- Opowiadanie: dawidiq150 - Koncert "Iron Hearts"

Koncert "Iron Hearts"

Nastolatka wybiera się z chłopakiem na koncert zespołu heavy metalowego. Rodzice nie chcą jej na to pozwolić, choć ostatecznie się zgadzają. Czy ta decyzja okaże się słuszna?

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Koncert "Iron Hearts"

 – Dzisiaj w internecie przeczytałam, że zespół „Iron Hearts” wystąpi w Polsce – powiedziała z radością Agnieszka, gdy jej mama Barbara nakładała tłuczone ziemniaki na talerz. – To jeden z najpopularniejszych zespołów metalowych naszych czasów.

Przeważnie jadły obiad we dwie. Bartek, ojciec dziewczyny, przychodził z pracy dopiero po siedemnastej.

Agnieszka miała siedemnaście lat i była rozpieszczoną jedynaczką. Koledzy i koleżanki nazywali ją satanistyczną metalówą, albo po prostu metalówą. Głównie z powodu tego, jak się ubierała. Zazwyczaj nosiła glany, czarne spodnie i kurtkę czerwonoczarną, z charakterystycznym dużym odwróconym krzyżem. Na kurtce miała też naszywki ulubionych zespołów. Średniej długości włosy farbowała na fioletowo, tak samo malowała paznokcie. Usta szminkowała na czarno.

Kwestia wiary w jej rodzinie, była tematem drażliwym. Rodzice dawniej, gdy była mała toczyli zażarte kłótnie, doszło niemal do rozwodu. Ojciec, wychowany w katolickiej rodzinie, uczęszczał w niedziele do kościoła i chciał, by jego żona i córka także to robiły. Matka jednak okazała się osobą niezwykle upartą i postawiła na swoim.

Mężczyzna wybrał więc, jak mu się wydawało „mniejsze zło”. Całkiem odpuścił, ale bardzo nie podobał mu się wizerunek córki, był wyrozumiały tylko dlatego, że bardzo ją kochał. W samotności się za nią modlił.

– Nie wiem czy cię puścimy – odparła matka. – Tata na pewno będzie przeciwny.

– Musicie! Niby dlaczego nie?

– Bo takie koncerty są niebezpieczne.

– Mamo, daj spokój, będę z grupą przyjaciół.

Agnieszka mówiąc to, była faktycznie przekonana, że zbierze paczkę chętnych. Później, miało się okazać, że nikt z jej znajomych nie zamierzał iść na ten koncert.

Dni mijały, koncert się zbliżał, a dziewczyna nie mogła znaleźć choćby jednej osoby, chętnej by z nią pójść. W takiej sytuacji oczywiste było, że rodzice jej nie puszczą. Wtedy poznała Mateusza.

Podszedł do niej, gdy stała na przystanku autobusowym. Wybierała się właśnie do biblioteki.

– Przepraszam, która godzina? – spytał.

Miał około metr osiemdziesiąt wzrostu, ciemne, średniej długości włosy, ładnie przystrzyżone, szczupłą sylwetkę i był nieziemsko przystojny. Zauważyła też, że nosił drogie firmowe ciuchy.

– Wyświetla się na tablicy – odparła Agnieszka, nieco onieśmielona urokiem nieznajomego.

– A tak, rzeczywiście – zaśmiał się. – Właściwie to chciałem do ciebie zagadać. Podoba mi się twój styl.

– Jest oryginalny prawda?

– Jasne, do tego w naszym kraju mało kto manifestuje się z satanizmem.

– To prawda, codziennie widzę, jak ludzie, zwłaszcza starsi, przyglądają mi się z oburzeniem.

– Słuchaj, może pójdziemy coś zjeść do baru, oczywiście ja stawiam.

„Ale fajny przystojniak” – pomyślała Agnieszka.

– Z wielką chęcią – odparła – właściwie nigdzie mi się nie spieszy.

– Może być McDonald? Jest najbliżej.

– Pewnie. McDonald jest najlepszy – odparła z uśmiechem.

Ruszyli cały czas rozmawiając. Gadka się niezwykle kleiła. Nigdy nie spotkała takiego chłopaka, był dowcipny, bardzo inteligentny wydawał się marzeniem każdej dziewczyny.

Gdy siedzieli już ponad kwadrans, jedząc frytki i popijając colę, rozmowa zeszła na temat koncertu „Iron Hearts”.

– Nie mam z kim iść – zwierzyła się Agnieszka. – Jak na razie wygląda, że jak czegoś nie wymyślę rodzice mnie nie puszczą.

– Może poszlibyśmy razem?

– We dwójkę?

– Tak.

– To by było cudownie. Porozmawiam z mamą i tatą. Kurczę jak dobrze, że cię spotkałam. – Agnieszka była uradowana.

Z nowo poznanym chłopakiem, który na imię miał Mateusz, wymienili się numerami telefonów. Potem on odprowadził ją z powrotem na przystanek, i gdy przyjechał autobus Agnieszki pożegnali się.

Dziewczyna, po powrocie do domu opowiedziała mamie o tym „jakże szczęśliwym dla niej zrządzeniu losu”.

– No nie wiem – odparła Basia – porozmawiam o tym z tatą. Będziemy chcieli poznać tego chłopaka.

