Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

domek

Bo kat, też człowiek

{
Fach małodobrego nie cieszył się dobrą sławą.
Chociaż stwierdzenie to nie jest do końca właściwe. Trafniej jest w tym wypadku mówić o głębokiej pogardzie, jaką otaczano katów.

         Kat. Dręczyciel, sadysta, zwyrodnialec, wreszcie zbrodniarz. Takim go gawiedź widzi, nie wspominając rzecz jasna o nieszczęśniku, który trafi na katowski stół. Wszak profesja oprawcy od rzeźnika niczym szczególnym się nie różni; ubić świniaka, czy oprawić skazańca, gdzież w tym różnicę dostrzec można – tutaj krwi się upuści, tam jej się utoczy, tutaj prosiak podniebienie uraczy, tam spektakl bestialski oczy ucieszy. Jakim naprawdę jest fach katowski? Jeżeli uważasz go, Czytelniku, za taki właśnie, to trzeba Ci wiedzieć, iżbyś naraził się na gniew srogi Jakuba – głównego bohatera Gwiazdozbioru Kata. Bo któż bardziej mógłby się poczuć dotknięty podobnym mniemaniem od ucznia Mistrza Czarnej Śmierci Eustachiusza i adepta Akademii Katowskiej? Od kogoś, kto postrzega zadawanie kaźni w kategoriach artystycznych? Gdyż jego zdaniem, oprawcą nie może być pierwszy lepszy głupiec pozbawiony skrupułów – tacy profanują tę piękną sztukę, budują fałszywy obraz prawdziwego egzekutora. Cóż to za filozofia odrąbać łeb zbrodniarzowi, zawołają niektórzy. Miecz – świst, CIACH, głowa – bach, toczy się po szafocie. Gdzież w tym wszystkim kunsztu szukać? Chcesz się przekonać? Poznaj Jakuba, zawodowego oprawcę. I wyrusz z nim w podróż po barbarzyńskim świecie i jeszcze mroczniejszych zakamarkach jego umysłu.  

Fach małodobrego nie cieszył się dobrą sławą. Chociaż stwierdzenie to nie jest do końca właściwe. Trafniej jest w tym wypadku mówić o głębokiej pogardzie, jaką otaczano katów. Pogardzie głębszej, niźli tej jakiej mogli się spodziewać różnej maści zbrodniarze – rabusie, gwałciciele, mordercy, zdrajcy. Powszechnej awersji sprzyjały zabobony zakotwiczone w świadomości ludzi i wytrwale przez nich pielęgnowane – trzeba było bardzo uważać, ażeby na twoim cieniu nie stanęła postać kata, co groziło straszliwymi następstwami! Każdy oprawca zmuszony był do końca życia nosić swe piętno, wyalienowany ze społeczeństwa, przynoszący ujmę każdemu w czyjej obecności się znalazł. Nie trudno, zatem domyślić się, że owa profesja obleganą nie była. Wykonania egzekucji nie rzadko podejmowali się przestępcy, wabieni szansą ocalenia własnego życia. Zamieniali więc jeden wyrok na drugi, karę śmierci na doczesne potępienie.

Jakuba spotykamy w takim właśnie położeniu. Wiedzie samotny tryb życia, stroni od ludzi. Jego jedynymi przyjaciółmi są szczury, którym pozwala chłeptać swoją krew, czarną krew. Okazując im przyjaźń, jednocześnie skazuje swych małych towarzyszy na śmierć. Cena ich bliskiej relacji jest wysoka, lecz mimo tego nie ustaje, trwa od czasów nauki w Akademii. Szczury nie opuszczają Jakuba, podążają za nim, z jego woli roznosząc zarazę po wsiach i miastach. Ludzie są źli, zasługują na to. Nazywają Jakuba szczurzym ojcem. Budzi grozę. Niewinny kontakt z jego skórą kończy się dla takiego nieszczęśnika bolesną śmiercią. Nasz oprawca nie potrzebuje samopału, czy miecza. Jego największą bronią jest dotyk. Dlatego bez ustanku nosi skórzane rękawice.

Jakim powinien być kat? Należałoby raczej zapytać: jaki powinien być absolwent bieckiej Akademii? Trzeba od razu zaznaczyć, że Jakub nie jest  oprawcą pospolitym, przeciętnym. Nie jest również zwyczajnym wychowankiem szkoły katów. Posiada potencjał znacznie większy od reszty mistrzów. Rafał Dębski prezentuje nam bohatera nietuzinkowego. Silnego i sprawnego fizycznie. Inteligentnego. Wykształconego, znającego anatomię i języki obce. Potrafiącego leczyć rany. Wnikliwie czytającego ludzką psychikę. Odpornego na ból i cierpienie. Samotnego. Wrażliwego… Kuriozum? Nie, przy bliższym poznaniu Jakuba, odkrywamy w nim głęboko ukryte pokłady człowieczeństwa, którego mu odmówiono. Z każdym kolejnym dniem, z każdą kolejną egzekucją, z coraz większym zdumieniem odkrywamy coś niebywałego, a wręcz niedorzecznego – kat jest bardziej ludzki od żądnego krwi tłumu. Chociaż przez ręce Jakuba przelało się morze krwi, nie upaja się jej widokiem tak jak ludzie. Zadawanie cierpienia nie sprawia mu dzikiej rozkoszy, jest zawodowcem, rzemieślnikiem. Wyznaje zasadę: sąd wydaje wyroki, kat je tylko wykonuje. Należy mu tutaj wytknąć niekonsekwencję – Jakubowi bądź autorowi – gdyż zasada ta jest nagminnie łamana przez niego samego, wszak feruje wyroki na prawo i lewo i bez zbędnej zwłoki bierze się za ich egzekwowanie. O ile początkowo jest to pokłosiem jego niechęci do ludzi – uzasadnionej! – o tyle z upływem czasu wynika to jakby z budzącej się wrażliwości na cudze krzywdy. Angażuje się w odnalezienie i wymierzenie sprawiedliwości pedofilowi, który skrzywdził własne dziecko. Nim zdoła się zorientować, staje się jednocześnie sędzią i oprawcą.

Przewodnim aspektem w skali powieści jest osobliwy związek Jakuba z duchem prostytutki, którą odwiedzał jeszcze w lupanarze należącym do Akademii. Rytuał przelania duszy ukochanej kobiety do świadomości Jakuba był wynikiem intrygi uknutej przez zazdrosnego kata, Bartosza. Odtąd główny bohater dzieli swój umysł z uwięzioną w nim duszą. Mimo, że związek ten pozbawiony jest wymiaru cielesnego, Dębski uczynił go niezwykle intymnym, obdarzył Jakuba i Blankę – ducha owej prostytutki – nader płomiennym uczuciem. Są tak blisko siebie, a daleko zarazem. Ich długie, szczere rozmowy stanowią istotną rolę w konstrukcji opowieści – dzięki nim możemy bliżej poznać zarówno Jakuba, jak i Blankę. Poza tym jej dusza determinuje ostateczną przemianę kata, którą obserwujemy na dwóch różnych płaszczyznach. Jednym torem biegną jego obecne losy, drugi z kolei, głównie za sprawą wspomnień, służy przedstawieniu mrocznej przeszłości Jakuba. Mamy też szansę zajrzeć za mury Akademii w Bieczu, która była niemym świadkiem upiornych praktyk przebywających tam mistrzów. Warto nadmienić, że podobna szkoła nigdy nie istniała, a pojawia się jedynie w legendach.

Rafał Dębski nie mógł pominąć opisu kaźni i egzekucji. Nie tylko nie pominął, ale wprowadził nas na szafot, byśmy z bliska mieli okazję przyjrzeć się pracy kata. Na początku obserwujemy tylko wykrzywioną grymasem bólu i strachu twarz skazańca i słyszymy trzask łamanych mu kości. Po chwili asystujemy już oprawcy, wrzucając do kosza odcięte, drgające jeszcze dłonie i stopy. Wszystko jest pod kontrolą, póki nie opuścimy szafotu i nie wejdziemy do umysłu oprawianego, równie udręczonego jak ciało. Autor nie szczędzi nam drobiazgowych opisów przebiegającej tortury, dzięki czemu dowiadujemy się co nieco o anatomii. Możemy również docenić katowski fach, przekonać się o artyzmie Jakuba. Istny wirtuoz! Jak na psychologa z wykształcenia przystało, Dębski dokonuje skrupulatnej analizy stanu umysłowego osoby poddawanej katordze. Jakub wie, w jaki sposób kaźń uczynić dla skazańca jeszcze straszniejszą. Można tu mówić o torturze psychicznej, która jest nie mniej dotkliwa niż wyłupianie oczu. Procesy psychologiczne towarzyszące zadawanym cierpieniom fizycznym, budzą grozę bodaj większą, niż widok samej krwi. Trzeba oddać autorowi, że nakreślił kompletny obraz egzekucji dokonywanej przez wprawionego kata.   

Można by rzec, iż Jakub bywa katem przy różnych okazjach, nie tylko na szafocie. Brał udział w oblężeniu twierdzy pod Pskowem pod komendą pana Żółkiewskiego, z powodzeniem wykorzystując swoje umiejętności na polu bitewnym. Przebywał na dworze króla Batorego, mając wykonać wyrok na banicie Samuelu Zborowskim. W końcu dotarł do Pragi, siedliska wariatów (alchemików), gdzie poznał zbzikowanego cesarza Rudolfa i trafił pod opiekę Johna Dee. Doprawdy trudno odgadnąć, dokąd zmierza Jakub, zresztą on sam tego nie wiedział. Najważniejsze jednak, że wiedział Rafał Dębski. Skrzętnie zaplanował drogę – losy – swojego bohatera.

Ktoś kiedyś powiedział o Rafale Dębskim, że to autor, który „pisze jak Sapkowski, tylko lepiej”. Dębski wcale nie pisze jak Sapkowski, a już na pewno nie lepiej. Dialogi w Gwiazdozbiorze kata pozbawione są tego magicznego błysku, powiedziałbym wręcz, że spełniają funkcję ściśle informacyjną. Autor uznał, że metoda „kawy na ławę” będzie najlepsza. Niestety przestrzelił. Bo któż lubi – z tych mniej leniwych – dostawać gotowca na talerzu, i to jeszcze w formie długaśnych monologów? Zdecydowanie lepiej na tle dialogów wypadają rozmowy, jakie Jakub toczy z Blanką. Również opisy walk i pojedynków nie porywają, nadmierne skupianie się autora na kwestiach technicznych zakłóca właściwy rytm i tempo.  Po lekturze nie sposób oprzeć się wrażeniu, że cała fabuła jest tylko otoczką, pretekstem do zaprezentowania postaci kata. Dębski poświęcił wiele miejsca przybliżeniu tej niezwykłej osobowości. Każde jej działanie uwarunkowane jest posiadanymi cechami, przeszłością, doświadczeniem i przemyśleniami. Jakub jest nader dojrzały, jak na swój wiek – dwadzieścia trzy lata. Swoim charakterem, inteligencją i umiejętnościami budzi podziw, ale i lęk. Przejawia bardzo szeroki wachlarz uczuć i emocji, które nie pozwalają go jednoznacznie zdefiniować. Jest wzorcowym katem, ale bywa też jego zupełnym zaprzeczeniem… chyba że ulegliśmy podszeptowi gawiedzi poczytującej małodobrego za ucieleśnienie wszelkiego zła. Bo kat, też człowiek. 

Komentarze

obserwuj

Tak się domek postarał i recenzję napisał, a tu nikt nie komentuje? Niedobrze, niedobrze!

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Co tu komenować – chwalić trza!

 

A djowi przypomina się świetna książka “Z woli boskiej i katowskiej” :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Po “Wiedźminie” jedno z pierwszych spotkań z polską fantastyką. Wstrząsnęła mną. 

Mocno gęsta recenzja, analiza wręcz. A książka wygląda na ciekawą, choć do katów mam pecha, miałem już dwa podejścia do cyklu Gene Wolfe o Severianie i zawsze odpadam w okolicach końca drugiego/początku trzeciego tomu – bo to lektura na dwa tygodnie odosobnienia, gdzie nic ci nie zaprząta głowy. 

Nowa Fantastyka