Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

M_A_T

(jeden) Świat to za mało

{
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu; przynajmniej na tej Ziemi. A dokąd mogą poprowadzić ścieżki w innych światach – tego nie wiem nikt. Poza Neilem Gaimanem i Michaelem Reavesem

Bohaterem „InterŚwiata” („InterWorld”) jest Joey Harker. Zupełnie przeciętny i niczym nie wyróżniający się na tle swoich rówieśników nastolatek. Niemal. Bowiem Joey jest pozbawiony zmysłu kierunku. Do tego stopnia, że czasem gubi się we własnym domu. Nic zatem dziwnego, że w trakcie ćwiczeń terenowych, również traci orientację. Jednak tym razem nie myli po prostu ulic czy dzielnic, lecz przenosi się – dosłownie – do innego świata. Okazuje się, że Harker jest obdarzony wyjątkowym darem swobodnego poruszania się w alitwersum (części multiwersum, obejmującym wszystkie możliwe Ziemie). Teraz, wraz z innymi podobnymi sobie, będzie musiał zadbać, aby w toczącym się konflikcie między siłami nauki i magii została zachowana równowaga.

Przewodni motyw równoległych rzeczywistości jest względnie wyeksploatowany w literaturze. Tym większy należy się uznanie dla autorów „InterŚwiata”, że wędrówce po alternatywnych światach potrafili nadać własny oryginalny rys. Z drugiej strony, nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że duet stworzyła doświadczona para pisarzy. Nie mniej, postać głównego bohatera, obdarzonego ponadnaturalnymi zdolnościami, pociąga za sobą kolejne powtarzalne rozwiązania, takie jak: tajna organizacja dbająca o zachowanie porządku, wyczerpujące szkolenie w specjalnym ośrodku czy podjęcie się niemożliwej do wykonania misji. Mimo to, całość tworzy nad wyraz przyjemną w lekturze fantastyczną powieść przygodową.

Dynamicznej akcji i kilku jej zaskakujących zwrotów na niespełna dwustu pięćdziesięciu stronach nie brakuje. Neil Gaiman i Michael Reaves w zaledwie kilku zdaniach przedstawiają historię Joey’a Harkera, by zaraz pozwolić czytelnikowi napawać się radością towarzyszenia mu w niesamowitych wydarzeniach. Natomiast ten sposób konstrukcji fabuły odbija się negatywnie na drugoplanowych bohaterach; zarówno protagonistach, jak i antagonistach. Fakt, że także i oni są scharakteryzowani dość stereotypowo, przekłada się na ich wyłączne zarysowanie, brak głębi i dalszego rozwoju. Nawet intrygujący pomysł na swoistą multiplikację Joey’a Harkera w osobach jego współtowarzyszy nie ratuje sytuacji.

Widać wyraźnie, że „InterŚwiata” stanowi fragment większej całości. Według pierwotnego zamysły twórców, opowieść o Joey’m Harkerze miała przyjąć postać serialu telewizyjnego; stąd prawdopodobnie tak niewielkie przywiązanie do szczegółowych opisów. Brak zainteresowania producentów przyczynił się do opracowania jej literackiej wersji, która rozrosła się od pojedynczego woluminu do trylogii (w przygotowanie kolejnych dwóch tomów zaangażowała się córka Michaela, Mallory). Należy mieć nadzieję, że mankamenty książki zostały wyeliminowane w kolejnych częściach.

Bez wątpienia warto po nie sięgnąć, ponieważ mimo swoich wad, „InterŚwiata” ma własny, nieodparty urok. Co więcej, na tle innych współczesnych powieści młodzieżowych (young adult novel) wyróżnia się traktowaniem swojego odbiorcy w sposób dojrzały. Gaiman i Reaves piszą, między innymi, o śmierci, ponoszeniu odpowiedzialności za czyny, dojrzewaniu wiążącym się z opuszczeniem rodzinnego domu, przyjaźni czy przełamywaniu strachu. Te nieco moralizatorsko brzmiące uwagi, wplecione bez zgrzytów w narrację, nadają nieco poważniejszy ton przeżyciom Joey’a Harkera. I stanowią dobry punkt wyjścia do dalszych przygód dziejących się w rzeczywistości(ach) „InterŚwiata”.

Nowa Fantastyka