- Opowiadanie: gravel - Z bezdymnego ognia

Z bezdymnego ognia

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Z bezdymnego ognia

Serce pamięta młodość, nawet jeśli czasem nocą zapomina bić.

Tak, ciało pamięta dobre lata, pamięta jakie było gibkie i piękne; pamięta z jakim wdziękiem znosiło ciężar miecza u pasa; pamięta taniec z ogniem, gdy iskry lizały brązową skórę, nie czyniąc krzywdy. Nie tak jak teraz. Teraz jest zbyt stare, by przetrwać trudy Drogi. Zbyt stare, by wdrapać się na grzbiet wierzchowca. Zbyt stare, by unieść miecz.

Ale w mojej pamięci, ya Kazeem, ty dalej tańczysz.

 

Kazeem nie wędruje już po Pustyni. Został w oazie, jak wszyscy starcy, którym zabrakło sił na życie w siodle – i na życie w ogóle, w wielu przypadkach – oraz ranni i chorzy, którzy dla klanu byliby tylko obciążeniem. Zostawali, by ozdrowieć lub umrzeć, polegając na mleku mizernych kóz i nielicznych darach jałowej ziemi. Jako młody chłopak Kazeem współczuł Zatrzymanym. Nie mógł sobie wyobrazić, że pozostaje w miejscu, podczas gdy reszta plemienia rusza w Drogę, zabierając ze sobą całe jego życie. Ale Droga zawsze wreszcie się kończy.

Po latach życia wspomnieniami – o Drodze, wędrówce, gwiazdach, bezdymnym ogniu i innych cudach – przestały go już sycić. Człowiek, który przez długi czas żywi się wyłącznie pamięcią, zaczyna wkrótce zjadać własne serce, mawiała jego babka. Kazeem nie chciał tak skończyć. W każdej modlitwie prosił bogów, by pozwolili mu do końca życia pozostać w Drodze, tańczyć z ogniem i opowiadać baśnie młodszym członkom plemienia.

Ale nie taki los był mu pisany.

Niewiele Kazeemowi zostało poza opowieściami. Każdej nocy siada na skraju oazy, tam gdzie przyginane wiatrem trzciny przerzedzają się i ustępują wydmom Pustyni. Czeka, aż za jego plecami zgasną ostatnie ogniska. Sam nigdy nie rozpala ognia, gdyż nieważne, jak blisko płomieni usiądzie, dłonie i tak nie przestaną się trząść.

 

W nozdrza Kazeema uderza swąd spalenizny. Wiatr przynosi go z południa; na południu jednak nie ma niczego, co mogłoby płonąć. Jest tylko piach.

– Salam, ya hikawati.

Głos jest tak cichy, że w pierwszej chwili Kazeem bierze go za szept wiatru pośród wydm. Ale to nie wiatr szepcze, lecz szczupła, gibka postać odcinająca się czernią od granatowego nieba. Nosi proste czarne szaty z kapturem, którego cień jest tak głęboki, że mami oczy Kazeema, przekonując, iż pod spodem nie kryje się twarz, jeno ciemność.

– Salam, ya badawi – odpowiada Kazeem, przyciskając drżącą dłoń do piersi. – Usiądź. Mój ogień jest twoim ogniem.

Wypowiada tradycyjną formułkę odruchowo, choć nie ma ognia, którym mógłby się podzielić z przybyszem. Wie jednak, że wędrowiec ceni sobie pozbawione znaczenia rytuały; to nie pierwsze ich spotkanie.

Przybysz siada naprzeciwko Kazeema krzyżując nogi, a każdy jego ruch jest pełen wdzięku i siły, które Kazeem podziwia i których zazdrości.

Kiedy esheddin zjawił się po raz pierwszy, Kazeem dobył miecza, który nadal nosił u pasa, mimo iż nie byłby już w stanie się nim zamachnąć. Rzucił się na utkaną z ciemności sylwetkę, lecz upiór nie podjął walki. Odsunął się z wdziękiem pantery i pozwolił, by ciało Kazeema pokonało samo siebie. Starcze dłonie nie utrzymały miecza, starcze stopy nie utrzymały ciała. Kazeem runął w piach, a esheddin uklęknął obok i rzekł głosem podobnym do deszczu spadającego na rozgrzane węgle:

– Tyś jest Kazeem Dżubeida, hikawati tańczący z ogniem. Opowiedz mi historię.

 

Esheddin zjawia się zawsze o tej samej porze, w najciemniejszej godzinie nocy, i zawsze przynosi dary. Czasem jest to złoty pierścień wykradziony z połkniętych przez Pustynię ruin. Czasem słodki owoc z oazy ukrytej przed ludzkim wzrokiem. Czasem zaś tylko dotyk ciepłych dłoni.

– Jakiej historii pragniesz dziś wysłuchać, ya badawi? – pyta Kazeem, dopełniając kolejnego z ich małych rytuałów.

Upiór milczy przez chwilę, zgarbiony i nieruchomy. Kiedy wreszcie odpowiada, jego głos jest suchy i szeleszczący jak pergamin czerniejący w ogniu.

– Dziś to ja opowiem historię tobie.

To nigdy wcześniej się nie zdarzyło. To Kazeem zawsze opowiada historie, a esheddin milczy. Rzadko się odzywa; co najwyżej cichym głosem prosi o opowieść.

– Dlaczego? – pyta Kazeem.

Esheddin wyciąga ręce. Jego skóra jest czarna i szorstka, jakby zwęglona, a bransolety z miedzi i obsydianu brzęczą przy każdym ruchu. Palce ma długie, szczupłe – i tak ciepłe, że rozgrzewają nawet lodowate dłonie Kazeema.

– Twoja historia dobiega końca, ya hikawati. Twoje serce jest coraz słabsze i niedługo przestanie bić. Wkrótce wkroczysz na Ostatnią z Dróg. Pozwól mi zatem opowiedzieć ci historię.

 

Tutaj lub może gdzie indziej, ale z pewnością dawno temu, żył pewien młodzieniec. Był jednym z Ludzi Drogi, wędrowcem, który nade wszystko ukochał opowieści. Dostrzegał je wszędzie wokół: w szumie wiatru pomiędzy palmowymi liśćmi i w tańcu szabli na polu bitwy; w odblasku płomieni we włosach pięknej dziewczyny i w ruchu mięśni pod skórą urodziwego młodzieńca. Nocami siadał przy ogniu i zaklinał go samymi słowy, naginając do swej woli.

I był też upiór. Pierworodne dziecię bogów, zrodzone z ich ognistego oddechu na piasku. Przez dziesięć tysięcy lat wędrował przez Pustynię, ale nigdy nie rozmawiał z człowiekiem. Nigdy nie przykładał wagi do ludzkich opowieści. Pogardzał śmiertelnikami, tak jak inne esheddiny, zamknięte w złoconych pałacach pychy i dumy. Patrzcie, jak ludzie kulą się i drżą na sam nasz widok, mówiły. Patrzcie, jak ogień parzy ich skórę. Patrzcie, jak naiwne są opowieści, którymi odganiają strachy nocy.

Aż pewnego dnia esheddin ów natknął się na młodzieńca, ludzkiego młodzieńca, który tańczył przy ogniu, a płomienie tańczyły wraz z nim. Upiór chciał przejść obok, obojętny i niewidzialny, tak jak czynił to zawsze, gdy bogowie krzyżowali jego Drogę z Drogami ludzi. Ale coś go zatrzymało.

Coś mnie zatrzymało, ya hikawati.

Rodzimy się z bezdymnego ognia, ale nasze serca są zimne jak kawałki obsydianu.

Tańczyłeś z taką gracją, że każdy ruch zdawał się pokłonem w stronę bogów. Każdym słowem pieściłeś ogień, uwodząc go i poskramiając. Nie mogłem przejść obojętnie.

Od tamtej pory wędrowałem wszędzie tam, gdzie poprowadziła cię Droga, ya Kazeem. Nie chciałem cię przerazić, ukrywałem się więc przed twym wzrokiem. Wystarczyło mi, że mogę usiąść tuż poza kręgiem światła, patrzeć i słuchać. Nigdy nie opowiedziałeś dwakroć tej samej historii. Każdej nocy była inna. Każdej nocy piękniejsza.

 

Serce Kazeema zaczyna bić szybciej, jednak towarzyszy temu ból, kłucie głęboko w klatce piersiowej, jakby ktoś żgał go rozgrzanym do białości żelazem. Radość i podniecenie szybko zamieniają się w lęk; śmierć nadejdzie wkrótce, rzekł upiór.

Ale nigdy nie powiedział, że będzie bezbolesna.

– Mam dla ciebie ostatni dar, ya azizi – mówi esheddin.

– Nigdy nie musiałeś płacić za opowieści.

Ale upiór nie słucha. Dotyka ust Kazeema wargami tak gorącymi, że zdają się lodowate.

 

Kiedy przerywam pocałunek, nie ma już Kazeema. Jest tylko bezdymny ognik, który pełga przez chwilę na szczycie wydmy, nim wreszcie ulatuje ku Drogom pomiędzy gwiazdami.

Tam, gdzie znów może tańczyć.

Koniec

Komentarze

Hej 

 

Anonimie, historia bardzo mi się podobała, ale mrugałem :P , a i tak wypatrzyłem erotykę, subtelną ale jednak :). 

 

 Kazeem kochał opowieści tak bardzo, że opowiadał je jak nikt – “Nocami siadał przy ogniu i zaklinał go samymi słowy, naginając do swej woli.” 

 

Opowiadał je tak, że słuchał go żywioł i upiory, a nawet tak, że opowieści zdołały zauroczyć jednego z upiorów, który wabiony historiami Kazeema poszedł za nim. 

Trochę jak zakochani ludzie – człowiek idzie sobie przez życie spokojnie, aż tu nagle spada na niego ta, czy ten i człowiek już nie może myśleć o niczym innym :). 

 

A, że opowiadanie w całości jest poświęcone pasji Kazeema i temu jak zauroczyła upiora, to trzeba oddać, że i całe opowiadanie poświęcone jest erotyce – choć subtelnej :).

Więc chyba można mrugać podczas lektury :P 

 

Klikam i pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo zgrabne opowiadanie :) Podobało się.

Spodziewaj się niespodziewanego

smiley

Nie każdy pocałunek usta-usta jest erotyką.

No i mamy problem:

Naukowcy nie natrafili na dowody świadczące o tym, że takie pocałunki pojawiały się wśród rdzennych mieszkańców Ameryki Środkowej, nie znają ich też społeczności Afryki Subsaharyjskiej,

W takich Emiratach (nie tylko, także np. Malezja czy Indonezja) publiczne usta-usta kosztują miesiąc

więzienia i naprawdę kupę miejscowej waluty. I nie ważne czy podtekst był erotyczny, czy to tylko

“pocałunek śmierci”. Zakochanie (Bj) to jednak niezupełnie erotyka..

Ale dość czepialstwa, heh… Naprawdę fascynujący szorcik – niezwykle subtelny i wysmakowany

klimatycznie. Finezyjna lekkość pióra i wykwintność zamysłu…

Podziwiam i pozdrawiam Anonima.

 

Edit

Nie mrugałem oraz nie przejmowałem się przecinkami…wink

dum spiro spero

Fascynator oczywiście masz rację :), ale ;) jak kocha upiór? albo jak wygląda erotyka z udziałem upiora? Wydaje mi się, że takie istoty nie skupiają się na sprawach cielesnych :) Choć mogę się mylić, bo żadnej nie spotkałem :p. Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardjaskier

Podoba mi się Twoja interpretacja i cieszy mnie, że mimo mrugania udało Ci się dostrzec erotykę. Dziękuję za lekturę i polecajkę do Biblioteki.

Pozdrawiam cieplutko.

 

NaNa

Dziękuję pięknie, kłaniam się.

 

Fascynator

Dziękuję za komentarz. Pozwolę sobie odnieść się do Twojej uwagi:

W takich Emiratach (nie tylko, także np. Malezja czy Indonezja) publiczne usta-usta kosztują miesiąc

więzienia i naprawdę kupę miejscowej waluty. I nie ważne czy podtekst był erotyczny, czy to tylko

“pocałunek śmierci”.

Przede wszystkim: rzecz nie dzieje się w naszym świecie. Owszem, inspiracje nazewnicze i językowe zostały zaczerpnięte z kultury arabskiej i użyte, by naprowadzić czytelnika na konkretny klimat, ale samo uniwersum jest już wytworem autorskim. Podobnie jak przedstawiona w nim kultura Ludzi Drogi. Użycie zwrotów z języka arabskiego mogło zasugerować, że akcja dzieje się w naszym świecie, co jest tylko i wyłącznie moim błędem, i dlatego chcę to teraz sprostować.

Ale gdybyśmy już koniecznie chcieli szukać powiązań między tym opkiem a światem arabskim, to należałoby wziąć poprawkę na fakt, że choć imamowie nie zgadzają się co do dokładnego dopuszczalnego zakresu okazywania cielesnej afektacji, to nadal w świecie arabskim inaczej postrzega się dotyk koleżeński niż w Europie czy Ameryce. Dla przykładu, w Egipcie, Omanie czy nawet bardzo ortodoksyjnej Arabii mężczyźni chodzący za rękę nie są postrzegani tak jednoznacznie, jak w naszym kręgu kulturowym. W tradycji beduińskiej natomiast, która jest chyba najbliższym punktem odniesienia dla kultury Ludzi Drogi, zasady odnośnie całowania są nieco luźniejsze; w niektórych regionach spotkamy się na przykład z tradycją całowania kogoś w usta po powrocie z długiej podróży.

Zwracam też uwagę na to zdanie z tekstu: W każdej modlitwie prosił bogów, by pozwolili mu do końca życia pozostać w Drodze, tańczyć z ogniem i opowiadać baśnie młodszym członkom plemienia.

Jako że w islamie nie ma nic bardziej haram niż politeizm, możemy chyba śmiało założyć, że, gdyby przekładać to opowiadanie na nasze realia, mielibyśmy tu do czynienia z odpowiednikiem Arabii z czasów dżahilijji, a z tamtego okresu nie mamy wystarczająco wiele materiałów, by móc z całą pewnością stwierdzić, co było dozwolone, a co nie ;)

A pomijając już wszystko inne: Kazeem i esheddin siedzieli na środku pustyni. Na 98% za najbliższą palmą nie czaiła się policja moralna ;)

 

Zakochanie (Bj) to jednak niezupełnie erotyka..

Pełna zgoda.

To pierwszy erotyk, który udało mi się zaliczyć (pun intended) i naukę z tego eksperymentu wyciągam taką: nie jest to mój ulubiony gatunek. Jak się nad tym głębiej zastanowić, to nie zdarzyło mi się z nim wcześniej obcować (pun not intended) w formie literackiej.

 

Nie mrugałem oraz nie przejmowałem się przecinkami…wink

Ach, przecinki. Smutna ballada niekończącej się wojny.

 

Dziękuję za komentarz i miłe słowa, pozdrawiam ciepło.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

smiley

Przede wszystkim: rzecz nie dzieje się w naszym świecie.

Oczywista oczywistość…heh. Dlatego “czepialstwo” było na zasadzie dygresji…

Autor zawsze wie lepiej co chciał przekazać i dlaczego.

smiley

dum spiro spero

entropia nigdy nie maleje

Witaj.

Zmysłowe, poetyckie, subtelne i przepełnione emocjami. :) Klimatu dodaje terminologia oraz opisy i nazwy własne. :) 

Z technicznych mam zapytanie – czy tu celowo “droga” małą literą?:

Od tamtej pory wędrowałem wszędzie tam, gdzie poprowadziła cię droga, ya Kazeem.

Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Fascynatorze,

Autor zawsze wie lepiej co chciał przekazać i dlaczego.

Ale i wyłącznie na autorze spoczywa obowiązek przekazania wszystkiego w taki sposób, by nie budzić w czytelniku konfuzji. Dlatego winą za ewentualne nieporozumienia proszę obarczyć mnie ;)

Za dygresję dziękuję, zawsze miło podyskutować :)

 

Witam Szanownego Jima.

 

Bruce, dziękuję za miłe słowa oraz klika, niezmiernie mnie cieszy, że tekst się podobał. Gratuluję czujności; droga miała być oczywiście wielką literą.

Pozdrawiam również :)

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Tak się domyślałam, bo “droga” w opowiadaniu pełni arcyważną rolę. :)

Wzajemnie, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Przyjemna historia, choć smutna. Najciekawszy dla mnie był klimat i taki spokój, który ogarniał podczas czytania i w mojej opinii pasował do ostatniej Drogi ludzkiej. Co do pocałunków… Nie wydaje mi się, że upiór bałby się kary, a drugiemu bohaterowi już raczej wszystko jedno… Zgrzytnęła mi tylko prośba o opowieść, a później zmiana zdania, że to może proszący sam coś opowie. Drobnostka. Pewnie bez znaczenia. Miły szort ;)

Makijaż arabski – kohl, kayal dla oka

Lożanka bezprenumeratowa

 M. G. Zanadra, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że podobał Ci się klimat, a spokój Pustyni udzielił się podczas lektury :)

Zgrzytnęła mi tylko prośba o opowieść, a później zmiana zdania, że to może proszący sam coś opowie.

Pewnie nie dość dokładnie było to podkreślone w tekście, ale prośba o opowieść jest częścią retrospekcji, wspomnienia Kazeema o pierwszym spotkaniu z upiorem :)

Dziękuję i pozdrawiam.

 

Witam Ambush :)

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Serce pamięta młodość, nawet jeśli czasem nocą zapomina bić.

Ja wiem, że w pierwszym zdaniu trzeba zabajerować, ale zatrzymanie akcji serca kończy się śmiercią. :P

 

A opowiadanie mi się podobało, jest ładnie napisane i subtelne. Ciekawy pomysł na upiora i wędrowców Drogi. Przypadła mi do gustu ta melodia słów… nawet, jeśli mrugałam trochę za często ;)

 

EDIT:

A, no i daję kliczka do Biblioteki. Ło matko, trochę nie udzielałam się na portalu i już zapominam o podstawach.

deviantart.com/sil-vah

Silva, dziękuję za komentarz i klika. Cieszę się, że przypadło Ci do gustu.

 

Ja wiem, że w pierwszym zdaniu trzeba zabajerować, ale zatrzymanie akcji serca kończy się śmiercią. :P

Uznajmy, że to była metafora ;)

Pozdrawiam cieplutko.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Niestety zamrugałam. :P Historia mnie nie poruszyła (bo ośmiornice są z natury nieczułe) ale bardzo mi się podobało, ile świata zdołałeś/łaś stworzyć w tak krótkiej opowieści. Magiczny klimat sprawił, że miałam wrażenie, jakbym też siedziała przy ogniu gdzieś pośrodku pustyni.

Hej!

Piękny początek.

Urzekł mnie ten wstęp, w ogóle starsi ludzie i ich odbieranie przeszłości zawsze mnie rusza.

Klimat tutaj jest niesamowity. Mogę wszystko poczuć i wyobrazić sobie. Nie przeszkadzają mi aż tak bardzo streszczenia przeszłości, bo w obliczu starszego człowieka odbieram to inaczej.

Jakie to jest piękne, świeże i oryginalne. Demon towarzyszący Kazeemowi przez sporą część życia, żeby przed śmiercią to wyznać i pokazać uczucia. Właściwie to nie mam słów, żeby opisać, jak mi się podobało. W tym krótkim limicie tak dużo pokazałeś/aś. Za to wielkie brawa. Może trochę zabrakło tej erotyki, ale z drugiej strony – no trochę ciężko o nią w obliczu historii umierającego staruszka i demona. Wiem, że limit, ale gdyby zamiast snucia opowieści demona, dać po prostu wspomnienie z młodości, kiedy bardziej się zbliżyli, a to jest ich ostatnie spotkanie, to mielibyśmy erotykę i limit bez wyczerpania. :D Czytałabym!

 

Pozdrawiam,

Ananke

ośmiornica, na wykreowaniu takiego klimatu zależało mi najbardziej, więc cieszę się, że Ci się udzielił, nawet jeśli historia nie poruszyła ;)

Dziękuję za komentarz i dobre słowo!

 

Ananke, ogromnie mnie wzruszyłaś tym komentarzem, dziękuję za tyle miłych słów. Bardzo mnie cieszy, że Ci się podobało.

 

Może trochę zabrakło tej erotyki, ale z drugiej strony – no trochę ciężko o nią w obliczu historii umierającego staruszka i demona.

Tak, rzeczywiście nieerotyczna tematyka :D

 

Wiem, że limit, ale gdyby zamiast snucia opowieści demona, dać po prostu wspomnienie z młodości, kiedy bardziej się zbliżyli, a to jest ich ostatnie spotkanie, to mielibyśmy erotykę i limit bez wyczerpania. :D Czytałabym!

To jest bardzo dobry pomysł! Przyznam, że nie wpadł mi do głowy podczas pisania, a szkoda, bo rzeczywiście mógłby podkręcić warstwę erotyczną. Cóż, jeśli kiedyś najdzie mnie, by rozwinąć tę historię, wiem już, co zrobić lepiej.

Dzięki!

 

Pozdrawiam Was serdecznie.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Anonimie, to mnie wzruszyło opowiadanie i dziękuję, że mogłam przeczytać. Na pewno zostanie mi w pamięci. 

Może tematyka niekoniecznie erotyczna, ale za to jaka oryginalna. :) 

Mam nadzieję, że napiszesz i będę mogła przeczytać. :) 

Ładne :)

Przynoszę radość :)

Piękny klimat, przyjemnie się czyta, to jest dobre opowiadanie! Tylko brak erotyki. Ale jest nastrój i oddech pustyni. :) Pozdrawiam! :)

Poczułam żar pustyni, suchość w ustach i szorstki piasek, więc czytało się dobrze i wciągnęło. Niestety mrugnęłam, więc jeśli fantastyka była, to mi umknęła.

Kłócimy się z Jimem, bo on wolniej mruga;)

Lożanka bezprenumeratowa

Rzeczywiście wolniej mrugam :)

Utwór upleciony kunsztownie z płomyków ognia, a może wbrew nazwie – z dymu lub wręcz z ciemności?

Ścieg jest nierówny, mieszają się w nim płomienne i mroczne nici.

Opowieść o opowieściach, tańczona opowieścią i opowiadana tańcem. Bardzo pasująca do charakteru Księgi.

Utwór jest poetycki, refleksyjny, niezwykle mało w nim erotyki – bezdymny płomień ucieka ku gwiazdom. A mimo to, gdy już ostatnie zdanie wybrzmi, pozostajemy przez dłuższą chwilę pod wpływem jego uroku.

entropia nigdy nie maleje

To ja wcale nie mrugam. :D

Akurat w konkursie było sporo tekstów, gdzie brakowało erotyki, więc tutaj, gdzie mamy tylko te wspomniane pocałunki, to i tak więcej niż kompletnie nic. :D Na pewno przydałoby się trochę więcej, ale mnie ten tekst po prostu oczarował. :)

Ojej, ale to było ładne. :’)

Subtelne bardzo, ale i dużo emocji się tam znalazło. Polecam tego Anonima.

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Ja również polecam :)

 

I gratuluję trzeciego miejsca!

Brawo!

entropia nigdy nie maleje

Kim jest Anonim? :D

spaniałym pisarzem

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Anet, dziękuję!

 

JolkaK, bardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że się podobało mimo braku erotyki ;)

 

Ambush, Jimie, należą się Wam serdeczne podziękowanie za zorganizowanie tego konkursu i dodatkowe wyrazy uznania za bardzo ładne i poetyckie komentarze ;) Dziękuję za tak wysoką ocenę – przyznaję, że zupełnie się tego nie spodziewałam, biorąc pod uwagę, iż erotyki tu tyle, co średnio wypieczony kot napłakał.

 

Ananke, cieszę się, że nie mrugałaś xD Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów!

 

Barb, mój bracie w Baalu! Dziękuję, niezmiernie me serce się raduje, że Ci się podobało. Drugi raz dzisiaj udało Ci się mnie wzruszyć <3

three goblins in a trench coat pretending to be a human

gravel

Dziękuję za podziękowania (podziękowaniocepcja?). Jeszcze raz gratuluję trzeciego miejsca.

Bardzo dobra robota z tym tekstem. BarbarianCataphract ma rację, żeś “spaniałym pisarzem” <3

 

entropia nigdy nie maleje

Oo, gravel! Cieszę się, że poznałam autorkę opowiadania. :) 

Miałam kilka typów autorów, wszystkie męskie;)

Konkurs to dziecko Jima, ja tylko trzymałam pochodnię.

Lożanka bezprenumeratowa

A ja obstawiałm kobietę, ale inną xd. 

Gratuluję, Gravel, doskonały tekst! :)

Pecunia non olet

Ładnie napisane, poetyckie i nastrojowe. Erotyka… Może i jest, ale raczej nie taka, na jaką ludzie mają ochotę, bardziej w stylu modliszek. ;-)

Babska logika rządzi!

Jim, Ananke – dziękuję!

 

Ambush,

Miałam kilka typów autorów, wszystkie męskie;)

xD heart

 

Bruce,

Gratuluję, Gravel, doskonały tekst! :)

Nie ma doskonałych tekstów ;) Ale dziękuję, to bardzo miłe <3

 

Finklo, dziękuję za wizytę i komentarz, i gratuluję pierwszego miejsca! Niedługo nawiedzę Twój tekst.

Erotyka… Może i jest, ale raczej nie taka, na jaką ludzie mają ochotę, bardziej w stylu modliszek. ;-)

Interesujące skojarzenie, które zupełnie nie przyszłoby mi do głowy. Modliszkowa erotyka to raczej taka… nikczemna mi się wydaje.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Noooo, a to nie było tak, że pocałunek oznacza śmierć?

Babska logika rządzi!

Finklo, ja odebrałam to jako ostatnią przyjemność przed śmiercią, jako taką czułość i dar pocałunku w tej ostatniej chwili, która dla wielu jest przejściem na drugi świat w samotności. Kazeem nie odszedł samotnie, odszedł spełniony. 

Pan modliszek też odchodzi spełniony i nie w samotności. ;-p

No, ale jeśli buziaczek jest dodatkowym bonusem do i tak nieuchronnej śmierci, to nieco zmienia postać rzeczy.

Babska logika rządzi!

Ja ten pocałunek widzę jako coup de grace w nieco przyjemniejszej formie ;) Śmierć jest nieunikniona, a jedynym, co upiór może dla Kazeema zrobić, jest osłodzenie tych ostatnich chwil, tak jak interpretuje to Ananke.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Finklo, ale w przypadku modliszek – to pani modliszka zabija partnera. Rozpatrując to w kontekście ludzi:

1. Kobieta po nocy z mężczyzną – zabija go. 

2. Ciężko ranny mężczyzna spotyka kobietę, która przed śmiercią całuje go i jest przy nim. 

(Płeć można dowolnie zmieniać) 

To jest ra różnica, jak dla mnie. :) 

 

OK, dziewczyny, widzę różnicę. Ale widzę też analogię – odrobina erotyki w momencie śmierci.

Babska logika rządzi!

Finklo, jasne, chociaż akurat modliszka a człowiek to też pewna różnica w odczuwaniu tych chwil przed śmiercią. Przez tę dyskusję aż wyobraziłam sobie rasę, w której są takie zachowania modliszek. Dość standardowy motyw – buntownik, który nie chce umierać wraz z przekazaniem genów. :D Zbuntowany Pan Modliszka. W sumie ciekawe czemu to się tak rozwinęło biologicznie, że modliszka zabija partnera. 

Jeśli i tak szanse na drugie bzykanko pan modliszek ma niewielkie, to więcej genów niż za pierwszym razem nie przekaże. A jeśli dostarczy matce kalorii, to ich wspólne jajeczka dobrze na tym wyjdą. Niektóre gatunki pająków mają podobnie.

Babska logika rządzi!

 

Ananke

W sumie ciekawe czemu to się tak rozwinęło biologicznie, że modliszka zabija partnera. 

Jeśli się nie mylę, to nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, na pewno jest to przystosowawcze, a dlaczego dokładnie? Istnieje wiele hipotez najczęstsze, które czytałem skupiają się na samym kanibalizmie – albo, jak słusznie Finkla zauważyła - w sensie wykarmienia ciałem tatusia potomstwa (literacko sam wykorzystałem podobny motyw – dzieje się tak u niektórych z moich nadden, choć większość, poza bellisami, uważa to za barbarzyństwo), albo modliszka sama potrzebuje dużej ilości wysokowartościowego białka.

Do tej pierwszej grupy hipotez mocno pasuje fakt, że modliszki często zwabiają samców, nie po to, by z nimi spółkować, ale po prostu by ich zjeść (bez aktu seksualnego).

Inne hipotezy skupiają się na tym, że… odgryzienie głowy usprawnia seksualnie partnera. Kopulacja trwa dłużej i dużo intensywniej, więcej spermy wtłacza się do ciała modliszki, więcej jaj zostaje zapłodnionych – sukces reprodukcyjny dla obojga partnerów.

Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że na skutek tych gwałtownych ruchów aparat genitalny partnera zostaje wciśnięty głęboko w ciało samicy i już w nim pozostaje, co utrudnia dostęp spermy innych samców.

 

Dość standardowy motyw – buntownik, który nie chce umierać wraz z przekazaniem genów. :D

Samce wcale nie chcą być zjedzone. Co więcej – w środowisku naturalnym mniej niż co trzeci samiec jest zabijany i konsumowany po nomen omen – bzykanku :)

Próbują do samic podchodzić ostrożnie, od tyłu (to nie zawsze działa, bo modliszka potrafi obrócić głowę o 180 stopni), a także wybierać samice, które są najedzone.

 

 

Finkla

OK, dziewczyny, widzę różnicę. Ale widzę też analogię – odrobina erotyki w momencie śmierci.

W całym tym konkursie, który miał być konkursem na erotykę zmysłową, rozpalającą – ale przede wszystkim – pozytywną – uniesienia seksualne spowija mrok. Mrok różnej postaci.

Gwałt. Przemoc. Przymus. Czy tak jak tutaj – śmierć.

Dalekie to od mojej pierwotnej wizji – erotyki radosnej.

Mogę marudzić – albo pogodzić się z faktem.

Bo czyż te mroczne rzeczy erotyczne być nie mogą?

Sama śmierć – może i erotyczna nie jest – ale bliskość śmierci potrafi zadziałać jak najlepszy afrodyzjak.

Odrobina erotyki w momencie śmierci – dla wielu to śmierć wymarzona.

I mam tu na myśli homo sapiens a nie mantis religiosa :)

 

entropia nigdy nie maleje

"Ej, a mogę ci się czymś pochwalić i nie będziesz zły?”

I tak oto dowiedziałem się, że Grv, pod moim bokiem – dosłownie pod moim bokiem – jakieś sprośności po internetach wypisuje…

 

Nie czytałem innych tekstów konkursowych, sam nie brałem w nim udziału, niekoniecznie nadążam za nowymi generacjami aspirujących pisarzy i ich potencjałem twórczym, a przy tym jestem bezczelnie wręcz stronniczy, ale swoje i tak wiem: w literackiej kategorii wagowej, w której występujesz – waga superpiękna – niewielu masz sobie podobnych i nikogo równego; , a przynajmniej ja nie kojarzę. Niniejszy szorcik tylko to potwierdza (choć wcale nie musi). Potwierdza też co innego: nie potrzebujesz rozbudowanych fabuł, nie potrzebujesz złożonych bohaterów, nie potrzebujesz nawet cholernego Robina, żeby tworzyć rzeczy zwyczajnie – a nawet nadzwyczajnie – magiczne. I to magiczne nie tylko dlatego, że po prostu piękne, klimatyczne i wysublimowane. W szorciku nie dłuższym niż przeciętne moje zdanie potrafiłaś zawrzeć absolutnie wszystko; od pustynnego, ciepłego wiatru, zapach ognia, ból i smutek niewyobrażalnej tęsknoty, pasję, fascynację, miłość i – taką trochę (troszeczkę) w stylu PsychoTrocia podkpiewającego sobie ze mnie przy okazji innego konkursu erotycznego – erotykę.

Jasne, dla jednych bardziej, dla innych mniej, a dla Jima to już w ogóle niewyczuwalną, ale jednak. Ot, kwestia gustów, upodobań i wrażliwości, jak przypuszczam. W każdym razie ja, choć sam w tekstach erotycznych szukałbym czegoś bardziej erotycznego, to jednak zamysł rozumiem, a co ważniejsze: rezonuję z nim.

Parę sugestii poprawek bym Ci jednak zaproponował… gdybym miał okazję.

 

Bardzo podoba mi się również to, że opowiadanie jest takim powiewem… przeszłości, co najlepiej zobrazować za pomocą szafy; starej, zakurzonej szafy pełnej śmiecia, które jednak – gdy szafę otworzy właściwa osoba – okażą się prawdziwymi skarbami. A ja zdecydowanie jestem właściwą osobą, by otwierać tę szafę.

 

Gdyby ktoś pogubił się w tej metaforze, to już robię legendę:

Szafą jest Gravel. :)

Skarbami są: Szatan, Hamlet, Stunożne Miasto i inne teksty z początków jej portalowej kariery; teksty, które tak niezmiernie mnie urzekały i fascynowały (choć przyznaję, że dzisiaj patrzę na nie trochę bardziej krytycznie), że fascynacja ta przeniosła się na osobę autorki i, mimo upływu czasu, nie osłabła ani trochę.

 

Kolejna – ostatnia już – konkluzja jest taka, że drugi tom kończysz jednak sama. tylko bym psuł i przeszkadzał.

 

Peace!

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

a dla Jima to już w ogóle niewyczuwalną

 

o wypraszam sobie!

Pisałem:

 

niezwykle mało w nim erotyki

 

To nie znaczy, że jej nie wyczuwałem, wręcz przeciwnie – erotyka jest, żałuję jedynie, że jest jej mało - były tu utwory, w których erotyki nie wyczuwałem wcale (ot, starcze stępienie zmysłów, pewnie też była, a jej niedostrzeżenie trzeba zrzucić na niedostatki mojego aparatu percepcji).

 

Gdyby ktoś pogubił się w tej metaforze, to już robię legendę:

Szafą jest Gravel. :)

Skarbami są: Szatan, Hamlet, Stunożne Miasto i inne teksty z początków jej portalowej kariery; teksty, które tak niezmiernie mnie urzekały i fascynowały (choć przyznaję, że dzisiaj patrzę na nie trochę bardziej krytycznie), że fascynacja ta przeniosła się na osobę autorki i, mimo upływu czasu, nie osłabła ani trochę.

 

Trudno sobie wyobrazić coś bardziej romantycznego :)

 

Miło Cię było, Cieniu Burzy,przeczytać!

 

entropia nigdy nie maleje

Jim – no nie myślałam, że to jest aż tak ciekawy temat! Przeczytałam cały komentarz pozytywnie zaskoczona, te modliszki są niesamowite. Muszę zagłębić się w artykuły o tym, ostatnio miałam taką fascynację ośmiornicami, więc czas zmienić kierunek i z oceanu przenieść się do świata owadów. :)

 

Próbują do samic podchodzić ostrożnie, od tyłu (to nie zawsze działa, bo modliszka potrafi obrócić głowę o 180 stopni), a także wybierać samice, które są najedzone.

A w naszym świecie bywają mężczyźni, co narzekają, że kobiety są niedostępne. XD Niech się cieszą, że nie są z gatunku modliszek, to by dopiero mieli życie na krawędzi. :P

 

literacko sam wykorzystałem podobny motyw

Jak jest na forum to podrzuć. :)

Niektóre gatunki modliszek mają tak, że samiec jest niezdolny do kopulacji, dopóki ma głowę na karku.

Babska logika rządzi!

Każdy samiec przystępujący do kopulacji nie ma głowy na karku;D

Lożanka bezprenumeratowa

Ananke

(…)te modliszki są niesamowite

Są :)

 

czas zmienić kierunek i z oceanu przenieść się do świata owadów. :)

 

a ja wprost przeciwnie – uczyniłem syreny modliszkami oceanów :)

 

Jak jest na forum to podrzuć. :)

Na forum za wiele o tym nie ma, wspomniane jest o zabijaniu partnerów przez Bellisy w utworze:

Taniec miłości i pogardy

…ale ponieważ akcja nie dzieje się wśród Bellis, tylko w jednym z pomniejszych, podbijanych przez Bellisy państw i z tej perspektywy jest prowadzona (plus, że był to utwór konkursowy i jak zwykle ścinałem pod limit) – jest tam tylko wspomnienie. W istocie Bellisy nie tylko zabijają trytonów po tarle, ale również wykorzystują ich ciała jako magazyn białka dla potomstwa – przy czym nawet one nie robią tego zawsze (z wyjątkiem ich władczyni, która nie oszczędza żadnego z partnerów).

Ogólnie Nadden (tamtejsza nazwa zbiorcza syren) nie można traktować jako “kobiet z rybimi ogonami” – ich psychologia jest zupełnie inna od ludzkiej, choć nie wiem czy mi się to udało pokazać.

 

Finkla

Niektóre gatunki modliszek mają tak, że samiec jest niezdolny do kopulacji, dopóki ma głowę na karku.

 

Ambush

Każdy samiec przystępujący do kopulacji nie ma głowy na karku;D

 

Prawie to samo chciałem napisać, ale Ambush mnie ubiegła :)

 

entropia nigdy nie maleje

Ale u modliszek to nie jest tylko metafora – łeb wysyła do penisa sygnały blokujące. Dopiero po ucięciu można pobzykać.

A baby doskonale wiedzą, że panowie mają za mało krwi, żeby obsłużyć oba organy. ;-)

Babska logika rządzi!

Cieniu!

Jak zwykle przesadzasz, dramatyzujesz i ogólnie przekłamujesz rzeczywistość, ale na Twoje szczęście robisz to z taką klasą i wdziękiem, że człowiek niemal jest w stanie uwierzyć w Twoje słowa.

 

Szafą jest Gravel. :)

Dziękuję, nikt jeszcze nie porównał mnie do starej, zakurzonej szafy pełnej śmiecia <3

 

Kolejna – ostatnia już – konkluzja jest taka, że drugi tom kończysz jednak sama. tylko bym psuł i przeszkadzał.

Myślisz, że tak łatwo się wywiniesz? Niedoczekanie.

 

Cień w internetach:

Skarbami są: Szatan, Hamlet, Stunożne Miasto i inne teksty z początków jej portalowej kariery; teksty, które tak niezmiernie mnie urzekały i fascynowały (choć przyznaję, że dzisiaj patrzę na nie trochę bardziej krytycznie)

Cień poprawiając moje teksty:

To nie ma sensu. To też nie ma sensu. Nic nie ma sensu. Przepisujemy wszystko od nowa.

 

Jim, Ambush, Finkla, Ananke – nie spodziewałam, że akurat w dyskusji pod tym opkiem dowiem się tylu rzeczy o modliszkach ;P

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Portal nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie znasz dnia, godziny ani wątku… ;-)

Babska logika rządzi!

To prawda xD

three goblins in a trench coat pretending to be a human

a ja wprost przeciwnie – uczyniłem syreny modliszkami oceanów :)

 

Oo, ciekawe, muszę zajrzeć. :) Dzięki za link, Jimie. :)

 

Jim, Ambush, Finkla, Ananke – nie spodziewałam, że akurat w dyskusji pod tym opkiem dowiem się tylu rzeczy o modliszkach ;P

Gravel, też się tego nie spodziewałam, ale tak to już jest, że można się dowiedzieć wszystkiego, rozmawiając pod opowiadaniami. :D

 

Ładna, melancholijna opowieść o odchodzeniu zamknięta w ramach tego, co wcześniej i co potem. Podobało mi się, jak zestawiasz ze sobą dwie samotności bohaterów. Dużo tu tęsknoty połączonej z akceptacją kręgu życia i śmierci, a może jest to rodzaj rezygnacji wobec nieuchronnego? Bo dramat Kazeema wpisałaś w pewną cykliczność i jednocześnie nomadyczność istnienia.

Technicznie – trochę zazgrzytały mi dwa zdania z omyślnikowanymi wtrąceniami w dwóch pierwszych akapitach (pomijając wstęp kursywą). Nie czytało mi się ich płynnie.

 

Serce pamięta młodość, nawet jeśli czasem nocą zapomina bić. – a to brzmi jak jakaś odmiana bezdechu sennego ;)

 

Bardzo fajne opko. Gratuluję podium!

It's ok not to.

Klimatyczne. Nie wesołe, ale też nie smutne. Nie przeszkadzało mi, że mrugałem. Misię. :)

dogsdumpling, dziękuję za wizytę i miły komentarz!

 

Technicznie – trochę zazgrzytały mi dwa zdania z omyślnikowanymi wtrąceniami w dwóch pierwszych akapitach (pomijając wstęp kursywą). Nie czytało mi się ich płynnie.

No tak, nie każdy lubi takie konstrukcje ;) Ja akurat mam słabość do długich i skomplikowanych zdań, chociaż zwykle staram się trochę krygować. Pokombinuję, co można by z tymi zdaniami zrobić.

 

a to brzmi jak jakaś odmiana bezdechu sennego ;)

To miał być foreshadowing Kazeemowych problemów z sercem, które, jak się okazuje w końcówce, ostatecznie stałyby się przyczyną jego śmierci, gdyby upiór wcześniej nie zainterweniował ;P

 

Misiu, dziękuję za komentarz, cieszę się, że mruganie nie zniszczyło Ci przyjemności z lektury!

 

Pozdrawiam!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Cześć Gravel,

 

pod kątem języka i tworzenia nim atmosfery świata i opowiadania zdecydowanie świetny tekst. Jest na poły mitycznie, na poły baśniowo, samotny starzec z nieznajomą istotą siedzący przy ogniu – aż czuje się ciepło tego ogniska. Konkretną perełką jest dla mnie ten aforyzm:

Człowiek, który przez długi czas żywi się wyłącznie pamięcią, zaczyna wkrótce zjadać własne serce, mawiała jego babka.

– totalnie widzę to jako mądrość jakiegoś nieskażonego zachodnią cywilizacją plemienia, powielaną w książkach o autochotonach którejś z Ameryk czy też (zostając w klimatach szorta) przedarabskiego Bliskiego Wschodu.

 

Natomiast w samej historii czegoś mi brakuje. W to, że Kazeem był mistrzem opowiadania historii, muszę uwierzyć autorce na słowo i to jednak znacznie mi jego postać spłaszcza. Bo aż prosi się o jakąś krótką szkatułkową historię opowiadaną przez Kazeema, która dodałaby coś jego postaci i kontekstowi całego świata, uwiarygadniając przy okazji późniejszą narrację upiora. Chyba, że opowieści Kazeema są opowiadane tańcem przy ogniu, a nie słowami? Wtedy łatwiej byłoby mi to kupić, ale z narracji wynika, że w starości też upiorowi te opowieści przekazywał, były zatem chyba przekazywane słowami?

 

To, że końcem historii będzie śmierć podarowana przez upiora, wyczułem już w chwili pojawienia się w narracji darów, które upiór przynosi. Nie wiem, czy zakończenie musi być zaskakujące, ale tu jakoś zbyt zgrabnie i łatwo mi się to wszystko złożyło, dar śmierci dla starców jednak często się w baśniach czy mitach pojawia. Nie jest to zakończenie złe, ale przez jego przewidywalność nieszczególnie mnie poruszyło.

 

Podsumowując, to mam trochę wrażenie pięknego pudełka z ekskluzywnymi pralinkami, które po otwarciu okazuje się wypełnione w częsci powietrzem. Wciąż jest piękne i wciąż smakują te znajdujące się w nim pralinki, ale pozostaje jakiś niedosyt :-)

Cześć, Gimlos, dzięki za wizytę i komentarz!

– totalnie widzę to jako mądrość jakiegoś nieskażonego zachodnią cywilizacją plemienia, powielaną w książkach o autochotonach którejś z Ameryk czy też (zostając w klimatach szorta) przedarabskiego Bliskiego Wschodu.

O, bardzo dziękuję za taki komplement! Mądrości i aforyzmy arabskie to inny poziom oświecenia, więc cieszę się, że ten cytat przywiódł Ci je na myśl <3

 

Podsumowując, to mam trochę wrażenie pięknego pudełka z ekskluzywnymi pralinkami, które po otwarciu okazuje się wypełnione w połowie powietrzem. Wciąż jest piękne i wciąż smakują te znajdujące się w nim pralinki, ale pozostaje jakiś niedosyt :-)

Biorąc pod uwagę, jak często czytelnicy powtarzają, że moje teksty są o niczym, uznaję, że to bardzo dobre podsumowanie mojej twórczości xD

Na swoją obronę – i trochę ad zarzutów o przewidywalność i prostotę fabuły – powiem tylko, że nie lubię i nie potrafię pisać krótkich tekstów. Potrzebuję miliona znaków (i nie jest to tylko figura stylistyczna), żeby poczuć się w tekście swobodnie, dlatego zwykle unikam pisania na konkursy. Limity ciążą mi niczym kajdany. Z tym opowiadankiem nie wiązałam żadnych nadziei, bo wydawało mi się – i nadal wydaje – właśnie taką wydmuszką, pudełeczkiem bez zawartości. Dlatego cieszy mnie tym bardziej, że chociaż klimat się podobał :P

Pozdrawiam i dzięki jeszcze raz!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Bardzo ładne, klimatyczne, melancholijne, kulturowo-mitologiczne aluzje zawsze w cenie… Tylko że trochę mało. :\ Przypomniała mi się nowelka Prusa ,,Z legend dawnego Egiptu” (w wersji przyciętej pod bezduszny limit konkursu…).

Niemniej jednak gratuluję wyróżnienia. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

gravel

Biorąc pod uwagę, jak często czytelnicy powtarzają, że moje teksty są o niczym, uznaję, że to bardzo dobre podsumowanie mojej twórczości xD

 

Chyba kpisz xD

 

Z tym opowiadankiem nie wiązałam żadnych nadziei, bo wydawało mi się – i nadal wydaje – właśnie taką wydmuszką, pudełeczkiem bez zawartości.

I właśnie dlatego czytelnicy je wybrali i jurorzy – również.

Tak. To ma sens.

 

 

entropia nigdy nie maleje

Rzecz opisana tak prosto, jak proste było życie Kazeema, a erotyka zarysowana tak powściągliwie, że ledwie zauważalna, ale jakże ujmująca.

Dobrze, że jury doceniło tekst. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Reg! Dziękuję za wizytę, cieszę się, że się cieszysz, że jury doceniło ten tekst heart A jeszcze bardziej, że uznałaś erotykę tegoż tekstu za ujmującą!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

No, cudne :) Gdybym przeczytała wcześniej, kiedy było jeszcze anominowe, pewnie Ciebie bym właśnie obstawiała :) Przyznam, że konkurs omijałam, bo erotyka w literaturze jest zwykle taka sobie, a u Ciebie subtelna, tajemnicza. No, podobało mi się. Miałam przy tym skojarzenia z Siedmioma filarami mądrości

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bardzo proszę, Gravel. Cieszę się, że obie mamy powód do zadowolenia. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka