- Opowiadanie: Wilk który jest - Tam, dokąd jadą piekielne pociągi

Tam, dokąd jadą piekielne pociągi

We wrześniu 2021 roku Irka_Luz i Zanais ogłosili konkurs o wdzięcznej nazwie: tytuliki. Z radością zarezerwowałem tytuł: „Tam, dokąd jadą piekielne pociągi”. Potem jeszcze wygrałem dodatkowy tysiąc znaków i w tym miejscu wyłączyłem się z zabawy z przyczyn zawodowych. Minął rok od rozstrzygnięcia, ja w tym czasie nie zamieściłem na Fantastyka.PL nawet złamanego shorta, za to w bazach Biblioteki Narodowej znajdziecie kolejną pozycję, w której powstaniu maczałem łapy. Tytuł wiele wyjaśnia: „Kompetencje w sektorze komunikacji marketingowej. Rezultaty prac Sektorowej Rady ds. Kompetencji Sektora Komunikacji Marketingowej (2019-2022)” (wspólnie z Ewą Dudą-Maciejewską).

Przyszło mi więc zajmować się czymś innym. Parafrazując słowa wiersza Marcina Świetlickiego „Korespondencja pośmiertna”: otóż w jakiś sposób nie byłem Wam wierny. Byłem zajęty w innych miejscach, w innych ludziach. Przepraszam – zwłaszcza Irkę_luz i Zanaisa, którzy się napracowali, a ja zawiodłem. Mam nadzieję, że historia Wam się spodoba. Fantastycznego Nowego Roku! :-)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Tam, dokąd jadą piekielne pociągi

Wiedział, że mgła zaraz zacznie rzednąć i ukaże się zarys wieży. Musiał tylko chwilę poczekać. W tym momencie pełna koncentracja na obrazie nie była konieczna, mogła wręcz utrudnić cały proces. Skupił się więc na świadomym oddychaniu, żeby myśli nie uciekły do spraw przyziemnych. Jego klatka piersiowa poruszała się według rytmu: wdech, zatrzymanie, wydech, zatrzymanie. Każde z działań trwało równo pięć sekund. Wykonał kilka powtórzeń. Nie umknęło to uwadze obserwujących go agentów. Technikę „oddychania po kwadracie” stosowali nie tylko komandosi Navy Seals, była też znana rodzimym służbom. Funkcjonariusze spojrzeli na siebie i kiwnęli z uznaniem głowami. On tego jednak nie mógł widzieć. Ujrzał za to wyłaniający się z mgły zarys znajomej już wieży. Gdy ukazała mu się po raz pierwszy, pomyślał, że to średniowieczna wartownia. Później, że może dziewiętnastowieczna czatownia straży pożarnej. Wreszcie odkrył, że to stara wieża widokowa. Może pochodząca z czasów świetności Beskidenverein?

Ruszył w stronę strzelistego budynku. Drzwi były zamknięte, ale wiedział już, że to nie problem. Obok niego przemknął cień jakiejś wysokiej postaci i po chwili znaleźli się w środku. Trudno było ustalić, ile wieża miała kondygnacji. Schody spowijała mgła. Na ścianach wisiały niewyraźne zdjęcia, mapy i obrazy. Na najwyższe piętro dotarł nad podziw szybko. Towarzyszący mu dotąd cień gdzieś zniknął. W pomieszczeniu panował półmrok, jedynie stolik na środku oświetlał reflektor punktowy. Podszedł do mebla i skoncentrował się mocno na tym wyraźnym obiekcie. Stojący na blacie model wieży, być może tej samej, w której się znajdował, miał około pół metra. Powoli, centymetr po centymetrze studiował miniaturę. Nie dostrzegł jednak nic ciekawego: żadnych napisów, liczb, symboli, rysunków. Rozczarowany skupił się na zapamiętaniu najdrobniejszych szczegółów budowli: drzwi, układu okienek, szczytu. Odwrócił się w stronę ledwie zauważalnej drabinki wiodącej na taras widokowy. Chwycił poręcz i stanął na pierwszym stopniu. Jak uniesiony windą dotarł w sekundę do klapy zagradzającej wyjście. Była zamknięta. Naparł na nią z całej siły. Nawet nie drgnęła. Wrócił niżej i przeszukał pomieszczenie wypełnione mgłą, inną jednak niż ta, którą widział na zewnątrz. Ta była szara i nie niosła w sobie wilgoci. Nie znalazł ani klucza, ani jakiegoś mechanizmu otwierającego właz. Rozczarowany spojrzał raz jeszcze w kierunku modelu. Odetchnął głęboko kilka razy i obraz wieży zniknął.

***

Leżał w pokoju więziennego szpitala, połączony wiązką kabli z mózgiem mężczyzny, z którego ciała nie ocalało wiele więcej. Resztę na strzępy rozerwał wybuch. Pozostała jedynie połowa czaszki, ukryta w chwili eksplozji w hełmie.

– I co? – bezceremonialnie zapytał mężczyzna w dwurzędowym garniturze jak z gangsterskiego filmu opowiadającego historię z czasów amerykańskiej prohibicji.

– Nic – odparł.

Przeczesał palcami włosy, gdy tylko usunięto łączące go z ciałem wiązki przezroczystych przewodów. Wstał z łóżka i powiedział:

– Mam pewność, że jestem we właściwym miejscu. Pozostaje jedynie znaleźć kody. Na razie mam z tym kłopot, ale chyba wiem, jak sobie z nim poradzić. Ta wieża musi istnieć naprawdę. Wykonam szkic, znajdę ją w sieci i pojadę obejrzeć in situ. To potrwa góra trzy dni.

– Nie mamy tyle. – Człowiek w gangsterskiej marynarce pokręcił głową. – Elita narodu już przemówiła.

– Elita narodu? – zdziwił się.

– No tak, daliśmy sobie wszyscy wmówić, że lekarze i prawnicy to elita narodu, a to ludzie, którzy ukończyli zwykłe studia zawodowe, przygotowujące ich do pracy i tyle. Do tego bez specjalizacji i tak guzik warte.

– Ciekawy punkt widzenia – mruknął. – I czegóż ta elita narodu sobie życzy?

– Wystąpili do sądu o nakaz odłączenia naszego obiektu. – Wskazał brodą na strzępy człowieka, leżące na łóżku. – Od systemów podtrzymujących życie – objaśnił.

– Przecież sąd wyraził zgodę? – Okazał zdziwienie.

– Tak, zaraz po eksplozji, gdy opinia publiczna była po właściwej stronie. Pozwolono na dostęp do mózgu przez siedem dni. Dziś mija piąty.

– Nie może pan nacisnąć przez swoich politycznych mocodawców?

Wąsacz spojrzał wzrokiem, w którym czuć było silne emocje i odparł:

– Po pierwsze, nie mam żadnych politycznych mocodawców – wypowiedział te słowa z naciskiem, patrząc w oczy rozmówcy. – To nie te czasy. Po drugie, jak wspomniałem, elita narodu już przemówiła, że nie możemy utrzymywać strzępów ciała w celach badawczych bez zgody rodziny, a ta jest nieznana. Zgodnie z dyrektywą o wolnym odejściu głos mają teraz organizacje pozarządowe. Te, które zwykle się angażują w takie sprawy, są mocno zanarchizowane, a obecnej władzy wyjątkowo nie lubią. Na ulicach już wczoraj były protesty, podczas których krzyczano, że bezcześcimy zwłoki. W czasie spotkania z przedstawicielami Awangardy Nowoczesnej Miłości nasz minister mówił, z jak bardzo niebezpiecznym człowiekiem mamy do czynienia. Podkreślał, że tylko tą drogą możemy uzyskać dane, które mogą ocalić wiele istnień w Europie. Ich prawnik zasłonił się niezawisłością, na którą rzekomo właśnie naskoczono, a lekarz klauzulą sumienia. Potem zwołali konferencję prasową, na której nazwali nas mordercami. A kto tu niby chce odłączyć człowieka od systemów podtrzymujących życie, hę? – zakończył z triumfem w głosie. Ten szczególny rodzaj tembru potrafią z siebie wydobyć jedynie ludzie niemający żadnych wątpliwości.

– Spróbuję, ale muszę znaleźć tę wieżę, dotrzeć na miejsce i mieć czas na analizę wnętrza.

– Dostaniesz śmigłowiec. Będzie ci towarzyszyć agentka…

– Tylko bez imion! – prawie krzyknął, silnie przy tym gestykulując.

Oficer wywiadu spojrzał na niego zdumiony.

– Żadnych imion – powtórzył z naciskiem, patrząc poważnie na funkcjonariusza.

– Jak sobie chcesz. Ta miła dama będzie ci towarzyszyć. Jej zadaniem jest odszyfrowanie kodu, który znajdziesz, więc wspólnie będzie wam łatwiej.

– Za ile ruszamy?

– Śmigłowiec w znakowaniu LPR będzie czekał za godzinę na szpitalnym lądowisku.

– Idę się przebrać, wykonać szkic wieży i znaleźć ją w sieci. W razie problemów będę dzwonił.

– Żadnych telefonów! – Tym razem wąsacz zareagował nerwowo.

– Jasne. Tak sobie zażartowałem – Skrzywił usta w niby uśmiechu i wyszedł.

Kobieta, która nie brała udziału w dotychczasowej rozmowie, weszła w krąg światła.

– Dobry jest? – zapytała wąsatego mężczyznę.

– Są lepsi, ale żaden nie miał w poniedziałek czasu, a przewidzieliśmy, że więcej niż tydzień nie dostaniemy od sądu. No i on się specjalizuje w pałacach pamięci.

– Skąd wiedzieliście, że obiekt stosował akurat tę mnemotechnikę? Jest ich przecież wiele.

Otaksował ją wzrokiem, po czym odparł z wyższością w głosie:

– To oczywiste – Co oznaczało de facto: „jakaś ty młoda i niedoświadczona”. – Przecież to przedstawiciel tego pokolenia, które naoglądało się seriali o Sherlocku Holmesie.

Powstrzymała się przed złośliwą odpowiedzią i rzekła:

– Znikam. Też się muszę przebrać, skoro ruszamy w teren.

– Poczekaj na kontakt, to ci powiemy w jaki – dorzucił z szerokim uśmiechem.

Śmigłowiec miał żółte barwy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał. Jedynie znawcy mogli odkryć, że LPR nie używa takich modeli. Wszedł na pokład. Nikt nie pytał o dokumenty. Nikt z pilotów go też nie powitał. Zapewne był śledzony, więc dobrze wiedziano, że to on. Agentka ubrana była w buty do trekkingu, spodnie-bojówki i bluzę z polaru. Na siedzeniu obok leżały: przeciwdeszczowa kurtka, chusta wielofunkcyjna i kijki. Czerwony plecak ozdobiony górskimi naszywkami spoczywał pod jej nogami.

– Zapraszam! – Wskazała miejsce naprzeciwko siebie.

Usiadł bez słowa.

– Jak mam się do pana zwracać?

– Wystarczy bezosobowo. – Wzruszył ramionami.

– Skąd ta awersja do imion?

Piloci rozpoczęli w tym czasie procedurę startu. Zamiast jej odpowiedzieć, zapytał.

– Wiedzą, dokąd lecieć?

– Oczywiście. – Uśmiechnęła się. Helikopter uniósł się i ruszył nad miastem. Gdy minęli rogatki, przypomniała ze skargą w głosie:

– Nie odpowiedział pan na moje pytanie.

Przez jego umysł galopowały właśnie myśli: czy podglądany jest komputer, z którego korzystał, a może któreś z innych urządzeń mających dostąp do jego chmury danych, a może wszystkie?

– Czekam – powtórzyła z uśmiechem. – Lot potrwa około dwóch godzin. Obiecuję, że to jedyne pytanie osobiste. Potem porozmawiamy o naszym obiekcie.

– O wieży?

– Nie. O nim!

– Aha – mruknął pod nosem. Współpraca mogła być kluczem do sprawy. Lubił osiągać cele wywiadowcze i inkasować za nie wynagrodzenie. Postanowił więc zaspokoić ciekawość agentki. – Mam dostęp do części informacji, które interesują nie tylko was. Chciałyby je poznać obce wywiady, różnej maści aktywiści, organizacje ekstremistyczne i oczywiście sami terroryści. Wiem, na czym polega praca ludzi takich, jak ja i, że nie wszyscy stoją po właściwej stronie. Nawet jeśli przetrwałbym tortury, czyli umarł w ich trakcie i tak po śmierci mogliby wydobyć jakieś dane z mojego mózgu. Dawniej stosowałem wielopoziomowe techniki zapamiętywania, ale widziałem, jak i takie były łamane. Od tamtej pory po prostu nie chcę wiedzieć. Nie chcę znać imion. Nauczyłem się nie rozpoznawać twarzy. Ludzi widzę jako barwne plamy. Pani na przykład ma w moich oczach delikatnie niebieską poświatę. Nie dostrzegam pani rysów.

– Niebieską? – zaśmiała się. – Ciekawe. Dlaczego wybrał pan sobie taką robotę? Wydaje się, że to zajęcie potwornie komplikuje panu życie.

– To już drugie pytanie osobiste – odparł.

– Jeszcze tylko to jedno. Proszę – dodała łagodnym tonem.

– Od dziecka czułem się wyjątkowy i chciałem w związku z tym robić coś unikatowego, a czy może być coś bardziej niecodziennego niż moja misja? – położył nacisk na ostatni wyraz. – Do tego poznałem dużo ciekawych ludzi. Niestety w przeważającej większości to wampiry…

– Wampiry?

Zerknął na jej dłonie spoczywające na stoliku między nimi. Dostrzegł zarys pierścionków i zegarka. Szybko odwrócił głowę, starając się wyprzeć z pamięci ten obraz.

– Wampir, to znaczy: nie do końca umarły. Z takimi klientami mam do czynienia. Plus kolejne pokolenia oficerów, którym się wydaje, że co dzień łamią szyfry Enigmy, a najczęściej to zwykłe gryzipiórki.

Zamilkli. Dziewczyna wyjęła tablet i połączyła się z siecią przez szyfrowany kanał. Przeglądała służbowe konto, ale zerknęła też na prywatne wiadomości. W pewnym momencie parsknęła śmiechem.

Uniósł lekko głowę. Potraktowała to jako pytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła:

– Narzeczony pisze, że mój kot zachowuje się jak zwierzę. A jak niby ma się zachowywać? Przecież to kot – zakończyła ze śmiechem.

Nie zareagował, więc chrząknęła i wskazała ekran.

– Śledczy znaleźli osobisty notatnik obiektu. Właśnie go skanują i przesyłają w częściach. Przejrzałam już pierwsze strony. Dzięki temu być może łatwiej będzie rozkodować informacje, gdy już je pan znajdzie.

– Wiadomo, o co mu chodziło w życiu?

– Jak im wszystkim. – Wzruszyła ramionami – Żeby ludzie się kochali, byli dla siebie mili, a świat wypełniało szczęście.

– I jak chciał ten stan osiągnąć?

– Podkładając bomby na terenie całej Europy.

– Ciekawa droga do powszechnego szczęścia – mruknął. – Jak się nazywała ta grupa?

– To zbrojny odłam ruchu Imagine, aktywny od kilku lat.

– Skąd taka nazwa?

– Pochodzi od popularnej piosenki Johna Lennona. Odczytują to hippisowskie przesłanie literalnie, jako świat bez religii, krajów i bogactw, które prowadzą do wojny. Zapomnieli o wojnie: o ogień, elementarne zasoby, wpływy, kobiety i inne duperele. W większości starają się oddziaływać na opinię społeczną w mniej agresywny sposób. Na przykład zwalczają słowem i czynem religię katolicką, którą oskarżają o przynajmniej połowę zła na świecie. Resztę wyznań tymczasowo wspierają. Oficjalnie ma to być wyrazem tolerancji i poszanowania praw mniejszości. Nieoficjalnie liczą, że to osłabi tę, która jest dla nich wroga. Docelowo i tak żadnych religii w ich szczęśliwym świecie ma nie być. Postponują też sens istnienia państw narodowych, a każdego, kto uważa inaczej, oskarżają o wspieranie ideologii faszystowskiej. Głoszą płomienne manifesty, jaki wspaniały będzie świat bez religii i państw, a dystrybucją dóbr zajmą się oni, jako postępowi, nowocześni, sprawiedliwi i wiedzący lepiej. Naciskają na polityków, wpływają na cenzurowanie treści w mediach społecznościowych. Już dziś stanowią istotne lobby kulturowe. Bojownicy, tacy jak nasz obiekt, używają akronimu HT. W rozwinięciu to Hells Trains.

– Ciekawe dokąd jadą te „piekielne pociągi”? Nie bardzo rozumiem nawiązania do piekła, skoro są tacy radykalnie antyreligijni?

– To środowisko pełne sprzeczności, przede wszystkim logicznych, ale i wewnętrznych podziałów. Zakładają jednak, że gdy przejmą władzę, to albo się jakoś ze sobą dogadają, albo pozabijają. Nic to nowego w historii świata. Za nami doświadczenia faszyzmu i komunizmu, które na chwilę przed powszechnym terrorem skupiały liderów o dość różnorodnych poglądach.

Głośny dźwięk komunikatora przerwał rozmowę. Kobieta zatopiła się w lekturze. W przeglądanym tekście zaczęła zaznaczać jakieś fragmenty. Zbliżali się już do miejsca lądowania, gdy przemówiła:

– Czytam te jego zapiski. Od lat notował na papierowym nośniku, żeby nie dało się włamać, manifesty Imagine. Rozpisywał plan naprawy społeczności zachodu, zakładając czterdziestoletni okres resocjalizacyjnych obozów dla nieprzekonanych. Ciekawe, czy wiedział, że to terminowe nawiązanie do Mojżesza i wędrówki Żydów przez pustynię? Pewnie nie. W ich pismach jest zresztą więcej nawiązań do Biblii, niż się można spodziewać – dorzuciła uwagę z miną znawczyni tematu. – Zbierał argumentację, uzasadniającą czasy ucisku w imię zbudowania lepszej ludzkości, nowego człowieka: postępowego, nowoczesnego na miarę postreligijnej epoki. Nie znam tych treści, więc pewnie nigdzie tego nie opublikował. Z czasem coraz więcej pisał o chwale zabijania w imię rewolucji. W bazie sprawdzę, czy daty pokrywają się z dniami zamachów. Jeśli tak, można by go o nie oskarżyć i spróbować przekonać sąd, żeby dał panu więcej czasu.

Mężczyzna ożywił się nagle i zapytał:

– Czy na podstawie tego, co już pani wie, da się przewidzieć, jak wygląda kod? Znacznie by mi to ułatwiło poszukiwania.

– Niestety jeszcze nie. – Spojrzała na niego bystrym wzrokiem. – Nie wymienia ulubionych książek, filmów, seriali, czy czegokolwiek. Jeśli złapię jakąś wskazówkę, dam panu znać.

Wylądowali pod szpitalem w górskiej okolicy. Zabrali plecaki i udali się do białego budynku. Po chwili wyszli na parking i wsiedli do samochodu oznaczonego symbolami jednego z parków narodowych. Kierowca ruszył bez słowa. Podróż trwała niespełna godzinę. Wysiedli na początku szlaku i ruszyli ku górze. Na szczycie stanęli o świcie. Biskupia Kopa leży na granicy Polski i Czech w paśmie Gór Opawskich. Wieża znajduje się po czeskiej stronie. Wybudowało ją w końcówce dziewiętnastego wieku Morawsko-Śląskie Sudeckie Towarzystwo Górskie. Uczczono w ten sposób jubileusz pięćdziesięciolecia panowania cesarza Franciszka Józefa I. Drzwi były zamknięte, a tym razem nie mógł liczyć na ten wysoki cień, który je otwierał, gdy łączył się z mózgiem obiektu. Siedli przy stole dla turystów i spożyli śniadanie. Mężczyzna lustrował wzrokiem wieżę, szukając wskazówek. Kobieta czytała zapiski terrorysty. W końcu zjawił się gospodarz. Otworzył drzwi. Przyjął opłatę za wstęp. Ruszyli na szczyt budynku. Na najwyższej kondygnacji nie było miniatury wieży. Poczuł bolesne rozczarowanie. Wspięli się na taras widokowy. Pogoda dopisywała. Horyzont wypełniały Góry Opawskie, Karkonosze, Góry Sowie. Nawet masyw Śnieżki był nieźle widoczny. Napawali się przez chwilę widokiem. Nie po to tu jednak przybyli. Zeszli na ostatnie piętro, które obejrzał bardzo dokładnie. W pamięci obiektu z wyjątkiem miniatury wieży wszystko było rozmyte, a zatem tego nie zachował w umyśle. Gospodarza spotkali przed wejściem. Wystawiał twarz w stronę słońca. Zapytali o model budynku, i o to czy gdzieś został przeniesiony. Mężczyzna pokręcił głową i powiedział po czesku:

– Ne…

Okazało się, że miniatura i owszem, była, ale dawno temu, rozwaliła ją wycieczka pijanych wopistów tak, że nie było, co zbierać.

Nie mieli tu czego więcej szukać. Zeszli do drogi. Gazik oznaczony symbolami parku narodowego czekał. Godzina jazdy do szpitala, szybka toaleta i lot do Warszawy. Wiedział, że potem podłączy się do obiektu i będzie szukał zakodowanych informacji o kontaktach, o planowanych zamachach, o tajnych magazynach. Gdzieś muszą być i trzeba je znaleźć. Zatopił się w myślach. Próbował porównać faktyczny obraz wieży z tym ze wspomnień terrorysty. Z tego stanu wyrwało go muśnięcie dłonią. Drgnął i cofnął rękę jak oparzony.

– Przepraszam… – szepnęła wyraźnie zmieszana kobieta. – Chyba znalazłam coś ważnego.

– Słucham.

– Przez ostatnie tygodnie zapisywał głównie komunikat: kolejne niewinne ofiary dla większej chwały rewolucji.

– I co z tego wynika?

Nie odpowiedziała na to pytanie, ciągnąc dalej:

– Zrobił tylko jeden wyjątek. Zapisał wspomnienie.

– Jakie?

– Już czytam: z dzieciństwa najbardziej w pamięci utkwił mi moment, gdy ojciec zabrał mnie na Biskupią Kopę. Dzień był mglisty. Tata prowadził z kompasem w dłoni, bo nie zawsze widać było szlak. Gdy dotarliśmy na szczyt, byłem rozczarowany, bo nic nie było widać. Pomyślałem, że otacza nas podła zupa mleczna ze szkolnej stołówki i na wspomnienie jej ohydnego smaku o mało nie zwymiotowałem. Tata poprowadził mnie do ledwie widocznej wieży widokowej. Drzwi były zamknięte. Takiego zawodu dawno nie czułem. Tyle włażenia, tyle wysiłku i nic! Ojciec kazał mi zasłonić oczy dłońmi. Powiedział głośno: „abrakadabra” i zaprosił do środka. Z radości prawie pobiegłem na górę. Klapa na taras widokowy była zamknięta. Tata zostawił mnie na chwilę i gdzieś zniknął. Nie wiem gdzie, bo skupiłem się na oglądaniu wspaniałej miniatury wieży. Wyobraziłem sobie, jak wchodzę piętro po piętrze. Gdy dotarłem myślami na sam szczyt, wrócił ojciec i otworzył właz. Zobaczyłem wówczas najpiękniejszy widok na świecie. Oto byliśmy tuż nad morzem mgieł, nad które wystawało kilka wierzchołków. Tata podał mi ich nazwy. Zapamiętałem je. Odtąd w zabawie zawsze tak nazywałem najbliższych towarzyszy.

– On nam to powiedział!

– Co? – zapytała zdumiona.

– Czego mamy szukać! Lećże, pan, szybciej – krzyknął do pilota. Ten jednak miał swoje rozkazy, więc zignorował żądanie cywila.

Pobiegli z lądowiska, jakby zyskane w ten sposób sekundy miały jakiekolwiek znaczenie dla sprawy. Podłączono go do plątaniny kabli wystających z mózgu obiektu. Oto znów stał we mgle na szczycie Biskupiej Kopy. Po chwili pokazał się zarys wieży. Wysoki cień przemknął obok. Drzwi się otworzyły. Droga na górę. Popatrzył na miniaturę wieży tak, jakby wchodził na jej szczyt. Nie zawiódł się. Gdy spojrzał w kierunku klapy, była otwarta. Na szczycie zobaczył ocean mgły, a nad nim pojawiło się zaledwie kilka wierzchołków. Zapamiętał ich lokalizację. Wyszedł z transu. Spojrzał na podaną panoramę wykonaną z wieży widokowej na Biskupiej Kopie i odczytał nazwy szczytów.

– Pradziad, Vysoka, Orlik, Cervena, Serak, Jehlik, Spicak.

Po wprowadzeniu danych do przenośnego komputera, w niczym nieprzypominającego laptopa, systemy szpiegujące zaczęły momentalnie przeczesywać nawet najmroczniejsze zakamarki sieci, by znaleźć ludzi używających takich kryptonimów. Rano w mediach triumfalnie obwieszczono, że człowieczeństwo zwyciężyło i obiekt zostanie dzięki wyrokowi sądu rychło odłączony od systemów podtrzymujących życie. Minister wyraził publicznie rozgoryczenie, podając konsekwencje tej decyzji. Wieczorem, gdy na ulicach trwały jeszcze manifestacje zwolenników ruchu Imagine, służby specjalne Belgii, Holandii, Francji i Niemiec wkroczyły do kryjówek siódemki terrorystów. Wszystkie były puste. „Piekielne pociągi” zdążyły odjechać. Protesty i nagłośnienie sprawy przez media narobiły więcej hałasu niż wybuch bomby.

– Dziękuję za owocną współpracę – powiedział oficjalnym tonem mężczyzna w dwurzędowej marynarce. – Dobra robota!

– Powinniście go odznaczyć – rzekł, wskazując na nieboszczyka.

– Za co?

– Gdyby nie jego wskazówka, moglibyśmy niczego nie znaleźć. Na górę dostałbym się tylko fartem, a i tak nie jestem pewien, czy zrozumiałbym, że kluczem są szczyty wystające znad mgły. Sam nam to napisał.

– Myślę, że miał dość zabijania niewinnych ludzi w imię lepszej przyszłości – dodała agentka. – Wszystko zaplanował. Nie zginął, jak nam się zdawało, przez przypadek, niefortunnie podkładając ładunek. Zrobił to tak, żeby nie było postronnych ofiar i żeby mózg przy tym ocalał.

– To już nieważne – odparł wąsaty funkcjonariusz. – On sobie spocznie w grobie. Resztę mamy. Ot, kolejny bezimienny bohater w dziejach ludzkości. Bóg mu wynagrodzi.

– On miał imię – obruszyła się kobieta.

– Żadnych imion! – krzyknął i wybiegł z pomieszczenia.

Zwolnił dopiero na ulicy. Trwał karnawał. Nie miało to jednak wielkiego znaczenia dla mieszkańców. Europejczycy bawili się o każdej porze roku. Mijając podchmielonych przechodniów, przypomniał sobie słowa jednego z mniej poczytnych publicystów: „Mówi się, że Europa jest stara i zmęczona. Patrząc na naszą kondycję społeczną, kulturową, intelektualną i duchową myślę, że jest o wiele gorzej. Zmęczenie wiele uzasadnia i pozwala zrozumieć oraz wybaczyć. Dzisiejsza Europa jest stara i wciąż się bawi. Całe przemysły angażują się nie w to, żeby życie było wygodniejsze i zdrowsze, ale żeby móc bawić się dłużej. Przestaliśmy widzieć wartość w wieku dojrzałym, w czasie na refleksję. Nawet ta banda prymitywów, która wróciła z mnóstwem bogactw z wyprawy Aleksandra Wielkiego do Grecji, w końcu się ustatkowała. Sypnęli groszem na kulturę i Hellada znów rozkwitła. Zadbali o edukację dzieci. My dbamy o własne żołądki i suto zastawione stoły, a człowiek jak w czasach sofistów znów stał się miarą wszechrzeczy”. Szedł dalej z dłońmi w kieszeniach anoraka. Misja wykonana. Czas o niej zapomnieć i dalej stać na straży wiecznej zabawy.

Koniec

Komentarze

Podoba mi się początek, ale moim zdaniem tu:

Odetchnął głęboko kilka razy i obraz wieży zniknął.

*** ←

Leżał w pokoju więziennego szpitala, połączony wiązanką kabli z mózgiem mężczyzny, z którego ciała nie ocalało wiele więcej.

separator.

 

– Wystąpili do sądu o nakaz odłączenia naszego obiektu – Wskazał brodą na strzępy człowieka[,] leżące na łóżku[.] – Od systemów podtrzymujących życie – objaśnił. [przecinek i kropka]

W pamięci obiektu za wyjątkiem miniatury wieży wszystko było rozmyte, [za wyjątkiem → z wyjątkiem]

Wszystkie były puste. „Piekielne pociągi” zdążyły odjechać. [duża litera, bo po kropce]

Zrobił to tak, żeby nie było postronnych ofiar[,] i[,] żeby mózg przy tym ocalał. [bez przecinków]

 

Całość mi się bezdyskusyjnie podoba :-)

Nie wiem tylko, bo już nie pamiętam wymagań konkursu, czy tytuł nie został potraktowany nadmiernie pretekstowo.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Daje do myślenia, Świetnie napisane. Szczęśliwego Nowego Roku.

@Radek – pięknie dziękuję za wyłapane mankamenty i dobre słowo!

 

@Za horyzontem – ślicznie dziękuję za dobre słowo!

 

Fantastycznego Nowego Roku!

 

z pozdrowieniem,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Bardzo dobry dzień wybrałeś na publikację swojego opowiadania. 30 grudnia, to także odpowiednia data na jego lekturę. Tam, dokąd jadą piekielne pociągi wymusiły na mnie pełne skupienie podczas czytania (przyznaję, że nie zawsze jestem do tego zdolna) i całkowicie zajęły moją uwagę (to, w moim przypadku, także nie jest regułą – bywa, że przebiegam po tekście sprawnie i bez specjalnego zaangażowania). Bardzo, bardzo dobre opowiadanie. Może uda mi się pozbierać do kupy moje wrażenia i nazwać je, ale dopiero po powtórnym czytaniu. 

 

 (…) organizacje eksternistyczne i oczywiście sami terroryści(…)  – wydaje mi się, że autokorekta zapragnęła zaznaczyć swój współudział twórczy

 

P.S.

W raporcie na temat „Kompetencji w sektorze komunikacji marketingowej” łapy nie tyle „umoczyłeś”, co zanurzyłeś po same pachy, o czym świadczą nie tylko pojawiające się odwołania do literatury sci-fi, ale i styl.  Czyli istnieją jednak raporty, napisane językiem, który nie jest pokryty liszajami nowomowy i z którego nie trzeba wydłubywać treści w pocie czoła, z obrzydzeniem i ze słownikiem wyrazów obcych pod ręką. Tyle, że – jak widać – powinni je pisać ludzie dysponujący „literackim pazurem”.

Witaj. :)

 

Z technicznych (moje sugestie):

 

Odwrócił się w stronę ledwie widocznej drabinki wiodącej na taras widokowy. – nieco zgrzytają podobne wyrazy

 

– Wystąpili do sądu o nakaz odłączenia naszego obiektu (brak kropki) – Wskazał brodą na strzępy…

 

– Przecież sąd wyraził zgodę? – Okazał zdziwienie. – tu do końca nie mam pewności, czy to aby na pewno zdanie pytające i czy po nim powinna być kropka, skoro mamy „czynność gębową”…

 

Tu się już całkiem dialog posypał:

– Żadnych telefonów! – tym (wielką literą) razem wąsacz zareagował nerwowo.

– Jasne. Tak sobie zażartowałem (brak kropki) – Skrzywił ustaw w niby uśmiechu i wyszedł. – literówka

Też się muszę przebrać, skro ruszamy w teren. – literówki

 

Dość niejasne jest to przejście od sceny do sceny, ponieważ niejasny jest podmiot przedostatniego zdania:

– Poczekaj na kontakt, to ci powiemy w jaki – dorzucił z szerokim uśmiechem. (albo tutaj przerwa dłuższa; albo wprowadzić czytelnika, o kim teraz piszesz – KTO wszedł na pokład, bo wygląda, jakby to śmigłowiec)

Śmigłowiec miał żółte barwy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał. Jedynie znawcy mogli odkryć, że LPR nie używa takich modeli. Wszedł na pokład. Nikt nie pytał o dokumenty. Nikt z pilotów go też nie powitał.

 

Postanowił więc zaspokoić ciekawość agentki (brak kropki) – Mam dostęp do części informacji, …

 

Nawet jeśli przetrwałbym tortury, czyli umarł w ich trakcie (przecinek) i tak po śmierci mogliby wydobyć jakieś dane z mojego mózgu.

 

Potraktowała to za pytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła:… – tutaj nieco zgrzyta mi konstrukcja zdania;; powinno być chyba:

Potraktowała to jako pytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła:…

lub:

Potraktowała to jak pytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła: …

lub:

Potraktowała to jak zapytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła:…

lub:

Wzięła to za pytanie o jej spontaniczną reakcję, więc wyjaśniła: …

 

– Jak im wszystkim (brak kropki) – Wzruszyła ramionami (tu także) – Żeby ludzie się kochali, byli dla siebie mili, a świat wypełniało szczęście.

 

 

Nie bardzo rozumiem nawiązanie do piekła, skoro są tacy radykalnie antyreligijni? – literówka

 

Dzień był mglisty. Tata prowadził z kompasem w dłoni, bo nie zawsze widać było szlak. Gdy dotarliśmy na szczyt, byłem rozczarowany, bo nic nie było widać. – powtórzenia

 

Bardzo dobra opowieść sensacyjna. Czyta się z zainteresowaniem, chłonie każdy szczegół, każdą poszlakę. Wciągające w fabułę dialogi, do tego ta wskazówka, związana ze szczytami. Tekst nie jest przeładowany, nie zanudza, wszystko ma odpowiednie proporcje, aby zainteresować czytelnika. :)

Bardzo dobry i oryginalny pomysł na taki tytuł, ukazany w opowiadaniu. :)

 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

@w_baskerville – dziękuję za dobre słowo! :-) Autokorekta co czas jakiś płata figle. Pamiętam, jak po wciśnięciu klawisza F7 Ms Word zaznaczył wyraz „lodowym”. Komentarz brzmiał: wyraz uważany za wulgarny. :-D Dziękuję za wyłapanie i tego psikusa!

Raport został przyjęty w środowisku bardzo dobrze, co mnie cieszy. Zadowolony też jestem z wykorzystania takich opcji na kody QR. Z Ewą i Marcinem Olkowiczem pracowało się świetnie. Tak sobie tylko myślę, że gdyby ktoś zaczął wygrzebywać moje publikacje z baz BN, to trafi na zakres od starożytnej Grecji, poprzez łacińskie średniowiecze, rynek pracy i komunikację marketingową, aż do S-F. ;-)

Raz jeszcze pięknie dziękuję!

 

@Bruce – ślicznie dziękuję za tak pokaźny zbiór miejsc do skorygowania i pomocne wskazówki! :-) Doceniam ogrom pracy! Cieszę się, że „Tam dokąd jadą piekielne pociągi” da się czytać. Inaczej miałbym wyrzuty sumienia, że zmarnowałem Irce_Luz fajny tytuł. Na tej wieży byłem kilka lat temu. Mgła panowała taka, że opisana na szczycie panorama była tego dnia li tylko dobrym żartem. Równie dobrze mogli zaznaczyć Tatry na północnym-zachodzie i tak bez kompasu bym się nie połapał.

Dziękuję za dobre słowo i wszystkie podpowiedzi!

PS Powtórzenia w pamiętniku obiektu były celowe, ale zastanowię się, czy to dobry pomysł. 

 

Fantastycznego Nowego Rocku dla Was!

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

To była przyjemność, zatem to ja dziękuję. :)

Pecunia non olet

Ukłony.

Dosyć szerokie spektrum tematów “upchnąłeś” w tym opowiadaniu. Piekielne Pociągi wydają się z tego powodu tylko pretekstem – ale dobrze dobranym w roli klucza do układanki. Zaawansowana medycyna, służby specjalne plus sedno – Piekielne pociągi jako takie, a jeśli takie, to jakie i dlaczego :-) .

Żart żartem, ale diagnoza, pod którą się podpiszę. Ruch, zwalczający zastany stan rzeczy, ale sam wewnętrznie niespójny. Społeczeństwo, praktycznie niczym nie zainteresowane poza przeżyciem kolejnego dnia. Media, współtworzące razem z przeróżnymi organizacjami naciski, niekoniecznie logiczne w / dla danej sytuacji. To nas czeka niedaleko za progiem…

Pesymizm uzasadniony, myślę.

Aha, czytało się płynnie, a to, jak wiadomo, dość ważne dla odbioru.

Pozdrawiam, Adam

Dziękuję za dobre słowo płynące wprost z serca Loży! :-) Podczas ostatniego Kongresu Futurologicznego w Krakowie brałem udział w panelu poświęconym wpływowi postępu technologicznego na społeczeństwo. Mniej więcej w połowie dyskusji z sali zabrał głos starszy już wiekiem profesor astrofizyki, który poprosił, żeby kreślić też optymistyczne wizje. ;-) Może następnym razem mi się uda? :-)

Raz jeszcze pięknie dziękuję!

Fantastycznego Nowego Rocku!

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nie ma za co, żadna sztuka i żadna fatyga napisać o dobrym tekście, że jest dobrym tekstem :-) .

<>

Co do prośby starszego pana profesora – to by była sztuka… Skoro nawet ja, przez parędziesiąt lat optymista, przestaję nim być, i bez specjalnie uważnego śledzenia kierunków i form przemian zacząłem widzieć, że robi się szaro, buro i smętnawo… Ale popróbować zawsze można, często trzeba.

Samych dobrości w Nowym Roku!

 

(…) dobre słowo płynące wprost z serca Loży! (…)

 

Adam prawdę ci powie, Wilku!

Loża zyskała bardzo cennego krytyka. [Gratuluję, Adamie!]

 

Ja także w Nowym Roku życzę samego dobra! Pzdr. KT

 

 

w_baskerville, miło się czyta takie słowa, ale zaraz strach oblatuje: a co, jeśli dam plamę? I to jeszcze, że nawet gdy się staram, Tobie dorównać nie daję rady…

Wilku który jesteś, przepraszam za prywatę w Twoim wątku. Ale odpowiedzieć czułem sie zobowiązany.

@w_baskerville – pięknie dziękuję! W tajemnicy dodam, że przez te lata na portalu AdamBK to mi już różne różności w komentarzach napisał i bez lożowania. :-D ;-)

 

@AdamKB – wspomniany profesor dopadł mnie potem w kuluarach, bo, nie wiem czy wiesz, Kongres Futurologiczny jest tak skonstruowany, że ma 45 minut prezentacji lub dyskusji i potem kwadrans przerwy na swobodne dyskusje. Dodam, że Mirek Usidus (m.in. naczelny „Młodego Technika”) po wysłuchaniu głosu profesora, powiedział: „od optymizmu to kolega” i wskazał na mnie. :-D Pod kierunkiem dr Sebastiana Szymańskiego dyskutowaliśmy wówczas, czy potrafimy konstruować pozytywne technoutopie i czy ich potrzebujemy. Drogi Adamie, to ja Ci i tą drogą i wszystkim, których masz wokoło, życzę gwałtownego napływu fali optymizmu wbrew wszystkiemu!

 

Ściskam Was serdecznie na Ten Nowy Rock!

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Mam cały czas » nadzieję, że się jeszcze zmieni świat « )*; ona rozumowi nie podlega (a jeśli jednak, to bardzo słabo) i dlatego ją mam.

Pozytywne technoutopie? Kuszące i bardzo trudne do wyważenia, za którą to technologią naprawdę nie kryje się kolejne zagrożenia. To jak z widelcem. Powstał, by jedzenie ułatwiać, ale oko nim wykłuć jednak można. Stąd problemy…

 

)* Sikorowski, “Ballada o ciotce Matyldzie” jeśli mnie pamięć nie myli

Z grupy Pod Budą przypomina mi się ostatnio: „Pogawędzimy sobie nieco. Kart zapytamy, co nas czeka. Starzy znajomi skądś przylecą. Może się uda nie narzekać” („Blues o starych sąsiadach”). Coś jest na rzeczy… :-)

Mnie też wychodzi, że średniowieczne mundus senescit, które oznaczało, że lepiej już było, niesie w sobie ziarno prawdy. Natomiast sto lat temu ludzie patrzyli z optymizmem, co brzmi zabawnie i ponuro jednocześnie wobec ciągu dalszego. „Ilustrowany Kuryer Codzienny” w lutym 1923 roztaczał śmiałe wizje, że oto dzięki postępowi będziemy pracowali tylko 2 godziny dziennie. Można rzec, że „coś nie pykło”. ;-) „Kosmos 1999” też już za nami, chociaż to akurat ponura wizja. Nawet 21 października 2015 z „Powrotu do przyszłości” już dawno za nami.

Co do widelca masz rację, widać to na filmie „Karate po polsku”. Problem jest jednak jeszcze jedn. Jak to określił przywołany już Mirek Usidus: „technologii w naszym życiu jest coraz więcej, ale staje się coraz mniej widoczna”.

Wracając do opowiadania „Tam, dokąd jadą piekielne pociągi”. Muszę zapytać znajomą od etyki w technologii, co sądzi o grzebaniu w mózgu zmarłego bez zgody jego i akceptacji bliskich. Sądzę, że to wątpliwe moralnie, nawet jeśli ma prowadzić do ocalenia innych istnień ludzkich. Chyba że potrzebna nam jest jakaś nowa moralność? Na razie rozważają kwestie typu: kto będzie winny (kto będzie sprawcą) w przypadku wypadku spowodowanego przez pojazd autonomiczny? To też interesujące. :-)

Z uściskami,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Haha, ja przy tekście o Apaczu skojarzyłam tę balladę grupy Pod Budą, a ostatnio oczywiście przypominała mi się ich świetna: 

Pastorałka dla Córki”. heart

Pozdrawiam. ;)

Pecunia non olet

Dawniej mi się kojarzyło najczęściej: „A jutro znów idziemy na całość”, ale cóż – latka lecą, czasu mało i wątroba już jakby nie ta… ;-)

Z noworocznymi uściskami,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Codziennie o piątej rano w lokalnym radiu tego słuchałam. :) Znakomite. :) 

Pozdrawiam noworocznie! 

Pecunia non olet

Cudnie! :-D

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilk który jest napisał: Wracając do opowiadania „Tam, dokąd jadą piekielne pociągi”. Muszę zapytać znajomą od etyki w technologii, co sądzi o grzebaniu w mózgu zmarłego bez zgody jego i akceptacji bliskich. Sądzę, że to wątpliwe moralnie, nawet jeśli ma prowadzić do ocalenia innych istnień ludzkich. Chyba że potrzebna nam jest jakaś nowa moralność? Na razie rozważają kwestie typu: kto będzie winny (kto będzie sprawcą) w przypadku wypadku spowodowanego przez pojazd autonomiczny? To też interesujące. :-)

Przyznasz chyba, że mamy do czynienia – lub od umownego jutra będziemy mieli do czynienia – z jeszcze poważniejszymi wyzwaniami dla etyki. Zmodyfikowanie DNA już miało miejsce, w celu zasadniczo pozytywnym, bo dla uodpornienia przed wirusem HIV. Co po znalezieniu jeszcze prostszych od CRISP-u metod ingerowania w aparat genetyczny? “Wmontowanie” odporności na nowotwory na pewno poprze każdy, i tak zwany szary człowiek, i po jakichś tam wahaniach autorytety moralne, lecz nikt, jak znam ludzi i świat, nie podniesie wyprzedzającego alarmu, że tymi metodami można zacząć produkować bezrefleksyjnie posłusznych pracowników oraz geniuszy, też podporządkowanych narzuconym w procesie wychowania i edukacji ideom.

Odpowiedzialność za wypadek pojazdu autonomicznego? Śpij spokojnie, tak rozmyją problem, że zawsze będzie to wina ofiary wypadku. Zdecyduje o tym prosta zależność: żaden programista i żaden weryfikator aplikacji nie siądzie do pracy nad programami, jeśli któremuś przyjdzie zapłacić odszkodowanie, wypłacać dożywotnia rentę itp. A ćwierć sekundy myślenia wystarczy, aby wywnioskować, że to oni byli, są i będą współwinni na równi z tymi, którzy tak usilnie promują obezludnianie transportu drogowego. Ponieważ – teraz mowa o pozostałych użykownikach dróg, o przechodzących przez jezdnie itp – ignorują istnienie zwykłej, ludzkiej gapowatości, lekceważenia, fanfaronady.. No to po trzech tysiącach rozjechanych na przejściach ich się obarczy odpowiedzialnością, i po problemie…

O entuzjastach masowego użytkowania latających samochodów litościwie nie napiszę nic.

Z przyczyn zawodowych co czas jakiś, za to od czternastu lat więc już dość długo, zerkam na prognozy dla rynku zawodów, pożądanych kompetencji, rynku pracy, karier etc. Szymon Kobyliński, odnosząc się kiedyś do definicji humoru, napisał: „ileż głupot napletli ci wszyscy mądrzy ludzie”. Biorąc więc prognozy jednego z powoływanych namiętnie przed wejściem do UE zespołów międzyresortowych na 2010 rok, mogę stwierdzić, że strzelili jak z rozkalibrowanego muszkietu, czyli stodoła nie została trafiona. ;-) To, o czy napiszesz, jest ciekawe również ze względu na postrzeganie przyszłości profesji prawnika. Tu rywalizują dwie wizje. Pierwsza, że znikną, bo zastąpią ich algorytmy, co wyklucza czynnik ludzki z wszystkimi jego niedoskonałościami. Druga prognozuje, że prawnik specjalizujący się w prawie autorskim to zawód przyszłości, a ludzie, którzy będą dochodzili praw autorów za nielegalne kopiowanie ich dzieł w sieci, zbiją fortuny.

Stanisław Lem podsumował główne prace futurologiczne z lat sześćdziesiątych i podsumował je słowami, że „przyszłość okazała się inna”. I teraz pewnie też będzie inna.

Urzeka mnie już od dwóch lat wyzwanie 2060, które rzucił nam prof. Henry Jenkins: wyobraź sobie, że jest 2060 rok, a świat jest dokładnie taki, jaki chcesz, żeby był. Co musi wydarzyć się przez najbliższych 40 lat, by był właśnie taki? Lubię takie pobudzacze neuronów! :-)

Z uściskami,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Szczegółowej listy wydarzeń nie można utworzyć z bardzo prostego powodu: ich skutki wpływały by wzajemnie na siebie, wymuszały następne i kto wie, czy nie odmienne od założonych wcześniej kierunków przemian decyzji, nawet cofających już wprowadzone zmiany – to zadanie dla superhiperultrakomputerów, które być może już za dwa lata by wskazały optima, pod warunkiem, że wprowadzone dane i uwarunkowania (to pożądane, to zakazane) okazałyby się zbiorem rzetelnie, uczciwie dobranym, bez skażeń osobistymi preferencjami. Dla ludzi – niewykonalne, uważam.

Ale jako fantasta pomijam tę niewykonalność. Świat roku 2060? Całkowicie odideologizowany. Humanitarnymi metodami uwolniony od nosicieli nienaprawialnie wadliwych aparatów genowych. Jeden twardy, bezwyjątkowy wymóg: nie robisz niczego pożytecznego, to nie licz na darmowe utrzymanie. (Na wszelki, ale też oczywisty wypadek: poeci, muzycy i im podobni robią rzeczy pożyteczne…)

To tak “od ręki”, bez jakichkolwiek rozważań, taki najgrubszą kreską szkic.

Pozdrawiam – Adam

Ciekawa wizja! :-) Powiem Ci, że gdy zacząłem stawiać ludziom to pytanie wiosną 2020 roku, zaskakująco dużo inteligentów odpowiedziało: „połowa ludzkości musiałaby zniknąć”. ;-)

Z wizji przyszłości cenię np. ten materiał: „When Will AI Exceed Human Performance? Evidence from AI Experts”. Przywołuje się go najczęściej w tym kontekście: AI zastąpi nas w 2136 roku, co jest sporym nadużyciem wobec zawartości. Materiał jest mianowicie o czymś innym, czyli kiedy sztuczna inteligencja osiągnie ludzkie możliwości. Na przykład bestseller, który trafi na listę „New York Times’a”, ma napisać około 2049 roku. Poczekamy, zobaczymy. ;-) Natomiast z tego nieporozumienia wynika rzecz, która wiąże się z Twoją wizją nieutrzymywania darmozjadów. Pierwszy raz to usłyszałem podczas konferencji Sektorowej Rady ds. Kompetencji Sektora Nowoczesnych Usług Biznesowych w Kielcach. Przedstawiono tam wizję, że eksperymenty z dochodem gwarantowanym mają przygotować ludzkość na ów rok 2136, w którym nasza praca ma już nie być potrzebna.

Ciekaw jestem podsumowania tego projektu zespołu MiT. Na razie chyba jeszcze gromadzą wizje z całego świata. Chcą sprawdzić, czy w wyobrażeniach pochodzących z różnych kultur więcej nas będzie łączyć, co może dać jakiś wspólny kierunek rozwoju, czy dzielić.

Z uściskami łap,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Bardzo miło mi to słyszeć! :-)

Z pozdrowieniem,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ech, Wilku, niewiele mogę dodać do tego, co już powiedzieli wcześniej komentujący, że o dodatkowej wymianie zdań nie wspomnę. Więc choć nie mogę się przyznać, że rozumiem, jak to jest podłączyć się do mózgu zmarłego i czerpać z jego doświadczeń, to pozwolę sobie na wyznanie, że lektura opowiadania sprawiła mi przyjemność. ;)

 

Nie umknę­ło to uwagi ob­ser­wu­ją­cych go agen­tów.Nie umknę­ło to uwadze ob­ser­wu­ją­cych go agen­tów.

 

zarys zna­jo­mej mu już wieży. Gdy uka­za­ła mu się po raz pierw­szy… → Czy oba zaimki są konieczne?

 

– Nic – od­parł. Prze­cze­sał pal­ca­mi włosy, gdy tylko usu­nię­to łą­czą­ce go z cia­łem wiąz­ki prze­zro­czy­stych prze­wo­dów. Wstał z łóżka i po­wie­dział: – mam pew­ność, że je­stem we wła­ści­wym miej­scu. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Wypowiedź dialogowa zapisujemy w nowym wierszu.

– Nic – od­parł.

Prze­cze­sał pal­ca­mi włosy, gdy tylko usu­nię­to łą­czą­ce go z cia­łem wiąz­ki prze­zro­czy­stych prze­wo­dów. Wstał z łóżka i po­wie­dział:

Mam pew­ność, że je­stem we wła­ści­wym miej­scu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Czło­wiek w gang­ster­skiej ma­ry­nar­ce po­krę­cił wą­sa­tą głową. → Czy wąsata była cała głowa, czy może tylko twarz?

 

– Jasne. Tak sobie za­żar­to­wa­łem – Skrzy­wił usta w niby uśmie­chu i wy­szedł. → Brak kropki po wypowiedzi.

 

– To oczy­wi­ste – co ozna­cza­ło de facto: „jakaś ty młoda i nie­do­świad­czo­na”. – To oczy­wi­ste.Co ozna­cza­ło de facto: „jakaś ty młoda i nie­do­świad­czo­na”.

 

He­li­kop­ter uniósł się w po­wie­trze i ru­szył nad mia­stem. → Czy dookreślenie jest konieczne – czy helikopter mógł się unieść w coś innego, nie w powietrze?

 

chrząk­nę­ła i wska­za­ła na ekran. → …chrząk­nę­ła i wska­za­ła ekran.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

 – Zbie­rał ar­gu­men­ta­cję, uza­sad­nia­ją­cą czasy uci­sku w imię zbu­do­wa­nia lep­szej ludz­ko­ści, no­we­go czło­wie­kapo­stę­po­we­go, no­wo­cze­sne­go na miarę po­stre­li­gij­nej epoki. → Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach; sprawiają że zapis staje się mniej czytelny.

 

wsie­dli do sa­mo­cho­du ozna­czo­ne­go sym­bo­la­mi jed­ne­go z par­ków na­ro­do­wych. Kie­row­ca i kon­wo­jent ru­szy­li bez słowa. → Czy dobrze rozumiem, że dwaj panowie ruszyli jednym samochodem?

 

Droga trwa­ła nie­speł­na go­dzi­nę.Podróż trwa­ła nie­speł­na go­dzi­nę.

 

ju­bi­le­usz pięć­dzie­się­cio­le­cia pa­no­wa­nia ce­sa­rza Fran­cisz­ka-Jó­ze­fa I. → …ju­bi­le­usz pięć­dzie­się­cio­le­cia pa­no­wa­nia ce­sa­rza Fran­cisz­ka Jó­ze­fa I.

Dywiz jest zbędny.

 

– Prze­pra­szam… – szep­nę­ła ko­bie­ta wy­raź­nie zmie­sza­nym gło­sem. → Obawiam się, że zmieszana może być mówiąca osoba, nie jej głos.

Proponuję: – Prze­pra­szam… – szep­nę­ła wy­raź­nie zmie­sza­na kobieta.

 

Szedł dalej z dłoń­mi w kie­sze­niach ano­ra­ku.Szedł dalej z dłoń­mi w kie­sze­niach ano­ra­ka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ależ ciekawe opowiadanie, Wilku, który jesteś! Zazdraszczam jego napisania i żałuję, że wstawione w grudniu, a nie styczniu. Szkoda, że już po czasie nominacyjnym. Proste, konkretne , przygodowe, z przesłaniem.

Co mi się szczególnie podobało: oszczędność stylu, czyli nie ma dla mnie zbędnych rzeczy; historia, która zaciekawia z każdym zdaniem; wyjaśnienio-zakończenie wyciągające teraźniejszość i prognozujące wieloma mackami przyszłość.

 

Z drobiazgów zastanowiło mnie jedno:

,Technikę „oddychania po kwadracie” stosowali nie tylko komandosi Navy Seals, była też znana rodzimym służbom.

Po pierwsze, czy to prawda z tymi NS i oddychaniem po kwadracie? A drugie – jeśli chciał się uspokoić i skoncentrować na oddechu raczej powinien po prostokącie, żeby wdech był krótszy niż wydech, zazwyczaj się "przewentylowujemy" w sytuacjach napięcia.

 

Skarżypytuję już normalną drogą, wiec będzie trzeba poczekać.

A teraz na deser poczytam sobie komentarze. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przeczytałem z wielkim zaciekawieniem i przyjemnością z czytania. Do tego jeszcze zafundowałem sobie czytanie komentarzy. Jestem nasycony i zadowolony. Dobrze Wilku, że jesteś i piszesz. Powodzenia w Nowym Roku 2023.

Bogini Regulatorzy, zjawiasz się, gdy już mi się zdaje, że tekst przypomina polszczyznę i czynisz go lepszym. Dziękuję! :-) Z radością zasiądę jutro do nanoszenia poprawek! :-) Dziękuję za dobre słowo o opowiastece. Cieszę się, że przyniosła odrobinę przyjemności. Umberto Eco twierdził, że właśnie po to się pisze. :-)

PS W zawodowym świecie toczyłem w minionym roku boje z korektą (maczałem łapy w trzech podręcznikach i przywołanym raporcie). Po zarzucie, że moje zdania mają angielską budowę, powoli dochodzę do siebie. :-D

 

Asylum, dziękuję! :-) Tak wyszło, że w czasie pandemii w pracy miałem program prozdrowotny, na który składały się spotkania z psychologami, psychiatrą i fizjoterapeutami oraz zabiegi. Aha, była też dietetyczka biorąca udział w biegach górskich i kazała Wilka odchodzić o 11 kilo, co uczynił był, bo bywa słuchany. ;-) Były też techniki świadomego oddychania w sporym wyborze i różnym podejściu. Pani psychiatra próbowała nas uśpić, a o tej opowiadał dr fizjoterapii z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Mam nadzieję, że wiedział, co mówi. :-) Ta metoda mi się spodobała ze względu na prostotę. To jest pięć powtórzeń: 5 sekund wdech, 5 sekund zatrzymanie, 5 sekund wydech, 5 sekund wydech. Na mnie działa, więc polecam!

Ps. Wcześniej stosowałem wyjęte z jogi wyobrażenie tarczy zegara ze wskazówką wędrująca w rytmie oddechu.

 

Bardzo Ci, Koala, dziękuję za dobre słowo, które odczytuję bladym świtem! :-) Dla Ciebie również wszystkiego najlepszego w Tym Rocku! :-)

 

Przytulam Was wszystkich,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Ależ Wilku który jesteś, chyba sam siebie nie doceniasz – piszesz naprawdę nieźle, a że czasem trafią się jakieś usterki… No cóż, któż ich nie popełnia? I cieszę się, że mogłam się przydać. :)

A doświadczenia wyniesione ze wspomnianych bojów z korektą, z pewnością wiele wniosą do Twojej przyszłej twórczości. :)

Ponieważ jestem pewna, że dokonasz poprawek, mogę udać się klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga Bogini, z korektorkami (nigdy nie trafiłem na mężczyznę) spieram się od grudnia 1997 roku. Czasami się zdarzało, że miałem rację, ale niezbyt często. :-D Natomiast powątpiewam przez to w swoją zdolność do językowej poprawy… Chociaż jakoś mi weszło do łba, wbijane przez firmową radczynię, że w umowach nie może być punktatorów. Może więc jest jakaś nadzieja? Nic to! „Młody jestem – wyrobię się”, jak to ujął Tytus de ZOO. ;-)

Z uściskiem łapy,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku, szczerze powiem, że nie mam najmniejszego pojęcia, jak to jest z zawodowymi korektorkami, bo nie dosyć, że nigdy taką nie byłam, to i przed pojawieniem się na stronie NF, nigdy żadną korektą się nie zajmowałam. Nigdy też nie miałam do czynienia z umowami, więc nie wiem, czy radczyni słusznie maltretuje Ci głowę. Ale nadzieja, rzecz jasna, zawsze jest i staraj się, by Cię nie opuszczała, zwłaszcza że, jak widzę, potrafisz czerpać z dobrych wzorów. ;)

Serdeczności.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga Bogini, to ja Ci kiedyś bardzo chętnie opowiem, jak to jest z zawodowymi korektorkami i przy okazji jak technologia je przygniata. Na przykład czytające boty rozumieją przeniesienie znaku do następnej linijki kombinacją klawiszy: Ctrl+Shift+Space, ale przy połączeniu: Shift+Enter zawieszają głos, bo widzą sam Enter. Do tego zdanie musi kończyć na tej samej stronie, na której się zaczyna, bo inaczej technologia się gubi. Takie proste zasady dostępności tekstu. Dziwnym trafem spotykam korektorki starsze od siebie, więc i tak po korekcie, trzeba zrobić korektę, żeby i robot był zadowolony z rezultatów, a dzięki temu osoby, które korzystają z tego narzędzia. To bardzo ciekawe doświadczenia.

Dobijający bywa świat, w którym korekta nie trafia na końcu do szczotki autora. Dzięki temu mam w cytowanym czasem artykule zamiast „znamienitymi”, „znanymi”, co sprawia, że cały akapit jest, w mojej ocenie, niezrozumiały, a poziom osobniczego rozwoju autora może budzić poważne wątpliwości czytelników. :-D

Bardzo dziękuję, Bogini Regulatorzy, za to co robisz. Doceniam, uwzględniam, staram się robić lepszy.

Z uściskiem czterołapnym,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku, bardzo dziękuje za dodatkowe zwierzenia.

To miło, że doceniasz moje wysiłki i cieszę się, że mogę być potrzebna. ;)

Fajnie się czuję – czterołapny uścisk jest bardzo przyjemny. :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiadomo, czterołapne są najlepsze! ;-)

Droga Bogini Regulatorzy, gdy czyta się Twoje uwagi, to potknięcia biją po ślepiach, a autor w swoim wilczym łbie się zastanawia, jak mógł to przeoczyć? Podziwiam ten Twój talent. Myślę, że świat powinien Cię za to obdarowywać co dzień słotą statuetką. Nie musi być w kształcie Oskara, ale taki na przykład złoty puchar Mirmiła to też by było coś! Dziękuję! :-)

Mam tylko jedną wątpliwość. Popraw mnie, proszę. Pytanie: czy da się pokręcić samą twarzą?

Człowiek w gangsterskiej marynarce pokręcił wąsatą głową. → Czy wąsata była cała głowa, czy może tylko twarz?

Od lat młodzieńczych potrafię: unieść wyżej prawą brew, poruszać wąsem jak Michał Wołodyjowski w filmowym wcieleniu, a nawet ruszyć uszami. Nie umiem jednak pokręcić twarzą w sposób niezależny od głowy. Żarty żartami, ale nie wiem, jak to zmienić, żeby było dobrze. Z góry dziękuję za kolejna podpowiedź. :-)

 

Z życzeniami przyjemnego dnia,

Wilk który jest

 

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wilku, cieszę się, że mogę pomóc i miły mi Twój podziw, ale może już dosyć pochwał, bo zaczynam być zażenowana i czuję się nieswojo.

 

Człowiek w gangsterskiej marynarce pokręcił wąsatą głową. → Czy wąsata była cała głowa, czy może tylko twarz?

Od lat młodzieńczych potrafię: unieść wyżej prawą brew, poruszać wąsem jak Michał Wołodyjowski w filmowym wcieleniu, a nawet ruszyć uszami. Nie umiem jednak pokręcić twarzą w sposób niezależny od głowy. Żarty żartami, ale nie wiem, jak to zmienić, żeby było dobrze. Z góry dziękuję za kolejna podpowiedź. :-)

Wilku, gdyby to było moje opowiadanie, pominęłabym wąsy i napisała:

Człowiek w gangsterskiej marynarce pokręcił głową.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za podpowiedź! Zastanowię się, jak to zrobić, żeby i Wilk był syty i wąsy ocalały. ;-)

Z pozdrowieniem,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rzeczywiście, tytulik potraktowany raczej pretekstowo. Ale cała reszta mi się podobała, zwłaszcza świat. Wychodzisz od pomysłu, że można odczytywać wspomnienia z martwego mózgu, i idziesz dalej. Lubię to podejście, podobają mi się Twoje rezultaty. Szczególnie ostrożność badacza robi wrażenie. Żadnych imion…

Babska logika rządzi!

Pięknie dziękuję za dobre słowo i polecenie do Biblioteki! Cieszę się, że znalazłaś czas, żeby zajrzeć do tej opowieści. :-)

Z uściskami,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Staram się czytać wszystko, co dostało chociaż jeden głosik do Biblioteki.

Babska logika rządzi!

To bardzo miło z Twojej strony! :-) Mam nadzieję, że szort o smokach, który zamieszczę w sierpniu, też zostanie zaszczycony Twoimi odwiedzinami! :-)

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Wow! Jaki fajny wilczek! Łap Lajka ty zatęchła kupo futra! Oddychanie po kwadracie.. Brzmi fajnie:) podobno w LWP a potem podczas zsw w WP praktykowano trójkąt strzelecki. Wdech-wydech i trzy sekundy na opanowanie pływających z lewa, na prawo. Muszki i szczerbinki oraz oddanie w tym czasie 4-terech strzałów. Naszczęście zazwyczaj, tylko raz na całą służbę;) pozdrawiam. Fajne :D

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Dziękuję! Łapię! :-) Nieskromnie dodam, że przyzwoicie strzelam z broni krótkiej, więc przy okazji wypróbuję tę metodę. :-) Oddychanie po kwadracie polecam – czyni cuda! :-)

Z pozdrowieniem,

Wilk który jest

Nie jest człowiek większy ani lepszy, gdy go chwalą, ani gorszy, gdy go ganią. (Tomasz z Kempis)

Nowa Fantastyka