- Opowiadanie: Sanderka - Kart Hadaszt

Kart Hadaszt

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

Według Worda i LibraOffice zmieściłem się w limicie, życzę przyjemnej lektury ;) 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Outta Sewer, Staruch, Użytkownicy V

Oceny

Kart Hadaszt

Tydzień już słońce pustyni parzyło mnie promieniami, gdym wreszcie ujrzał to, co z początku wziąłem za ułudę. Za podstępny miraż.

– Jesteśmy, farysie – rzekł przewodnik.

Oczom moim ukazał się widok zdumiewający. Pośród morza piasków zobaczyłem niezliczone kolumny, pnące się ku niebu; zobaczyłem resztki potężnych budowli, lśniące jeszcze marmurem. Ujrzałem stolicę niegdyś wielkiego imperium. Cel wyprawy.

– Bestie i duchy tam tylko mieszkają, farysie. Nic tam nie ma.

– Sprawdźmy to – powiedziałem i cmoknąłem na konia.

Reszta uzbrojonego oddziału podążyła za mną.

Słyszałem wielokrotnie, jak z lękiem szeptali przy ognisku, karmiąc noc strachem. Wychowani w barbarzyństwie nie bali się rzeczy namacalnych, wroga, któremu można utoczyć krwi.

Ale duchy?

W przerażającej ciszy wjechaliśmy do miasta, przy głuchych wiwatach rozbitych rzeźb. Minęliśmy resztki łuku, cudem jeszcze stojącego pomimo wiatrów pustyni. Słońce było prawie w zenicie, cienie kurczyły się, wracały do podziemi.

Wtem krzyk i dźwięk jakby dzwonu. Koń przewodnika stanął na tylnych nogach, zarżał upiornie. Dobyłem szabli.

Czerwone ibisy wzbiły się w niebo, spłoszyły się ze swoich kryjówek, nieprzyzwyczajone do widoku ludzi.

To tylko ptaki, pomyślałem. To tylko ptaki. Ale…

– A ten dzwon? – zapytał przewodnik, nerwowo rozglądając się wokół.

– Nic to – odparłem. – Zdawało ci się. Jedźmy dalej.

*

Powoli zanurzaliśmy się w prastarych ruinach. Nikt się nie odzywał, zamilkli niczym posągi, które nas obserwowały. Próbowałem się uspokoić, wmówić sobie, że żadnego dzwonu nie słyszałem. Nikt tu nie mieszka oprócz dzikich bestii. Nikt. To był wiatr, tak, na pewno przebiegły pustynny wiatr…

Zatrzymaliśmy się przy wejściu do budynku, który wyglądał mi na świątynię – pięć masywnych, czerwonych kolumn podpierało wychłostany wiatrem fryz. Inskrypcja, jeśli jakaś była, nie przetrwała próby czasu. Dach i ściany były prawie nietknięte, za kolumnami czaiły się ciemności. Uznałem to za dobre miejsce na obóz, bezpieczne od żaru i wiatru.

Przewodnik znów odczytał moje myśli.

– Musimy sprawdzić wnętrze. Wezmę syna i jeszcze… Gdzie on jest, do licha?

Popatrzyłem po jego ludziach, nie dostrzegłem kilku znajomych twarzy.

– Ile razy ci mówiłem, farysie, że ta ciekawość go zgubi… Z pewnością się odłączyli.

– Weź innych i zbadajcie świątynię – rzekłem. – Trudno wytrzymać w tym słońcu.

Przewodnik kiwnął głową i zanurzył się w mroku z trzema ludźmi. Ja tymczasem usiadłem przy kolumnie. Zostało nas czterech.

*

Droga odchodząca od świątyni była starannie zbudowana, lecz różnorakie kamienie niczym groby porastały jej pobocza. Wspaniałe niegdyś marmury, przykryte szafranowym piaskiem, szkielety monumentów i domów – wszystko to nic w obliczu czasu. Wzruszyłem się, nie przeczę, zapomniałem o grozie tego miejsca. Nostalgia za minionymi wiekami, za bezimiennymi mieszkańcami, chwyciła mnie za serce.

Tak bardzo pragnąłem zobaczyć to miejsce!

Dlaczego? Czy dla sławy odkrywcy? A może tęsknota za ojczyzną mnie tu sprowadziła? Czy chciałem zobaczyć przyszłość? Co będzie ze mną, z moim krajem?

Tu również żyli dumni obywatele. Radosne psalmy rozbrzmiewały na ulicach, śmiech dzieci wypełniał domy, muzyka milkła dopiero późną nocą. A teraz? Pył ich kości rozrzucił na wszystkie strony wiatr. Ulegli zapomnieniu wszyscy, bez wyjątków, dawny język pozostał w kamieniu, i tylko kamień potrafi nim mówić. Ich potomkowie tułają się po pustyni, podobni do dzikich bestii. Lękają się wrócić do miasta, które wykarmiło ich przodków. Lękają się ciszy rozkładu.

Widzą tu nicość, zamiast dawnego blasku; widzą roztrzaskane kolumny, zamiast powodu do dumy. Nie dostrzegają symbolu przetrwania, jedynie puste ruiny. Ich pochłonie pustynia, a kamień przetrwa, gotowy do odkrycia. Gotowy do opowiedzenia pradawnych dziejów.

Czy i my przetrwamy jak ten kamień? Będziemy cierpliwie czekać na nowe życie? Na odbudowę? Czy moje wnuki odbiorą to, co nam brutalnie zabrano? Czy może skarleją jak moi przewodnicy, podobni będą do cieni?

Rozważania moje przerwał szelest szaty sunącej po posadzce i powolnego kroku, który rozbrzmiał w ciszy niczym marsz tysięcy. Podniosłem głowę – niczego nie ujrzałem.

Wokół mnie pusto.

Zamarłem, głos ugrzązł mi w gardle.

Co się dzieje?

Wtem me oczy zobaczyły jakby postać, a raczej jej kontur, który drgał w rozgrzanym powietrzu.

Widmo pustyni.

Ledwo dostrzegłem ruch dłoni, by iść za nim. Uległem, choć nogi mi ciążyły, choć umysł nie dowierzał.

Szedłem tak pośród kikutów kolumn, połamanych kości miasta, a cienie wydłużały się. Widmo stawało się wyraźniejsze. Doszliśmy tak do pozostałości wielkiego pałacu, wspięliśmy po schodach na taras, z którego wzrok sięgał po horyzont. Rozpościerała się przed mną dolina, w której bogowie niegdyś zakopali swoje kamienne zabawki. Słońce zachodziło, czerwień rozpalała niebo.

Nagle i ruiny zapłonęły, a w płomieniach odradzały się na nowo, odzyskując dawną chwałę. Strzaskane kolumny sięgały niebios, świątynie wyrosły spod gruzu, kolosalne posągi władców jeszcze raz stanęły prosto i dumnie. Chciałem zakrzyknąć z radości!

W promieniach słońca widmo przybrało postać. Postać kobiety. Stała do mnie plecami, jej czarne włosy spływały na białą suknię. Rękę zacisnęła na murze, pierścienie na palcach rozbłysły złotem.

– Ja również chcę krzyczeć – przemówiła. – Mam dość ciszy. Gdzie te dawne okrzyki, gdzie oskarżenia, gdzie groźby? Oddajcie mi pokłon, oddajcie mi cześć, pożegnajcie mnie godnie! Słyszysz?

Krwawy zachód na chwilę zatrzymał się na niebie, ozłocił bursztynowym blaskiem wieże i świątynie, zapalił kolumny niczym świece.

– To rydwan słońca został poruszony, strzelono z biczy, popędzono ogniste rumaki! Słyszysz? Z daleka napływa fala piasku i przetacza się przez grobowce, wydobywa z tych krypt dawno niesłyszane głosy. Głosy te podnoszą się i opadają. Tysiące grobów przerywają ciszę. Lamentują, narzekają gorzko na swój los, na mnie, winią za wszystko!

Istotnie, usłyszałem potępieńcze wrzaski, zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Dostrzegłem niezdarne ruchy przy kamieniach, to zmarli wychodzą z grobów!

– Ja rzuciłam wyzwanie światu, ja zapłaciłam za wolność tej ziemi, przybyszu z dalekich krain. Ja!

Blaski zachodu ozłacają drobinki piasku, tną wydmy, przecinają pustynię. Cienie przejmują świat, wypędzają światło. Przyjazne kształty budynków kurczą się i ciemnieją, blakną kolory świątyń, gasną świece kolumn i posągów. Zachód się kończy, przemija – noc, noc nadchodzi!

Kobieta odwróciła się, a ja stłumiłem krzyk.

Jej oczy były gwiazdami.

– Umrzesz, przybyszu. Umrzesz, lecz nie tutaj. Tutaj jedynie zostawisz cząstkę duszy. Na pamiątkę, na daninę. Spójrz w moje oczy, widzisz moją hańbę? Poznaj los ostatniej królowej miasta. A potem idź w swoją stronę.

Spojrzałem…

Przewodnik przerwał mi sen. Jaskrawa rzeczywistość powróciła, znów ujrzałem długie cmentarzysko kamieni.

– Obóz gotowy, farysie.

Koniec

Komentarze

W przerażającej ciszy wjechaliśmy do miasta, przy głuchych wiwatach rozbitych rzeźb. ← ?

Droga odchodząca od świątynia była starannie zbudowana, lecz różnorakie kamienie niczym groby porastały jej zbocza.

– Ja rzuciłam wyzwanie światu, ja zapłaciłem za wolność tej ziemi, ← literówka

Powodzenia w konkursie. :)

Klimat stworzony po mistrzowsku. Jestem pod wrażeniem.

Życzę powodzenia w konkursie :)

No, zrobiło na mnie wrażenie pięknie stylizowanym językiem, świetnie budującym klimat i pasującym do tego typu opowieści. A opowieść ciekawa, bo nie dość, że jej pustynne tło na myśl przywodzi opowieści z tysiąca i jednej nocy, to i narracja, poprzez wysoką plastyczność opisów, pasuje do baśni lub legendy.

Co do zakończenia, to zrobiłeś nim dokładnie to, czego nie wolno robić, czyli zastosowałeś chwyt “a to był tylko sen”, który psuje opowieść i stawia czytelnika na pozycji frajera. O ile w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto, ten zabieg tak właśnie działa, to Twój przypadek jest tym setnym, wyjątkiem od reguły. Naprawdę nie rozczarowałem się ani odrobinę z powodu takiego zakończenia, a normalnie bym sarknął, a pewnie i bluznął. A tu nic, tylko satysfakcja z przeczytania dobrze napisanego szorta.

Oczywiście klikam bibliotekę, bo Twój utwór na nią zasługuje.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Sanderka,

Jest kilka błędów językowych, ale jakoś specjalnie się tym nie przejąłem. Lektura wciągająca. Najmocniejszą stroną tego tekstu według mnie jest klimat. Przypomniała mi się Diuna :-) Jest bardzo dobrze.

Pozdrawiam

Hej, Koala75!

Dziękuje za wizytę i wyłapanie błędów, już poprawione. Co do zdania z ze znakiem zapytania – chodziło mi tutaj o pokazanie, w jakim stanie jest miasto, oczywiście rzeźby mogą jedynie głucho wiwatować, ale chciałem podkręcić klimat.

Pozdrawiam serdecznie ;) 

 

Hej, Milis!

Dziękuję, niezmiernie miło mi przeczytać, że klimat szorta nie zawiódł ;)

Pozdrawiam serdecznie ;) 

 

Hej, Outta Sewer!

Dziękuję za wizytę, nominację i miłe słowa! Słusznie napisałeś, że czasami czytelnik jest, delikatnie mówiąc, niezadowolony z takiego chwytu. Ja zainspirowałem się pewnym wierszem, który podobnie się kończy. Chciałem, aby zakończenie szorta nie było zakończeniem historii bohatera, lecz by pozostawiło pewną furtkę do rozmyślań. Bohater dopiero co zaczął badanie ruin miasta, kto wie, co tam się jeszcze wydarzy ;) 

Pozdrawiam serdecznie ;) 

 

Hej, Hesket!

Jak na złość, pomimo najszczerszych chęci, błędy się pojawiają… Cóż, pozostaje tylko ciężko pracować, by było ich jak najmniej :D Dziękuję za wizytę! Jeśli chodzi o Diunę, to jest szansa, że tło pustyni zostało wybrane ze względu na kinową premierę ;)

Pozdrawiam serdecznie ;)

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Interesująca lektura, choć to właściwie tylko impresja.

Wielkiego pomysłu tu nie ma. Ale przecież i Lovecraft stawiał raczej na tajemniczość i sugestywne opisy, więc nosem kręcił nie będę.

Przedpiścy wytknęli parę babolków, szkoda że ich nie usunąłeś, bo kliknąłbym Biblio.

i jeszcze kilka:

– “Podążyła” – dokąd?;

– “wychłostany od wiatru” – wiatrem;

– “jej zbocza” – to powtórzę, ale droga ze zboczami to jakieś novum ;)

No i ibisy nie są zdecydowanie ptakami pustynnymi.

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej, Staruchu!

Dziękuję za wyłapanie kolejnych błędów, zostały poprawione ;) Teraz już nie jestem w stanie powiedzieć, czemu pomyliłem pobocza ze zboczami :P 

Ibisy nie są ptakami pustynnymi, lecz myślę, że ich obecność w podobnych miejscach nie jest błędem – mieszkały w Palmyrze. Dlatego się pojawiły również u mnie.

Pozdrawiam serdecznie ;) 

 

EDIT: I dziękuję za nominację!

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

 Tydzień już słońce pustyni parzyło mnie promieniami, gdym wreszcie ujrzał to, co z początku wziąłem za ułudę.

Hmmmmm. Stylizacja, dobrze. Ale czy udana?

 Oczom moim ukazał się widok zdumiewający.

Jak wyżej. Na co chcesz stylizować?

 Pośród morza piasków zobaczyłem niezliczone kolumny, pnące się ku niebu; zobaczyłem resztki potężnych budowli, lśniące jeszcze marmurem

To jakiś szczególnie twardy marmur, skoro lata burz piaskowych go nie zmatowiły, chociaż budynki się pozawalały. Metaforyka rozchwiana – te pnące się kolumny jakoś nie z tej bajki, a lśnienie ma chyba sugerować dawną chwałę, ale wychodzi niespójne.

 Reszta oddziału podążyła, było ich dziesięciu.

Podążyć musiała dokądś albo za kimś, albo czyimś śladem. Poza tym związki w zdaniu są zaburzone. W zdaniu nadrzędnym podmiotem jest reszta (sg. f.), a w nadrzędnym nagle jacyś "oni" (pl. m.) – tak nie można.

karmiąc noc strachem

Wydumana metafora psuje efekt grozy.

 Wychowani w barbarzyństwie nie bali się rzeczy namacalnych, wroga, któremu można utoczyć krwi.

…? Co to znaczy "wychowani w barbarzyństwie"?

przy głuchych wiwatach rozbitych rzeźb

Jak rzeźby wiwatują? Może wiatr, świszcząc i wyjąc między nimi, sprawia wrażenie tysiącznych głosów, ale dlaczego wiwatujących? Rzeźby mają powód, żeby się cieszyć z przybycia bohatera? Albo udawać?

 Minęliśmy resztki łuku, cudem jeszcze stojącego pomimo wiatrów pustyni.

O ile wiem, sklepienie łuku powinno się zawalić, ale filary mogą stać. Zryte niesionym przez wiatr piachem. Pooglądaj zdjęcia, choćby Petry.

 Słońce było prawie w zenicie, cienie kurczyły się, wracały do podziemi.

Podobają mi się te cienie, ale możesz je mocniej powiązać ze słońcem – ono triumfuje, one się wycofują.

 dźwięk jakby dzwonu

"Jakby" to jedno z tych słów, które zatruwają opis. Nie możesz sugerować czytelnikowi, że nie wiesz, co robisz (jasne, my tu i tak wiemy, że nie wiesz, przez analogię – sami robimy to samo, i też nie wiemy. Ale wyobraź sobie, że jesteś iluzjonistą na scenie – musisz panować nad widownią).

 Koń przewodnika stanął na tylnych nogach

Dynamiczniej: Koń przewodnika wspiął się na tylne nogi.

 zarżał upiornie

Czyli jak?

 Dobyłem mojej szabli.

Zaimek zbędny.

 spłoszyły się ze swoich kryjówek

"Spłoszyć się" znaczy "przestraszyć się" ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/112617/sploszyc-sie/5265328/o-zwierzetach ). "Pierzchły" zupełnie nieźle by się tu sprawdziło. Albo mogą być wypłoszone z kryjówek, choć ibisy i ptaki w ogóle raczej nie kryją się między kamieniami. Zwłaszcza, że to są ptaki wodne.

 , nieprzyzwyczajone do widoku ludzi.

Nie pasuje do stylizacji i osłabia efekt. Przed chwilą zasugerowałeś Coś Strasznego, co może płoszyć ptaki, a teraz wyjaśniasz to płoszenie zupełnie naturalistycznie. W następnym zdaniu wyjaśniasz, że to bohater tak to sobie tłumaczy, co trochę Cię ratuje, ale mimo wszystko.

 oglądając się wokół

Oglądać można się za siebie, a wokół – rozglądać.

 – Nic to – odparłem.

Hmm.

zanurzaliśmy się w prastarych ruinach

Dlaczego ruiny przyrównujesz do wody?

 Nikt się nie odzywał, zamilkli niczym posągi, które nas obserwowały

Kto zamilkł? Uważaj na związki w zdaniu.

 Próbowałem się uspokoić, wmówić sobie, że żadnego dzwonu nie słyszałem.

Łopata. Pokaż myśli bohatera.

 przebiegły pustynny wiatr

Dlaczego wiatr jest przebiegły? https://wsjp.pl/haslo/podglad/3801/przebiegly

 czerwonych, masywnych kolumn

Może najpierw "masywnych"?

 wychłostany od wiatru

Wychłostany wiatrem. Hmmmm.

 Inskrypcja, jeśli jakaś była, nie przetrwała próby czasu.

A skąd wniosek, że była? I czy z dołu byłaby czytelna?

 za kolumnami czaiły się wewnątrz ciemności

"Wewnątrz" psuje rytm i dezorientuje.

 Uznałem to za dobre miejsce na obóz, bezpieczne od żaru i wiatru.

Szyk: Uznałem to miejsce, osłonięte od spiekoty i wiatru, za doskonałe na obozowisko.

 Przewodnik znów odczytał moje myśli.

A kiedy ostatnio to zrobił? Z tym dzwonem?

 Popatrzyłem po jego ludziach, nie dostrzegłem kilku znajomych twarzy.

Hmm.

 Ile razy ci mówiłem, farysie, że ta ciekawość go zgubi…

A dlaczego miałby to mówić właśnie bohaterowi? Przecież to tylko jego chwilowy pracodawca?

 Musieli się odłączyć.

Anglicyzm. Z pewnością się odłączyli. Dobrze, ale nie szukają ich?

 zanurzył się w mroku z trzema ludźmi

Źle się to parsuje.

 Droga odchodząca od świątyni była starannie zbudowana, lecz różnorakie kamienie niczym groby porastały jej zbocza.

…? Od kiedy droga ma zbocza? I co ma staranne zbudowanie do otaczających ją kamieni?

 Wspaniałe niegdyś marmury, przykryte szafranowym piaskiem, szkielety monumentów i domów – wszystko to nic w obliczu czasu.

Widzę zamysł, ale niezręcznie to wychodzi. Jedne części tego miasta są prawie nowe, inne już rozsypane, piasek przykrywa (pionowe?) marmury. Dziwne.

 Wzruszyłem się, nie przeczę, zapomniałem o grozie tego miejsca.

Wzruszenie i podziw się nie wykluczają. Niewiele pamiętam z wykładów estetyki, ale pogrzeb trochę w romantyzmie. Zdaje się, Kant miał o tym dużo do powiedzenia (mogę źle pamiętać, sprawdź).

 Nostalgia za minionymi wiekami, za bezimiennymi mieszkańcami, chwyciła moje serce.

Polski idiom brzmi: "chwyciła mnie za serce". Ale nie nazwałabym tego uczucia nostalgią. https://wsjp.pl/haslo/podglad/33695/nostalgia

 A może tęsknota za ojczyzną mnie tu sprowadziła?

Hmm. Nie dam głowy za ten szyk.

 Tu również żyli dumni obywatele.

Brzydkie zdanie, wyrzuciłabym.

 Pył ich kości rozrzucił na wszystkie strony wiatr.

Dziwny szyk.

 Ulegli zapomnieniu wszyscy, bez wyjątków, dawny język pozostał w kamieniu, i tylko kamień potrafi nim mówić

Niezręczne, może tak: Zapomniano ich, przebrzmiał dźwięk ich mowy, i tylko słowa pozostały wyryte w niemym kamieniu?

 Widzą tu nicość, zamiast dawnego blasku; widzą roztrzaskane kolumny, zamiast powodu do dumy.

Mam wrażenie, że przesadzasz. A przecież zasadniczo bym się zgodziła! Za grubo kładziesz ten motyw wanitatywny, za bardzo go wciskasz.

 Nie dostrzegają symbolu przetrwania, jedynie puste ruiny.

Co to jest symbol? https://wsjp.pl/haslo/podglad/4846/symbol

 Ich pochłonie pustynia, a kamień przetrwa, gotowy do odkrycia.

Ładne przełamanie.

 Rozważania moje przerwał szelest szaty sunącej po posadzce i powolnego kroku

Przeczytaj to głośno. Źle brzmi.

 rozebrzmiał

Rozbrzmiał.

 nic nie ujrzałem

Niczego nie ujrzałem. Albo: nie ujrzałem niczego.

 Wokół mnie pusto.

To znaczy – przewodnicy znikli?

 Co się dzieje?

Pytanie wyrywa z zawieszenia niewiary.

 Wtem me oczy zobaczyły jakby postać, a raczej jej kontur, który pulsował w rozgrzanym powietrzu.

Purpurowe. Psuje efekt. Nie dość, że "jakby", to jeszcze "postać"… a "pulsował" zupełnie z innego rejestru.

 ruch, rękę wskazującą, by iść za nim

Ręka nie jest ruchem. Skinienie dłoni, tak. Ale nie sama dłoń.

 Uległem, choć nogi mi ciążyły, choć umysł nie dowierzał.

Łopata.

 Szedłem tak pośród kikutów kolumn, połamanych kości miasta, a cienie wydłużały się.

"Się" psuje rytm. Może: Szedłem tak pośród kikutów kolumn, połamanych kości miasta, rosnących cieni.

 Doszliśmy tak do pozostałości wielkiego pałacu, wspięliśmy po schodach na taras, z którego wzrok sięgał po horyzont.

Prawie powtórzenie. Brakuje "się". Ja zrobiłabym to tak: Zaprowadziło mnie na szerokie schody i dalej, krużgankami pałacu na taras, z którego mogłem sięgnąć wzrokiem po horyzont.

 w której niegdyś bogowie zakopali swoje kamienne zabawki.

Szyk: w której bogowie zakopali niegdyś swoje kamienne zabawki.

 Słońce zachodziło, czerwień rozpalała niebo.

Hmm.

 w płomieniach odradzały się na nowo, odzyskując dawną chwałę

Mniej znaczy więcej: w płomieniach odradzały się na nowo.

 Chciałem zakrzyknąć z radości!

Spokojnie, nie musisz tego tłumaczyć.

 W promieniach słońca widmo przybrało postać.

"Postać" czyli kształt, już miało.

 Krwawy zachód na chwilę zatrzymał się na niebie, ozłocił bursztynowym blaskiem wieże i świątynie, zapalił kolumny niczym świece.

Niezdecydowana metafora – ogień i bursztyn mają różne konotacje.

 Tysiące grobów przerywa ciszę.

Przepraszam, ale nie znoszę tej frazy "przerywać ciszę". Jest taka wytarta. Rozwala mi zawieszenie niewiary do końca. Poza tym – tysiące przerywają.

 Istotnie, usłyszałem

"Istotnie" nic tu nie wnosi, tylko dystansuje się od tego, co powinno być blisko.

 Blaski zachodu ozłacają drobinki piasku

Co to są "blaski"? I czy w obrazie wojny, który tu malujesz, jest miejsce na ozłacanie?

 przecinają pustynie

Pustynię.

 gasną świece kolumn

Hmm.

 Tutaj jedynie zostawisz cząstkę duszy.

Hmm.

 Poznaj losy ostatniej królowej miasta.

Może raczej: los.

 Przewodnik przerwał mi sen. Jaskrawa rzeczywistość powróciła, znów ujrzałem długie cmentarzysko kamieni.

… eeej. (I – "długie cmentarzysko"?)

 

Impresjonistyczna wizja, i obiecująca, choć ciągle masz sporo pracy przed sobą. Miałabym zastrzeżenia do ramy snu (wielu czytelników jej nie lubi, zwłaszcza tak zastosowanej) i do stylizacji, nad którą jeszcze nie do końca panujesz – a tekst na niej właśnie stoi. Pracuj dalej. Dobrze by było napełnić następną impresję jakąś mniej ogólną treścią, ale pracuj dalej.

 Jak na złość, pomimo najszczerszych chęci, błędy się pojawiają…

Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz :)

 Ibisy nie są ptakami pustynnymi, lecz myślę, że ich obecność w podobnych miejscach nie jest błędem – mieszkały w Palmyrze.

Mmm, a czy Palmyra nie jest przypadkiem oazą? Ibis to ptak wodny.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Stylizacja, nie wiem czy słusznie, przywodzi na myśl XIX-wieczną narrację pierwszoosobową. Dobrze współgra z klimatem. Podoba mi się zwłaszcza opis wjazdu do miasta.

 

Powodzenia!

E.

Cześć, Sanderka!

 

Po pierwsze, gratuluję pisarskiego debiutu na forum. Spoiler alert: robisz to dobrze! :)

 

Co do samego tekstu, nie będę się silił na oryginalny komentarz. Zgodzę się z przedpiścami, fenomenalnie budujesz klimat stosując udaną, stylizowaną narrację pierwszoosobową. Lektura była przyjemnością, ale za wyłączeniem zakończenia. Ja niestety z tych marudzących na konwencję pt. “to był tylko sen”, więc zazgrzytało mi między zębami :P

 

Niemniej, znakomita większość tekstu bardzo, ale to bardzo dobra, więc klikam do biblio :)

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo malownicza scenka – nieźle opisana, rozjarzona palącym słońcem, smagana wiatrem i piaskiem, a przy tym skrzętnie kryjąca tajemnice przeszłości.

 

Cięż­ko wy­trzy­mać w tym słoń­cu. ->Trudno wy­trzy­mać w tym słoń­cu.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oż, przegapiłam blush

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale ile dostrzegłaś! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Tarnino!

Dziękuję za odwiedziny, jeśli chodzi o pojedynek, to gdzieś mi się zapodział krysnóż… Zaraz wracam *ucieka* :)

 Tydzień już słońce pustyni parzyło mnie promieniami, gdym wreszcie ujrzał to, co z początku wziąłem za ułudę.

Hmmmmm. Stylizacja, dobrze. Ale czy udana?

 Oczom moim ukazał się widok zdumiewający.

Jak wyżej. Na co chcesz stylizować?

Lekko się stylizowałem na XVIII, XIX-wieczne wspomnienia podróżnika, który na obczyźnie odkrywa/zwiedza. Dlatego pojawiają się archaizmy, jak również pewne nieścisłości, nieobce takim relacjom. Ja szczerze bałem się, że już po słowie “farys” zostanie odkryte, na kim był wzorowany bohater. A co dopiero po jego przemyśleniach o ojczyźnie…

 Pośród morza piasków zobaczyłem niezliczone kolumny, pnące się ku niebu; zobaczyłem resztki potężnych budowli, lśniące jeszcze marmurem

To jakiś szczególnie twardy marmur, skoro lata burz piaskowych go nie zmatowiły, chociaż budynki się pozawalały. Metaforyka rozchwiana – te pnące się kolumny jakoś nie z tej bajki, a lśnienie ma chyba sugerować dawną chwałę, ale wychodzi niespójne.

Z daleka bohaterowi mogło się błędnie wydawać, że to marmury lśniły. Albo podkręcił opis, by był atrakcyjniejszy ;)

 Reszta oddziału podążyła, było ich dziesięciu.

Podążyć musiała dokądś albo za kimś, albo czyimś śladem. Poza tym związki w zdaniu są zaburzone. W zdaniu nadrzędnym podmiotem jest reszta (sg. f.), a w nadrzędnym nagle jacyś "oni" (pl. m.) – tak nie można.

Rozumiem swój błąd, zostało to znów poprawione ;) 

 Wychowani w barbarzyństwie nie bali się rzeczy namacalnych, wroga, któremu można utoczyć krwi.

…? Co to znaczy "wychowani w barbarzyństwie"?

W okrucieństwie, poza ustalonym przez bohatera obszarem cywilizacji. 

przy głuchych wiwatach rozbitych rzeźb

Jak rzeźby wiwatują? Może wiatr, świszcząc i wyjąc między nimi, sprawia wrażenie tysiącznych głosów, ale dlaczego wiwatujących? Rzeźby mają powód, żeby się cieszyć z przybycia bohatera? Albo udawać?

Odkrywcy mają tendencje do posiadania wybujałego ego. W starożytności władcy, ważne osobistości wjeżdżały do miasta przy wiwatach mieszkańców, były to ważne wydarzenia – bohater nie chciał być gorszy. Niestety nikt go nie przywitał oprócz rzeźb, które do tego jeszcze głucho go przywitały, bo wtedy nawet wiatr nie wył między nimi. Tak to rozumowałem.

 Minęliśmy resztki łuku, cudem jeszcze stojącego pomimo wiatrów pustyni.

O ile wiem, sklepienie łuku powinno się zawalić, ale filary mogą stać. Zryte niesionym przez wiatr piachem. Pooglądaj zdjęcia, choćby Petry.

Dlatego bohater napisał, że cudem jeszcze stał łuk – takiego wyjątkowego odkrycia dokonał… wyjątkowy odkrywca ;) Chciałem, by w tym opowiadaniu mieszała się rzeczywistość z fantazją, pasowało mi to do tematu konkursu.

 Słońce było prawie w zenicie, cienie kurczyły się, wracały do podziemi.

Podobają mi się te cienie, ale możesz je mocniej powiązać ze słońcem – ono triumfuje, one się wycofują.

Zgrabna i ładna sugestia.

 dźwięk jakby dzwonu

"Jakby" to jedno z tych słów, które zatruwają opis. Nie możesz sugerować czytelnikowi, że nie wiesz, co robisz (jasne, my tu i tak wiemy, że nie wiesz, przez analogię – sami robimy to samo, i też nie wiemy. Ale wyobraź sobie, że jesteś iluzjonistą na scenie – musisz panować nad widownią).

Zauważyłem, że dużo “starszych autorów” uprawia jakbywowanie – wcisnąłem więc kilka razy do tekstu. Rozumiem doskonale uwagę :D 

Koń przewodnika stanął na tylnych nogach

Dynamiczniej: Koń przewodnika wspiął się na tylne nogi.

Podobnie jak z cieniami – dobra sugestia.

 zarżał upiornie

Czyli jak?

Hmm… W sposób budzący przerażenie? 

 Dobyłem mojej szabli.

Zaimek zbędny.

Poprawione, rzeczywiście zbędny. 

 spłoszyły się ze swoich kryjówek

"Spłoszyć się" znaczy "przestraszyć się" ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/112617/sploszyc-sie/5265328/o-zwierzetach ). "Pierzchły" zupełnie nieźle by się tu sprawdziło. Albo mogą być wypłoszone z kryjówek, choć ibisy i ptaki w ogóle raczej nie kryją się między kamieniami. Zwłaszcza, że to są ptaki wodne.

Również poprawione, niemniej zostawiam kryjówki. Bohater może nie mieć wiedzy aż tak rozległej wiedzy ornitologicznej, zupełnie jak autor :) Ruiny leża pośród pustyni, kiedyś musiała być to oaza, jakieś pozostałości wodne nadal są. Co do ibisów, to sugerowałem się tym https://www.national-geographic.pl/artykul/jak-ibis-z-popiolow-odkryto-gatunek-uznany-za-wymarly

 , nieprzyzwyczajone do widoku ludzi.

Nie pasuje do stylizacji i osłabia efekt. Przed chwilą zasugerowałeś Coś Strasznego, co może płoszyć ptaki, a teraz wyjaśniasz to płoszenie zupełnie naturalistycznie. W następnym zdaniu wyjaśniasz, że to bohater tak to sobie tłumaczy, co trochę Cię ratuje, ale mimo wszystko.

Rzeczywiście lepiej to trochę brzmi bez tego…

 oglądając się wokół

Oglądać można się za siebie, a wokół – rozglądać.

Cenna uwaga, poprawione :) 

zanurzaliśmy się w prastarych ruinach

Dlaczego ruiny przyrównujesz do wody?

Dlaczego nie? Zanurzamy się ostrożnie w wodzie, powoli nas otacza, czujemy chłód lub ciepło. Tak sobie wyobrażam odkrywanie ruin, eksplorację – powoli aura miejsca nas otacza, otula :P 

 Nikt się nie odzywał, zamilkli niczym posągi, które nas obserwowały

Kto zamilkł? Uważaj na związki w zdaniu.

W ruinach był tylko oddział przewodnika i bohater, niemniej rozumiem pytanie i uwagę.

 Próbowałem się uspokoić, wmówić sobie, że żadnego dzwonu nie słyszałem.

Łopata. Pokaż myśli bohatera.

Ja osobiście lubię, gdy myśli bohatera są tak przedstawione.

 przebiegły pustynny wiatr

Dlaczego wiatr jest przebiegły? https://wsjp.pl/haslo/podglad/3801/przebiegly

Bohater jest nie z tych stron, wiatr niesie pasiek, który wszędzie wchodzi, pomimo szczelnych ubrań. Przeszkadza, gdy nie powinien, drwi trochę z obcego. Tak to sobie tłumaczę (nie będę cytował pięknej odpowiedzi Anakina dotyczącej piasku).

 czerwonych, masywnych kolumn

Może najpierw "masywnych"?

Mam z tym problem, więc nie dziwi mnie, że lepiej brzmi odwrotnie, niż napisałem ;) 

 za kolumnami czaiły się wewnątrz ciemności

"Wewnątrz" psuje rytm i dezorientuje.

Prawda, poprawione.

Przewodnik znów odczytał moje myśli.

A kiedy ostatnio to zrobił? Z tym dzwonem?

Dokładnie tak.

 Ile razy ci mówiłem, farysie, że ta ciekawość go zgubi…

A dlaczego miałby to mówić właśnie bohaterowi? Przecież to tylko jego chwilowy pracodawca?

Wydaje mi się, że nawet jeśli nie znali się dobrze przed wyprawą, to tydzień wspólnej podróży przez pustynię potrafi zbliżyć do siebie ludzi, dzięki czemu bohater mógł słyszeć to wielokrotnie.

 Musieli się odłączyć.

Anglicyzm. Z pewnością się odłączyli. Dobrze, ale nie szukają ich?

Bohater jest przejęty bliskością czegoś wielkiego, być może nie tylko odkryje na nowo miasto, lecz również wzbogaci się, odnajdzie jakiś artefakt. Myślę, że może nie do końca logicznie rozumować. 

 Droga odchodząca od świątyni była starannie zbudowana, lecz różnorakie kamienie niczym groby porastały jej zbocza.

…? Od kiedy droga ma zbocza? I co ma staranne zbudowanie do otaczających ją kamieni?

Tak, już wcześniej poprawiłem. A chodziło tu o kontrast, coś w stylu via Appia. Taki szmat czasu, a droga pięknie się trzyma, zaś wokół resztki, kamienie.

 Wzruszyłem się, nie przeczę, zapomniałem o grozie tego miejsca.

Wzruszenie i podziw się nie wykluczają. Niewiele pamiętam z wykładów estetyki, ale pogrzeb trochę w romantyzmie. Zdaje się, Kant miał o tym dużo do powiedzenia (mogę źle pamiętać, sprawdź).

Hmm… Nie za bardzo rozumiem. Bohater napomina, że on wzruszył się i nie zaprzecza. Nie jest po prostu taki macho ;)

 Nostalgia za minionymi wiekami, za bezimiennymi mieszkańcami, chwyciła moje serce.

Polski idiom brzmi: "chwyciła mnie za serce". Ale nie nazwałabym tego uczucia nostalgią. https://wsjp.pl/haslo/podglad/33695/nostalgia

Poprawione :) Co do nostalgii, kierowałem się raczej tęsknotą za czymś przeszłym, czymś co minęło i nie wróci.

 Widzą tu nicość, zamiast dawnego blasku; widzą roztrzaskane kolumny, zamiast powodu do dumy.

Mam wrażenie, że przesadzasz. A przecież zasadniczo bym się zgodziła! Za grubo kładziesz ten motyw wanitatywny, za bardzo go wciskasz.

Bohater zaznacza mocno swoje odczucia. Chce, by jego relacja miała konkretny przekaz, dlatego jest wciskany.

 Nie dostrzegają symbolu przetrwania, jedynie puste ruiny.

Co to jest symbol? https://wsjp.pl/haslo/podglad/4846/symbol

Kurczę, dałbym głowę, że wiele razy widziałem takie powiedzenie…

 Ich pochłonie pustynia, a kamień przetrwa, gotowy do odkrycia.

Ładne przełamanie.

A dziękuję :)

 Rozważania moje przerwał szelest szaty sunącej po posadzce i powolnego kroku

Przeczytaj to głośno. Źle brzmi.

Czytałem, nie brzmiało aż tak źle :/

 rozebrzmiał

Rozbrzmiał.

Poprawione.

 nic nie ujrzałem

Niczego nie ujrzałem. Albo: nie ujrzałem niczego

Lepiej brzmi, również poprawione.

 Wokół mnie pusto.

To znaczy – przewodnicy znikli?

Tak.

 Wtem me oczy zobaczyły jakby postać, a raczej jej kontur, który pulsował w rozgrzanym powietrzu.

Purpurowe. Psuje efekt. Nie dość, że "jakby", to jeszcze "postać"… a "pulsował" zupełnie z innego rejestru.

Pulsowanie jest rzeczywiście zbyt nowoczesne, to poprawiłem.

 ruch, rękę wskazującą, by iść za nim

Ręka nie jest ruchem. Skinienie dłoni, tak. Ale nie sama dłoń.

Poprawione, oby dobrze.

 w której niegdyś bogowie zakopali swoje kamienne zabawki.

Szyk: w której bogowie zakopali niegdyś swoje kamienne zabawki.

Poprawione.

 Chciałem zakrzyknąć z radości!

Spokojnie, nie musisz tego tłumaczyć.

Bohater nie może się ekscytować w swojej relacji? ;) 

 W promieniach słońca widmo przybrało postać.

"Postać" czyli kształt, już miało.

Wcześniej miało… jakby postać. Proszę nie bić :P

 Tysiące grobów przerywa ciszę.

Przepraszam, ale nie znoszę tej frazy "przerywać ciszę". Jest taka wytarta. Rozwala mi zawieszenie niewiary do końca. Poza tym – tysiące przerywają.

Nie ma za co przepraszać, poprawiłem ;) 

 Blaski zachodu ozłacają drobinki piasku

Co to są "blaski"? I czy w obrazie wojny, który tu malujesz, jest miejsce na ozłacanie?

Ciekawa interpretacja, ja tu nie malowałem żadnego obrazu wojny. Raczej zachód słońca pozwalał bohaterowi na chwilę ujrzeć miasto takie, jakie było przed upadkiem. Później nadchodziła noc. A blaski to ostre światła, jakieś odbite promienie, przebłyski, o to mi chodziło. 

 przecinają pustynie

Pustynię.

Poprawione.

 Poznaj losy ostatniej królowej miasta.

Może raczej: los.

Poprawione.

 Przewodnik przerwał mi sen. Jaskrawa rzeczywistość powróciła, znów ujrzałem długie cmentarzysko kamieni.

… eeej. (I – "długie cmentarzysko"?)

Zastanawiałem się trochę nad długim cmentarzyskiem kamieni, ostatecznie zostawiłem. Po zobaczeniu miasta w zenicie chwały, bohater jest zawiedziony resztkami, porównuje ruiny do cmentarzyska, które po przebudzeniu wydłużają się przed jego oczami.

 Jak na złość, pomimo najszczerszych chęci, błędy się pojawiają…

Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz :)

 

Szczerze dziękuję za poświęcony czas, bardzo doceniam, na przeczytanie mojego opowiadania i wytłumaczenie pewnych rzeczy. Nie wszystkie zostały zaimplementowanie (czy skomentowane), bo nie chcę zbytnio naruszać zasad konkursu :) 

 

Pozdrawiam serdecznie ;)

 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Hej, CesarzowaMordoru!

Dziękuję za miłe słowa, trafiłaś z interpretacja stylizacji ;)

Pozdrawiam serdecznie! ;)

 

Hej, cezary_cezary!

Już chyba nigdy nie napiszę opowiadania w podobnej konwencji snu, jestem uświadomiony teraz :D Dziękuję za miłe słowa i nominację – oby z debiutem było jak z naleśnikiem, następne będą lepsze ;)

Pozdrawiam serdecznie ;)

 

Hej, regulatorzy!

Dziękuję za odwiedziny i uwagę, zostało to poprawione ;)

Pozdrawiam serdecznie ;)

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Bardzo proszę i życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za odwiedziny, jeśli chodzi o pojedynek, to gdzieś mi się zapodział krysnóż… Zaraz wracam *ucieka* :)

:)

 Ja szczerze bałem się, że już po słowie “farys” zostanie odkryte, na kim był wzorowany bohater.

Mam wrażenie, że powinnam coś pamiętać, a nie pamiętam :)

 Z daleka bohaterowi mogło się błędnie wydawać, że to marmury lśniły. Albo podkręcił opis, by był atrakcyjniejszy ;)

Hmmmm. Chyba raczej podkręcił :)

 W okrucieństwie, poza ustalonym przez bohatera obszarem cywilizacji.

Tak, ale czy w polszczyźnie funkcjonuje taka konstrukcja?

 Odkrywcy mają tendencje do posiadania wybujałego ego.

Prawda, ale mimo wszystko – Twój bohater wyróżnia się na tym tle :)

 Chciałem, by w tym opowiadaniu mieszała się rzeczywistość z fantazją, pasowało mi to do tematu konkursu.

Aaaa, na to nie wpadłam. Jednym słowem – nie wierzyć narratorowi ;)

 Zauważyłem, że dużo “starszych autorów” uprawia jakbywowanie – wcisnąłem więc kilka razy do tekstu.

Mmm, też niekoniecznie. "Jakby" służy porównaniu, ale czy dźwięk może być podobny do dzwonienia, a mimo to nie być dzwonieniem?

 Hmm… W sposób budzący przerażenie?

No, tak – ale jak? ;)

 Bohater może nie mieć wiedzy aż tak rozległej wiedzy ornitologicznej, zupełnie jak autor :)

Może nie mieć :)

 Dlaczego nie? Zanurzamy się ostrożnie w wodzie, powoli nas otacza, czujemy chłód lub ciepło. Tak sobie wyobrażam odkrywanie ruin, eksplorację – powoli aura miejsca nas otacza, otula :P

Hmmm, w zasadzie ja pomyślałam raczej o kamiennej twardości, ale widzę, o co Ci chodzi.

 Ja osobiście lubię, gdy myśli bohatera są tak przedstawione.

Czyli streszczone? To też zależy od kontekstu – czasami jednak psuje zawieszenie niewiary, czasami nie.

 Bohater jest nie z tych stron, wiatr niesie pasiek, który wszędzie wchodzi, pomimo szczelnych ubrań. Przeszkadza, gdy nie powinien, drwi trochę z obcego

Troszkę to jednak zostało w Twojej głowie :)

 nie będę cytował pięknej odpowiedzi Anakina dotyczącej piasku

 Wydaje mi się, że nawet jeśli nie znali się dobrze przed wyprawą, to tydzień wspólnej podróży przez pustynię potrafi zbliżyć do siebie ludzi, dzięki czemu bohater mógł słyszeć to wielokrotnie.

Zależy, jakich ludzi i w jakich czasach.

Myślę, że może nie do końca logicznie rozumować.

To nie kwestia logiki, ale zdrowego rozsądku (o którym bohater faktycznie może zapomnieć) i/lub troski o towarzyszy (których jak najbardziej może instrumentalizować, ale przed chwilą zasugerowałeś, że nie). Więc w sumie – racja.

 A chodziło tu o kontrast, coś w stylu via Appia. Taki szmat czasu, a droga pięknie się trzyma, zaś wokół resztki, kamienie.

Zdaje się (musiałabym sprawdzić), że kamienie przy via Apia to grobowce właśnie, co też by pasowało.

 Nie jest po prostu taki macho ;)

A dlaczego miałby być macho? :)

Co do nostalgii, kierowałem się raczej tęsknotą za czymś przeszłym, czymś co minęło i nie wróci.

Ale raczej we własnym życiu odczuwającego :)

 Bohater zaznacza mocno swoje odczucia. Chce, by jego relacja miała konkretny przekaz, dlatego jest wciskany.

Hmmm.

 Kurczę, dałbym głowę, że wiele razy widziałem takie powiedzenie…

Współczesna prasa, a tym bardziej Internet, jest pełna takich rzeczy. To nie czyni ich dobrymi.

 Bohater nie może się ekscytować w swojej relacji? ;)

Z jednej strony – pisze ją z perspektywy czasu, więc chyba może. Ale z drugiej – czy przeżywając radość, myślisz o nazywaniu jej?

 Proszę nie bić :P

Agresywne negocjacje :D

 Ciekawa interpretacja, ja tu nie malowałem żadnego obrazu wojny.

A ja zobaczyłam wojnę światła z ciemnością, ale czytam książkę o filozofii średniowiecznej we wschodnim basenie morza Śródziemnego, więc może sama sobie tę interpretację wniosłam :)

 Szczerze dziękuję za poświęcony czas

Nie ma problema :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 Ja szczerze bałem się, że już po słowie “farys” zostanie odkryte, na kim był wzorowany bohater.

Mam wrażenie, że powinnam coś pamiętać, a nie pamiętam :)

Wiersz Mickiewicza :) A ów Farys był kuzynem autora pewnego rękopisu znalezionego w hiszpańskim mieście. Tamten to zupełnie mieszał rzeczywistość z fantazją :D 

 W okrucieństwie, poza ustalonym przez bohatera obszarem cywilizacji.

Tak, ale czy w polszczyźnie funkcjonuje taka konstrukcja?

Obawiam się, że nie :(

 Odkrywcy mają tendencje do posiadania wybujałego ego.

Prawda, ale mimo wszystko – Twój bohater wyróżnia się na tym tle :)

Ja się mu nie dziwię, jest pierwszym od dawien dawna człowiekiem nie stąd, który odważył się odwiedzić miasto. Odkrywa je na nowo dla cywilizacji, przynajmniej taką ma nadzieję.

 Zauważyłem, że dużo “starszych autorów” uprawia jakbywowanie – wcisnąłem więc kilka razy do tekstu.

Mmm, też niekoniecznie. "Jakby" służy porównaniu, ale czy dźwięk może być podobny do dzwonienia, a mimo to nie być dzwonieniem?

Masz rację, dzwon wydaje dość charakterystyczne dźwięki – czasem posępne, czasem radosne. Tutaj dodaje pewnej dramaturgii :P 

 Hmm… W sposób budzący przerażenie?

No, tak – ale jak? ;)

Nie rozumiem. Takie przysłówki to pójście na łatwiznę?

 Bohater jest nie z tych stron, wiatr niesie pasiek, który wszędzie wchodzi, pomimo szczelnych ubrań. Przeszkadza, gdy nie powinien, drwi trochę z obcego

Troszkę to jednak zostało w Twojej głowie :)

Wydaje mi się, że nawet jeśli nie znali się dobrze przed wyprawą, to tydzień wspólnej podróży przez pustynię potrafi zbliżyć do siebie ludzi, dzięki czemu bohater mógł słyszeć to wielokrotnie.

Zależy, jakich ludzi i w jakich czasach.

I dlatego przewodnik nazywa go farysem. Jest to zaszczytne nazwanie u Arabów – musiał jakoś na nie zapracować, coś tam wspólnie przeżyli :)

 A chodziło tu o kontrast, coś w stylu via Appia. Taki szmat czasu, a droga pięknie się trzyma, zaś wokół resztki, kamienie.

Zdaje się (musiałabym sprawdzić), że kamienie przy via Apia to grobowce właśnie, co też by pasowało.

Dokładnie tak ;)

 Nie jest po prostu taki macho ;)

A dlaczego miałby być macho? :)

Kreuje się na twardziela, by w wybranym przez niego momencie się wzruszyć. Dla publiczności :)

 Kurczę, dałbym głowę, że wiele razy widziałem takie powiedzenie…

Współczesna prasa, a tym bardziej Internet, jest pełna takich rzeczy. To nie czyni ich dobrymi.

Tym bardziej dziękuję za wyłapywanie takich rzeczy, ileż to człowiek bezmyślnie powtarza…

 Bohater nie może się ekscytować w swojej relacji? ;)

Z jednej strony – pisze ją z perspektywy czasu, więc chyba może. Ale z drugiej – czy przeżywając radość, myślisz o nazywaniu jej?

Niby nie :)

 Ciekawa interpretacja, ja tu nie malowałem żadnego obrazu wojny.

A ja zobaczyłam wojnę światła z ciemnością, ale czytam książkę o filozofii średniowiecznej we wschodnim basenie morza Śródziemnego, więc może sama sobie tę interpretację wniosłam :)

I to jest super dla mnie, że użytkownicy tego forum różnie interpretują moje opowiadanie. Jak tak pomyśleć, to coś z tej wojny światła z ciemnością jest w tym opisie ;) 

 

regulatorzy – będę nudny, jeszcze raz dziękuję ;) 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiersz Mickiewicza :)

Ech, no, i oto prysło złudzenie, że wiem wszystko XD

 Ja się mu nie dziwię, jest pierwszym od dawien dawna człowiekiem nie stąd, który odważył się odwiedzić miasto. Odkrywa je na nowo dla cywilizacji, przynajmniej taką ma nadzieję.

No, może to ma coś wspólnego z krótkością tekstu? W dłuższym miałbyś miejsce, żeby to ego rozwinąć i pokazać. Ale też – to nie jest historia ego bohatera.

 Nie rozumiem. Takie przysłówki to pójście na łatwiznę?

Tak. Nie twierdzę, że nigdy nie można iść na łatwiznę, ale zwykle lepiej tego nie robić.

 I dlatego przewodnik nazywa go farysem. Jest to zaszczytne nazwanie u Arabów – musiał jakoś na nie zapracować, coś tam wspólnie przeżyli :)

A, widzisz, tego nie wiedziałam.

 Kreuje się na twardziela, by w wybranym przez niego momencie się wzruszyć. Dla publiczności :)

To akurat niekoniecznie będzie grało z dziewiętnastym wiekiem, ale może coś mi dzwoni nie w tym kościele :)

 Tym bardziej dziękuję za wyłapywanie takich rzeczy, ileż to człowiek bezmyślnie powtarza…

W cudzym łatwiej wyłapać. Własny tekst już się człowiekowi opatrzył i można przegapić takie rzeczy, że oko zbieleje. A przynajmniej powinno ;)

 I to jest super dla mnie, że użytkownicy tego forum różnie interpretują moje opowiadanie. Jak tak pomyśleć, to coś z tej wojny światła z ciemnością jest w tym opisie ;)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ech, no, i oto prysło złudzenie, że wiem wszystko XD

Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, ja ogólnie to mało wiem… :P

 

Tak. Nie twierdzę, że nigdy nie można iść na łatwiznę, ale zwykle lepiej tego nie robić.

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

devil

Hej, yantri, enigmatyczna wiadomość, ale mam nadzieję, że podobało się opowiadanie :P 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Sandtrerka, Yantri jest jurorką w konkursie, a emotką zostawia wiadomość, że przeczytała Twoje opowiadanie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zakończenie ze snem mnie rozczarowało, ale sam klimat starożytnego opuszczonego miasta bardzo fajny.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

regulatorzy to i tak mam nadzieję, że się podobało :D 

 

Hej, SzyszkowyDziadku ;) 

Dzięki, że wpadłeś, usłucham głosu ludu i już takiego zakończenia nigdy nie napiszę (chyba) :D 

Pozdrawiam serdecznie ;) 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Nigdy nie mów nigdy. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Cześć!

 

Zdecydowanie nastrojowe i tajemnicze, choć klasyczne. Całkiem dobrze oddałaś klimat towarzyszący wyprawie do zasypanego piaskiem miasta. Wędrówka wśród ruin tez wypadła nieźle, co w krótkiej formie nie jest łatwe. Kiedy odkryli, że część zniknęła i postanowili się podzielić, powiała grozą, ale nie poszłaś w tę stronę, stawiając na tajemnicę. Wyszło nieźle, barwnie i zachęcająco, choć też zabrakło czegoś świeżego, nieoczekiwanego (sen to jednak klasyczny motyw).

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nowa Fantastyka