Do koncertu zostało półtora tygodnia. Mateusz i Agnieszka zaczęli się ze sobą spotykać. Rodzice zauważyli, że ich córka jest jakby odmieniona.

– Jest zakochana – powiedziała pewnego wieczoru Basia do męża, gdy leżeli w łóżku.

– Też tak uważam. I wiesz co? Bardzo podoba mi się ten chłopak. Naprawdę. Ja pozwolę jej iść na ten koncert.

– Co ci się w nim tak podoba? – Basia była nieco zaskoczona postawą męża.

– Wiesz bardzo dobrze mu z oczu patrzy. Poza tym jest fajny, ma poczucie humoru.

Rozmawiali jeszcze chwilę o sympatii córki, potem zasnęli.

 

&&&

 

Agnieszka i Mateusz mieli już kupione bilety na koncert, do którego zostały tylko cztery dni. Wtedy doszło do pewnego incydentu.

Trzymając się za ręce wracali z kina, po świetnym filmie z Tomem Cruisem w roli głównej. Godzina była późna, około dwudziestej trzeciej. Na przystanku autobusowym oprócz nich, nikt nie stał. Autobus, jak informowała elektroniczna tablica, miał przyjechać dopiero za dwadzieścia sześć minut. I gdy tak czekali rozmawiając, napatoczyło się czterech nietrzeźwych chuliganów, najprawdopodobniej piłkarskich pseudokibiców. Jeden z nich, wysoki i dobrze zbudowany podszedł i zaczął zaczepiać Agnieszkę. Mateusz od razu zareagował.

– Odczep się – powiedział silnym głosem bez odrobiny wahania, następnie odepchnął dwiema rękami natręta. Zrobił to tak nagle i silnie, że ten się przewrócił.

Koledzy osiłka, widząc to zaczęli sypać wyzwiskami i rzucili się na chłopaka. Ten niczym mistrz jakiejś sztuki walki kopnął pierwszego w brzuch, tak że ten zgiął się, poleciał do tyłu i tak jak pierwszy agresor upadł.

Mateusz dobrze wiedział co robi. Uchylił się przed nacierającym trzecim napastnikiem i wykorzystał jego siłę rozpędu popychając go na betonową ścianę przystanku, tak że ten uderzył w nią skronią i stracił przytomność. Ostatni pijak widząc co się stało, stał zdezorientowany nie wiedząc co robić. Lecz chłopak nie przepuścił także jemu. Szybko podszedł i uderzył go głową w nos, od razu go łamiąc. Pierwszy agresor, który jedynie został odepchnięty, zarobił jeszcze brutalnego kopniaka w twarz.

– Weźmy taksówkę – powiedział do Agnieszki jej obrońca. Ona natomiast była zszokowana, ale jednocześnie zachwycona tym co się stało.

Gdy później się rozstawali, Mateusz powiedział.

– Ze mną zawsze będziesz bezpieczna. – I uśmiechnął się.

– Dziękuję – odparła szczerze i pocałowała go w usta.

 

&&&

 

– Świetny chłopak – powiedział zachwycony Bartek, gdy córka zrelacjonowała rodzicom zdarzenie.

Nie wiadomo jednak, czy byłby zadowolony, gdyby wiedział, że jutro jego córka straci z nim dziewictwo.

 

&&&

 

Nadszedł dzień koncertu. Bartek zawiózł córkę i jej chłopaka do miejscowości, która oddalona była o trochę ponad dwie godziny jazdy od ich domu. Potem ustalili porę, kiedy po nich przyjedzie.

– Gdy skończy się wcześniej, poczekajcie w jakimś barze. Zdzwonimy się. Powodzenia. Bawcie się dobrze.

I odjechał, a Agnieszka i Mateusz ruszyli w stronę placu, gdzie miał odbyć się koncert. Było to zaledwie parę kroków dalej.

– Kupiłem nam po losie. – powiedział chłopak – kto wie może nam się poszczęści.

I wyciągnął dwie małe koperty. Jedną dał dziewczynie.

– Co to jest? – spytała zaskoczona.

– Gdy koncert się skończy, będzie losowanie, wylosowany numer zostanie wpuszczony za kulisy, by porozmawiać na żywo z członkami zespołu.

– Dzięki, fajnie. Otworzyć teraz?

– Niee, po co? Nie psujmy zabawy.

– Dobrze – Agnieszka chowając kopertę z losem do kieszeni, spytała. – Ile kosztował ten los?

Mateusz uśmiechnął się i odparł:

– Nieważne.

– No powiedz! – napierała dziewczyna.

– Pięćset złotych – ale widząc minę swojej sympatii szybko dodał. – Ale nie przejmuj się, ja mam pieniądze.

Agnieszka przytuliła go i powiedziała:

– Dzięki.

 

&&&

 

Ludzi było bardzo dużo, a koncert rozpoczął się, kiedy zaczęło robić się ciemno. Wokalista John Cammling, na początek przywitał się po angielsku i powiedział parę słów. Dopiero potem „Iron Hearts” zaczęli dawać czadu. Najpierw mniej popularne kawałki, hity zostawiając na koniec. Nagłośnienie było dobre, może nawet zbyt mocne.

Niesamowita, wręcz magiczna atmosfera ogarnęła Agnieszkę. Ten koncert to było niezwykłe przeżycie, niepodobne do niczego, czego w życiu doświadczyła.

Gdzieś, mniej więcej w środku koncertu, Agnieszka zaczęła mieć bardzo dziwne, choć niekoniecznie nieprzyjemne odczucia. Pierwsze to to, że jakimś cudem rozumiała wszystkie angielskie słowa piosenek. Była pewna, że angielski zna w stopniu co najwyżej średnio zaawansowanym.

Druga rzecz jeszcze dziwniejsza to, że zapomniała jakiej jest płci. Rozejrzała się wtedy dookoła i widząc Mateusza, uśmiechającego się do niej, wszystko sobie przypomniała, również to, że jest kobietą.

Zauważyła wewnątrz siebie jakąś zmianę. Odczuwała ogromną sympatię do tych wszystkich, którzy przyszli na koncert i radość z całego tego kultu szatana, a także czuła w sobie jakiś męski pierwiastek, taki jaki prawdopodobnie mają osoby transseksualne.

 

&&&

 

Po ostatnim bisie koncert się zakończył. Przyszedł czas na ogłoszenie wyniku loterii. Spocony wokalista, wziął jeszcze raz mikrofon do ręki i powiedział:

– Zwycięzcą jest posiadacz numeru „sześćset sześćdziesiąt sześć”. Zapraszamy na rozmowę.

Ci co zakupili losy zaczęli otwierać koperty. Jakiż był wielki szok i olbrzymia radość Agnieszki, kiedy z koperty wyjęła kartonik z tym właśnie numerem.

– Mateusz! Ja mam „sześćset sześćdziesiąt sześć”! – krzyknęła i rzuciła się w ramiona chłopaka, by go mocno uściskać. – Komu mamy go pokazać?

– Choć w tamtą stronę, za kulisy.

Mateusz chwycił Agnieszkę za rękę i przepychając się poprowadził przez tłum. Po chwili stali przy bramce z dwoma ochroniarzami. Agnieszka pokazała bloczek z numerem i ci wpuścili ich do środka.

Znaleźli się w obszernym pomieszczeniu, gdzie na dużej kanapie siedzieli i odpoczywali członkowie zespołu, pijąc zimne napoje energetyczne.

– Dziewczyna ma na imię Agnieszka – powiedział Mateusz do muzyków.

Wokalista zespołu odstawił puszkę z napojem na niewielkim stoliku i powiedział radośnie:

– Witaj Agnieszko! – następnie zwrócił się do Mateusza – Bagldagu kolejny raz dobrze się spisałeś.

Dziewczyna znowu poczuła, że nie wie jakiej jest płci, popatrzyła na Mateusza i oniemiała, gdyż ten zmienił swój wygląd. Jego skóra była czerwona, twarz miał przerażającą i nieludzką; żółte ślepia, otwór gębowy bez warg, a na głowie sterczały mu kręcone czarne rogi. Przyjął pochwałę kiwnięciem głowy i uśmiechnął się. Uśmiech ten wyglądał paskudnie.

Dziewczyna chciała spytać, co to wszystko znaczy? Miała bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony była przerażona, z drugiej czuła, że to co się działo, było dla niej jak spełnienie marzeń. Nie mogła doczekać się wyjaśnienia, dlatego milczała.

– Można by powiedzieć, że świat jest trochę jak noc i dzień. Składa się z dwóch odmiennych rodzajów bytów, razem tworzących całość. Obie strony walczą ze sobą i mają równe szanse, tylko od nich zależy, czy zdobędą przewagę nad przeciwnikiem.

Ja i moi przyjaciele, żyjemy od tysięcy lat. Bramy tego co ludzie nazywają piekłem są dla takich jak my cały czas otwarte. Gdy narodzi się nowy demon, staramy się sprowadzić go na ziemski świat. Przybiera on wtedy ludzką postać, by wypełniać różne misje, które powierza mu najwyższa istota, król ciemności, zwany „Landamachem” albo po prostu „Panem Ciemności”.

Jednak, kiedy ciało, w którym jest demon umiera, jasna strona chce go pozyskać do siebie. Rodzi się wtedy na nowo i ma szanse odkupić swoją winę, żyjąc według zasad zwanych przez ludzi etyką. Gdy odkupi grzechy, tracimy na zawsze sojusznika i zyskujemy wroga.

Próbujemy temu zapobiec, stworzyliśmy tropicieli takich jak na przykład Bagldag, którzy mają wyjątkowe zdolności. Demony w swoim drugim ludzkim wcieleniu nic nie pamiętają, ale podświadomie czują kim były, dlatego można je rozpoznać. Jesteś jednym z nich.

Zszokowana Agnieszka nie wiedziała co myśleć.

„Historia nieprawdopodobna… ale jednak niektóre jej aspekty nad wyraz mocno trzymają się kupy”.

– Co mam teraz zrobić? – spytała.

– Razem musimy się postarać by ci przypomnieć kim jesteś naprawdę.

 

&&&

 

Dziewczyna, członkowie zespołu i kierowca wsiedli do limuzyny, i ruszyli do luksusowej willi, oddalonej o około sześćdziesiąt kilometrów.

Muzycy byli tak zmęczeni, że przespali podróż. Jedynie tuż po wejściu do samochodu Agnieszka spytała wokalistę Johna:

– To nie jest jakiś żart? W stylu ukrytej kamery?

– Poczekaj. Za jakąś godzinę nie będziesz już zadawać takich pytań – odparł grzecznie.

Gdy dotarli na miejsce wokalista powiedział do dziewczyny:

– Teraz choć ze mną!

I razem ruszyli schodami do pomieszczeń piwniczych. Natomiast reszta poszła do swoich pokoi spać.

Po chwili znaleźli się w obszernym pomieszczeniu z namalowanym na podłodze wielkim pentagramem. Mężczyzna zaczął mówić jakąś inkantację, w kompletnie nieznanym języku. Agnieszka odniosła wrażenie, że z kimś rozmawia.

Potem podłoga, gdzie był pentagram rozpadła się i dziewczyna ujrzała schody w dół.

– Ruszajmy – powiedział jej towarzysz.

Zeszli na głębokość może dwóch pięter, nie było tu żadnego innego źródła światła, niż to z pokoju wyżej. Przed nimi znajdowały się wysokie, mosiężne drzwi. Mężczyzna zdjął klucz, który miał na szyi, schowany pod ubraniem, następnie włożył go w zamek i przekręcił.

– Witaj z powrotem w piekle – powiedział raźnie.

Za drzwiami była tak gęsta mgła, że nie można by dostrzec choćby dłoni ręki wysuniętej do przodu. Dziewczyna została lekko pchnięta i po chwili wyłonili się z mgły. Było tu gorąco i duszno. Przed nimi ciągnęła się szeroka na mniej więcej dwa metry ścieżka. Oświetlały ją, stojące po bokach żywe pochodnie. Do słupów, łańcuchami przywiązani byli ludzie, którzy oblewani byli jakąś łatwopalną substancją lejącą się z rynien umieszczonych wyżej.

Ale, gdy się przyjrzała to zrozumiała, że to nie byli wcale ludzie, tylko jakieś człekopodobne istoty. Jedne nawet przypominały gigantyczne owady. Owszem, dalej było też kilku ludzi.

Gdy przeszli kilkanaście metrów, towarzysz Agnieszki spytał:

– I co przypominasz sobie coś?

Ta nie dała odpowiedzi od razu.

– Raczej nie.

– W porządku to jest całkiem normalne. Chodźmy dalej.

Ścieżka skończyła się, a przed nimi było teraz kilka platform na sznurach służących za windy. Jasność dawały tu chmary malutkich owadów, które bzycząc, najpewniej cały czas ze sobą kopulowały.

– A co to jest? – spytała dziewczyna wskazując na gigantyczne oko wielkości samochodu, unoszące się w powietrzu kilkanaście metrów od nich.

– To jedno z dzieci samego Pana Ciemności. Pełni funkcję strażnika. Dogląda czy wszystko jest w porządku. Widzi także twoje myśli.

Weszli na platformę, trzecią od prawej i ta powoli ruszyła niżej. Minęło kilkadziesiąt sekund, gdy zatrzymała się, a oni z niej zeszli. W szybie wind światło dawały małe owady. Tutaj znowu funkcję tę pełniły żywe pochodnie.

Ruszyli ścieżką identyczną z poprzednią. Doszli do klatki schodowej.

– Idziemy na samą górę – oznajmił John.

Gdy znaleźli się na miejscu, Agnieszka pojęła, dokąd ją przyprowadzono. Do złudzenia wszystko przypominało tu rzymskie Koloseum. Było tylko od niego dużo mniejsze. Miejsca na widowni świeciły pustkami, bo i nic specjalnego nie działo się na arenie. Trzy człekokształtne istoty dzierżące w dłoniach miecze walczyły z wielkim, ale powolnym potworem przypominającym niedźwiedzia. Był zraniony, krwawił, ale stąpał po rozszarpanych zwłokach jednego albo dwóch gladiatorów.

– Nie trafiliśmy na idealną porę, ale rozglądnij się, przyjrzyj się wszystkiemu. Byłaś tu i to nie raz. – powiedział wokalista Iron Hearts.

I faktycznie, w głowie Agnieszki ukazały się obrazy. Przypomniały jej się przedstawienia, kiedy amfiteatr dla diabłów i demonów pękał w szwach, a na arenie działo się o wiele więcej, niż teraz.

– Tak pamiętam, pamiętam – powiedziała. – Ale jeszcze nie wszystko.

– Bardzo dobrze. W takim razie idziemy dalej.

I tak wędrowali po piekle. Demon w ciele Agnieszki w końcu przypomniał sobie swoje poprzednie życie. Udało się to w pełni, po odwiedzeniu miejsca, gdzie demony się rodziły, gdy zobaczył swoją matkę. Ta była już bezpłodna i tylko odpoczywała. Co prawda, włosy wyrastające spomiędzy pierścieni jej przypominającego dżdżownicę ciała, były już szarobiałe, a dziesiątki oczu zapadnięte i niewidzące. Wspomnienia przyszły.

– Pamiętam wszystko – powiedział demon. – Co teraz? Nie chcę tego słabego ciała.

