- Opowiadanie: koeijo - Krasnoludzki Konkurs Krasomówczy (KKK)

Krasnoludzki Konkurs Krasomówczy (KKK)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Krasnoludzki Konkurs Krasomówczy (KKK)

***

Wstęp

Jadłem sałatkę, bez nazwy, w gospodzie, popijałem lekkim winem i patrzyłem na te obmierzłe krasnoludzkie mordy, zapełniające większą część sali. Widać było, że odbywa się tu jakieś walne zgromadzenie, na które te indywidua w tak dużej liczbie przybyły. Jadłem z niesmakiem, zastanawiając się czy ta rasa kiedykolwiek się myję i płucze w czymś więcej niż w wódce, swe długie, rozrośnięte ponad miarę brody. Nie miałem żadnego towarzysza w tej niedoli, więc z nudów zacząłem się przysłuchiwać krasnoludzkim rozmowom. Z samego początku wypowiadał się jeden, żółto-włosy i żółto-brody, stojący na zydlu, żeby go było lepiej widać. Potem dołączyli inni. Starałem się w miarę wiernie zapisać wszystko, co usłyszałem. Powstrzymałem się również od jakichkolwiek komentarzy, pragnąc by czytelnik sam wyrobił sobie opinię na temat tej jakże dziwacznej i nietypowej rasy.

***

A oto, co usłyszałem:

Król Elfów Eliasz, jasnowłosy, bladolicy i ze srebrnymi oczyma, które wskazywały na podeszły, jak na elfa wiek, ogłosił konkurs. Dla wszystkich chętnych i niechętnych, mądrych i głupich, starych i młodych, elfów i nie elfów. Przemówił z podwyższenia, ustanowionego specjalnie, z tej okazji. Wypowiedział się z dostojeństwem i namaszczeniem w kierunku tłumów, zgromadzonych na wielkim placu, położonym tuż przy królewskiej siedzibie.

– Ja Król Olch, to znaczy Elfów – rzekł – ogłaszam wszem i wobec, że rękę mojej córki otrzyma śmiałek, który pokona monstrum wylęgające się o zmierzchu i wypełzające z rur w pałacowej łazience.

Zgromadzony tłum zamarł w bezruchu. Byli to sami wojownicy, rozmaitych ras i mieszani pomiędzy sobą. Z reguły dzielni i odważni, ale jak sami wiecie, różnie to bywa, więc na pewno jakaś oferma się między nimi znalazła, Ale to nieistotne, bo nawet jeśli ktoś taki tam był, trzymał gębę na kłódkę, a kluczyk głęboko w portkach, co by nie kusiło …

– Starczy! – ryknął ten, którego wszyscy zwali Hawiranem. – Twoje krasomówstwo w ogóle do mnie nie przemawia! Co to? No co to za głupia historia?! O elfach?! Elfy nie są na topie! Spadaj mi, psia mać, z nimi i pij kielicha! Tylko nie oszukuj i nie pij za dużo, bo dla reszty nie starczy! Następny proszę!

Wtedy z przeciwległego kąta stołu odezwał się młody, czarnowłosy krasnolud.

– Może niech skończy! Ciekaw jestem co to za monstrum i czy ktoś je pokona?

Hawiran szarpnął swoją czerwoną brodę.

– Jakie „skończy”? Z choinki się urwałeś a może z księżyca? Nie ty będziesz decydował, bo ja prowadzę tę cholerną grę! I ja oceniam, do stu tysięcy diabłów!

– I wszystkich oceniasz negatywnie – stęknął cherlawy osobnik spod ściany, wielkimi dłońmi podpierający ciążącą mu widać głowę. – Jak tak dalej pójdzie, to wygrasz!

– Właśnie! – zawtórował mu ze śmiechem siwowłosy krasnolud. – Masz oceniać sprawiedliwie, bo inaczej my się spijemy, a ty będziesz trzeźwy!

– Cisza! – wrzasnął Hawiran.– Nie moja wina, że gadać ciekawie nie umiecie! Gino będzie następny! Nawijaj chłopie, ale z sensem , bo od teraz pijemy wódkę szklanicami!

I pamiętaj, historia ma być wiarygodna.

– Ale hojny – rozległo się gdzieś w tłumie – dobroczynność wręcz go rozrywa!

– Patrzcie jak mi grozi – zaśmiał się czarnowłosy – komu szklanica straszna, temu straszna, ale nie mnie. – Po czym stanął na zydlu, żeby zyskać na wzroście i zaczął opowiadać:

To nie był król elfów, jak głosił mój poprzednik, tylko król krasnoludów i zwał się Hawiran Przekopana Rzyć…

– Jak się nazywał!? – przerwał mu czerwono-brody, spoglądając groźnym okiem i rzucając nim na towarzysza.

… zwał się Hawiran Przebiegła Dzida. W łazience rzeczywiście grasowało mu monstrum, nieświadomego pochodzenia. I ogłosił konkurs na zabicie potwora ale nie obiecał córki, bo jej nie miał, tylko worek złota z własnego skarbca …

– Co obiecał?

… obiecał cześć i chwałę po wieki, szczególnie w przypadku bohaterskiej śmierci, w trakcie zwycięskiej walki z monstrum. Natomiast, jeśli śmiałek przeżyje, otrzyma również kolację i kopa w de … to znaczy, błogosławieństwo na drogę.

Po tych słowach zaległa głucha cisza.

Hawiran podrapał się najpierw po nosie, potem po tyłku i zapytał.

– Co się stało dalej?

– Nic – odparł Gino – nie było chętnych.

Pierwszy zaśmiał się siwowłosy, zaraz po nim cherlawy i cała reszta. Rechotali, trzymając się za brzuchy, szarpiąc swoje różnokolorowe brody.

– To była, he he, bardzo wiarygodna i rzeczywista historia …

Hawiran z powagą spoglądał na Gino.

– Opowiadaj dalej. Za krótkie, jak dla mnie … i nie było puenty, ani opisu walki. A regulamin konkursu te punkty przewiduje.

– Wódki bym się napił – odparł Gino – zaschło mi gardle … i krtań też wymaga nawilżenia.

– Napijesz się wtedy, gdy uznam, że przegrałeś swoją rundę – powiedział spokojnie Hawiran.

Wobec tego czarnowłosy kontynuował historię:

W pierwszej chwili nie było chętnych i zrobiło się naprawdę nieciekawie. Hawiran już miał dorzucić do nagrody maleńki mieszek z widoczną pod mikroskopem bryłką złota, gdy nagle zgłosił się pierwszy ochotnik.

– Mogę iść – rzekł śmiałek – dawno nie jadłem kolacji. A jeśli zginę to bardowie będą o mnie ballady śpiewać. Wprawdzie to marna, ale zawsze jakaś pociecha.

Po nim zgłosił się drugi, potem trzeci, czwarty a po chwili ruszyła lawina. Gdy ich zliczyli, wyszło równe dwa tysiące. Hawiran ucieszył się z takiej liczby chętnych na śmierć, zawsze to w kupie siła i większa szansa na pokonanie monstrum. A nagrody, czyli sławy i chwały, dla wszystkich wystarczy. Gorzej z kolacją, ale nadzieja w tym, że większość ochotników zginie.

Śmiałkowie postanowili, że pójdą razem. Najmędrszy z nich ustalił taktykę, Otóż utworzą mur tarcz, ustawią się w klin i w ten sposób wkroczą do łazienki, by zmiażdżyć wroga.

– Zaraz, zaraz! – krzyknął Hawiran – klinem chcą wleźć w dwa tysiące chłopa, do jednego pomieszczenia?! To niewiarygodne!

– Skoro tak – odparł Gino – to poproszę wódki. Bardzo poproszę.

– Nie no, w zasadzie wszystko się zgadza. Łazienka miała pewnie ze cztery hektary, a drzwi były odpowiednio szerokie. A tak w ogóle, to skąd wziął ci się nagle ten klin?

– Nie miała czterech hektarów, tylko cztery metry kwadratowe – sprostował Gino – i normalne drzwi. A co do klina, czytałem o nim w jakimś poradniku dla gawędziarzy. Przejrzałem go dość pobieżnie i nie pamiętam czy go zalecali w opowieściach, czy odradzali? Mniejsza z tym, najcieńszą częścią klina, ostrą niczym brzytwa, wcisnęli się do łazienki i zobaczyli przed sobą armię uformowaną w klin. Przebili się na wylot, przez zawieszone na wprost wejścia lustro i wyszli na świeże powietrze, by trochę ochłonąć. Po ich przemarszu z łazienki nie zostało nic. Monstrum, nieświadomego pochodzenia również zniknęło. Król wydał każdemu po kromce chleba i kubku wody a nową łazienkę wybudował w największej sali w zamku. I to już koniec końca mojej historii.

Hawiran, przerwał splątywanie warkoczyków na swojej ognistej brodzie i sięgnął po szklanicę z wódką.

– Muszę cię zmartwić Gino, wygrałeś i dostaniesz dyplom. Tym razem ja piję.

– Zaczekaj! – powstrzymał go siwowłosy. – Nie było puenty.

Gino głośno smarknął w sponiewieraną, przez wszystkich, szmatę. Widać było, że jest rozżalony z powodu takiego obrotu sprawy.

– Nie pchaj się z wielką kupą do małej łazienki – wymamrotał – bo nie dostaniesz wódki.

Znów rozprzestrzeniła się głucha cisza, słychać było tylko siorbanie polewki z misek.

– Ciekawe czy w nowej łazience, na wprost wejścia, też jest lustro? – pisnęło jakieś krasnoludzkie dziecko, przytargane na zgromadzenie, przez ojca, który nie miał dla niego opieki.

Koniec

Komentarze

O! Grafomania jeszcze żyje. Ciekawy tekst. A fragment o gębie na kłódkę i kluczyku w portkach jest zbyt dobry na ten konkurs. :-)

Babska logika rządzi!

Dzięki. :) A mnie się ten fragment z kłódką wydawał tak pięknie grafomański. ;)

Przeczytałem. Ze smutkiem stwierdzam, że uśmiech nie towarzyszył mi podczas lektury. Doceniam mnogość interpunkcyjnych potknięć.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ze smutkiem? Mam nadzieję, że w depresję z tego powodu nie wpadłeś? :D Miło mi, że doceniasz chociaż te przecinki. ;)

Ze smutkiem, bo chciałbym czytać tylko śmieszne grafomańskie opowiadania! Nic to, będą inne edycje :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No cóż, może inni trafią w Twoje poczucie humoru. Nie martw się, przy takiej ilości tekstów na pewno znajdziesz coś dla siebie! Jest jeszcze nadzieja…

A mnie bawiło, mimo, że rzeczywiście bardziej to komedia, w dodatku rasistowska, ale taka po czesku życzliwa… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie miałam nic złego na myśli, pisząc te słowa (czyli tekst grafomański). ;) Agresja i niechęć do innych nacji jest niestety wpisana w naturę ludzką, kiedyś wiązało to się z walką o przetrwanie. Teraz walczyć już tak bardzo nie musimy, ale pewne cechy przodków w ludziach nadal się przejawiają. W samym świecie fantasy często elfy odnoszą się niechętnie do krasnoludów (z wzajemnością zresztą). Jeśli o mnie chodzi, darzę sympatią i jednych, i drugich. Na pewno nie miałam zamiaru tworzyć tekstu rasistowskiego ani kogokolwiek urazić. Ale widać, tak mi ta grafomania wyszła. Na tym przykładzie można zresztą powiedzieć, że czytelnicy często odnajdują w tekście znaczenia, o których autor nawet nie pomyślał. Wynika to z wieloznaczności języka. Z pozoru niewinne zdanie może nieść ze sobą wiele różnych interpretacji. Ale cóż, takie życie. :)

Ty, ja żartowałem z tym rasizmem… Ale padnie słowo klucz i już, na baczność, podejrzenia odsuwać od się zasię… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wiesz na wszelki wypadek trza zasię, trza … Tym razem żartowałeś, ale mogłeś nie żartować. Po oczach zamiarów nie widać. To znaczy nie po oczach, po awatarze …

No, to po awatarze raczej chyba seriozność widać aż za wyraźnie ;) Czujność zachowujesz, więc… Czuj duch!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie, nie, sęk w tym, że ten awatar nie jest jednoznaczny, różnie go można odbierać. ;)

Ty, ja żartowałem z tym rasizmem… Ale padnie słowo klucz i już, na baczność, podejrzenia odsuwać od się zasię… :)

Co za czasy… ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

; )

I po co to było?

Pomysł był i opowieść snuła się od ucha do ucha, zaciekawiając sobą i pointą na koniec i słuchaczy, ale jak na mój gust, wystąpił w niej brak tego o co chodziło najbardziej – czyli grafomania miała tu swoje miejsce raczej jakieś takie tylko szczątkowe zamiast, żeby się w pełni wykształcić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka