- Opowiadanie: oruen - Pojebowisko

Pojebowisko

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Pojebowisko

Kanapka z serem a la student

Znajdź kromkę chleba, która jest mniej twarda od granitu. Takich rzeczy najlepiej szukać w miejscach, w których ostatnio jadłeś kanapki, istnieje możliwość, że zostawiłeś jedną skibkę w folii i zdarzyło ci się o tym zapomnieć. Kiedy już zlokalizujesz jedną lub więcej sztuk, wyjmij z lodówki kawałek sera. Nie musi być twój, dlaczego, dowiesz się później. Następnie połóż jeden plaster sera na skibce i zacznij jeść chleb, stopniowo przesuwając ser na drugi koniec kanapki. Kiedy zjesz już cały nieprzykryty serem chleb, odłóż ser do lodówki; będzie w sam raz na następną kanapkę. Czynność powtarzać, aż będziesz najedzony.

Wielka Księga Kulinariów Studenckich, Rozdział 10, strona 146

 

 

– Ale jestem głodny – stęknął Radek, przeglądając zawartość lodówki.

– Przecież jest pełno jedzenia – zdziwił się Polon, pałaszując ze smakiem kanapkę z serem.

– Ech, przeterminowane – powiedział z żalem w głosie Radek.

– Jakie? – nie zrozumiał Polon.

– Przeterminowane – powtórzył Radek. – Znaczy, nie nadające się już do jedzenia.

Polon zastanowił się głęboko; jak dotąd nie zdawał sobie sprawy, że istnieje coś takiego, jak termin przydatności do spożycia.

– No weź zobacz, to ta data tutaj – powiedział do niego współlokator, pokazując datę i godzinę na wieczku przeterminowanego jogurtu.

– To jest data przydatnosci do spożycia? – zdumiał się Polon. – Zawsze myślałem, że to data produkcji.

– Ta, jasne, bo ten sok wyprodukowano w przyszłości – sarknął Radek, podtykając współlokatorowi pudełko pod nos.

– A skąd miałem wiedzieć? – zdziwił się Polon. – Zawsze kupuję jedzenie w przecenie, więc myślałem, że to data produkcji. – wzruszył ramionami.

Radek burknął coś w odpowiedzi, ale Polon już tego nie dosłyszał; wstał z krzesła, odłożył brudne naczynia na piętrzącą się w zlewie górę (która, o dziwo, jeszcze się nie zawaliła – ale student miał wprawę) i udał się z obrażoną miną do swojego pokoju.

Telefon Radka rozdzwonił się w kieszeni spodenek; wyciągnął go i spojrzał na wyświetlacz, po czym oczy rozszerzyły mu się ze strachu. Po krótkiej, uprzejmej rozmowie rzucił się do pokoju Polona, o mało nie zabijając się o leżące na korytarzu butelki.

Wpadł do pokoju bez pukania; Polon już trzymał w ręce but, którym rzucał we współlokatora ilekroć ten nie pukał przed wejściem, ale widząc jego rozbiegane oczy i grymas przerażenia malujący się na twarzy od razu domyślił się, co się dzieje.

– Właścicielka mieszkania przyjeżdża – powiedział ze strachem Polon.

Radek tylko kiwnął głową.

– Oczywiście wiesz, co to oznacza – oznajmił Radek. – Musimy posprzątać.

Studenci jęknęli jak na komendę; mieli nadzieję nie sprzątać aż do końca roku akademickiego.

– Ile mamy czasu? – zapytał z przestrachem w głosie Polon.

– Właśnie nie wiem – odpowiedział zdenerwowany Radek. – Kiedy z nią rozmawiałem, mówiła, że już jedzie.

Studenci rzucili się do roboty; szło im to nadspodziewanie szybko. Piętnaście minut później kuchnia lśniła tak, że osoba niezaznajomiona ze studenckimi technikami sprzątania pomyślałaby, że ktoś zrobił szybki remont. Radek zabrał się za sprzatanie łazienki i pięć minut później całość dosłownie lśniła czystością; student z zadowoleniem stwierdził, że zlew jest o wiele czystszy od talerzy, które Polon miał zwyczaj odkładać do szafki jako umyte. Tylko śmieci zostały do wyrzucenia, ale studenci uznali, że dwanaście worków to za dużo, żeby podrzucać je sąsiadom na wycieraczkę. Upoceni i zmęczeni, zostawili śmieci przy największym kontenerze i wrócili do mieszkania.

– Cholera, Polon, czy my na pewno posprzątaliśmy? – zdziwił się Radek, widząc, że przez tę chwilę mieszkanie omal nie wróciło do stanu sprzed sprzątania. – Jak to się stało, nie było nas raptem dwie minuty…

Polon przygryzł wargi.

– Widziałem to już wcześniej – powiedział grobowym tonem.

– Co to jest? – zapytał Radek z przestrachem w głosie.

– To pojebowisko – oznajmił pewnie Polon.

– Nigdy o tym nie słyszałem – zdziwił się Radek.

Polon wyciągnął z kieszeni zniszczony egzemplarz Vademecum Studenta, otworzył go na właściwej stronie i podał współokatorowi. Ten przyjął książeczkę nieufnie; w końcu znał jej zawartość i nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział w niej hasło "pojebowisko".

– To to nowsze wydanie – powiedział Polon. – Wiesz, jako student powinieneś raz na jakiś czas zapoznawać się z ważnymi książkami – oznajmił z wyrzutem.

Radek przyznał mu w duchu rację, ale to nie zmieniało sytuacji, w której się znaleźli. Rzucił okiem na naddarte strony przewodnika po studenckim świecie i zaczął czytać.

Pojebowiskiem nazywa się spontaniczny powrót mieszkania do stanu sprzed sprzątania w czasie krótszym, niż zdaje się, żeby to było możliwe. Powrót do bałaganu zdarza się z reguły wtedy, kiedy studenci porządkują mieszkanie przed przyjazdem właściciela lub właścicielki mieszkania. Zjawisko wzięło swoją nazwę od cyklicznych nawrotów bałaganu, które mają miejsce po dokonaniu czynności porządkowych. Studenci z Wyższej Szkoły Otwierania Piwa ustalili, że jeśli mieszkanie zostanie dotknięte przez plagę pojebowiska, sprzątanie nie ma sensu, ponieważ to tylko pogarsza sprawę. Choć nie udało im się rozwiązać problemu pojebowiska, ustalili jego przyczynę; naukowo udowodnili, że mieszkanie dąży do stanu naturalnego dla mieszkań studenckich, nie mogąc znieść sterylnych warunków, zaciąga bałagan z mieszkań obok, aż powróci do stanu względnej równowagi. Dopiero wtedy, kiedy zostanie ona osiągnięta, pojebowisko kończy się manifestować w mieszkaniu studenckim.

– A niech to – warknął Radek. – Jak my sobie teraz z tym poradzimy? Właścicielka jest w porządku, ale jak zobaczy coś takiego, to wylecimy jak nic – zasępił się.

Polon uderzył się w czoło.

– Kurde, właśnie sobie przypomniałem, że nie sprzątnąłem lodówki – oznajmił, odbierając współlokatorowi książkę.

Radek wzruszył ramionami.

– No i co z tego, właścicielka pewnie i tak zaraz będzie, a my znowu mamy stary, dobry, studencki syf.

– Ej, nie przesadzaj, wcale nie jest tak źle – powiedział Polon. – Widać podłogę w niektórych miejscach. No, ale nie ukrywam, przydałoby się znaleźć jakieś dobre rozwiązanie.

Studenci zamyślili się głęboko, niestety, nawet wzmożony wysiłek intelektualny nie przynosił żadnych rezultatów. Ponure rozważania przerwał odgłos otwieranych drzwi do lodówki.

– Cholera, jedzenie nam z lodówki jeszcze ucieka – oznajmił Radek ponurym głosem.

– Daj mu spokój, to przecież standardowa pora, o tej godzinie wychodzi na żer – bronił je Polon. – No i przecież dorzuca się do prądu, ma prawo od czasu do czasu pobiegać, jak chce.

Chwilę później koło jego nogi, niczym wielka gąsienica, przeczołgała się stara kiełbasa. Polon kiwnął jej głową, jak przystało na dobrze wychowanego studenta, po czym zauważył, że chodzące pożywienie podnosi się lekko, jakby chciało coś zrobić. Następnie rzuciło się na kłąb kurzu i pożarło go w całości.

– To jest to! – krzyknął Polon. – Radek, otwieraj lodówkę i zamrażalnik, wypuścimy całe stare żarcie, niech się naje kurzem.

Radek, w lot łapiąc genialność tego pomysłu, rzucił się do lodówki i otworzył ją na oścież. Ze środna wysypała się armada przeterminowanego pożywienia, które natychmiast przystąpiło do eksterminacji brudu.

– Może nam się uda – ucieszył się Radek. – Ale czemu jedzonko nam pomaga? – zapytał Polona, który w odpowiedzi wzruszył ramionami.

– To przecież proste – odpowiedział. – Jeśli właścicielka nas stąd wyrzuci, to będziemy musieli wyrzucić całe stare jedzenie z lodówki. Krótko mówiąc, jesli my wylatujemy, to jedzonko też. No to najwyraźniej zdecydowało się nam pomóc. O, popatrz, ser pleśniowy czyści zlew.

– Kurde, nawet współpraca niezła – ocenił Radek. – Dobrał się w zespół z tym kurczakiem pleśniowym i zapieprzają.

– Ej dobra, to skoro jedzenie ożyło i zaczęło nam mieszkanie sprzątać, to może ten porządek się utrzyma do czasu, kiedy przyjedzie właścicielka – rzekł z nadzieją w głosie Polon, podnosząc łopatę i odkładając ją do szafy.

Jak na zawołanie, rozległ się dzwonek do drzwi.

– W sam raz – ucieszył się Radek.

Wpuścili właścicielkę do środka, przywitali się grzecznie, nawet herbatę zaproponowali. Odmówiła, i całe szczęście, bo musieliby robić szybką zrzutę i lecieć do sklepu.

– A mi sąsiadka z dołu mówiła, że wy nic nie sprzątacie – powiedziała właścicielka ze zdziwieniem w głosie.

Polon rzucił Radkowi porozumiewawcze spojrzenie. Znalazł się donosiciel!

– A może mówiła o studentach z mieszkania naprzeciwko? – rzucił podejrzenie Radek i mrugnął do Polona.

– Kto wie, kto wie – powiedziała enigmatycznie właścicielka. – Wiecie co, ja tylko chciałam tak kontrolnie przyjechać, zobaczyć, co i jak i was ewentualnie zapędzić do roboty.

– No to się jej udało – szepnął skwaszony Polon.

– Nic to, będę się zbierać, mam jeszcze kilka mieszkań dzisiaj do obskoczenia – oznajmiła.

Polon odprowadził ją do drzwi i z ponura miną obserwował, jak mieszkanie stopniowo wraca do stanu sprzed sprzątania.

Nagle Radek uderzył się w głowę.

– Polon, przecież myśmy wszystkie butelki po piwie wynieśli!

Współlokator jęknął żałośnie.

– Takie bogactwo wywalić! Musiało nam się na łeb to sprzątanie rzucić.

Rzucili się biegiem po worek, w którym wynieśli butelki. Szczęśliwie, inni studenci nie wywęszyli jeszcze tego bogactwa i worek wciąż był na miejscu.

– Hej, Polon – rzucił Radek. – A może by poprosić jedzenie, żeby nam znowu pomogło przy sprzątaniu?

– Ale po co? – zdziwił się Polon. – Przecież zagrożenie już minęło.

– Ale może pojawić się w każdej chwili – tłumaczył cierpliwie Radek. – Musimy przywrócić równowagę w mieszkaniu, skończyć z tym pojebowiskiem.

– No i jak masz zamiar tego dokonać? – zapytał Polon. – Przy tym zadaniu polegli nawet studenci Wyższej Szkoły Otwierania Piwa!

– Mam pomysł, ale będziemy musieli użyć prawie wszystkich butelek – oznajmił Radek.

Polon nie dyskutował; jego myśli krążyły wokół zwrotu "prawie wszystkich butelek". Ucieszył się, bo oznaczał on, że zostanie trochę, żeby wymienić w sklepie na takie z zawartością za drobną dopłatę.

– Dobra, to ja pójdę do sklepu – oznajmił, żeby wykręcić się od wnoszenia worka z powrotem na górę.

– Super, właśnie miałem cię o to prosić – ucieszył się Radek. – Ja zabiorę resztę i zobaczymy, czy uda mi się opanować pojebowisko.

Polon spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale nic nie powiedział. Zabrał tylko kilkanaście butelek i czym prędzej popędził do sklepu.

Kilka godzin później pijani studenci z przyjemnościa zauważyli, że pojebowisko się poddało.

– Ale jak to? Mamy tu przecież porządek, jak to się stało? – nie rozumiał Polon. – Dlaczego? Co zrobiłeś?

– Wiesz, Polon, po prostu wykorzystałem twoje najlepsze antyporządkowe zdolności w kontrolowany sposób – powiedział Radek, pokazując współlokatorowi (teraz już puste) butelki rozstawione na lśniącej czystością podłodze na korytarzu. – Dzięki temu osiągnęliśmy punkt równowagi – ucieszył się. – Wystarczyło, że rozłożyłeś te butelki na czystej podłodze, więc niby jest bałagan, ale tak naprawdę jest porządek.

– Wyższa filozofia – zrozumiał w lot Polon. – Wychodzi na to, że jak zawsze wystarczyło się napić, a rozwiązanie przyszło samo.

I razem z jedzeniem, które tym razem dorzuciło się na wódkę, wznieśli w górę życiodajny napój.

 

Koniec

Komentarze

No proszę, kolejne opowiadanie o Radku i Polonie :-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Cieszę się, że niektórzy wciąż pamiętają tę parę, od początku studiów w końcu mi towarzyszy :) Opowiadań z tym duetem powstała już masa, tylko po złapaniu wydawcy na ich przygody nie godzi mi się już wrzucać ich do Internetu. Na szczęście w szufladzie znajduje się jeszcze kilka ciekawych, które zostały w antologii pominięte, to i wrzucić tutaj mogę :)

 

@jeroh, dzięki za przeczytanie i komentarz :)

Czuć dobrą znajomość życia studenckiego (rozumiem, że z autopsji?). Całkiem sensowne, jak na tak krótki tekst, ustawienie ciągu przyczynowo-skutkowego. Niestandardowe, i nawet zaskakujące zwroty akcji. Całkiem udane dialogi. Pomimo pozornego chaosu (ach, to pojebowisko!), całość trzyma się przysłowiowej kupy wink. Tylko coś mało tu tego fantasy. A może to nie fantasy, a raczej taki mały, studencki realizm magiczny? Tak czy inaczej – fajnie, lekko, bez zadęcia. Tak trzymać.

...always look on the bright side of life ; )

Lekki, rozrywkowy tekst z zabawnymi momentami.

Do poczytania.

No pewnie, że Radka i Polona nie zapomina się! Cieszę się, że zechciałeś zaprezentować kolejne opowiadanko i ich udziałem. ;-)

 

„To jest data przy­dat­no­sci do spo­ży­cia?” – Literówka.

 

„Radek za­brał się za sprza­ta­nie ła­zien­ki…”Radek za­brał się do sprząta­nia ła­zien­ki

 

„Po­nu­re roz­wa­ża­nia prze­rwał od­głos otwie­ra­nych drzwi do lo­dów­ki”. – Chyba wystarczy: Po­nu­re roz­wa­ża­nia prze­rwał od­głos otwie­ra­nych drzwi lo­dów­ki.

 

„Ze środna wysypała się armada…” – Literówka.

 

„Krót­ko mó­wiąc, jesli my wy­la­tu­je­my…” – Literówka.

 

„…i z po­nu­ra miną ob­ser­wo­wał…” – Literowka.

 

„Takie bo­gac­two wy­wa­lić! Mu­sia­ło nam się na łeb to sprzą­ta­nie rzu­cić. Rzu­ci­li się bie­giem po worek, w któ­rym wy­nie­śli bu­tel­ki. Szczę­śli­wie, inni stu­den­ci nie wy­wę­szy­li jesz­cze tego bo­gac­twaworek wciąż był na miej­scu”. – Trochę powtórzeń.

 

„Ucie­szył się, bo ozna­czał on, że zo­sta­nie tro­chę, żeby wy­mie­nić w skle­pie na takie z za­war­to­ścią za drob­ną do­pła­tę”. – Wolałabym: Ucie­szył się, bo ozna­czał on, że zo­sta­nie tro­chę, żeby za drobna dopłatą, wy­mie­nić w skle­pie na takie z za­war­to­ścią.

 

„…pi­ja­ni stu­den­ci z przy­jem­no­ścia za­uwa­ży­li…” – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny tekścik. Nie mógłby ten hiperszybko sprzątający duet wpaść do mnie na pół godzinki? Muszę chałupę ogarnąć. Jakby co, to butelki do ustawienia na podłodze się znajdą. ;-)

Babska logika rządzi!

Ciekawy tekst. Dobrze napisany, a co najważniejsze… humorystyczny. :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Lekkie, nawet przyjemne :) Trochę chaotyczne w narracji, według mnie, ale nie na tyle by się pogubić. Ot do porannej herbatki.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Kanapka z serem a la student…

Bardzo, bardzo przyjemne :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki wszystkim za przeczytanie i komentarze :)

 

@regulatorzy: Dzięki za sprawdzenie tekstu! Chyba założę Ci fanklub ;)

Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. ;-)

Chyba jestem zażenowana.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczna opowiastka. Podobają mi się historie oparte na różnych takich mitach i legendach.

I po co to było?

Nawet fajne.

Sorry, taki mamy klimat.

Sympatyczny tekst. Chyba z RaPo-wych przygód najbardziej mi się podobał.

 

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Przypomniały się studenckie czasy… A samo opko – podszyte fajnym, stonowanym absurdem (zmyłka, bo tytuł na coś innego wskazuje).

Bardzo mi się podobało! Przeczytało się samo, a ile wspomnień z życia studenckiego powróciło… Ech, aż się łza w oku kręci.

Gdzieś tam jeszcze przeleciała mi przed oczami literówka i jedno, czy dwa powtórzenia oprócz tych wskazanych przez regulatorkę.

Tylko jedno pytanie: dlaczego ten tekst nie jest w bibliotece? Hę? Dorzucam głos i liczę, że ktoś się jeszcze dołączy! 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Też tego nie rozumiem. Wesoły tekścik, przyjemnie się czyta, nawet krótki, a wisi w Poczekalni od ponad miesiąca… :-/

Babska logika rządzi!

Krótki klik zamiast długawego komentarza.

Oruenie, uzupełnij okienko z fragmentem.

No i ekstra! yes

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Pomysłowe, dobrze napisane i z humorem, więc fajnie się czyta. Jak dla mnie zawodzi nieco finał – zbyt proste rozwiązanie problemu (skoro studenci WSOP na to nie wpadli to strach się bać o nasze przyszłe elity).

Nowa Fantastyka