– Tak oczywiście, mamy dla ciebie nową postać.

Ruszyli z powrotem na ziemię. A John Cammling opowiadał:

– Dla demonów, które mają misję na Ziemi „hodujemy” specjalne ciała. Są to jedynie naczynia, bez duszy. Ale mają tożsamość i nie wzbudzają żadnych podejrzeń…

Dotarli do bramy piekła, którą przewodnik zamknął za sobą kluczem. Wspięli się po schodach i znaleźli z powrotem w willi.

– Moje dziecięce ludzkie ciało jest zmęczone – powiedział demon. – Co teraz będzie? Co mam zrobić?

– Ja też jestem ogromnie zmęczony. Wybierz sobie jeden z pokoi i się prześpij. Rano czeka cię nowe życie.

Demon tak zrobił. Gdy położył się w łóżku i zamknął oczy, czuł się źle. Miał obawy czy wszystko się powiedzie. Chwilę później zasnął.

Obudziwszy się rano wstał i nagle ogarnęła go euforia. Miał inne ciało, ciało mężczyzny. Prędko poszedł do łazienki zobaczyć się w lustrze. Był przystojnym, wysportowanym mężczyzną, wyglądającym na jakieś trzydzieści lat.

Zaczął szukać wokalisty Iron Hearts. Znalazł go w jednym z pokojów, gdy ten jadł śniadanie ze swoimi przyjaciółmi.

– Witaj! – powiedział radośnie wokalista. – Jak się czujesz?

– Fantastycznie – odparł i ucieszył się jeszcze bardziej słysząc pierwszy raz swój głos.

– To dobrze! Zjedz coś i jedź do siebie, zaaklimatyzuj się, po kilku dniach przyjdzie do ciebie ktoś, kto powie ci jaka będzie twoja misja.

 

&&&

 

Rodzice Agnieszki odchodzili od zmysłów. Policja wszczęła poszukiwania, ale już nigdy jej nie odnaleźli, ani Mateusza, który jakby w ogóle nie istniał.

– Bóg nas ukarał. Nie powinienem zgodzić się na takie życie. Przez ciebie, bo byłaś tak cholernie uparta – Bartek obwiniał żonę.

Przez ich dom przewinęło się wielu policjantów, a także detektywów, bo Basia i Bartek nie żałowali pieniędzy na poszukiwania córki. Pewnego razu wieczorem przyszedł nawet jakiś ksiądz. Pytał o wszystko dotyczące chłopaka Agnieszki. Gdy ci opowiedzieli mu to co wiedzieli powiedział:

– Przykro mi, ale waszej córki żywej już nikt nie znajdzie. Pewnie nie uwierzycie, ale ten chłopak to demon, którego tropimy od siedmiuset lat. – I już miał opuścić ich mieszkanie, kiedy Basia chwyciła go za rękaw.

– Ja się niedawno nawróciłam i… wierzę. Bo czuję, że nie jest pan zwykłym księdzem. Proszę nam wszystko opowiedzieć.

– W porządku – odparł – a macie dużo kawy?

Następnie zdjął sweter usiadł wygodnie na kanapie i gotowy do opowieści rozłożył wielkie białe skrzydła.

Koniec

Komentarze

Dawid150, nie dokończyłam, później postaram się przeczytać całość, żeby ocenić treść.

Prześledź opowiadanie i choć trochę popraw błędy.

tuczone ziemniak – chyba tłuczone

Agnieszka miała siedemnaście lat i była rozpieszczoną, przez nad wyraz kochających rodziców jedynaczką – moim zdaniem wystarczy: Agnieszka miała siedemnaście lat i była rozpieszczoną jedynaczką.(wiadomo, że przez rodziców)

A w samotności się za nią modlił. – “A” zbędne

– Nie wiem czy cię puścimy – odparła matka – tata na pewno będzie przeciwny. – kropka po matka, a tata z dużej litery.

nie zamierzał iść na ten koncert. – zbędny zaimek.

Pisze ci na tablicy – aż tak niepoprawne mówiła bohaterka?– Jest napisane na tablicy – poprawna. – Pisze na tablic – niepoprawna, ale często używana.

…nieco onieśmielona aurą jaką roztaczał – napisałbym zamiast aury urok. – …onieśmielona jego urokiem.

– A tak, rzeczywiście – zaśmiał się – właściwie to chciałem do ciebie zagadać. Podoba mi się twój styl. – Po zaśmiał się – kropka, właściwie z dużej litery. – Rozumiem, że podoba mu się jej styl ubierania?

…zwłaszcza starsi mi się z oburzeniem przyglądają. – …przyglądają mi się z oburzeniem.

– Słuchaj, może pójdziemy do baru coś zjeść… – …może pójdziemy coś zjeść do baru..

cd

Widzę, że tylko poprawiłeś tuczone na tłuczone, więc tylko powiem ogólnie – często brak przecinków, a czasami zbędne.

Pomysł był dobry, wykonanie, nie.

Mam nadzieję, że byłeś daleki od piętnowania osób trans i ateistów.

 

 

 

Historia w porządku.

Trochę dziwne, że matka nawróciła się tak pod wpływem słów ojca, że to kara za jej brak wiary. A może to bóg koloru niebieskiego obraził się, że Bartek miał tego dnia nieodpowiednią koszulę?

Anioł. Jeśli wcześniej wiedział, kim jest Mateusz, to powinien interweniować, a nie pozwolić mu działać. A jeśli nie wiedział, to skąd to rozpoznał po fakcie?

– Teraz choć ze mną!

Jest różnica między “choć” i “chodź”.

Babska logika rządzi!

Cześć Milis !!

 

Dzięki za przeczytanie :)

 

Mam nadzieję, że byłeś daleki od piętnowania osób trans i ateistów.

Skąd w ogóle ten pomysł?!

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

Hej Finkla !!

 

Wiem, że na pewno są jakieś logiczne błędy. Nic na to nie pocznę.

 

Pozdr!!!

 

Ej dziewczyny! Jak mi przyjemnie, że do mnie wpadłyście. :)))))))

Jestem niepełnosprawny...

Klimat tego opowiadania przypomniał mi trochę lata 90-tesmiley

 

Fajnie byłoby, gdyby już wcześniej zasygnalizować, że bohaterka jest demonem, niechby od jej wczesnego dzieciństwa działy się wokół niej dziwne rzeczy. Lepiej powoli budować napięcie.

 

Gatka się niezwykle kleiła.

– powinno być: gadka

Dawidzie, nadal nie mogę odmówić Ci wyobraźni, ale tym razem opowiadanie zupełnie nie przypadło mi do gustu. Może opisane tu wypadki zainteresowałyby nastoletnią młodzież, ale ja tej historii nie kupuję.

Wykonanie, co stwierdzam z ogromną przykrością, pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

ze­spół „Iron he­arts” wy­stą­pi w Pol­sce… → …ze­spół Iron He­arts wy­stą­pi w Pol­sce…

 

ład­nie przy­strzy­żo­ne, nor­mal­ną syl­wet­kę… → Normalna sylwetka to jaka?

 

Pisze ci na ta­bli­cy – od­par­ła Agniesz­ka… → Kto mu pisze na tablicy?

Proponuję: Wyświetla się na ta­bli­cy – od­par­ła Agniesz­ka

 

onie­śmie­lo­na aurą jaką roz­ta­czał nie­zna­jo­my. → A jakąż to aurę roztaczał nieznajomy?

 

jak lu­dzie, zwłasz­cza star­si mi się z obu­rze­niem przy­glą­da­ją. → …jak lu­dzie, zwłasz­cza star­si, przyglądają mi się z obu­rze­niem.

 

Gatka się nie­zwy­kle kle­iła. Gadka się nie­zwy­kle kle­iła.

Gadka pochodzi od gadania, nie od gatek.

 

był dow­cip­ny, bar­dzo in­te­li­gent­ny… → Po czym, po zaledwie kilku minutach, dziewczyna wiedziała, że chłopak jest bardzo inteligentny?

 

na temat kon­cer­tu „Iron he­arts”. → …na temat kon­cer­tu Iron He­arts.

 

Kur­cze jak do­brze, że cię spo­tka­łam. → Literówka.

 

do któ­re­go zo­sta­ło jesz­cze tylko czte­ry dni. → Literówka. Dwa grzybki w barszczyku.

Albo: …do któ­re­go zo­sta­ły tylko czte­ry dni. Albo: …do któ­re­go zo­sta­ły jesz­cze czte­ry dni.

 

ura­cze­ni świet­nym fil­mem… → Nie wydaje mi się, aby filmem można się raczyć.

 

Gdy póź­niej się roz­sta­wa­li Ma­te­usz po­wie­dział.

– Ze mną za­wsze bę­dziesz bez­piecz­na – i uśmiech­nął się.

Gdy póź­niej się roz­sta­wa­li, Ma­te­usz po­wie­dział:

– Ze mną za­wsze bę­dziesz bez­piecz­na.I uśmiech­nął się.

 

– Świet­ny chło­pak – po­wie­dział za­chwy­co­ny Bar­tek, gdy córka opo­wie­dzia­ła ro­dzi­com… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Bar­tek za­wiózł swoją córkę i jej chło­pa­ka… → Pierwszy zaimek jest zbędny.

 

– Ku­pi­łem nam po losie. – po­wie­dział chło­pak – Kto wie może nam się po­szczę­ści. → – Ku­pi­łem nam po losie – po­wie­dział chło­pak – kto wie, może nam się po­szczę­ści.

 

Jedną dał swo­jej dziew­czy­nie. → Zbędny zaimek.

 

Do­pie­ro potem „Iron he­arts” za­czę­li dawać czadu. → Do­pie­ro potem Iron He­arts za­czę­li dawać czadu.

 

Na­gło­śnie­nie było dobre, może nawet za dobre. Było na­praw­dę gło­śno. → Nie brzmi to najlepiej, w dodatku dublujesz informację.

 

nie­po­dob­ne do ni­cze­go in­ne­go co w swoim życiu do­świad­czy­ła. → Zbędny zaimek – czy mogła czegoś doświadczyć w cudzym życiu?

nie­po­dob­ne do ni­cze­go, czego w życiu do­świad­czy­ła.

 

– Zwy­cięz­cą jest po­sia­dacz nu­me­ru „666”. – Zwy­cięz­cą jest po­sia­dacz nu­me­ru sześćset sześćdziesiąt sześć.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

– Ma­te­usz! Ja mam „666”!– Ma­te­usz! Ja mam sześćset sześćdziesiąt sześć!

 

i rzu­ci­ła się w ra­mio­na swo­je­go chło­pa­ka… → Zbędny zaimek.

 

Wo­ka­li­sta ze­spo­łu po­ło­żył pusz­kę z na­po­jem na nie­wiel­kim sto­li­ku… → Wo­ka­li­sta ze­spo­łu odstawił pusz­kę z na­po­jem na nie­wiel­ki sto­li­k

Z położonej puszki wylałby się napój.

 

mil­cza­ła po­zwa­la­jąc kon­ty­nu­ować swo­je­mu roz­mów­cy. → Kto był rozmówcą Agnieszki, skoro dziewczyna z nikim nie rozmawiała?

 

pod­świa­do­mie czują kim były, dla­te­go można ich roz­po­znać. → …pod­świa­do­mie czują kim były, dla­te­go można je roz­po­znać.

 

nad wyraz mocno trzy­ma­ją się kupy.” → …nad wyraz mocno trzy­ma­ją się kupy”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

wsie­dli do li­mu­zy­ny i ru­szy­li w stro­nę wiel­kiej, luk­su­so­wej willi, od­da­lo­nej o około sześć­dzie­siąt ki­lo­me­trów. → Czy dobrze rozumiem, że wsiadając do limuzyny widzieli willę odległą o sześćdziesiąt kilometrów?

 

– Po­cze­kaj. Za jakąś go­dzi­nę nie bę­dziesz już za­da­wać ta­kich pytań. – od­parł grzecz­nie. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

Przed nimi znaj­do­wa­ły się wy­so­kie, mo­sięż­ne, czar­ne drzwi. → Czy mosiądz na pewno jest czarny? A jeśli drzwi zostały pomalowane, to skąd wiadomo, że były mosiężne?

 

Przed nimi cią­gła się sze­ro­ka na mniej wię­cej dwa metry ścież­ka.Przed nimi cią­gnęła się sze­ro­ka na mniej wię­cej dwa metry ścież­ka.

 

dalej było też kilku ludzi. Gdy prze­szli kil­ka­na­ście me­trów… → Nie brzmi to najlepiej.

 

funk­cję peł­ni­ły żywe po­chod­nie. ­→…funk­cję peł­ni­ły żywe po­chod­nie.

 

Ru­szy­li ścież­ką iden­tycz­ną co przed chwi­lą. Ru­szy­li ścież­ką iden­tycz­ną z poprzednią.

 

Agniesz­ka po­ję­ła, gdzieza­pro­wa­dzo­no. → Agniesz­ka po­ję­ła, dokądprzyprowadzono.

 

wszyst­ko przy­po­mi­na­ło tu rzym­skie ko­lo­seum. → …wszyst­ko przy­po­mi­na­ło tu rzym­skie Ko­lo­seum.

 

Byłaś tu i to nie raz. – po­wie­dział wo­ka­li­sta „Iron he­arts”. → Byłaś tu i to nie raz – po­wie­dział wo­ka­li­sta Iron He­arts.

 

– Tak pa­mię­tam, pa­mię­tam. – po­wie­dzia­ła. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

a dzie­siąt­ki oczu za­pad­nię­te i nie wi­dzą­ce. → …a dzie­siąt­ki oczu za­pad­nię­te i niewi­dzą­ce.

 

Za­czął szu­kać wo­ka­li­sty „Iron he­arts”. → Za­czął szu­kać wo­ka­li­sty Iron He­arts.

 

Pytał o wszyst­ko do­ty­czą­ce chło­pa­ka Agniesz­ki. Gdy ci opo­wie­dzie­li mu wszyst­ko co wie­dzie­li po­wie­dział: → Nie brzmi to najlepiej.

 

– Przy­kro mi, ale wa­szej córki żywej już nikt nie znaj­dzie. Pew­nie nie uwie­rzy­cie, ale ten chło­pak to demon, któ­re­go tro­pi­my od sied­miu­set lat. – już miał opu­ścić ich miesz­ka­nie… → Didaskalia wielką literą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej reg !!!

 

Bardzo mi miło, że do mnie zawitałaś :))) Dziękuję za korektę, już wszystko chyba, poprawione. :)

 

Wykonanie, co stwierdzam z ogromną przykrością, pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Nie ma się czym przejmować… Chyba nie myślisz, że napisałbym bezbłędnie? Proste błędy to mój znak rozpoznawczy :)

 

Najważniejsze, że mam frajdę z pisania. Chociaż zauważam, że po tej ponad setce opek które napisałem (nie ważne czy dobre, czy złe) pomysły trochę mi się powtarzają. Może nie dokładnie są takie same, ale motywy są podobne :).

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, skoro po raz nie wiem który dostajesz ode mnie wiadomość, że wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia, a Ty ten komunikat lekceważysz i uważasz, że:  

Nie ma się czym przej­mo­wać… Chyba nie my­ślisz, że na­pi­sał­bym bez­błęd­nie? Pro­ste błędy to mój znak roz­po­znaw­czy :)

Naj­waż­niej­sze, że mam fraj­dę z pi­sa­nia.

…pozostaje mi przestać przejmować się Twoją twórczością.

Rozumiem, że masz frajdę z pisania, ale bądź uprzejmy przyjąć do wiadomości, że ja mam frajdę z czytania dobrze napisanych opowiadań, a takich na portalu nie brakuje. Dlatego nie widzę powodu, bym miała świadomie sprawiać sobie przykrość i brnąć przez wertepy źle napisanych Twoich tekstów, podczas gdy w zasięgu wzroku jest mnóstwo napisanych porządnie.

Mam nadzieję, że przyjmiesz moją wypowiedź ze zrozumieniem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg ja i z takiego dołka się podniosę :)

Jestem niepełnosprawny...

Hej dawidiq150 historia mi się podoba. Jest ciekawa i wciągająca. Mam tylko dwie podpowiedzi jeśli chodzi o same demoniczne postacie, tu polecam “Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa, to mistrz tworzenia takich postaci. Bułhakow idealnie przedstawia diabła. :).

Ewentualnie sagę Anielską Kossakowskiej, myślę, że tu też znajdziesz fajne pomysły. Postać Lampki i Zgniłego Chłopca powinna przypaść Ci do gustu. :)

Też szukam inspiracji w innych powieściach, żeby znaleźć swoją ścieżkę. 

Trzymam kciuki za kolejne historie. :)

 

Fajnie, że wpadłaś!

 

Obecnie czytam wyłącznie literaturę faktu. Ewentualnie tutaj opowiadania.

 

Pozdro!!!

Jestem niepełnosprawny...

Pomysł fajny, choć trochę nie podobało mi się określanie koncertu zespołu metalowego mianem kultu szatana. Zgadzam się z pusią, że można było wcześniej zasugerować demoniczną naturę Agnieszki, bo obecnie pojawia się ona trochę z czapy. No i ten końcowy fragment o księdzu-aniele wydał mi się doklejony bardzo na siłę. 

Od strony wykonania jeszcze trochę błędów jest, ale nie czytało się źle.

Ogółem przyznam, że nawet mi się podobało, choć sądzę, że trochę szlifów uczyniłoby tekst jeszcze lepszym.

Pozdrawiam!

Hej Storm !!

 

Dzięki!!!

 

No i ten końcowy fragment o księdzu-aniele wydał mi się doklejony bardzo na siłę. 

Z tego tak naprawdę nie jestem za bardzo dumny, bo sam tego nie wymyśliłem tylko zapożyczyłem z filmów. Ewentualnie można by łagodniej powiedzieć, że filmy mnie zainspirowały.

 

Zgadzam się z pusią, że można było wcześniej zasugerować demoniczną naturę Agnieszki, bo obecnie pojawia się ona trochę z czapy.

Rozumiem, że to taka zasada którą się stosuje w opowiadaniach. Już kiedyś mi ktoś o tym mówił.

 

Pozdrawiam serdecznie!!! :)

 

 

Jestem niepełnosprawny...

No cóż, trudno mi krytykować światopogląd autora, ale tekst głównie przywołał wspomnienia z lat 90., kiedy to wielu katolików uważało RPGi, gry komputerowe, Iron Maiden za satanistyczne, z czym miałem okazję spotkać się osobiście.

 

Dużo jest tu powiedziane w formie mini-wtrętów wykładowych o stosunkach rodzinnych, wierze, zachowaniu. W prozie obyczajowej buduje się np. klimat rodziny na przestrzeni wielu rozdziałów. W opowiadaniu trudno tego oczekiwać, ale jednak jest dużo za dużo “telegrafowania” wprost do czytelnika.

 

Scena walki wręcz jest jednak nieco kuriozalna, niewyszkolony młodziak powala szast-prast trzech napastników. Choćby i byli pijani, to i tak trudno w to uwierzyć. Wystarczyłoby, żeby jeden z napastników rzucił butelką, gdy młodziak szamotałby się z dwoma pozostałymi.

 

Pomysł na demona wcale ciekawy, opis jego wyglądu mniej.

 

Narracja wrażeń na koncercie jest dość prosta, nie czuję, że jestem w głowie bohaterki, a raczej, że ktoś podsumowuje, co z nią się dzieje.

 

Napisane płynnie i bez dużych błędów, ale interpunkcja często zgrzyta.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej GreasySmooth !!!

 

Scena walki wręcz jest jednak nieco kuriozalna, niewyszkolony młodziak powala szast-prast trzech napastników. Choćby i byli pijani, to i tak trudno w to uwierzyć. Wystarczyłoby, żeby jeden z napastników rzucił butelką, gdy młodziak szamotałby się z dwoma pozostałymi.

Ale przecież chłopak to nie był człowiek. Tylko demon mający siedemset lat! To chciałem pokazać. Prawda, był w ciele chłopaka, jednak jego umysł był inny i miał mnóstwo czasu nauczyć się walczyć. Ten wątek w opowiadaniu miał być bardzo fajny. :) Plan był taki, że początkowo można mieć obiekcje ale później wszystko się wyjaśnia.

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka