- Opowiadanie: fanthomas - Moja żona jest kurczakiem

Moja żona jest kurczakiem

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Moja żona jest kurczakiem

Kiedy w moim mieście w końcu otwarto pierwszą turecką restaurację o nazwie „Ali-Baba”, od razu udałem się tam, by spróbować nowych smaków. Obiecywano kilkadziesiąt różnorodnych potraw od baklawy po pilaw, ale mnie najbardziej interesował kebab. Nigdy go nie jadłem, a wszyscy znajomi się zachwycali. Usiadłem przy stoliku i okazało się, że jestem jedynym klientem.

– Dzień dobry – powitał mnie właściciel. – Jestem Fatih. W czym mogę pomóc? Dobrze to powiedziałem, tak? Przepraszam, dopiero się uczę przy pomocy translatora i nie rozumiem połowy słów, które inni do mnie mówią. Ha-ha, żartowałem. Zadziwiłem pana, prawda? Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze.

– Eee… Mogę dostać menu?

– Jeszcze nie mamy. Dopiero się rozwijamy i zapomnieliśmy o paru drobnostkach.

– To może powie mi pan, co znajduje się w ofercie?

– Kebab.

– A poza tym?

Fatih zamyślił się, aż w końcu odparł:

– Na ten moment nie posiadamy nic innego.

– A co z tymi obiecywanymi kilkudziesięcioma potrawami do wyboru?

– Już mówiłem, że dopiero zaczynamy rozbudowywać ofertę.

– W takim razie niech będzie ten kebab.

Pomyślałem, że skoro serwują tylko jedno danie, to powinno stać na najwyższym poziomie. Fatih wyszedł na zaplecze. Po chwili usłyszałem szczekanie psa, potem głuchy odgłos jakby ktoś uderzył kogoś pałką, później skomlenie przechodzące w warkot, aż w końcu ludzki wrzask. Po chwili zjawił się Fatih z przepraszającym uśmiechem.

– Kebab też się skończył – powiedział.

– A chociaż coś do picia?

– Coś było, ale już nie ma.

– Czyli mam sobie pójść?

– Nie, proszę zaczekać. Opowiem panu pewną historię. Mam nadzieję, że to wynagrodzi pański stracony czas.

– O ile będzie dobra.

– Na pewno. To historia moich złotych jaj. Prawie jak z „Baśni Szeherezady”.

Zaczął swoją opowieść, a ja próbowałem się skoncentrować na czymś innym niż burczący brzuch. Urodził się w Mudurnu, gdzie poznał najpiękniejszą kobietę na świecie. Miała na imię Fatima. Przypominała mu jego siostrę i już pierwszego dnia znajomości uwiódł ją i zaciągnął do łóżka. Do niczego nie doszło, bo wyrwała mu się i uciekła. Potem dowiedział się, że skoczyła na rowerze z mostu. Długo opłakiwał tę stratę. Nie mógł wytrzymać, że nie zobaczy już jej waginy. W końcu zwrócił się po pomoc do swojego wuja, znanego wróżbity, który zaprowadził go do kurnika. Trzymał tam tylko jedną kurę, ale podobno wyjątkową. Wuj powiedział, że wystarczy ją pocałować, a zamieni się w Fatimę. Fatih nie dowierzał, ale postanowił spróbować. Złapał kurę i ucałował ją w dziób. Ptak zdążył go jeszcze dziabnąć w język, po czym zmienił się w kobietę do złudzenia przypominającą Fatimę. Nie umiała ona jednak mówić, tylko gdakała, a jak się okazało zamiast waginy miała dziwne coś. Nie zraziło to jednak Fatiha i wziął ją za żonę. Potem jednak różnice kulturowe bardzo szybko wyszły na jaw. Ciągle grzebała w ziemi przed domem, szukając dżdżownic, była niewierząca, na dodatek nie można się było z nią dogadać, nawet przy użyciu translatora. Fatih zrozumiał, że piękna powierzchowność to nie wszystko i liczy się to, co się ma w środku. Jedyną kobietą przypominającą Fatimę była jego siostra, więc zaczął zdradzać z nią swoją kurzą żonę.

– Twoja siostra nie miała nic przeciwko? – zapytałem.

– U nas w Turcji jest tak, że jeśli kobieta mówi: „Nie! Nie! Nie rób tego!” to znaczy naprawdę: „Tak! Tak! Chcę jeszcze!” Różnice kulturowe, nie zrozumie pan. I tak żyliśmy sobie szczęśliwie. Ja, moja żona kura i siostra kochanka.

– I co dalej?

– To już koniec tej historii.

– Miało być coś o złotych jajach.

– A tak, zapomniałem. To zupełnie inna opowieść. Byłem kiedyś w Pradze i znajdowała się tam fontanna spełniająca marzenia. Wystarczyło wrzucić do niej sto amerykańskich dolarów i wypowiedzieć życzenie. Poprosiłem o umiejętność znoszenia złotych jaj.

– To było pana największe marzenie?

– Już mówiłem, że nie zrozumie pan moich zapatrywań, bo dzieli nas przepaść kulturowa. Nie chciałem być gorszy od żony i pokazać, że facet też może znieść jajko. Na dodatek złote.

– I udało się panu?

– Tak, dzięki temu mogłem zrealizować swój amerykański sen i przenieść się tutaj, a potem otworzyć restaurację z tureckim jadłem.

– To przecież nie Ameryka.

– Ale prawie?

– Ani trochę.

Fatih podrapał się po głowie.

– To w sumie nawet lepiej, bo będę mógł wrócić do Pragi i wrzucić kolejne sto dolarów do fontanny. Wciąż jeszcze mam wątpliwości, czy naprawdę spełnia życzenia.

– Umie pan znosić złote jaja i dalej pan wątpi?

– Teraz już troszkę mniej. A może chce pan zobaczyć, jak to robię?

– Dziękuję, ale na dzisiaj wystarczy tych atrakcji.

Już więcej nie zajrzałem do restauracji „Ali-Baba”. Wkrótce na jej miejscu pojawił się tajski salon masażu. A ja dalej nie wiem jak smakuje kebab.

Koniec

Komentarze

Buahahaha. Świetne! laugh

Absurd w każdym zdaniu, groteskowość wręcz się drze!

Przyznam, że bałam się losu tego psa. :)

Poprawiłeś mi humor, bo od rana zmagam się z budowlańcami. Dzięki. :)

Klik, pozdrawiam. :)

 

Jeszcze edit, ta kura przypomniała mi teledysk z lat 80-tych z tańczącymi kurczakami. :)

Pecunia non olet

Cześć, Fanthomasie!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Tym razem nie podeszło. Jest bizarrowo, ale chyba nastawiłem się, że gdzieś wciśniesz jeszcze jakiś fajny komentarz/przesłanie, bo potrafisz tak zrobić.

Za to absurdalność tekstu fajna, do uśmiechnięcia, choć sprawia wrażenie zbitki kilku różnych rzeczy.

Przeczytane szybko, bez potknięć.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Bizarro bez wulgaryzmów? Jak widać może być i nawet uśmiechnąć mimo różnic kulturowych. :)

Ot, taka sobie mocno absurdalna „historyjka-bzdurka”, która z pewnością nie obciąży mi pamięci.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawi mnie jeszcze dlaczego w tytule żona jest kurczakiem, a w treści kurą. Czy to też efekt bizarro?

Ja bym zmienił. Moja żona jest kurą, może sugerować, że kurą domową, a w tekście zaskoczenie.

Kurczak wydawał mi się bardziej absurdalny i ciekawszy, ale w sumie mogę zmienić

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

To jest Twój tekst. Jestem tylko jednym czytelnikiem.

Dramatyczna historia. Kilkakrotnie płakałam.

Najgorzej, że gość ma umiejętność znoszenia złotych jaj, ale nie może tego sprawdzić.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Hej 

Opowiadanie od razu skojarzyło mi się z skeczem o serze pewnej brytyjskiej grupy dowcipnisiów . I w trakcie czytania niestety już nie pozbyłem się tego wrażenia. Niestety bo przez to liczyłem na puentę w stylu Monty Pythona. Niemniej jednak uśmiechałem się w trakcie lektury a to oznacza, że autor wywiązał się z zadania :)

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No niestety, tym razem zabrakło puenty, tekst ma jedynie charakter humorystyczny i trzeba go traktować jako tzw. "extended joke".

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Mnie na końcu rozwaliło podsumowanie, że tego kebabu w końcu nie spróbował, chociaż było już blisko. laugh

 

Bardjaskier, teraz Ty mi z kolei przypomniałeś ich dwa genialne skecze: o bombonierce oraz – typowo restauracyjny – o brudnym widelcu. laugh I przyznam, że chyba właśnie tego typu humor, jaki tutaj znalazłam, ujął mnie najbardziej. ;) Nie wiem, czemu, zaraz po przeczytaniu tytułu i początku opka, spodziewałam się, że to żona narratora jest kurczakiem i… zostanie wykorzystana przez restauratora do przygotowania kebabu. laughwink

 

 

Pecunia non olet

Hmmm, bizzaro mnie nie kupuje. Tak jak brak puenty. Tak więc tym razem koncercik nie dla mnie. Doceniam jednak kunszt wykonania.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Bez szału, ale OK. Absurd przeważnie sympatyczny, chociaż los muzułmańskich kobiet nie jest zbyt zabawny.

Dobrze, że kebabu zabrakło, bo to chyba oznacza, że pies przeżył.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka