- Opowiadanie: Fasoletti - Tatuaże

Tatuaże

Krótki tekst po dłuższej przerwie pisarskiej. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Irka_Luz, Outta Sewer, Krokus

Oceny

Tatuaże

Pieniądze na swój pierwszy tatuaż Maurycy odłożył już dawno, ale jak do tej pory nie potrafił się zdecydować na nic konkretnego. Nie była to łatwa decyzja. Przecież dziara miałaby z nim pozostać na całe życie. Codziennie przesiadywał na portalach dla miłośników ozdabiania ciała i oglądał przeróżne wzory. Niestety, nic nie przypadało mu do gustu. Za każdym razem wyłączał komputer zawiedziony i zły. Kładąc się do łóżka miał w głowie wizję czegoś nieokreślonego, co dopiero we śnie nabierało realnego kształtu, jednak z nastaniem dnia ulatniało się. I choć z całych sił próbował, nie potrafił sobie przypomnieć jak wyglądało.

Kiedy już tracił nadzieję, że cokolwiek mu się spodoba, natrafił na rycinę doktora plagi. Ponura postać odziana w sięgający do kostek płaszcz twarz skrywała za skórzana maską imitującą ptasi dziób. Na głowie medyk nosił kapelusz z szerokim rondem, a w dłoni ściskał drewnianą laskę. Stąpał pomiędzy walającymi się na ziemi ciałami, przypominającymi szkielety obciągnięte skórą. Ofiary zarazy. Ci, którzy wciąż jeszcze żyli, wyciągali ku niemu ręce w błagalnym geście. Łudzili się, że jest w stanie ich ocalić od zguby.

Scena ta zrobiła na Maurycym niesamowite wrażenie. Po kręgosłupie przeszedł mu dreszcz. Włoski na przedramionach stanęły dęba. Urzeczony wpatrywał się w monitor z rozdziawioną gębą. Aż ślina wypłynęła mu z ust i skapnęła na klawiaturę.

Już wiedział, co każe sobie wytatuować. Resztę wieczoru spędził na szperaniu w odmętach Internetu w poszukiwaniu odpowiedniej wersji upatrzonego wzoru. Dopiero nad ranem znalazł to, o co mu chodziło. Teraz pozostało tylko umówić się na termin do studia, co też niezwłocznie uczynił.

Miesiąc później opuszczał pracownię wymęczony, ale szczęśliwy. Dziarania nie wspominał dobrze. Sześć godzin leżenia na jednym boku z kilkoma krótkimi przerwami na siku oraz jedną dłuższą na posiłek to była prawdziwa tortura. Kiedyś kumpel powiedział mu, że robienie tatuażu nie boli. Że można to porównać do delikatnego szczypania. A na ramieniu, to w ogóle nic nie czuć. Maurycy pomyślał, że albo tamten miał zawyżony próg bólu albo najzwyczajniej w świecie pierdolił farmazony. Jemu nie przypominało to szczypania. Bardziej użądlenie osy. Całego roju os. Zaciskał jednak zęby i starał się nie dawać po sobie poznać, że czuje cokolwiek. Udawał raczej kiepsko, bo tatuażysta jakoś tak dziwnie się uśmiechał. Z mieszaniną rozbawienia i pogardy.

Maurycy miał jednak w dupie, co sobie ktoś o nim myśli. Gdy wrócił do domu, stanął przed lustrem i spojrzał na swoje odbicie, nie potrafił wyjść z zachwytu. Na jego ramieniu widniała wynurzająca się z kłębów gęstego dymu głowa doktora plagi. Otaczały ją powykrzywiane krzyże oraz trupie czaszki. Wyglądało to, jakby medyk wychodził przez jakiś upiorny portal. Nad tym wszystkim krążył kruk – zwiastun zagłady. Całość wykonana była w większości z użyciem kropek zamiast grubych, wyrazistych kresek. Dawało to ciekawy efekt rysunku na starym, wyblakniętym już pergaminie.

Kolejne dni upłynęły Maurycemu na pielęgnacji zdobiącego mu rękę dzieła. Ostrożnie wcierał w skórę środek ochronny oraz pilnował, by niczym nie naruszyć dziary. Kiedy minęły dwa tygodnie i już się zagoiła, zakupił spory zapas kosmetyków do pielęgnacji tatuaży. Aplikował je co rano, zaraz po prysznicu.

W pracy nie pochwalił się nikomu. Bo i po co? Nie chciał żeby parszywe ślepia współpracowników, bo kolegami nigdy by ich nie nazwał, kalały ten cudowny obraz, nakreślony czarnym niczym najczarniejsza noc tuszem. Wolał podziwiać go sam. I robił to w ciągu doby niezliczoną ilość razy. Zachwycał się jego widokiem, a kilka razy zdarzyło mu się nawet masturbować. Taki mały fetysz, nic zdrożnego ani szkodliwego, każdy jakiś ma – tak to sobie później tłumaczył, żeby zagłuszyć poczucie winy oraz wstydu.

Mijały tygodnie, potem miesiące, a Maurycy zaczął zauważać, że wizerunek doktora plagi już tak bardzo go nie kręci. Początkowa fascynacja minęła. Gdzieś się ulotniła. Coraz rzadziej stawał przed lustrem, coraz częściej zapominał o pielęgnacji. Jeden krem się przeterminował, drugi zgubił i nie chciało mu się go szukać, a ten, który został, leżał wciśnięty w kąt szafki z kosmetykami.

Pewnego wieczoru doszedł do wniosku, że musi sobie zafundować kolejny tatuaż. Taki, który wzbudzi w nim podobne, a najlepiej silniejsze emocje od pierwszego. I znowu powtórzył się schemat. Przesiadywanie po nocach przed komputerem i przeglądanie stron z wzorami. Tym razem w oko wpadła mu przywiązana do drewnianego pala wiedźma odziana w podartą sukienkę o szerokim dekolcie. Zza materiału wystawała ogromna pierś ze sterczącym sutkiem. U stóp czarownicy płonął ogień, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Świadczył o tym wyraz jej okopconej twarzy. Patrzyła przed siebie z pogardą, wykrzywiając usta w demonicznie triumfalnym uśmiechu. Tuż za nią z dymu formował się stojący na tylnych raciach kozioł z łbem zwieńczonym potężnym, poskręcanym fikuśnie porożem. Na czole zwierzęcia wykwitał odwrócony pentagram. Całą scenę oświetlał księżyc w pełni.

Maurycy skopiował obraz, po czym natychmiast wysłał go do tatuażysty.

Kilka tygodni później opuszczał studio z kolejną dziarą. Tym razem od razu po przyjściu do domu pobiegł do łazienki, stanął przed toaletką i opuścił spodnie. Nie zaszczycając doktora plagi nawet jednym spojrzeniem wbił wzrok w postać półnagiej czarownicy i zaczął ciąć kapucyna. Zatracił się w tym tak bardzo, że jego żołądź poczerwieniała i napuchła. Cewka moczowa piekła, a otarty do krwi napletek szczypał niemiłosiernie. Przy dwóch ostatnich orgazmach już nie miał się czym spuszczać. Kran i umywalka ociekały nasieniem. Po tafli lustra spływało wolno kilka gęstych glutów, dając nieme świadectwo tego, co się tu niedawno rozegrało.

Maurycy wytoczył się na korytarz i oparł o ścianę. Dyszał ciężko jak po wyczerpującym biegu. Kiedy uspokoił oddech, poczłapał do sypialni. Uwalił się na łóżko i zasnął. Tuż przed odpłynięciem w głęboki lecz niespokojny sen zarejestrował jeszcze ostry ból prawego ramienia. Tego, na którym znajdował się doktor plagi.

Ręka z doktorem bolała go również rano, a potem przez cały dzień. Do tego dołączyło uporczywe, niedające o sobie zapomnieć wrażenie, że coś jest nie tak, połączone z poczuciem winy. Tylko skąd się wzięło? Nie potrafił powiedzieć. Wieczorem, tuż po tym, jak dobrze nakremował wizerunek czarownicy i pogapił się na nią z zachwytem, musiał zażyć tabletkę przeciwbólową. A i tak nie pomogło w stu procentach.

W nocy przewracał się z boku na bok i pocił jak mysz. W majakach widział mężczyznę w ptasiej masce i długim, skórzanym płaszczu celującego w niego oskarżająco palcem. Czuł się podle, niczym zdrajca. Niczym najgorszy sprzedawczyk. Niczym gówno.

Rano nic z tego nie pamiętał. Za to niemiłosierny ból prawej ręki zmusił go do wzięcia urlopu na żądanie. Maurycy wystraszył się, że może jest uczulony na tusz i dopiero teraz to uczulenie się ujawniło. Ale wtedy drugie ramię też powinno go boleć. A tak nie było.

Stanął przed lustrem i aż oniemiał ze zdziwienia. Tatuaż doktora plagi zmienił się. Głowa nieco się odwróciła. Ukryte za szklanymi szkiełkami oczy wpatrywały się w Maurycego z wyrzutem. Tak to przynajmniej odczuwał. Kilka razy uszczypnął się, myśląc, że to sen. Nic z tego.

Zabulgotało mu w żołądku. Ledwie dobiegł na muszlę. Defekował głośno i obficie. Gdy skończył, znowu stanął przed lustrem. Zamknął oczy z nadzieją, że po otworzeniu ich wszystko wróci do normy. Niestety. Odniósł wręcz wrażenie jakby dziara z doktorem nieco przesunęła się w kierunku tej z czarownicą.

Ból odezwał się również w drugiej ręce. Maurycy z przerażeniem obserwował, jak oba malunki coraz szybciej się ku sobie przemieszczają. Tusz przepływał pod skórą wywołując potworne pieczenie. Jak przypalanie żywym ogniem.

Chłopak zawył dziko i upadł. Gdy dziary rzuciły się sobie do gardeł, chłopak zrozumiał, co mogło być przyczyną takiego stanu rzeczy. Zaniedbywany od dłuższego czasu doktor plagi poczuł się zazdrosny o wiedźmę i postanowił się jej pozbyć.

Teraz oba tatuaże zwarły się na piersi Maurycego i walczyły ze sobą o palmę pierwszeństwa. Chłopak tarzał się po płytkach, a spod pękającej skóry lały się strugi tuszu wymieszanego z krwią. Jego dzikie wrzaski niosły się po klatce schodowej. Ludzie powychodzili z mieszkań wystraszeni ale też zaciekawieni. Kilka osób już dzwoniło na numer alarmowy. Jakiś nastolatek nagrywał wszystko telefonem.

Maurycy tymczasem konał w męczarniach. Konwulsyjne drgawki wstrząsały jego zmaltretowanym  ciałem. Z przypominającego mięso mielone torsu wystawały połamane żebra. Jedno płuco, wyglądające jakby ktoś rozszarpał je gołymi rękoma, leżało nieco dalej. Drugie jeszcze funkcjonowało, jednak były to jego ostatnie podrygi. Serce wciąż biło, choć z dochodzących doń żył cała pozostała tylko jedna. Twarz wykrzywiona grymasem niewypowiedzianego cierpienia bladła z każdą kroplą upływającej krwi. Na walających się wokół, oblepiających ściany i sufit strzępach ciała próżno byłoby szukać choćby fragmentów stworzonych dłonią tatuażysty dzieł.

A jednak na leżących w kałuży krwi i ekskrementów zwłokach wciąż coś się kotłowało. Ledwie widoczne czarne linie przenikały się i uderzały w siebie, nieświadome, że ten, o którego względy tak zaciekle walczą, wyzionął już ducha – taki widok zastali policjanci, którzy po wyważeniu drzwi mieszkania wpadli do łazienki. Żaden z nich już nigdy nie miał zasnąć spokojnie.

 

Koniec

Koniec

Komentarze

Nadmiarowy koniec.

Mocne opowiadanie. Fajnie pokazujesz fascynacje bohatera i jego pogrążanie się w tej słabostce.

Opisy fekalne raczej mnie odrzuciły, ale walka obrazów znakomita.

Niby od pewnego momentu wiedziałam, co będzie, ale to nie popsuło mi zabawy.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć

Straszny dreszczowiec. W obłąkanej fascynacji bohatera było coś prawdziwego i przerażającego.

Dobry szorcik!

Pozdrawiam!

Hej! Początkowo short mnie nie porwał (jakoś nie kręcą mnie tatuaże), ale w miarę czytania było tylko lepiej i lepiej. Naprawdę dobry, mocno siadający na psychice tekst. Walka doktora i czarownicy rewelacyjna :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo zręcznie budowana historia, zdaje się, że znasz się na rzezy, tj., tatuażach i potrafisz przekazać fascynację tą formą sztuki. Albo nie. Wtedy tym bardziej jestem pod wrażeniem. Czułem napięcie i wibe horrorów klasy B, strasznych opowiastek, jakiejś przerażającej, miejskiej legendy – i jest to dobre. 

Dobre :) Generalnie za bizarro nie przepadam, za tatuażami też nie, ale Twoja historia zrobiła wrażenie. Bardzo fajny pomysł.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Na pewno jest to bardzo dobrze napisany short, który wciągnął mnie od początku i utrzymał uwagę do samego końca. Bardzo fajny pomysł i wykonanie, ale dzięki Twojemu opowiadaniu tak przeczytałem czym jest Bizarro, jak i dowiedziałem się że nie jest dla mnie ;)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Mocne, bo okraszone sporą dawką gore na koniec. Walka tatuaży ciekawa, skojarzyła mi się z jednym motywem z "Krakena" Chiny Mieville'a. Dobry szort, więc klikam i pozdrawiam serdecznie – Q. 

Known some call is air am

Cześć, Fasoletti!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Zaniedbywany od dłuższego czasu doktor plagi poczuł się zazdrosny o wiedźmę i postanowił się jej pozbyć.

szybka diagnoza podana wprost przez zdezorientowanego bohatera – nie musiałeś tego pisać, uważam, że każdy mógł się domyślić.

Pewne opisy wybaczam ze względu na tag “bizarro”.

Trochę żałuję, że bohater tak po prostu wziął i umarł – no trudno. Fajnie byłoby, żeby coś jeszcze się działo, żeby mógł wyciągnąć jakieś wnioski, albo się zmienić.

Końcówka miała pewnie powiać grozą, mnie niekoniecznie wzruszyła.

Od strony technicznej warto przyjrzeć się szczególnie interpunkcji.

Plus za ciekawy pomysł i bardzo fajne opisy (za wyjątkiem tych bizarrowych – tutaj po prostu nie jestem fanem).

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Nowa Fantastyka