- Opowiadanie: Xixiks - Ruiny

Ruiny

Tekst traktuję jako próbę napisania czegoś w zupełnie innej narracji.  Nie wiem czy się udał, czy nie. Jest dość stary, to fakt. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Ruiny

 

Stoję na ruinach dawnej rzeczywistości.

Przede mną rozpościera się krajobraz Nowego Miasta, dzieła rąk ludzi życzliwych, dążących przez wiele lat do wspaniałego celu – zjednoczenia wszystkich, zamknięcia ich w murach czegoś doskonałego. Ich plany zamieniły się w czyn; przez wiele lat Doskonali Budowniczowie pracowali nad wielkim dziełem.

Stare fortece i zabudowania nakazano niszczyć, zmiatać z powierzchni ziemi, tak by nie został kamień na kamieniu. Upadły stare… dobre czasy.

Na resztkach budowli błyszczy całkiem nowe graffiti, a ze starego, samo-włączającego się magnetofonu dobiega dźwięk „Wiosny” Vivaldiego. Ja i moi towarzysze spluwamy na ziemię, na znak dezaprobaty dla tego paskudztwa, powstałego jeszcze przed Zmianami. Przecież wy nie należycie do Zmian – mówi głos w mojej głowie.

Stare, głupie nawyki.

W Nowym Świecie docenia się jedynie to, co powstało najdalej pół wieku temu, czyli wtedy, kiedy pojawiła się inicjatywa Nowej Rzeczywistości.

Żyjemy na nowej, wspaniałej Ziemi. Wystarczy przekroczyć bramę Miasta, by się o tym przekonać. W środku panuje przepych, niczego nie brakuje, większość przedmiotów jest ze złota i innych drogocennych metali.

W Mieście nie ma nic, co byłoby wspomnieniem tamtych dni. Wykorzystano stare wynalazki, jednak specjalnie unowocześnione, a imiona ich wynalazców kazano zapomnieć i wyrzucić z pamięci.

Mieszkając w Nowym Świecie trzeba być przygotowanym na całkowite podporządkowanie się zasadom i regułom ustalonym dla bezpieczeństwa wszystkich Mieszkańców. Ci, którzy złamią choć jedną, podlegają Sądowi, a ten najczęściej wyrzuca delikwenta poza mury. Tak też stało się z nami.

Ale to już inna historia…

Zaś za murami – stare ziemie, resztki zabudowań. To nasz dom, wszyscy tu mieszkamy. Wyrzucili nas, nie ma dla nas miejsca w świecie bez skazy.

Patrzę na Nowe Miasto imienia Fawkesa. Ileż takich budowli jest na całym Globie? Miliony, tysiące milionów małych osad, liczących niewiele ponad pięćdziesięciu mieszkańców. Aż dziwne, że Zgromadzenia nie biją się nawzajem o władzę.

Dlaczego Fawkes? Bo jest oznaką sprzeciwu. W Mieście uznaje się go za męczennika. Jego wizerunki widnieją w szkołach i w nowych, rządowych podręcznikach, które starannie wybierają jedynie elementy Historii. Za Historię uznaje się czasy, w których nie było Nowego Świata. Na strony podręczników mają możliwość dostać się jedynie ci, którzy sprzeciwiali się ówczesnej rzeczywistości. Dlatego dzieci uczy się jedynie o Kingu, Fawkesie, Lutrze, starannie omijając patriotów, walczących przecież o Stary System.

Kiedy wyrzucono mnie z Miasta bardzo chciałem tam wrócić. Kochałem swoją rodzinę, kochałem Nowy Świat. Chciałem podziwiać dokonania Życzliwych, chciałem oglądać poczynania na rzecz lepszego. Chciałem czynić świat lepszym.

Teraz zacząłem ich nienawidzić.

Wszyscy są tacy zakłamani. Nikt nie zna prawdy. No, może poza Stworzycielami Systemu.

 

*

 

Zażyty narkotyk zaczyna działać.

Czuje jak w moim wnętrzu przeobrażam się w potwora, jak moje ciało dostaje dodatkowej siły. Czuję się bardziej pewny siebie. Tak jest zawsze, gdy sięga się po Wilka. Wilk pobudza ciało, robi z człowieka tyrana. Uwielbiam nim być.

Stoję na gruzach starej rzeczywistości. Dopiero teraz sobie to w pełni uświadamiam. Stary System! To o niego chcemy walczyć!

Do dzieła, towarzysze broni! – chce krzyczeć, ale Wilk tłumi pochopne zdania. Pomaga myśleć.

Za mną stoi pięć tuzinów ludzi, gotowych walczyć i zdobyć to, co utraciliśmy.

Obracam się i patrzę na nich. Głównie są to ludzie w sile wieku, którym pozostaje wystarczająco determinacji by walczyć. Oni wszyscy złamali zasady panujące w Nowym Świecie i zostali wydaleni ze swoich Schronów. Teraz muszą tułać się po świecie.

Nadszedł dzień, by to zmienić.

Unoszę w górę sztandar i wrzeszczę:

Do boju!

 

*

 

Wojownicy ruszają, krokiem trochę szybszym od marszu. Ja sam zostaje w tyle. Ruszę na końcu, o ile się na to zdobędę. Perspektywa śmierci w ten piękny, słoneczny dzień… jest przytłaczająca.

Oni muszą być bardzo dzielni, tylko ja jestem tchórzem.

Z Wilkiem jest coś nie tak. Dopada mnie dziwna melancholia. Obwiniam się za wszystko.

W końcu jestem wszystkiemu winien.

 

*

 

Za chwilę będzie po wszystkim.

Za chwilę tysiące Wygnańców pożegna się z życiem i trafi w przyjazne, kojące objęcia śmierci. To na mnie spłynie odpowiedzialność, to mnie znienawidzą żony i dzieci, to mnie będą wypominać to, że skazałem na śmierć tylu ludzi. Chciałem dobrze. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Wygnańcy docierają do bram miasta, wdzierają się przez otwartą bramę, wspinają się po murach. Rzucają samozapalające się mikro-bomby oraz granaty. Słychać wrzask.

Zamiast atakować, stoję i zastanawiam się nad sobą.

Jak właściwie się to zaczęło?

Ten dzień… świeciło słońce…

Zabiłem kogoś, kto dla Nowego Sytemu był bardzo ważny, był elementem Układanki, znanej potocznie – Puzzle.

Wilk jednak działa. Ogarnia mnie poczucie władzy.

Uspokój się, mówię sobie, to było dawno temu.

Coś silniejszego, coś silniejszego niż Wilk, zmusza mnie do wspomnień. Aż dziwie się, że istnieje coś silniejszego od narkotyku.

Był piękny słoneczny dzień…

Ale to inna historia. Być może przyjdzie ktoś, kto spisze moje życie, zamknie w opasłych księgach.

Jednak wątpię, by ktoś zechciał. Nigdy nie pisze się o przegranych, nie ma to sensu. Przez chwilę dopada mnie smutek.

Zginę w pomroce dziejów.

Jak my wszyscy. Jak wszyscy Wygnani.

Gdzieś w oddali Nowe Miasto podnosi krzyk zwycięstwa.  

Koniec

Komentarze

Hej. Świat, który opisałeś w swoim opowiadaniu skojarzył mi się z Yansem i z Orwellem. Często używasz tych samych wyrazów (stary, nowy, wszyscy, doskonały) przez to tekst jest mało dynamiczny. To tak moim skromnym zdaniem. Jeśli chodzi o ortografię to Ci nie pomogę, bo sama jestem noga w tym temacie :-P To chyba tyle…

Ani Yansa, ani Orwella (wstyd się przyznać) nie czytałem. 

Dzięki za przeczytanie i opinię :)

Tekst napisany w miarę przyzwoicie. Tylko z polskimi ogonkami masz problem; czuje i chce znaczą coś innego niż czuję i chcę.

Temat dystopii, okłamywanej społeczności i buntowników jest już trochę wyeksploatowany, ale dlaczego nie miałbyś na nim potrenować?

Babska logika rządzi!

Ps. No ale jeśli masz 14 lat to jest lepiej niż dobrze :-D

Tak, to jedynie pole treningowe, bo ten temat szczególnie mnie nie interesuje.

Z tym “lepiej niż dobrze” nie przesadzajmy :-)

Dzięki za przeczytanie i opinie, Finklo.

– “Tak, to jedynie pole treningowe, bo ten temat szczególnie mnie nie interesuje”.

– To jak ma zainteresować innych?

...always look on the bright side of life ; )

Normalnie, co kto lubi. Brak specjalnego zainteresowania tematem z mojej strony nie oznacza, że opowiadanie jest nieciekawe czy nie dobrze napisane. 

Usłyszałem o czymś takim jak dystopia i postanowiłem się sprawdzić w tym temacie. 

W tekście widać, że nie interesujesz się szczególnie tym tematem. Ćwiczenie, ćwiczeniem, ale powiem tak – jeśli wpadłeś na pomysł i nie uważasz go za zajebisty, po prostu o nim nie pisz. W ten sposób oszczędzasz czas twój i czytelników. Bo jeśli piszesz na temat, który cię nie interesuje, czytelnik otrzymuje coś takiego, jak powyższy tekst – powielenie schematów i wysyp Nazw Własnych. Nie zrozum mnie źle, to jest bardzo przyzwoicie napisane powielanie schematów, ale jednak powielaniem schematów pozostaje. 

Dzięki vyart. Nie czytam tego typu książek, więc też trudno ocenić mi co jest powielaniem schematów, a co nowością. Dlatego jestem zadowolony, że bardzo przyzwoicie napisałem, nawet jeśli trochę rzeczy powieliłem. 

W porównaniu z Twoimi wcześniejszymi tekstami, ten jest napisany naprawdę nieźle. Problem w tym, że – jak dla mnie – jest on jakiś taki mało żywy, mało dynamiczny. Niby coś się dzieje, ale tak wątle, bez ikry. Jakby to, co zaprezentowałeś, było odwaleniem przykrej pracy zleconej – strasznie tego nie lubię, ale dobrze płacą, no i gotówka zawsze się przyda.

Niech w tym przypadku brak nagany zostanie potraktowany tak jak premia. ;-)

Mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą nie tylko nieźle napisane, ale znajdę w nich też to coś, mówiąc wprost, życzyłabym sobie fajnej historii. Takiej z jajem. Strusim! ;-)

 

„Upadły stare… dobre czasy”. – Czasy nie upadają, czasy mijają.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję Ci, regulatorzy. 

Może spróbuję napisać coś w czasie teraźniejszym (trochę jest teraz modny, przez Igrzyska Śmierci)? No sam nie wiem. Mam już napoczętego kolejnego szorta, więc go skończę, wstawię i zobaczymy czy jest równie niezły jak poprzednik :)

Dzięki!

Podczas czytania denerwował mnie podniosły, spokojny ton narracji. Opowiadanie jest senne, czy może raczej czyni sennym swojego czytelnika. Fabularnie właściwie nic tu nie ma – temat, jak rzekła Finkla, oklepany, a w Twojej wizji w żaden sposób nie rozwinięty, nie pogłębiony. To jedynie wprawka pisarska, w dodatku nieciekawa.

Zgodzę się z Vyzartem – nie pisz, jeżeli nie uznajesz pomysłu za warty pisania.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka