłów. Musiałem to sobie sam tłumaczyć, że mógł najpierw nauczyć się pisać (6-7 lat), a potem stracić wzrok. To by usprawiedliwiało tę prośbę o zawiezienie. No i przecież “Kto zacz, do cholery” mógłby pomyśleć – słowa przecież zdał. 

Przez to niedociągnięcia klik też trochę naciągnięty, na zachętę. 

Wciąż piszesz, Lordzie Vedyminie? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzięki.

Próbuję pisać, ale od dłuższego czasu kończy się na rozmyślaniu i spisywaniu notatek, bo cokolwiek wymyślę, wydaje mi się zbyt banalne, gdy zaczynam to spisywać – wszystkie tematy wydają się, jakby to powiedzieć, za mało kompleksowe. Z jednej strony chciałoby się pisać o dużych rzeczach, ale z drugiej myślę, że o ogóle najlepiej pisać przez szczegóły, żeby nie wyszło jałowo. Poza tym muszę uświadomić sobie co mam do powiedzenia. W każdym razie, kilka rzeczy powoli się klaruje.

Trzymam kciuki i czekam na tekst ;)

Polecam też Twojej uwadze konkurs “Pierwszy raz”, to może być dobrą okazją na mały rozruch.

 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ciepły, poetycki tekst. Miś zaskoczony, że podoba się wielu osobom, których o to nie podejrzewał. Autora też. W NF wszystko jest możliwe. I dobrze.

Nowa Fantastyka