- Opowiadanie: rinos - Eutanazja

Eutanazja

 Długo zastanawiałem się jak coś takiego zrobić. Jak napisać opowiadanie dla klientów hospicjum.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Eutanazja

„Dlaczego?”

Lipiec 2155 wydawał mi się przeklęty. Dzisiaj miałem umrzeć. Już przedtem wiele razy wydawało się, że przyszedł mój czas. Miałem za sobą trzy zawały i dwa udary mózgu. Współczesna medycyna wciąż mnie ratowała. Podobnie traktowała większość starych ludzi.

 

Tego dnia nadszedł kres. Skończyło się ubezpieczenie. Musiałem stanąć w kolejce do eutanazji.

 

„Dlaczego?”

Moja pra-prawnuczka mnie uwielbiała! Moje dzieci także nie miały nic przeciw staremu ojcu! Prawnuki były dorosłe! Wiek 165 lat, ustalony arbitralnie przez rząd, określał mimo to jednoznacznie: do eksterminacji.

 

Pozwalano nam żyć, by płodzić potomków. Chodziło o odmładzanie społeczeństwa. Większość pracodawców preferowała niedoświadczonych kretynów, których mogłaby wychować! Niski przyrost naturalny ciągle stanowił problem! Przeludnienie także. To w imię walki z tym ostatnim stałem teraz w kolejce do gabinetu Ośrodka Zdrowia i Życia.

 

Wciąż sprawny, wciąż zdolny do nauki! Eksterminacja oznaczała śmierć, jednak nie było to jednoznaczne. Nie miałem pojęcia co się zaraz wydarzy. Sto pięćdziesiąt lat wcześniej wychowano mnie na katolika, obiecując życie po śmierci. Dlatego teraz pozostawała we mnie odrobina nadziei. Kolejka przesuwała się dosyć szybko.

 

Następni starcy wchodzili za kotarę. Co znajdowało się za nią?

 

W zasadzie oczywiste było, że zasłania pielęgniarki krzątające się i podające nam śmiertelne zastrzyki. Pomarszczony materiał zasłony miał znaczenie symboliczne.

 

W reklamach telewizyjnych przedstawiciele rozmaitych wyznań głosili: "Przyłącz się do nas! Za kurtyną czeka cię wieczne zbawienie!"

 

Byłem teraz trzeci. Za parę minut miałem się wszystkiego dowiedzieć. Moje myśli zdominowały dwa pytania: „Dlaczego?” oraz „Czy coś jest po drugiej stronie?”

 

Szybko nadeszła moja kolej. Pielęgniarki zajęły się mną sprawnie. Musiałem podać nazwisko i PESEL. Później dostałem zastrzyki. Nie było problemów z wkłuciem się w żyły, byłem bowiem dosyć szczupły.

– Proszę usiąść na tamtej ławce – poinstruowała mnie starsza pielęgniarka. – TO może potrwać kilka minut.

 

Usiadłem obok starca, który wcześniej stał przede mną. Obserwowałem oczy zachodzące mgłą. Po chwili zobaczyłem jak zwiotczał, nieomal spadając z ławki. Pojawili się dwaj nieco zadyszani sanitariusze.

Położyli zwłoki na noszach i wynieśli, nogami do przodu.

 

Zaczynałem czuć senność. Oparłem się o ścianę, sadowiąc się wygodnie i pewnie. Nie chciałem po śmierci upaść na podłogę. Ciemność ogarnęła mój umysł.

 

Na chwilę znalazłem się pośród gwiazd. Do każdej było blisko, zajmowałem bowiem całą przestrzeń między nimi. Widziałem ciemność i miliardy zagubionych w niej świateł. Czułem ogromny spokój, tak jakbym dotarł do kresu męczącej wędrówki. Czas tu nie istniał, nie wiem jak długo trwało katharsis.

 

W końcu poczułem przyciąganie i po chwili znalazłem się w nowym ciele. Stara, rozpadająca się świadomość ostatnim wysiłkiem zarejestrowała mój własny krzyk i płacz podczas narodzin. Wróciłem na Ziemię!

Koniec

Komentarze

Odniosę się do wstępu i poprzez to do tekstu:

Lekko się czyta mimo, że temat cholernie poważny.

Otóż niestety nie. Krótkie, poszarpane zdania, miejscami trochę niezgrabne – nie czytało się tego płynnie i gładko. Może lekko w znaczeniu "nie dostałam depresji", natomiast na pewno nie lekko jako "przyjemnie i bez potknięć". Tekst jest… kanciasty, gdybym miała jednym słowem nazwać swoje odczucia.

Także mimo tematyki na końcu jest szczęśliwe zakończenie.

I czego bestio spoilujesz? ;)

 

Pomysł miły, nie wszystko musi być nowiutkie i niepowtarzalne, natomiast wykonanie średnie.

Jak dla mnie średnie. Nie podobał mi się ani pomysł, ani wykonanie. Ni to zabawne, ni przejmujące. Temat może i ciekawy, ale chciałeś go zrobić bez jakiejś wielkiej melancholii, tak… optymistycznie? Może i byłoby to dobre, jednak nie w ten sposób.

Średnio.

Aha – czy aby na pewno staruszkom dawaliby zastrzyki i czekali na ich śmierć, jednocześnie za zasłonę zapraszając innych? Co prawda im to już tito, czy zobaczą konających, czy będę żyli (ehe…) w nieświadomości do końca, jednak prawdopodobniejsze wydaje się wyprowadzanie ich do innego pokoju chyba.

Mee!

Bardzo przewrotnie wymyślone, aby w celu poddania się eutanazji przychodzić w wyznaczonym terminie, czekać w kolejce, obserwować śmierć poprzednika. Hmm, to tak, jakby zadekretowaną śmierć poprzedzić jeszcze torturami, psychicznym znęcaniem się nad starcami. Nie będę pisał o wiarygodności takiej wizji, gdyż w świecie fantastyki to najczęściej jałowe rozważania. Niemniej, gdybym miał coś w hospicjum do powiedzenia i przeczytał taką wizję, to odnalazłbym autora i zapewnił mu szereg bardzo niemiłych przeżyć. To moja uwaga jako czytelnika, lecz nie tylko jako niezaangażowanego czytelnika!

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Niski przyrost naturalny ciągle stanowił problem! Przeludnienie także. To w imię walki z tym ostatnim […].

Nie rozumiem. Nie tylko tego powyżej, ale mniejsza o większość, bo stanowi mniejsze zagadki.

Szybkie tempo, krótka forma – fajnie. Jednak, oczekiwałem na koniec czegoś, co naprawdę wbije mnie w fotel, i zatrze przeciętny początek. Niestety, nie wyszło.

W ramach rozpaczliwej obrony tekstu: usiłowałem przekazać, że śmierć stała się czymś normalnym. Usiłowałem pokazać, że to i tak czeka każdego. Piękna przyszłość. Na koniec odrobina transcandentnej nadziei. W porównaiu z prawdą współczesną, że śmierć czeka na nas w mękach i smrodzie to to jest naprawdę piękny, idealistyczny tekst. Cheers :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Ja oczywiście odnoszę się do pomysłu i przesłania. A propos piękna, idealizmu takiego rozwiązania, to niewątpliwie brakuje w tekście kilku szczegółów, jak na przykład zaznaczenia, iż ludzie skierowani na eutanazję byli zapewne poddani wymuszonemu oczyszczaniu jelit, aby uniknąć spontanicznego oczyszczenia w poczekalni, czyli defekacji. A to by nie polepszało atmosfery oczekiwania na zastrzyk. Być może, podawano im także leki uspokajające z grupy benzodiazepin – pamiętajmy, że oczekują na śmierć, a uzewnętrzniony lęk w takiej sytuacji może prowadzić w grupie tych szczęśliwców do sytuacji co najmniej trudnych. "Transcendentnej nadziei" nie przychodzi to wszystko w sukurs. Pisałem już – psychologicznie jest to sytuacja niewyobrażalnie traumatyczna, psychiczna tortura. Za kotarą jeszcze przecież należy się przedstawić i podać PESEL. Betka! Krzątające się pielęgniarki – no prawie jak pomoce kuchenne, donoszące z zaplecza składniki do sałatki :) A należy pamiętać, iż nawet oczekiwanie w kolejce do stomatologa obniża progi wrażliwości bólowej; nie mówiąc o potęgowaniu lęku czy przeżywania strachu przed zabiegiem. Tak widzę perspektywę zarysowaną w tym opowiadaniu, a wiem o tym jeszcze nieco ponad to. No chyba, że mamy do czynienia z członkami społeczeństwa z Walden Two! :)

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Widzisz jjerzy: zrozumiałeś wszystko, co w opowiadaniu było.  Taką widzę przyszłość. Mimo, że to zdehumanizowane, to jednak pozbawione fizycznego cierpienia. A na tę przymusową defekację nie zwróciłem uwagi. Podobno w USA przy wykonaniu kary śmierci zastrzykiem to się zdarza. Jako autor nie chciałem odbierać swoim postaciom resztek godności.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Autorze, cierpienie jest tutaj jak najbardziej fizyczne i psychiczne. Pomijam ostatnie wbicie igły – nie w tym rzecz. Piękny idealistyczny tekst, a jednocześnie to jest zdehumanizowane? Nie wierzę, że tkwisz w takim rozkroku! :)

 

Niestety, odebrałeś.

Ale to tylko tekst, choć myślę, że nie do końca przemyślany w kontekście deklaracji z przedmowy. Bo jako przedstawiciel gatunku, zapewne nieistniejącego, psychosadistic – może być. Czemu nie!?

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Gdybym chciał napisać opowiadanie dla klientów hospicjum, chyba pokusiłbym się jednak o bardziej baśniowy klimat. To co zaproponowałeś nadawałoby się raczej dla osób, które nie chcą mieć dzieci. W takim wypadku musiałoby jednak być mocniejsze.

 

Mnie opowiadanie nie przypadło do gustu. Jakikolwiek stał za tym pomysł, to jeden z gatunku tych, które mają sens tylko przy bardzo dobrze dopasowanym wykonaniu. Twój tekst się pod tym względem nie zazębił.

"(…) iż ludzie skierowani na eutanazję byli zapewne poddani wymuszonemu oczyszczaniu jelit, aby uniknąć spontanicznego oczyszczenia w poczekalni, czyli defekacji. (…)" 

Moim zdaniem kolega JJerzy, trochę popada w skrajność, w końcu jest to opowiadanie nie tylko science ale i fiction, i takie opisy zdecydowanie by tu nie pasowały. Jak mi się zdaje, autor nie chciał przedstawić tu procedury eutanazji, tylko pokazać jak bezduszne może być życie w przyszłości.

Właśnie w tym rzecz, Raf303, że tak bezdusznie by było i z taką procedurą tortur psychicznych! I to w ramach sienkiewiczowskiego pokrzepienia serc dla pacjentów hospicjum? Wiesz, do czego się odnoszę? Ps. A to z 'oczyszczaniem' było dla ilustracji, co się z tym wiąże, nie zaś do wplatania na siłę do tekstu. Choć bez tego przesłania i dla dobicia – czemu nie!?

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Hmmm, przeludnienie i niski przyrost naturalny to niemal wzajemnie sprzeczne problemy. Chodziło Ci o starzenie społeczeństwa?

Jeśli bohater ma 165 lat, to na katolika został wychowany raczej wcześniej niż półtora wieku temu.

Zabijanie zdrowych i sprawnych ludzi, którzy osiągną jakiś tam wiek wydaje mi się nieracjonalne – ekonomicznie, społecznie, etycznie. No dlaczego, kto to wymyślił i w jaki sposób wcielił w życie?

Zgadzam się także z przedpiścami, że ludzie nie staliby grzecznie w kolejce do strzykawki. Śmierć może znormalnieć, ale do licha, nie własna. To, z definicji, bardzo wyjątkowe wydarzenie.

Babska logika rządzi!

Przeczytałam. Nie polecałabym tego opowiadania klientom hospicjum. Bezduszny opis procedur poprzedzających oraz samego procesu uśmiercania, występujący bezpośrednio przed "szczęśliwym zakończeniem" czyni je jeszcze mniej wiarygodnym, niż jest. Wg mnie, te dwa fragmenty w ogóle do siebie nie pasują, zupełnie jakby były z innych bajek.

Wiesz co Jjerzy? Z drugiej strony jakby dorzucić do tego jakieś płacze załamanych kolejkowiczów, błaganie o jeszcze kilka dni, na pożegnanie się z rodziną. Jakiegoś desperata, który próbuje uciec itp. To może wyszedłby z tego zgrabny horror.

Raf303: może i tak się zrobi. A może nie. Jak na tak prostą formę opko wywołało wystarczającą ilość uczuć. Przyznaję, że sam nie wiem jakie są moje. Eutanazja po dwustu latach życia? Brzmi jak sympatyczna propozycja w porównaniu do obecnie proponowanej śmierci naturalnej (TZN z BRAKU OPIEKI MEDYCZNEJ). Niech dotrze do Was, że uśmiercający zastrzyk może być bardzo szczodrą ofertą. Dlaczego ktoś, kto przeżył dwieście lat ma się rzucać na ściany w obronie swojego życia? Jakoś współcześni osiemdziesięciolatkowie tego nie robią. A Marqez nawet pisze, że się zakochał. Owszem, nie w pielęgniarce :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Finklo: proste to bardzo. Przy absurdalnie podniesionej średniej długości życia przeludnienie występuje mimo niskiego przyrostu naturalnego. Taka oczywista pułapka, a łapią się na to wszyscy miłośnicy "świetlanej przyszłości" :D

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Wydaje mi się, że tekst albo powinien być lepiej przemyślany w stronę realizmu, albo bardziej absurdalny. W obecnej formie mało przekonuje..

I po co to było?

Przedstawiona w tekście wizja zupełnie do mnie nie przemawia. Może gdyby szerzej zarysować określoną rzeczywistość i skonstruować przyszły świat, i wpompować w to wszystko znacznie większą dawkę absurdu, wywarłoby na mnie jakieś wrażenie. Powyższe opowiadanie w obecnej postaci wydaje mi się bezbarwne.

Niestety, Eutanazja nie przypadła mi do gustu. Przyzwyczaiłeś mnie do zupełnie innych opowiadań, pewnie dlatego lektura okazała się tak mało satysfakcjonująca.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka