Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Staruch

Świat przeludniony, czyli wiadro wielorybiej mierzwy

{
Wszyscy powariowali, poza tobą i mną, a właściwie to ty też jesteś trochę dziwny…

Maja dzień trzeci, dwa tysiące dziesiątego

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak nasz świat będzie wyglądał za lat czterdzieści? Czy i jak dotknie nas światowe ocieplenie? Jak zmienią nasze życie komputery kwantowe? Jak będą wyglądały kontakty pomiędzy przedstawicielami „bezstresowo wychowywanej” obecnej młodzieży? Pewnie tak. W roku 1968 podobne (na miarę swych czasów) pytania stawiał sobie John Brunner. I stworzył dzieło!

 

Gdyby każdemu ziomowi, każdej lasce i każdej źrenicy okamego przydzielić kawałek gruntu o wymiarach trzydzieści na sześćdziesiąt centymetrów, to wszyscy moglibyśmy stanąć na liczącej tysiąc sześćset sześćdziesiąt kilometrów kwadratowych powierzchni wyspy Zanzibar.

 

„Wszyscy na Zanzibarze” jest jak wielki fresk. Akcja tej powieści generalnie koncentruje się na dwóch wątkach: militarno-szpiegowskim, gdzie amerykański szpieg Donald Hagen ma za zadanie przekonać się, czy program eugeniczny autorytarnego państwa Yatakangu jest zręczną propagandą czy realną szansą stworzenia nadludzi, oraz społeczno-gospodarczym, w którym USA planują gospodarczo zaanektować Beninię, jedno z państw Czarnego Lądu, z punktu widzenia Normana House’a, wiceprezesa superkorporacji GT, której zlecono to zadanie.

 

PRZYWÓDZTWO Obserwowana u ludzi obdarzonych wyobraźnią autodestrukcyjną odmiana instynktu samozachowawczego, dzięki której w sytuacji podbramkowej to ktoś inny będzie miał połamane kości

 

Tak naprawdę jednak wątki te są właściwie pretekstowe. Służą do przedstawienia świata roku 2010 (tak jak wyobrażał go sobie Brunner) w możliwie wielu aspektach. Autor zawarł w książce fragmenty ogłoszeń prasowych, opracowań naukowych, ogłoszeń, programów telewizyjnych, reklam, encyklopedii, hymnów narodowych, opisów modnych aktualnie strojów, architektury, instrukcji dla sabotażystów, podań ludowych, jest nawet jeden teledysk! Fragmenty te składają się na spójny obraz przeludnionego świata, w którym każdy marzy o przedłużeniu swojej linii genetycznej poprzez posiadanie „progenów” (tj. dzieci) ale nie każdemu może to być zapewnione. Działają restrykcyjne prawa eugeniczne, zabraniające się rozmnażać nosicielom „defektów genetycznych” (m.in. cukrzycy czy daltonizmu). Decyzje polityczne podejmowane są przy pomocy superkomputera Salmanasara, a od jego oceny zależy kurs polityczny kraju, posunięcia gospodarcze spółek czy przekaz medialny „sprzedawany” mieszkańcom. To także świat wszechobecnej przemocy oraz łatwo dostępnych narkotyków. Świat bezcelowego terroryzmu i „wścieków”, ludzi którym „przepaliły się bezpieczniki”, ruszających w świat mordować każdego, kto się nawinie. Świat politycznej przepychanki pomiędzy USA, Chinami i „młodymi wilczkami” polityki – jak Yatakang i państwa afrykańskie.

 

EKSPLOZJA POPULACJI Bezprecedensowe wydarzenie w dziejach ludzkości, do którego doszło wczoraj, chociaż wszyscy zarzekają się, że nastąpi najwcześniej jutro.

 

Autor zastosował ciekawy manewr rozdzielający główne nurty opowieści. Otóż spis treści podany został nie chronologicznie, ale tematycznie. Został podzielony na grupy – „kontekst” , składający się głownie z fragmentów opracowań socjologa Chada C. Mulligana, „świat tu-i-teraz”, to wspomniane wcześniej fragmenty reklam, ogłoszeń, programów telewizyjnych itp., „na zbliżeniu” przedstawia migawki z życia postaci drugoplanowych oraz „ciągłość”, skupiający się na naszych bohaterach „pierwszoplanowych” – Donaldzie Hagenie i Normanie Housie.

I choć w książce rozdziały z poszczególnych grup przeplatają się, nic nie stoi na przeszkodzie, aby ze spisem treści na podorędziu skupić się na interesującym nas wątku.

 

Kurżeszmać, kurżeszmać, nie dostałem pozwolenia i gdzie ona teraz jest, z kim zachodzi w cią…

 

Efekt naprawdę robi wrażenie. Nieprzypadkowo użyłem dla „Wszyscy na Zanzibarze” słowa fresk. Bo z tą książką jest jak z obcowaniem z wielkim naściennym dziełem sztuki. Z daleka widzimy kompozycję dzieła, kontury, kolory. Z każdym krokiem bliżej dostrzegamy coraz więcej detali, szczegółów i postaci. Jeśli podejdziemy dostateczne blisko – zobaczymy nawet pociągnięcia pędzla artysty. Z dziełem Brunnera jest podobnie, ale a rebours. Zaczynamy od detali, szczegółów, ale z każdą następną stroną widzimy coraz ogólniejszą, większą, bardziej przerażającą wizję całego świata.

 

Gazognaty, staloręce, ogrodzenia elektryczne, miny i rozmaite pułapki, a wszystko w rozsądnej cenie i z gwarancją.

 

Och, oczywiście Brunner prorokiem nie był. Nasz świat w dużej mierze różni się od jego wizji. Tylko jedno się nie zmienia – natura człowieka, z jego autodestrukcyjnymi popędami, chęcią jak najdalszej ucieczki od problemów, krótkowzrocznym myśleniem. I tu Brunner wypuszcza ostatnią, gorzko-pesymistyczną strzałę – ludzie jakich znamy potrafią tylko powielać w przyszłości teraźniejszość, czyniąc ludzkość permanentnie nieszczęśliwą. Ratunkiem mogą być ludzie o innym zestawie genów (naturalnie wyselekcjonowanym czy stworzonym), w których słowniku  „złość” znaczy – „szaleństwo”.

 

 Świat rzeczywisty ma cechę, po której zawsze, ale to zawsze można go rozpoznać: tylko on potrafi nas tak całkowicie zaskoczyć

 

Mała dygresja – o ile podziwiam pracę tłumacza, pana Wojciecha Szypuły (szczególnie za ogrom neologizmów), o tyle wolałem poprzednie tłumaczenie tytułu tej książki – „Stojąc na Zanzibarze”. Ale to kwestia gustu.

I jeszcze jedno – wszystkie cytaty pochodzą oczywiście z dzieła!

 

TRENDYZBRODNIA. Popełniasz ją otwierając tę książkę. Tak trzymać. To nasza jedyna nadzieja.

Komentarze

obserwuj

O książce słyszałem i przymierzam się do jej zakupu.

Co do recenzji, używasz ciekawych porównań i starasz się zainteresować czytelnika.

O książce nie słyszałam, ale poczułam się zainteresowana.

Co do recenzji, podoba mi się przyjęta przez Ciebie konwencja – i tak, cytaty zdecydowanie są intrygujące. Jak zabraknie mi pomysłów “a co by tu przeczytać?”, to pewnie przypomnę sobie tę recenzję i być może sięgnę właśnie po “Wszyscy na Zanzibarze”.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dość ciężko “wejść” w tę powieść z uwagi na natłok postaci i wątków, ale im dalej tym lepiej. Jakby na półce nie czekało jeszcze naście tomów do przeczytania, to zabrałbym się za nią od początku. Wtedy pewnie udałoby się wyłapać wszelkie smaczki!

Dziękuję za pochlebne komentarze smiley

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dobra recenzja.

Podoba mi się zastosowany w książce spis treści, brzmi naprawdę oryginalnie. Widać natomiast wyraźnie, że ludzkość nie nadąża za wyobrażoną przyszłością. Nigdy. Superkomputer, kontrola genetyczna? :) To chyba nawet lepiej, że nie nadążamy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Książka jest absolutnie kapitalna! Dołączam się do polecania tej pozycji.

Nowa Fantastyka