- Opowiadanie: syf. - Za ciemno

Za ciemno

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Za ciemno

 

Było ciemno.

Tomek szedł na osiedle do dziewczyny. Anka zrobiła kolację i oferowała deser. Bardzo smakowity. Krótko mówiąc, przefarbowała włosy na rudo i koniecznie chciała się pochwalić.

Po jednej stronie ulicy ciągnął się las, po drugiej zdewastowany magazyn i opuszczone place. Światła bloków migotały nad drzewami, odległe o paręset metrów. Lampy jak zwykle nie działały. Było całkowicie pusto i nadspodziewanie zimno jak na środek sierpnia. Powietrze cuchnęło kanałem. Chłopak pomyślał, że być może złomiarze buchnęli pokrywy studzienek kanalizacyjnych. Zaczął baczniej patrzeć pod nogi.

Chodnik co jakiś czas pokryty był plamami szlamu. Smród jednocześnie stężał. Tomek nagle usłyszał mlaskanie. W świetle księżyca, który nagle wylazł zza chmury, dostrzegł – kilkadziesiąt metrów przed sobą – kształt leżący na ziemi.

Chyba człowieka.

– Kurwa – szepnął. – Ciemno jak w dupie. Pewnie jakiś luj się potknął i sobie rozbił łeb.

Tomek przyspieszył kroku.

Wzrok, zogniskowany na leżącym, wyodrębnił dodatkowy kształt, może siatkę. Nie, siatka by się nie ruszała. Pies?

Leżący jęknął.

Chłopak zaczął biec, wyjął z kieszeni smartfona, odpalił latarkę. Skierował promień na mężczyznę.

Światło odbiło się od sześciu par oczu wielkich jak pięciozłotówki. Tomek zatrzymał się, sztywny niby struna w gitarze. To też zesztywniało. Sześć par źrenic, dwanaście czarnych jak smoła krążków nagle zmniejszyło się do rozmiaru szpilek. Macki odlepiły się od podbrzusza leżącego; z dziur popłynęła krew. Odwłok napęczniał i błysnął żądłem. Odnóża zazgrzytały o chodnik.

Kreatura nagle zaczęła uciekać.

Tomek pękł i również zaczął wiać.

 

*

Gnał i się potknął. Na szczęście zadziałały odruchy, zdążył wystawić drugą nogę, zamortyzować pęd i upaść bezpiecznie na bok pleców, wtuliwszy głowę pod ramię. Nawet smartfon przetrwał.

Uderzenie go otrzeźwiło.

Co to było?

Pomyślał, że musiało mu się przywidzieć. Pewnie to był pokaleczony pies albo inne kurewstwo. Sześcioro oczu… Trzy psy. Trzy, tak, na pewno. A może pies zaplątany w siatkę. Taki zajebisty smartfon, a latarka tak chujowa. On wcześniej już trochę wypił, może browar był trefny. Przecież jest sobota, można wypić. Anka czeka, więc nie zawróci do domu. Co jej powie – że przestraszył się pająka? Pająka Leona?

Cholera, przecież tam jest ranny człowiek. Krew była prawdziwa.

Tomek wstał i pobiegł w stronę rannego mężczyzny. Znalazł go tam gdzie poprzednio. Zignorował smród. Skupił się na obejrzeniu ran.

Z przeciwnej strony doszły do niego odgłosy rozmowy i kroki. Na szczęście!

Facet był blady, ledwo oddychał. Na brzuchu miał paskudną ranę. Sączyła się krew.

– Halo, słyszy mnie pan?

Tomek szybko wystukał numer alarmowy, włączył tryb głośnomówiący i położył smartfona na chodniku obok – w taki sposób, żeby latarka rzucała na rannego światło. Potem zdjął bluzę i przytknął ją do rany.

Proszę czekać na połączenie.

Facet nagle otworzył oczy i zacharczał. Wypuścił powietrze, ale nie zrobił kolejnego oddechu.

– Kurwa mać!

Proszę czekać na połączenie.

Tomek zaczął go reanimować. Zrobił mu dwa wdechy i zaczął uciskać klatkę.

– Chłopaki, pomóżcie! – krzyknął do idących ludzi.

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć…

Proszę czekać na połączenie…

 

*

Tamci szybkim krokiem podeszli w jego stronę. Ubrani tak zwanie na sportowo. Palili zioło. Jeden miał w ręku piwo.

– Ej, co ty mu, kurwa, zrobiłeś? – spytał pierwszy.

– Facet jest ranny, nie widzisz? – wrzasnął Tomek.

Zdążył doliczyć do trzydziestu, więc wziął głęboki wdech. Nadnercza wylały kolejną porcję adrenaliny do krwi, gdy poczuł smród potu, bijący od tych gości. Szlag by to…

Proszę czekać na połączenie.

– Ty, patrz – mruknął drugi z chłopaków.

– Dajesz – powiedział pierwszy i kopnął Tomka.

Chłopak puścił butelkę. Schylił się i chwycił smartfona. Wraz z koleżką zaczęli uciekać.

Dobry wieczór. Pogotowie ratunkowe… Halo?

Znów zrobiło się ciemno.

– Ja pierdolę! Co wy, kurwa, robicie. Tutaj człowiek umiera! – Mało nie zaczął płakać z bezsilności.

Ranny nagle zesztywniał i zaczął drżeć. Tamtych dwóch skurwysynów wiało. Tomek wrzasnął i wrócił do reanimowania faceta.

 

 

*

Po kolejnej turze wdechów wpadł na pomysł, że przecież facet może mieć telefon w kieszeni. Przerwał masaż serca, by go znaleźć. Ale było ciemno.

 

*

A skoro znikło to przerażające i bolesne, atakujące oczy światło…

Skoro tak, to czas wyjść z kanału.

Koniec

Komentarze

Przez pół roku nie nastukałem tyle beletrystyki co dzisiaj ; )

I po co to było?

Całkiem niezłe. Krótkie, ale wciągające. Sprawnie napisane.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

“Sześć par oczu… Trzy psy.” – szesc psów? :)

A to zakonczenie! :) Bardzo dobre, Syf.ie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

E tam, trzy a sześć, kolega lekko pijany był, nie doliczył się ; )

I po co to było?

Mroczne :-) Podobało się.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

No to dobrze.

I po co to było?

Bardzo dobry, klimatyczny króciak.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Miło mi, że się podobało.

I po co to było?

Uderzenie go otrzeźwiło.

Co to było?

Przypadkowy rym ci się wkradł, ale to już pod twą rozwagę poddaję.

 

Tamci szybkim krokiem podeszli w jego stronę.

Może: podeszli do niego? 

 

Podoba mi się zamysł i jego wykonanie. Zdania krótkie, wręcz rwane, na pozór pozbawione emocji. Dzięki temu mamy fajną dynamikę i podoba mi się zabieg z powtarzaniem, co Tomek zrobił. Nie ma miejsca tu na paplanie, są konkrety i już. Przemyślany i bardzo dobrze wykonany tekst. 

Co do treści, to chyba już wina późnej pory, ale mam pewien problem z końcówką. Nie wiem, jakoś odczytuję słowo kanał metaforycznie, a pewnie nie o to chodzi, aczkolwiek taka interpretacja mi pasuje :) 

 

 

 

 

Mam nadzieję, że sześciookie, które siedzi w kanałach, nie wyjdzie się pożywić, gdy zdarzy mi się iść po ciemku. I jeszcze muszę pamiętać, żeby zawsze mieć przy sobie porządna latarkę.

Lubię horrory, a ten bardzo mi się podoba, bo sprawia, że mam ciarki. ;-)

 

„…przefarbowała włos na rudo i koniecznie chciała się pochwalić”. – Na jaki kolor przefarbowała resztę włosów? ;-)

 

„…położył smarfona na chodniku obok…” – Literówka.

 

„Ubrani tak zwanie na sportowo, palili zioło”. – Wolałabym: Ubrani, jak to mówią, na sportowo; palili zioło.

 

„Schylił się i chwycił za smartfona”.Schylił się i chwycił smartfona.

 

„Obaj zaczęli biec”. – Kto zaczął biec? Złodziej smartfona i smartfon? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kreatura nagle zaczęła uciekać.

Tomek pękł i również zaczął biec.

Zaznaczyłabym, gdzie zaczął biec. To znaczy, oczywiscie, w przeciwna strone, co stworzenie, ale przez sekundkę się zastanawiałam czy, a nuż go głupi heroizm nie dopadł i pobiegł za monstrum.

 

Podoba mnie się, oprócz zakończenia. To znaczy, samo w sobie jest fajne, tylko ten przeskok narracyjny… Dwa pierwsze zdania z ostatniego akapitu przerzuciłabym do poprzedniego. Tak by w jednym Tomek i stworzenie o narracje się nie biło.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Jak wrócę do domu, to poprawie. Dzięki za uwagi.

I po co to było?

Interesująco straszne :)

I oczywiście bardzo dobre.

 

Tylko ten “sposób pełen boleści” jakoś mi nie leży. Nie mógłby, po prostu, jęknąć boleśnie?

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki za komentarze. Coś tam popoprawiałem.

I po co to było?

Przyjemnie nieprzyjemne opowiadanie. Ma klimat.

Ogólnie czytało się przyjemnie, ale nie odpowiada mi końcówka.

Krótkie treściwe zdania, idealnie pasujące do horroru – nadają klimat. Poza tym, nic odkrywczego. Napisane dobrze, ale fabularnie, że tak powiem, klasyka. 

Bardzo mi się podobało. Klimatyczne i dreszczorodne:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Miło mi ; )

I po co to było?

Ożesz w mordę, prawdziwy horror!

Życiowy, ironiczny – bo ten rabunek w obliczu sytuacji, w której rabunku być nie powinno – i te nagłe ciarki po ostatnim zdaniu.

Aż się obejrzałem za siebie, przyznam się szczerze.

Sześć par oczu… Trzy psy. Trzy, tak, na pewno.

Ale to popraw albo uwiarygodnij zamęt w głowie bohatera ZANIM padnie “trzy”, bo Logika wrzeszczy jakby ją sekspejczem okładano w sesji sado-maso ;-) A czytelnik staje i drapie się w głowę, dumając nader inteligetnie: “co, k…, trzy!?”

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oj, dobre, dobre. I brudno-pesymistyczne, jak to u Ciebie bywa.

Sorry, taki mamy klimat.

Napięcie mistrzowsko zbudowane. Zaczęłam czytać oparta o krzesło, a skończyłam z nosem w monitorze ;) To niepodważalny dowód, że wciągnęło :D

Bardzo mi miło ; )

I po co to było?

Przeczytałem i jestem oburzony aspołeczną postawą obywateli w dresach.

Pomysł. Bardzo mi się podoba połączenie wątków potwora-pająka i ludzi-potworów. Właśnie to lubię. Sam zamysł finału też pyszny, choć niestety przytłoczony wykonaniem – bardzo krótkimi akapitami rozdzielonymi gwiazdkami, co ostatecznie rozproszyło mnie na tyle, że końcówka nie zrobiła aż takiego wrażenia. Ogólnie szort się jednak podobał.

Stylizacja. W dialogach OK, ale w narracji wydaje mi się, że często czuć brak konsekwencji – część pisana na poważnie (mowa o nastroju), część z dystansem. Taka mieszanka może mieć czasem bardzo fajny efekt, ale tu tego nie czułem. Bardziej jakbym czytał tekst, w którym autor pierwotnie napisał narrację w pierwszej osobie, ale już po ukończeniu tekstu postanowił całość przerobić na narrację trzecioosobową, przez co niektóre linijki brzmią jak język narratora, a niektóre jak język bohatera. Fragmenty typu "wzrok, zogniskowany na leżącym, wyodrębnił dodatkowy kształt" mieszają się z "w świetle księżyca, który nagle wylazł zza chmury". Moim zdaniem to do siebie nie pasuje. Nie mówię o fragmentach gdzie narrator opisuje myśli bohatera, bo tam takie słownictwo (buchnęłi, zajebisty) jest jak najbardziej na miejscu.

Czepialstwo językowe. Przeszkadzało mi bliskie sąsiedztwo takich par wyrazów jak "cuchnęło" i "buchnęli", "uciekać" i "wiać". Wyrazy same w sobie neutralne, ale w sąsiedztwie zwracają na siebie uwagę (odwracając ją od treści). Przynajmniej moją, oczywiście. "Uderzenie go otrzeźwiło. Co to było?" – tu wręcz wyszła z tego rymowanka.

Czy latarkę można odpalić? Hmm jeśli można odpalić laptopa i inne urządzenia, to latarkę pewnie też, ale odpalanie kojarzy się też z papierosami, pochodniami, zapałkami etc… W sumie nie wiem czy za ten zwrot ganić czy pochwalić, bo to mi z jednej strony nie pasuje, a z drugiej się podoba.

Amortyzujemy pęd czy upadek? Zawsze byłem kiepski z fizyki, więc szczerze mówię, że nie wiem.

Czy mówimy "halo" chcąc zwrócić na siebie czyjąś uwagę na żywo? Osobiście się z tym nie spotkałem, ale możliwe. Konflikt rodzi się jednak, gdy w kolejnej linijce Tomek próbuje dzwonić przez telefon, a czytelnik w pamięci ma właśnie "halo", przy którym pierwsze skojarzenie to właśnie rozmowa telefoniczna.

Czy napastnik puściłby butelkę z piwem, żeby chwycić smartfona? Nie podniósły komórki drugą ręką, ewentualnie nie przełożyłby butelki do drugiej ręki? A jeśli już, to nie odrzucił butelki w bok, tylko puścił, aby płyn rozlał się pod jego nogi? Bo pustej butelki przecież by nie trzymał – jakby chciał wrzucić do kosza albo oddać do skupu, to i tak by ją dalej zachował.

Co ciekawe, jak przeczytałem o butelce, pomyślałem “jakiej butelce, przecież to piwo było w puszce!”. Musiałem się cofnąć i faktycznie, nie było informacji o tym, w czym jest piwo, tylko moja wyobraźnia tak zadziałała.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ogólnie fajnie, że Ci się chciało machnąć ten komentarz, ale teraz wyobraź sobie, że masz przed sobą 15 podobnych tekstów, ale bez scenki z dresiarzami (która jest w sumie sensem tego opowiadanka) – czyli po prostu z pokemonem-mordercą, bez poprawnej interpunkcji, a czasem i składni, bez świadomości, że ja, jako autor, przeczytam komentarz w ten sposób, że zastanowię się nad wskazanymi uwagami, trafiając niekiedy na autorów, którzy odniosą się do komentarza poprzez “dzięki”, nic nie zmieniając ani w tym, ani w następnym opowiadaniu, albo w ogóle nic nie odpiszą, albo powiedzą po prostu – w taki czy inny sposób – “że komentator to debil”.

Krótko mówiąc, sens jest pisać takie komentarze pod tekstami autorów, których kojarzysz i wiesz, że skorzystają z czasu, który poświęciłeś na swoje przemyślenia. w tym kontekście, ogólnie rzecz biorąc, to mi miło ; )

I po co to było?

syf.ie racji Ci odmówić nie sposób. Akurat w Twoim przypadku wiem, że to co napiszę, to przynajmniej przemyślisz, nawet jeśli nie uznasz uwag za słuszne, bo w końcu masz znacznie większe doświadczenie literackie ode mnie, więc wiele spraw widzisz w szerszym świetle.

Na dłuższą metę faktycznie to byłoby zabójcze dla komentującego, zwłaszcza gdy się trafiają tacy autorzy o jakich piszesz, a jest ich tu z pewnością od groma, szczególnie wśród niedzielnych gości, co raz czy dwa napiszą i znikną.

Dlatego chcę promować ideę systemu dyżurów, gdzie dyżurujący nie komentowaliby aż tak dużej ilości komentarzy, za to jest ich (dyżurujących) więcej. Gdzie zamiast ośmiu regularnie narzuconych dni w miesiącu wybraliby sobie 1-2-3-4-5-ileśtam dokładnie wtedy, kiedy im najbardziej pasuje ze względu na czas, ochotę (np. akurat ktoś jest chory i mu się nudzi).

Choć roboty przy kodowaniu takiego grafiku miałbym po uszy.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Krótkie i ciekawe. Podoba mi się, że założona od początku prostota stylu nie pogarsza jakości narracji. A sam horror nie zamienił się na końcu w przewidywalną krwawą jatkę, a to też duży plus.

Dzięki za komentarz.

I po co to było?

Niezły horror, najbardziej spodobało mi się przeniesienie punktu widzenia na kanałowego potwora na końcu. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie pomyśleć o psająku Wardęgi przez moment ;P

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

: D

I po co to było?

O, dzięki niedawnym “Mackom” w ogóle nie skojarzyłam potwora z pająkiem, tylko z czymś całkiem innym. Historia niby sztampowa, ale zakończenie ciekawe. Ci faceci podprowadzający telefon… Cholera, tacy prawdziwi…

Babska logika rządzi!

No, również byłem zadowolony z pomysłu na tych złodziei ; )

I po co to było?

Mam nadzieję, że ich też dopadło. Zasłużyli sobie!

Babska logika rządzi!

Nie no, oni zastawili komórę w lombardzie i poszli dalej pić. Świat to smutne miejsce ; )

I po co to było?

Świetne! Ale klimat! O_o

dzięki ; )

I po co to było?

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka