- Opowiadanie: wero99911 - Gabinet

Gabinet

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Gabinet

Dzisiejszy dzień był jednym z tych, w które oddałabym wszystko aby zostać jeszcze kilka minut w łóżku.  Ciepła kołdra okrywała mnie aż po szyję, a spodnie od dresu dodatkowo ocieplały moje nogi. Z niechęcią zrzuciłam kołdrę z siebie i powoli usiadłam. Stopy znalazły podparcie na puchatym dywanie, który lekko je łaskotał. Nie mogłam dojrzeć, która jest godzina ale podejrzewałam, że około szóstej. Miałam problemy ze wzrokiem odkąd poszłam do przedszkola. 

Przeszłam parę kroków i usiadłam na białym taborecie naprzeciw lustra. Moje krótko ścięte, kasztanowe włosy były rozczochrane, a każdy kosmyk odstawał w inną stonę. Włożyłem okulary i schyliłma się po szczotkę leżącą na podłodze.

Każdy poranek wyglądał tak samo – wstawałam, a następnie podchodziłam do lustra, żeby przypomnieć sobie wszystkie kompleksy  i zobaczyć je w całej okazałości.

Westchnęłam i z jeszcze większą niechęcią postanowiłam zejść na dół. Otworzyłam drzwi i przeszedł mnie nagły dreszcz. Dokładnie wiedziałam co tam zobaczę. Stanęłam na pierwszym stopniu schodów, a po chwili zamyślenia zaczęłam schodzić, stąpając cicho i powoli. Drzwi do salonu były zamknięte. Otworzyłam je mało zdecydowanym ruchem i weszłam do środka. 

Tata siedział na kanapie, trzymając w jednej ręce piwo a w drugiej pilota, którym bezmyślnie przełączał kanały. Zbliżył butelkę do ust i jednym łykiem dopił to co w niej zostało. 

– No cz…cześć skarbbie – powiedział, opluwając przy tym twarz.

– Hej – wymamrotałam z wyczuwalną pogardą w głosie.

– No chodź do tatusia – zaproponował.

Łzy napłynęły mi do oczu. Brzydziłam się go, a z każdym kolejnym dniem zaczynałam brzydzić się również siebie.  Chciałam odmówić, ale nie umiałam. Za bardzo się go bałam. 

Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej, pociągając nosem. Objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. 

– Jak tam się spało mojej małej laluni? – wybełkotał.

Był tak spity, że ledwo zrozumiałam co do mnie wystękał, ale nie odpowiedziałam. W powietrzu czułam woń alkoholu i papierosów zmieszaną z potem. Obrzydzenie do niego sięgnęło maksimum. Pragnęłam uciec. Tak strasznie tego chciałam. Dlaczego muszę być taką tchórzliwą idiotką?

Przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Jego brudne ręce przejeżdżały wzdłuż mojego kręgosłupa, aż dotarły i zatrzymały się na pośladkach.

– Wiesz co zrobić, żeby tatuś był szczęśliwy. –  powiedział, uśmiechając się

Dobrze wiedziałam, czego ode mnie oczekuje. 

Po wszystkim poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbaty.  Nie potrafiłam powstrzymać łez, drobne krople zaczęły spływać po policzkach i szyi. Drżącą ręką uniosłam kubek i weszłam do długiego, ciemnego korytarza. Jego ściany pokrywała tapeta w dawno już niemodny, kwiecisty wzór. Kilka kroków dalej, zatrzymałam się, a moją uwagę przykuł nieudolnie zawieszony obraz. Nigdy wcześniej go nie widziałam, więc jedynym racjonalnym wyjaśnieniem było to, że mój kochany stary przywlókł go do domu zeszłej nocy. 

-Od kiedy on interesuje się sztuką?– pomyślałam i żałośnie zachichotałam.

Przeszłam jeszcze parę kroków, odwróciłam się w prawo i otworzyłam drewniane drzwi.  Chwilę szukałam włącznika światła, a gdy już znalazłam, nacisnęłam go lekko opuszkiem palca. Ciemny pokój na nowo ożył, ujawniając wszystko do czego tak tęskniłam. Na lampach, z których wydobywał się jasny blask, zgromadził się widoczny kurz, a firanki zasłaniające okna były mocno pogniecione. Dwie boczne ściany pokoju zakrywały półki na książki, a na środku stało biurko z drewna wiśniowego. Gromadziły się na nim sterty papierów i nieprzeczytanych listów. 

Gabinet mamy. Pracowała w nim, odpoczywała i ogólnie spędzała większość swojego życia. Każdy kąt był przesiąknięty jej zapachem– mieszanką cytryny i perfum od Calvina Kleina. Zginęła trzy miesiące temu. Od tego momentu ojciec zaczął chlać, ja zastąpiłam mu żonę, a nasza codzienność wygląda tak jak wygląda. 

Podeszłam do okna i rozchyliłam pogniecione firanki. 

– Każde pomieszczenie wygląda przytulniej, gdy wpadnie do niego odrobina światła – pomyślałam.

Odstawiłam kubek z herbatą na biurko i otworzyłam znajdującą się na nim szkatułkę. Zawierała mnóstwo niezwiązanych ze sobą rzeczy, od pogniecionych papierków po cukierkach do bransoletek bądź zegarka. Wygrzebałam spod sterty przedmiotów mały klucz z przyczepionym do niego breloczkiem. Westchnęłam i gwałtownie kopnęłam dywan leżący obok biurka. Znajdowała się pod nim klapa, chroniona zamkiem. Użyłam klucza i jedną ręką uniosłam ją, jednocześnie śmiejąc się z lekkiego stęknięcia jakie wydałam. W dół prowadziło kilka schodków, które miały już swoje lata. Nie bałam się, to nie był pierwszy raz kiedy tutaj schodziłam. Kilka sekund później byłam w pomieszczeniu. Przeszłam krok, a lampa reagująca na ruch, automatycznie się włączyła. Przede mną ukazała się ogromna, robiąca wrażenie maszyna. Metalowa, z drewnianym siedzeniem na środku. Jej konstrukcja i złożone działanie na pewno nie mieściły się w głowie przeciętnemu człowiekowi. Moja mama – ukryty geniusz. Gdyby nie jej wynalazek już dawno bym ze sobą skończyła. Przed śmiercią pokazywała mi wiele razy jak tego używać, ale to dzisiaj miał być mój pierwszy raz. 

Usiadłam na krześle z którego wystawało mnóstwo kolorowych kabli i przewodów. Kilka z nich obwiązałam dookoła głowy, a pozostałe wzdłuż tułowia i nóg. Nieźle się natrudziłam, aby je wszystkie rozplątać. 

Wiedziałam, że uciekam od problemów, że jestem tchórzem, ale miałam dosyć takiego życia, dosyć upokorzeń. Piętnastolatka zaspokajająca potrzeby seksualne ojca, okularnica, kura domowa. Bez znajomych, ani nieudanych randek na koncie. Chciałam zrobić coś, co od dawna mnie fascynowało, co mogło uwolnić mnie od nienawiści, od obrzydzenia do taty– chciałam poczuć smak morderstwa, dotknąć go czubkiem języka, a potem zacząć na nowo. I tak w kółko. Byłam gotowa. 

Maszyna zaczęła działać, krzesło na którym siedziałam zatrzęsło się, a w miejscach gdzie kable dotykały skóry poczułam lekkie uszczypnięcie. Nastawiłam licznik na ‘’2 godziny wstecz’’ i spróbowałam wyrównać oddech. Nagle rozbłysło oślepiające światło, a potem nastała ciemność.

Dzisiejszy dzień był jednym z tych, w które oddałabym wszystko aby zostać jeszcze kilka minut w łóżku.  Ciepła kołdra okrywała mnie aż po szyję, a spodnie od dresu dodatkowo ocieplały moje nogi. Z niechęcią zrzuciłam pościel z siebie i powoli usiadłam. Stopy znalazły podparcie na puchatym dywanie, który lekko je łaskotał. Nie mogłam dojrzeć, która jest godzina ale podejrzewałam, że około szóstej. Miałam problemy ze wzrokiem odkąd poszłam do przedszkola. 

Przeszłam parę kroków i usiadłam na białym taborecie naprzeciw lustra. Moje krótko ścięte, kasztanowe włosy były rozczochrane, a każdy kosmyk sterczał w inną stronę . Włożyłem okulary i schyliłma się po szczotkę leżącą na podłodze.

Każdy poranek wyglądał tak samo – wstawałam, a następnie podchodziłam do lustra, żeby przypomnieć sobie wszystkie kompleksy i zobaczyć je w całej okazałości.

Westchnęłam i z jeszcze większą niechęcią postanowiłam zejść na dół. Otworzyłam drzwi i przeszedł mnie nagły dreszcz. Dokładnie wiedziałam co tam zobaczę. Stanęłam na pierwszym stopniu schodów, a po chwili zamyślenia zaczęłam iść dalej, stąpając cicho i powoli. Drzwi od salonu były zamknięte. Otworzyłam je mało zdecydowanym ruchem i weszłam do środka. 

Tata siedział na kanapie, trzymając w jednej ręce piwo a w drugiej pilot, którym bezmyślnie przełączał kanały. Zbliżył puszkę do ust i jednym łykiem dopił to co w niej zostało. 

– No cz…cześć skarbbie – powiedział, opluwając przy tym twarz.

-Wal się skurwielu!- wykrzyknęłam

Moje serce zaczęło szybciej bić, a źrenice maksymalnie się powiększyły. Byłam gotowa do działania. Ruszyłam w jego kierunku. Wyrwałam mu z ręki butelkę i rozbiłam na głowie. Szklaną miskę z chipsami, stojącą na stoliku też użyłam jako broni. Rozbiła się na małe kawałki, lekko raniąc mnie w dłonie.

– Adrenalina, cudowna rzecz– pomyślałam. 

Sięgnęłam po poduszkę leżącą na kanapie i usiadłam okracznie na kolanach tego zasrańca.

– Często siedzieliśmy razem w takiej pozycji, co? Pamiętasz!? – wykrzyknęłam, opluwając go.

Przyłożyłam mu poduszkę to twarzy i przycisnęłam z całych sił. Choć machał rękoma i próbował się wydostać, nie dał rady ze zgromadzoną we mnie nienawiści i gniewowi. 

Chwilę potem nie żył.  Jego martwe ciało leżało na kanapie. Już nie musiałam się go bać. Twarz miał zupełnie bez wyrazu, a ręce luźno opadły. Ten pierwszy raz to ja czułam się lepsza. Napawałam się tą chwilą. Podniosłam mu jedną dłoń i włożyłam do niej piwo. Oddaliłam się kawałek i gdy zobaczyłam go takiego bezbronnego, zaśmiałam się. 

 Kilka minut później poszłam do gabinetu mamy, aby znów cofnąć się w czasie i żyć w tak okropny sposób jak żyłam, lecz z uczuciem, które będzie dawało mi siłę, z uczuciem dzięki któremu przetrwam – z uczuciem wygranej.

Koniec

Komentarze

Bardzo ciekawy pomysł. Wprawdzie główny rekwizyt stary prawie jak świat, ale zakręt w końcówce bardzo mi się spodobał.

A teraz uwagi:

Pierzyna i kołdra to nie synonimy.

Bohaterka nie widzi godziny, ale dostrzega szczotkę na podłodze? I dlaczego nie trzyma okularów przy łóżku?

Dobre wiedziałam czego ode mnie oczekuje. 

Literówka i przecinek przed “czego”. Jeśli tworzysz zdanie złożone, to musisz mieć dobry powód, żeby nie postawić w nim przecinka. :-) Jeszcze w paru innych miejscach interpunkcja Ci szwankuje.

Ojciec pił piwo z puszki. Dość trudno się je rozbija.

Babska logika rządzi!

Dzięki za pomoc, już się poprawiam : )

Interesujący pomysł.

Dostrzeganie szczotki, ale nie godziny to akurat normalna przypadłość okularników :)

biorąc przy okazji okulary i zakładając je na twarz. 

Ciężko założyć je inaczej ;-)

Wiesz, ja nie będę roztrząsać ani wad, ani zalet Twojego opowiadania. Mną wstrząsnęło to, że napisała je tak młoda osoba. Mam nadzieję, że to fantastyka.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opowiadanie jest w 100% wymyślone: )

Bardzo się cieszę. Z drugiej strony ja w Twoim wieku w życiu nie wymyśliłabym czegoś tak przerażająco ponurego. Z tego powodu gratulacje.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wero – to opowiadanie zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu :)

 

Potrafisz wzbudzić emocje, stylowo też jest moim zdaniem lepiej.

Jak na osobę w Twoim wieku jest całkiem nieźle, na pewno masz potencjał, nad którym warto popracować. No to teraz, żebyś miała nad czym pracować, parę technicznych uwag z mojej strony :)

Uwag jest tyle nie dlatego, że opowiadanie jest złe. wręcz przeciwnie. Uważam, że jest fajne, ciekawe, poruszające, ale musisz poprawić pewne niedociągnięcia. I chcę Ci pomóc.

 

Ciepła kołdra okrywała mnie aż po szyję, a długie dresy dodatkowo ocieplały moje nogi. Z niechęcią zrzuciłam pierzynę z siebie i powoli usiadłam.

Wyrzuciłabym to, tekst wcale na tym nie straci :) Nie wiem, jaka w opowiadaniu jest pora roku (zakładam jednak, że skoro o 06:00 wpadało do pokoju światło, no to nie mogła być zima), ale bohaterka sypia wyjątkowo ciepło ubrana :) Warto też przemyśleć tę kwestię.

 

Nie mogłam dojrzeć, która jest godzina [+,] ale podejrzewałam, że około szóstej.

Moje krótko ścięte, kasztanowe włosy były rozczochrane i wygięte w każdą stronę.

Wygięte włosy? Może lepiej by było jakoś tak: Moje krótko ścięte, kasztanowe włosy były rozczochrane, a każdy kosmyk sterczał w inną stronę.

 

Schyliłam się po szczotkę leżącą na podłodze, biorąc przy okazji okulary i zakładając je na twarz. 

Może lepiej by było, gdybyś przy lustrze i taborecie umieściła jakiś stolik/biurko? Czy bohaterka wszystkie rzeczy trzyma na podłodze? O ile w przypadku szczotki jest to prawdopodobne, to trzymanie okularów na podłodze, zwłaszcza jeśli się ma wadę wzroku (ja mam dużą, więc wiem, co mówię :P), jest mało wiarygodne.

 

Każdy poranek wyglądał tak samo – wstawałam, a następnie podchodziłam do lustra, żeby przypomnieć sobie wszystkie kompleksy i zobaczyć je w całej okazałości.

Dobra, tu się może trochę czepiam, ale kompleksy to coś, co się ma… co się czuje. Może lepiej, gdyby bohaterka przyglądała się niedoskonałościom? Które wywołują kompleksy?

 

Dokładnie wiedziałam [+,] co tam zobaczę.

Drzwi od salonu były zamknięte.

Drzwi do salonu. Bohaterka idzie w ich kierunku, więc z jej perspektywy drzwi prowadzą “do” :)

 

Tata siedział na kanapie, trzymając w jednej ręce piwo a w drugiej pilot, którym bezmyślnie przełączał kanały. Zbliżył puszkę do ust i jednym łykiem dopił to co w niej zostało. 

Pilota. I skoro piszesz o piwie, to chyba lepiej, by to była butelka, skoro bohaterka potem “rozbija ją” ojcu na głowie. Z puszką byłoby ciężko.

 

Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej, pociągając nosem. Objął mnie jednym ramieniem i zbliżył do siebie. 

Jednym niepotrzebne… Skoro piszesz, że ramieniem, to wiadomo, że jednym :)

 

W powietrzu czułam woń alkoholu i papierosów zmieszanych z potem.

Z tego zdania można wywnioskować, że papierosy były zmieszane z potem ;) Woń zmieszaną.

 

Kilka kroków dalej [-,] zatrzymałam się, a moją uwagę przykuł nieudolnie zawieszony obraz. Nigdy wcześniej go nie widziałam, więc jedynym racjonalnym wyjaśnieniem było to, że mój kochany stary przywlókł go do naszego domu zeszłej nocy. 

Naszego – niepotrzebne. I tu mnie zaskoczyłaś – liczyłam, że coś się z tym obrazem będzie działo, że będzie w jakiś sposób istotny, wpłynie na dalsze losy bohaterki, no nie wiem… wyjdzie z niego Dorian Gray albo coś ;) A tu zonk ;)

 

Ciemny pokój na nowo ożył, ujawniając cały swój dorobek.

Na nowo niepotrzebne moim zdaniem. I dorobek… hmmm… Ty możesz mieć dorobek Autorko, ja mogę mieć. Ale pokój? Jak on mógł się czegoś dorobić? Może przepych? Albo “ujawniając wszystko to, do czego tak tęskniłam”?

 

Na lampach, z których wydobywał się jasny blask, zgromadził się widoczny kurz, a firanki zasłaniające okna były mocno pogniecione.

Dlaczego pogniecione? U mnie w domu, jak już firanki wiszą, no to się brudzą… Ale żeby były mocno pogniecione? Ktoś je gniótł specjalnie?

 

Westchnęłam i gwałtownie kopnęłam dywan leżący obok biurka.

Troszkę mi to tutaj nie pasuje. Po pierwsze ta nagła gwałtowność, a po drugie kopanie dywanu…

 

Kilka z nich obwiązałam dookoła głowy, a pozostałe wzdłuż tułowia i nóg. Nieźle się natrudziłam, aby je wszystkie rozplątać. 

Wolałabym, gdyby bohaterka najpierw rozplątała kable, a potem się nimi owijała :)

 

Wyrwałam mu z ręki piwo i rozbiłam na głowie. Szklaną miskę z chipsami, stojącą na stoliku też użyłam jako broni.

Tak jak wspomniała Finkla – piwa nie można komuś rozbić… piwo to płyn, który jest umieszczony w butelce lub puszce.

 

– Często siedzieliśmy razem w takiej pozycji, co? Pamiętasz!? – wykrzyknęłam, opluwając mu twarz

Przyłożyłam mu poduszkę to twarzy i przycisnęłam z całych sił.

“Do twarzy” i powtarzasz “twarz”. Trochę mi brakuje jakiejś wcześniejszej reakcji ojca w tej scenie.

Dziewczyna schodzi na dół, rozbija mu butelkę (ja widzę butelkę :P) na głowie, a on nic? Nic nie mówi? Nic nie robi? Macha rękoma dopiero, kiedy bohaterka go dusi?

 

 

Przyjrzyj się jeszcze interpunkcji, bo trochę szwankuje. Ale ogólnie moje wrażenia są pozytywne i opwiadanko na pewno na plus.

Dobra robota, dziewczyno!

 

Wero, ja również jestem zaskoczona tym co napisałaś. Czy w Twoich opowiadaniach spotkam także lżejszą tematykę, czy preferujesz ciężki kaliber?

Ponieważ Gabinet podoba mi się bardziej od Przypadku 9, mam nadzieję, że kolejne teksty będą już zawsze lepsze od poprzednich. Życzę tego Tobie i sobie. ;-)

Niektóre spostrzeżenia poniższej łapanki pokrywają się z uwagami Iluzji, ale trudno. Skoro to wszystko napisałam, to niech już tak zostanie.

Zastanawia mnie, dlaczego dziewczyna wstawała tak wcześnie, schodziła do ojca i, rzec można, sama pchała mu się w łapy?

 

Ciepła kołdra okrywała mnie aż po szyję, długie dresy dodatkowo ocieplały moje nogi”. – Nie istnieje pojęcie długie dresy. Dres jest strojem sportowym, składającym się z bluzy i długich spodni. Dresy, to dwa lub więcej kompletów tego stroju. Można mieć na sobie dresy, pod warunkiem ubrania się w dwie pary spodni i dwie bluzy.

Piszesz w pierwszej osobie, więc wiadomo, że o sobie. Zaimki w zdaniu są zbędne. Ponadto są powtórzenia.

Proponuję: Byłam okryta kołdrą aż po szyję, a spodnie od dresu dodatkowo ocieplały nogi.

 

„Z niechęcią zrzuciłam pierzynę z siebie i powoli usiadłam”. – Jak zauważyła Finkla, kołdra i pierzyna to nie to samo. Znowu zbędny zaimek.

Proponuję: Z niechęcią odrzuciłam pościel i powoli usiadłam.

 

„Moje krótko ścięte, kasztanowe włosy były rozczochrane i wygięte w każdą stronę”. – Zbędny zaimek. Włosy raczej nie wyginają się.

Proponuję: Krótko ścięte, kasztanowe włosy, teraz rozczochrane, sterczały na wszystkie strony.

 

„Schyliłam się po szczotkę leżącą na podłodze, biorąc przy okazji okulary i zakładając je na twarz”. – Czy okulary leżały na podłodze, tak jak szczotka? ;-) Wszyscy wiedzą, gdzie nosi się okulary.

Proponuję: Włożyłam okulary i schyliłam się po szczotkę leżącą na podłodze

 

„Stanęłam na pierwszym stopniu schodów, a po chwili zamyślenia zaczęłam iść dalej, stąpając cicho i powoli”. – Wolałabym: Stanęłam na pierwszym stopniu schodów, a po chwili zamyślenia zaczęłam schodzić, stąpając cicho i powoli.

 

Powyższe uwagi dotyczą także fragmentu powtórzonego na końcu opowiadania.

 

„Objął mnie jednym ramieniem i zbliżył do siebie”. – Skoro objął ramieniem, to zrozumiałe, że jednym. Zbliżyć można się do kogoś, nie kogoś do siebie.

Proponuję: Objął mnie ramieniem i przysunął do siebie.

 

„W powietrzu czułam woń alkoholu i papierosów zmieszanych z potem”. – To nie alkohol i papierosy były zmieszane z potem, tylko zapach tych używek, dlatego: W powietrzu czułam woń alkoholu i papierosów zmieszaną z potem.

 

„Jego brudne ręce przejeżdżały wzdłuż mojego kręgosłupa, aż dotarły i zatrzymały się na pośladkach”. – Wolałabym: Jego brudne ręce przejeżdżały wzdłuż mojego kręgosłupa, aż dotarły do pośladków i zatrzymały się tam.

 

„Wiesz co zrobić, żeby tatuś był szczęśliwy. –  powiedział, uśmiechając się”. – Zbędna kropka przed półpauzą.

 

Dobre wiedziałam, czego ode mnie oczekuje”.Dobrze wiedziałam, czego ode mnie oczekuje

 

„Drżącą ręką uniosłam kubek i wyszłam z kuchni. Przede mną ukazał się długi, ciemny korytarz”. – Wiemy, że dziewczyna była w kuchni, więc wiemy też, że z niej wychodzi. Czy wcześniej korytarza nie było i ukazał się nagle, w chwili gdy opuszczała kuchnię? ;-)  

Proponuję: Drżącą ręką uniosłam kubek i weszłam do długiego, ciemnego korytarza.

 

„-Od kiedy on interesuje się sztuką?– pomyślałam i żałośnie zachichotałam”. – Brak spacji po dywizie i po pytajniku. Pomyślałam – wielka literą.

 

„Ciemny pokój na nowo ożył, ujawniając cały swój dorobek”.Ciemny pokój na nowo ożył, ukazując wszystko, co się w nim znajdowało.

Dorobek to jest to, co ktoś zdobył własną pracą. Żaden pokój nigdy, niczego się nie dorobi. ;-)

 

„Na lampach, z których wydobywał się jasny blask, zgromadził się widoczny kurz, a firanki zasłaniające okna były mocno pogniecione”. – Zdanie do przerobienia. Nie ma niewidocznego kurzu. Czy na innych sprzętach nie było kurzu, tylko na lampach? Firanki, od wiszenia, same się nie gniotą; kto pogniótł firanki? ;-)

 

„…stało biurko z drewna wiśniowego. Gromadziły się na nim sterty papierów i nieprzeczytanych listów” – Czy papiery i listy same gromadziły się na biurku?

Proponuję: …stało biurko z drewna wiśniowego. Leżały na nim sterty papierów i nieprzeczytanych listów

 

„Pracowała w nim, odpoczywała i ogólnie spędzała większość swojego życia”. – Wolałabym: Pracowała tutaj, odpoczywała i właściwie spędzała większość swojego życia.

W poprzednim zdaniu także jest w nim.

 

„Każdy kąt był przesiąknięty jej zapachem– mieszanką…” – Brak spacji przed półpauzą.

 

„Znajdowała się pod nim klapa, chroniona zamkiem”. – Zamek nie chroni klapy. To zamknięta klapa chroni to, co znajduje się pod nią.

 

„-Wal się skurwielu!- wykrzyknęłam” – Brak spacji po pierwszym dywizie i po pytajniku. Brak kropki na końcu zdania.

 

„Wyrwałam mu z ręki piwo i rozbiłam na głowie”. – Piwa nie można ani wyrwać, ani rozbić na głowie. Napisz wcześniej, że ojciec pije piwo z butelki. Puszki nie rozbije się, uderzając nią kogoś w głowę.

 

Szklaną miskę z chipsami, stojącą na stoliku też użyłam jako broni”.Szklanej miski z chipsami, stojącej na stoliku, też użyłam jako broni.

 

„Rozbiła się na małe kawałki, lekko raniąc mnie w dłonie”.Rozbiła się na małe kawałki, lekko raniąc mi dłonie.

 

„Adrenalina, cudowna rzecz– pomyślałam”. – Brak spacji przed półpauzą. Pomyślałam, wielką literą.

 

„…usiadłam rozkrocznie na kolanach tego zasrańca”. – Wolałabym: …usiadłam okrakiem na kolanach tego zasrańca.

 

„…nie dał rady ze zgromadzoną we mnie nienawiścią i gniewem”. – …nie dał rady zgromadzonym we mnie nienawiści i gniewowi

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawiłam opowiadanie według waszych rad, za które bardzo dziękuję ;-) Mam nadzieję, że będę robić coraz większe postępy.

 

aaa, no i może kiedyś wezmę się za coś lżejszego, czemu nie,  ale od zawsze interesowały mnie tematy ‘’tabu’’ więc narazie chyba przy nich zostanę : ))

Pomysł ogólnie dobry, który przez mały twist trochę wymyka się z utartego schematu. Realizacja na przyzwoitym poziomie. Można byłoby pewnie zagrać trochę mocniej na emocjach i pobawić się napięciem, ale generalnie jest ok. Zachowanie głównej bohaterki na samym końcu jest dla mnie trochę niezrozumiałe, ale wyznaję zasadę, że bohaterowie literaccy mają w gruncie rzeczy wolną wolę – mogą robić, co chcą i nikomu nic do tego.

Włożyłem okulary i schyliłma się po szczotkę leżącą na podłodze.

Włożyłam/schyliłam.

 

Szklaną miskę z chipsami, stojącą na stoliku też użyłam jako broni.

Szklanej miski (…) też użyłam jako broni.

 

Mnie opowiadanie średnio przypadło do gustu. Jest to właściwie próba grania na emocjach dla samego grania na emocjach – właściwie nie ma tutaj żadnej historii.

Co mnie jednak zaskoczyło, to Twój wiek. Jeżeli naprawdę masz 14 lat, to wyrobiłaś sobie niebywale dobry warsztat pisarski, jak na Twoje lata.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka